CZYTELNIA DŁONI Znajdująca się na końcu głównej ulicy czytelnia dłoni to mały zakład wróżbiarski dedykowany tylko czarownikom (jak zresztą cała dzielnica Deadberry). Urzęduje tutaj stara pani Boswell, miejscowa wróżbitka nieciesząca się przesadnie dobrą sławą ze względu na skandale, w jakie była zamieszana. Podobno lata temu przepowiadała głównie śmierć (a jej wróżby prędzej czy później się spełniały, co wydaje się dzisiaj naturalne). Pani Boswell pobiera dość niskie opłaty za wróżenie z dłoni. Miejsce wypełnione jest kolorami i całkowicie zbędnymi ozdobami, które tylko dodają mu wrażenia, że zamiast do salonu wróżbitki, weszło się właśnie do graciarni. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Czw Lip 20 2023, 21:07, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Aurora A. Marwood
19 luty 1985 Chłodne powietrze daje o sobie znać — to luty. Prześwity słońca przedzierające się przez szare chmury, co jakiś czas dają ułudę zbliżającej się wiosny. Jednak to jeszcze nie teraz, jeszcze nie dzisiaj. W niedzielne popołudnie dom wydaje się głośniejszy niż na tygodniu, gdy wszyscy udają się do swoich obowiązków — w dzień wolny wszystko jest możliwe, albo takie się wydaje. Aurora nudzi się, nie w głowie jej pieczenie ciasta, siedzenie w ogródku czy malowanie. Tyle można porobić, ale nie, na pewno nie samemu i nie w domu. Dlatego lawiruje między pokojami rodzeństwa, aby zatrzymać się przy pokoju Winnie, ambitnej studentki medycyny, przekonując ją (chyba dzisiaj sprzyjają jej wszystkie siły piekielne), aby porzuciła naukę do testów, powtarzanie kolejnych słówek z anatomii lub czegoś Lucyfer tylko wie jakiegoś beznadziejnie nużącego, beznamiętnego, monotonnego, kujońskiego... I ruszyła na przygodę do Saint Fall. Nawet tato Frank zgadza się podwieźć swoje córki do miasta, w końcu trochę chłodno na rowery. Dzielnica Deadberry kusi każdego swoją swobodą, wszędzie gdzie nie spojrzeć tu jest magia! Aurora uwielbia takie miejsca, gdzie ich nadnaturalny dar może przejawiać się w sposób nieskrępowany przez wścibskie niemagiczne spojrzenia. Jak powiadają, ciągnie wilka do lasu! - Winnie, to tu! - Entuzjastyczny krzyk wyrywa się z gardła młodej damy, mimo że jej siostra jest zaledwie kilka kroków od niej. Nie czekając dłużej łapie starszą Marwood za rękę i ciągnie do wejścia. Dreszczyk emocji przebiega po jej ciele, a w oczach zapalają się radosne iskierki, kiedy tylko przekracza próg zakładu wróżbiarski. Rozgląda się po pomieszczeniu pełnym zbędnych rzeczy i ozdób — za nic to nie przypomina miejsca, w którym urzędowałaby kobieta przepowiadająca przyszłość z dłoni, ale Aurora widocznie tego nie widzi. - Oooo... ile tu rzeczy, oooo a pacz na te kolory! - Radość małego dziecka, które w sobie nosi młodsza Marwood, jest dobrze przez nią pielęgnowana. Już nie może się doczekać, wróżby z dłoni, w końcu na to liczyła, przychodząc tu. Ma nadzieje, że pozna swoją długą i szczęśliwą przyszłość z jakimś księciem z bajki. - Myślę, że Pani Boswell, wywróży ci, że będziesz zacną pani doktor i wyjdzie na moje, że wcale nie musisz tak ciężko się uczyć. - Szepnęła konspiracyjnie do siostry, wpierw witając się uprzejmie z właścicielką zakładu "Czytelnia Dłoni". |
Wiek : 18
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : Zielarka
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Czy pięć to dużo?, zapytała ją kiedyś młodsza siostra. Winnie, już nawet w bardzo młodym wieku, miała tendencje do bardzo poważnego spojrzenia znad książki. Błagała kiedyś mamę o okulary, aby mogła być traktowana jeszcze poważniej przez rówieśników, jednak pani Marwood wybiła jej ten pomysł z głowy. Pożyczyła więc raz grube oprawki ojca, ale obolały nos, gdy weszła z nimi w ścianę, nauczył ją, że powagę będzie musiała osiągać samym spojrzeniem. Zależy czego, odpowiedziała ze spokojem, nie przerywając czytania. Gruby atlas był akurat lekturą dla przyjemności — opowiadał o żukach. Upiec pięć ciast jednego dnia to bardzo dużo, ale mieć tylko pięć żuków w hodowli to mało. Aurora sama miała wtedy pięć lat, stąd może to pytanie. Wyglądała na niezbyt usatysfakcjonowana odpowiedzią, ale jeśli tak faktycznie było, to Winnie nie zauważyła, była zbyt zajęta atlasem. Winnie często bywała zbyt zajęta, im starsza była, tym mniej miała czasu, chociaż już za dziecięcych lat powaga obowiązków ją skutecznie odciągała od przyjemności. Była pod tym względem jak tata, chociaż jej niedostępność była na widoku, bo nie miała gdzie schować się przed wiecznym śmiechem, hałasem i chaosem Gniazdka. Marwoodowie byli jednak rodziną, która miała bardzo głęboko zakorzenione wspólne spędzanie czasu, więc nie zawsze Winnie chowała nos w książce; często wraz z siostrami jeździła na sankach, kąpała się w sadzawce czy skakała po sianie, ku rozpaczy matki, która kazała je potem układać z powrotem w stodole. Aurora zdawała się niemal biec, a Winnie starała się jej dotrzymać kroku. Niestety, nawet jej młodsza siostra, była od niej wyższa, co oznaczało, że poruszała się szybciej i znacznie zgrabniej, ku rozpaczy Winnie. Z lekkim westchnięciem, weszła wraz za siostrą do salonu. — Nie zostanę doktorem bez nauki, nieważne co mi wywróży — zaprotestowała, uważnie pilnując wzrokiem Aurorę. — Nie dotykaj niczego! — ostrzegła ją, mając głównie na uwadze, że pewnie to miejsce ma bezwzględną politykę “zepsułeś, to płacisz”, a Winnie od dłuższego czasu starała się odłożyć pieniądze na walkmana. Prawie jej się udało w poprzednie wakacje, ale w szkole Franka Jr. wprowadzili zupełnie nowe podręczniki, których nie dało się kupić z drugiej ręki, więc Winnie bez wahania zaoferowała odłożone pieniądze na ten — jakże szczytny — cel. Wolała jednak nie spłukać się, bo Aurora zrzuciła jakiś “rzadki” artefakt. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Czytelnia Dłoni miała swój niepowtarzalny mistyczny klimat. Na pierwszy rzut oka szpargały są tu tylko chaotycznie poustawiane, ale przy głębszym przyjrzeniu się możecie zauważyć, że wszystko ma swoje miejsce w tym artystycznym nieładzie. Nawet ta wielka pajęczyna oplatająca bibeloty na najwyższej półce. Pani Boswell zmierzyła was wzrokiem, gdy tylko przekroczyłyście próg jej siedziby, ale zaraz wróciła do swojego wcześniejszego zajęcia. Jeżeli się jej przyjrzałyście, mogłyście zobaczyć, że siedząc przy ladzie, czytała jakąś książkę. Najprawdopodobniej umilała sobie tylko czas, bo oprócz niej i waszej dwójki nikogo więcej tutaj nie było. Miejsce to nie cieszy się dobrą reputacją. Wróżbitka swojego czasu przepowiadała nagminnie śmierć, co z pewnością nie jest rzeczą, o której czarownicy chcieliby się dowiedzieć, wydając przy tym cenne dolary. Jeżeli znałyście tę historię, mogłyście zadawać sobie tylko pytania, czy mówiła to ze szczerości, czy ze zwykłej niedbałości i lenistwa..? Stałyście teraz między regałami, dzięki czemu nie byłyście w zasięgu wzroku starszej kobiety. Kolorowe ozdoby i bibeloty były tutaj poukładane jeszcze ściślej, niż w pozostałej części tego przybytku. Auroro, oglądając z zachwytem jedną z półek, zwracasz uwagę na coś nietypowego. Mała, brązowa myszka z gracją wędruje, przeciskając się powoli przez kolejne ozdoby. Gdy dociera do jej końca, zauważa ona również ciebie. Z pewnością nie była oswojona, bo gdy spostrzega twoje niebieskie tęczówki, które wpatrują się prosto w nią, wpada w panikę i strąca przy tym dwie porcelanowe figurki, które roztrzaskują się zaraz z hukiem o podłogę. Mysz w tym czasie znika, ale odgłos alarmuje Panią Boswell, która bez problemu wzrokiem odnajduje źródło hałasu. Słyszycie zza regału, jak kobieta zamyka wcześniej czytaną książkę. To tylko kwestia czasu, zanim was odkryje. Jest to jednorazowa ingerencja Mistrza Gry, ale ze względu na podjęte przez was akcję, może pojawić się post dopełniający. Wróżbitka z pewnością nie pogodzi się ze stratą tych figurek i najpewniej zażąda od was zapłaty.. Macie jedną turę, żeby naprawić lub ukryć szkody wyrządzone przez mysz przed kobietą, ale możecie też uciec z miejsca zdarzenia. Jeżeli naprawicie figurki Pani Boswell, nie będzie mieć do was pytań, a wy będziecie mogły bez problemu skorzystać z jej usług i uroku lokalu. W wypadku decyzji o ukryciu resztek po rozbitych figurkach proszę dokładnie opisać, co z nimi zrobiłyście. Jeżeli nie uda wam się ich naprawić, bądź je schowacie, proszę również o powiadomienie Blair na koniec tury. Ze względu na tempo wydarzeń, przysługuję wam tylko jedna akcja, a podjęte przez was decyzje mogą mieć konsekwencje fabularne. Jeżeli po udanej naprawie skorzystacie z wróżby kobiety rzućcie wpierw proszę kością k3. Jeżeli wypadnie 1 - wróży ona śmierć. W razie pytań zapraszam do prywatnego kontaktu. -Blair |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Aurora A. Marwood
Każda książka ma swoje zakończenie, tak samo, jak każde życie ma swoją śmierć. Trudno jest nie słyszeć krążących plotek o Czytelni Dłoni. Być może dlatego ten zakład wróżbiarski jest tak popularny, ale to chyba bardziej pani Boswell robi tu furorę. Ktoś mógłby powiedzieć co to za sztuka wywróżyć wieczny spoczynek? A jeszcze ktoś inny mógłby dodać z oburzeniem, że taka przyszłość nikogo nie interesuje, albo kategorycznie nie powinno się przepowiadać takich mrocznych rzeczy — zapewne to miesza w głowie. Trudno takimi gdybaniami jest odwieźć Aurorę od korzystania z usług słynnej w Deadberry wieszczki. Młodsza Marwood musi sama się przekonać. W niej tkwi duch poszukiwacza przygód, inni sobie mogą mówić, nawet same okropieństwa, jednak Aurora sama chce wyrobić sobie zdanie i to osobiście, nawet jeśli piekło jest tuż tuż, a wróżba pani Boswell zbliży ją do bram lucyferiańskich. Chociaż nie ma co przesadzać, optymizm uroczej panny z Wallow, jest nie do pokonania. Na słowa Winnie unosi oczy do góry, wzdychając ponad wszystkie diabelności. Czemu wszędzie musi rozkazywać? No i wierzyć we wszechmoc nauki, a nie wróżb? Nie mówi jednak nic starszej siostrze, a pokazuje swoje dłonie, że trzyma je grzecznie przy sobie. Znika na chwile z pola widzenia, aby wyłapać wśród klimatycznej graciarni myszkę, która ze zwinnością i gracją omija wszystkie przeszkody. To z pewnością mysz olimpijska! Kto by się spodziewał, że brązowy serojadacz, mieszkaniec Czytelni Dłoni na chwile spojrzy w jasne oczy Aurory, a gdy dziewczyna chce z entuzjazmem poinformować swoją starszą siostrę o tym nieziemskim doświadczeniu, dwie porcelanowe figurki spadają z hukiem, który przerwałby nawet najwspanialszą romansową lekturę wróżbitki Boswell. - To, to... nie ja. To ta...- Chce to wyjaśnić, naprawdę nic tu nie zawiniła, nawet niczego nie dotknęła! Na tłumaczenie jednak nie ma czasu, gdy spogląda na twarz siostry, jednak to nie jest takie straszne jak zbliżająca się właścicielka zakładu, która z pewnością już szła sprawdzić, co tu się właściwie stało. Panika, przyspieszony oddech, adrenalina... I chaotyczne myśli. Dwie porcelanowe figurki. Nie zdąży naprawić dwóch! - Winnie... - Szepcząc, wskazuje na sprawkę tej niedobrej myszy. - Pomóż. - Z determinacją w oczach, miesza starszą Marwood w ten chuligański incydent. Sama zaś robi dwa wdechy i z koncentracją podszytą lekkim poruszeniem wypowiada inkantacje. - Servitium. |
Wiek : 18
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : Zielarka
Stwórca
The member 'Aurora Marwood' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 72 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Gdyby Winnie była tylko kobietą słabszej wiary, to oskarżyłaby o ten okrutny żart losu samego Lucyfera. Miała wrażenie, że straciła z oczu Aurorę dosłownie na trzy sekundy. Jedną, bo bardzo dziwna figurka po drugiej stronie przykuła jej uwagę. Drugą, bo była to figurka chłopca w najbrzydszym swetrze, jaki w życiu widziała. Trzecią, bo pomyślała przez to o Perseuszu, nie mogąc się doczekać, aby powiedzieć mu, że nie ma oficjalnie najdziwniejszego odzienia w tym mieście. Gdyby miała więcej pieniędzy, to może nawet by ją kupiła tylko i wyłącznie po to, by postawić konkurenta chłopaka zaraz obok kasztanowego konia na jej biurku. Gdy wróciła wzrokiem do młodszej siostry, uśmiech szybko zszedł jej z ust, widząc panikę wymalowaną na jej całej twarzy. Panikę oraz poczucie winy, za spowodowany harmider. Winnie oczywiście żadnej myszki nie widziała, jedynie oczywistego w jej oczach winowajcę oraz dwie, roztrzskane na kawałki figurki. Skrzyżowała ręce na piersi, zerkając szybko w stronę idącej do nich kobiety, roztłuczonych figurek oraz ewidentnie kłamiącej jej w twarz Aurory. — Mówiłam, żebyś nie dotykała! — westchnęła, starając się jednak nie podnosić głosu. Miały kilka kluczowych sekund, aby naprawić szkodę, nim właścicielka zacznie się domagać finansowej rekompensaty. Nigdy nie była specjalnie uzdolniona z magii powstania. Wolała znacznie bardziej naprawiać ludzi, niż przedmioty (być może ku jakiemuś rozczarowaniu ze strony ojca). Niemniej, podstawy znała, więc najbardziej naturalną rzeczą, jaka przyszła jej do głowy, było rzucenie tego samego zaklęcia, co siostra. — Servitium — wyszeptała, wzrok zawieszając na potłuczonej figurce, pozwalając Aurorze zająć się drugą, nim wróżka przyjdzie i wytarga je za uszy z czytelni. rzut na zaklęcie: Servitium (próg 65) |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Stwórca
The member 'Winnifred Marwood' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 40 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Decydujecie się naprawić wyrządzone przez mysz szkody. Kiedy wymawiacie inkantacje, słyszycie już kroki Pani Boswell, która zmierzała wprost w waszą stronę. Czar Aurory zadział niemalże od razu, większe i mniejsze kawałki figurki majestatycznie złączyły się ze sobą, a ta wyglądała niemalże jak nowa. Niestety magia Winnifred się nie udała. Resztki po drugiej porcelanowej statuetce nawet nie zadrżały. Jeśli starsza z sióstr chciała spróbować czegoś innego, nie miała jednak na to czasu. Kiedy jej młodszej siostrze udało się odłożyć naprawioną figurkę, sekundę później zza rogu wyłoniła się Pani Boswell, która zagrodziła wam jedyną potencjalnej ucieczki. - Coś ty narobiła... głupia dziewucho! - Zwróciła się w stronę Winnifred, łapiąc się za głowę, jakby właśnie wraz z figurką straciła sens dalszego życia. W jej oczach można było zauważyć rozpacz mieszającą się z gniewem. Trudno było jej się dziwić - utraciła przecież jeden ze swoich unikatowych skarbów... ale czy na jednym z ukruszonych kawałków nie jest przypadkiem napisane "made in china"..? - Naprawianie magią nie przywróci jej sensu niematerialnego istnienia... Musisz za nią zapłacić! - Skrzyżowała tym razem ręce na piersi i tylko czekała, aż panna Marwood zajrzy do swojej portmonetki. - Trzydzieści dolarów... chyba że chcesz to odpracować? - Uniosła jedną brew, kiedy zaproponowała Winnifred pracę. Cena podana przez kobietę była oczywiście zawyżona, nie wspominając również o tym, że wina spadła na najmniej winną całej tej sytuacji. Studentka mogła się domyślić, że jej obowiązkiem wtedy będzie uprzątnięcie tego lokalu, wyobrażając sobie ile wyschniętego kurzu i pajęczyn zbierze z tych zaniedbanych regałów. Jeżeli przyjrzałyście się teraz bliżej kobiecie, mogła się pojawić w waszej głowie myśl, że jej postura nie będzie w stanie zatrzymać waszych młodych ciał. Była ona stara i lekko zgarbiona, a po twarzy było widać, że przeżyła o wiele więcej Uczt Ognia niż wy razem wzięte. Przedarcie się przez nią nie sprawiłoby wam żadnego problemu... Z racji podjętych przez was kroków i ich rezultatów pojawia się post dopełniający. Auroro, z racji tego, że udało Ci się naprawić figurkę stara Pani Boswell nie ma do Ciebie żadnych pytań. Jednak jeśli chcesz pomóc starszej siostrze, możesz wziąć winę na siebie i odpracować za nią karę (skutki będą takie same, jak rozpisane dla Winnifred niżej). Możesz też spróbować przekonać kobietę, że wszystko stało się przez nieobecną już myszkę, rzucając kością na perswazję lub kłamstwo (nie zapomnijcie o dodaniu bonusu z talentu i wartości statystyki charyzmy!). Próg powodzenia wynosi 90. Winnifred, o ile Ci uwierzy, może przyłączyć się do tłumaczeń, mimo że nie widziała żadnej myszy i wynik jej rzutu będzie doliczony do twojego. Jeżeli pobijecie ten próg, wróżbitka przypomni sobie o jednej niesfornej myszy i wam odpuści, a wy będziecie mogły skorzystać z jej usług, ale jeśli próg ten nie zostanie przekroczony, będziecie musiały rozwiązać sprawę w inny z podanych sposobów przed uzyskaniem ewentualnej wróżby. Winnifred, niestety nie udało Ci się naprawić figurki, przez co Pani Boswell wzięła cię za główną winowajczynie całej sytuacji. Możesz zapłacić jej za szkody, ale przez to nie będziesz w stanie kupić wymarzonego Walkmana do końca fabularnego marca. Jeżeli zdecydujesz się na odpracowanie niesłusznej winy, przez następny fabularny tydzień będziesz niezwykle zmęczona sprzątaniem. Wspomnij o tym i o nieodpłatnej pracy w dwóch wątkach w fabularnej przyszłości. Auroro, jeśli Winnifred zdecyduje się odpracować szkody, będziesz mogła jej w tym pomóc. W takim wypadku obie będziecie zmęczone przez kolejne 3 dni fabularne i będziecie musiały wspomnieć o tym i o nieodpłatnej pracy w jednym wątku w fabularnej przyszłości. Zawsze możecie też przedrzeć się przez kobietę i uciec z tego miejsca w dowolnym momencie ewentualnych negocjacji, ale uniemożliwi wam to skorzystanie z ewentualnej wróżby. W razie pytań proszę o kontakt z Blair. MG nie kontynuuje rozgrywki. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Aurora A. Marwood
Sprawiedliwość jest ślepa. Aurora nie ma co do tego wątpliwości ani dowodów na to, że to mysz odpowiada za stłuczenie tych kosztownych figurek. Z pewnością powinna odmówić "Lucyferze nasz, który jesteś w piekle..." dwa razy częściej niż przeciętny wierzący. Na to jednak w tej chwili nie ma czasu, ale zanotowała w pamięci, żeby przed szkołą pamiętać o tym, a także o przeproszeniu Pana Piekieł za swoje jakieś przewinienia, bo może to jednak chodziło o tę wylaną herbatę na zeszyt Winnifred dwa tygodnie temu — no ale przecież nie specjalnie! Nie rozumiała, dlaczego jej się takie sytuacje przytrafiają. Młodsza Marwood wzdycha z ulgą, gdy jej zaklęcie składa figurkę, a ona odkłada ją niepostrzeżenie na miejsce. Była przekonana, że Winnie też uda się wyjść z tego zadania, jak na prawdziwe dziecię Lucyfera przystało, ale niestety, kiedy słyszy jak właścicielka "Czytelni Dłoni" wydziera się na Winnifred, niemal krzywi się z bólu, mrużąc oczy. Sensu niematerialnego istnienia — ups, a to klops! Aurora ma nadzieje, że wieszczka nie ma jakiegoś specjalnego talentu magicznego i nie odkryje, że dziewczyna poskładała figurkę magią! Daremne będą próby przekonywania starszej siostry o winie brązowego gryzonia, bo to jednak pani Boswell domaga się pieniędzy za zniszczoną figurkę lub ciężkiej harówki w zakładzie wróżbiarskim, który wygląda jak śmietnik, nawet jeśli Aurora widzi w nim nieziemski potencjał, to jednak nie jest taka głupia, żeby nie dostrzec tego, że praca tutaj będzie wymagała zaprzedania się jakimś siłą nieczystym, a broń Lucyferze! - Ale pani Boswell! To była mysz, taka brązowa, omijała pani skarby jak prawdziwy sportowiec i... I no zrzuciła tę figur...kę.- Gryzie się w język przy ostatnim zdaniu, żeby nie wyszło, że jedna z tych paskud straciła przed chwilą sens niematerialnego istnienia, psia krew! rzut na perswazje kostka: 55 + 6 (perswazja i charyzma) [próg: 90] = 61 |
Wiek : 18
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : Zielarka
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Bycie starszą siostrą bywało uciążliwe. Wymagało od niej powstrzymywania się przed morderstwem średnio trzy razy w miesiącu, a od kiedy Junior dowiedział się o istnieniu gazetek "101 kawałów na każdą okazję", nawet częściej. W takich momentach bardzo intensywnie zastanawiała się nad przeprowadzką do akademika przy kampusie, jednak według jej obliczeń musiałaby wtedy pracować o dwanaście godzin w tygodniu więcej, aby móc się utrzymać, co kosztowałoby ją dwanaście godzin nauki. Taki scenariusz był bardzo ciężki do zaakceptowania. Teraz bardzo mocno powstrzymywała się przed popełnieniem siostrobójstwa na oczach lokalnej wróżki. Wściekłe spojrzenie w stronę Aurory musiało jednak poczekać, bo właścicielka lokalu zdecydowała się ją obarczyć winą za całe zajście. Niewinność to najgorsza zbrodnia. — T-to nie.... — już miała się wytłumaczyć, gdy siostra postanowiła przyznać się do zaistniałej sytuacji. Tak przynajmniej się Winnie wydawało, jednak zamiast tego dostała bajeczkę o myszce, która z jakiegoś powodu jest sportowcem i ma uraz do porcelanowych figurek. Skąd Aurora brała te historie, Winnie nie była w stanie stwierdzić, ale na pewno z któregoś palca! Widziała na twarzy kobiety, że nie wierzyła w ani jedno słowo, które padło z ust młodszej Marwoodówny. Należało więc działać szybko i sprawnie, nim sytuacja będzie eskalować w bardzo nieprzyjemne terytoria. Ugryzła się w język przed spytaniem, czemu przedmiot ma być niemożliwy do naprawienia magią, a całkowicie możliwy do odkupienia pieniężnego. — Moja siostra ma bardzo bujną wyobraźnię — powiedziała, tym razem nie powstrzymując żadnego spojrzenia w stronę Aurory. Było niemal tak samo groźne, co wtedy, gdy odkryła, że wypuściła jej wszystkie żuczki, zapominając zamknąć drzwiczki od ich terrarium. — Przepraszamy bardzo za kłopot, oczywiście, że zapłacimy za szkodę. W normalnych okolicznościach zgodziłaby się na odpracowanie, ale już obiecała koleżance z pracy, że zastąpi ją w kawiarni oraz zbliżał się ważny test i pogodzenie tego próbą uporządkowania tego... lokalu, oznaczałoby, że przez najbliższy tydzień Winnie może pożegnać się ze snem. Dodatkowo dochodził bardzo prosty fakt — nie chciała tu spędzić swoich urodzin. Westchnęła. Bardzo ciężko westchnęła, wyciągając portfel z kieszeni kurtki, a następnie trzydzieści dolarów w bardzo, bardzo drobnych banknotach. Cholernie długo odkładała te napiwki. — Proszę — powiedziała, niemal czując łzy w oczach, gdy podawała starszej kobiecie, zażądaną przez nią kwotę. Wróżbitkę ewidentnie taki rozwój sytuacji zadowolił, bo grymas zamienił się w szeroki uśmiech. Magiczna figurka, dobre sobie!, pomyślała Winnie, chowając naburmuszona portfel. Dopiero gdy znowu zostały same, zwróciła się całą swoją, niezbyt wysoką, furią na Aurorę. — Nigdy więcej cię nigdzie nie zabiorę! — odparła, kłamiąc. Obiecała już Aurorze, że może przyjść na jej urodzinowe ognisko. |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Aurora A. Marwood
Podobno najstarsze rodzeństwo ma najgorzej, może chodzi o tę wielką odpowiedzialność za młodszych. Bywa też, że za niewinność przychodzi cierpieć. Aurora trochę coś o tym wiedziała, a jednak jej beztroska i całkowicie prostoduszne podejście nigdy nie dało jej odczuć, że Emma czy Frank Junior są szczególnie jakoś uciążliwy, czy nieznośni, to prawda bywały gorsze i lepsze momenty. Najpodlejsze jest jednak poczucie winy. Może i młodsza Marwood odczuła ulgę z początku, gdy nie oberwało się, za coś, czego naprawdę nie zrobiła, to jednak nie mogła zrozumieć, dlaczego ludzie czasami nie wierzą w to, co mówi. Przecież nie kłamała, nawet jeśli ta historia z myszą brzmiała absurdalnie, ale wystarczy się tylko rozejrzeć — czy w tej graciarni na pewno nie ma olimpijskich mysz? Najgorszy jest jednak wzrok Winnie, pełny lucyferiańskiej nienawiści. Dlatego od razu ucisza się, gdy kolejne złowrogie spojrzenie pada na nią, a tłumaczenie tylko z pewnością pogorszy jej sytuacje. Zagryza dolną wargę z nerwów, starając się naprawdę nie rozbeczeć, mając mokre oczy. Co za beznadziejna sytuacja, gdyby tylko mogła znaleźć tę mysz... Wyciera wilgotne policzki, po których mimowolnie lecą łzy. Ciężkie emocje potrafią przygnieść i chociaż nie wie jak, to już gdzieś budzi się w niej determinacja, aby uzbierać pieniądze dla Winnifred, nawet jeśli teraz myśli o tym, że najlepiej byłoby stąd uciec i już nie wracać. Nic dziwnego, że Boswell ma taką złą opinię, nie była dobrą, miłą kobietą. Ta figurka z pewnością nie jest warta trzydzieści dolarów! Smutek i gniew, karuzela emocji. - Oddam ci pieniądze. - Mówi łamiącym się głosem, przyglądając się jakiemuś badziewiu na półce, ale ani się waży dotknąć. - Odechciało mi się jakichkolwiek wróżb. - Szepczę niby do siebie, a cały jej optymizm i ciekawość pęka jak mydlana bańka. |
Wiek : 18
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : Zielarka
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
Winnifred w chronologii rodzinnej była (wraz z Aurorą) na środku. Oznaczało to, że obie doskonale znały ból bycia młodszym, jak i starszym rodzeństwem, jednak ze względu na ich osobiste usposobienie i podejście do życia, doświadczenia mogły mieć skrajnie inne. Winnie zawsze brała na siebie całą odpowiedzialność z pokoju — nie potrafiła zignorować rzuconej na ziemię skarpety Juniora, bez znaczenia, jakim zagrożeniem biologicznym było podniesienie jej. Upominała nieustanie Emmę, by nie garbiła się przy odrabianiu lekcji, a Aurorze niemal z irytującą dokładnością przypominała, że w tym tygodniu jest jej kolej na sprzątanie łazienki. Nie ograniczała jednak tego poczucia obowiązku jedynie do młodszego rodzeństwa — ileż to razy stawała groźnie w progu pokoju Wendy i Joyce, matczynym tonem zwracając uwagę na wszystkie rozrzucone książki czy kosmetyki. Mimo tego wszystkiego nie potrafiła wyobrazić sobie siebie, jako matki. Wiedziała, że kiedyś nią będzie — taka przyszłość została jej bardzo dokładnie wpojona, jednak zdawało się to tak odległą perspektywą, że niemal nieprawdziwą w swojej wymyślności. Być może lęk przed powtórzeniem błędów rodziców (oraz starszej siostry), powstrzymywała ją przed, chociażby, pozwoleniem sobie na myślenie o takiej ewentualności. W końcu miała jeszcze tyle rzeczy w życiu do zrobienia. Rozgoryczenie szybko mija, gdy widzi przesiąkniętą smutkiem twarz siostry. Chwila niezbyt wymownej ciszy. — Nie wygłupiaj się — powiedziała, łagodniejąc zarówno tonem, jak i miną. — Mysz, co? Czytałam o podobnym przypadku — skłamała. Chociaż nie wierzyła za bardzo w historię siostry, to czuła się winna, że cały ten entuzjazm gdzieś wyparował. Opieka nad rodzeństwem obejmowała nie tylko pilnowanie, aby zjedli obiad, zrobili pracę domową i czytali przy odpowiednim świetle, a również dbanie o ich samopoczucie. Bez mniejszego zawahania się, kładzie dłoń na ramieniu Aurory, pchając ją lekko w głąb pomieszczenia. — Chodź, może wywróży nam jakąś fortunę — zażartowała, czując jednak żałośnie lekki portfel w swojej kieszeni. — Postawisz mi wróżenie i będziemy kwita, okay? — zaproponowała, wiedząc, że pani Boswell znana jest z niskich kwot za wróżbę. Pewnie zażąda nie więcej, niż trzy dolary od osoby. Żwawym krokiem podeszła do lady, gdzie przysiadła kobieta, odchrząknięciem próbując zwrócić na siebie jej uwagę. — Moja siostra chciałaby wróżbę — powiedziała uprzejmie. — Ma pani chwilkę? |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Aurora A. Marwood
Wrażliwość, intensywność uczuć i emocji, jakie odbiera z otoczenia, bywa przekleństwem, chwiejnością spokojnego morza, które czeka na sztorm, mający zburzyć za moment jej beztroski spokój — błękitne, przejrzyste wody. Nigdy nie gotowa na moc, z jaką przyjdzie szaleć morski wiatr. Emocje są jak falę, odchodzą i przychodzą, bywa, że zostają na dłużej, a wtedy musimy wstrzymać oddech tak, aby nie pozwolić sobie utonąć. To ciekawość zawsze ją ratuje i determinacja, dlatego mimo swojej naiwności, uczuciowości Aurora nigdy się nie poddaje, ale bywają i gorsze chwile, pełne wzburzonych miriad wód. Wtedy są Marwoodowie, każdy się od siebie różni, w inny sposób roztaczając nad Aurorą w jej deszczowy pochmurny dzień parasol. Winnifred potrafiła w jednej chwili zatrzymać całe tsunami, nawet jeśli z początku wydawało się to niemożliwe, lub nie przynosiło efektów. To ona stawała między smutkami Aurory, odprawiając swoje tajemne czary, nawet jeśli przed chwilą miała ochotę sama stać się niepowstrzymanym huraganem niż ciepłym, lekkim powiewem nadchodzącego lata. - Naprawdę? - Pyta, a w jej słowa wkrada się subtelna nieufność, którą zastępuje naiwność, całkowity bezkrytycyzm. Tak wiele razy dawała się nabrać rodzeństwu na przeróżne psikusy, wygłupy, ale nigdy też nie mogła wątpić w ich szczerość. Nie potrafiła też długo chować urazy. Jej oczy zabłysnęły na nowo powoli rozpalającym się płomieniem radości, który tak szybko przed chwilą gdzieś uleciał. Nie jest to jednak ważne, w której książce Winnie to czytała, a to, że uwierzyła jednak Aurorze. Nadal nie jest jednak przekonana co do Pani Boswell, w końcu okazała się całkiem niemiła i jak na wróżkę mało wierząca w wysportowane myszy, które harcują po jej zakładzie, gdy nie patrzy. Uśmiecha się na słowa siostry, przecierając lekko zaczerwienione oczy. Ta fortuna z pewnością przydałaby się na już. - Okey, ale... - Wyciąga prawą dłoń przed siebie, starając się policzyć, ile byłaby winna Winnie wglądy w przyszłość u właścicielki Czytelni Dłoni. - To musiałabym ci postawić kilka wróżb...- Nie wiedziała, jak ma się doliczyć, więc zaraz to schowała rękę, nigdy nie była dobra z matematyki. Pani Boswell z pewnością miała chwilkę, zarobiła dzisiaj, niemałą sumkę na czymś, co by nie upchała nawet za darmo staremu bezdomnemu pijaczynie na ulicy, bo on sam wiedział, że nie kupiłby nawet najtańszego sikacza w monopolowym za to badziewie. Na dodatek wróżąc, mogła wyciągnąć jeszcze z kilka dolców. Gdy stara wróżbitka zgodziła się na wróżbę, Aurora niepewnie wyciąga dłoń, chociaż nadal ciekawa swojej przyszłości, obawia się, że Boswell zacznie krzyczeć czy coś... albo powie coś strasznego. Brakuje tylko nowiny, że śmierć czyha gdzieś za rogiem, gdy tylko opuszczą graciarnie. - Hmm...- Właścicielka skupiona na dłoni młodszej Marwood mruczy coś do siebie. - Ktoś chyba niedawno złamał panience serce, nie pozwól, aby niepowodzenie miłosne przesłoniło prawdziwą miłość. Widzę tu dobre serce i uczciwość, o to ta linia zakończona rozwidleniem... - Wskazuje Aurorze, gdzie ma patrzeć. Dziewczyna przygląda się swojej dłoni z wielkim zainteresowaniem, ta Boswell jest naprawdę dobra, skąd ona wiedziała, że ktoś złamał jej serce? Niesamowite! - Ooo... To teraz powróży Pani Winnie, ja płacę. - Wyciąga kolejne kilka dolarów, tak jak umówiły się z siostrą. Zdecydowanie młodsza Marwood była ciekawsza, co Pani Boswell powie jej starszej siostrze, chyba że kobieta była nadal zła na te zniszczoną figurkę i nie zamierzała udzielić swoich usług albo, co gorsza wywróży coś paskudnego z zemsty; jednak Aurora nic, a nic takiego nie podejrzewałaby — z ciekawością zagląda za ramię Winnie, chcąc ujrzeć, co kryje się w jej dłoniach, oprócz książek i zdolności medycznych. kostka na wróżbę k3: 3 |
Wiek : 18
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : Zielarka
Trzydzieści dolarów może naprawić wiele szkód — opłacić szewca, dobrą krawcową lub hydraulika—znawcę—pralek (i tylko z drogocenną, niepowtarzalną Pieniądz to pieniądz, cmokała kilka minut później znad lady, obserwując wędrówkę ancymonek. Nie uśmiechało się jej sprzątanie porozbijanych skorupek kolejnych figurek — obawy kobiety uśpiła dopiero prośba o wróżbę. Pani Boswell nie trzeba było powtarzać dwa razy; najpierw ochoczo uchwyciła dłoń Aurory, na młodej, nieznającej smaku życia skórze bez trudu odczytując to, z czym mierzyła się każda dziewczyna w jej wieku. Chłopaki, miłostki i takie—takie. Wróżba dla starszej z dziewczyn miała mieć inny wydźwięk; to była przede wszystkim zemsta za poległą figurkę. Kiedy skierowane do Aurory słowa wybrzmiały, a obietnica przyszłej miłości została złożona, pani Boswell przeniosła oskarżycielskie — i bogatsze o trzydzieści dolarów — spojrzenie na Winnie, mamrocząc pod nosem czas na ciebie, kochanieńka. Zanim panna Marwood zdążyła zmienić zdanie, jej ręka już tkwiła w uchwycie ciepłych palców wróżbitki. — Co my tu... uh, paskudztwo, coś takiego, no—no—no — nieszczególnie pocieszające słowa — o tym, że pani Boswell faktycznie wróży, a nie jedynie gra na czas, świadczyły pogłębiające się na czole zmarszczki i opuszek palca wskazujący na pierwszy ze śladów na skórze. — Głęboka linia głowy, o tutaj. Myślałby kto, że zwinne ręce, skoro taka niezdara. A to... Dobre sobie, pomruk wróżbitki przypominał letnią, wciąż odległą burzę. — Zobacz, dziecko. To jest linia serca — zadbany paznokieć kobiety stuknął o poprzeczną linię biegnącą w poprzek dłoni. — A to linia Apolla —kolejne wskazanie palcem — druga z kresek tkwiła półtorej centymetra wyżej, tuż poniżej palca, i łatwo było ją przeoczyć; ćwierć ludzkich istnień na tym świecie jej nie posiadało. — Różnią się długością, ale są identyczne. Każda zmarszczka, każda odnoga, każdy splot. Takie same! — gdzieś ulotnił się gniew wróżbitki i lepkie zadowolenie, którego nabawiła się po zasileniu kasetki banknotami. Dłoń Winnie skrywała historię, którą pani Boswell odczytywała bez zająknięcia, za to z mamrotanymi raz w czas słowami — hellenistyczne zabobony, jeszcze tego mi naniosły bez trudu dotarło do uszu panien Marwood, chociaż nie było przeznaczone dla nikogo konkretnego. — Obie biegną wysoko. Umysłem decydujesz, nie emocjami — lekkie kiwnięcie głową i kolejne muśnięcie opuszkiem palca; tym razem wskazywała na krótszą z linii tuż pod palcem. — Obie wyraźne. Za dobroć Apollo zsyła ci charyzmę i urok, które zimne serce w galop wprawią. W galop, bo— Pani Boswell cmoknęła, przechyliła dłoń Winnie, przyjrzała się uważniej i w końcu wzruszyła ramionami. — Widzę konia. Wróżba to wróżba, nawet jeśli nie brzmi prawdopodobnie. Dla wróżbitki nie musiała mieć sensu; ważne, że dla odbiory miała. Pani Boswell już—już puszczała dłoń dziewczyny, kiedy spojrzenie uchwyciło coś jeszcze — tym razem na jej ustach wyrósł grymas odrazy. — Strzeż się Merkurego. Jego linia jest falista, a nie zna historia katastrof większych niż rzymska nerwowość — dłoń Winnie została wyswobodzona z uścisku na rzecz wyczekująco wyciągniętych w kierunku Aurory palców. — To będą cztery dolary! W Zjawę wcielił się Barnaby Williamson. Rzut Winnie na wróżbę: k2. To pojedyncza interwencja Zjawy w wątku, w przypadku chęci kontynuowania lub kolejnej wróżby, pozostaję do dyspozycji. |
Wiek : 666