First topic message reminder : Sadzawka W samym sercu gęstego lasu, gdzie drzewa ściśle przylegają do siebie, znajduje się mała sadzawka. Otoczona wysokimi paprociami i mchami, zdaje się być ukrytym skarbem. Woda jest krystalicznie czysta, przez co można dostrzec drobne kamienie na dnie oraz niewielkie, kolorowe rybki, które pływają leniwie w jej głębinach. Cała okolica otulona jest ciszą, przerywaną jedynie śpiewem ptaków i szumem wiatru. Powietrze jest chłodne i rześkie, niosące ze sobą zapach mokrej ziemi i roślin. Wydaje się być idealnym schronieniem dla tych, którzy pragną uciec od zgiełku świata i zanurzyć się w naturze. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 22 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
— Nic się nie stanie. Maurice potrzebował teraz o wiele więcej pomocy i uwagi niż ona. Rana, jaką zostawiło po sobie to zwierzę, wyglądała na naprawdę poważną, a chociaż Alisha w miarę szyć potrafiła, to jednak wolałaby zostawić opatrzenie jej profesjonalnym lekarzom. Poza tym, nic jej się nie stanie – ze zwykłej bluzki zrobiła teraz trochę postrzępiony top. Gdyby dodała jeszcze skórę, wyższy tapir i mocniejszy makijaż, mogłaby uchodzić za całkiem modną buntowniczkę, albo innego punka. Miała już chować z powrotem butelkę z wodą, teraz wypełnioną zaledwie do połowy, kiedy jej nadgarstek uniósł się, a skóra poczuła łagodne muśnięcie warg. Spojrzenie Allie prześlizgnęło się po twarzy Mauriego, a dziewczyna nie powstrzymała pełnego rozczulenia uśmiechu. Maurice. Jak zwykle taktowny. Jak zwykle dżentelmen. Nie chce pamiętać chwil, w których tak się nie zachowywał. Kiedy już wdzięczność została okazana, Allie schowała butelkę na swoje właściwe miejsce i gotowa była ruszyć dalej, ale- — Bies? – zdziwienie wyrwało się samo z jej ust. – Zaszliśmy tak bardzo daleko? O biesach nie wiedziała praktycznie nic. Wiedziała, że są wielkie, niebezpieczne i mają rogi, ogółem – warto jednak trzymać się z daleka. Jeśli to faktycznie bies, Maurice mógł naprawdę nie przeżyć tego spotkania i… i lepiej, że skończyło się zaledwie tak. Tym bardziej – sam chciał za nim iść? — To jakaś pamiątka? – dopytuje. Ale nawet jeśli to miała być pamiątka, ciężko było sobie Allie wyobrazić, aby miała być cenniejsza niż życie Mauriego. Czemu tak uparcie brnął? Co, jeśli zaniósł ten pierścionek do gniazda, a oni właśnie szli w paszczę potworów… Maurice chyba sam sobie rozświetlił dalszą drogę, ale ona musiała sobie poradzić sama. — Nie szkodzi – mówi, bo przecież ona znała to zaklęcie. Chociaż… Maurice też je powinien znać, to poziom podstawowy. Spogląda na latarkę, która do niedawna była całkiem bezużyteczna. Może jednak może zaświecić jeszcze raz…? – Ividere – próbuje i magia tym razem jest jej posłuszna. Zaklęcie formuje się, rozświetlając drogę im obojgu. Tak będzie lepiej. Idzie więc za Mauriem, zaciskając wargi. Najchętniej by zawróciła. Nie dość, że bała się o niego, też jeszcze martwiła się o siebie. I o to, czy choroba nie odezwie się jakoś mocniej niż zaledwie przed chwilą. Udało jej się z tego pozbierać, ale… co, jeśli znów spojrzą biesowi w oczy? Przecież rozszarpie ich obu. Jeszcze gorzej – co, jeśli to zwierzę zagryzie Maurice’a na jej oczach? Zdecydowanie wolałaby zginąć niż patrzeć na jego śmierć. Bez niego nie zostanie jej już nic. — Tylko uważaj, dobrze? – prosi jeszcze cichutko zza jego pleców. – Nie… nie chcę, żeby coś Ci się stało. Co ona powie, jeżeli wróci bez niego? Nie wróci. Przecież bez niego nie ma już po co wracać. W stresie zapomina nawet dopytać o tę anomalię. Może nawet nie chce. Ona też ją widziała i być może powinna była mu powiedzieć – ale obiecała, że będzie milczeć. Z drugiej strony… jemu chyba mogła zaufać…? Nigdy więcej nie spotka przecież pana Sebastiana, najpewniej. Poza tym, zabrał te króliczki zupełnie bez jej zgody. Co, jeśli nie potrafił się jednak nimi zająć? Ividere: 94 + 5 = 99 > 30 | zaklęcie udane Tropienie: 116 + k100 + 26 (talent) |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Stwórca
The member 'Alisha Dawson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 58 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Szliście tropem bestii, a z każdym waszym krokiem tajemnicza kołysanka zdawała się nabierać na decybelach, choć niepokojący mógł być fakt, że zapuszczaliście się w coraz to bardziej dzikie sfery Rezerwatu Bestii. Ścieżka, którą podążaliście, była mocno zarośnięta. Często trzeba było wymijać wystające gałęzie młodych drzew, czy wysokich krzewów, żeby nie poharatać sobie twarzy, czy wyższych partii ciała. Minęło trochę czasu niepewności, ale udało wam się dotrzeć do źródła piosenki, która echem wciąż odbijała się po gęstej kniei. Spoglądając jeszcze przez krzaki, które oddzielały was od czegoś na wzór dzikiej polany. Na jej środku znajdował się nieduży zbiornik wodny, który otoczony był przez nienaturalnie zakrzywione do środka sadzawki drzewa. W wodzie dostrzegliście kąpiącą się tyłem do was postać. Prawdopodobnie była to kobieta, a jej długie, krystalicznie biały włosy unosiły się na tafli tego dziwnego jeziorka. Księżyc, jakby przez soczewkę skupiał swoje promienie właśnie na wodnym oczku pośrodku lasu, a to odbijało jego światło na całą okolicę, tym samym ją rozświetlając. Wokół dostrzegliście też obecną liczną dziką zwierzynę. Gałęzie drzew nad wodą uginały się pod ciężarem chyba śpiących różnorakim ptaków, nieopodal na mchu spał też mały jelonek wraz z matką. Do tego wszystkiego był też tutaj cały rój jakichś dziwnych owadów. Po dłuższej obserwacji zauważyć mogliście, że były to ćmy. Wszystkie z jednego, lecz nieznanego wam gatunku. Chaotycznie latały w świetle księżyca bez żadnego widocznego wam schematu. Przy granicy gruntu, a wody była też jedna znajoma wam bestia. Bies, wciąż umorusany krwią Maurycego na pysku, grzecznie czekał, nie wydając z siebie żadnego odgłosu. Wszystkie zwierzęta tutaj zdawały się być zahipnotyzowane przez tę tajemniczą niewiastę. Kobieta w pewnym momencie odwróciła się ku znanej wam bestii, ujawniając Wam też swoją aparycję, ale też przestając śpiewać. Zwierzęta nie zareagowały na nagłą ciszę, jakby wciąż były pod efektem tejże kołysanki. Tajemnicza postać była piękna, wręcz nieziemsko idealna. Jej tęczówki zabarwione były w nienaturalny liliowy kolor. Skóra była natomiast jakby bez skazy w alabastrowym kolorze, a jej czoło zdobił symbol półksiężyca z rogami skierowanymi ku górze, który mienił się w identyczny sposób, jak ma to w naturze zwykły brokat. Wyprostowała nogi, ukazując wam też swoje nagie ciało. Była bardzo wysoka - miała co najmniej dwa metry wzrostu. Proporcje jej ciała były równie idealne, jak jej uroda. Jakby w marmurowy, renesansowy posąg zostało tchnięte życie. Wyciągnęła z gracją dłoń w kierunku biesa, podkładając ją z widoczną ciekawością na twarzy pod jego pysk i wtedy bies delikatnie, jakby z szacunkiem, wypluł pierścionek Maurycego. Kobieta obejrzała go dokładnie w dłoniach i przemyła w oczku wodnym z krwi. Następnie powiedziała coś, jakby sama do siebie w nieznanym wam języku, choć istniał cień szansy, że mogła to być nieznana wam łacina. W tym krótkim monologu wyróżniliście jedno słowo - Crocell. Każde z was usłyszało to dobrze i wyraźnie. Minął jeszcze moment i nadzwyczajnie w świecie założyła pierścionek na swój mały palec u lewej dłoni i znowu zgięła nogi w kolanach, zanurzając się po pierś w wodzie, a bies również ułożył się z boku do snu. Usłyszeliście szelest w krzakach nieopodal, ale nie było to alarmujące. Z racji tego, że widzieliście niemalże zoo na tej niedużej polance, to naturalnie mogła wam przyjść do głowy myśl, że to tylko kolejny zwierz, czy bestia. Jednak istota, która wyszła teraz z krzaków, poruszała się na dwóch kończynach. Był to człowiek. - Przepraszam..? - Onieśmielony tym niecodziennym widokiem mężczyzna odezwał się niemalże od razu po wyjściu z cienia. Był ubrany w typowe dla myśliwych rzeczy, a na jego ramieniu zawieszona była długa broń palna. Zdawał się być też nieświadomy obecności śmiertelnie niegroźnego biesa, choć może po prostu go nie rozpoznał. Ewidentnie też miał zagubienie wymalowane na twarzy - nie byliście jedynymi, którzy zanurzyli się w czeluściach Rezerwatu Bestii tejże nocy. Jego twarz momentalnie pobladła, gdy skupił się na niecodziennych elementach obecnych w tym krajobrazie. Najbardziej przeraziła go twarz tajemniczej kobiety z dziwnym znakiem na czole, która teraz nie była tak spokojna, jak jeszcze moment wcześniej. Chmara ciem rzuciła się na niego, a on zaczął wrzeszczeć wniebogłosy, machając rękoma we wszystkie strony, żeby tylko je odgonić: - OJCZE NASZ, KTÓRYŚ JEST W NIEBIE... - Zaczął modlić się przez krzyki, a w reakcji na to kobieta machnęła dłonią, sprawiając, że jego stopy jakby zapadły się w ziemię. - ... ŚWIĘĆ SIĘ IMIĘ TWOJE... - Wrzask zaczął robić się jeszcze bardziej agonalny, gdy jego kolana jakby się złączyły. Zaczął obrastać białą korą, jak u brzozy. - ... PRZYJDŹ KRÓLESTWO TWOJE... - Jego ręce odmówiły posłuszeństwa, gdy zamieniły się w gałęzie. - ... BĄDŹ WOLA TWOJA... - Trudno było wyróżnić już jego części ciała. Aktualnie wyglądał na młodą, w miarę wysoką brzozę, choć jeszcze jego twarz nie uległa tej potężnej polimorfii. - ... JAKO W NIEBIE TAKI... - I zamilkł, gdy wreszcie i mięśnie mimiczne uległy spróchnieniu, a jego lico zaraz wtopiło się w jasną korę drzewa. Nie było po nim ani śladu, gdy stał się jednością wraz z otaczającą was knieją. Ćmy tymczasem przestały napastować to, co po nim zostało i wróciły do tego, co robiły wcześniej, czyli chaotycznego latania w losowe miejsca. Inne zwierzęta pozostały niewzruszone jego wcześniejszą obecnością i się nie wybudziły ze swojego głębokiego snu nawet na moment. W tym wszystkim mogliście zadać sobie jedno ważne pytanie - jakim cudem niemagiczny wszedł do Rezerwatu Bestii? Mieliście jeszcze czas na przemyślenia, bo kąpiąca się kobieta nie zdawała się być świadoma waszej obecności tutaj, ale na jak długo..? Alisha, Maurycy, aktualnie pozostajecie w ukryciu. Możecie spróbować rozpoznać postać kobiety poprzez sumowane rzuty kością k100. Do wyniku dodajecie wartość wiedzy oraz modyfikator ze zdolności religioznawstwa. Po przebiciu progu wynoszącego 150 zgłoście się po ingerencję. Rzut ten wlicza się w poczet akcji. Jeżeli zdecydujecie się pozostawać w ukryciu, to wspólnie co turę rzucacie kością k100. Od jej wyniku odejmujecie wartość sprawności i modyfikator gibkości. Dodatkowo za każde wypowiedziane słowo dodajecie do tejże sumy wartość równą 3, a ew. czary, które nie wydają żadnych alarmujących odgłosów, zwiększają o kolejne 5 oczek daną sumę (czyli ew. czar dodaje do sumy 3 + 5, czyli 8 ). Jeżeli przebijecie próg 150, zostaniecie odkryci. Zgłoście się wtedy po ingerencje. Rzut ten nie jest akcją. Oczywiście wydanie jakichkolwiek głośnych, alarmujących dźwięków równa się natychmiastowym wykryciem bez pobijania progu, więc postacie powinny zachować stan szczególnej ostrożności, jeżeli chcą spędzić w cieniu jak najwięcej czasu. W przypadku wcześniejszego wyjścia z ukrycia z własnej woli, przed waszym wykryciem, również zgłoście się po ingerencję. Do dyspozycji macie standardowo dwie akcje. W razie pytań zapraszam do Blair. MG będzie moderować wątek i w razie potrzeby przyjdzie z niezapowiedzianą ingerencją. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Muzyka stworzyła swoją własną ścieżkę, którą młodzi podążyli w półmroku zbudowanym przez rozłożyste korony drzew. Maurycy pokręcił przecząco głową. Pierścionek nie był pamiątką, ale nie chciał teraz wyjaśniać swojego przywiązania do biżuterii i innych materialnych dobroci (w tym zaklętych demonów). Jednocześnie wcale nie odnotował lęku, który odczuła Alisha i najwidoczniej przeszedł w zaawansowane stadium poszukiwacza przygód. Musiał odzyskać pierścionek i musiał sprawdzić, co takiego się stało, że bies nie zdecydował się na pożarcie mu całego ramienia. Jeżeli dobrze zapamiętał, to było to zdecydowanie niestandardowe zachowanie i szlag już trafił nadmierną ostrożność. Maurice od wielu lat nie był w stanie myśleć o swoim życiu jak o najcenniejszym darze, który posiadał. Lubił smak adrenaliny i dreszcz pełznący po karku. Lubił wiedzieć i sprawdzać swoje podejrzenia. Gdyby tak po prostu stąd odeszli, wątpliwości nie dałyby mu spokoju. Można nazywać go głupim, nierozważnym, ale z pewnością nie dało mu się odmówić wrażliwości na coś, co zwyczajnie nie było typowe. Kołysanka za to bez trudu zaliczała się do nietypowości, bo o ile obecność biesa w lesie jeszcze jakoś wyjaśniały okoliczności – dosłownie – przyrody, tak darcie ryja na pół rezerwatu sugerowało, że znalazło się w nim miejsce nie na dwoje, lecz troje śpiewaków. Może to ich niepowtarzalna okazja, by stworzyć tercet? Cóż… gdyby nie akompaniowanie sobie wrzaskami ludzi zamienianych w drzewka, można byłoby nawet to przemyśleć. Gdyby tylko Maurycy mógł jeszcze myśleć, bo myślenie zdecydowanie zaczynało mu się zacinać. Na polance działo się tak dużo, że przetworzenie obecności zwierząt, przemiany w drzewa, śpiewu i kobiety w wodzie wymagało odrobiny skupienia, a naga postać wyłaniająca się z ciemności całkowicie rozpraszała wrażliwego na piękno artystę. Wstrzymał oddech i zwyczajnie po ludzku zagapił się na srebrzysty blask jej skóry, na kształt jej ciała, wykuty z chłodnego marmuru ludzkich przypowieści. Była tak nieskończenie inspirująca, że mógłby patrzeć na nią jeszcze przez trzy kwadranse, gdyby nie to, czego właśnie dokonała. Nie chciał skończyć tak, jak modlący się człowiek, nawet za cenę zaspokajania własnej estetyki. Oderwał wzrok od liliowych oczu kobiety i skierował go na ukrytą obok niego Alishę. Oczy Overtona zdradzały głębokie poruszenie, jakie opanowało go na widok tego, co przed chwilą rozegrało się przed nimi i nawet nie starał się ukryć niepokoju, który weń błyszczał. Skinął głową w stronę kobiety i zwierząt. Zmarszczył brwi. Co to było? Mógłby tak pytać, ale z jego ust nie wydobył się żaden dźwięk. Gardło najwidoczniej zapomniało, jak powinno się mówić, a przecież wcale nie było o to trudno nawet bez niezaprzeczalnego piękna tajemniczej istoty. Skupienie wykwitło na jego twarzy z opóźnieniem, gdy umysł spróbował dopasować wysoką kobietę do czegoś, co byłoby mu znajome. Identyfikacja: k100 + 16 Wykrycie: k100 - 11 - 5 |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 99, 47 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty