Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
First topic message reminder : Salon Połączony z kuchnią salon nie należy do najbardziej wystawnych w okolicy, ale nawet najsroższy architekt nie odmówiłby mu zmyślnego położenia; wysokie okna pomieszczenia skierowane są na południe, co w deszczowe dni oferuje namiastkę światła, w słoneczne z kolei — przytulny, złoty blask wypełniający wnętrze. Na środku kuchnio—salonu znajduje się stół z czterema krzesłami, który pełni rolę pogranicza między częścią salonową, a kuchenną. Jedna ze ścian pełni rolę podręcznej biblioteczki; przylegający do niej regał aż po sufit zastawiony jest książkami, których tematyczny przekrój wprawia w osłupienie niejednego konesera literatury — tylko tutaj Goethe może dzielić półkę z Harlequinami. Tuż obok postawiono dwa wygodne fotele i stolik kawowy, co w niewielkiej przestrzeni zapewnia miejsce dla zagorzałego czytelnika; dla spragnionych energiczniejszej rozrywki gości naprzeciwko ustawiono kanapę, a obok niej radio. W tym pozornym porządku najbardziej chaotyczne są wszechobecne rośliny i część kuchenna — to w niej z górnych szafek próbują wysypać się rondelki, na kuchence zwykle czeka gotowy obiad, w piekarniku pomieszkują patelnie różnych kształtów i rozmiarów, a lodówka — kiedyś naprawiona magią — od czasu do czasu zaczyna czkać niekontrolowanie. Rytuały w lokacji podszeptu (ST 103) kocioł smoły (ST 57) |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Stwórca
The member 'Orestes Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 18 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
Nikó; porażka. W dwóch starogreckich sylabach — ocean rozczarowania. Przymknięte powieki nie musiały poruszać się, żeby magia i ciało wiedziały. Tym razem powietrza nie wypełnił cichy syk rozpalanych knotów; czerwone świece — nieruchomi strażnicy prawdy — tkwiły w pięciu rogach pentagramu, zgaszone, pozbawione płomienia, zimne, niewzruszone. Magia odpychania zawiodła; albo zawiódł on? Zamiast niesubtelnej woni siarki i cichego furkotu płomieni, w powietrzu unosiła się cisza. Tym razem miała inny wydźwięk; coś oskarżycielskiego rozciągało się pomiędzy nutami milczenia. Rezygnacja zakradająca się pomiędzy coraz szybsze uderzenia serca dotarła wreszcie do umysłu, skąd prosta droga wiodła na koniuszek języka — receptory smaku odkryły gorycz porażki. Coś szeptało mu, że rytuał podszeptu zwyczajnie się nie udał. Powoli rozchylone powieki odsłoniły skalę drobnej porażki; to nie był koniec świata, nawet nie początek końca — to nie były Termopile. Nierozpalone knoty, czerwone świece, nieprzerwane linie pentagramu, wszystko na swoim miejscu; echo wypowiedzianej inkantacji kołatało się we wspomnieniach i przebrzmiewało bez echa w cichym mieszkaniu. Naturalna kolej rytualnych kaprysów — bez porażki trudno docenić smak sukcesu, zwłaszcza niedawnego. Przelotną rezygnację w kieszonce zapomnienia zaszył upór; opuszczenie pentagramu i powrót do notatek, gdzie sekrety rytuału podszeptu zaklęte zostały w czarnym tuszu, zajął tylko kilka kroków. Powtórzenie procesu — od upewnienia się, że każde ze słów inkantacji jest zapamiętane, aż po podsypanie boków pentagramu mieszanką mąki, soli oraz popiołu, to kolejne minuty. Tym razem Orestes nie zamierzał się spieszyć; nawet Jakub, wyczuwający buzującą w salono—kuchni magię, wybierał bezpieczny zakątek sypialni. Opóźniający się powrót Perseusa wzniecił pierwszy pożar niepewności; na peryferiach umysłu zapłonęło ognisko, które wyznaczało wciąż odległą granicę cierpliwości. Zaczeka — Percy czekał ponad dwa lata. Powrót w serce pentagramu z athame w dłoni i nowym zestawem czerwonych świec ustawionych w każdym z rogów figury zwieńczył cichy wdech, cichy wydech, całą tę bezszelestną gamę skupienia. Powtórzona intencja, spotęgowane skupienie i ruch przeciwstawny wskazówkom zegara — razem z ostrzem w powietrzu, popłynęły słowa. — Audis quod nemo, audis quod non est— po raz kolejny intencja, kto, skąd — ochrona, wróg, ściany. Szepty miały nadlatywać zewsząd, trafiać celnie, powtarzać się aż do skutku; starogreka zaklęta miała zostać w murach, które od niemal wieku słuchały wymarłych sylab. — Vides quod nemo videt, vides quod ibi non est. Niech dokona się teraz i nie na zawsze, nie na wieki — wystarczy na tygodnie, dni, dwa miesiące. Bezpieczeństwo nie mogło trwać wiecznie; ważne, by trwało w ogóle. rzut #1: powodzenie rytuału podszeptu: próg 25 (+5 magia odpychania) zużyty ekwipunek: świece czerwone, zestaw |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Stwórca
The member 'Orestes Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 98 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
Níkē; zwycięstwo. Jak upadły anioł, starogrecki bóg niewiernych, słodycz na koniuszku języka. Syk rozpalanych knotów i woń dymu rozchyliła powieki szybciej niż zrobiłby to wybuch gazu u poczciwej staruszki w budynku naprzeciwko. Pięć płomieni tańczących w powietrzu z subtelnością baletowych tancerek, każdy wyższy od poprzedniego; rytuał rozlewał się po wnętrzu pomieszczenia z dostojeństwem, bez pośpiechu i celnie. Szepty czekały, aż próg pomieszczenia przekroczy echthros. Wróg bezpośredni, ten napędzany złymi intencjami — nieświadomy rytuałów, które czyhają za drzwiami. Orestes opuścił z sercem wystukującym nierównomierny, pełen niepokojących szmerów rytm; usuwanie wypalonych świec, zatarcie śladów bytności mąki, soli oraz popiołu, ten cichy proces powiktoriański — powiktoriańskii; po wiktorii — zawsze odbywał się w ciszy. Był tylko on, szufelka, zmiotka i powietrze, które zatrzymało się w płucach, nie chcąc (lub nie potrafiąc) znaleźć drogi powrotnej. Dywidendy trzymanej w ryzach paniki wreszcie rozmyły się bez śladu; widmo zagrożenia otrzymało tymczasowy zakaz wstępu. Nie znał rytuału, który mógłby ochronić ich przed wiecznym ogniem — może pora poznać, Zafeiriou? Może polemikòn pŷr da się powstrzymać pentagramem, nie improwizacją? — ale znał te, które zatrzymują w progu niewłaściwych ludzi. Przed zmrokiem wszystko sprowadzało się do tego; zatrzymania tych, których obecność była niepożądana. Powierzchowne porządki zatarły ślady ochronnych intencji — po pentagramie zniknął ślad, kolejna porcja świec zasiliła regał odpadowy, nawet cień rudego kota nie przemknął przez pozbawione rytualnej magii posadzki. Zwinięte w sercu, maleńkie zwierzątko strachu uniosło łebek; ciekawość nakłoniła je do rozchylenia powieki i przyjrzenia się niewidocznym efektom starań Orestesa. W głębi czuł, że to niewystarczające — sypialnie też mają okna, antykwariat na dole wymaga jeszcze lepszej ochrony i proces wkrótce będzie trzeba powtórzyć, ale na dziś musiało wystarczyć. Czuł, że magia w jego ciele poddaje się temu samemu, leniwemu marazmowi, który spętał Jakuba; została tylko sypialnia, by przynajmniej ta noc — pierwsza od tygodnia — nie musiała być napędzana obawą, że jutro nie nadejdzie nigdy. z tematu: kontynuacja wątku w sypialni Orestesa |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Jest tanio? Zimna kropelka wody spełzła po karku — w dół, za kołnierz, za nic mając suche materiały i zwykłą wolę przetrwania popołudnia bez tragedii Jest tanio. Gdyby się nad tym zastanowić — ale nie ma się co zastanawiać, był jedenasty marca, niebo za oknem przypominało rozlaną farbkę, tragedia wisiała w powietrzu cuchnąc ozonem — mógłby przyznać, że tak; jest tanio. Ciasto kosztowało cztery dolary, dziewięćdziesiąt dziewięć centów — całkiem tanio jak na bloczek czekolady, która uśmiechała się z półki krzyczącej jasnym różem przecena, podejdź, biedaku! Całe ich życie to przecena; dwa w cenie jednego, Grek plus Grek, wygraj nic, oszczędź jeszcze mniej. Jest dobrze? Nie, dobrze nie jest; dobrze nie było od dwudziestego szóstego lutego, teraz bywa po prostu momentami lepiej, ale z zasady — tragedia. Antyczna, więc pierwotna, więc doskonała, więc idealnie nadająca się pod dach mieszkania; tragedia w kilku aktach i o dwóch aktorach, z czego jeden kilka minut temu poślizgnął się na płytkach w łazience, nabił guza na łydce i sklął na czym świat stoi wzorem skróconego mnożenia. Jest tanio. Było tanio — byłoby też smacznie, gdyby Perseus Zafeiriou, pierwszy i ostatni tego imienia, pamiętał o drobnym szczególe. Prawdziwa igraszka, maleństwo takie; kiedy robisz zakupy, chowasz je w lodówce. Kiedy robisz słodkie zakupy, dwukrotnie upewniasz się, że schowałeś je w lodówce, zanim— — Och, Aradio — wezwanie do ostatniego kręgu Piekieł rozeszło się bez echa — zamiast odpowiedzi, usłyszał własny oddech. Przypominał chrobotanie drobnych nóżek o blat stołu; brzmiał jak przemarsz linii mrówek, które przez noc nie tylko wspięły się po ścianie kamienicy, ale odkryły uchylone okno i ukryty za nim skarb — czekoladowe ciasto przypominało wielki krążek skąpanego w ciepłym brązie sera, na którym teraz harcowały— Dziesiątki to dobra liczba na pierwszy rzut oka; całkiem uczciwa. Dziesiątki mrówek razy sześć nóżek to daje— — Och, Aradio, nie, nie — nawet powtórzone razy dziesiąt nie odwróciłoby szkód dokonanych — przemarsz trwał dalej, czekoladowe ciasto przypominało mrowisko w którym on, Perseus Zafeiriou, wkrótce spocznie. Niech się tylko Ores dowie, niech— — Niech się tylko Ores dowie — słowa na granicy szeptu nie wywarły żadnego wrażenia na licznej widowni — mrówki nadal wykonywały swój tupu—tup taniec po czekoladzie, a kiedy wydawało się, że wszystko pod kontrolą i wystarczy złapać ciasto (cztery dolary, dziewięćdziesiąt dziewięć centów!), po czym zamaszyście wyrzucić je przez okno— Szczęk zamka w drzwiach dopowiedział wszystko; był strzałem ostrzegawczym i obietnicą wielkiego końca świata. Był imieniem, nazwiskiem i najbliższą osobą na świecie; był w końcu kimś, kogo Perseus wolałby nie rozczarować. Zwłaszcza ciastem. Zwłaszcza o ósmej rano. Zwłaszcza w cholerny poniedziałek. — Chamaeleo — oblazłe mrówkami ciasto to jedno i łatwo je ukryć pod banalnie niebanalnym czarem; ścieżka spacerujących po blacie mrówek to drugie. Na dodatek trudne do przeoczenia. — Orestes Zafeiriou! — wcale nie zabrzmiał, jakby histeria pościeliła sobie wygodnie w jego głosie i przeciągała kościste kończyny — po prostu głos podskoczył mu o dwa tony i nawet mrówki wydawały się zdziwione ilością decybeli dobiegająca z krtani. — Gdzie byłeś?! Pytanie z puli zasadnych; kiedy Percy wrócił z pracy, Oresa już nie było. chamaeleo: 21 + 71 (k100) = 92, próg 50 osiągnięty |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
Jest tanio? Dwa dolary i dziewięćdziesiąt dziewięć centów za pęczek warzyw do zupy — jest tanio. Jest dobrze? W połowie drogi powrotnej odkrył, że marchewka w pęczku nosi ślady pleśni, cebula obłazi z warstw, a pietruszka wygląda, jakby żywiła wobec niego prywatny uraz. Wniosek? Przepłacił — za całość nie powinien dać więcej niż dwa dolary. Jest tanio. Chłód zakradający się pod płaszcz niecierpliwie przypominał, że wiosna jeszcze się nie rozpoczęła; we wczesnoporannym powietrzu nadal można uchwycić subtelny powiew później zimy, jakby gdzieś nad przestworem oceanu nadal szalały burze śnieżne i tylko linia kontynentu odgradzała ich, śmiertelników, od nawrotu oblodzonych chodników, przemarzniętych koniuszków uszu i nocy, gdy chłód był zbyt dotkliwy, by dłużej ignorować ogrzewanie. Jedenasty marca; dziewięć dni do rachunków. Dziesięć do opłacenia. Dwanaście do zatęsknienia za nieco nadpleśniałą marchewką w pęczku. Monotonne pulsowanie bólu w skroniach służyło za nieuprzejme przypomnienie, że forsowanie umiejętności wiązało się z ryzykiem; mógłby odsłuchać kolejny przedmiot należący do niepewnego babcinej przeszłości wnuka albo zaryzykować dotknięciem obrazu, który odkupił w zeszłym tygodniu od staruszka pamiętającego przemarsz armii austrowęgierskich przez Tyrol. Porcja migreny za kilka dni poczucia, że finansowa stabilizacja pozwoliłaby im na wymianę tapicerki w aucie — bzdura; była całkiem ładna, przypominała siedzenia w autobusie potraktowane igłą schizofrenika — to niska cena. Może jutro? Percy wspominał o spotkaniu poza miastem; nie przyłapie Orestesa na walce z mdłościami. Echo kroków na schodach od lat pełniło rolę ostrzeżenia — od incydentu jeden kuzyn, jedna kanapa, przybycie posiłków (dosłownie; z torby zakupów prawie wytoczyła się cytryna) powrót do domu Ores obwieszczał wszem, wobec, wzdłuż, wszerz i— — Perseus Zafeiriou — ciepło mieszkania skonfrontowane z nagromadzonym po drodze chłodem — znajoma, przyjemna fala podjęła rękawicę odegnania z kącików oczu przywołanej przez wiatr wilgoci. — Dlaczego zachowujesz się normalnie? Ósma rano, noc spędzona w radiostacji — głos Perseusa jeszcze dwie godziny temu przemykał przez te falo—fale, radio—przypływy; coś, co sprawiało, że po śnie przetykanym niespokojnymi koszmarami, przygotowywanie śniadania przebiegało bez szarpiącej struny myśli obawy, że stało się coś złego. Po dwudziestym szóstym lutego żywe od lat obawy ze słów stały się ciałem i zamieszkały między nimi. — Kupiłem to— Szelest papierowej torby, stuknięcie słoika o blat stołu — coś radioaktywnie zielonego przelewało się między szklanymi ściankami naczynia. — Te twoje. To chyba były żelki — albo galaretka? Nic, co Orestes mógłby odtworzyć z przepiśnika wetkniętego w drugą szafkę od lewej nad zlewem; niecierpliwa cytryna wreszcie wypadła z torby na stół, w ślad za nią Orestes wyciągnął przeklętą wiązkę warzyw, zaraz po niej niedorzeczne — cztery kilogramy; i podobno nie potrafi dźwigać? — ilości mąki, a po nich— — Co na blacie robi armia mrówek? Dokąd nocną tupta jeż? Czy rzeczywistość jest tym, czym się wydaje? Pytania nad Archaios smakują prawdopodobieństwem; wszystko jest możliwe, jeśli jesteś Grekiem. |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Sukces ma wielu ojców, porażka jest sierotą, nadzieja matką głupich, a Percy— — Normalnie? Percy to przyszywany ojciec aktorstwa, któremu daleko do hollywoodzkiego poziomu — naprawdę? w jego ustach zabrzmiało o trzy oktawy za wysoko i, nie wiedzieć dlaczego, miało teksański akcent. Badawcze, wnikliwe i obiektywnie ładne — nie, żeby Percy miał takie samo — spojrzenie Orestesa omiotło miejsce zbrodni, przeoczając ukrytą pod zaklęciem ofiarę. — Nie rozumiem. Zachowuję się godnie, jak na dorosłego obywatela, podatnika, czarownika, pracownika, Grekowi— Nie, tu coś nie tak. — Greka, przystało. Zarzut jest więc nie tylko chybiony, ale! Orestes, nadal w drzwiach, odcinał najrozsądniejszą drogę ucieczki; oczywiście, istniały okna i to nie byłby pierwszy raz, kiedy Perseus z jakiegoś skakał — tak, mieszkali na piętrze; nie, nie złamał nogi; tak, przy każdym skoku krzyczał parkour! — ale sytuacja nie była aż tak desperacka. Chyba. — Ale, pozwolę sobie zauważyć, krzywdzący. Na szczęście przeprosiny przyjmuję w formie— Czas na porcję gorączkowych faktów — Percy kupił ciasto czekoladowe i zostawił je przy uchylonym oknie. Nadgorliwy, mrówczy zwiadowca zwietrzył okazję, wezwał kolegów i z pomocą kilkunastu (dziesięciu? Set? Ile mrówek można zmieścić na metrze kwadratowym blatu?) wygłodniałych wojowników przeprowadziło atak frontalny; ciasto nie nadawało się do spożycia, cukrowy rausz zasiał chaos w szeregach, Percy odruchowo rzucił czar na winowajcę i w skomplikowanym równaniu zacierania śladów nie wziął pod uwagę jednego. Magia powstania zadziałała na ciasto, ale nie mrówki. — Umytej łazienki, więc gdybyś był tak miły, Orestesie, i złapał za Domestos a potem opadł na kolana to— Kłamstwo miało krótkie — mrówcze — nogi i właśnie wystawiło nosa z dziupli; moment, w którym Percy zignorował wiadomość o swoim tym—takim zaważył na losach niedalekiej przyszłości. Nigdy nie ignorował obecności zielonego Gatorade; powinien otworzyć butelkę w momencie, w którym uderzyła o blat, ale kłamstwo musiało trwać, a nadwyrężone po nocnej audycji aktorstwo — przekonywać. — Armia mrówek? Powoli, jakby nie wiedział, gdzie patrzy Ores — wiedział aż za dobrze i prawie słyszał, jak mrówki drepczą w rytm Marsylianki; po prostu wyglądały na Francuzów — zerknął przez ramię. Mrówczy oddział wciąż był na blacie i nadal ciągnął do ukrytego pod zaklęciem ciasta; gdyby dobrze zaciągnąć się powietrzem, nadal pachniało czekoladą. — O, proszę. Byłem pewien, że one tak zawsze tutaj sobie — w nieokreślony gest dłonią włożył tyle swobody, że niewiele brakowało, a sam zacząłby mówić z nonszalanckim, francuskim akcentem — tuptają. Druga wersja zakładała, że odtwarzasz przemarsz wojsk Hannibala przez Alpy. Jeśli dla kogoś brzmiało to nieprawdopodobnie, niech przypomni sobie scenerię; grecka kuchnia miała własne prawa, uniwersa i sposoby na zastosowanie małych, sześcionożnych owadów. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
Oh, Percy. Im więcej słów, tym łatwiejsza zagadka — co robi dwóch Greków w salono—kuchni z armią drepczących po blacie mrówek? Wszystko, byleby nie pracować. Pęczek warzyw gruchnął o stół; marchewka rozpyliła po drewnie trochę ziemi, pietruszka złamała natkę, a to feler, westchnął seler. Perseus mówił — dużo, nieskładnie i z wyraźnym celem, którego światełko zamigotało na końcu słownego tunelu razem z nietypowym związkiem przyczynowo—skutkowym. Domestos, umyj łazienkę, Percy i sama sugestia sprzątania? Coś tu śmierdziało i nie był to tylko odpływ pod prysznicem. — Perseusie Zafeiriou — flara ostrzegawcza miała kolor spokojnego błękitu — uniesione znad burka spojrzenie posiadało potencjał sprawiania, by ktoś inny jednego spalił; Percy miał lata na wypracowanie mechanizmu obronnego i z jednego właśnie skorzystał. Wystarczył maleńki ochłap historycznego nawiązania; igraszka słów, w których Hannibal — okrutne, kuzynie, okrutne; każdy, kto przekroczył próg sypialni Orestesa wiedział, czyja miniaturka popiersia stoi na szafce nocnej i że Ores zawsze się rumieni, w książkach o bitwach punnickich czytając Hannibal ante portas — odgrywał nadrzędną rolę. — Gdybym odtwarzał przemarsz jego wojsk, nie użyłbym mrówek do ról słoni. Żuczki — delikatnie uniesiona brew — niedobrze, za dużo czasu z Barnabym — oznajmiła Perseusowi, że obu może grać w tę grę — żuczki sprawdziłyby się lepiej. Musiałby na dodatek odtworzyć odpowiednie warunki geograficzne; opakowania mąki posłużyłyby za góry, łyżki byłyby mostami, a zapałki — palonymi po drodze wioskami. Musieliby co prawda sprzątać przez dwa kolejne dni, ale wspomnienia dzieciństwa były dokładnie tym; chaosem zapełniającym pustkę po zmarłych rodzicach i tych matkach, które nie chciały własnych dzieci. Zamiast inscenizacji, analiza — dokąd drepczą mrówki? Kierunek okno—środek blatu był spacerniakiem, którego nie można opuszczać. Orestes wiedział, co dzieje się po wyjściu poza wyznaczone granice; gorszy od bólu był tylko głód. W więzieniu nie brakowało żadnego. Wybór na oślep nie był wyborem, tylko próbą udowodnienia sobie, że nie było mowy o pomyłce; wycelowane w prawdopodobnego winowajcę zaklęcie miało potencjał odsłonięcia sekretu, ale— — Reversomutatio! —czar zamienił się w skośny, brzydki błysk magii odpychania i rozpadł, zanim odniósł efekt. Mrówki dalej maszerowały, powód ich wizyty był niewiadomy, Percy wyglądał na najniewinniejszego geniusza świata; niech będzie. — Wiesz co? Butelka zielonego napoju — sądząc po kolorze, był radioaktywny — wysunęła się w kierunku młodszego Zafeiriou razem z dłonią. — Chyba się pomyliłem — krok w stronę Perseusa był idealną imitacją jego własnej niewinności; magia bywała przydatna w ukrywaniu rzeczy, ale niewidzialność nie oznaczała niedotykalności. — Trzymaj, ten—twój. Królestwo i pół Alp za zakład; czy jeśli przejedzie ręką po blacie, mrówki będą jedynym odkryciem dnia? Przekonają się za moment — po prostu weź napój, Percy. Zobacz, twój ulubiony. Reversomutatio | próg 70 | 62 + 5, nieudane |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Oh, Ores. Im więcej słów, tym mniej sensu — mieszkanie nad Archaios przeżywało grozy i zgrozy, śmierci i rozstania, spontanicznie pękające kubki, gadające mikrofalówki, lewitującego kota, zagrożenie epidemiologiczne w opakowaniu po jogurcie greckim i wiele, wiele więcej. Atak mrówek też przeżyje; Orestes po prostu z wiekiem robi się troszkę bardziej zrzędliwy i Percy go rozumie — rozumie całym sobą, każdym fragmentarycznie—percepcyjnym sposobem, który oferują mu zmysły. Rozumie go, nie potępia, nie ocenia, ale wyjątkowo zależałoby mu na jednym — niech zrzędliwy Ores przestanie węszyć i zajmie się, ot, choćby, Domestosem. — Orestesie Zafeiriou — pełnymi imionami i nazwiskiem, więc zrobiło się poważnie; uniesione delikatnie brwi zniknęły pod przydługim, niesfornym lokiem, na którego coraz rzadziej działały standardowe sposoby. Niedługo, w akcie desperacji albo kiełkującego obłędu, Percy sięgnie po nożyczki, zamknie się w łazience, a następnie w piwnicy — na jakieś dwa miesiące, dopóki włosy nie odrosną. — Nigdy — niesamowite; wszystko zaczęło się od kilku mrówek na kuchennym blacie i nagle znaleźli się tutaj — oko w oko, ząb w ząb, starożytnego dowódcę w starożytnego dowódcę. — Przenigdy nie mieszaj żuczków w akt bezsensownej przemocy. Hannibal by tego nie chciał. Winnie też nie, ale siła argumentu była kluczowa; to nie popiersie panny Marwood (na szczęście) Orestes trzymał przy łóżku na szafce nocnej. Wzrok kuzyna przeskoczył nad dokładnie tym miejscem, gdzie poniżej czaru ukrywało się ciasto; Percy wstrzymał oddech i przygotował się na najgorsze, ale wtedy zaklęcie zrobiło trach. I nic. I pustka. I— — I co? Mówiłem! Ostatnim zrywem woli powstrzymał głowę przed obróceniem się o równe dziewięćdziesiąt stopni w próbie naocznego przekonania, czy ciasto wciąż było ukryte. — Nic tu nie ma, odpuść już, naprawdę, ileż razy można mówić, że mrówki po prostu wytyczyły sobie szlak spacerowy po naszym blacie i nie powinieneś interesować się tym, co robią w czasie wolnym — to socjaliści świata zwierząt i skandalicznie zachowanie Orestesa zaczęło budzić wątpliwości co do jego otwartości na odmienne polityczne, społeczne, religijne, seksualne i poglądowe przekonania. Percy powiedziałby to na głos, gdyby tylko w to wierzył. Kryzys wyglądał na zażegnany; Ores, neutralny wyraz twarzy, butelka zielonego Gatorade i ciche (przedwczesne) westchnienie ulgi. Niech tylko Zafeiriou starszy wyjdzie pogłaskać Jakuba — wtedy Zafeiriou młodszy pozbędzie się dowodów zbrodni. (Wyrzuci przez okno, tylko najpierw upewni się, że jest otwarte; drugi raz nie popełni tego samego błędu — Winnie kazała myć mu wszystkie szyby w Gniazdku po incydencie z babeczką rabarbarową). — Dzięki, strasznie chciało mi się pić od— Tego ukrywania oskubanego, czekoladowego tortu, który nadal bezpiecznie siedzi sobie pod zaklęciem i żadna ilość mrówek na blacie nie zdradzi jego obecności nawet przed czujnym spojrzeniem wróżbity—Słuchacza. Prawda? |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
Proza istnienia zgubiona w oku mgnienia; od teraz każdy moment będzie poezją. Nadwiędła natka pietruszki wskazywała północ — była mchem porastającym kory drzew, niebieskim biegunem na kompasach, których nikt dziś nie używa. Opuszek palca musnął nadłamaną gałązkę, myśli odmierzały marsz miniaturowych wojsk — podobno każda mrówka to wojownik gotowy zabić za królową. Przyroda znów okazała się wierniejsza od człowieka; nikt nie słyszał o matce—pszczole, która porzuca ul z własnej woli. Zniknięciu zawsze winny był człowiek — morał przypowieści to grecka oliwa w wodzie; wypływał na powierzchnię sam. — Masz rację, Percy. Hannibal by tego nie chciał — gipsowe popiersie przy łóżku pewnie uśmiechnęło się z dumą; zabawne, miało lekko złamany nos — nie tylko dlatego, że Ores zrzucił Hannibala przy sprzątaniu — i przypominał kogoś, kto— Ziemniak przeturlał się przez blat stołu i zagroził powrotem tam, skąd przyszedł; musiałby przebić się przez podłogę mieszkania, antykwariatu i wylewkę piwnicy, ale w mieszkaniu nad Archaios działy się nie takie cuda — przykład? Armia mrówek w domu na piętrze budynku. — Jeśli — warunek stawiany nad pęczkiem włoszczyzny — warzyw, nie mniejszości etnicznej w Little Poppy — brzmiał na poważny. — Tylko jeśli ich wizyta to czysty przypadek, niezwiązany w żaden sposób z tym, na co w zrywie geniuszu wpadłeś pod moją nieobecność— Radioaktywny napój zmienił właściciela, Percy stracił czujność, Orestes postawił kolejny krok w kierunku celu — gdziekolwiek nie maszerowały mrówki, zawsze była to twierdza do oblężenia albo łup do zgrabienia. Perseus miał godzinę na wymyślenie czegoś z pogranicza obłędu i geniuszu; to równe sześćdziesiąt szans na zamienienie ich kuchni w mekkę mrówich pielgrzymek — wystarczyłby rytuał albo demon i Orestes nie do końca potrafił wybrać, co preferowałby w takim układzie. (Nieświęty spokój). — Nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli zrobię— Chwila prawdy, moment próby, anerrhíphthō kúbos — kości zostały rzucone. — To. Ramię — Percy, przysięgam, nie próbuj się na nim wieszać — wyminęło ostatnią przeszkodę na drodze do wielkiego sukcesu lub widowiskowej porażki; widowiskowej, bo na palcach jednej dłoni można policzyć widok z katalogu Orestes, co do diaska? Ramię zamiotło niewidzialnego cosia z blatu; zamaszysty ruch poderwał go do lotu, przedramię zahaczyło o miękkiego wroga, rękaw swetra nawet nie musnął mrówek, które przez cały ten czas wciąż radośnie tuptały przez blat — głuche, mokre plaśnięcie o posadzkę nie cofnęło efektu zaklęcia. Zabrzmiało za to na— — Powiedz mi, że zrzuciłem ciasto. Wyszłoby delikatnie niefortunnie, gdyby o ziemię łupnęła istota żywa. |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Dzię— pstryknięcie odkręcanego napoju wypełniło powietrze i boleśnie uświadomiło Percy'emu, że nie gra muzyka; —ku— pierwszy łyk jaskrawozielonego Gatorade pomknął w dół przełyku i delikatnym posmaczkiem tablicy Mendelejewa przypomniał, dlaczego ma oddanego fana w formie młodszego kuzyna Zafeiriou —ję ci trójco Piekielna. Orestes odpuścił. Orestes zawiesił śledztwo. Orestes pomyślał nieważne, może to nowy, migracyjny szlak mrówek i nie powinniśmy przeszkadzać im w ich mrówczych zadaniach? Nic bardziej mylnego. Perseus był w połowie butelki, radioaktywna zieleń gasiła nagromadzone nocną zmianą pragnienie i poczucie winy — ukrywane pod zaklęciem ciasto nadal stało na blacie, nie nadawało się do zjedzenia i było namacalnym (chociaż niewidzialnym) dowodem na bezmyślne władowanie kilku dolarów w coś, z czego nawet nie skorzystają. W Archaios nie wydawało się pieniędzy dla samego faktu ich wydania; kaprys zakupy był przywilejem, na który pozwalali sobie, kiedy naprawdę na to zasłużyli. Ciasto miało być przypomnieniem, że zawsze zasługują. Szczególnie Orestes. Szczególnie teraz. Siedem lat w trzeźwości to dwa tysiące pięćset pięćdziesiąt siedem dni, kiedy zatrzaskiwał w sercu demona, którego nie potrafiłby zamknąć najbardziej wybitny zaklinacz; alkoholizm był niszczycielem i powinien sam wyswobodzić się po dwóch tygodniach. Siedem lat później wciąż siedział szczelnie uwięziony pomimo wszystkiego, co wydarzyło się przez ten czas; nie istniała żadna ilość słów, w której Percy mógłby ująć dziękuje; żadna ilość kaset, na których mógłby przekazać je muzyką. — To, czyli— Co? O dobre trzy sekundy za późno — Orestes, kiedy chciał, był piekielnie szybki; może dlatego, że zwykle wszystko, co robił, odprawiał z szamańskim rozmysłem? Gwałtowne ruchy nie leżały w dominium starszego z kuzynów Zafeiriou, więc kiedy sięgał po tę broń, w szoku była ofiara, poboczni obserwatorzy i każdy mebel w zasięgu wzroku. — Nie, Ores! Tak, Ores. Mokre plaśnięcie o ziemię oznaczało, że Orestes nie tylko trafił, ale na dodatek zyskał dźwiękowe potwierdzenie celności; w trakcie manewru nie ucierpiała żadna mrówka — poza Percym, który właśnie czuł się niewiele większy od nich. — To nie tak, jak myślisz — mówił każdy mąż w telewizji po nakryciu przez żonę — dynamika w tym domu bywała podobna częściej, niż powinna. — Otóż— Właściwie wszystko zostało wyjaśnione; na ziemi leżało ciasto, które po zderzeniu z posadzką straciło właściwości kamuflażu i wyjaśniło zmasowaną wizytację mrówek. Mogliby na tym skończyć — tyle, że Percy nigdy nie był dobry w kończeniu pierwszy. — Otóż był to tort. W czasie przeszłym, gdyż albowiem— Zamaszysty ruch ręką przedstawił zakres kataklizmu — połowę posadzki pokrywała czekoladowa maź, a rozbryźnięty biszkopt wyglądał szczególnie smętnie. — Teraz przypomina konsekwencje zjedzenia w tej meksykańskiej budzie. Bardzo obrazowo rzecz ujmując. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
Ładnie, Percy; dźwięczne, sylabizowane dziękuję byłoby jeszcze piękniejsze, gdyby— A teraz powtórz, ale w starogrece. Lekcja przypominająca z kulturowego dziedzictwa, odmiana czasownika, czas zaprzeszły — w obliczu tragedii nawet antyk musi nacisnąć pauzę w grze; czasem koniec świata zaczyna się od plasku biszkoptu. (Szkoda; koniec świata zawsze powinien zaczynać się od plasku biszkoptu). Głos Perseusa dobiegał zza bardzo grubej, bardzo szczelnej, bardzo nieprzepuszczalnej ściany — do celu docierała co trzecia sylaba, co druga z trzech była rozumiana, co pierwsza oznaczała wychowawczą klęskę. — Percy — stwierdzenie, nie krzyk; zniżony o dwie oktawy ton rozpływał się w powietrzu z tą samą, słodką werwą, z którą statecznej degradacji ulegała polewa na torciku. Zaklęcie pękło razem z warstwą ciasta; posadzka w kuchennym kąciku zamieniła się w upstrzoną brązem mozaikę. Obrazowość twierdzenia Perseusa w innych okolicznościach wyrwałaby z ust Oresa coś pomiędzy śmiechem i czknięciem; teraz zmieniła się w lekkie zmarszczenie nosa i poważne rozważenie przeprowadzki. Najlepiej do miejsca bez mrówek — Alaskę? Grenlandię? Brzmiało odpowiednio zimno; na pewno potrzebują tłumacza starogreki. — Mam wiele pytań — pierwsze — nie było takiego z malinami? Drugie — jak długo stał na blacie? Trzecie — ile zapłaciłeś? Czwarte — czy będzie obrzydliwie, jeśli weźmiemy łyżki i—? Piąte— — Upiec ci nowy? To nigdy nie była kwestia pieniędzy, chociaż w tym świecie wszystko było pieniądzem; czas, ludzie, słowa, talent, magia. To nigdy nie była kwestia pieniędzy, ale Perseus pomyślał, że tak — Orestes w odwecie poczuł, że zawiódł; na którymś etapie nowego życia sprawił, że zieleń dolara stała się ważniejsza od szczerego przyznania do błędu. Uśmiech wrócił na usta i dzielnie trwał na miejscu; za kilka chwil nadtopi się w ten sam sposób, co tort — własnej twarzy nie zdoła ukryć pod zaklęciem. |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Dziękuję, Ores; bezdźwięczne, niesylabizowane, w zrozumiałym dla większości obywateli Stanów Zjednoczonych języku. Dziękuję zamknięte pod błękitną taflą wzroku — tortowa katastrofa była, minęła, przebrzmiała; mrówki wciąż maszerowały, bałagan nadal rozpływał się po podłodzie razem z czekoladą, ale to bez znaczenia, wszystko nieistotne, nieważkie, o gęstości gazu. Unosi się w górę, rozbija o sufit, puf!, po kłopocie; atmosfery nad Archaios nie zagęścił gniew i nie zatruła wściekłość — to tylko rozbryźnięte po podłodze ciasto, nie usłyszało zbyt wiele niewinnych dzieci na całym świecie. To tylko rozbryźnięte po podłodze ciasto, nie—słysz nie—dziecko, ale wie, że w tym dokładnie tych słów układały się myśli najspokojniejszego człowieka na Wschodnim Wybrzeżu. Percy żałował kilku zmarnowanych dolarów — żałował, że przez te kilka dolarów próbował zatrzeć ślady zbrodni i dopuścić się kłamstwa wobec kogoś, kto wyczuwał je na milę, ale zawsze — zawsze — pozwalał rozmówcy doprowadzić je do końca. Ten właśnie wtapiał się w fugi i miał bardzo brzydki kolor; goście mogą zwątpić w źródło zabrudzenia. Mam wiele pytań wprawiło kąciki ust w drżenie — Perseus lubił pytania, szczególnie, gdy z jednego mógł stworzyć dwanaście kolejnych. Tak wiele znaków interpunkcyjnych, tak mało odpowiedzi i tylko jedno rozwiązanie na stratę, która wciąż leżała u ich nóg; za chwilę w rozmazaną po podłodze czekoladę spadnie marchewka, ale zanim to nastąpi, Percy powie: — Bingo, Ores. Bo przecież od samego początku nie chciał niczego innego poza wspólnym popołudniem nad kawą, ciastem i w wielkiej nieświadomości tego, co miała przynieść nieodległa przyszłość. — Posprzątam to, naprawdę. Po prostu— Po raz pierwszy od dawna magia powstania wysłuchała, co miałem do powiedzenia. Ukryte pod zaklęciem niewidzialności, czekoladowe ciasto prawie mu współczuło. — Chciałem zrobić coś dla ciebie. Chociaż raz na czas; raz na miesiąc, na tydzień, codziennie. Raz na godzinę, żeby odkupić te tysiące razy, kiedy Orestes robił coś bezinteresownie. Nie musiał wypatrywać uśmiechu na ustach kuzyna — powrócił stopniowo, delikatnie, z namysłem; był uosobieniem Oresa na ustach Oresa w ciele Oresa w kuchni Oresa, wszystko było Oresem, więc wszystko było dobrze — żeby wiedzieć, że grzech został zmyty szybciej od śladu czekolady. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
To tylko rozbryźnięte na kuchennej posadzce ciasto; to tylko kilka dolarów zmienionych w nicość. To tylko uśmiech, który ostrożnie wrócił w sadzawki oczu i przemarsz mrówek, w których było wiele — tylko niepewności nie. Rozsypane po stole zakupy były niemymi świadkami; nawet słuchacz nie wyciągnąłby z nich prawdy wspomnień, ponieważ te — kropla za kroplą w umyśle po brzegi wypełnionym czułością — działy się bezdźwięcznie. Słowa nie mogły oddać tego, co poza woalem ciszy; każdego dziękuję, proszę, przepraszam. Signómi — przepraszam od siedmiu lat za to, że wtedy cię zostawiłem. Niekiedy milczenie zaskakiwało ich zza rogu; cisza w tym mieszkaniu nie była częsta, tym dotkliwsza się stawała, gdy jej pierwsze nuty rozsypywały się po kuchennej posadzce. Dziś kilka nich utknęło w zrzuconym na ziemię torciku — magia przestała działać, ciasto z niewidzialnego objawiło się w pełnej krasie rozbicia, ale żadna z greckich cząstek elementarnych nie spieszyła się do sprzątania. Bywały rzeczy ważne, ważniejsze i najistotniejsze — porządek mógł zaczekać, kiedy mówił szept. — Percy — bolesny skurcz w piersi; Winnie nazwałaby to arytmią, ale Ores preferował inną diagnozę — to po prosto miłość. Czasem pociąga za napięte struny serca i wygrywa melodię nierozerwalnie połączoną z najcenniejszym instrumentem, który w piersi dźwigał każdy człowiek. A zatem — od nowa, od pierwszego taktu, po jednej nutce. — Robisz coś dla mnie każdego dnia — brudne naczynia w zlewie znaczą nie jesteś sam, Ores; dźwięki muzyki z pokoju mówią wszystko w porządku; uśmiech, który rozbłyskuje na progu i rozlewa się po każdym zakątku mieszkania nad Archaios zapewnia, że wybaczyłem ci. — Bez ciebie— Kiedyś istnieli w świecie bez siebie; przez dwa i pół roku nieobecności absolutnej i wcześniej, przez dwa lata absencji mentalnej. Orestes pił, Orestes ćpał, Orestes był, jest i zawsze będzie alkoholikiem — na powierzchni utrzymywała go wyłącznie myśl, że Percy był, jest i zawsze będzie obok. Teraz słowa milkną pod krzątaniną — ręczniki papierowe, woda, ciche pociągnięcie nosem, nie płaczę; to kurz. — Robię się sentymentalny na starość. Na starość zaczął też być szczęśliwy; to więcej, niż którakolwiek z pochylonych nad rozbryźniętym ciastem głów siedem lat temu przypuszczała. oboje z tematu |
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
19 maja 1985 Winnifred, dzisiejsza niedziela nie różniła się niczym szczególnym od pozostałych. Salon był tak samo przytulny i pogrążony w spokoju, jak w inne dni, gdy postanawiałaś spędzić tu trochę czasu. Tego dnia jednak miał spotkać Cię łut szczęścia, bo gdy tylko usiadłaś na kanapie, zorientowałaś się, że coś szeleści Ci w tylnej kieszeni spodni. Gdy sięgnęłaś ręką do kieszeni, okazało się, że z jakiegoś powodu znajdowało się tam 5 $. Mogłabyś przysiąc, że jeszcze niedawno wyciągałaś te same spodnie z pralki — wciąż pachniały świeżością. Mimo to banknot w Twoich dłoniach jest w stanie nienaruszonym. Post jest jednorazową ingerencją Mistrza Gry i nie wymaga kontynuacji wątku. Winnifred, możesz dopisać 5 $ do swojego konta bankowego, linkując ten post. W razie pytań proszę o kontakt z Sebastianem. Mistrz Gry z tematu. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej