13 V 1985
Niemal doba na namysł, cztery niewiadome wciąż cierpliwie czekające w spiżarni na swój wielki debiut i jedna, pilna potrzeba, by przybrudzić kolejny rondelek. Inspiracja właściwie. Wszystko na własne życzenie. Zabieranie książek do sypialni i bezsenność, co pozwoliła przymrużyć jej powieki ledwie na moment zebrały swoje żniwo, przez które właśnie drugi dzień z rzędu cierpliwie wykrawa kawałki pszczelego wosku, podgrzewa w rondelku i— Temperatura topnienia wosku pszczelego to sześćdziesiąt dwa stopnie. Około dziesięć stopni więcej, niż przy wosku rzepakowym, ale to nie wszystko. Potrzebna jest wyższa temperatura, nawet sześćdziesiąt do siedemdziesięciu stopni, co doszczętnie go odbarwi. Dopiero po osiągnięciu tej temperatury, Annika dodaje odpowiednią ilość barwnika malachitowego, bezustannie mieszając. Smugi zieleni stopniowo tworzą jedność z woskiem, dokładnie mieszane przez równy kwadrans. Mieszanka jest bardzo rozgrzana, co daje dostatecznie dużo czasu na przygotowanie knotów i formy, do której za chwilę trafi gładka, półpłynna masa. Forma z gotowym woskiem trafi zaś do swoich sióstr w spiżarni — odpowiednio oznaczona, by nie pomylić się przy wyciąganiu. Niecierpliwości nie będzie końca — za czterdzieści osiem godzin zobaczy, czy było warto spędzić kolejny wieczór na doczyszczaniu rondelka tylko dlatego, że zapragnęła sprawdzić nowy, ponoć–lepszy barwnik.
Świece z wosku pszczelego (1/5) z barwnikiem malachitowym (15 + 50 = 65) Bonus: 5 (świecarstwo) + 10 (talent) Próg: 50 |