Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
First topic message reminder : Pracownia Pracownia malarska mieści się w najbardziej malowniczym pokoju mieszkania, wyróżniającym się dużym oknem, przez które wpada mnóstwo naturalnego światła. Okno to oferuje widok na wodę i port co stanowi niewyczerpane źródło inspiracji. Wnętrze pracowni jest prawdziwą oazą twórczości: wszędzie można dostrzec farby w różnorodnych odcieniach, palety z mieszankami barw, wiele narzędzi oraz obrazy - zarówno te ukończone, jak i będące jeszcze w trakcie tworzenia. Podłoga nosi ślady artystycznych zmagań, z lekkimi plamami farby, które dodają miejscu autentycznego charakteru i świadczą o pasji Min-ho. |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
Jedno musiała przyznać Hiramowi – doskonale wiedział, jak wpływać na innych. Nawet na nią, choć starała się ze wszystkich sił udawać, że nie jest na to podatna. Nie była pewna, co sprawiało, że działał na nią tak intensywnie – może to przez te oczy, które zdawały się przenikać ją na wskroś, albo przez twarz, która ukazywała iluzje, za każdym razem przybierając inny wyraz, jakby zakładał maski. Jego oblicze nigdy nie zdradzało prawdziwych emocji, zawsze zamknięte w poważnym, niemal bezuczuciowym grymasie. A może chodziło o całą jego aurę, która jak ciężka mgła przytłaczała i zarazem fascynowała, otaczając go tajemnicą? Pragnęła mieć go blisko. Byłaby w stanie godzinami malować jego twarz – piękną, nawet w tych momentach, gdy jego rysy wykrzywiał grymas niechęci czy irytacji. Te dłonie... Ach, te dłonie! Wyglądały tak delikatnie, jakby mogły przyciągać motyle, a kwiaty same chciałyby oplatać jego palce. Było w nim coś nieziemsko pięknego, uwięzionego w jednej, skomplikowanej postaci, co aż prosiło się o odkrycie, wydobycie na powierzchnię. "Ciekawe, jak wyglądałby, gdyby naprawdę się uśmiechnął" – pomyślała, na chwilę pozwalając, by ta myśl rozświetliła jej wyobraźnię. Czy jego oczy wtedy rozbłysłyby radością, czy w końcu ukazałby to, co tak skrzętnie skrywa? To mogłoby być oszałamiające. Jednak wiedziała, że do takiej chwili wiodła długa, trudna droga. Droga, którą kiedyś może by przeszła – ale dopiero wtedy, gdy on pozwoli jej zajrzeć głębiej, pod te warstwy iluzji i mrocznych masek. Może myślała, że uda jej się uciec przed tym dotykiem. Może poczuła nagły strach przed tym, co właśnie zaczęło się dziać. Bliskość była zbyt intensywna, zbyt nagła, a Hiram wydawał się dążyć do zbyt wielu rzeczy w zbyt krótkim czasie. Każda jej cząstka krzyczała, by się wycofać, nie pozwolić sobie na przekroczenie granic, które, jak dobrze wiedziała, nie powinny zostać naruszone. Było ku temu kilka powodów, ale jeden z nich błyszczał najbardziej – złoty krążek, który spoczywał na palcu mężczyzny. Ten subtelny symbol przypominał jej, że istnieją pewne zasady, których nawet fascynacja nie powinna łamać. Zaskakiwało ją, jak Hiram potrafił się dostosować do sytuacji, jak niemal uwierzyła w jego pozory – że przyszedł tu tylko po to, by zamówić obraz. Niemal. Bo oboje wiedzieli, że to nie była cała prawda. Każde jego słowo, każdy oddech, były tak blisko niej, że czuła je na swojej skórze jak delikatną, ciepłą mgiełkę, przyjemnie drażniącą i przesyconą zapachem wina oraz świeżością jego oddechu. "Zdecydowanie dba o zęby i ich higene" – przeszło jej przez myśl, jakby próbowała skupić się na czymś banalnym, odwrócić uwagę od głębszych pragnień, które stopniowo się w niej budziły. Ale to ciepło, ta bliskość, przyprawiała ją o zawrót głowy. – Oczywiście, zajmę się tym tak, żebyś był zadowolony i nie żałował swojej decyzji – powiedziała, starając się nadać głosowi ton chłodnej, profesjonalnej pewności. Wiedziała jednak, że jej niewzruszoność była tylko pozorna. W środku czuła, jak jej słowa odbijają się echem pełnym niepokoju. Gdy Hiram podał jej wizytówkę, odruchowo przyjrzała się jej dokładnie, oglądając ją z obu stron. Każdy szczegół, każda linia wyryła się w jej pamięci niemal natychmiast. Obrazy, które zobaczyła, od razu zakotwiczyły się w jej umyśle – jakby miały większe znaczenie, niż się spodziewała. Mimo to, w głębi serca wątpiła, że kiedykolwiek skorzysta z tego numeru. Z wyjątkiem jednego powodu – by poinformować go, że obraz jest gotowy. – Poczekaj chwilę – powiedziała, lekko zahaczając palcami o jego rękaw, jakby nie chciała pozwolić mu odejść. Coś krążyło jej po głowie, coś, co zrodziło się niespodziewanie, zainspirowane jego wcześniejszą prośbą. – Chciałabym zrobić jeszcze jedną rzecz. Obiecuję, że zajmie to maksymalnie dwadzieścia minut – jej głos był spokojny, choć z trudem utrzymywała pewność siebie, której tak bardzo pragnęła. – O ile pozwolisz mi użyć swojej dłoni jako płótna. W jej słowach kryło się napięcie – wiedziała, że jego zgoda nie była pewna. Mogła go zaskoczyć, a nawet zirytować tym nagłym pomysłem, ale miała nadzieję, że ryzyko się opłaci. Przecież nie zaszkodzi spróbować, prawda? Chociaż Hiram zdawał się być człowiekiem, który wszystko ma zaplanowane co do sekundy, jego każdy ruch i decyzja były precyzyjne jak mechanizm zegarka. Ale może, tylko może, uda się go na chwilę wyrwać z tego świata przewidywalności i kontrolowanej perfekcji, by poddał się czemuś spontanicznemu... |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
Snuta przez kobietę opowieść wynagrodziła mu dwugodzinną podróż w samochodzie, deszcze bębniący o szyby i w pośpiechu wypitą kawę, która smakowała jak ścieki, a nie pełnowartościowy napój zwierający w sobie gorycz i kwaskowy posmak kofeiny, ale nie zaspokoiła tlącego się w niej płomienia pożądania, które zapłonęło pierwszy raz w oranżerii, gdy wśród krwawych kwiatów lilii dostrzegł jej obecność. Chciał i nie chciał jej jednocześnie. Gdy wodził spojrzeniem po jej smukłej sylwetce, gdy inicjował z nią kontakt wzrokowy, by podchodził bliżej, by nasycić się tą przewrotną bliskości, gdy przelotnie muskał palcami jej policzka, karku, szyi, czuł ciepły, osobliwy prąd przepływający przez paliczki i walczył z pokusą, by zacisnąć dłoń na jej gardle, przycisnąć ją do ściany i objąć wargami jej usta, sprawdzić jak smakują, wykraść z jej gardło westchnienie, zabrać z jej płuc zgromadzone przez gwałtowny, przyśpieszony oddech powietrze. Wyjątkowo często ulegał pokusą, dlaczego wiec teraz unikał jej, konsultował się ze zdrowym rozsądkiem i rezygnował z bijącego od niego ciepła, przed podjęcia ryzykownej decyzji? Nie chciał jej spłoszyć? Nie chciał postawić jej w sytuacji bez wyjścia? Nie chciał sprawdzić, czy w chwilach słabości, poszukiwania sensu, pragnęła go równie mocno co one jej? Ciche westchnienie wypuścił w przestrzeni swojego umysłu, gdy asekuracyjnie, by nie zrealizować swojej zachcianki, znalazł się przy drzwiach, a jego dłoń natrafiła na klamkę. Zachcianki, wybrzmiało pod sklepieniem jego czaszki. Nie, Maria nie był jedynie zachcianką, przyjemnym dreszczem spływająca wzdłuż linii kręgosłupa, urwanym oddechem między jednym a drugim spojrzeniem spod gęstego wachlarz długi rzęs, szybciej bijącym sercem. Powoli wdzierała się w przestrzeń jego umysłu, drażniła zmysły, zmieniła się fascynacje, czule, subtelnie wkradającą się do każdego zakamarka jego życia, a wręczenie jej wizytówki i pozostawianie na niej swojego prywatnego numer, było cichym, nienachalnym zaproszeniem. Zaproponowanie, by namalowała obraz do jego gabinetu, było tylko pretekstem, nie celem, cel zrealizował, gdy odsłoniła przed nim fragmenty swojej potrzaskanej duszy, pokazując mu najbardziej intymny obraz, jaki namalowały, pełny wspomnień - bólu, strachu i cierpkiego posmaku goryczy na ustach. Poczekaj chwilę sprawiło ,ze cofnął dłoń od klamki jej pracowni i odszukał spojrzeniem jej odwróconą do niego plecami sylwetkę, pochylająca się nad przyborami malarskimi. Bez słowa utkwił wzrok w jej kark, pozwalając, by na ustach wślizgnął się subtelny grymas imitujący uśmiech. Dwadzieścia wspomnianych przez nią minut skonsultował z tarczą zegarka. Powoli dochodziła północ. Saint Fall przykryła kotara nieprzeniknionej ciemności, a on nie czuł zmęczenia, była tylko przyjemna bryza ciepła otulającego jego twarz, gdy ku niemu podeszła, nieśmiało, niepewnie zagryzając zęby na dolnej wardze. - Jako płótna? - zainteresował się, wyczuwając w jej głosie napięcie, jakby dryfowała nad taflą zmarzniętego jeziora i bała się, że w końcu się potknie i wpadnie do lodowatej wody, a jej odmęty całkowicie ją pochłonął, zanim obca dłoń odnajdzie jej zanurzające się w głębinie ciało i wyciągnie ją na brzeg świadomości. Pogłębił grymas uśmiechu błąkający się na ustach i wyciągnął ku niej dłoń. Najpierw palce skonfrontował z jej policzkiem, delikatnie muskając opuszkami jej skórę, potem odgarnął jej za ucho zabłąkane włosy, by w końcu wyprostować dłoń i oddać jej dyspozycji. Kto uchroni cię przed upadkiem, Mario?, pytał głos w jego głowie, gdy ciągle, nieustannie na nią spoglądał w oczekiwaniu, zachęcając ją uśmiechem. W jej głowie wybrzmiał cichy, niemal niesłyszalny, obcy szept: Namaluj na jego skórze pejzaż swoich emocji. |
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
Jej dłoń delikatnie zawisła na jego rękawie, jakby szukała punktu zaczepienia, a cisza, ta dziwna, przeciągająca się chwila, zdawała się trwać w nieskończoność. Czuła się, jakby utkwiła w jakimś niekończącym się zawieszeniu, w którym myśli goniły myśli, tworząc tysiące scenariuszy. Jak mogła wymknąć się z tej sytuacji? Jak zburzyć to napięcie, rozbić je w małe kawałeczki śmiechu, sprawić, żeby wszystko stało się lżejsze? Mogła zrobić wszystko, byle tylko usłyszeć jego głos, byle wyciągnął ją z tego niepewnego milczenia, które wydawało się pochłaniać każdy jej oddech. Uwielbiała słuchać jego głosu – dźwięk, który rozbrzmiewał w jej głowie, niczym delikatne echo, roztrzaskujące się o mury jej świadomości. To przypominało jej chwilę, kiedy pierwszy raz ujrzała go w oranżerii. Jego postać wydawała się wtedy niemal nadludzka, jak żywe dzieło sztuki, które fascynuje, które każe podziwiać każdy detal, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wydaje się surowe i nieprzystępne. Z każdym spojrzeniem odkrywała coś nowego, coś głębszego. „No odezwij się w końcu” przemknęło jej przez myśl, kiedy wyczuła delikatny ruch za sobą. Ciepły podmuch jego oddechu musnął jej kark, a jego spojrzenie zdawało się przelatywać przez nią na wskroś. Zadrżała nieco, zanim wreszcie zdobyła się na odwagę. Powoli, niemal nieśmiało, odwróciła się ku niemu i spojrzała prosto w jego oczy. Zagryzła dolną wargę, jakby bała się tego, co za chwilę usłyszy. Hiram zawsze miał w sobie coś tajemniczego, coś, co nie pozwalało jej odgadnąć jego kolejnego kroku. "Jako płótno?" powiedział nagle, nieco niezdarnie, ale właśnie to rozbroiło całą atmosferę. Jej twarz rozjaśniła się w lekkim rozbawieniu, a z ust wyrwał się cichy, perlisty chichot. Zaskakujące, jak jedno, pozornie przypadkowe zdanie mogło tak szybko odmienić nastrój. Nagle poczuła się swobodniej, lżej, choć sama nie potrafiła tego wytłumaczyć. Coś w tej chwili miało w sobie pewną bezbronność, niemal dziecięcą niewinność, jakby w Hiramie istniała część, której nie umiała do końca uchwycić ani nazwać. Ale właśnie to czyniło go tak intrygującym. – Tak, Hiramie, jako płótno – odpowiedziała z ciepłym uśmiechem, potwierdzając jego słowa. W jej głosie zabrzmiała delikatna nuta czułości, a w oczach pojawiło się coś, co można by nazwać zrozumieniem – jakby na moment dostrzegła w nim coś, co wcześniej było dla niej ukryte. Poczuła nagły dreszcz, który przeszył ją od czubka głowy po same palce, gdy jego dłoń – niemal bezwiednie, jakby przez przypadek – powędrowała ku jej twarzy. Ten dotyk był jak elektryczne uderzenie, które na moment zatrzymało jej serce, a powietrze wokół zdawało się zastygnąć w zawieszeniu. Jego uśmiech... Czy był szczery? Miała wątpliwości, ale jednocześnie wiedziała na pewno, że to, co czuła – jego dłoń, ciepłą i realną w swojej dłoni – było prawdziwe, niemal namacalnie prawdziwe. A w jej głowie, gdzieś z tyłu świadomości, znowu rozbrzmiał ten cichy głos, ten podszept intuicji. Wiedziała już, co Hiram chciał osiągnąć, domyślała się jego intencji. Ale to nie miało teraz znaczenia, bo w jej myślach zaczął krystalizować się obraz – obraz, który pragnęła teraz przenieść na to płótno... jego dłoń. Chwilę później, z niespiesznym, ale zdecydowanym ruchem, ujęła jego dłoń w swoją i delikatnie ułożyła ją w odpowiedniej pozycji. Musiała być pewna, że będzie jej wygodnie malować. Sięgnęła po pierwszy pędzel, wybrała odcień czerwieni – żywy, niemal krwisty, pulsujący energią – i z tą samą pewnością przystąpiła do pracy. Jej ruchy były precyzyjne, niemal zuchwałe w swojej dokładności, jakby malowała po już istniejącym szkicu, którego nikt inny poza nią nie widział. Każdy gest, każdy dotyk pędzla na jego skórze był jak starannie zaplanowany taniec, w którym nie było miejsca na przypadkowe kroki. Zanurzyła pędzel w farbie, po czym wsunęła go między zęby, by sięgnąć po następny kolor – biel, później czerń, a potem znowu czerwień. Warstwa po warstwie, obraz na dłoni Hirama nabierał kształtu, stawał się coraz bardziej wyrazisty. Nie odezwała się ani słowem. Całą swoją uwagę skupiła na tym, co tworzyła – na każdym ruchu, każdej linii, każdym szczególe. To była chwila absolutnej koncentracji, moment, w którym nic innego nie istniało, tylko ona, pędzle i jego dłoń. Gdy zbliżała się do końca, sięgnęła po najcieńszy z pędzli, by dodać ostatnie szczegóły – drobne, delikatne, ale kluczowe. Czerwone nici, splątane jak symbol więzi, które łączyły ich dwa światy, splecione w motylu wykonanym z pajęczej lilii. Kiedy skończyła, puściła jego dłoń i lekko się skłoniła, jakby składając cichy ukłon w podziękowaniu za cierpliwość. Nie zajęło jej to wiele czasu – może piętnaście minut, choć podała nieco większy margines, by nie musieć się spieszyć. Spojrzała na swoje dzieło – motyl o misternych skrzydłach, delikatnie połączonych czerwonymi nićmi, które zdawały się tkać niewidzialną sieć. A potem uniosła wzrok na Hirama, czekając w milczeniu na jego reakcję. Nie była do końca pewna, czym właściwie miał być ten motyl... Czy miał być symbolicznym przypieczętowaniem tej dziwnej, nieokreślonej jeszcze relacji, czymś na kształt niewypowiedzianej zgody na to, by ich światy, dotąd tak starannie chronione, zaczęły się splatać i wkradać w siebie nawzajem? A może był jak obrotnica – znakiem, że oto ich losy skręcają w zupełnie nową, nieoczekiwaną stronę? Nie miała pojęcia, jak dokładnie powinna to zinterpretować. W końcu sama nie wiedziała, co tak naprawdę kryje się za tym delikatnym gestem. Czy to była jej artystyczna intuicja, czy może głębsze pragnienie, by coś powiedzieć – choćby w ciszy i kolorach? Ale wiedziała jedno: każde z nich znajdzie swoją własną odpowiedź. W końcu każdy z nich miał inne spojrzenie, inne doświadczenia i inne serce. To, co dla niej mogło być zaledwie impulsem twórczym, dla Hirama mogło stać się czymś o wiele większym. |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu