Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
Czytelnia Jedno z tych miejsc w domu, które od wejścia emanują wyraźną obecnością kobiecej dłoni i zarazem utrzymują estetykę wnętrz w ryzach. Czytelnia ulokowana jest w południowej części Thornhill Hall, zaledwie kilka kroków od wyjścia na taras i od większości pomieszczeń wyróżnia ją obecność jaśniejszych akcentów; przez wysokie, wychodzące na ogród okna wpada naturalne światło, oświetlając półki uginające się od klasyków literatury europejskiej i amerykańskiej. Wśród grzbietów odnaleźć można wiele pierwszych wydań lub wyjątkowo wczesnych wydań, ale też świeżych tytułów z ostatniej dekady; nieporządek na półkach szybko zostanie dostrzeżony przez pana domu, który posiada prywatny system katalogowania książek — jego niuanse zna tylko pani Williamson, choć nabycie tej wiedzy zajęło jej dobry rok pomyłek. Lekturze można oddać się na kanapie lub w fotelu oddzielonych długim stolikiem, gdzie cenna, siedemnastowieczna waza zawsze wypełniona jest świeżymi kwiatami. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
13 maja 1985 roku Podstawowy podział piekielnych bestii — niepotwierdzony naukowo, wysnuty nad filiżanką kawy, gazetą i na wskutek spojrzenia żony, która mówi Richard, zrób coś z tym albo wyprowadzę się do rodziców — brzmi: Paskudne. Obrzydliwe. Urocze w ilościach kontrolowanych. Miniony tydzień oraz szlak wyrządzonych w Thornhill Hall szkód jawnie sugeruje wynik śledztwa — nowy lokator z uroczością będzie mieć cokolwiek wspólnego dopiero, kiedy zostanie uroczo wyeksmitowany. Została więc kategoria paskudności i obrzydliwości; po dwóch dobach, trzech rozbitych talerzach i jednej nocnej pobudce, kiedy coś odrzuciło kołdrę i zainteresowało się stopami, wniosek nasuwa się sam — nieproszony gość wpisuje się w obie kwalifikacje gatunkowe. Paskudny i obrzydliwy boggart zidentyfikowany został przez kierownika komisji do spraw magicznych zwierząt; wystarczył telefon i krótkie opisanie problemu, żeby szacowny pan Higgins czknął nerwowo pięć razy, nieświęcie przekonany, że Richard Williamson dzwoni oznajmić o wszystkim wiem, za defraudację środków sponsorujemy panu dożywocie w Rikers. Razem z analizą zachowań poltergeista, podsunął kontakt do kogoś, kto może pomóc z usunięciem niechcianego gościa. Słowo może poddawało w wątpliwość kwalifikacje specjalisty — skreślałem ludzi za mniejsze przewinienia — ale po tygodniu rozbijanej zastawy, nocnych pobudek i zjełczałego nastroju żony, pozbawiono mnie wyboru. Dzwonek przy drzwiach i stłumione echo powitania — w tym domu drzwi otwiera lokaj, nie gospodarz — rozwiewa osamotniony obłok wątpliwości; łowca boggartów przynajmniej jest punktualny. — Dzień dobry, panie Zafeiriou — stuknięcie na linii spodek—filiżanka nie zakłóca kompozycji tonu; uprzejmość to moje piąte imię — dla Zagreusa istotne jest tylko to pierwsze. Richard Williamson napisał do niego dwa dni temu, pokrótce wyjaśniając naturę problemu i wskazując na pilność sprawy — negocjacje były krótkie, najbliższy możliwy dla mnie termin wypada dziś, voilà. Atrament listów zmieniamy w melodię słów. — Zanim przejdziemy do meritum problemu — ładne określenie; meritum problemu. Brzmi lepiej od obleśnego poltergeista, który kradnie cenne godziny snu przez przejawianie żywego zainteresowania stopami domowników. — Kawy? Herbaty? Whisky, o ile pija pan na służbie? Lokaj nadal czeka w progu czytelni — ja wciąż uśmiecham się uśmiechem prosto z reklamy środku do wybielania. — Przyznam, że początkowo rozważałem skontaktowanie się z Rezerwatem Bestii, ale boggarty chyba leżą poza ich jurysdykcją — poza tym Lanthier mógłby zażądać przysługi zamiast opłaty serwisowej; ze specjalistą spoza Kręgu nie ma tego ryzyka. Dłoń wolno zatacza półkole, wskazując na wszystko i nic — uporządkowane wnętrze czytelni nie wygląda na ofiarę poltegreista, ale to efekt działania służby, nie opieszałości paskudnie—obrzydliwego intruza. — Ostatnio widziany był tutaj. Rozbił wazon z okresu panowania Króla Słońce. Są zbrodnie przeciwko ludzkości i zbrodnie przeciwko wystrojowi — boggart popełnił obie na raz. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Zagreus Zafeiriou
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 190
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Nowe zlecenie zamajaczyło na horyzoncie, co niezmiernie ucieszyło Zafeiriou. Potrzebował pracy, głównie na opłaty i codzienne życie. Kolejny klient w Saint Fall przyczyniał się do tego, że Zag nie zacznie się pakować, by zmienić otoczenie i szukać nowych klientów w innej części stanów. Chociaż bliskość Bostonu wcale go nie cieszyła i starał się w tamte tereny za często nie zapuszczać. To wynikało z osobistych uraz i rodzinnych niesnasek, a tak na prawdę był sam sobie sterem i kapitanem, więc jedynym zagrożeniem było żenujące spotkanie i ewentualne sceny przy obcych ludziach. Lecz w tej chwili wysiadał z taksówki, by udać się na spotkanie z panem Williamsonem. Ostatnio to nazwisko widywał i słuchał coraz częściej, więc przy okazji jeśli klient będzie zadowolony z usługi, to może stać się dobrą reklamą na przyszłość. Zjawił się o czasie, bo cenił nie tylko swój czas ale i klientów, oraz wszystkich innych z którymi się umawiał. - Dzień dobry. - Przywitał się, kiedy dotarł na miejsce spotkania w asyście lokaja. Przechodząc do czytelni Zag miał okazję obejrzeć odrobinę domostwo, do którego go zaproszono. A w czytelni powiódł wzrokiem po regałach i wypełniających je książkach. Jego ojciec zaszczepił w nim już dawno temu przekonanie, że obecność książek w domu to oznaka inteligencji i wyobraźni gospodarza. Słowo pisane było myślami zapieczętowanymi na papierowych stronach, zatrzymanym czasem, który został poświęcony, by ubrać w słowa i znaki to co narodziło się w głowie autora. - Piękna kolekcja. - Wyrwało się Zagowi. Może i nie wyglądał na amatora czytania, ponieważ jego aparycja bardziej przypominała drwala niż humanistę. Ubiór przywodził na myśl trapera lub myśliwego, a nie kogoś kto zaczytuje się w licznych tomach, by pracować lub zaspokoić głód umysłu. Lecz pozory mylą i Zag był tego żywym przykładem. - Poproszę o kawę. - Kiwnął głową z lekkim uśmiechem. Chociaż jego uśmiech był raczej prosty i niewyszukany w porównaniu do gospodarza i jego lokaja. - Jeśliby nie mieli nikogo kompetentnego, bardzo możliwe, że poleciliby kogoś. - Kiwnął głową, by po chwili powieść wzrokiem za gestem Richarda. - Rozumiem. - Zagreus rozejrzał się po wnętrzu. - Proszę mi opowiedzieć, co się tutaj działo i od kiedy. Jakie pomieszczenia są najczęściej odwiedzane przez boggarta? I czy tylko podąża za panem, czy dokucza też innym domownikom? - W tym momencie Zag spojrzał na Richarda a po chwili na lokaja. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Łowca/Łowca duchów
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
Uściski dłoni, krótkie powitania, poezja konwenansu w warunkach konwenansom niesprzyjającym — chłodne liźnięcia wrażenia, że zza stolika kawowego wyłoni się włochata łapa i złapie za to, za co lubi szczególnie (stopy, naturalnie) skutecznie ostudza zapał. W zniknięcie nieproszonego gościa uwierzę dopiero, gdy gość zaproszony złapie boggarta w jutowy worek i zabierze tam, gdzie przetrzymywano bestie tego typu. Jeśli nie do Rezerwatu, to na wysypisko. Zerknięcie na regał pełen eleganckich grzbietów napotyka przypadkowy tytuł — De revolutionibus orbium coelestium, jedno z pierwszych wydań — i niespiesznie wraca na profil łowcy. Po ludziach o jego aparycji zwykle spodziewam się uznania dla słowa pisanego tylko pod warunkiem, że to nazwa typu amunicji na pudełku; lubię takich. Zwykle głosują na republikanów. — Przekażę małżonce, połowa zasobów to jej zasługa — ze wszystkich niecnot, których dopuścił się powód dzisiejszego spotkania, to zrzucone książki wprawiły panią Williamson w furię — boggart mógłby lizać nam łydki do końca życia, ale kto to widział; ciskać Elizabeth Montagu na podłogę? Zapowiada się na długie popołudnie; prawie żałuję, że Zagreus nie zażądał alkoholu. — Kawa dla pana Zafeiriou, a dla mnie— Chwila zawahania, która zatrzymuje lokaja w pół kroku; poza ginem, istnieje tylko jeden sposób na skuteczne wypłukanie zmęczenia z ust. — Niech będzie Silver Tips Imperial. Herbata leczy prawie całe zło — tylko boggarta nie potrafi wygnać. — Ta przebrzydła bes— Bolesne ciach w kącik ust; przygryziona warga zatrzymuje słowa w połowie — zaczyna mnie doganiać eliksir zmęczenia, niewyspania i poltergeista. — Boggart pojawił się tydzień temu — i od tamtej pory nic nie jest takie samo. — Na samym początku podejrzewałem syna. Ma trzy lata i tendencję do strącania z mebli wszystkiego, co nieprzyklejone. Mały Henry, zapytany o rozlaną na środku holu wodę, odparł tato, ja? Nigdy! co było albo prawdą, albo bardzo przekonującym kłamstwem. Złudzeń pozbawiło mnie dopiero spotkanie pierwszego stopnia — osobliwa tendencja do chwytania domowników za stopy przypadła w zaszczycie mnie. — Zwykle ukrywa się tu, w kuchni albo gościnnym pokoju, ale polubił nocne wędrówki i zaczął odkrywać nowe zakątki domu — właśnie dlatego służba w Thornhill Hall była w pełni magiczna — nigdy nie zna się dnia ani godziny, kiedy włochata bestia postanowi zamieszkać w szafie. — Dzieci — na szczęście; do kompletu brakowałoby tylko tego — nie prześladuje. Żonę obudził tylko raz. Co oznacza, że nieproszony gość najwyraźniej żywi osobistą urazę do polityków. I trudno go winić. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Zagreus Zafeiriou
ODPYCHANIA : 20
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 190
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 15
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Pierwsze wrażenie często wpływało na całość rozmowy i spotkania. Zagreus wiedział, że zbudowanie zaufania do samego siebie wymaga w różnych sytuacjach różnych środków. Trafiając do domostwa polityka musiał pamiętać o ogładzie i zachować dystans. Na pewno jego wizyta zostanie odnotowana przez obserwujących kandydatów. Więc musiał załatwić sprawę szybko i bez fajerwerków. - Wstrzymał słońce, ruszył ziemię. - Zatrzymał się na łacińskim tytule dzieła Kopernika. W Grece był zdecydowanie lepszy niż w łacinie, a cytowanie greckich filozofów w oryginale nie było dla niego problemem. Lecz wiele łacińskich tytułów i tekstów zawsze widywał w ojca pracowni, kilka zabrał ze sobą, kiedy wybył z domu na zawsze. - Będzie mi bardzo miło. - Skinął głową. Przeczekał proces wydawania poleceń odnośnie napojów. Miło ze strony gospodarza, często się zdarzało, że klienci nie byli tacy gościnni. W końcu działał jako usługodawca i prędzej można byłoby go porównać do tępiciela szkodników, niż fachowca typu stolarz, czy malarz. Z takimi osobami niechętnie się wdawało w rozmowy, mieli zrobić swoje i jak najprędzej opuścić posesję. - Wcale mnie nie dziwi, że w pierwszej kolejności pomyślał, że to syn mógł psocić. Boggarty w domach, gdzie są dzieci często mają o wiele większe pole do popisu. - Zrobił kółko po pokoju rozglądając się uważnie, poszukując śladów obecności niechcianego gościa. - Czyli głównym celem jest pan. - Ostatnie słowa Williamsona nasunęły pewne wnioski do razu. - Powie mi pan, czy ostatnimi czasy docierały do pana groźby albo wszedł pan z kimś w konflikt? Domyślam się, że w pana przypadku to pierwsze to raczej norma, ale czy coś przykuło pana uwagę? Wyjątkowo zaniepokoiło? Napuszczanie Boggarta na konkretne osoby nie było wcale wielką nowością. Ludzie mścili się na różne sposoby i często bywali w tym względzie perfidni aż do bólu. Zafeiriou wolał przeprowadzić pełen wywiad, zanim zacznie cokolwiek robić, by mieć lepszy obraz tego, dlaczego akurat do tego domu wprowadził się boggart. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Łowca/Łowca duchów
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
Miłe zaskoczenia — tego asystent nie uwzględnił w terminarzu. Krótka wędrówka przez krętą ścieżkę powitań, rozmów o niczym, prosto do sedna; pan Zafeiriou musiał dostrzec na regale Kopernika i błysnął wiedzą, o którą nie posądzałbym człowieka jego profilu zawodowego. Łacina zwodziła wielu — łowca boggartów i innych piekielnych pomiotów najwyraźniej nie należał do tego grona. Ciche stuknięcia filiżanek przerywnikiem w naszych dywagacjach; kiedy Zagreus zatacza orbitę po wnętrzu czytelni, skupiam dłonie na porcelanie, która dawno temu przypłynęła z bardzo dalekiego kraju i obecnie osiąga wartość rynkową, za którą można by wykarmić dwie afrykańskie wioski przez miesiąc. Bezzwrotnie inwestycje nigdy mnie nie interesowały. — Co dokładnie sprowadza je do domów? Wpraszają się same czy— Naturalny tok podejrzeń z włochatym stworem w tle; boggart nie zmaterializował się w Thornhill Hall sam z siebie. — Ktoś może ukierunkować ich zainteresowanie pod dany adres? Balansuję bliżej prawdy, niż mógłbym się spodziewać — zoologiczny laicyzm nadrobiony logiką. Łowca pyta o potencjalne powody zemsty (wymienić alfabetycznie?), wrogów rodziny (w porządku rosnącym?) i konflikty (każdego dnia nowy; nie lubię się nudzić). Uniesiona do ust filiżanka zwilża uśmiech — kogo tym razem ukąsiłem na tyle mocno, by zdecydował się na tak desperacką formę zemsty? — Panie Zafeiriou, polityk ma przeciwników i współpracowników, którzy często pełnią obie role — polityka to rzeka — toksyczna i pełna gówna, e—coli i martwych szczurów; by przetrwać, nie można dać wciągnąć się pod powierzchnię. — Lista potencjalnych winnych obejmowałaby pół Międzystanowego Magicznego Ratusza i drugie tyle wyborców burmistrza Adams. Żadna z tych wersji nie brzmi nieprawdopodobnie; do wyborów zostało półtorej miesiąca i — na miejscu ewidentnie przegrywającego sztabu obecnie urzędującego burmistrza — też próbowałbym pozbyć się jokera z talii przeciwnika. — Mimo wszystko, w ostatnich dniach nie działo się nic nadzwyczajnego. Żadnych gróźb, sugestii, urażonych fanatyków piekielnych bestii — łyk herbaty nie przynosi oczekiwanego ukojenia; śpię po trzy godziny na dobę, z czego półtorej kradnie mi owłosiony poltergeist. W takich warunkach pogoda ducha to towar wydawany na kartki. — Trudno będzie pozbyć się boggarta z domu? Tłumaczone na — cena nie gra roli. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji