Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Salon Jedno z najbardziej przestronnych pomieszczeń w całej posiadłości, o sporym metrażu, optycznie powiększonym przez biel ścian i podłóg, jest świadectwem modernistycznego gustu swoich właścicieli. Jego surowy wizerunek wyposażony w skromne umeblowanie w postaci jednej kanapy i kilku wygodnych foteli z pozłacanymi łokietnikami otaczającymi niski stolik, wbudowane w ścianę regały uginające się pod ciężarem książek oraz nieodłączonego towarzysza każdego kameralnego spotkania, a mianowicie barka wyposażonego w bogaty asortyment alkoholi, jest ocieplony przez kominek, ulokowany w centralnej części salonu, który nadaje całości przytulniejszego wyrazu. Natomiast dzięki wysokim oknom salon tonie w świetle dnia, zaś przy niesprzyjających warunkach pogodowych albo po zapadnięciu zmroku, wnętrze oświetla kryształowy żyrandol. Rytuały w lokacji: Aura Pacis [moc: 67] |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
1 maja 1985 Od ścian odbijała sie symfonia muzyki klasycznej wydobowająca się spod palców jego młodszej latorośli, gdy z niebywałemu dla siebie zaangażowaniem ćwiczyła Eine kleine Nachtmusik Mozarta na fortepianie, dla jego kaprysu, sprowadzonego prosto z Niemiec, skonstruowanego ręka samego Carla Bechsteina; w tyle słyszał szorstki głos swojej matki, napominając chłopca, by nadał kompozycji żywszego tempa. Przez chwile, pokonując stopnie prowadzące na piętro rezydencji, wsłuchiwał się w postępy, jakie jego syn poczynił przez ostatnie miesiące treningów z kobieta, w której słowniku nie występowało słowo wystarczy; nie mógł odmówić mu kiełkującego w nim muzycznego talentu; talentu, którego Hiramowi zabrakło. Wchodząc na piętro, obdarzył ulotnym spojrzeniem oprawiony w złotą ramę obraz, jednak nie poświecił mu więcej czasu; salon powitał go przestronnością, chłodem, surowością. - Grace - pewnie już wiesz, ale to musi wybrzmieć także z moich ust - jutro spodziewam się gości - oznajmił krzątającej się po pomieszczeniu pokojówce dbającej o to, by żaden opiele kurzu nie zawieruszył sie na meblach; nie wydał konkretnych rozporządzeń, jeszcze nie; tym zapewne zajmie się współmałżonka, gdy wróci z Bostonu. Przystanął przy regale - palce musnął grzbietu jednej z książek; o magii powstania wiedział relatywnie niewiele, jednakże dwa rytuały szczególnie przykuł jego uwagę; rytuały, które być może chociaż na chwile uwolnią go od kakofonii myśli. Zamknął palce na oprawionej w skórę okładce, by tymczasowo skupić na niej swoje zainteresowanie; miękkie objęcia fotela przyjęły ciężar jego ciała bez większego pretekstu, gdy usiadł w prozaicznym celu przestudiowania treści trzymanego w dłoni tomiszcza. Dzisiaj przyświecały mu dwa cele - pierwszy: sięgnąć po arkany magii powstania, która, chociaż nie znajdowała się zazwyczaj w kręgu jego zainteresowania, posiadała w swoim asortymencie rytuał mogący zapewnić, przynajmniej tymczasowo, spokój jego myślom i przynieść upragniony relaks. Drugi, bardziej praktyczny, metodyczny - odciąć pomieszczenie od niechcianych dźwięków, zamknąć je w strefie ciszy, by panująca w nań atmosfera nie pokrzyżowała planów sennych jego dzieci, gdy on jutro wieczorem wraz z żoną przyjmą chciane towarzystwo gości. Dwa zestawy świec w kolorze żółtym już na niego czekały, podobnie, jak proch rytualny; wcześniej powiadomił Grace o swoich zamiarach. W pierwszym kroku usypał z prochu pentagram; w drugim - ustawił świece na należnym im miejscu, w trzecim objął pewnie palcami rękojeść athame. Pozostał czwarty - zaczerpnięcie magii prosto z piekielnych czeluści i wypowiedzenie obecnej sekwencji słów; magia powstania nie będzie nie demonstruje żadnego aktu sprzeciwu, a może wręcz przeciwnie - odkryje naturę buntownika? - Harmonia ex elementis, locum pacificum creare - usta opuściła niedawno przyswojona inkantacja. Ostrze celował - przeciwnie ze wskazówkami zegara - w świece umiejscowione na pięciu ramionach gwiazdy. Rytuał Aura Pacis (st 15), k100+0; świece w kolorze żółtym |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Stwórca
The member 'Hiram Laffite' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 67 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Magia powstania nie zademonstrowała mu natury buntowniczki; przyszła w postaci ciepłego dreszczu wędrującego płytko pod skórą; czuł ją w opuszkach palców, w ciężącego w dłoni athame, w powietrzu; widział na knotach świec, a na których tańczyły płomienie. Skomentował ten sukces oszczędnym uśmiechem zakreślonym na ustach; uśmiech, który szybko przygasł, gdy ryk parkującego na podjeździe samochodu zaburzył harmonię myśli. - Grace - poszukał spojrzeniem kobiety, której obecność odnalazł tu kilkanaście minut wcześniej, jednak nie dostrzegł jej sylwetki; widocznie nie odnotował momentu, kiedy wyszła. W pierwszej chwili chciał podejść do barku i skorzystać z znajdującego się tam bogatego asortymentu alkoholu; jeden kieliszek koniaku nie powinien zaszkodzić, jednakże zwalczył w sobie tę pokusę, jednak ostatecznie to kołyszące się pod siłą podmuchu wiatru firanki, skupiły się na sobie jego uwagę. Podmuch wiosennego zefira musnął odsłonięte skrawki skóry, gdy poszedł do otwartego okna; nie mógł zignorować potrzeby rozszyfrowania tożsamości właściciela pojazdu. Drzwi samochodu się otworzyły i wyszła z niego towarzyszka jego życia; ciemnogranatowy lakier lśnił pod reflektorem słońca. Zerknął na zegarek; półgodziny przed czasem; nie zatrzymały jej korki? Wyszedł na balkon przylegający do salonu; wyjął z kieszeni marynarki papierośnice, by poczęstować się swoim nałogiem. Dym wypełnił obojętność płuc, gdy zaciągnął się papierosem. Powietrze było rześkie, ciepłe, przyjemne. Objął spojrzeniem przysłonięty plandeką kort tenisowy; mączka była w drodze, za kilka dni będzie gotowy do użytku. Dwie minuty później wrócił do pomieszczenia. Ugasił papierosa na grubym rancie kryształowej popielnicy, po czym nieszczęśnika spotkał los jego pobratymców - wylądował w naczyniu; dlaczego Grace nie wyrzuciła niedopałków? Nie pozwolił tej myśli zagościć pod sklepieniem czaszki, zamiast tego przekartkował stronę woluminu, który leżał otwarty na stolik. Czas przyswoić sobie inkantacje kolejnego rytuału, o wdzięcznej nazwie Locus Silentii; zapamiętanie sześciu słów przyszło mu z lekkością; by je utrwalić, powtórzył je kilka razy w obszarze zarezerwowanym dla myśli. Pentagram już czekał; zużytych świec pozbył się chwile wcześniej, zastąpił je nowymi. Głęboki oddech później ponownie ujął w dłoń athame i, ułamki sekund później, poznana wcześniej sekwencja odnalazła drogę do jego ust: - Virtus curativa, loco salubritatem conferre. Jak tym razem zachowa się magia powstania? Locus Silentii (st 40), k100+0, zestaw świec w kolorze żótym | zt niezależnie od efektu |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Stwórca
The member 'Hiram Laffite' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 5 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
Kiedy nieboszczyk nie okazuje się wcale tak nieżywy, jak dotąd przypuszczano, staje się to dość nieoczekiwanym zwrotem akcji — ceremonia pogrzebowa została momentalnie porzucona ku jednoczesnemu przerażeniu rodziny, jak i ledwie okazywanej radości przez doświadczany szok, działający niczym fuga. Nic w tym w zasadzie zaskakującego czy niepokojącego, gdy do świadomości przebija się, że tak naprawdę mogli ukrócić jego życie, co uderza z siłą tornada zrywającego z łatwością dachy. W takich rzadkich momentach — Bloodworth powracał samoistnie do nurtujących go rozważań dotyczących przyszłej ścieżki kariery między zostaniem patologiem, a koronerem. Co zrobiłby w podobnej sytuacji? Czy zareagowałby na czas? Czy zorientowałby się w porę? Czy może to kwestia zwykłego przypadku łamanego przez nieszczęście? To, co w zaistniałych okolicznościach wydawało się jedynym pewnikiem, jak ciepło króliczych łapek i ciężar Pico na jego klatce piersiowej, a także biała sierść rzucająca się w oczy na czarnej koszulce, to to, że miał następnego dnia wolne. Brak konieczności grania na skrzypcach i odwołane zajęcia na uczelni, oznaczały możliwość swobodnego włóczenia się nocą z Cecilem — pod warunkiem, że uda mu się skończyć ilustracje w ramach zleceń. Fakt, że Nevell miał się pojawić następnego dnia w Salem i postawić nogę w Ailes de Verre nie napawał go szczególnym entuzjazmem. W skrzypku wnętrza tego miejsca budziły odruch ucieczkowy, jednak nie potrafił dokładnie określić, z czego właściwie się to brało. Nie odpowiadała za to podskórna antypatia, którą odczuwał do wujka Hirama, którego chyba bardziej znosił przez wzgląd na ciocię Apollonie. Nie odpowiadała za to przemądrzałość czarownika i nieudolne — w odczuciu Nevella — ustawianie go po kątach. Nie odpowiadało za również wyniosłe usposobienie Laffite i nazywanie osób, z którymi Bloodworth się znał jako margines społeczny. Tu skrzypek odpłacał mu się małymi złośliwościami, tak jak i tego dnia, gdy celowo spóźnił się równiutko piętnaście minut; rzadziej celował wobec niego docinki słowne, choć podejrzewał, że demoralizacja na tym polu przez Fogarty’ego również zbierze z czasem swoje żniwo. Dyskomfort, który odczuwał w posiadłości wujostwa upatrywał w wielkich przestrzeniach, wydających mu się nieprzyjazne i szpitalnej bieli. — Za jasno — orzekł Nevell, wchodząc do salonu i przebiegając wzrokiem od ściany do drugiej oszklonej, przez co można było się poczuć jak w szklarni. To domostwo mimo dużej przestrzeni i widocznego bogactwa na swój sposób wydawało się duszące, jak zapach, który ostatecznie drapie w gardło. Nie przepraszał za spóźnienie; Hirama nigdy nie przepraszał, co było jednym z wielu uszczypnięć, które wystosowywał przeciwko Laffite. — Powinniśmy chyba zacząć, wyglądasz na znudzonego, a na później jestem już umówiony nie tylko z Gwen. — Bloodworth odziany od stóp do głów w czerń, wydawał się widocznie kontrastować na tle wszechobecnej bieli. Hiram nie musiał wiedzieć, że na później był umówiony ze swoim chłopakiem i Gwen bardzo go lubiła; ot, Cecila nie dało się nie lubić. Poza tym Nevie nie przewidział nawet, że wstępne plany i cel, w którym zazwyczaj spotykał się z wujkiem Laffite zostanie wkrótce tak nieoczekiwanie zaburzony. |
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Dom były pusty; pozbawiony obecność dzieci i Lonnie; zabrała je na zakupy, by w ten sposób spędzić z nimi odrobinę czas i nadrobić ten, który roztrwoniła we Włoszech, w poszukiwaniu nowych talentów, wrażeń, doznań, przyjemności. Obiad, zatem skonsumowany w samotności, postanowił pod językiem posmak, którego nie był w stanie zidentyfikować. Kiedys, ledwie kilka lat temu doświadczył podobnej goryczy w przełyku, ale nie zaprzątał sobie tym głowy; obecnie, w przestrzeni własnych czterech ścian, wybudowanych pod dyktando kaprysu i nieprzyzwoitej rozrzutności, głównie wedle wyrafinowanego gustu i uznania małżonki, celebrował chwile sam na sam ze własnymi, kłębiącymi się pod sklepieniem czaszki myślami i zbawiennej ciszy, jaka zakradła się do salonu, wraz z promieniami wędrującego po skórze słońca. Jego ciepły oddech zmusił Hirama do podwinięcia rękawów koszuli, rozpięcia trzech pierwszych guzików i rozwiązania krawatu. Zatopiony w objęciach wygodnego, sprowadzonego prosto z paryskiej dzielnicy fotel, przeczesał oburącz włosy, pozwalając, by zapanował na głowie niecodzienny nieład i kontynuował wcześniej przerwaną lekturę, chwilowo tracąc rachubę czasu, aż w końcu w pokoju pojawiła się Grace, by powiadomić go, że panicz Bloodworth właśnie przybył. Krótka odpowiedź zaproś go tu nie zmusiła go oderwania oczu od lektury, ani nie zachęciła do obdarowania kobiety pojedynczym spojrzeniem i dopiero za jasno wypowiedziane znajomym tembrem głosu, wybiło go z rytmu rozmyślań; skupił uwagę na sylwetce młodzieńca, który pojawił się w drzwiach. Zerknął na zegarek, by sprawdzić, jakie tym razem krewniak jego małżonki zanotował spóźnienie; kwadrans po czasie. W zeszłym miesiącu spóźnił się dziesięć minut, w następnym ustanowi rekord trzydziestu? - Od dawna podejrzewam, że twoje oczy cierpią na nadwrażliwość na światło - swoje ray bany zostawił w samochodzie, a więc nie mógł wspiąć się na wyżyny empatii i zaoferować mu odrobiny komfortu pod szyldem złośliwego załóż okulary przeciwsłoneczne, by nie oślepnąć. – Umówić ci wizytę ze specjalistą? Kolejny komentarz, jaki opuścił usta młodego Bloodwroth utwierdził Hirama w przekonaniu, że brak ojcowskiej ręki - od dawna podejrzewał, że August, nawet przed swoją śmiercią, nie brał aktywnego udziału w wychowaniu syna, a Mitchell pozwalała mu na zbyt wiele - odbił się na jego manierach; testowanie granic mojej cierpliwości sprawia ci radość, Nevellu? - Dlatego, drogi Nevellu, tworzenie i pilnowanie grafiku jest tak ważne - głos miał na pozór spokojny, niezmącony żadną emocją, która mogłaby pomóc Bloodwrothowi określić jego obecny stan emocjonalny. Szklankę trzymaną w dłoni odłożył na blat stolika. – Zarezerwowałem dla ciebie półtorej godziny mojego cennego czasu, jednak, co spotkanie, utwierdzam się w przekonaniu, że to zbędna fatyga, która do niczego nie prowadzi - wstał, by podejść do jednego z czterech wbudowanych w ścianie regałów. – Spróbujesz mnie przekonać, że jest inaczej - zerknął na Bloodwortha – czy wybierzesz drogę na skóry, a mianowicie tą prowadzącą do wyjścia? Mógł komuś tak nieodpowiedzialnemu powierzyć pod opiekę perłę w kronie Laffite - Gwen? Piętrzyło się w nim coraz więcej wątpliwości. Choć córka sympatyzowała ze swoim kuzynem, wkrótce przekona się, że nie jest właściwym kandydatem na towarzystwo dla młodej damy. A tymczasem, gdy polemizował z własnym myślami i czuł na karku uważne spojrzenie Bloodwortha, w drodze do regału, spojrzenie na ułamki sekund skonfrontował z lustrem i wtedy odkrył, że zaledwie w przeciągu kilku minut włosy, z niezrozumiałego dla niego powodu, urosły do linii karku. Pierwszym komentarzem na to zjawisko była zmarszczka przecinająca taflę czoło, drugim – stal w spojrzeniu wymierzona wprost w sylwetkę Nevella. - Wyjaśnisz, co to ma znaczyć? – zapytał, winy doszukując się w jego obecności, bo w tym momencie, zaślepiony swoim przeczuciem, nie brał pod uwagę innego scenariusza. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
Wujek Hiram pozostawał w błogiej nieświadomości, co też w słowniku Nevella Bloodwotha tak naprawdę oznaczało za jasno i dlaczego akurat z jego ust było to obelgą kierowaną wobec wystroju. Student medycyny nie zamierzał wyprowadzać go z błędu, dawało mu to złośliwa satysfakcję, ale odnotował złapanie się na haczyk, gdy Laffite zaoferował się jakże uprzejmie z umówieniem go do specjalisty, zwłaszcza gdy sam ominął chyba wizytę u fryzjera. — Podziękuję — mruknął skrzypek z obojętnością wobec złożonej oferty. Podarujmy sobie tę sztuczną troskę, Laffite, przemknęło mu przez myśl, ale nie podzielił się nią na głos. Nic, co wychodziło z ust wujka Laffite nie płynęło z dobroci serca i stanowiło jedynie pozoranctwo. Antypatia, którą u Nevella samoistnie budził, płynęła między innymi z zapędów do kontrolowania Gwen i udowadnianie na każdym kroku jak duże ma ego, a Nevie nie mógł sobie darować upuszczania z niego powietrza. Ciocię Apollonie uwielbiał, ale jego? Litości. Do dziś zastanawiał się, skąd ona w ogóle go wytrzasnęła i naturalnie, rozumiał powody, które mogły przemawiać za tym wyborem, ale oceniał je w kategorii zysków majątkowych. Hiram Laffite był zdecydowanie ostatnią osoba na calutkim globie, która powinna wypowiadać się w temacie rodzicielstwa i dzielić się ze światem swoimi opiniami, biorąc pod uwagę jego stosunek do własnych pociech. Pozostawianie Gwen i Anthony’ego pod wieczną opieką nianiek i wpychanie ich na masę zajęć dodatkowych, nie bez powodu to pierwsze sprawiło, że Nevell spędzał z primą balleriną dużo czasu — raz, że ją uwielbiał, a dwa zauważał zapędy kontrolerskie ze strony swojego wujka. To ostatnie wręczało mu flagowy powód, by ją chronić. Ta dziwna terytorialność, jakby dzieci były przedmiotami do stania i zbierania kurzu na półkach, a na których ten mógł trzymać rękę. Nevie nie wdawał się z nim w — jak uważał — jałowe dyskusje, ponieważ wychodził z założenia, że Gwen zasługuje na wszystko, co najlepsze i jako dziecko miała prawo nim być. Dlatego starał się przemycać do codzienności dziewczynki zarówno łakocie, wypady na lody, lecz przede wszystkim spędzanie z nią czasu, który — jak mu się zdawało — nie dostawała w stopniu wystarczającym od rodziców. Zresztą Michelle Bloodworth (z domu van der Decken), której Hiram imienia nawet nie zapamiętał, kiedyś nazwała go dziwakiem i to właśnie August namiętnie upraszał ją, aby nie mówiła tego otwarcie i w miarę możliwości zachowała między nimi. Przystanęła na to, ale nie zmieniło to jej niechęci do mężczyzny, który ożenił się z kuzynką jej męża i zdawało się, że przekazała to nawet swoją postawą swojemu jedynemu synowi. — Mhm — trudno było orzec, czy ze strony Nevella był to nic nieznaczący pomruk jako przecinek, a może udawane przytaknięcie czy jawny dowód lekceważenia jego osoby. Bloodworth spóźniał się celowo, stosując zapłatę za zbyt wiele niepotrzebnych słów padających z ust Laffite, a drażnienie Hirama dawało mu swoistą rozrywkę. O grafiku i jego układaniu młody Bloodworth wiedział zapewne więcej niż opływający w rodzinnych bogactwach Laffite, zwłaszcza gdy na tapet brało się studiowanie medycyny (przy jednoczonym zachęcaniu go do podjęcia się również nauki na Tajnych Kompletach przez Doriana, ale to Nevie odrzucał, obiektywnie uznając, że nie znajdzie na razie tyle czasu), naukę na takim poziomie, która gwarantowała przyznanie i podtrzymywanie stypendium, dorabianie w zakładzie pogrzebowym i grywanie na pogrzebach. Skrzypek przygryzł dolną wargę, zaraz ją uwalniając; matka nauczyła go odpowiedniej prezencji, nawet jeśli pałał do kogoś żywą antypatią. Cóż, wujek Hiram ograniczał się jednak do widoku czubka własnego nosa, więc trudno było mu to zapewne sobie wyobrazić. Na krótko kąciki ust Nevella uniosły się zdradliwie, wręcz sardonicznie. — Może nie jest aż tak cenny, skoro czasoprzestrzeń nie chce się aż tak nagiąć pod wujka — odpowiedział skrzypek niewinnym głosem, wzruszywszy delikatnie ramionami, tak jakby to wcale nie była jego wina. Hiram Laffite zawsze zapraszał go tutaj, co zawsze było pretekstem do spędzenia czasu z Gwen, więc miało to swoje plusy, ale skoro na msze mógł się łaskawie pofatygować, to do Saint Fall aż tak daleko nie miał. — Bądźmy realistami – już tu jestem, więc mnie nie zachęcisz do wyjścia. — A musiałbyś mnie wyprosić, czyż nie?, student medycyny podążył spojrzeniem za ruszającym się z miejsca Hiramem. Laffite nie raz i nie dwa próbował swoich sił w popsuciu relacji Nevella i Gwen — z niezbyt pozytywnym rezultatem, choćby przez to, że skrzypek zwyczajnie dla swojej kuzynki był. Młody Bloodworth uważał, że ich relacja wybroni się sama. Zresztą ograniczanie, zmuszanie czy naciskanie zawsze odnosiło odwrotne rezultaty od pożądanych, dodatkowo odrzucając uciśnionego, a w okresie adolescencji — mieszkanie skrzypka zawsze mogło być jej miejscem ucieczki. Poza tym zawsze mógł omówić ten temat z ciocią Apollonie, zaznaczając, że tego typu zachowania nie są normalne ze strony jej męża i Gwen zasługuje na posiadanie kontaktu z członkami rodziny, a także bycie szczęśliwą. Podarowałby sobie wzmiankę o tym, że wspierałby młodą baletnicę w różnych jej fazach, nawet jakichś związanych z nastoletnim buntem, i gdyby namówiła go na to, że chce mieć różowe pointy — zrobiłby to dla niej bez mrugnięcia okiem i dla wywołania szerokiego uśmiechu rozświetlającego jej buzię. Dziecinne radości zdawały się jednak obcym konceptem dla Laffite, dlatego samopoczucie jego córki miało dla Neviego wyższy status istotności niż Hirama kiedykolwiek. Student medycyny chciał również, aby dziewczynka czuła się ważna i zauważana. Wyjaśnisz, co to ma znaczyć?, zawodzenie tego pytania między nimi tuż po rzuceniu przez wujka Hirama okiem w swoje odbicie, sprawiło, że mimowolnie się zaśmiał. Zaskakujące pytanie od czarownika, który miał nadmiarową ilość luster i okien, w których potrafiło znaleźć się odbicie. Nevell w rzeczy samej — potrafił zrobić komuś psikusa mniej lub bardziej przyjemnego (na pewno satysfakcjonującego dla niego), nawet przed Halloween, zakrywając się własnym kaprysem czy nadchodzącym Summerween, ale w tym przypadku przecież nie miałby możliwości niczego zmalować. Całkiem niedawno przekroczył próg tego pomieszczenia. — To przecież twoja fryzura — powiedział z leciutkim rozbawieniem Bloodworth, owijającym się wokół wypowiedzianych słów. Na mszy aż tak mu się mu nie przyglądał, stąd nie posiadał punktu odniesienia; bardziej interesowała go Gwen i bieżące wydarzenia. — Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że pierwszy raz widzisz się w lustrze? Nie odpowiadam za umawianie cię do fryzjera. Za nic mi tu nie płacisz. — A i tak nie byłbyś w stanie mnie niczym przekupić. Bloodworth jak gdyby nigdy nic podążył w głąb nieładnego salonu, które zwyczajnie mu się nie podobało, by zająć miejsce na sofie i wygodnie się rozsiąść. Może odpowiadała za to pani zajmująca się domem, która wpuszczała go do środka? Niemniej zabrzmiało to dziwnie nawet jeśli ze strony Hirama, dbającego o prezencję. Może chciał zmienić swój wygląd? W to student medycyny już nie wnikał, choć nie podejrzewał, że to nie do końca to. Teraz Laffite miał jego pełną uwagę, jak rzadko kiedy, ponieważ Nevell spodziewał się, że to dopiero początek anomalii. |
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Licytacja; integralna cześć jego egzystencji nie odbywała się tylko w ścianach domu aukcyjnego, czy podczas nocnego pobytu w kasynie, ale również w przestronnym salonie. Zarówno Gwen, jak i Anthony, mogli liczyć na ojcowską uwagę. Spędzał z nimi zdecydowanie więcej czasu niż Lonnie, która żyjąc na walizkach, miedzy Stanami Zjednoczonymi a wniesionym przez siebie na piedestał Włochami, pozwalała, by najcenniejsze sekundy życia swoich dzieci, przelatywały jej przez palce. - Wiec sugerujesz, ze cierpisz na deficyt czasu? - usta nawet nie drgnęły, choć rozbawienie musnęło podniebienia. Studia były tylko preludium do prawdziwego życia, którego czekało studenta za murami uniwersytetu, z którymi czekała go długogodzinne, angażujące dyżury, sprosta temu wyzwaniu, skoro teraz ledwie godzi swoje obowiązki? Utkwił w nim twarde, zimne spojrzenie. - Może, zamiast korepetycji z magii odpychania, udzielić ci lekcji z zakresu efektywnego gospodarowania czasem? - i dobrych manier. Inwestycja, której młody Bloodworth nie rozumiał, skoro trwonił go na towarzystwo marginesu społecznego, zamiast spożytkować wolne chwile na bardziej wartościowe aktywności, które nie będą powodem do wypieku wstydu na nestorskim obliczu. Oderwał oczy od tafli lustra; długość włosów, chwile temu sięgająca linii karku, obecnie zatrzymała się na wysokości ramion; kąśliwe uwagi niemal bratanka swojej małżonki puścił mimo uszu. - Pamiętam, że jesteś wielbicielem Halloween - sprawka Gwen, która odwzajemniła tą - według Hirama - niezdrową fascynacje, notabene zaczepiona przez Bloodwrotha, do wydarzenia odbywającego się ostatniego dnia października - ale to nie czas na psikusy. - Słodycze również. Poza zaparzoną w imbryku herbatą, cukru mu nie zaproponuje. Być może za miesiąc, po osiągnieciu przez Nevella właściwego wieku, zaproponuje mu alkoholu, jednak ta kwestia była otwarta; Bloodwroth nie był w stanie go przekonać, że zasługuje na jego uwagę. - Zanim przejdziemy do treningu, chciałbym poruszyć z tobą kilka, w obliczu ostatnich wydarzeń, naglących kwestii. Więc porzuć sarkazm, Nevellu, i słuchaj, co mam ci do powiedzenia. Brak szacunku z jego strony Laffite nie ruszał, bowiem Bloodwroth na przestrzeni lat uwadniał mu raz za razem, na każdy kroku, że nie respektował w swoim życiu żadnych autorytetów, nawet nestorki interwencji, skoro konsekwentnie zaniedbywał rodzinne obowiązki i z jawną premedytacja ignorował uroczystości organizowane przez Krąg; to tylko kwestia czasu, kiedy Delores weźmie sprawy w swoje ręce i pociągnie go do odpowiedzialności, może powinien ją do tego zachęcić, zanim postawa młodego przedstawiciela jej rodziny, nie odbije się czkawką od reputacji Bloodwrothów? Czarna owca nie były mile widziane. - Wpierw chciałbym powrócić do rozmowy, którą zapoczątkowałem w liście. Nie zaprosił go to, by kontynuować szermierkę słowną i pogłębiać obopólnej niechęci. Nie zaprosił go to, by wsłuchiwać sie w mądrości życiowe małolata. Chociaż rok temu Nevell przeżył osobistą tragedia, która była na językach magicznej socjety, nie miał najmniejszego zamiaru obchodzić się z nim, jak ; słowa pokrzepienia ze strony Hirama nie padły, wsparcie okazał mu czynem, nie słowem, lokując go w pojedynczej, szpitalnej sali, z dala od wścibskich spojrzeń, gdzie mógł w spokoju spędzić czas rekonwalescencji; ciężarem współczucia obciążył małżonkę, która czuwała przy łóżku swojego krewnego, na chwile zapominając o całym świecie - zaniedbując zarówno obowiązki zawodowe, jak i wszystko inne, w tym własnych dzieci. - Nevellu, jaki jest, według ciebie, zakres twoich obowiązków? - wobec nazwiska Bloodwroth, dodał w myślach i mimo iż owe słowa, nie wybrzmiały, wyczuć je było można w tęzącym od napięcia powietrzu. Studia to nie wszystko; uświetnienia uroczystości pogrzebowych grą na skrzypcach była tylko kroplą w morzu potrzeb; Nevell musiał to w końcu zrozumieć, zadbać o swój wizerunek, zaistnieć w towarzystwie, wziąć na barki ciężar odpowiedzialności. - To nie jest podchwytliwe pytanie - zaznaczył - i oczekuję szczerej odpowiedzi - usiadł na przeciwko Nevella; dzisiaj postawił na cierpliwość. Tony także czasem bywał kapryśny. Postawa Bloodwrotha niewiele różniła się od zachowania siedmiolatka. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
— Dokładnie, w końcu się rozumiemy — potwierdził spokojnie z przebijająca nutką znużenia, choć gdzieś na krańcu źrenic błysnęła ledwie zauważalna wyższość. Nevell doskonale wiedział, że nie są w stanie dojść do takiego pułapu, choćby przez wzgląd na to, że obaj nie mają najmniejszej ochoty, by wypracowywać ze sobą status quo. — Lekcję z zakresu efektywnego gospodarowania czasem? — powtórzył takim tonem, jakby się właśnie się przesłyszał i wyłapywał z eteru pojedyncze słowa, ale zabrakło im sensu. A co ty właściwie możesz o tym widzieć, Laffite? Wszystko, co tu masz i dostałeś w swoim życiu na złotej tacy, bez większego wkładu i na nic zapewne nie musiałeś nawet szczególnie pracować. Tak to już bywało w świecie bogaczy. Bloodworth od najmłodszych lat był oswajany z naturą biznesu, na który jego rodzina miała monopol i od pracy, a nawet późniejszej pomocy nie było ucieczki. Laffite miał jedynie punkt odniesienia oscylujący wokół jego familii, więc czy powinien go winić za tak ograniczone horyzonty? — Tu również sobie podarujemy. Magia odpychania brzmi wiarygodniej. — To dziwne, że to zapamiętałeś — mruknął z lekkim rozbawieniem Bloodworth, tak jakby nawet go tym zaskoczył. Skrzypek podejrzewał jednak, że ten szczegół wyodrębnił się w pamięci Laffite wyłącznie przez wzgląd na Gwen, w której Nevell zaszczepił umiłowanie do tego święta. W tym roku już jej obiecał przechadzkę po Salem w towarzystwie jego i Cecila. Prędkość porostu u wujka Hirama była naprawdę imponująca; nie dało się jej tak łatwo przeoczyć, a sam fakt tego, jak bardzo odbiegało to od kreowanego na co dzień wizerunku przez niego, bawiło studenta medycyny coraz bardziej, ale jeszcze się powstrzymywał. — Jeszcze nie opanowałem techniki płatania komuś figli na odległość, ale zaczynasz mi schlebiać, wujku. — Jakże subtelna ironia przemknęła pospiesznie między słowami, pozostawiając po sobie widoczne uniesienie kącików ust, jednak ten uśmiech nie sięgnął do oczu. W głowie studenta medycyny, zamajaczył obraz primy balleriny, testującej psikusy w maju, ale nigdy nie podsunąłby takiego pomysłu Laffite. Zanim przejdziemy do treningu, chciałbym poruszyć z tobą kilka, w obliczu ostatnich wydarzeń, naglących kwestii, na rany Aradii, Nevell myślał w najlepsze, że sobie odpuścił to… z braku lepszego określenia, nawet nie wiedział, jak nazywać to, co odstawiał Laffite. Wywiad środowiskowy z elementami poradnictwa? Skrzypek musiał zapamiętać raz na zawsze, że ignorowanie tematu, które dla Hirama okazywały się palące, zostaną i tak wyciągnięte z odmętów szafy jak najbardziej rozłożony truposz. Bloodworth uważał, że takie rozmowy może toczyć z nim wyłącznie przedstawiciel jego rodziny, dlatego nie traktował go na poważnie. Rzekome interwencje nestorki być może istniały jedynie w fantazjach Hirama w kontekście ekosystemu ich rodziny. Wpierw chciałbym powrócić do rozmowy, który zapoczątkowałem w liście, rozsiadłszy się wygodnie na jednej z sof, powstrzymał się, by nie przewrócić oczami. — Cóż, wujku Hiramie, jeśli pytasz mnie o sprawy Bloodworthów, to te cię nigdy nie dotyczyły. Nie należysz do naszej rodziny i chcąc się stawiać jako jej adwokat, prezentujesz się jak zwykły ignorant. — Odruchowe, niekontrolowane uniesienie podbródka z chłodnym spojrzeniem. Laffite zapominał, gdzie było jego miejsce. — Jeśli natomiast pytasz o ten nudny bal od Laffite... nie chcę marnować na to wolnego czasu, którego i tak mam dość niewiele. To, że nie rozumiesz, czym jest prawdziwe studiowanie, uczenie się i walka o utrzymanie stypendium, włącznie z pracą, to twój problem. Obowiązki mam wyłącznie przed własną rodziną, a nie obcymi. Nie jesteś osobą, która będzie mnie rozstawiać po kątach, bo ma takie widzimisię. Nie stanowisz dla mnie autorytetu, którego słowo byłoby dla mnie święte. Naprawdę doceniam tę pojedynczą salę w szpitalu po stracie moich rodziców, chociaż fakty są takie, że żałoba po nich była znacznie istotniejsza niż ten kawałek przestrzeni. I wiesz co? Nikt nie czekał z pochowaniem moich rodziców aż mógłbym się z nimi pożegnać. Nie jestem ci nic winien i nikomu innemu. Możecie urządzać te teatrzyki, choć spójrzmy prawdzie w oczy — macie tak wielu statystów, bym nie musiał tam być i udawać, że dobrze się bawię. Mojej nieobecności i tak zbytnio się nie odnotowuje, więc skąd ta obsesja? |
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
- Mam ci objaśnić jak działa instytucja małżeńska? - wyniosłość w podstawie Nevella, chociaz nie była dla Hirama żadnym zaskoczeniem - wielokrotnie młodzieniec udowodnił mu, że nie stać było go na autorefleksje, a każda próba zachęcenia go otwartej rozmowy kończyła się serią niezbyt trafnych i mało krzywdzących złośliwości w jego kierunku - traktował jak przejaw ignorancji; widocznie poza autorytetami, nie respektował również społecznej hierarchii, ani tym bardziej żadnych wartości poza swoim zarozumiałym nosem. Za bardzo obrósł w piórka, mimo iż jego prezentacja, obecna sytuacja, jak i maniery nie stawiały go w korzystnym świetle, ani nie budowały mu przewagi na żadnym polu. – W chwili, w której Lonnie przyjęła moje oświadczyny, a potem na ślubnym kobiercu powiedziała sakramentalne tak, stałem się częścią jej rodziny, dlatego teraz możesz tytułować mnie wujem. Chociaż nie łączyły go z Bloodwrothami więzły krwi, rodzina małżonki, w chwili, w której Lonnie uczyniła z niego najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, najpierw zostając jego żoną, jak i później wydając na świat dwójkę ich dzieci, stała się, z jego perspektywy, także jego własną, dlatego poczucie obowiązku, a nie dobroć serca, czy chęć naprawienia relacji, skłoniło go do ugoszczenia w progu Alles de verre Nevella. - Tak się składa, drogi Nevellu, że również studiowałem i nie pomógł mi w tym rodziny majątek, a, podobnie jak tobie, ciężka praca - w tonie jego głosu pobrzmiewała pobłażliwość, podobna do tej, która zakradała się w jego słowa, gdy rozmawiał ze synem. – A zatem swój czas dzieliłem między nauką, grą w tenisa, która zapewniła mi stypendium, stażem w Ratuszu, nauką w Tajnych Kompletach na miejskim uniwersytecie w Saint Fall oraz tym, czym tak bardzo gardzisz - zobowiązaniami wobec nazwiska, co skłania ku konkluzji, ze nasze doświadczenia, choć tylko do pewnego stopnia, się pokrywają - zmierzył go chłodnym, zdystansowanym spojrzeniem; włosy, dłuższe o kolejne kilka centymetrów, testowały granice jego cierpliwości skuteczniej od przytłoczonego codziennymi obowiązkami Bloodwortha. – Dalej chcesz się licytować i zgrywać ofiarę braku czasu - tudzież na każdym kroku przysłaniać się nagłą śmiercią rodziców, która, chociaż była olbrzymią stratą, nie spełniała się w roli wymówki - a może, poza infantylnymi docinkami, przedstawisz mi wachlarz konstruktywniejszych argumentów, które postawią twoje intencje w lepszym świetle? Próbował wpłynąć na system wartości tego młodego człowieka, jednak widocznie Nevell jego interwencje traktował jak atak, co demonstrował każdym kolejnym słowem, tym razem atakując Bal, którego główną organizatorką była Beatrice. - Bal Rady, naturalnie, możesz nazywać jak chcesz, ale nie powstał wyłącznie z inicjatywy mojej rodziny. Jego historia sięga lat, kiedy nas obu nie było jeszcze na świecie, miał być symbolem nowego początku po trudnym szczególnie dla Saint Fall Wykreślonym Roku, a więc jest to zapieczętowana przed stu laty tradycja, a pielęgnowanie jej przypadło żonie nestora mojego rodu. - Co uznawał nie tylko za spore wyróżnienie, ale nader wszystko zaszczyt pociągający za sobą obowiązek, z którego Beatirce ze swoim poczuciem stylu, zdolnościami organizacyjnym, niebywale rozwiniętą intuicja, jak i charyzmą, wywiązała się znakomicie. – Nie podzielam twojej obsesji - w kącikach ust zabłąkał się subtelny, pobłażliwy uśmiech; mial na koncie kilka fiksacji, jednak żadna w najdrobniejszym stopniu nie dotyczyła Nevella, który widocznie cierpial na brak uwagi ze strony dorosłych; nikt, po śmierci Augusta i jego żony, nie wziął go pod swoje skrzydła? – Twoja obecność na balu nie zajmuje moich myśli, więc znowu wysuwasz zupełnie nietrafne wnioski. To twój brak zaangażowania w kwestie społeczne martwi mnie najbardziej i nie jestem w tym osamotniony, gdyż Apollonie podziela moje obawy. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
Wraz z wyniosłością zaklętą w postawie skrzypka, kąciki ust Nevella uniosły się w pełnoprawnym złośliwym uśmiechu, kiedy Laffite sięgnął po kartę z małżeństwem, jakby to jakkolwiek spajało jego osobę z Bloodworthami i pozwalało się mościć jak kurze na grzędzie. Student medycyny wysłuchał go jednak do końca, choć uznał jego argumentację za stek bzdur, to kultura osobista wymagała, aby wujek Hiram dokończył swoją wypowiedź. — Na papierze, może i tak, jeśli to cię dowartościowuje, to w porządku, ale w rzeczywistości to nic nie znaczy. To, że ożeniłeś się z jej przedstawicielką, nie gwarantuje ci żadnego statusu poza byciem jej mężem. Brakuje ci więzów krwi, papierów adopcyjnych, obycia i szacunku do pracy, którą się trudzą Bloodworthowie. — Student medycyny machnął ręką, jakby odpędzał natrętnego owada. Paradoksalnie to dzieciom Hirama było bliżej do dziedziczenia pewnej puli genów, która do jego rodziny należała. To, że Nevell nazywał Laffite swoim wujkiem było jedynie czymś wynikłym z czystej grzeczności; niczym, co ten sobie wypracował i niczym, co dla Bloodwortha miałoby emocjonalny impakt. Spotykali się w Alles de verre z czystego musu pod pretekstem nauki magii odpychania, a zamiast tego Laffite prawił swoje perory. Na rany Aradii, następnym razem spóźni się o wiele dłużej albo nie pojawi się wcale, ile można było wysłuchiwać tego samego, choć nie był odbiorcą tych połajanek. Laffite nie startował do niego z pozycji autorytetu, by Nevell szanował ten wylew niepotrzebnych komentarzy. Rodzina dyplomatów powinna wiedzieć, kiedy skończyć słowotok. — Więc podsumowując: przyznajesz się do gry w tenisa i stypendium sportowego, przez co udowadniasz, że poszedłeś na łatwiznę. Dobrze wiedzieć. Staż przyłatwił ci pewnie ktoś z twojej rodziny albo jej wpływowy znajomy, a to oddanie wobec nazwiska… niech zgadnę, to wyłącznie efekt liczby zer na koncie i posłuszeństwo otwierające do niego dostęp? — Czym innym w oczach Nevella było wyróżnienie sportowe w zderzeniu z tym naukowym? Wzruszył ramionami, okazując zwykłą obojętność na słowa ulatujące z ust Laffite. Nie byli na tym samym poziomie – oswajanie z pracą w zakładzie pogrzebowym, okazywała się wymogiem wynikającą z noszonego nazwiska, od tego nie było ucieczki. — To składania nas do konkluzji, która wskazuje na to, że dzieli nas przepaść i nic nie łączy. Jeśli dalej nie rozumiesz, Hiram, to powiem wprost: nie jestem przekupną, cóż, obaj wiemy, jak to się kończy. Czy ta odpowiedź cię satysfakcjonuje? — Savoir vivre utrudniło przejście mu przez gardło innej nazwy dla pań lekkim obyczajów. Nevell powątpiewał, że to wystarczy, tak jak wątpił, że Laffite ma jakiekolwiek kompetencje do oceny jego oddania do nazwiska, nie kierując się wyuczoną za małolata perspektywą u swojej dyplomatycznej rodziny. Myliły mu się miejsca i prawo do zabierania głosu w kwestii, która go nie obejmowała, zwłaszcza przy wygodnickim siedzeniu w salonie. Może i wujek Hiram był dobrze wyszkolony w dobieraniu słów, ale okazywały się nie przekazywać istotnej treści. Licytować na dostępność czasu również się nie musieli, ponieważ Bloodworth nie był winien zwierzać się współmałżonkowi swojej chrzestnej, jak spędza czas wolny i dlaczego akurat tak. Przez śmierć rodziców 5 czerwca 1984 Nevell dostał coś, czego nigdy nie brał pod uwagę, po prawdzie nawet się nad tym nie zastanawiając: wyjątkowo dobry start w młodą dorosłość, czego częścią składową było odziedziczone mieszkanie w kamienicy na Deadberry, jak i dostęp do oszczędności należącej do rodziców, jednak od tego nie odbiła mu sodówka – w dalszym ciągu dorabiał sobie w zakładzie pogrzebowym, grywał na ceremoniach pogrzebowych, nie zakrywając się studiami i wywalczał sobie stypendium naukowe. Jeśli Hiram nie rozumiał, musiał zatem nie rozumieć, gdyż Nevellowi nie chciało się tłumaczyć, a tamtemu słuchać. Impas, a Bloodworth nie zamierzał się wycofać. Problem zasadniczy polegał na tym, że system wartości Nevella Bloodwortha został już w pełni uformowany, udział w tym miała każda członkini jego rodziny zarówno od strony monopolistów w biznesie pogrzebowym, po bliższe bądź dalsze linie odchodzące od van der Deckenów. Dołączenie do Kowenu Nocy, nowe znajomości i postawienie na jego drodze Cecila Fogarty’ego zbierało tutaj swoje żniwo, zachłyśnięcie się tym i wierze w Matkę Piekła — dziś wprawdzie wybudzał się z tego ostatniego, jak ze zbyt długo trwającego snu. Do pewnego momentu uczestniczył wraz z rodzicami w takich wydarzeniach ze sztuczną etykietą, rozmowami o niczym, byleby pojawić się i czekać na moment, by móc już wyjść. Potem zabrakło rodziców, a on nie czuł potrzeby uczestniczyć w tych teatrzykach dla elity, która potrzebuje rozrywki i delektowania się swoim towarzystwem. — Skoro prowadzi go żona nestora waszego rodu, to należy do was, nawet jeśli subtelnie umywasz od tego ręce, udając, że to dobro wspólne — skwitował niewzruszonym tonem Nevell, ale cierpliwość zaczynała mu się już kończy na ten sztucznie ojcowski ton z pobłażaniem. Bloodworth wypowiedź Laffite szczerym śmiechem, który stłumił zakryciem dłonią ust. — Ta herbata ci zaszkodziła, czy jeszcze coś sobie dodatkowo zaaplikowałeś? Poza tym nadmiernym porostem włosów i zmienianiu się w Kuzyna Cosia, bo wątpię, że to miłość do wolności, tego pojęcia akurat nie znasz, i hipisów. Jeśli o coś wspólnie powinieneś martwić się razem z ciocią Apollonie, to wyłącznie o własne dzieci. Skończcie szukać sobie tematów zastępczych. Moi rodzice od roku leżą w grobie i jak chcesz sobie z nimi podyskutować o czymś, to skołuj sobie medium. Nie wciskaj się w role, które są dla ciebie niedostępne i darujmy sobie tę udawaną troskę. |
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Dostrzegł grymas złośliwości na ustach młodego Bloodwrotha; zabawne, że osoba, która tak łatwo żongluje słowami i zarzuca komuś braku szacunku, sam nie ma nic do zaaferowania w tym zakresie. - Więzy krwi i papiery adopcyjne nie zastąpią przywiązania, ani szacunku. Nie wiem, na jakiej podstawie snujesz te wizje. Intrygowały go oszczerstwa, które z siebie Nevell wyrzucał. Otóż nigdy związałbym się z kobietą, do której nie miałbym szacunku i z którą nie wypracowałby intelektualnej więzi, równie silnej, co ta emocjonalna; Bloodwroth widocznie i w tym aspekcie miał zwichrowany światopogląd; czy tego chłopaka dało się jeszcze naprostować? Zbiegiem ich rozmowy coraz mocniej w to wątpił, a przecież jego wiara zazwyczaj była niezachwiana; zwłaszcza wiara we własne możliwości i samego siebie, na drugim miejscu znajdowała się Piekielna Trójca, potem rodzina, a z samego tyłu wwlekła sie cała reszta podchodu. - Jeśli uznasz za pójście na łatwiznę treningi od szóstego roku życia, zaczyna mnie frapować refleksja, jakiego nadludzkiego wysiłku dokonałeś, by utrzymać swoje stypendium. - Lekki uśmiech pobłażliwości zafalował w kącikach ust; co próbujesz mi udowodnić, Nevellu? - Jestem pewny, że masz powody, dla których czujesz się lepszy ode mnie. Wobec tego przedstaw mi chociaż jedno twoje dokonanie naukowe, bo widocznie masz na tym polu doświadczenie, które umknęło mojej uwadze, a, nie ukrywam, nie lubię jak coś jej umyka. - Oświeć mnie, gówniarzu; co takiego dokonałeś swoim życiu, na jakim trofeum zacisnąłeś palce; jakie sukcesy masz na swoim koncie? Powątpiewające spojrzenie utkwił w obliczu Bloodwortha; nawet to, że czasem udało mu się zagrać na skrzypcach marsz pogrzebowy, było zasługą wyłącznie ugruntowanej pozycji jego rodziny, bo nigdy nie oznaczał się szczególnym talentem; nigdy nie wystąpił na znaczącej scenie to, że gdzie miał mieszkać - znowu, a to ci niespodzianka - było zasługą jego rodziców, a więc (znowu!) pochodzenia. Nazwisko im obu otworzyło więcej możliwości - żadna prawda objawiona; Nevell mógł się łudzić, że to, co osiągnął, było dziełem jego rąk, ale prawda zawsze znajdowała się gdzieś po środku, wciśnięta nieudolnie między złudzenia. Pieniądze była jedną z kilku walut, którą Hiram obracał; nie wszystko dało się kupić; widocznie Bloodworth miał przed sobą tę życiową lekcję, jednakże czego mógł się spodziewać po ledwie dwudziestoletnim chłopaku, pozbawionym manier? - Zaiste, dzieli nas przepaść - młody Bloodworth udowadniał mu to na każdym kroku; balansował na krawędzi upadku i nie chciał przyjąć oferowanej mu pomocy. Hiram nie był pewny, czy chciał się pochylać nad system wartości tego młodego czarownika; rozczarował go na każdym polu i na żadnym nie wypracowali nici porozumienia. Był dowodem na to, że na jałowej ziemi nic nie wyrośnie. Głos Nevella pozostawił w jego umyśle ślad refleksji; sam się zastanawiał, co było w herbacie, której aromat nie zachęcił Laffite do nawilżenia w niej ust. Czul nieznośny ciężar na swoich plecach; włosy sięgały mu do pasa. Za słowami napij się, bo herbata stygnie zawsze musiało ukryć się coś więcej. - Widocznie nie słuchałeś uważnie - widocznie marnował swój czas na kogoś, komu brakowało elementarnej wiedzy. - Twoi rodzice zasługują na spokój - zwłaszcza po próbie wychowanie takiej istoty, jak ty. - Jednak dziękuję za troską o przyszłość moich dzieci, Nevellu, choć jest zupełnie zbyteczna - zapewnił, ignorując wcześniejsza wypowiedziane przez niego złośliwości; świat stoi przed nimi otworem, na wyciagnięcie ręki miały każda tląca się w umyśle możliwość. - Dobrze by było, gdybyś porównywalną ilość zaangażowania, jaką wkładasz w tę dyskusję, włożył w zadbanie o swój wizerunek. Codziennie chodzisz po uniwersyteckich korytarzach, nie myślałeś, by dołożyć cegiełkę do jego odbudowy? W takich sytuacjach małe gesty mają wielkie znaczenie. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Nevell Bloodworth
ANATOMICZNA : 10
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
Szacunek u Nevella Bloodwortha był jak kij — miał dwa końce, a jeśli nie działał w obie strony, to wykluczało jego istnienie. W oczach studenta medycyny taka osoba jak Laffite zwyczajnie na to nie zasługiwała z tą swoją zesztywniałą postawą i zbyt dużym mniemaniem o sobie. Odpychał od siebie myśl, że to była jedna z niewielu pochodnych, które ich łączyły. Na złośliwość w jego stronę mogła sobie pozwalać jedynie Charlotte, jego ukochana kuzynka, choć na przestrzeni lat znacząco to zelżało, a on przenosił podobny styl komunikacji, serwując czasem wciskanie szpilek Tessie, która często posiadała bardzo krótki lont i łatwo było ją odpalić. — Tak, wiem — mruknął ze złośliwą satysfakcją skrzypek, nadal wygodnie rozsiadłszy się na miejscu w swobodnej pozie naprzeciwko męża swojej chrzestnej. Nevell zmuszony był przygryźć dolną wargę, by nie zaszczycić Laffite ironicznym uśmiechem, który samoistnie cisnął mi się na usta. — Zbyt trudny koncept. Nie możesz objąć tego umysłem, więc nie dziwię się, że dalej nie rozumiesz i to cię przerasta, wujaszku. Zostawmy to, akceptuję ten stan rzeczy, a znudziłem się już wyjaśnianiem oczywistości. — Sztuczne zainteresowanie Hirama, wyczarowane z niczego, jego osobą niosło za sobą swąd palonego plastiku, ale Bloodworth nie podzielił się tą myślą. — Nie pytałem — uciął z miejsca Nevell niewzruszonym tonem, tę porywającą opowieść biograficzną Hirama. Nie pytałem zarzucone między nimi tak bezpośrednio i bez ugładzeń, okazywały się w linii prostej komunikatem, że go to jednocześnie nie obchodziło. — Nie zakrywaj się sportem, za wiele w nim nie osiągnąłeś i było tylko źródełkiem finansowym. Ja nie udaję gwiazdy estrady, tylko dlatego, że grywam na skrzypcach. — Kolejna uszczypliwość gładko spłynęła z ust Bloodwortha, ujawniając żywione względem Laffite antypatie. Student medycyny często darował sobie komentarze, ponieważ nawet w jego umyśle bywały nieprzychylne. Milczenie, które było złotem, często przemawiało samo za siebie. Wyłączanie się z rozmowy w przypadku Nevella nie oznaczało poddania się, a uznania rozmówcy za nieinteresującego partnera do rozmowy. Nie lubił jałowości i bylejakości. — Bardziej, jeśli nie chcemy zakłamywać rzeczywistości i mydlić sobie oczu. Stypendium naukowe wymaga większej ilości poświęcenia i walki o jej utrzymanie niż przyklepanie tego sportowego, od którego oczekuje się nie znajdowanie się na edukacyjnym dnie. To drugie daje jednak więcej swobody, pola do nieprzespanych przez imprezy nocy i nieszczególnego zainteresowania wobec tego, co się studiuje. Masz rację, dzieli nas przepaść i jestem z niej bardzo zadowolony. Hiram Laffite przede wszystkim w oczach Nevella nie był uprawnioną osobą do tego, by zadawać mu pytania. Nie stanowił dla niego autorytetu, jedynie męża swojej krewnej, nic poza tym. Kimś, kto w wyniku przypadkowej zaplątał się gdzieś w drzewie genealogicznym i to nawet niezbyt blisko, by zbudował sobie z Bloodworthem jakąkolwiek więź. Życiem skrzypka i nim samym mogły interesować się ciocie, kuzynki, Cecil, Dorian, czy nawet Tessa, ale definitywnie nie taka wątpliwa jednostka. — Niepokoją cię zmarli, czy mogące mówić duchy? — zapytał spokojnie Nevell, ignorując rzekomy spokój dla jego rodziców. — Mogę zawsze im coś przekazać — Jeśli strach cię nie obleciał, przemknęło mu równie szybko przez myśl, pozostawiając świst jak po pędzącym pociągu, przecinającym w najlepsze powietrze. Przekrzywił głowę, spoglądając na Laffite z góry. Ten ton, którego używał był władczy, jakby dzieci Hirama stanowiły przedmioty, które mógł w dowolnym momencie przestawiać i odstawiać. — Brzmi, jakbyś odbierał zarówno Gwen, jak i Tony’emu wolną wolę, co chyba koliduje z naszą konstytucją — zauważył z przekąsem w głosie Nevell. Anthony nigdy go nie interesował, to z Gwenie rozumiał się czasem bez słów i zaszczepił w niej zamiłowanie do Halloween. Jak jej brat niby mógłby to przebić? Machaniem rakietki? — Ciągle opowiadasz tę smętną bajkę o społecznych zobowiązaniach… i zdradzę ci sekret. Zainteresuję się losem tych osób, gdy wydadzą swoje ostatnie tchnienie i pożegnają się z tym światem, o ile będzie ich stać na miejsce na cmentarzu, a także godny pochówek w ramach usług, które świadczy moja rodzina. — W głosie Bloodwortha pojawiła się śmiertelną powaga, a spojrzenie jasnych oczu dosięgnął chłód. Żywi go nie obchodzili. Zaraz jednak przełamał to krótkim śmiechem. — Uczelni płacę na tyle dużo za czesne za niemagiczny kierunek, jak i wielu studentów, podejmujących edukację wyższą w tym kraju mlekiem i miodem płynącym, by potrafiła opłacić sprzątanie burdelu na swoim terenie bez żebrania o nią. — Nie widział, by ta sama instytucja edukacyjna była zainteresowana w jakimkolwiek stopniu jego kuzynką, która wylądowała po pewnym, niebezpiecznym incydencie tam w szpitalu. Westchnął głęboko, rozglądając się po tym szpitalno-szklarnianym pomieszczeniu. — Przypominam, że przyszedłem tutaj tylko na ćwiczenia z magii odpychania. Nie jesteś moim ojcem, na całe szczęście. Przejdźmy do rzeczy, to darmowe poradnictwo średnio ci wychodzi. |
Wiek : 21
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Deadberry
Zawód : student medycyny
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Lekki grymas imitujący uśmiech nie zniknął z jego ust; arogancja Nevella nabrała nowego wymiaru, dosięgła granicy absurdu, a jednak nie naciągnęła struny hiramowej cierpliwości; właśnie tego się po nim spodziewał. Zapalczywości, braku umiaru, fatalny dobór słów, nieumiejętność panowania nad emocjami. - Obawiam się, że niczego nie wyjaśniałeś, ale jedynie utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że nie potrafisz przedstawić swojego punktu widzenia. Czy obelgi, które wystosował w jego kierunku Nevell go dotknęły? Nie. Wszak nie dało się prowadzić dialogu z kimś, kto przed tym dialogiem uciekał. Wielkie mniemanie, jakie mial o sobie Bloodwroth, to za mało, by mu zaimponować, wybić z rytmu, nakreślić na jego czole zmarszczkę irytacji. - Gdy temat staje się dla ciebie niewygodny, zamiatasz go pod dywan? - lekkie rozbawienie otuliło jego wargi. - Jak zdążyłeś zauważyć, mój drogi, nie wiązałem ze sportem swojej przyszłości, dlatego nauka pełniła równie ważną rolę w moim studenckim życiu, co kort. Wszystko inne zapełniało dalszy plan. - Nie sądził jednak, że ograniczone horyzonty Bloodwrotha przetworzą tę informację i skłonią go do wyciągnięcia jakiekolwiek wniosków. - Nie wiem, Nevellu, skąd w tobie tyle złości, jadu. Nie wiem czemu próbujesz za wszelką cenę udowodnić, że jesteś kimś lepszym. Co próbujesz sobie tym zrekompensować? Nevell Bloodworth w oczach Hirama nie był osobą, która mogła się licytować z nim o to, kto w swoim życiu osiągnął więcej. Był ledwie studentem, który dorywczo grywał na skrzypcach podczas ceremonii pogrzebowych. Żył na garnuszku swojej rodziny. I jego jedynym (być może życiowym) sukcesem było stypendium naukowe. - Moje życie jest pozbawione poza grobowych doznań - nie mógł tego samego powiedzieć o pewnym człowieku, który zawodowo zerkał do sarkofagów. - Choć, jeśli znasz godne zaufania medium, nie wzgardzę takim kontaktem. Kto wie, kiedy może okazać się przydatny. Trafił pod zły adres. Laffite nie bal się duchów. Nie bal się tego, co było po drugiej stronie. Bo po drugiej stronie czekało ich życie wieczne, u boku Piekielnej Trójcy, czego więc miałby się obawiać, dlaczego miałby czuć strach przed tym, co nieuniknione? - Zacytujesz mi ten fragment konstytucji? - za tym pytanie nie kryła sie złośliwość; mów dalej, Nevellu, zaciekawiłeś mnie, a to zdarzało się tak rzadko, w zasadzie pierwszy raz, odkąd ich co miesięczne spotkania stały się swego rodzaju rutyną. - Gwyneth i Anthony'emu niczego nie brakuje. - Poza matką, dodał kąśliwie, ale te zarzuty kierował jedynie pod adresem Lonnie, gdy znowu tułała się po świecie w poszukiwaniu nowych muzycznych talentów. - I nikt nie odbiera im wolności. - Ale sa jeszcze zbyt małe, by o siebie decydować, wiec jako ojciec był zobowiązany wskazać im właściwą ścieżkę, która prowadziła, niekoniecznie w linii prostej do rozwoju. Gdyby chciał ingerować w ich wolność, nigdy nie zgodziłby się, żeby jego córka - perła w kornie Lafftie - spędzała tyle czasu z Nevellem. Przecież wiedział, jakie wiązało się z tym ryzyko. Aspirujący na lekarza młodzieniec mógł zaszczepić w niej złe nawyki, które sam przyjął od otoczenia, w którym się obracał. - Zresztą sam będziesz mieć okazje zapytać o to Gwen, bo, jak rozumiem, zaproszenie na lody nadal aktualne? Od wczoraj mówi tylko o tym. - Dlatego Bloodwroth nie mógł zawieść jej zaufania. Sięgnął do nią po papierośnice, by kilka chwil później wsunąć sobie do ust cygaretkę i zacisnąć zęby na jej filtrze. Obiecał Lonnie, że w domu nie będzie palił, ale w tym salonie przybywał głównie on, kobieta preferowała południowe skrzydło szklanego więzienia, jak kiedyś w złości określiła ich posiadłość. - Zapalisz? - To żadna podpucha. Przecież wiem, że palisz. Czuję od ciebie smród tanich marlboro. - Mam rozumieć, że w takim układzie interesuje cię jedynie kontakt ze zmarłymi? - zapytał po tym, jak się zaciągnął i papierosowe opary opuściły jego organizm; nie zastąpiony smak teasurer aluminum gold. Chód, jaki zakradł się do spojrzenia studenta nie umknął jego uwadze. Niektórym do twarzy było ze śmiercią. - Myślałeś nad specjalizacją? Patomorfolog pasuje do twoich zainteresowań. - Nie mówił tego złośliwie. Skoro Nevell był aż tak bardzo zżyty z rodzinnym biznesem, powinien połknąć bakcyla i często przebywać w miejscu, gdzie życie spotykało się ze śmiercią. Co na to powie? Jesteś ostatnia osobą, której rad będę słuchał, a może Gówno cię obchodzą moje życiowy wybory? - Uczelnia pokrywa jakiś procent czesnego za twoją edukację. Sam o tym wspomniałeś. Poza tym liczy sie gest, Nevellu.- Podejrzewał, jednak, że Bloodwroth tak bardzo obrósł w piórka, że potrzebujesz zaproszenia dostarczonego pod same drzwi jego mieszkania przez delegacje, najlepiej składająca się z najbardziej znaczące na uniwersytecie persony. Ale życie to nie bajka. Nikt nie będzie ani go prosił, ani żebrał o jego pomoc, poza cyganką, która od czasu do czasu można spotkać u progu cmentarnej bramy. - Więc - zaczesał niesforne kosmyki za ucho - skoro przyszedłeś tu w jednym celu - ironicznie po moje rady i wskazówki dotyczące magii odpychania - jaki zakres materiału tym razem znalazł się w kręgu twojego zainteresowania? - Przyszedł z pustymi rękami, czy jednak mial mu do zaoferowania coś więcej poza słowną, nieuzasadnioną agresją, którą tu, pod dachem Ailes de verre, pomimo najszczerszych starań, nic nie wskóra? Dołączy do listy rozczarowań kolejne, Nevellu, a może w końcu łaskawie wykrzesać z siebie odrobinę zainteresowania światem, który cię otocza i nie kończy się na czubku twojego nosa? Bingo, pomyślał, gdy Nevell podjął jedną słuszną decyzje; nie mieli szans na wypracowanie linii porozumienia. Tymczasem bujne owłosienie nie zwalniało. Czuł irytująca obecność włosów na całym ciele. I nie mógł skupić myśli na niczym innym; to nie był dobry moment na odwiedziny. [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Hiram Laffite dnia Wto Wrz 24, 2024 6:00 pm, w całości zmieniany 2 razy |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO