First topic message reminder : CZYTELNIA DŁONI Znajdująca się na końcu głównej ulicy czytelnia dłoni to mały zakład wróżbiarski dedykowany tylko czarownikom (jak zresztą cała dzielnica Deadberry). Urzęduje tutaj stara pani Boswell, miejscowa wróżbitka nieciesząca się przesadnie dobrą sławą ze względu na skandale, w jakie była zamieszana. Podobno lata temu przepowiadała głównie śmierć (a jej wróżby prędzej czy później się spełniały, co wydaje się dzisiaj naturalne). Pani Boswell pobiera dość niskie opłaty za wróżenie z dłoni. Miejsce wypełnione jest kolorami i całkowicie zbędnymi ozdobami, które tylko dodają mu wrażenia, że zamiast do salonu wróżbitki, weszło się właśnie do graciarni. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Lip 20, 2023 9:07 pm, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Wróżby należało traktować bardzo poważnie. Winnie, jako osoba niezwykle wierząca, nie powątpiewała w ich prawdziwość ani trochę. Nie lubiła jednak kusić losu, stąd rzadko sięgała po usługi wróżbitów. Bała się, że usłyszy tragiczny los dla samej siebie; że jej wszystkie marzenia legną w gruzach, jak domek z kart Emmy, gdy Junior złośliwie trząsł stołem. Jeśli jednak ceną za powrót entuzjazmu siostry — który sama nieumyślnie zgasiła — było uchylenie drobnego rąbka tajemnicy jej przyszłości, była gotowa na to poświęcenie. — Jedna wystarczy, naprawdę — uspokoiła Aurorę. Nie widziała powodu, dla którego obie Marwoodówny miały zostawić tu majątek. Pani Boswell już wystarczająco się na nich dzisiaj wzbogaciła. Cierpliwie czekała na swoją kolej, starając się nie podsłuchiwać zbyt mocno wróżby, jaką otrzymała siostra. Nie była z natury wścibską osobą, co więcej nie sądziła, aby miała do zaoferowania dobrą radę na temat złamanego serca. Mogłaby podpowiedzieć siostrze, co zrobić w przypadku zaburzenia jego rytmu czy niewydolności mięśnia, lub jego zapalenia. W podręcznikach nie opisywali procedury leczenia urażonych uczuć. Z tego wszystkiego w głowie zaczęła powtarzać do testu, próbując przypomnieć sobie, czym się charakteryzuje wypadanie zastawki mitralnej serca, gdy poczuła, jak kobieta ciągnie jej dłoń. — Och — wyrwało się z jej ust. — Już zaczynamy? Paskudztwo nie było słowem, które chciała usłyszeć, gdy ktoś wypatrywał z dłoni jej przyszłości. Jedynie głęboko zakorzeniony szacunek do wróżb powstrzymał ją przed stwierdzeniem, że ręce ma zwinne, ale to z nogami miewa problemy. Pokiwała jednak lekko głową, gdy dotarły do jej rozumu. Mogłaby to potraktować niemal jak komplement. — Konia? — spytała, zdezorientowana. W Wallow były konie, czasami mijała je zza ogrodzenia, przystając na chwilę, by pogłaskać ich długie łby. Nigdy jednak nie miała specjalnie dużo kontaktu z nimi — oni w Gniazdku nie mieli żadnego i raczej nie zanosiło się, aby jej rodzice planowali zakup. Gdzie zresztą by go trzymali? Płot nadal miał dziury, których Percy nie naprawił do zeszłego lata. W głowie rozbrzmiał jej męski głos, który pod nosem wyzywał zdradzieckiego konia trojańskiego, gdy zbierał kasztany z podłogi jej pokoju. Zacisnęła usta szybko w cienką kreskę i z uporem słuchała dalej. — Merkurego? Dlaczego? — dopytywała. Merkury był planetą. Jak miałaby się go wystrzegać? Może chodziło o jego widoczność — przez to, jak blisko słońca się znajduje, można go dostrzec jedynie tuż przed wschodem słońca, albo chwilę po zachodzie. Czyżby coś złego miało się jej wtedy przytrafić? Winnie bardzo głęboko wierzyła w prawdziwość wróżb. Tak się jednak składało, że Winnie nie potrafiła zrozumieć, o co mogło w nich chodzić. Niewiedza zgrzytała jej między zębami i kuła z tyłu głowy tak, że nie dało się tego uczucia zignorować. Spojrzała na wyciągniętą dłoń wróżbitki w stronę Aurory. Przez chwilę kusiło ją, aby poprosić o jeszcze jedną wróżbę, ale skończyłoby się to tylko na kolejnych, niezrozumiałych półsłówkach. — Czy zobaczyła pani coś jeszcze? Może — Sama nie była pewna, co chciałaby usłyszeć. — zdany egzamin? |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Aurora A. Marwood
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, dlatego Aurora wręcz grzeszyła ciekawością. Nawet na chwile nie spuszcza oczów z dłoni Winnie. Paskudztwo. To jedyne słowo z ust Pani Boswell powoduje, że młodsza Marwood przenosi spojrzenie swoich jasnych źrenic na kobietę z miną pełną dezorientacji. Zastanawia się, czy przypadkiem źle nie usłyszała. Zaciska usta w kreskę, powstrzymując się od wybuchnięcia na właścicielkę zakładu wróżbiarskiego. Jeszcze się okaże, że nie tylko trzydzieści dolarów tutaj wydadzą i te kilka na chiromancje. Oj broń Szatanie, broń przed niegodziwością tej niemiłej kobiety. Wybaczanie, kolejna szansa... Tak Aurora powinna mieć na drugie imię. Niedługo chowała urazę, a powstrzymując się od wtrącenia czegoś niemiłego, wystawiała próbie wieszczkę Czytelni Dłoni. Niezdara. Też to wróżka! Mogła przecież spojrzeć w szklaną kulę i zobaczyć, że to była mysz! Nawet Winnfred to przyznała Aurorzę, a nie widziała. Dziewczynie coraz bardziej nie podoba się to, jak Boswell obchodzi się z jej siostrą. Zimne serce? No tego ewidentnie jest za wiele. Młodsza siostra zaciska ręce w pięści. Nadal jednak z jej ust nie pada żadne słowo, ma nadzieje, że Winnie powie coś tej wstrętnej kobiecie. Tak znika ciekawość młodszej Marwood, gdy należy bronić siostry przed wredną babą. Starannie wyjmuje z kieszeni swojej ciepłej kurtki kilka dolarów — chyba już ostatnich. - Proszę. - Mierzy Boswell nieprzyjemnym spojrzeniem, na które z pewnością kobieta nie zwraca szczególnej uwagi, skupiona na Winnifred. - Zdasz. Chodźmy. - Sięga po rękę siostry, aby jak najszybciej opuścić to miejsce. Paskudna wiedźma, jakieś niemiłe rzeczy wróżyła Winnie. - Jest Pani niemiła. - Rzuca na odchodne, nie zamierzając tego tak zostawić, ciągnie starszą siostrę za sobą, aby już w końcu opuściły to miejsce. Jeszcze powie coś takiego niedobrego... I jej siostra będzie się martwić. |
Wiek : 18
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : Zielarka
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Ciekawość bywa pierwszym stopniem do piekła, natomiast dociekliwość już ekspresową windą na najniższe piętro. Winnifred nie miała w zwyczaju przyjmować odpowiedzi takimi, jakie są. Dlaczego?, zawsze wysuwało się z jej ust, brwi marszczyły się w skupieniu, a zadarty nosek zadzierał się jeszcze mocniej, byle tylko dostrzec powód. Powody bywały niezwykle ważne, aczkolwiek w przypadku wróżb można ich szukać na próżno w kryształowych kulach. Pani Boswell ani nie zobaczyła nigdzie brązowej myszy, ani niespecjalnie próbowała ją zobaczyć. Winnie sama nie wiedziała za bardzo, co próbowała — jej słowa były równie niezrozumiałe, co niestety, prawdziwe. — Koniec wróżby — powiedziała jedynie kobieta na pytania dziewczyny i puściła jej dłoń, odchylając się do tyłu z uśmiechem kogoś, kto zarobił właśnie niemałą fortunę na niefortunnym wypadku. W tym momencie Aurora podniosła się — niemalże gniewnie — łapiąc starszą siostrę za świeżo wywróżoną rękę, oświadczając wszem wobec, że wychodzą. Winnie nie kłóciła się, nie oponowała, ani nie zrobiła niczego, co mogłoby sugerować, że nie podziela w pewnym stopniu oburzenia siostry, chociaż może nie tak wyraźnie, z niewątpliwego szacunku do starszych. — Tak, już na nas pora, dziękujemy bardzo za — ogołocenie naszego portfela. — wróżbę. Nie posłała Aurorze karcącego spojrzenia, gdyż miała niewątpliwie rację — pani Boswell była wyjątkowo niemiła. Z pewnością nie warto czerpać od niej przyszłych wróżb — niemiłe osoby widzą jedynie niemiłą przyszłość. — Paskudne babsko — powiedziała, gdy znalazły się już na zewnątrz, z daleka od zasięgu wzroku wróżbitki, o ile ta nie ma zamiaru podglądać ich przez kryształową kulę. — Trzydzieści dolarów za figurkę z napisem "made in China" na spodzie? Gniewnie uniosła ręce do góry, ruszając w stronę dalszych lokali na magicznej ulicy. Stanęła jednak w połowie kroku, przypominając sobie, że niekoniecznie mają pieniądze, aby zapuszczać się w dalsze rejony. Co jeśli te "myszy" zniszczą coś w następnym sklepie? — Wracajmy do domu, zostały mi jakieś drobne na bilet. Drobne, resztki dumy i zagwozdka, jakiego konia miała wróżbitka na myśli. /Winnifred z tematu |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny