Witaj,
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Pracownia
Pracownia malarska mieści się w najbardziej malowniczym pokoju mieszkania, wyróżniającym się dużym oknem, przez które wpada mnóstwo naturalnego światła. Okno to oferuje widok na wodę i port co stanowi niewyczerpane źródło inspiracji. Wnętrze pracowni jest prawdziwą oazą twórczości: wszędzie można dostrzec farby w różnorodnych odcieniach, palety z mieszankami barw, wiele narzędzi oraz obrazy - zarówno te ukończone, jak i będące jeszcze w trakcie tworzenia. Podłoga nosi ślady artystycznych zmagań, z lekkimi plamami farby, które dodają miejscu autentycznego charakteru i świadczą o pasji Min-ho.
Min-Ho Song
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
14 czerwca 1985

Min-ho wróciła do mieszkania o wiele później, niż planowała. Nie dlatego, że zasiedziała się w antykwariacie, gdzie pracowała u Ernesta. Dziś miała zmianę, lecz była napięta jak struna – ten stan towarzyszył jej nieprzerwanie od momentu otrzymania drugiego listu od tajemniczego Pana Motyla. W liście pisał, że chciałby ją odwiedzić, poznać osobiście i zobaczyć jej sztukę... człowiek, któremu trzy tygodnie wcześniej włamała się do domu. Każdy krok w tej sprawie wydawał się ryzykowny, a ona wątpiła, czy podanie swojego adresu było najmądrzejszym posunięciem. Co, jeśli Pan Motyl pragnął zemsty za jej nieoczekiwany i niemoralny akt wtargnięcia? Co, jeśli jego obecność stanie się przytłaczająca, a jego cień zbyt często zacznie pojawiać się na jej drodze? A może, po prostu, niesłusznie przypisywała mu najgorsze intencje? Może miał dobre serce, a ona zupełnie niepotrzebnie budowała w sobie ten mrok? Jej myśli krążyły w nieskończonych spiralach niepewności, gdy Ernest wyrwał ją z tego transu swoim ciepłym głosem. Oznajmił, że na dzisiaj koniec pracy i że ma dla niej coś specjalnego od swojej żony. Z nieskrywaną dumą podał jej ogromny placek wiśniowy – świeży, pachnący, jeszcze ciepły. Jego aromat otulił Min-ho jak bezpieczna przystań, jakby Ernest i jego żona wyczuli, że coś nadciąga. Może chcieli ofiarować jej choć chwilę wytchnienia, coś, co ukoi nerwy. Ciekawe, czy Pan Motyl lubi ciasta? Nawet jeśli nie, Min-ho wiedziała, że przez najbliższe dni będzie żywiła się plackiem... który zaskakująco dobrze komponował się z jej obawami o przyszłość.

Właśnie, jedzenie... Z jednej strony proste i codzienne, z drugiej – symbol tego, co mogłoby być pocieszeniem, podczas gdy myśli o nieznanym mężczyźnie wirowały w jej głowie niczym motyle, nie pozwalając jej zaznać spokoju.
Musiała iść na szybkie zakupy, aby przygotować coś godnego poczęstunku dla swojego nietypowego gościa. W kuchni miała kawę, herbatę i kilka zwykłych przekąsek – ale czy coś tak prostego mogło pasować do kogoś tak enigmatycznego jak Pan Motyl? To przecież nie wystarczy. Po drodze do mieszkania zatrzymała się w spożywczym, a tam, wśród półek pełnych produktów, zaczęła tracić poczucie czasu i celu. Co powinna kupić? Co mogłoby naprawdę smakować? Jak wybrać coś eleganckiego, a jednocześnie nie nadwyrężającego jej portfela? A przede wszystkim – dlaczego nadawała temu spotkaniu tak wielkie znaczenie? Przecież to tylko wizyta klienta, który chce zobaczyć jej sztukę. Nic wielkiego, a może jednak... biorąc pod uwagę, kim jest ten klient, to aż za dużo. Czy chciała mu zaimponować? Zmazać tamto dziwne pierwsze wrażenie, kiedy wtargnęła do jego domu? A może było w tym coś jeszcze, coś głębszego, co budziło się w niej nieświadomie – uczucie, którego nie potrafiła zrozumieć ani nazwać. Cień fascynacji? Lęku? Jej myśli plątały się coraz bardziej, podczas gdy minuty uciekały, a ona wciąż stała bezradnie między alejkami. W końcu, po długim namyśle i z niepokojem, który mieszał się z irytacją na samą siebie, włożyła do koszyka tylko jedną rzecz – butelkę białego, półwytrawnego wina. Podobno jedno z najlepszych w średnim przedziale cenowym. Cóż, musiała zaufać poleceniom na etykiecie, bo nie była znawcą, a już tym bardziej nie miała czasu na dalsze rozważania. Wina było w sam raz na to, by nie przeciążać ani kieszeni, ani zmysłów. Czekało ją coś więcej niż spotkanie – może próba naprawienia rzeczywistości, która na moment się rozpadła?
Właśnie dlatego wróciła do mieszkania o wiele później, niż planowała. Te głupie rozmyślania podczas zakupów o tym, jak zrobić jak najlepsze wrażenie, zabrały jej więcej czasu, niż zamierzała. „Ach, zachowujesz się, jakbyś szykowała się na randkę z Hanbinem” – mruknęła do siebie w myślach, choć imię to wywołało dreszcz, którego nie chciała teraz czuć. Hanbin... od dawna starała się o nim nie myśleć, a już na pewno nie teraz. Szybko otrząsnęła się z tego wspomnienia, odłożyła placek wiśniowy na blat w kuchni, a wino schowała do lodówki. Wszystko musiało być idealne – choć sama nie była pewna dlaczego.

Z niepokojem ruszyła do pracowni, by jeszcze raz wszystko przejrzeć i uporządkować, zanim jej gość zapuka do drzwi. Już od wejścia jej wzrok natrafił na dwa obrazy, które od dawna budziły w niej najgorsze wspomnienia i emocje, od których chciała uciec. „Nie dziś, nie teraz. Tutaj nie ma dla was miejsca” – pomyślała stanowczo, odwracając je tyłem do pokoju i przykrywając kawałkiem materiału. To były ślady przeszłości, które dziś nie mogły zaistnieć.
Z lekką ulgą przystąpiła do dalszego porządkowania – sztalugi, obrazy, pędzle i farby, wszystko musiało być na swoim miejscu. Chaos, który zwykle otaczał jej twórczość, teraz musiał zniknąć, choć na chwilę. Kiedy skończyła, zerknęła na zegar. Jeszcze miała chwilę – wystarczająco, by wziąć szybki prysznic i przebrać się.
„Jak się ubrać?” – stanęła przed szafą gdy była świeżo umyta, czując narastającą niepewność. „Może coś swobodnego, bo jak się wystroję, to może to źle odebrać?” Wątpliwości zaczęły w niej rosnąć. Pragnęła wyglądać dobrze, ale nie chciała przesadzić. Ostatecznie wybrała szare szorty i prostą koszulkę na ramiączkach, a na to narzuciła długim cienki kardigan w delikatnym odcieniu lawendy. Może nie było to nic nadzwyczajnego, ale czuła się w tym swobodnie i naturalnie. W lustrze zobaczyła obraz siebie, który odzwierciedlał jej wewnętrzny stan – delikatna, trochę zagubiona, a jednak zdeterminowana, by stawić czoła temu, co nadchodzi.

Zawiązywała włosy, gdy nagle do jej uszu dotarł delikatny dźwięk dochodzący od drzwi wejściowych. Już? Czyżby przyszedł wcześniej, przed umówioną godziną? A może to ona znowu coś pomyliła, zagubiona w gąszczu swoich myśli, które niczym splątane nici nie pozwalały jej złapać rytmu? Przez moment serce zabiło szybciej, a lekki niepokój przemknął przez jej ciało. Palce, niemal mechanicznie, kończyły oplatać frotkę wokół niepełnego jeszcze warkocza, gdy ruszyła w stronę drzwi. Każdy krok zdawał się być cięższy od poprzedniego, jakby to nie tylko fizyczna odległość dzieliła ją od gościa, ale i bariera niewidzialnych emocji, które towarzyszyły jej od chwili, gdy Pan Motyl wkroczył w jej życie. Ręka drgnęła, kiedy sięgnęła do klamki, a jej myśli krążyły wokół jednej myśli – jakie oblicze przybierze dzisiejsze spotkanie?
Min-Ho Song
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
Ponad dwugodzinną drogę do Saint Fall umiliły Hiramowi kompozycje Mozarta; poza lisem, który w ferworze emocji, chciał odebrać sobie nieudolnie życie pod kołami porsche; szybka reakcja kierowcy i hamulec udaremnił ten akt samobójczej desperacji, a Laffite ustrzegł sie przed łatką mordercy; pogratulował samemu sobie tego heroicznego czynu w przednim lusterku, wydawało mu się, że wycieraczki, pracujące niestrudzenie od kilkunastu minut, zaklaskały z uznania, gdy zgarnęły z szyby kolejną porcję deszczu i mógł ruszyć w dalszą drogę. Im bliżej małomiasteczkowości, tym gorzej oświetlona jezdnia, a warunki na drodze  nie sprzyjały swobodnemu strumieniu świadomości przepływającemu w formie refleksji pod kopułą czaszki; deszcze bębnił o dech i przednie szyby; wycieraczki nie zwalniały nawet na moment, bez tchu wydała się też przygnębiającego panorama miasta, gdzie dorastała jego żona - atmosfera iście pogrzebowa. Powitała go leśna droga otoczona ciasnym kokonem gęstej, utrudniającej widoczność mgły i senność niemal od razu, jakby na zawołanie, wślizgnęła się pod jego powieki, jakby ktoś celowo, świadomie otoczył granice miasteczka rytuałem. Zwolnił jeszcze trochę; opony szurały złowieszczo o podłoże. Mozart zamilkł, jakby właśnie przypomniał sobie, że jego prochy już dawno spoczywały na wiedeńskiej ziemi, a świadkami jego śmierci był brud i ubóstwo.
Trzy papierosy później zatrzymał się w hotelu przylegającego do Conutry Clubu. Dzisiejszy wieczór zarezerwował dla niej, tej, co włamała się do jego oranżerii w środku dnia, nawinie łudząc się, że zamknięte tam piękno powinno być atrakcją dostępną dla każdej przybłędy, kktóra, choćby z przypadku, pojawi się na progu Ailes de verre. Naiwne mrzonki. Trudny podróży i pierwsze oznaki obrzydzenia zmyły warkocze chłodnej wody, gdy, by się odświeżyć, odwiedził kabinę prysznicową, uprzednio dopełniając swój rytuał rozpakowaniem walizki.  Półgodziny później opuścił pokój i na swój cel obrał Maywater; teraz rozumiem twoja słabość do oceanu, Mario.
Ulica Quayside Boulevard nie różniła się niczym od kilku innych uliczek ulokowanych w sędziostwie z plażą; odnalezienie właściwego adresu zajęło mu ledwie chwili i tym razem z nikim nie musiał konsultować swojej potrzeby dostanie się pod kamienice nr trzynaście. Do środka wszedł bez trudu; któryś z lokatorów zostawił drzwi uchylone; woń, jaka rozchodziła się na klatce schodowej, nie była pierwszej świeżości. Skrzywił się, walcząc z grymasem obrzydzenia, a mimo to dzielnie wspiął się schodami na wyższe piętro.
W liście nie podał konkretnej godziny; napisał tylko krótkie, wymowne spotkajmy się w sobotni wieczór, a więc mógł się zjawić o siódmej i równie dobrze o dziewiątej. Nie zrobił tego - o dziwo - celowo, by potrzymać ją w niepewności, w stanie oczekiwania i gotowości. Nie ustalił godziny, bo nie wiedział dokładnie, o której godzinie opuści gmach ratusza, a nie chciał ryzykować z tego powodu ze swojej punktualności.
Pod właściwymi drzwiami zameldował się wpół do ósmej; nie zjawił się na progu mieszkania o numerze pięć z pustymi rękami; towarzyszyła mu butelka wina. Knykcie lewej dłoni skonfrontowały się z drewnianą powierzchnią drzwi; nie towarzyszyła temu żadna ekscytacja, przeskakiwania z jednej nogi na drugą, czy frywolny uśmiech figurujący na ustach angażujący do okazania radości również oczy; twarz miał posągową, jakby chroniła ją przed światem karnawałowa maska, oczy chwilowo zobojętniałe, pozbawione emocji; sylwetka sztywnie wyprostowana; w jednej ręce ociekając wodą parasol, w drugiej wino. Wszystko zmieniło się w chwili, w której Maria otworzyła mu drzwi do swojego życia, witając od progu nieśmiałym, zabłąkanym na wargach, jakby z przypadku uśmiechem. Tu wszystko było przypadkowe; ich pierwsze spotkanie, przelotny dotyk, garść aluzji.
- Bonsoir. - Oddał w jej ręce wino Chateau Lafite Rothschild, rocznik 1869 (przyznaj, Mario, nigdy nie piłaś trunku tak drogie i tak dobrego), swoje słowa deklarując w uśmiech; nawet stal odbita na tafli spojrzenia została przełamana przez iskry błękitu. Nie skomplementował jej wyglądu, ani nie zaszczycił jej policzka le bisou; jego oczy pozostały biernymi, ale nie obojętnymi obserwatorami jej urody - Okropnie się rozpadało i to w przeciągu kilku minut - wytłumaczył obecność parasola. Liczę, że wynagrodzisz mi tę fatygę..  - Wybacz, że ostatni twój list zbyłem milczeniem.
Przeszedł przez próg jej skromnego mieszkania; czemu zgodził się na wizytę w tej klitce? Rozejrzał się dyskretnie po skromnym holu. Odnotował, że o ścianę było oparte kilka obrazów; wyglądały jak zbędna bibeloty, a nie coś, co napawała dumą; mniej udane działa traktujesz jak wyrodna matka, Mario?
- Długo się zbieram, by odpisać, ale, pomimo usilnych starań, nie znalazłem odpowiedzi na twoje pytania, więc co powiesz na to, by poszukać je wspólnie? - co można potraktować albo jak przejaw naiwności, albo kolejnej machinacji psychologicznej, przy czym druga opcja wydawała się nieco bardziej prawdopodobna.
Zdjął buty. Odwiesił płaszcz.
- Podpowiedz, gdzie mogę rozłożyć parasol.
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Min-ho najwyraźniej kompletnie źle zapamiętała godzinę, o której miał przybyć Pan Motyl. Z jednej strony, nie było to zaskakujące – jak mogła oczekiwać precyzyjnych ustaleń, skoro nawet nie sprawdziła ponownie listu? W jej myślach wszystko wydawało się jasne, choć rzeczywistość pokazywała coś innego. Zresztą, nie po raz pierwszy zdarzyło jej się działać w pośpiechu i nieporozumieniu – wystarczyło przypomnieć sobie sytuację, kiedy zamiast spotkać się z Rielem u siebie, wylądowała w Zatoce Mew. Tym bardziej nie dziwiło, że tym razem też uwierzyła, że ustalili konkretną godzinę. Mimo to czuła pewną ulgę – udało jej się być wcześniej, a to dawało jej przynajmniej chwilę przewagi.

Gdy otworzyła drzwi przed Panem Motylem, poczuła, jak jej serce na moment zamiera. Stał tu, przed nią, ponownie – tajemniczy, majestatyczny, jakby jeszcze wyższy niż kiedykolwiek wcześniej. Czy to światło z klatki, które delikatnie opływało jego postać, sprawiało, że wydawał się większy, czy może w jej myślach urósł do rangi olbrzyma? Nie miało to znaczenia. Był piękny i surowy, jak doskonale wyrzeźbiona postać, jakby stworzony z czegoś niedostępnego dla zwykłych ludzi. Znajdował się poza jej zasięgiem, a mimo to... stał tutaj, w progu jej mieszkania, nadal owiany tajemnicą. Kim był naprawdę i jakie miał intencje? Nadal pozostawał zagadką, choć tym razem zdawało się, że klucz do niej jest nieco bliżej.

좋은 저녁입니다 – powiedziała odruchowo w swoim ojczystym języku, zanim zorientowała się, co właśnie zrobiła. Jej serce przyspieszyło, a ona natychmiast ugryzła się w język, starając się szybko poprawić. Jednak zanim zdążyła znaleźć odpowiednie słowa, jej wzrok padł na butelkę wina, którą Pan Motyl trzymał w ręce. Wino, które najpewniej było warte tyle, co dwie jej wypłaty, jeśli nie więcej. Ta świadomość uderzyła ją jak fala – to było za dużo, o wiele za dużo. Jak mogła przyjąć taki prezent? Nie miała nic, co mogłoby dorównać tej hojności, nic, co mogłaby zaoferować w zamian. W głowie zawirowała burza myśli. Nie mogła jednak odmówić, prawda? Odmowa mogłaby zostać odebrana jako brak kultury, jako znak niewychowania. Ostatecznie skłoniła się w podziękowaniu gdy otrzymała butelkę, starając się nie zdradzić, jak bardzo to ją onieśmieliło, i wpuściła mężczyznę do środka. Uspokajała się, że przynajmniej oszczędził jej powitania w formie le bisou, francuskiego pocałunku na powitanie. Gdyby się na to zdobył, z pewnością uciekłaby w panice. Dotyk zawsze był dla niej tematem osobliwym, budzącym w niej mieszankę lęku i niepewności. Przesunęła się w głąb holu, robiąc miejsce dla niego. Każdy jej ruch był nieco spięty, pełen cichej nerwowości, którą starała się ukryć. W tej chwili cała sytuacja wydawała jej się nadzwyczaj surrealistyczna – Pan Motyl, z tym winem, które mogłoby być ozdobą królewskiej uczty, i ona, która nie wiedziała, jak odnaleźć się w tej chwili.

Nic się nie stało, proszę Pana – powiedziała z delikatnym, ale pewnym siebie uśmiechem. – Chyba dziwniejsze by było, gdyby Pan odpowiedział. Skoro już wcześniej ustalił Pan termin, nie było potrzeby dodawać kropki nad 'i'.- Mówiła z lekkością, chcąc rozładować napięcie, które wyczuwała w powietrzu. Jej wzrok spoczął na parasolu, który Pan Motyl trzymał, a myśli błądziły, starając się znaleźć odpowiednią kontynuację rozmowy.
Chce Pan kawy? Albo herbaty? Może... placek wiśniowy? A może jednak wino? – zapytała po chwili, lecz niemal natychmiast poczuła, że pytania padły w złej kolejności. Coś w tym wszystkim wydawało się nie na miejscu, jakby jej słowa były chaotycznie rzuconymi kamykami w spokojną taflę wody. Obawiała się, że jej niezdarność mogła go rozbawić lub, co gorsza, zirytować.

W holu, pośród ciepłego światła, jej obrazy zdawały się ożywać, chociaż dawno straciła o nich pamięć. Nie były to jednak żadne nieudane prace, jak mogłoby się komuś wydawać. Te obrazy to była cząstka jej duszy, ostatnie projekty, których nie przeniosła do pracowni po tym, jak klient zrezygnował. Min-ho kochała każdy swój obraz, niezależnie od tego, czy był uważany za udany, czy nie. Może... były dwa, których nie potrafiła pokochać, ale to była zupełnie inna historia, o której wolała nie myśleć.

Oczywiście, możemy poszukać tej odpowiedzi razem, skoro Pan ma z tym problem w samotności – powiedziała z niepewnym uśmiechem. W momencie, gdy słowa opuściły jej usta, poczuła niepokój. Czy nie przesadziła? Może powinna była ująć to delikatniej, bardziej subtelnie... Teraz było już za późno. W myślach przygotowywała się na ewentualne konsekwencje swojego zbyt śmiałego komentarza, choć głęboko wierzyła, że Pan Motyl nie jest kimś, kto reaguje impulsywnie. Jego oczy – choć chłodne i nieprzeniknione – nie zdawały się groźne. Mimo to, w jej głowie wciąż tliła się myśl, że Pan Motyl to ktoś, kto może być cichy, ale jednocześnie niebezpieczny. Był jak spokojna powierzchnia jeziora, która mogła skrywać głębiny pełne mroku. Ostrożność była więc wskazana, choć jego obecność, ten pozorny spokój, paradoksalnie dodawały jej odwagi.

A kiedy wspomniał o parasolu, odłożyła butelkę wina na stolik, jej dłonie lekko drżały, gdy delikatnie wzięła od niego parasol. Ten prosty gest wydawał pełny niewypowiedzianych myśli i napięcia, które zawisło między nimi.
Proszę dać mi chwilkę – powiedziała spokojnie i zniknęła za drzwiami po prawej stronie. W łazience rozłożyła parasol wewnątrz prysznica i zostawiła go, pozwalając mu ocieknąć z wody i wyschnąć. Wszystko było dla niej jakby częścią przygotowania się na coś większego, na krok w nieznane. Wróciła do mężczyzny, uśmiechając się lekko.
Załatwione – powiedziała z satysfakcją, a potem gestem dłoni wskazała w stronę drzwi do swojej pracowni.  "Dobrze, teraz czas, abym pokazała Ci swój świat, tak jak obiecałam." pomyślała. Jej serce biło szybciej, czuła pewną obawę, bo oto miała otworzyć przed nim część siebie, której nie pokazywała praktycznie nikomu. Jednak w jej myślach pojawiała się też nadzieja, że nic złego się nie stanie, że ta chwila będzie początkiem czegoś niezwykłego. Czy miała rację, wchodząc na tę ścieżkę? Nie była pewna, ale już nie mogła się wycofać.
Min-Ho Song
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
Powitanie w jej - jak mniemał - rodzimym języku, brzmiało jak zlepek przypadkowych liter; nie próbował tego powtórzyć nawet w myślach, z szacunku do swojego perfekcjonizmu, a le bisou, choć zmarnował jego potencjał, musiał poczekać na lepsze czasy.
Jako pierwszy zainicjował kontakt wzrokowy; chciał przyjrzeć się rysom jej twarzy, jej oczom, kształcie nosa i usta; chciał utrwalić na kliszy pamieci to, co już wdział wcześniej, w świetle dnia. O ile on na tle jej mieszkania, wyglądał, jak ktoś, zupełnie oderwany od rzeczywistości małomiasteczkowy mieszkańców, o tyle ona, w otoczeniu lilii, wyglądała bardziej prawdziwie i autentycznie. Nie pasowało do niej te otoczenie, więc dlaczego tu zamieszkała? Przekonało ją do tego bliskie sędziostwo plaży?
- Nie sądzisz, że dobry moment, by porzucić zbędne konwenanse? - Czuję się staro, gdy wciąż, do znudzenia, jak mantrę, powtarzasz Pan, Mario. Chcesz nadal otaczać się murem dystansu, po tym jak zadeklarowałaś, że pokażesz mi kolejne warstwy swojej artystycznej duszy? - Przejdźmy na ty, to ułatwi komunikacje. Moje imię to Hiram - przedstawił się zatem, by zbędnych formalności stało się zadość; w końcu, według listy nakreślone prawie tydzień temu, też chciała zajrzeć w jego świat, prawda? Imię było dobrym początkiem. Jej już znał. Maria swobodnie układało się na języku.
Chociaż stała się ukryć przed nim nerwowość, ujrzał ją w ruchach jej ciała i usłyszał w barwie głosu, lekko drżała od nadmiaru słów, jakie z siebie wyrzucała. Czym się stresowała, tu, w miejscu, gdzie powinna czuć się swobodnie? Żałowała, że otwarła mu drzwi? Za późno. Wszystkie drogi zostały odcięte. On, ona, jej twórczość i wino. Do tego kwartetu nie potrzebowali nikogo więcej.
Jej propozycje skwitował lekki uśmiechem; cóż to za karygodny brak manier (nad wszystkim dało się popracować) - nadal stał niemal u samego progu. Skandaliczne, krzyczały jego myśli, lecz usta nie były chętne, by je uzewnętrznić.
Nie chciał pytać, jak repertuar herbat może mu zaproponować. Podejrzewał, ze nie dysponowała w swoim asortymencie tą, którą zwykle pijał - herbatę cejlońską bez żadnych zbędnych dodatków, unicestwiających jej smak i aromat.
- Wino. - Tak, Mario, sprawdźmy jak smakuje wino w twoim towarzystwie. Pozostawia cierpki smak na języku, czy samą słodycz w przełyku?
Obrazy oparte o ścianę, oblewane oszczędnym światłem tlącym się z lampy zamontowanej nad ich głowami, były jak porzucone w kartonowym pudełku szczeniaki; bezpańskie kudle, szukającej dachu nad głową. Dlatego Hirama, poza przelotnym spojrzeniem, nie poświęcił im wiele więcej uwagi; spojrzenie skupił na jej sylwetce.
- Doskonale, takiej stanowczości od ciebie oczekiwałem - jemu pewność siebie nie dało się odmówić; biła od jego uśmiechu i spojrzenia, kiedy sunął nim po jej łabędziej, ukrytej w kołnierzu szyi; aż tak bardzo cię onieśmielam, a może to nie ja, tylko Armani, którego mam na sobie albo owinięty wokół nadgarstka Arceau L'Heure de la Lune?
Nieco zniecierpliwiony tę grą wstępna, przystąpił kilka kroków w głąb pomieszczenia, podchodząc ku niej na tyle blisko, że mogła poczuć od niego nowego Diora.
Wtedy też speszone proszę dać mi chwilkę wybrzmiało z jej ust.
Dam ci nawet dwie, jeśli zdejmiesz ze mnie ciężar prowadzenia konwersacji, mruknął w myślach, wręczając jej parasol. Bez słowa odprowadził ją spojrzeniem do kolejnych drzwi; co się za nim znajdowała? Łazienka o powierzchni trzech metrów kwadratowych, w której ledwie mieścił się prysznic, toaleta i wciśniętą między nimi umywalka w linii prostej?
Nie zaspokoił ciekawości. Czekał - póki co - grzecznie tam, gdzie go porzuciła. Wróciwszy bez parasola, z nieco większym entuzjazmem, wskazała mu drzwi - jak podejrzewał - swojej pracowni.
Na krótko zatrzymał wzrok najpierw na jej plecach, jednak ich wędrówka zakończyła się na wysokości kości ogonowej, bo wtedy otworzyła mu drzwi do skrywanych pod sercem tajemnic.
Co tam zobaczy? Perwersje przelewane na płótno? Dziecięce, błogie fantazje utrwalane pędzlami? Emocje, którym dawała upust? Skryte w głębinach umysłu myśl?i Opowiedz mi o nich, Mario.
Światło - bezwstydnie, brutalnie - zdemaskowało jej sekrety. Hiram objął wzrokiem obraz oprawiony w drewnianą ramę. Podszedł ku niemu w kilku krokach, by jeszcze lepiej mu się przyjrzeć.
- Opowiedz mi o nim. [ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Hiram Laffite dnia Nie Wrz 15 2024, 10:45, w całości zmieniany 1 raz
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Dlaczego tu była? Odpowiedź wydawała się zaskakująco prosta: życie ją tu przywiodło. Tak po prostu, bez fanfar i dramatów, trafiła na tę mieliznę, na brzeg, na którym postanowiła zbudować swój dom. Było coś dziwnie kojącego w tej prostocie, w poczuciu, że oto życie, z całym swoim chaosem i niespodziankami, ułożyło dla niej taki los. Ale przecież gdyby nie tamten poltergeist, gdyby nie wydarzenia z tamtych lat, nigdy by tu nie trafiła. Nigdy nie opuściłaby ojczystej ziemi. Zamiast tego, siedziałaby teraz gdzieś na polu pajęczych lilii, układając sobie życie po swojemu, z dala od tej obcej krainy. Nigdy by się nie poznali. Ich ścieżki nawet by się o siebie nie otarły. Nie byłoby tej chwili, nie byłoby tego spotkania, tej nieuchwytnej bliskości, która wydawała się teraz tak nieunikniona. Czy wtedy było by lepiej? Może. Ale co z tego? Gdybanie to tylko iluzja, próba zrozumienia tego, co już dawno przeminęło. Czy była tu przez widok oceanu? Może. Ale w gruncie rzeczy to nie miało znaczenia.

Spojrzała na niego. W jego obecności coś w niej drżało, jakby to jego imię miało moc budzenia ukrytych pragnień. "Hiram." Smakowało na jej ustach słodko, niemal tajemniczo, a jednocześnie było w nim coś wyniosłego. To imię pasowało do niego idealnie, jakby całe jego istnienie było utkane z tej samej materii – delikatnej, a zarazem pełnej niewypowiedzianej siły.
Miło cię poznać, Hiramie. Jestem Maria, ale to już wiesz – uśmiechnęła się delikatnie, unosząc kąciki ust. Było w tym uśmiechu coś kontrolowanego, jakby nie pozwalała sobie na zbyt wiele. Jej prawdziwe imię pozostało ukryte, schowane za murem, który nie zamierzała jeszcze obniżać. Nie musiał go znać. Jeszcze nie. Był dla niej zbyt odległy, zbyt nowy, aby zdradzać tak intymny szczegół. Może kiedyś, jeśli zostanie na tyle długo, jeśli zdoła dotrzeć do miejsc, których nie odkrywała przed nikim.

Czy żałowała, że otworzyła przed nim drzwi? W pewnym sensie – tak, trochę. Hiram, jak teraz figurował w jej myślach, był jak zagadka, tajemnica, którą próbowała rozwikłać. Z jednej strony budził w niej fascynację, ale z drugiej – onieśmielał. Był niewiadomą, a ta zawsze budziła niepokój. Zdawał się wiedzieć, co robić, jakby jego każdy krok, każdy gest były precyzyjnie wyliczone. Jakby istniała niewidzialna formuła, której ona nie znała, ale on nią władał. To dlatego się stresowała. Niewiedza paraliżowała, była jak czarna dziura, wciągająca ją w swoje wnętrze. Choć znajdowała się w swoim własnym domu, na swojej własnej ziemi, czuła, że nie miała pełnej kontroli. Oczywiście, mogła go wyrzucić w każdej chwili. Miała taką moc. Ale czy na pewno? To nie było takie proste. Aby to zrobić, musiałaby sięgnąć po środki, które nie byłyby przyjemne. Wcale nie chciała uciekać, ale równocześnie czuła ciężar tej decyzji.

Gdy padły słowa o winie, kobieta natychmiast ruszyła do salonu z aneksem kuchennym, by wyciągnąć kieliszki. Te kieliszki były dla niej prawdziwą ozdobą, niepasującą zupełnie do skromnych dochodów Min-ho. Były eleganckie, niemal zbyt piękne na codzienne użytkowanie – wyglądały jak kwiaty, z delikatną, zieloną nóżką przypominającą łodygę, a różowy kielich naśladował subtelne płatki. Kupiła je za swoją pierwszą wypłatę w antykwariacie, w którym pracowała. Otrzymała wtedy zniżkę, żeby mimo zakupu mogła przeżyć resztę miesiąca. Choć wina nie piła, estetyka tych kieliszków tak bardzo ją zachwyciła, że musiała je mieć. Były jak obietnica – może kiedyś się przydadzą, a jeśli nie, to przynajmniej będą cieszyć oko. Teraz, gdy wreszcie nadszedł ten moment, dokładnie je oczyściła i starannie osuszyła. Wracając na korytarz, postawiła kieliszki obok butelki wina. Czuła jakby w ten prosty gest włożyła więcej, niż mogło się wydawać – była to mała celebracja chwili, cicha radość, że te piękne przedmioty w końcu znalazły swoje miejsce w tym wieczorze.

Gdy Hiram zbliżył się do niej, poczuła, jak całe jej ciało spięło się nieznacznie. Jego zapach, choć początkowo przyjemny, miał w sobie coś duszącego, co z każdą chwilą stawało się coraz mniej komfortowe. Na dłuższą metę ten aromat zaczynał być zbyt intensywny, niemal przytłaczający. Jednak to nie sam zapach budził w niej niepokój. W Hiramie było coś, co naprawdę ją onieśmielało – coś nieuchwytnego, co trudno było nazwać. Czy to jego ego? Może jego status społeczny? A może coś jeszcze bardziej tajemniczego, co ukrywał pod tą fasadą pewności siebie? Min-ho, z kolei, emanowała prostotą i czystością. Niedawno się kąpała, więc jej zapach był świeży i kojący, z dominującą nutą wiśniowego szamponu, przeplataną delikatną wanilią. To były zwykłe, codzienne zapachy – nic luksusowego, nic, co mogłoby zaimponować komuś z wyższych sfer, takich jak Hiram. W jego świecie te aromaty byłyby niemal niewidoczne, niezauważalne, jakby nie miały znaczenia. I choć stali obok siebie, w tej samej chwili, wiedziała, że dzieli ich przepaść. Nie byli z tych samych światów. Ona należała do świata prostoty, on do świata, gdzie każdy detal zdawał się mieć wartość.

Gdy weszli do pracowni, panował tam pozorny porządek, biorąc pod uwagę charakter tego miejsca. Obrazy były starannie poukładane, a narzędzia malarskie spoczywały w jednym, wyznaczonym miejscu. Mimo to plamy farby na podłodze przypominały o artystycznym chaosie, który krył się pod powierzchnią. Min-ho delikatnie postawiła na parapecie kieliszki i butelkę wina, którą Hiram jej podarował. Tuż pod nimi znajdowały się płutna, zakryte kawałkami materiału.

W całej pracowni można było dostrzec obrazy, które podzieliły się na cztery wyraźne grupy. Pierwsza z nich była malowana z myślą o szerokiej publiczności – odwoływała się do aktualnych trendów, starając się znaleźć swoje miejsce w popularnych gustach. Druga grupa zdawała się być eksploracją historii drugiego człowieka, pełna intymnych portretów, subtelnych opowieści, wśród nich te nieliczne, które powstały w czaise sesjach z medium. Trzecia kategoria to dzieła, które stanowiły eksplorację jej własnej duszy, czasami osobliwe, dziwne, niemal niewłaściwe w swojej odmienności od przyjętych norm. Te obrazy były jak skrawki snów, w których rzeczywistość i wyobraźnia płynnie się przenikały. Ostatnia grupa to dzieła, które nie pasowały nigdzie – albo raczej pasowały wszędzie. Były jak odpryski myśli, które trudno było zaszufladkować, ale jednocześnie miały w sobie coś uniwersalnego. Na sztaludze stał niedokończony portret – mężczyzna, prawdopodobnie Koreańczyk w okolicach trzydziestki. Jego twarz była zaledwie naszkicowana, bez dostatecznej ilości szczegółów, aby określić, kim jest i jak Min-ho zamierza oddać jego wizerunek.

Jednak to obraz, który przyciągnął uwagę Hirama, był wyjątkowy. Było to jedno z tych dzieł, które Min-ho malowała przez długi czas, w kilku etapach, po kawałku. Przedstawiał kobietę stojącą na polanie, która zdawała się płonąć – przynajmniej z daleka. Z bliska można było dostrzec, że ten „ogień” to w rzeczywistości pajęcze lilie, skrupulatnie namalowane, tworzące iluzję płomieni trawiących łąkę. Wśród nich dostrzec można było także strzępy białej mgły, jakby duch rozbił się o ten ognisty krajobraz, próbując przejść przez płonącą polanę. W rogu obrazu widniały wyraźnie wykaligrafowane znaki „민호송.”Min-ho odwróciła się do Hirama i powoli podeszła bliżej, stając tuż obok niego. Wpatrzona w obraz, jakby zatopiona we wspomnieniach, powiedziała cicho, z lekką nutą nostalgii w głosie
To dzień, który zmienił wszystko. Wszystko zmieniło się na tej polanie pajęczych lilii, jakieś siedem tysięcy kilometrów stąd. Los został wtedy przypieczętowany.-Jej słowa przywołały wspomnienia sprzed dwudziestu lat, kiedy wszystko było tak wyraźne – nawet atak ducha. Pamięć o tamtym wydarzeniu ożyła w niej, a wraz z nią poczuła ten znajomy, przenikliwy chłód, jakby duch przeszłości znowu był obecny.
Min-Ho Song
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
Ujął w dłoń nóżkę kieliszka kształtem przypominającego łodygę, delikatne, jakby w obawie, że zgniecie kryształ pod naporem swoich palców; wydawał się równie kruchy, co szyja jego właścicielki, na której wielokrotnie, podczas wędrówki spojrzenia, w ukrytych na krawędzi świadomości fantazjach, zaciskał palce, na ułamki sekund blokując dopływ do tlenu. Czasza, do której zbliżył niepośpieszeń wargi, natomiast imitowała kielich kwiatu; powinien znieść toast? Za nasze ponowne spotkanie, Mario, jeszcze piękniejsze od poprzedniego.
Gdy wino pozostawiło słodki posmak przełyku, zmierzył ją krótkim, przelotnym spojrzeniem. Usta wciąż muskał uśmiech, ale nie objął swoim zasięgiem stali spojrzenia, która, zimna i nieprzenikniona, pozostała obojętna na wybijane przez ukryte między zebrami serce emocje.
Drzwi do pracowni nie stanowiły oporu przed jej dłonią; otworzyły się natychmiast, jakby jedynie czekały, aż ktoś przekroczy próg jej pracowni i zanurzy się w artystycznym poemacie jej duszy; co możesz mi zaoferować dzisiejszego wieczora?
Odpowiedź na te pytanie nadeszła niedługo później - w czerwieni, w ogniu, na polanie ulokowanej pośrodku niczego. Kobietę otaczały płomienie, choć języki ognia nie prześlizgiwały się po skórze, jakby była na nie zupełnie odporna, jakby, między jednym a drugim przyspieszonym oddechem, w zawziętej walce o życie, z jej ust uleciało ciche chroniące ją przed destrukcyjną silą żywiołu Inspirat.
Dopiero cztery kroki w głąb pomieszczenia i niewielki dystans od obrazu odkrył przed Laffite prawdziwe, dokąd ukryte w półcieniu intencje artysty - gorączkę pajęczych lilii pokrywającej każdy metr kwadratowy przestrzeni, tworzącej iluzje płomieni. W niewielkiej odległości o kobiecej sylwetki dostrzegł strzępy mgły, jakby coś - nieznana siła lub niematerialny byt - chciał przebić się przez niewidzialną dla ludzkiego oka barierę separująca świat żywych od świata umarłych, a po jego próbach pozostały jedynie strzępy tego, kim kiedyś było.
Kiedy enigmatyczne słowa Marii, w jakie została zapleciona nuta nostalgii, przecięły cisze, on w dalszym ciągu, jakby uległ chwilowej hipnozie, której nie mógł się oprzeć, nie odrywał oczu od obrazu. Jeszcze słowo i uwierzę, że zainspirowałaś Scherbiusa do skonstruowania enigmy, Mario, myśl ukształtowała się pod sklepieniem czaszki, ale nie zwerbalizował jej w słowa.  Pozwolił natomiast to, by na kilka sekund otuliło ich milczenie.
- Co wydarzyło się siedem tysięcy kilometrów stąd, na tej polanie? - dopytał, choć nie poruszył przy tym ustami, jego słowa wybrzmiały cichym, kojącym szeptem w głowie kobiety.
Obraz wypalony na kliszy wspomnień był wyraźny, jakby ledwie wczoraj Maria, nieproszona, zakradła się do oranżerii na terenie jego posesji, w jednej chwili zapominając, co to dyskrecja, gdy wzrok napotkał kwiaty z jej przeszłości. Jakby zawieszona między tym, co było a tym co jest, nie usłyszała, gdy się zbliżył i niemal stanął za jej plecami. Obserwował ją przez chwile, bez słowa, w milczeniu. Pasja, z jaką wpatrywała się w pajęcze lilii nie mogła być przypadkowa. Widział żar w jej spojrzeniu, podobny do tego, który bił z płótna.
Podniósł kieliszek do ust; kolejnym łykiem wina nawilżył ściany gardła i dopiero wtedy przeniósł wzrok z obrazu na artystkę; jaka kryje się z tym historia, Mario?
Była gotowa podążać ścieżką spisanej na kartce deklaracji?
Niebawem się przekona.
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Min-ho przez chwilę wahała się, zastanawiając, ile z tej historii powinna ujawnić, choć w głębi serca wiedziała, że nie ma sensu niczego ukrywać. Jej palce delikatnie musnęły kieliszek, a potem uniosła go, upijając mały łyk wina. Słodki smak powoli rozlał się po jej ustach, wypełniając ją przyjemnym ciepłem. Uśmiechnęła się lekko, choć w jej oczach pojawił się cień dawno zapomnianych wspomnień. Wyprostowała się i rozpoczęła opowieść, jakby powoli oswajając się z ciężarem przeszłości.

Miałam prawie dziewięć lat, kiedy bawiłam się na łące niedaleko mojego domu – zaczęła, a jej głos brzmiał łagodnie, choć nosił w sobie ślady czegoś głębszego, bardziej skomplikowanego. – To było cudowne miejsce, coś jak sen, którego piękno trudno uchwycić słowami. Kiedy patrzyłam na falujące pod wiatrem trawy, miałam wrażenie, że cały świat płonie w złocistym blasku. Uwielbiałam tam być. Pamiętam, że czytałam książki, ciesząc się ciepłą pogodą, czując, że znalazłam najpiękniejsze miejsce na ziemi – na jej ustach wykwitł delikatny, melancholijny uśmiech, niczym wiosenny kwiat, który ledwo przetrwał zimowe burze. Oczy Min-ho błysnęły lekkim blaskiem na wspomnienie tego idyllicznego krajobrazu, ale tylko na chwilę. Jej twarz nagle spoważniała, a uśmiech zniknął, zastąpiony przez coś mroczniejszego.

Niestety, ta łąka była... nawiedzona. Choć nie wiem, czy to odpowiednie słowo. Czułam tam coś więcej, obecność – jej głos zadrżał nieco, jakby powrót do tamtych chwil był trudniejszy, niż mogła przewidzieć. – To była kobieta, wściekła, pełna gniewu. Nigdy jej nie zobaczyłam, ale jej złość była tak intensywna, że przenikała mnie na wskroś. Czułam ją, jej desperację, jej krzyk, choć nie wypowiedziała ani słowa. Młoda i głupia, sięgnęłam po nią, chcąc dowiedzieć się, kim była i dlaczego jej dusza była tak przepełniona złością. Nie wiedziałam, co mnie czeka. Zaatakowała mnie z taką siłą, że upadłam na ziemię, czując, jak moje ciało pęka pod ciężarem jej gniewu...krwawię-Min-ho zamilkła na moment, jakby opanowywała emocje, które wypełniały jej serce. Przysunęła się do przodu, odsłaniając nieco swój kardigan, po czym wyprostowała nogę, aby coś pokazać. Na jej udzie, wyraźnie odznaczało się znamię, dziwne, w kształcie oka – znak czarownicy. Jednak to nie był jedyny ślad. Obok niego widniały poszarpane, nienaturalne blizny, jakby ktoś zranił ją w sposób bezlitosny, chaotyczny, nie wiedząc, gdzie zadać cios, by zranić ją najgłębiej.

To był jej gniew – dodała cicho, wpatrując się w blizny. – atak poltergeista – zaczęła cicho, choć w jej głosie słychać było echo tamtych tragicznych wydarzeń. – W tamtym dniu przebudziła się moja magia. Dar mojej matki – medium. I chociaż to wszystko przyszło do mnie bardzo późno, zbyt późno, to przecież lepiej późno niż wcale, prawda? – uśmiechnęła się niewinnie, posyłając mężczyźnie krótkie, nieco ironiczne spojrzenie. Jej palce z gracją opuściły kardigan, pozwalając mu delikatnie opaść, zwisając luźno z ramion, jakby cała ta historia wcale nie dotykała jej serca. Ale dotykała. I to głęboko.

Wracając do sedna – kontynuowała, jej głos na nowo stając się poważny, ciężki od wspomnień, które wciąż miały nad nią władzę. – Myślałam, że umrę. Byłam tam zupełnie sama. Nikt nie mógł mnie usłyszeć, bo nawet nie wydałam z siebie dźwięku. Paraliżujący strach odebrał mi głos. Czułam, jak powoli opuszcza mnie życie, jak tonę w mrocznej, zimnej głębi, w której nie było ani światła, ani nadziei. Świat po prostu zniknął. Byłam sama, otoczona tylko ciemnością i bólem.-Przymknęła na chwilę oczy, jakby chcąc na nowo przywołać tamten moment, choć równocześnie wiedziała, że wspomnienie to nigdy jej nie opuściło. Westchnęła cicho, zanim podjęła dalszą opowieść.– Nie wiem, jak długo tam leżałam. Czas przestał istnieć. Ale wtedy pojawił się chłopak. On mnie uratował. Pamiętam tylko ukłucie, chwilę bólu, a potem wszystko stało się ciemnością. Odpłynęłam, a kiedy się obudziłam... byłam w szpitalu.-Zamilkła na chwilę, kończąc swoją opowieść. Te słowa, choć wypowiedziane z pozoru spokojnie, niosły za sobą ogromny ciężar, który nie zniknął, nawet mimo upływu lat. Każdy szczegół tamtego dnia był wyryty w jej pamięci jak blizna – nie do zapomnienia, nie do wymazania. Tamten dzień na zawsze zmienił jej życie, przewrócił do góry nogami wszystko, co dotąd znała o świecie i o sobie samej. To był początek jej ucieczki, ucieczki przed czymś, co pozostawało nienazwane, ale co wciąż czuła tuż za sobą, jak cień, który nigdy nie znikał. Hiram, jedna z nielicznych osób, którym powierzyła tę historię. Był jednym z nielicznych, którzy ją poznali, ponieważ Min-ho rzadko dzieliła się tym wspomnieniem, bo też nie miała z kim.  Co on zrobi z tą wiedzą, to już była jego sprawa. Ona jednak, zagłębiając się we wspomnienia, wpatrywała się w dal, w obraz, który malował się na płótnie jej umysłu, odtwarzając tamten moment raz za razem, jakby szukała odpowiedzi na pytania, które wciąż pozostały bez odpowiedzi.
Min-Ho Song
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
Kiedy przeniósł wzrok z obrazu na jej sylwetkę, nie odrywał od niej spojrzenia, jakby to ona, a nie farba wylana umiejętnie na płótna, zasługiwała na uwagę i miano działa sztuki. Obserwował emocje, jakie zamierały na jej twarzy, gdy, sięgając do wspomnień, ujawniła mu historię, która kryła się za kobietą otoczoną krwistą czerwienią lili.
Łąka sąsiadująca z jej domem. Miejsce jak ze snu. Niemal słyszał szelest kartek pod naporem jej palców, gdy przerzucała stronę kolejnej, aktualnie czytanej książki. W uśmiechu, który musnął jej wargi, a który wyglądał jak słońce, jakie w końcu, po długiej, ciągnącej się przez cały poranek ulewie, przebił się przez tuman chmur, swoimi promieniami przeganiając szarugę, ujrzał chwile szczęście, którą promieniała jej twarz.
Mówiła, a on słuchał, cierpliwie, w milczeniu, analizując nie tylko jej słowa, ale też każdy ślad emocji wtapiające się w rysy jej twarzy. Widział, jak drżał jej ramiona i słyszał jak głos cichnie, staje się niemal szeptem, a mimo wyraźnie odbija się od ścian niewielkiego pomieszczenia.
Szczęście, jakie wówczas towarzyszyło ledwie dziewięcioletniemu dziecku, nie mogła trwać długa. Stopniało jak śnieg ubiegłej zimy. Ugięło się pod naporem zupełnie obcego uczucia - gniewu. Miejsce ze snu stało się ucieleśnieniem dziecięcych koszmarów.
Opróźnił kieliszek kolejnym haustem; jego spojrzenie nie zapłonęło emocjami; nadal było chłodne, jakby niezdolne do odczuwania emocji, choć, w grymasie, jaki wykrzywił jej twarz, niemal namacalne poczuł ból, który towarzyszył jej tamtego dnia.
Objął wzrokiem zraniony skrawek jej skóry, wędrówkę swojego spojrzenia zaczynając od jej biodra; na bladej skórze, tuż obok osobliwego znamienia czarownicy, układającego się w kształt (wewnętrznego) oka oznaczały się widoczne blizny - nienaturalne, poszarpane, jakby ktoś, kto wbił ostrze w jej skórę, chciał zadać jej jak najwięcej cierpienia, ale przy tym nie zdając obrażeń, które mogłyby zagrażać jej życiu. Pochylił się, by lepiej zbadać je nie tylko wzrokiem, ale tez pod palcami. Zetknął je z jej skórą, czując pod opuszkami szorstką, chropowatą powierzchnie.
Gniew przybierał różne postacie. Czasem było to tylko słowa, choć raniły równie mocno i skutecznie, co sztylet wbity prosto w serce. Czasem palce zaciskające się wokół szyi, pozostawiając na powierzchni skóry sine odciski. Czasem bolesny cios wymierzony prosto w twarz. Czasem papieros ugaszony na skórze. Ten był inny, wielowymiarowy, taki, który będzie Marii towarzyszył do końca życia.
Dłoń wycofał kilka sekund później i pozwolił jej mówić dalej, sam natomiast utkwił spojrzenie w niesprecyzowany punkt znajdujący się na wysokości jego spojrzenia.
- I nigdy, gdy już udało ci się opanować zdolności medium - informacja warto odnotowania - nie próbowałaś skontaktować się z tą kobietą drugi raz, choćby z czystej ciekawości, lub tylko po to, by się z nią skonfrontować, dowiedzieć się dlaczego wyrządziła ci tyle krzywdy? - zapytał, bo nim nie kierował sentyment, trauma, strach. Nie współczuł jej, nie potrafił, choć otworzył  dawno zabliźnione rany, wręcz zmusił ją do tego, by wróciła do dnia, który przyniósł jej tyle cierpienia.  - Lęk był na tyle silny, że nie potrafiłaś go ujarzmić? - Schować go, jak ja, w truchle motyla i udawać, że nigdy nie istniał?, dopowiedział w obszarze własnych myśli.
Jednak utrwaliła tę chwilę na obrazie, jakby nie chciała zapomnieć o tym dniu, jakby chciała do niego wracać w wolnej chwili; wracasz do tamtych dnia,  za każdym razem, gdy spoglądasz na ten obraz, Mario?
Odsłoniła przed nim nie tylko trzymany pod sercem sekret, ale też kolejną warstwę swojej duszy - wcześniej marzycielstwo, obecnie wrażliwość, skrytą pod powłoką doświadczonego cierpienia.  W bólu tkwiło piękno - pierwotnie, zbyt silne i nieujarzmione, by je nazwać, oswoić, utrwalić, zachować tylko dla siebie.
- Powiedz - słowa znowu wybrzmiały w jej głowie - jak się czujesz, gdy zanurzasz się w tych wspomnieniach? - Palce odnalazły jej podbródek, zacisnął je na krzywiźnie jej szczęki. Spójrz na mnie, Mario, przekazał stanowczością tego gestu, unicestwiając dzielący ich dystans; poczuł ciepło jej oddechu na swojej skórze, inicjując kontakt wzrokowy.
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Dotyk Hirama na jej nodze pojawił się nagle, uderzając ją niczym burza, która nie daje wytchnienia. Drgnęła nieznacznie, a serce zabiło szybciej, gdy jego palce, zimne i niemal obce, przesunęły się po jej skórze. Zaskoczyła ją lekkość, z jaką to zrobił — bez zawahania, tak pewnie, jakby dotykał czegoś, co należało tylko do niego. Jakby była pięknym przedmiotem, rzeźbą, delikatnym kwiatem, który czuł się zobowiązany pielęgnować, ale jednocześnie posiadać na własność, gotów sięgnąć po niego w dowolnej chwili. Jego dłoń była chłodna, lecz znajoma — przypominała jej tamten dzień w oranżerii, gdy chłód jego dotyku przenikał jej ciało, budząc sprzeczne emocje. Mimo że odruchowo zadrżała, teraz wiedziała, że nie pragnie tego dotyku. Jego bliskość przytłaczała, jakby z każdym ruchem naruszał jej niewidoczne granice, które ona sama ledwo odważyła się postawić. Wiedziała jednak, że Hiram nie przejmował się tym, co czuła. Przypuszczała, że doskonale zdawał sobie sprawę, że nie sprzeciwi się, nie cofnie, nie odepchnie go. Wiedział, że nie miała siły, by krzyczeć, by domagać się przestrzeni, by walczyć. Czuła, jak jej ciało staje się bezwolne, jak zamknięta w klatce, z której nie może się wydostać. Starała się zachować niewzruszoną twarz, jakby jego dotyk nie robił na niej wrażenia, jakby była ponad to. Ale w jej oczach, mimo usilnych prób, czaił się cień dyskomfortu, zarys tej wewnętrznej walki, którą toczyła w milczeniu.

Gniew był dla niej uczuciem niemal zapomnianym, dawno zagubionym wśród innych emocji, które nosiła w sercu. Ostatni raz czuła go naprawdę intensywnie, gdy rozstała się z Hanbinem. W tamtym momencie cała wściekłość, która w niej wzbierała, skierowana była wyłącznie na siebie. To nie był gniew, który mógłby obciążyć kogoś innego — żadnych oskarżeń, żadnych pretensji, tylko surowa, samoniszcząca złość. Miała wrażenie, że mogła rozpaść się od środka pod jej ciężarem, bo każda myśl była jak sztylet wbijany w jej duszę. To było dawno, a mimo to ślad tej wściekłości pozostał, jak ciche przypomnienie o tym, kim była wtedy, jak głęboko potrafiła się zranić.
Gniew kobiety z Pajęczej Łąki był inny, lecz jego cień również zagnieździł się w jej pamięci. Zostawił na niej swój odcisk, jak bliznę, która od czasu do czasu pulsuje bólem, przypominając, co wydarzyło się tamtego dnia. Przypominał jej, co kobieta zrobiła, jak przekroczyła granice, budząc w niej nie tylko strach, ale i smutek. Każda z tych emocji wciąż trwała w niej, odbijając się echem, choć minęło tyle czasu. Lilie... one budziły wspomnienia zupełnie innego rodzaju. Ich zapach, delikatny i kojący, nieodmiennie przywoływał na myśl coś pięknego, coś, co było poza zasięgiem gniewu. Lilie były symbolem łagodności, czystości, choć teraz miały dla niej także inny, ukryty sens.

Gdy usłyszała jego pytanie, na chwilę zapadła w ciszę, jakby próbowała sięgnąć do miejsc w sobie, których dotąd nie eksplorowała. Jakby nigdy wcześniej nie zastanawiała się nad tym, co właśnie zostało powiedziane, a teraz nagle musiała stawić temu czoła. Rozmyślała, próbując ułożyć myśli, bo odpowiedź, choć mogła wydawać się prosta, była znacznie bardziej skomplikowana, niż przypuszczała.

Tak naprawdę nie miałam na to czasu – zaczęła, drapiąc się delikatnie po policzku, jakby ten gest miał ukryć jej niepewność. – Opuściliśmy kraj krótko po tym wydarzeniu, a nie jestem pewna, czy potrafiłabym przywołać ducha, który jest tak daleko. Poza tym, szczerze mówiąc, nie sądzę, by to cokolwiek zmieniło – dodała z cichym westchnieniem, patrząc w dal, jakby szukała w przestrzeni odpowiedzi na pytania, których wcale nie chciała zadawać. To byłoby jak niekończące się "co by było, gdyby". Gdybanie o tym, czy gdybym tamtego dnia nie poszła, coś by się zmieniło. To tylko pchałoby mnie w błędne koło myśli, powracających emocji, które niczego dobrego nie przynoszą. Łatwiej o tym mówić, niż naprawdę się nad tym zastanawiać.-Słowa płynęły swobodnie, lecz w jej wnętrzu toczyła się cicha walka. Jej umysł nie chciał zagłębiać się w tamtą przeszłość, nie chciał dowiadywać się, kim była ta kobieta ani dlaczego cierpiała. To nie miało znaczenia. Może jej gniew był wynikiem straty dziecka? Może ktoś ją zranił, złamał? Ale nawet te odpowiedzi nie zmieniłyby niczego w tym, co się wydarzyło. Nie dodałyby nowej warstwy do tej historii, nie nadadzą innemu duchowi ludzkiej twarzy. Dla Min-ho tamten dzień już na zawsze pozostałby punktem zwrotnym, niezależnie od tego, kim była ta zjawa. To był dzień, który przypieczętował jej los, zmieniając bieg życia. Duch był tylko aktorem w spektaklu, którego finał już dawno się dokonał. Zatopienie się w spirali myśli, analizowanie tego wszystkiego na nowo, było czymś, czego Min-ho nauczyła się unikać. Wiedziała, że to nie prowadzi do niczego dobrego. Nie raz, nie dwa, przekonała się, że takie zapętlanie się we własnym umyśle prowadzi tylko do bólu. I choć Hiram, świadomie lub nie, próbował pchnąć ją w te niebezpieczne rewiry, potrafiła się bronić. Znała już ten mechanizm, wiedziała, że największym wrogiem bywa jej własna głowa. A żeby nie pozwolić sobie na zgubę, musiała trzymać ją pod kontrolą, trzymać się teraźniejszości, zamiast grzęznąć w niekończących się pytaniach, które nie miały odpowiedzi....nie tego wieczora

W obrazie zaklęła tamtą chwilę, jakby chciała uchwycić jej istotę na płótnie, bo mimo że obraz wypalił się już w jej umyśle, pragnęła zobaczyć go fizycznie. Czuła potrzebę zatrzymania tej ulotnej, a jednocześnie przerażająco realnej sceny. Chciała pamiętać to piękno – surowe, niepokojące, ale prawdziwe. Chciała pamiętać kruchość swojego życia, uświadomioną tak brutalnie przez gniew ducha. Chciała zapamiętać, jak Hanbin ją uratował, dając jej chwilę, której nigdy nie zapomni. Ale przede wszystkim chciała pamiętać kraj, którego nigdy już prawdopodobnie nie zobaczy. Ten obraz był jej pomostem między teraźniejszością a przeszłością, między tym, co straciła, a tym, co ocaliła.
Ból i cierpienie, które tamtego dnia ją przeszyły, nie zniknęły, pozostawiając fizyczną bliznę na jej udzie. To ona przypominała o wszystkim — nie tylko o bólu cielesnym, ale o tym specyficznym, przenikającym do samego rdzenia uczuciu, które zjawa w niej wywołała. To nie było tylko zwykłe cierpienie; to był rodzaj bólu, który przenikał przez ciało i duszę, odbijając się echem w jej wnętrzu. Pamiętała dokładnie, jak emocje ducha spływały na nią falami – gniew, żal, rozpacz – przeszywając jej ciało jak lodowaty prąd. Były to uczucia, których nie dało się wymazać, uczucia, które na zawsze zostały zaklęte w tej ranie.
Ból i cierpienie były stałymi towarzyszami jej życia, ale nigdy nie miała ochoty zbyt długo się nad nimi rozwodzić. Każdy nosił swój własny ciężar, swój bagaż doświadczeń, więc dlaczego jej miałby być "lepszy" czy "gorszy"? Nie był ani jednym, ani drugim — był po prostu inny, jak ból każdej innej osoby. Ona jednak miała swoją metodę na oswojenie tego ciężaru. Przekształcała go w sztukę, nadając mu kształt i barwy, tworząc osobliwe piękno, które może pewnego dnia ujrzy światło dzienne. Jej prace były świadectwem tej walki, tym cichym krzykiem emocji, których nie mogła wypowiedzieć.

Nagle, głos w jej głowie zburzył ciszę, wzbudzając w niej strach. Ten rodzaj niepokoju, który przenikał głębiej niż dotyk, dotykał czegoś bardziej delikatnego, bardziej kruchego w niej samej. Głos te przypominał jej o przeszłości, o tamtych dniach na oddziale psychiatrycznym w szpitalu imienia Sary Madigan, gdzie duchy mówiły do niej niemal bez przerwy. Były głośne, wyraźne, nie do zignorowania, a każde ich słowo było jak błaganie o pomoc, której nie była w stanie im udzielić. Pamiętała, jak w tamtym czasie malowała i rysowała bez końca, próbując uspokoić duchy, które nie chciały jej zostawić w spokoju. Zatraciła się w tym procesie, w sztuce, która stawała się jej jedyną ucieczką.
Myśli pochłonęły ją tak bardzo, że zapomniała o otaczającym ją świecie, aż nagle poczuła dotyk Hirama, który wyrwał ją z transu. Jego dłoń, tak samo stanowcza jak wtedy w oranżerii, uniosła jej podbródek, a ona poczuła tę samą mieszankę onieśmielenia i dyskomfortu. Spojrzała na niego wielkimi, brązowymi oczami, jakby zastanawiając się, co powinna zrobić — odpowiedzieć mu w myślach, czy na głos? Nie była pewna, jak dokładnie działała jego umiejętność, ale czuła, że przekroczył granicę. Był teraz nie tylko blisko jej ciała, ale wszedł w coś znacznie bardziej intymnego — w jej umysł, w jej myśli, gdzie nikt nie powinien mieć wstępu bez jej zgody. Ten gest był bardziej obezwładniający niż cokolwiek innego. Dotknął miejsca w jej duszy, którego nigdy nie chciała ujawniać, i choć jego fizyczny dotyk wywoływał sprzeczne emocje, to to, co zrobił teraz, było prawdziwym naruszeniem. Wiedziała, że Hiram żył w świecie, w którym jego władza sięgała dalej, gdzie mógł więcej, niż inni. W jego świecie mógł przekraczać granice, których inni nigdy by nie odważyli się dotknąć. Ale tym razem posunął się za daleko, wkraczając w najintymniejszą sferę jej osoby — jej umysł. I to ją przerażało.
Melancholia, tęsknota, podziw dla piękna... wdzięczność – wyszeptała, gdy wreszcie wróciła myślami do rzeczywistości. Jej słowa płynęły wolno, jakby musiała je wydobyć z najgłębszych zakamarków siebie. Poczuła jego oddech tuż obok, ciepły i ciężki od aromatu wina, które przed chwilą pili. Bliskość tej chwili, intensywność jego obecności, otaczały ją niczym gęsta mgła, której nie mogła zignorować. W jej głowie pojawiła się nagle myśl, zaskakująca i niepokojąca, jak cichy szept. "Czego tak naprawdę chcesz, Hiramie?" Ta myśl nie była tylko pytaniem, była jak ziarno, które nagle zapuściło korzenie w jej świadomości, zakorzeniając się coraz głębiej, aż nie mogła już jej zignorować. Z każdą chwilą czuła, jak zaczyna rosnąć, zajmując coraz więcej przestrzeni w jej umyśle. Jaki był prawdziwy cel tego spotkania? Czy to, co działo się teraz między nimi, było tylko grą, czy skrywało coś znacznie głębszego, czego jeszcze nie była w stanie dostrzec? Odczuwała jego bliskość, niemal namacalną, ale w tle tego wszystkiego unosiło się coś nieuchwytnego, jak delikatny motyl w powietrzu, którego nie potrafiła nazwać.
Min-Ho Song
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu
Hiram Laffite
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 172
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 6
WIEDZA : 3
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2203-hiram-laffite#29359
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2269-hiram-laffite#31037
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2270-poczta-hirama-laffite-a#31038
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f256-ailes-de-verre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2271-rachunek-bankowy-hiram-laffite#31039
Milczenie to jedyne, co możesz mi zaoferować, Mario?
Nie wyprzedzał faktów. Nie przerywał ciszy, którą zapadła. Pozwolił jej trwać. Pozwolił jej opaść. Trwając w chwili zawieszenia, spojrzenie zogniskował na stojącej przed nim sylwetce. Co czuła? Strach ściskał ją za gardło? Dławiła słowa w przełyku? Głos odmawiał jej posłuszeństwa?
Dostrzegł, jak drżały jej dłonie, wargi. Dostrzegł jak przez chwile unikała kontaktu wzrokowego, jakby w obawie, że Hiram ujrzy odbitą w źrenicach prawdę.
Zrobił, co obiecał - rozebrał z kolejnej warstwy jej dusze, dotarł do czułego punktu, zacisnął na nim ochoczo swoje chciwe palce i zanurzył dłoń jeszcze głębiej. Wciąż mało, wciąż niewystarczająco.
- Nie miałaś czasu, by skonfrontować się z tym, co nadal cię dręczy?  Strach włożył ci te słowa w usta? - nie iryzował; kierowała nim ciekawość, ta sama, która skłoniła go do rozmowy w oranżerii; ta sama, przez którą przelał swoje myśli na papier; ta sama, która skierowała jej kroki do mieszkania numer pięć.
Więcej wina rozwiąże ci zawiązany w supeł język, Mario? Tym bardziej chciał zacisnął dłoń na jej szyi - jak obecnie czynił to strach i patrzeć, jak walczy o ostatnie ochłapy powietrze, jak za wszelką cenę chce podtrzymać tlący się w niej płomień życia.
Bez żadnej blokady moralnej, z wijącymi się pod sklepieniem czaszki niejasnymi intencjami, pogwałcił jej prawo do przestrzeni osobistej, w dwóch krokach skracając dzielący ich dystans. W kolejnym ruchu palce odnalazły jej skórę. Chciał poczuć jej strach, chciał poczuć jej ciepło, jej ciężki od woni wina oddech, ciężar każdego westchnienia, słów z trudem wyrzucany przez gardło. I nader wszystko  przekroczyć kolejną granice, pokonać mur, za jakim się zabarykadowała, uciekając od tego, co ją otaczało. Patrzeć, jak na niewidzialnej powłoce utkanej z odrealnienia pojawią się rysy i pęknięcia, aż w końcu przedrzeć się przez nie i zajrzeć do środka, dlatego zakradł się do obszaru jej myśli, szeptając słowa prosto w jej umysł - tam, gdzie nie zaglądał nikt wcześniej; teren dotychczas niezbadany, obcy, obecnie należący do niego.
Rzuciwszy ją w paszcze niepewności i rozterek, obserwował jak muzealny eksponat; co czuła, co myślała, podzielała choć w najmniejszym stopniu wzniecony w nim pożar pragnień?
- Jesteś w stanie pójść o krok dalej? - głos nadal mial spokojny, bezemocjonalny, jakby uczucia go nie dotyczyły, jakby był od nich wolny, jakby żyły obok, ale nie współgrały z biciem jego skóra; spojrzenie, na ułamki sekund, z jej oczu, przeskoczyło na układające się w grymasie niepewności usta, choć nie zrealizował swojej zachcianki dyktowanej przez prymitywne, zagłuszone przez gonitwę myśli pragnienie; oddać mi nie tylko skrawki swojego życia, ale też siebie: ciało, duszę, serce. - Podzielić się ta intymną chwilą z większym gronem odbiorców? - sprecyzował, z łagodnym uśmiechem przylegającym do ust, kontrastującym z silnym uściskiem palców na jej żuchwie; na początek dzielić je ze mną. - Pokazać go światu? Wystawić go na wernisażu? Czy nawet przekazać go w obce ręce?-  kontynuował, tym razem nie przerywając kontaktu wzrokowego; tlący się na tafli spojrzenia błysk przełamał chłód stali.
Rozluźnił palce z jej żuchwy. Tym razem przeniósł dłoń na jej kark, prześlizgnął palce po jej skórze, zbadał pod nimi jej napiętą strukturę; kogo boisz się bardziej - mnie czy przeszłości, która próbuje cię dopaść i rozerwać na strzępy? Co cię bardziej dręczy - rozdrapane, pozornie zabliźniane rany czy moja obecność?
Hiram Laffite
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Salem
Zawód : STARSZY SPECJALISTA KOMITETU DS. BEZPIECZEŃSTWA MAGICZNEGO
Min-Ho Song
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ODPYCHANIA : 10
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 13
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2303-min-ho-song
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2309-min-ho-song
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2308-your-favorite-song
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2310-skrzynka-min-ho
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f258-quayside-boulevard-13-5
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Min-ho zamknęła oczy, pozwalając sobie na chwilę zanurzyć się w głębinach własnego umysłu. Przepływała z prądem swoich myśli, jak dryfujący liść niesiony nurtem rzeki, desperacko szukając wewnętrznej równowagi, która pozwoliłaby jej odnaleźć spokój. Nie mogła sobie pozwolić, by dać się złamać. Nie była niczyją własnością, marionetką w cudzych rękach, którą można dowolnie kształtować. On był tylko nieznajomym, przelotnym motylem, który na moment przysiadł na jej łące, ale już za chwilę rozwinie skrzydła i odleci, zostawiając za sobą jedynie wspomnienie delikatnego muśnięcia. Nie miała złudzeń – nie miał powodu, by przy niej pozostać. Już miał swój kwiat, ten, do którego powinien wracać, więc po co tu był? Co chciał osiągnąć? Min-ho wzięła głęboki oddech, powoli wynurzając się z oceanu myśli i wracając do rzeczywistości, gdzie wszystko wciąż było chaotyczne i niepewne. Uspokoiła się na moment, mocno chwytając się kilku cieniutkich strun, które trzymały jej poczytalność na powierzchni, pozwalając jej nie rozpaść się na kawałki.

Jak widzisz, nie dręczy mnie to na tyle, bym musiała się tym zajmować — powiedziała ,  w jej głosie zabrzmiała nowo odkryta pewność siebie, której jeszcze niedawno nie potrafiła znaleźć. Uniosła brodę nieco wyżej, gotowa do kontrataku. — A Ty? Zajmujesz się każdą sprawą, która kiedykolwiek cię trapiła? Rozprawiasz się z przeszłością tak, jakbyś mógł ją w końcu kontrolować? — Jej słowa były ostrzem, które zamierzała wbić prosto w jego spokój. Min-ho nie zamierzała otwierać się przed Hiramem całkowicie. Nie był jej spowiednikiem, ani tym bardziej kimś, kto miałby prawo zaglądać w głąb jej duszy. Duch? Cóż, ten problem znajdował się na samym końcu listy rzeczy, które naprawdę się liczyły. Czy po dwudziestu latach nadal tam była? Może tak, może nie. Ale to nie miało dla niej większego znaczenia — w jej świecie wszystko mogło się wydarzyć, a duch był jedynie odległym echem, z którym nie musiała się już mierzyć. Nie teraz, nie dzisiaj. Po co grzebać w przeszłości, która dawno przestała wołać? Wolała zostawić to wszystko za sobą, zamknięte w miejscu, gdzie nikt, nawet ona, nie chciała zaglądać.

Świadomość, że jej umysł nie należał już wyłącznie do niej, wywoływała w Min-ho dziwne uczucie, którego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Czy to tak wyglądał gwałt na duszy? To brutalne wtargnięcie w jej prywatność, naruszenie granic, które powinny być święte i nietykalne? Była zdezorientowana, nie wiedziała, jak się bronić przed czymś tak obcym i nieznanym. Ta przemoc, choć niewidzialna, była przerażająca i nikt nie nauczył jej, jak walczyć z kimś, kto wdziera się w najgłębsze zakamarki umysłu.
Przez chwilę w jej głowie zrodziła się myśl, gorzka i niepokojąca: czy on robi to samo swojemu kwiatowi? Czy tak samo przekracza jej granice, czy tylko z nią pozwala sobie na tę bezwzględną inwazję? A może ta inna kobieta już się poddała, pozwalając mu na wszystko bez najmniejszego oporu? Myśl ta przemknęła przez jej umysł niczym ostry sztylet, ale Min-ho szybko ją odrzuciła, nie chcąc zatracić się w gorzkim poczuciu niesprawiedliwości.
Trzymała się swojej wewnętrznej fortecy, próbując choć na moment poczuć grunt pod nogami, nie poddawać się Panu Motylowi, który igrał z jej świadomością. Wzbudzał w niej emocje podobne do tych, które czuła wobec Hanbina, jednak z zupełnie innych powodów. To było jak zderzenie dwóch biegunów, odległych i skrajnych, a jednak obie te relacje drapały ją od środka, pozostawiając po sobie blizny. Tego jednak nie zamierzała nigdy wypowiedzieć na głos — te myśli miały pozostać za zasłoną niewypowiedzianych słów, ukryte głęboko tam, gdzie nikt nie miał do nich dostępu.

Jego głos przeszył ją jak prąd, wzdłuż kręgosłupa, jednocześnie budząc w niej coś dziwnie przyjemnego i przerażającego. To uczucie było jak mieszanka światła i cienia, elektryzujące połączenie, które wzbudzało niepokój, a jednocześnie przyciągało. Słowa Hirama wnikały w jej myśli, a w głowie Min-ho zaczęły układać się mozaiki obrazów, które jej umysł nieustannie tworzył. Wernisaże, gdzie odsłaniała duszę przed obcymi, przekazując fragment siebie w formie płótna – tak bardzo intymnego, że niemal bolesnego. Ale ten obraz był inny, wyjątkowy, nie do pokazania. To była część jej, której nie zamierzała odsłaniać przed światem. Tylko nieliczni mieli prawo spojrzeć na ten wycinek jej duszy, a Hiram, nieoczekiwanie, właśnie stał się jednym z nich.
Ten obraz zostaje tu, gdzie jest — powiedziała z opanowaniem, wbijając wzrok prosto w jego oczy. Było w tym spojrzeniu coś nieprzekraczalnego, granica, której strzegła jak najcenniejszego skarbu. — Są inne prace, przez które mogą mnie poznać. Ale ten obraz... On jest poza zasięgiem. Może kiedyś wyjdzie z tej pracowni, może zobaczy światło dzienne, ale to nie jest ten moment. — Jej oczy zwęziły się nieznacznie, a na ustach pojawił się cień wyzwania. — Myślałeś, że ot tak go sobie kupisz i zabierzesz? Zamkniesz go gdzieś, ukryjesz przed światem, jak ja robię to teraz? Zostanie zaklęty we własnej oranżerii, gdzie nikt więcej nie dostąpi do niego dostępu? — Jej słowa były jak ostrze, delikatne, ale twarde, gotowe przeciąć każdą próbę zbliżenia się do tego, co było tylko jej.

Gdy poczuła jego dłoń na karku, zesztywniała momentalnie, jak przerażony kociak uniesiony przez matkę za skórę. Było w tym dotyku coś dominującego, coś, co paraliżowało ją od środka. Chociaż w świecie sztuki i obrazów potrafiła być nieugięta i stanowcza, w tej chwili czuła się jak delikatny szkic — niedokończony i pełen niepewności. Hiram budził w niej lęk, który rósł wraz z każdym gestem. Był jak niewiadoma, nieprzewidywalna siła, której granic nie potrafiła określić. Jego obecność była zagadką — fascynującą, ale i pełną grozy, bo wiedziała, że jest zdolny do wszystkiego. Przekroczył już wiele barier, lecz największe pytanie wciąż pozostawało bez odpowiedzi: jak daleko mógł się posunąć? Ta niepewność była jak cienka lina, na której balansowała, próbując nie stracić równowagi, bo z nim nigdy nie było wiadomo, kiedy przekroczy kolejny zakazany próg.
Min-Ho Song
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Artyska, kartowróżka, medium, pracowniczka atykwariatu