Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Kuta brama
Brama wejściowa do tej części cmentarza nosiła na sobie ślady patyny, która obrastała ją przez lata. Bluszcz piął się wzdłuż metalowych ram tworząc wiecznie zieloną ścianę, która nie zmienia swojej barwy nawet zimą. Brama zawsze jest otwarta, wystarczy jedynie mocniej pchnąć jaj ramię, aby z cichym skrzypieniem się otworzyła. Zaraz za nią znajduje się stara mapa, która znacznie ułatwia poruszanie się po cmentarzu.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sro Kwi 03, 2024 12:12 am, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Tilly Bloodworth
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
19.1.1985

Świat milknie kiedy pada śnieg.
Płatki opadają miękko, topiąc się w kontakcie z zarumienioną skórą. A dookoła - cisza.
Taką ciszę doświadczyć można tylko zimą.
Nawet najwcześniejsze poranki pełne są odgłosów. Ptasich zalotów. Niecenzuralnych słów mleczarza, kiedy po raz kolejny potknie się o krzywe płyty chodnikowe. Skrzypienia roweru chłopca rozwożącego gazety. Czasem ulicami zygzakiem wracają pogromcy nocy, to zaczepiając głośnymi gwizdami, to wydalający zawartości żołądków gdzieś w krzaki.

A zimą.
Nawet zwyczajne popołudnie może zamienić się w magiczne dzięki prószącemu dookoła śniegu.

Na kolorowe rajstopy w paski naciągnęła wysokie śniegowce. Jasne włosy schowała pod białą czapką w puchatym pomponem. Żółty płaszcz przeciwdeszczowy widać nawet w największej mgle.
W ręku ma miotełkę, w torbie kwiaty nie do pary znalezione w sklepie cioci. Do wiosny jeszcze kilka miesięcy.
Nawet ciche skrzypnięcie bramy ginie gdzieś pośród padających płatków. Już kilka razy zastanawiała się jak naoliwić zawiasy bez niszczenia bluszczu, nie sądzi by było to możliwe. Poza tym, w ten sposób żywi mogą zaanonsować swoje odwiedziny.

Nie zna miejsca, które potrafi przynieść więcej ukojenia niż to.

Za czasów szkolnych, szczególnie bolesnych lat podstawówki, dzieci (głównie te niemagiczne) wytykały ją palcami. Nie potrafiąc pojąć jak może wychowywać się tak blisko cmentarza i zmarłych. Dziewczynki szeptały za jej plecami, że śmierdzi trupami. Przez kilka tygodni wstydu dzień w dzień zakradała się do sypialni rodziców i obficie spryskiwała się perfumami Mamy (nieudolnie - ciężki flakon ciężki był do utrzymania, trafiała raczej w powietrze obok siebie, w końcu tak zamaszyście perfumowały się wszystkie damy w filmach). Dopiero przyłapana na gorącym uczynku przyznała się do nowego niepokoju.
Nigdy nie widziała Mamy tak wściekłej.
Następnego dnia obgadujące ją dziewczynki umilkły, posyłając jej tylko pełne wyrzutu spojrzenia.

Podobno to strach wywołuje największą agresję, z czasem tak zaczęła tłumaczyć sobie wszystkie zaczepki i przezwiska (w końcu, Mamy już nie było by ich chronić). Z niezrozumiałych jej powodów - nie ocenia, już dawno zaakceptowała jak wiele pozostaje dla niej niewiadomą - ludzie boją się cmentarzy. Tej bliskości, którą poczuć można od samego wejścia. Obecności, którą wyczuje nawet niemagiczny. Jedynie kilka stóp dzieli świat żywych i umarłych.

A ci po drugiej stronie też potrzebują wiele uwagi!

Od razu zabiera się za pracę. Otrzepuje mocniej przysypane nagrobki, sprząta z wazonów stare kwiaty i wkłada świeże. Zapala wygaszone znicze. Czasem zatrzymuje się by dłużej porozmawiać z kimś szczególnie jej znanym. Pani Thorton, jest tutaj dopiero trzeci miesiąc, a już czuje się samotna. W dniu pogrzebu położono na jej grobie aż czternaście wieńców! Wie, bo sama sprzątnęła je dwa tygodnie później gdy przesiąknęły jesiennym deszczem. Od tamtej pory tylko ona pamięta o tym by przynosić jej kwiaty.

Nie ma nic przeciwko. Pani Thorton była przeurocza. Osiemdziesiąt jeden lat przeżytych a kiedy zarumieniła jej policzki wyglądała ślicznie i świeżo jak nastolatka. Rozmawiały o wielu sprawach, jej ciepłe milczenie udzieliło jej najlepszych miłosnych porad.
Z czułością pogładzi jej nagrobek. Podniesie się ze zmarzniętych już kolan i rozetrze skostniałe dłonie. Jeszcze trochę pracy przed nią, musi zmusić palce do współpracy.
Tilly Bloodworth
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : tanatopraktor
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
Chłód i cisza. Cmentarze mają to do siebie, że choć jest na nich tłok — tak nie uświadczysz tam żywego ducha. Frank uśmiechnął się pod wąsem na swój własny niewypowiedziany głośno żart, zapewne niezadowalający poległych, spoczywających teraz wiele stóp pod ziemią. Ta pachniała śniegiem — choć na ogół śnieg nie miał swojego własnego zapachu. Być może kobiety w ciąży były w stanie go wyczuć. Nauczył się tego bardzo dokładnie z każdym kolejnym dzieckiem, które jego żona nosiła pod sercem. W tym stanie mogła określić, kiedy kasza się ugotuje albo kiedy dojrzewają truskawki — i to wszystko tylko węchem! Złote myśli pana Marwooda uświetniały czas nie tylko jemu samemu, ale także dzieciom. Wygłaszane przy obiedzie frazesy bawiły tylko jego, choć szczerze wierzył, że te pełne współczucia dla wybitnego poczucia humoru na twarzach jego córek i syna mają w sobie więcej miłości niż pożałowania.
Na ogół nie był człowiekiem przesadnie wylewnym, choć wyjątkowo ciężko byłoby oskarżyć go o jakiś szczególny introwertyzm. Ot, czarownik, jakich pełno na tej ziemi, pozornie niewychylający nosa ponad własne potrzeby (bo i tych miał mało). Cały wic polegał na tym, żeby odróżnić się od reszty, lub wręcz przeciwnie — wtopić w otoczenie. A przynajmniej robili to ci, którzy z dnia wyrywali więcej godzin wolnego niż Frank. Gdzieś pomiędzy jednym naprawionym zegarkiem a drugim; pomiędzy jedną lekcją a wizytą w kościele; pomiędzy świtem a zmierzchem; pomiędzy sobą a przeszłością. Zakochany był w tamtych latach, tych, których nie sposób już było mu uświadczyć. Młodość Marwooda pamiętała jego żona, paru przyjaciół i on sam, a także rodzice, dumnie spoczywający pod niemagiczną ziemią miejskiego cmentarza.
Stając naprzeciw ich wspólnej mogiły, westchnął nieco ciężej, dłonią jeszcze sunąc po płycie nadgrobka, jakby czule witał się z matką. Ojciec umarł, gdy miał ledwo ponad 30 lat. Zawał serca, ot co. Krótki zryw i człowieka nie było. Matka zostawiła świat niedługo po nim, niedane im było dożyć sędziwego wieku 55 lat. Rozmowy we własnej głowie z ludźmi, których już nigdy nie spotka, których najpewniej Gabriel zabrał gdzieś w górę, jakby to tam właśnie był raj. Bzdura. Śmierć nie przerażała czarowników, jeśli mieli wstęp do Piekieł. Śmierć przerażała, gdy po drugiej stronie tej dziwnej kurtyny nie czekał na nich utęskniony śmiertelnik.
Kątem oka dostrzegł młode dziewczę, parę grobów dalej, nachylające się nad płytą pani Thorton. Osiemdziesiąt jeden lat przeżytych na tym świecie. Widział wieńce złożone na jej grobie parę miesięcy temu, tyle zdołał z nich zapamiętać. Dziewczynkę przypisał niemalże natychmiast do roli jej wnuczki.
To bardzo ładnie, że tak dba pani o jej grób — uśmiechnął się ciepło, kiwając głową na przywitanie, nieświadomy z kim ma właściwie do czynienia.
To chyba taki dziwny zwyczaj. Tak samo, jak turyści witali się na szlakach, żeby zapamiętać swoje twarze w przypadku poszukiwań — tak samo żałobnicy na cmentarzu, żeby pamiętać, kto jeszcze żyw.
Frank Marwood
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Tilly Bloodworth
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Umarli odchodzą.
Ciężko jej zrozumieć to stwierdzenie - przecież są obok na wyciągnięcie ręki. Zawsze. Nic ich nie goni, nic innego nie rozprasza ich uwagi.
To żywi odchodzą. Często, czasem bez wyjaśnienia. Bez ostrzeżenia. Są obok - i nagle ich nie ma.
Czasem wchodzą tylko na chwilę. Tęsknotę można osłodzić telefonem. Listem. Przekonaniem, że rozłąka jest tymczasowa.
Czasem odchodzą na dobre. I to najprzykrzejsze uczucie. Ma się w końcu świadomość, że dalej gdzieś tam są. Ich rutyna się nie zmieniła. Wciąż lubią te same słodkości, słuchają tej samej muzyki, nawet noszą ten sam sweter. Jedyna rzecz, która ulega zmianie to nagły brak miejsca w ich życiu. Na osobę niegdyś bliską i ważną.
Zmarli - ich zawsze można odwiedzić. Porozmawiać. Wysłuchają i opowieści o mijającym dniu, i wszystkich zmartwień.
Dzisiaj nie przyszła ze zmartwieniami. Ma kwiaty i ciepłe rękawiczki na dłoniach, ozdabia grób pani Thorton. Chce jej opowiedzieć o kwiatach w kwiaciarni, nowym przepisie z periodyku pani domu (pekanowe babeczki! Choć jeszcze nie jest do końca pewna czym są pekany i gdzie może je dostać), o żarcie opowiedzianym przy śniadaniu przez Mike'a. Mnóstwo tematów kłębi się w jej głowie, łatwo zapomnieć o reszcie świata.
Szczególnie w takiej ciszy. A przecież na cmentarzu można spotkać nie tylko zmarłych.
Nie spodziewa się usłyszeć nic prócz opadających płatków śniegu.
Zaskoczona, podniesie się gwałtownie… I uśmiech rozświetli jej twarz - Pan Marwood! - na zaczerwienionych od chłodu policzkach pojawi się jeszcze większy rumieniec - Oj, proszę tak nie mówić, pani Thorton czuje się nieco samotnie, dotrzymałam jej towarzystwa - pokręci skromnie głową, przecież to żadne poświęcenie.
A to taki przyjemny zbieg okoliczności, że spotkali się właśnie tutaj.
Najmilsze wspomnienia ze Szkółki Kościelnej są związane z jego zajęciami.
Tam nie musiała się bać, że coś nie wyjdzie. Wszystko miało sens. Choć wstydziła się sama odpowiadać na pytania (często szeptała odpowiedzi prosto do ucha Mike’a, jak za czasów wcześniejszych lat dzieciństwa), to po zajęciach czasami zagadywała go swoimi naiwnymi pytaniami.
Miał do niech anielską cierpliwość. Swoim przyjemnym głosem, bez ani śladu zdenerwowania poziomem jej wiedzy, rozjaśniał każdą wątpliwość. Przyglądała się jego miną, temu jak marszczy brwi w zamyśleniu. Jak poprawia opadające na nosie okulary. Jak obciąga rękawy swetra.
Jego żona ma równie złote serce. Czasem przyglądała się im razem, podczas przerw. Ich wzajemne oddanie i czułość. Zastanawiała się wtedy czy jej rodzice wyglądaliby podobnie gdyby mama mogła wstać z łóżka.
Państwo Marwood byli najlepszymi pedagogami. I dlatego często przynosiła im ciasteczka. Mini tarteletki nadziewane wiśniową konfiturą.
Nie piekła ich od lat - Ale to mało ważne, proszę Pana. Znacznie ważniejsze, Panie Marwood, jak Pan się ma? - czułym gestem pogładzi nagrobek pani T., zanim zrobi kilka kroków w kierunku dawnego nauczyciela - Och, nieomal nic się Pan nie zmienił, czy nie jest Panu zimno? - zasypie go pytaniami, stając naprzeciw. Uśmiech od ucha do ucha rozjaśnia spojrzenie, kiwa się to w przód, to w tył, splatając ręce za plecami - Mam trochę ciepłej herbaty… Jest gorzka, ale może ma Pan ochotę? - zagadnie, wzrokiem wodząc po nagrobkach.
Jest tu jeden z tych zadbanych, stąd sama nie odwiedza go często. Wie, że dostaje dużo uwagi i miłości. Zawsze jest posprzątany, ozdobiony świeżymi kwiatami a jego mieszkańcy muszą czuć się kochani i zaopiekowani. Z zaskoczeniem zauważy na nim znajome nazwisko i pytająco uniesie brew, zanim powie - Jak tu pięknie. Czy to Pana rodzina?
Tilly Bloodworth
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : tanatopraktor
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
Na początku przystanął ze zwątpieniem, przypatrując się dziewczynie z krótką konsternacją, aż w końcu jej twarzyczka wróciła do pamięci siewcy.
Och, Tilly. Tak wyrosłaś, ciężko cię poznać — uśmiechnął się, wyciągając na przywitanie dłoń, z której wcześniej ściągnął rękawiczkę. Frank był zdania, że taki sam szacunek należy się dużym i małym.
Ciepło uśmiechnął się, spoglądając na grób kobiety, której dotrzymywała towarzystwa. Znał wszystkich swoich uczniów i nie pamiętał, co by panna Bloodworth była medium, chociaż jej rodzinę zasilało właściwie całe grono ekscentryków. Nie potrafił więc wykluczyć scenariusza, w którym Tilly zwyczajnie jest miła, nawet dla zmarłych, których nie usłyszy.
Ja? Och, dobrze, dobrze, moje dziecko. A ty? Dalej tak pilnie się uczysz? Być może na tajnych kompletach? — dla osób spragnionych wiedzy, była to w pewnym stopniu naturalna kontynuacja nauki, a o ile Marwood dobrze pamiętał, Tilly należała do uczniów, którzy lubili wiedzieć. Na swoich zajęciach spotykał zarówno młodzież gotową tylko odbębnić obowiązkowe zajęcia, dostać pentakl, a potem przebimbać sobie tak długo, jak długo ich rodzice nie będą specjalnie się czepiać. Mając w domu szóstkę dzieci, doskonale zdawał sobie sprawę ze spadków motywacji i „nowych priorytetach”, które pojawiały się w życiu córek. Kiedy nagle przestawała się liczyć wiedza, a zaczynały przyjaciółki, chłopcy i piosenki Madonny w radio.
Wspomnienia z tajnych kompletów należały do najlepszych w życiu Franka. Na powierzchni morza głupstw dryfowali ci, którzy w imię nauki byli w stanie zrobić wszystko i to pośród nich obracał się wtedy młody naukowiec. Jak drastycznie wszystko zmieniło się ze słowami "jestem w ciąży". Minęło trzydzieści lat, a on dalej rozmyślał o tym tak, jakby to było wczoraj, tęskniąc za tym, czego nigdy nie osiągnął. Głowa ciężka, leciutkie kieszenie.
Słysząc pytanie, na krótki moment zawahał się, jakby z grzeczności chciał odmówić. Spoglądając na zmarznięty nos panny Bloodworth i urokliwy dziewczęcy uśmiech, nie potrafił jednak zebrać się w sobie, żeby urazić ją swoim zaprzeczeniem. Zresztą, zapewne sam miał teraz policzki bardziej czerwone niż usta, nawet jeśli te były szorstkie od golonego od lat brzytwą zarostu.
Tak, poproszę — kiwnął głową, przesadnie rozczulony szczerością dziewczęcia. — Tak, to grób moich rodziców — odpowiedział bez najdrobniejszego się zawahania. Marwood nigdy nie wstydził się swojego pochodzenia, nawet jeśli miałoby mu to przysporzyć problemów. Nie spodziewał się ich jednak od młodego dziewczęcia, zresztą, nawet jeśli zebrałaby się na nieprzyjemny komentarz, tak była wciąż tylko dzieckiem. Dzieciom dużo można było wybaczyć. — Zmarli dawno temu, to stare dzieje — wzruszył ramionami, daty na nagrobkach miały już 40 lat. — Nie bywam tutaj tak często, jakbym chciał, ale twoja rodzina dobrze dba o ten cmentarz, panno Bloodworth. To wiele znaczy dla wszystkich mieszkańców Saint Fall — również takich starych jak sam Marwood, którym bliżej było do złożenia ciała w mogile, żeby dusza rozpoczęła wędrówkę do Piekieł na spotkanie z Lucyferem. — Śmierć nie powinna nas dzielić. To ona łączy wszystkie istoty na ziemi — spojrzał z krótkim utęsknieniem w stronę bramy magicznej części. Konieczność ukrywania się doprowadziła do tego, że nawet cmentarz był podzielony murem. — Zgodzisz się ze mną?
Frank Marwood
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Tilly Bloodworth
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t258-tilly-bloodworth#819
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t293-tilly-bloodworth#839
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t302-ciasteczka-od-tilly#854
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t295-poczta-tilly-bloodworth#843
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
Prawdziwych dżentelmenów poznaje się po tym jak traktują wszystkich. Nie tylko równych sobie.
Już całe lata temu zauważyła, że nazwisko czy drogie zegarki na nadgarstkach nie koniecznie świadczyć muszą o klasie. Ludzie myślą, że siedząc w piwnicy domu pogrzebowego zna się tylko na zwyczajach zmarłych.
Wbrew pozorom, równie dużo czasu (a może nawet więcej) spędza obserwując żywych. Choć z nimi znacznie rzadziej pozwala sobie na jakiekolwiek pogawędki. Zazwyczaj ich nie rozumie.
Zmarli nie mają przed nią tajemnic, lubi tak myśleć. Potrafi wyczytać z nich całe historie. Od śmierci i jej powodów, aż po ręce złamane za dzieciaka. Nawet jeśli czasem da się ponieść wyobraźni, nie oddala się zbytnio od tego co było.
Żywi…
Na bezbronność pozwalają sobie dopiero po śmierci.
Za ciepłym oddechem i równym biciem serca kryją się motywy, których często nie potrafi pojąć.
Kryje się w nich też dużo… Osądu. Mało ciekawości.
Pan Marwood zawsze był inny. I choć ta słynna „anielska cierpliwość” zdaje się w ich uszach być raczej obrazą, to napotykając w książkach na podobne określenia musi myśleć głównie o nim.
Nie dlatego, że chciałaby go obrzucić obelgą! To wspomnienia pewne podziwu jego stalowych nerwów. Nie ważne jak mocno wytęża pamięć, jest pewna, że nigdy nie widziała pana M. choć trochę zdenerwowanego.
Czasem patrzy na Winnie i widzi w niej jego przebłyski.
Myśli wtedy, że będzie doskonałym lekarzem.
Zastanawia się wtedy czy w niej widać przebłyski Mamy.
- Naprawdę? - cała się rozświetli podobnemu komplementowi. Skoro tak mówi, to musi być prawda. A jeśli wyrosła to w niczym nie przypomina już małej dziewczynki na łące w lesie. Policzki zarumienią się jej z wielkiego zadowolenia. To doskonała wiadomość! - Och nie… W naszej rodzinie to Mike jest tym zdecydowanie mądrzejszym. Ja odnalazłam się raczej w innych dziedzinach - choć czasem chciałaby studiować. Magię Anatomiczną szczególnie. By nie tylko zmarłym mogła nieść prawdziwą pomoc.
Goryczka szybko sprowadza ją na ziemię - Zostałam tanatoprakterem. Chociaż nie lubię tego słowa, jest niepotrzebnie skomplikowane, a przecież to nic trudnego. Towarzyszyć zmarłym w ostatniej drodze, dbając o to by wyglądali jak najdoskonalej - wzruszy nieśmiało ramionami.
Dobrze, że szybko może zająć czymś dłonie. Z kieszeni żółtego płaszcza wyciągnie poobijany już, kolorowy termosik. Odkręci, do małego kubeczka będącego jednocześnie pokrywką z pieczołowitą starannością naleje herbaty. Wciąż parującej. Ciemnej. Gęstej nieomal jak melasa, o smaku tak intensywnym, że aż wykręca język.
Przynajmniej ten zdrowy. Dla niej jest po prostu gorąca.
- Proszę bardzo - poda z namaszczeniem, ale specjalnie zacznie się przyglądać rodzinnemu nagrobkowi, na wypadek gdyby potrzebował się skrzywić. Albo wylać zawartość gdzieś w bok - Rodziców? - w jej głosie zabrzmi wyraźne zdziwienie i spojrzy w stronę magicznej części cmentarza. Przez chwilę żuje intensywnie policzek od środka. Trybiki w mózgu intensywnie pracują, uniesie wysoko brwi gdy wreszcie wyplują odpowiedź - Och, wychował się Pan pośród niemagicznych! - zauważy. Z wielką fascynacją - Musiał być Pan zaskoczony, odkrywając swój talent - zagadnie, choć ostrożnie. Zerkając na niego szybko, na wypadek gdyby wciąż nie wiedział co zrobić z herbatką.
Chciałaby by mu posmakowała. Choć mocno w to wątpi - Tak młodo stracił pan rodzinę - westchnie cicho. Ale pokiwa energicznie głową - Martwi wciąż są tutaj, nawet jeśli małą częścią rozkładającego się ciała. A śmierć to tylko przejście - Mama już od ponad dziesięciu lat zawieszona jest pomiędzy światami.
Modli się o jej pobudkę. Czasem chciałaby by już odeszła - W jej obliczu wszyscy są równi - doda. Nieco ciszej.
Każde ciało podlega rozkładowi. I nikt nie ucieknie przed śmiercią - Och, ale przecież dbanie o cmentarz to sama przyjemność - zarumieni się po raz kolejny - Mam tu samych przyjaciół. A kwiaty hoduję w tej opuszczonej części, każdemu przynoszę te ulubione.
Tutaj zawsze ma z kim porozmawiać.
Tilly Bloodworth
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Broken Alley
Zawód : tanatopraktor
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
Istnieli na tym świecie ludzie, którzy posiadali tak wiele złota, że to przelewało się z ich skrytek bankowych i wypadało gdzieś na bruk, a przecież nawet się po to nie schylali. Szacunek do pieniądza Frank nabył już młodym wieku, kiedy to wracający z wojny ojciec przywoził podarunki lichej jakości — trzeba było cieszyć się z tego, co się ma. Dolary, nawet jeśli były tylko środkiem do celu, a nie wartością samą w sobie, zapewniały jednak stabilność, za którą Marwoodzi mogli tylko tęsknić. Źle poprowadzone początki — przecież jakby doprowadził studia do końca, mógłby wykładać na Tajnych Kompletach, a tam zarabia się lepiej niż na mniej niż pół etatu w szkółce kościelnej. Nie narzekał. Miał w końcu liczną rodzinę. Oddałby córkom i synowi każdy cent, żeby tylko było im w życiu lepiej, samemu zadowalając się podstawowymi rzeczami. Aby mieć gdzie się wyspać i co zjeść na śniadanie. No i żeby była w domu kawa. Nie zazdrościł więc takim rodzinom jak Bloodworthów, chociaż była jedna kwestia, w której chętnie by się z nimi zamienił.
Byli w stanie zasponsorować swoim dzieciom naukę — coś, czego Frank i Esther zwyczajnie nie byli w stanie zrobić. Latorośle musiały uczyć się pilnie, żeby dostać stypendium, potem to stypendium utrzymać. Edukacja była droga w tych czasach.
Mike? Na krótki czas zmrużył oczy, próbując z otchłani pamięci wyciągnąć, kim był Mike. Wertował wyobrażonym palcem, po dziennikach klasowych szukając jego imienia, ale za żadne skarby nie potrafił go odnaleźć. Brat — ewidentnie to musiał być brat. Przecież nie chłopak? Nie, brat.
Kolejny raz panna Bloodworth potwierdziła zazdrosne myśli Franka — skoro jej rodzinę było stać na studia, to czemuż to z tego nie korzystała? Nie każdy musiał od razu sięgać po profesorskie tytuły, ale... No właśnie. Nie miał zamiaru tego oceniać. Nie mój cyrk, nie moje małpy, jak mówiło stare porzekadło. Pojęcia też nie miał, kim właściwie jest tanatopraktor. Słowo mógł rozbić na części, wyciągnąć wnioski, ale te przyszły szybciej, w miarę rozwoju zdania Tilly. Maluje trupy. Ciarka przeszła go po plecach.
O. O proszę...jak umrę już, Tilly, to pamiętaj, żeby dobrze rozczesać mi wąs i nic nie podcinać — chyba żeby mi wchodził do ust. Nie maluj mnie też, u nas w domu to raczej moja żona się w takich rzeczach lubuje. Garnitur ten odświętny, co ubieram do kościoła. Włosy tak zaczesz, żeby nie było widać, jakie mam zakola. Głupio do trumny kłaść się na starego. Żadnej z tych próśb nie powiedziałby głośno. Przyjemne ciepło z odebranego kubeczka herbaty rozeszło się po placach, nieco je nawet, parząc — ale w ten dobry sposób.
Bardzo dziękuję — kiwnął głową. — Nawet bardzo! Nagle wszystko zaczęło mieć sens... Wersje, które znałem jako dziecko, były puste i wybrakowane, ale potem zrozumiałem. Miałem to szczęście, że moja mama przyjęła — szybko spojrzał wokół, czy nie kręci się tam jakiś niemagiczny — w końcu byli na tej części cmentarza — naszą wiarę przed śmiercią. Ojciec niestety nie zdążył, dlatego leżą tutaj o. Szkoda... Mamę spotkam jeszcze w Piekle, ale jego nie — z pewną melancholią spojrzał w stronę nazwiska wyrytego w kamiennej płycie na grobowcu. Oddzielili się po śmierci, chociaż ich ciała spoczywały razem. Jedno poszło do Niebios, oszukane przez Gabriela, drugie do Piekła, gdzie Lucyfer da jej wieczny spokój, radość i wytchnienie. — Ano tak. Tylko przejście. Jednak do dwóch różnych światów, panno Bloodworth... — a winien być jeden jedyny. Jeden prosty i wspaniały, jeden wypełniony prawdą i magią.
Kwiaty? Zabezpieczasz je przed chłodem w zimie? Pokażesz mi? — a może nawet da uszczknąć jedną czy dwie szczepki jakiś frywolnych kolorowych badyli — dla żony oczywiście.
I nie spoglądając w dół, usta zmoczył w kubku gorącego naparu, który okazał się gęsty niczym jakaś galaretka i parzący. Nie odezwał się nawet, otwierając szerzej powieki, robiąc dobrą minę do złej gry, gdy poparzony język zapiekł.
Frank Marwood
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Cmentarz wydaje się być mało odpowiednim miejscem dla dziecka. Pośród szarych, grobowych posągów próżno szukać miejsca do zabaw, które jednocześnie nie będą zniewagą wobec zmarłych. Tony może i cieszyłby się z wizyty, gdyby miał świadomość, kogo odwiedzają, a przecież nie rozumie, o czym mówią te wszystkie znaki.
Lubi czasem dopowiadać sobie historie o tym, kto śpi w danym grobie. Tu autor, co pisał bajki, tam pilot, co latał śmigłowcem, a tam pirat, co toczył morskie batalie. Raz zdradził mamie jedną z tych opowiastek, lecz jak dostał wtedy pasem po tyłku, obiecał sobie, że więcej o zmarłych nie będzie mówić na głos.
Od kilku przeciągających się w nieskończoność minut siedzi na ławeczce z nosem na kwintę. Macha zawzięcie nogami, czekając aż mama skończy krzątać się przy grobie. Trzeba tu posprzątać, śnieg odgarnąć, patyki usunąć, ułożyć nową wiązankę, zapalić znicze… Tony nie słucha, bo nie rozumie. Nie rozumie, bo nie chce słuchać.
- Cy ja moge zobacyc tamten glub? - pyta, wskazując na potężny posąg alejkę dalej.
- Tylko się nie oddalaj! - odpowiada od razu kobieta, nie zwracając większej uwagi na dziecko. Chłopiec zsuwa się z ławki i pospiesznie gna ku sąsiedniej ścieżce. - I nie biegaj! - Więc ten zwalnia kroku.
- Psieplasam, a co pan tam ma? - pyta uprzejmie, wskazując na kubek, kiedy dociera dwie alejki dalej i zatrzymuje się przy czarowniku. Zwrotów grzecznościowych nauczył się już dawno temu, a że stosowanie ich wywołuje uśmiech i pochwałę u wszystkich, z kim przyjdzie mu rozmawiać, sięga po nie przy każdej okazji. Naciąga mocniej czapkę na uszy, spod materiału wystają rude kosmyki. - Kce pan zobacyć moje kamienie? - Wygrzebuje z kieszeni płaszczyka trzy drobne kamyki, niewiele różniące się od siebie kształtem ani kolorem. - Ten mam od taty, a ten od mamy, a ten sam snalazlem, u mnie w domu kolo dzewa.
Zjawa
Wiek : 666
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
Krótka rozmowa, ot przypadkowa przypadkowość cmentarza w Saint Fall. Miasto — choć nie duże-  mieściło w sobie jedyny tego typu cmentarz w regionie, gdzie oddzieleni murem spoczywali magiczni i niemagiczni. Mówi się, że los po śmierci bywa jednakowy dla każdego, ale to nieprawda. Niektórzy trafiają do mekki kłamców i oszustów, inni razem ze swoim Panem mogą odpocząć życiem wiecznym. Biali i czarni. Czarownicy i śmiertelnicy. Kobiety i mężczyźni. Starzy i...
Niemal przestraszył się (a na pewno nieco wzdrygnął), gdy znikąd pojawiło się dziecko, tuż pod ich stopami. Zainteresowane żywo kubkiem, jak gdyby znajdywała się w nim jakaś magiczna substancja (nie znajdywała prawdopodobnie). Z pozoru tylko przypomniał Juniora. Był najpewniej młodszy, chociaż Frank miał znaczące trudności z rozróżnianiem wieku dzieci. Powinien się już nauczyć — wiedział to — przy tylu latoroślach w domu powinno przyjść mu to z łatwością, ale — najpewniej przez tyle latorośli w domu — nie potrafił. Znał wszystkie imiona swoich dzieci, gdy się bardzo skupił był sobie w stanie przypomnieć roki ich urodzenia. O miesiącach i dniach pamiętała matka, taka jej rola.
Herbatę, ale gorzką! Nie posmakuje ci — odpowiedział pospiesznie, oddając jeszcze kubek Tilly, aby dzieciak nie poparzył sobie zębów tą uroczą substancją przypominającą w temperaturze bulgoczącą smołę. Kilka rudych kosmyków wyleciało mu spod czapki. Słodki chłopak. Będą z niego ludzie. — I tak wszystkie pamiętasz, gdzie znalazłeś? Mogę zobaczyć? — wysunął dłoń, by spojrzeć na jeden z kamyków (ten największy i równocześnie najbardziej pomarańczowy z jakiegoś dziwnego powodu). Pod każdą powłoką kryła się tajemnica, a chociaż Marwood niewiele wiedział na temat kruszców albo skał, tak mógł z całą pewnością stwierdzić, że... — To bardzo ładny kamień. Wydaje mi się, że będzie doskonały jako nabój do broni miotanej. Do pro-cy — ostatnie dwie sylaby już wyszeptał, w sztucznej konspiracji. W ten sam sposób wręczył kiedyś Juniorowi w dłonie śmiercionośną broń, z której po dwóch godzinach leciało już wszystko (jajka, kamienie, grudki trawy, kocia kupa) prosto w czoła sióstr.
Frank Marwood
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Nie ogląda się za kubkiem, bo mimo iż ten z początku budzi jego ciekawość, tak w całym swoim czteroletnim życiu poznał smak tego, co gorzkie, jak choćby wydłubywany z zupy kminek, czy pianka piwa spijana z kufla taty - i wcale mu się to nie spodobało. Wzdryga się tylko, a jego wykrzywiona mina mów Fuj!
- Tak - odpowiada z dumą, bo o kamieniach, to może opowiadać długie godziny i jest dumny z każdego zebranego okazu. - Mam cale pudlo - chwali się, kolokwializując, bo pudło jest tak naprawdę pudełkiem po butach, w dodatku jego własnych. Kiwa entuzjastycznie głową i podaje nieznajomemu kamień. Błękitne oczęta błyszczą nagle ekscytacją.
- Do plocy?! - nie kryje zachwytu, także korzystając do teatralnego szeptu, bo wspólna tajemnica jest zarzewiem konspiracji, do jakiej chętnie sięga. - Takiej do scelania? Cole takom ma - zdradza prędko, nie wyjaśnia jednak, że Cole, to starszy kolega z sąsiedztwa, który lubi chwalić się swoimi zabawkami. - Casem sie podzieli i scelamy do gołembi - dodaje nadal ściszonym głosem, bo wie, że tak nie wolno i kiedyś na pewno ptaki wezmą odwet i go zadziobią - tak mówi mama.
- Toby? Toby! - rozlega się wołanie przerażonej kobiety, która podbiega zaraz do nich i chwyta chłopca za ramię. - Nie zaczepiaj pana. Bardzo przepraszam za kłopot, dzieci bywają bardzo niesforne — zwraca się do siewcy, chcąc jak najbardziej załagodzić sytuację, tylko połowicznie kłamiąc. Toby rzadko kiedy sprawia problemy, będąc z reguły dzieckiem spokojnym i wycofanym, pogrążonym w swoich własnych marzeniach oraz pasjach. - Przeproś pana, Toby.
- Psieplasam - pada nie takim znowu zawstydzonym tonem, bo przed oczami jego wyobraźni jawi się już proca o drewnianej, wystruganej z gałęzi rękojeści i zawiązanej między odnogami gumy, pachnącej wciąż plastikową nowością. Jeszcze nie ma jej w dłoni, i nawet nie wie, czy kiedykolwiek będzie mieć, ale już uśmiecha się na samą myśl, jak to pochwali się zabawką przed kolegą. - Do widzenia! - żegna się, kiedy matka ciągnie go w kierunku wyjścia z cmentarza.
Zjawa
Wiek : 666
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
Ach dzieci. Błogosławieństwo, które poznał tylko ten, co dziesiątki nieprzespanych nocy spędził nad kołyską, bujając malca do snu. W krzykach i płaczach, dziesiątkach pieluch, a potem kłopotach — w tym rodziła się prawdziwa miłość do latorośli. Chłopiec, który na cmentarzu, jak gdyby był to plac zabaw, zaczepił starego siewca, rzecz jasna pojęcia nie miał na temat okoliczności. Nie miało to zresztą szczególnego znaczenia. Frank był zdania, że pasje w nawet najmłodszym człowieku należy pielęgnować przy każdej możliwej okazji. A jeśli to pasja do procy i kamieni — to tym bardziej.
Łał! Bardzo dużo — pokiwał głową, ukradkiem rozglądając się za opiekunem dziecka. Nie, żeby chciał się go natychmiast pozbyć — jego i Tilly nie dzieli zresztą dużo lat, może 15? W pewnym stopniu za każdego takiego malca czuł się odpowiedzialny. Ot, zawodowy nawyk siewcy. — Do procy, do procy. Wystarczy guma i mocny patyk. No i oczywiście odpowiednia technika rzutu, ale tego już będziesz musiał się nauczyć przez wiele godzin. To nie taka łatwa praca — zaszczepić pomysł, nakierować na myśl, że ciężka robota się w końcu opłaca. Powiedzmy, że sam sobie wierzył.
Roześmiał się jeszcze na wieść o gołębiach. No biedne te gołębie, ale dziecku wszystko się daruje. Poza tym — widać, że miał już pewne doświadczenie w fachu, a to się ceni. Kto wie, może w przyszłości zostanie prawdziwym policjantem!
Matka dziecka przyszła dość szybko, raz-dwa zabierając go od towarzystwa z przepraszającym wzrokiem na buzi.
Nic się nie stało, droga pani. Zawsze miło porozmawiać z młodym i ambitnym człowiekiem — nie powiedział, że Toby'emu — bo tak miał na imię malec — powierzył budowę procy i prawdopodobnie przez następne tygodnie (albo i miesiące, zważając na to, że idzie okres letni), jego matka będzie łapać się za głowę, gdy któraś szyba w domu poleci z okiennicy.

z tematu Frank i Zjawa <3
Frank Marwood
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
29 marca 1985, późny wieczór


Gdy stalowe ostrze łopaty wbiło się z chrzęstem w glebę, czuła się obserwowana.
Nie było to wrażenie na tyle wstrętnie, ni paraliżujące, by swoją niewiadomą wyszarpać ją z sideł pieczołowicie kopanego grobu. Obecność zmarłej duszy znaczyła tyle, co ostatki lutowego śniegu i chłód kołyszącego gałęziami wiatru.
Była. Zwyczajnie.
Egzystowała gdzieś między cmentarną ciszą, a co drugim echem grobowego tętentu. Była, wyraźnie, jedną z wielu, które zwykły gromadzić się w mogilnych cieniach i wpatrywać w sumienność wykonywanej przez medium pracy. Śledziły proces kreacji kolejnego wieczystego łoża z zaciekawieniem równym poszanowaniu. Thea rozpoznała ich obecność, a cichy pomruk i łagodne spojrzenie rzucane w cmentarny eter miały znaczyć tyle, co życzliwe powitanie.
Składając narzędzia po skończonej pracy, pojęła, jak niepohamowanym wścibstwem cechuje się goszczący ją umarły. Być może kryło się za nim coś więcej, jednak utrzymywany kontakt był wciąż zbyt kazualny, aby pewnie wyodrębnić tę właściwość.
Czuła go, gdy uwolnione spod pieczy roboczych rękawic dłonie przemywała strumieniem zimnej wody. Odczuwała wrażenie, że jawił się nikłym obrysem w ujętym kątem oka skrawku pomieszczenia służbowego. Wydawało jej się, że widzi, jak wykonuje pewien niejasny gest, choć nie mogła być pewna, czy zmęczone pracą oczy samoistnie nie nakreślają w ciemnościach przypadkowych widowisk. Czy bijący od niej medialny blask nie materializuje tlących się w niej obaw w nieobjętych spojrzeniem miejscach.
Może był to znak, że powinna odpocząć. Choćby kilka dni dać ponieść się letargom rekreacji i odpoczynków—uwolnić myśl od nakładów pracy i frasunków pozostawionych wraz z końcowymi dniami lutego.
Lecz przed tym, co ją rzeczywiście spędzało na jaw, ucieczka była daremna.
Bo wysłannicy śmierci podążali za nią uliczkami, ścieżkami i korytarzami całego pierdolonego Saint Fall.
Śledzona czuła się wszędzie—tak jak w drodze do owitej bluszczem cmentarnej bramy wejściowej.
Zawiesiła krok, zaciskając szczękę gdy nozdrza wydęło jej ciężkie westchnienie. Wtem obróciła się na pięcie, szukając spojrzenia kroczącej za nią duszy.
Pokaż się. — nakazała, wzrokiem wertując każdy z ciemniejszych zakamarków.
Czuła bijące od półprzezroczystej postaci intencje tak, jak czuła wydostający się spod jej warg oddech. Jak kruszejące pod podeszwami butów śnieżne skrawki i muskające jej kark podmuchy wiatru. Lecz by poznać ich charakter, wpierw należałoby kulturalnie porozmawiać.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Thea Sheng dnia Sro Wrz 20, 2023 11:15 am, w całości zmieniany 1 raz
Thea Sheng
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Gdy stalowe ostrze łopaty wbiło się z chrzęstem w glebę, była obserwowana.

Mrok pokrywał scenerię cmentarza, a warstwa głuchej ciszy siadywała na kamiennych nagrobkach. Była tam — jakby usiadła na miękkiej kanapie i w cierpliwości czekała, aż zostanie sprezentowana jej herbata. Długa sukienka kobiety utkana była z księżyca — nici tak delikatnej, że jakby nieobecnej, kolorem przypominając śnieżną biel mleka.

Duch obserwował pracę medium z daleka — obie świadome swojej obecności, jednak zmysł wzroku nie brał jeszcze w tym procesie żadnego udziału. Thea czuła ducha, tak jak i duch czuł ją. Była jaśniejsza w jej oczach, niż zwykle. Jak morska latarnia dla spragnionych lądu marynarzy, tak i dla tego ducha malowała się obecność medium.

Jak ostatnia nadzieja.

Zza jednego z nagrobków wyszła bezszelestnie, stając jednak twarzą w twarz z Theą. Była piękną kobietą, której smukła sylwetka w swojej półprzezroczystości odbijała rzeczywistość za nią. Jej włosy były rozpuszczone, poruszające się w rytm nieobecnego wiatru, a wyraz twarzy—

Wyraz twarzy był kamiennie wykrzywiony.

Wzywałaś mnie — odezwała się kobieta, a jej głos rozbrzmiewał jakby wszędzie i nigdzie jednocześnie. Ciężko byłoby interpretować, czy jest z tego faktu zadowolona. — Czego chcesz ode mnie, Latarnio?

Cóż za przedziwne określenie, jednak falująca w przestrzeni kobieta zdawać ci się mogła imitować uderzenia fal oceanu. Delikatnie, niemal niezauważalnie, przysuwała się w Thei stronę, zamykając oczy, jakby wąchała unoszącą się na cmentarzu woń.

Pachniesz jak śmierć.

Nie skrzywiła się, gdy to mówiła. Być może dla kobiety, było to jak perfumy. Coś w obecności z pewnością przyciągało jej uwagę — bardziej, niż zazwyczaj ma to miejsce. Dotknęła — przeleciała ręką — przez krawędź nagrobka, jakby zaczynała z nim taniec, obchodząc go delikatnie dookoła.

Nie słyszałam cię wcześniej, ale teraz — mruży oczy, jakby sama nie wiedziała, dlaczego tak się dzieje. — czuć cię na całym cmentarzu.

We Zjawę w wątku wciela się Lyra. Tożsamość ducha pozostaje jeszcze tajemnicą, natomiast możesz korzystać z całej swojej wiedzy, aby próbować poprawnie ją odgadnąć. Na ten moment duch nie podejmuje próby opętania. W przypadku takiej sytuacji korzystać będziemy z rzutu na siłę woli Thei oraz progu ducha, który określony jest w księdze.
Zjawa
Wiek : 666
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t209-thea-dawei-sheng
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t352-thea-sheng#1042
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t351-skrzynka-thei-sheng#1041
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f103-zapyziala-kamienica-13-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1061-rachunek-bankowy-thea-sheng#9114
Od ukończenia lat czterech, Thea miała do czynienia z przeróżnymi bytami—niektóre emanowały nieskażonym spokojem i nieszkodliwością, podczas gdy inne swoją przebiegłą naturą, oraz nierzadko idącą w parze złowieszczą aparycją, sprawiały, że krążąca w żyłach krew zamarzała w przerażeniu. Kobiece widmo napotkane tej wietrznej nocy, nie wliczało się do żadnej z wyodrębnionych kategorii. Wywołało, natomiast, przedziwne uczucie oscylujące między ciekawością a rozdrażnieniem, niemal od chwili, gdy ich spojrzenia otarły się o siebie. Niczym koniuszek palca ocierający się o chłodny, nagrobkowy kamień, ciemne tęczówki zetknęły się z tymi półprzezroczystymi, a samą Theę ogarnął dreszcz rozniecony czymś zupełnie innym niż marcowe powietrze. W momencie konfrontacji, bowiem, bliżej mu było temu styczniowemu.
Spóźniła się pani, pani Cook.
Los bywał okrutnie figlarny, a tożsamość zmarłej kobiety nie pozostawiała ni krztyny wątpliwości. Niejasna pozostawała jedynie intencja.
W tym momencie niczego od ciebie nie potrzebuję. Od jak dawna za mną podążasz? — zapytała ze spokojem, choć myśli rozżarzone miała wspomnieniami chłodniejszych miesięcy.
Czoło jakby ponownie zapłonęło rytualną gorączką, palce u rąk zamrowiły niczym tknięte spływającym po nich czarem, a duma zapiekła wściekle. Niemniej, to nie przytłaczający zapach porażki mącił jej zmysły najbardziej, lecz ten jakże charakterystyczny odór śmierci, który przykleił się do niej od momentu wydostania się z zakamarków podziemi Cripple Rock. Ta nadzwyczajna przypadłość okazała się odporna nawet na wpływ mydełek lawendowych. Koniecznym zatem było odbycie rozmowy z koleżanką po fachu, której złota rada ewidentnie nie trzymała się bladości jej skóry tak skutecznie jak nęcące zmarłych zapachy.
Cień uśmiechu wił się po jej wargach, wprawiając kąciki ust w nieznaczne drżenie.
Faktycznie, ostatnimi czasy coraz więcej cmentarnych bywalców zabiega o moją uwagę — jej spojrzenie przylgnęło do zmarłej, jak gdyby chcąc zgłębić jej zamiary nim ta zdążyłaby wyjawić je samodzielnie. — Czym więc zawdzięczam sobie tę wizytę, Helen? Mam dla ciebie opluć kolejny grób?
Thea Sheng
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Biel czoła ducha zmarszczyła się nieznacznie — coś, co kiedy było brwiami, teraz sprawiało wrażenie rozwodnionej kreski farby na przezroczystym płótnie. Długa suknia falowała na nieistniejącym wietrze, a postać kobiety z każdym nie—krokiem, zbliżała się do medium.

Czas to zabawna rzecz, gdy jest się martwym — powiedziała, a twarz wykrzywiła się w czymś, co można by nazwać uśmiechem. Smukłymi palcami złapała za fałdy materiału, który miała na sobie, błądząc ostatecznie nimi do klatki piersiowej. Na pierwszy rzut oka wyglądało to, jakby miała tam wyszyte czerwone kwiaty, ale jeśli Thea przyjrzałaby się lepiej, zauważyłaby, że są to zakrwawione dziury.

Dla medium nie powinno być tajemnicą, jak pani Cook umarła.

Od—

Zawahała się, jakby nie była sama pewna.

Dużo osób umarło. Były tłumy w drodze do Piekła. Robiło się tam duszno — powiedziała w taki sposób, jakby miało to być dla Thei oczywistym wyznacznikiem czasu. — A twoje wołanie nagle zrobiło się głośniejsze i—

Uśmiechnęła się, tym razem naprawdę, na wspomnienie opluwanego grobu. Zaczęła podążać ku Latarni, już teraz jedynie metr dzielił je od siebie. Zawiesiła wzrok na białym paśmie we włosach dziewczyny, zupełnie, jakby widziała je po raz pierwszy w nie—życiu.

Tym razem naplujemy na żywego — już nie metry, a centymetry. Chłodna obłoga ducha wyczuwalna była na skórze Thei — jak wspomnienie mroźnej zimy, która miała odejść już w nieznane. — Widziałam go, chodził po mieście, jakby mu się należało. Piękny, uśmiechnięty—

Twarz kobiety wykrzywiła się przeraźliwie, jakby krzyczała, chociaż jej głos nie ruszył się nawet o decybel.

Przeklęty Overtone, ma za to zapłacić.

Wepchnęła dłoń w swoje rany, a ta zabarwiła się krwią zmory.
Zjawa
Wiek : 666