Może i Allie była u Mauriego w domu, to fakt, ale przecież nie bywała tam przez cały czas. Może się niósł jakiś hałas w określone dni? Odpowiedź, która za moment przyszła, jasno wyjaśniła, że nie – dom Mauriego był małym rajem na ziemi, gdzie wszędzie dokoła słychać było co najwyżej szum fal rozbijających się o kamienne brzegi w oddali, i o piaszczystą plażę u zejściu…
To marzenie każdej dziewczyny. Chyba. Na pewno Allie kiedyś myślała, że będzie mieć domek nad morzem. Kiedyś, kiedy jeszcze nie znała znaczenia i wartości pieniądza, sądząc, że może wszystko.
Teraz wiedziała, że nie osiągnie wszystkiego. Ale teraz miała też Mauriego. I, co za szczęście, on akurat pobudował się nad oceanem.
—
Mhm – przytakuje na temat jeziora w okolicy Mediolanu. –
Wiesz, to taki trójkąt turystyczny w Lombardii. Mediolan, bo to miasto mody i opery, Bergamo, bo ma średniowieczną zabudowę, i Como. Jest tam ciągle pełno turystów, ale… gdybyś je zobaczył… - krótkie, rozmarzone westchnięcie przecina ten niewielki wywód. –
Miasteczko położone tuż przy brzegu. Mnóstwo pięknych, kolorowych kwiatów. Jachty. Promenada. I góry… Jest jak wyjęte z bajki.Na księżniczkę Allie również nie wyglądała, ale bajki lubiła. Nie znała wprawdzie żadnej, która toczyłaby się we Włoszech, ale obraz wyglądał wyjątkowo. Naprawdę wyjątkowo. Maurie powinien to zobaczyć. Kiedyś.
Póki co, z zaciekawieniem spojrzała na niego, słysząc dalszą wypowiedź.
To kiedy zaczynamy Twój tydzień? Uśmiech pełen rozbawienia rozbłysnął na jej wargach, a potem nabrał kolorów. Coś niespodziewanego, rzekłby ktoś postronny, bo tym razem Allie zrozumiała w mgnieniu oka, o czym konkretnie mówił do niej Maurie. I nawet nie próbowała udawać, że było inaczej.
Na twarzy niemal natychmiast wykwitł rumieniec skrywany pośród ciemności nadchodzącej nocy. W oczach jednak iskrzyło coś innego, coś, czego wcześniej zdecydowanie nie było.
—
Może niedługo nie będzie to tylko tydzień. I nie będzie musiała okłamywać rodziców, gdzie mieszka. Gdyby się tylko dowiedzieli, co ona i Maurice robią… Dokładnie wszystko to, czego nie wypada młodej pannie na wydaniu, która do ślubu winna zachować czystość. Cóż. Czekanie im trochę nie wyszło. Ale absolutnie tego nie żałowała.
Zacisnęła dłoń nieco mocniej na dłoni Mauriego, jakby chciała poprosić, żeby
obiecał. Że z nią będzie, że jej nie zostawi. Że tak się stanie. Nie prosiła o to na głos. I nie prosiła też o litość, bo nawet się zdziwiła, że w jakikolwiek sposób zareagował na to jej marudzenie.
—
Ale… nie chce mi się wracać, o to chodziło.Bo chyba Maurie nie zrozumiał. A przecież jego towarzystwa absolutnie nie miała dosyć. Teraz była tym bardziej szczęśliwa, że zaczęli razem grać w teatrze i mogli razem nie tylko cieszyć się sobą, ale również pracować.
Dzień miał jednak inny pomysł. Może nawet ten las. Kiedy jemu popsuł się zegarek, a jej latarka, były to jasne sygnały do niepokoju. Ale to, co się stało potem…
Cichy, kobiecy głos zdawał się wydobywać zewsząd. Słyszała melodię, która układała się w dziwaczną kołysankę, której nie rozpoznawała, chociaż jej wiedza na temat muzyki była bardzo szeroka. Było w niej coś… dziwnego. Obserwowała, jak ptaki zerwały się do lotu. Wszystko zdawało się poruszać w spokojnym rytmie…
Kiwa krótko głową, bo też słyszy, ale nie chce zakłócić cichego transu, w jaki wprowadzała melodia, aż…
Co?!
To była chwila – ale zobaczyła bestię czającą się pomiędzy krzakami. Maurice szybko zasłonił ją swoim ciałem, ale dobrze widziała kły i wwiercone w nich spojrzenie. Chciała szepnąć
nie, złapać go za ramię, ale zanim zdążyła – bestia rzuciła się w jego stronę, a z jej gardła wyrwał się okrutny krzyk, przeplatany z jego klnięciem.
—
Maurie! – wołała, chociaż w tym momencie bardziej powinna przypominać sobie absolutnie wszystkie zaklęcia, jakimi mogłaby uwolnić go z tej pułapki. Nie miała jednak właściwego pojęcia nawet, z czym się mierzą i jakim cudem to zwierzę znalazło się tutaj, przy nich?
Łzy zaczęły napływać do oczu – widziała już wyobraźnią, jak bestia pożera go, a ona niezdolna jest go bronić. On sam nie potrafi również. Ciało spina się w bolesnych konwulsjach, które schodzą ostatecznie do jednego punktu – podbrzusze pulsuje bólem, jakby ktoś właśnie kopnął ją z całej siły i w ten sposób zostawił.
Nie jest źle… Jest dobrze, teraz Maurie potrzebuje pomoc-Zanim zdążyła się uspokoić, zanim przypomniała sobie pożyteczne zaklęcia, bestia wycofała się i zniknęła w lesie. Oddech, jaki z siebie wypuściła Allie, poluźnił wszystkie spięte mięśnie, przez co po policzkach popłynęły łzy, a dłoń wystrzeliła w stronę dolnej części brzucha. Teraz bolało jeszcze bardziej niż przed chwilą.
Maurie… Maurie mógł umrzeć, a ona nic nie zrobiła. Jak mogła?
—
Nic… nic Ci nie jest? – pyta, chociaż podnoszony, zamazany przez łzy wzrok dostrzega krew sączącą się z rany i nieudane zaklęcie. Nie, nie… Nie może tak iść dalej.
Jedną częścią ciała wspiera się o pień drzewa, kiedy usiłuje uspokoić oddech. Jedna z dłoni wciąż stara się rozmasować pulsujące bólem miejsce, kiedy druga wspina się, żeby dotknąć pentaklu.
—
Fa… Fascia – wydusza z siebie. Tym razem rany zostają zasklepione, a Allie ma poczucie, że chociaż w tym mu pomogła. Chociaż już nie będzie krwawił. Wdech i wydech. Wdech… wydech… -
Mam ze sobą wodę, obmyję Ci rękę – proponuje krótko, ale zamiast sięgnąć po nią, drżącymi dłońmi sięga po skrawek ubrania, i w ten sposób znaczna część jej bluzki zostaje rozdarta przy jednym, ciągłym trzaśnięciu. Bandażu nie miała, ale miała materiał. –
Weź to – tym razem sięga po niewielką butelkę i daje mu ją – a potem zawiniemy dłoń. W każdej chwili może się otworzyć.
A potem słyszy najbardziej nienormalny pomysł świata.
—
Co? – wypada z jej ust z ledwością, ale odbija się od drzewa idzie tuż za nim. –
Cokolwiek to było, było… wielkie. – Nie da się zaprzeczyć. Allie wciąż nie do końca wiedziała, czym było to stworzenie. –
Mogło Cię zjeść, a Ty chcesz za nim pójść?Jest w szoku zbyt głębokim, aby wystarczająco szybko połączyć kropki, dlatego pyta z opóźnieniem:
—
Znowu jakaś anomalia? To było ich więcej?Było. Wiedziała, że było. Jedna urodziła jej się na rękach.
Rzut stresowy: 8, boli nas podbrzusze
Fascia: 66 > 40 | udane
Tropienie: 35 + k100 + 26