Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
26 MARCA, 1985, kilka minut przed północą Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt—coś. Pomyśl życzenie. Opuszek palca poślizgnął się na dwójce i prawie przycisnął piątkę; ciekawe, co powiedziałby zaspany, obcy głos po drugiej stronie (Tęskniłeś?) gdyby podniesiona słuchawka eksplodowała cichym pomyłka. (Wreszcie zrozumiałeś, czym jesteś). Powolne stuknięcia — siedem, dziewięć, dwa — wynagrodził przeciągły sygnał połączenia. Przyciśnięty do policzka plastik był chłodny, skóra gorąca, alkohol gorzki, rocznica szósta, a głos— — Vandenberg? Mogła nie usłyszeć; mogła nie chcieć słyszeć — jeśli do tej pory jego intonacja była zła, dziś przestała istnieć. Vandenberg, powiedziały usta; piłem, szeptała każda niewyraźna sylaba pomiędzy. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt coś— Dźwięk domagającego się uwagi telefonu i podnosząca dłoń słuchawkę. Nawet już nie kwestionowała tego, kto może dzwonić o tej porze. Vandenberg (czemu się cofnęliśmy w lekcjach dykcji?) jedynie potwierdziło jej teorię. Nie przewidziała jednak, że sylaby rozciągnięte będą po łączach alkoholem. — To zależy. Próbowałeś dodzwonić się do Lyry Vandenberg czy Shirley Vandenberg? Wesoły ton był pozostałością wspomnienia ostatniego razu, gdy słyszała go pijanego. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Cztery sekundy do bezpowrotnego przerwania ciszy; dwa wdechy od nieodwracalnego błędu albo jedynego ratunku, który mógł zmienić tę noc w— W trzysta sześćdziesiąt dwa inne dni roku odpowiedź nadeszłaby od razu, balansując na granicy statystycznie mówiąc, ilość mężczyzn dzwoniących do Shirley— i jesteś bezczelny, Williamson. Przez trzy dni w roku odpowiedź nie nadchodzi wcale; pytanie przepływa przez ocean ciszy — nad uśpioną wodą niesie się czyjś rozbawiony ton. Gdyby zamknął oczy (zamyka; powieki są zbyt ciężkie, gardło nagle zbyt suche), mógłby odtworzyć mozaikę szczegółów; płytką pajęczynkę zmarszczek w kącikach roześmianych oczu, usta z uniesionymi kącikami, nogi pewnie w górze — oparte o ścianę albo parapet, albo— — Nie przeszkadzam? Ona brzmiała na szczęśliwą; on nie brzmiał na przyczynę tego uśmiechu. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Pytanie pozostało bez odpowiedzi, a zmarszczone brwi zadawały kolejne — mało śmieszne? Żart mógł nie siąść, ale Lyra przysiadła na brzegu łóżka. Szybki telefon i Williamson w jednym zdaniu rzadko szły w parze. — Ty? Nigdy. Nie było konkretnego powodu dla dobrego humoru. Czasami pojawiał się bez zapowiedzi — niestety, zły robił dokładnie to samo. — Stęskniłeś się? Czy potrzebujesz awaryjnej porady odnośnie autorstwa Nędzników? |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Ciche skrzypnięcie mogło być sprężynami łóżka albo cierpliwością trzeszczącą na złączeniach dobrej woli; dwudziesta trzecia pięćdziesiąt—coś to godzina zaproszeń na spontaniczny wypad do Alive Berry — to tam teraz bawi się młodzież, Vandenberg? — nie telefonów, w których słowa zlepiane są na burbon. Do prawego policzka przylgnęła słuchawka, lewy chłodziła szklanka, do ust przywarła pustka — pusty był dźwięk, w którym próbował powtórzyć nigdy nie mów nigdy i osamotniona sylaba chwilę po. — Ja— Pierwsza osoba liczby pojedynczej; ja — oparty plecami o kanapę, naiwnie przekonany, że brzmi na trzeźwego. Dwudziesty szósty marca zakazuje szczęściu istnienia; to, które sekundę temu skraplało się na słuchawce, zaczęło zanikać. Wszystko w normie; Williamson znów to robi. — Może? Na które pytanie? Przytknięta do ust szklana nawet nie próbowała udawać — zderzenie z zębami zagroziło ukruszeniem jednego. Nie poczuł; cel realizowany od dawna — po prostu nie czuć. Prawie się udało; prawie przekreślił inny dwusylabowy wyraz — nawet zmiękczony alkoholem wie, w jaki sposób ułożyć się na ustach w cichym— — Lyra? Nie można opowiedzieć przeszłości imieniem; nie da się opowiedzieć bólu z jego pomocą. Na pewno? |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
— Może? Na które— Może nie była pewna, czy chce poznać odpowiedź. Jednosłowna odpowiedź wystarczy, by mogła udawać, na które by wolała, by była to odpowiedź. Może lepiej, by— Brzmiał dziwnie. Nie oschle i kamiennie jak przy pierwszych rozmowach; nie miał w sobie delikatnych krawędzi jak przy późniejszych, ale płynne samogłoski sugerowały alkohol w krwiobiegu. Jeśli upił się na wesoło, to bardzo kiepsko to okazywał. — To ja — przyznała łagodnie, schodząc o ton z wesołości. Nie brzmiało, jakby wypadało. — Coś się stało? |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Na które— Może nie chciał odpowiadać; może w każdy z trzystu sześćdziesięciu dwóch dni odparłby, że awaryjne porady na temat autora Nędzników — był Francuzem, Vandenberg? To wiele wyjaśnia — są jedynym powodem, dla którego trzyma przy policzku telefon, nie poduszkę. Ten wieczór mnożył pytania, odejmował odpowiedzi, stawiał znaki równości między stężeniem alkoholu we krwi i pozwoleniem na nadużycie numeru telefonu; niewiele brakowało, a wykręciłby ten szeptany od trzech tygodni przez muszelkę. Kto odebrałby wtedy? — Chciałem— Coś się stało? zagęściło rozrzedzoną burbonem krew; ból był krótki, ból był gwałtowny, ból był echem przeszłości — łagodny ton w słuchawce pokrył go cienką warstwą aloesu. Tak, potwierdzenie w myślach, zaprzeczenie w ruchu głowy; dopiero chłodna skóra kanapy pod karkiem uprzytomniła mu, że Vandenberg go nie widzi, dokładnie sześć lat temu. Opowiedzieć? — Chciałem cię usłyszeć. Rano będzie mógł winić alkohol, rano może nie pamiętać; teraz ma tylko ulotną świadomość, że ostatnie słowo zgubiło środkowe sylaby — usłeć — i było złamaniem otwartym. Mogła wetknąć w nie palce i powiedzieć usłyszałeś, więc dobranoc; nie wie, czy zabolałoby mocniej niż ostatnie dwadzieścia trzy godziny i pięćdziesiąt—coś minut, odkąd data na nieobecnym kalendarzu wpatrywała się w niego ponuro. — Miałem dość — wyrzutów, oskarżeń, wspomnień i rozbitych kubków; wiesz, na czym zaciskałem palce sześć lat temu? — Swojej głowy. Znane? Nie musiała odpowiadać; ta kanapa im świadkiem i dowodem. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Chciałeś mnie usłyszeć, byłoby bezsensownym powtórzeniem przekazanego telefonicznie faktu, że gdy głowa stawała się zbyt ciężka, zbyt nieznośna, zbyt obca lub zbyt znajoma, to jego odruchem było— Chciał ją usłyszeć, a ona — jak na złość, chociaż wcale nie — milczała przez moment. — Znane — odparła wreszcie. Bolesne odłamki szkła o nazwie znane leżały rozbite na parkiecie we własnej głowie. Przesunęła się w głąb łóżka, opierając kark o chłodną krawędź parapetu. — Co byś chciał usłyszeć? Przyjmuję zamówienia. Słowa mogłyby sugerować beztroskę, ale łagodny ton sugerował coś zupełnie odwrotnego — troska wylewała się z samogłosek. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Chciałem cię usłyszeć przepłukane łykiem burbonu; ubywało alkoholu w szklance i słów w słuchawce — cisza po drugiej stronie trwała tylko moment, aż moment, po prostu moment. Wycinek czasu zbyt krótki, by zastąpić posmak w ustach zwątpieniem; powiedziałem za dużo nie zdążyło rozwinąć żagli — cicha odpowiedź rozcięła je na drobne strzępki. Znane; każdy był konsekrowanym przedmiotem, w którym zatrzaśnięto o kilka demonów za dużo. Odchylona w tył głowa odsunęła policzek od szklanki — na kanapę dotarła słuchawka przy uchu, zbyt ciężka czaszka i głos, który cierpliwie zagłuszał ciszę. Plan — nie było żadnego planu, nie dziś; po prawie dobie w odrętwieniu wreszcie przestał karać samego siebie i sięgnął po słuchawkę w poszukiwaniu remedium; — nie zakładał autorskich zamówień. Jego błąd; po Vandenberg powinien spodziewać się niespodziewanego. — Ten żart już nie jest śmieszny. Tytuł, nie rozmowa. — W lutym twierdziłaś, że to twój ulubiony utwór z Meat is Murder. Minął ponad miesiąc; dlaczego wciąż pamięta? (Bo tego samego dnia zaprosił ją na randkę; bo później na nią nie przyszedł; bo jeden świat się wtedy skończył — inny właśnie powstawał). — Udowodnisz? Pod przymkniętymi powiekami odprawia rytuał retrospekcji — postukujące o kierownicę dłonie, niski głos, swoboda, z którą trzeba się urodzić, by wypadła przekonująco; szczególnie w kabinie śmietnikowego auta. Puls na odsłoniętej szyi próbował odtworzyć melodię, ale dziś imitował tylko jedną piosenkę; składała się z cichej nuty straty. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Ciche odchrząkniecie. Brzmiał, jakby mógł nie pamiętać własnego imienia, ale pamiętał, która piosenka z albumu podobała jej się najbardziej. Skrywany uśmiech w półmroku mieszkania zdawał się być kapryśnie nie na miejscu. — Chcesz, żebym— Zamglone wspomnienie; już kiedyś to robiła. Zawsze to robiła — nucenie i podśpiewywanie było formą emocjonalnej ekspresji. Zazwyczaj szczęśliwej, ale— — Ostrzegam, nie rozgrzewałam się — w samochodzie się rozgrzewałaś, Vandneberg? / Touché, ale teraz siedź cicho. Rozmawiam z prawdziwym Williamsonem. — Ale— Dobrze. Ciche odchrząknięcie. Oczy naturalnie same się przymknęły. Potrzebowała chwili, by usłyszeć melodię w głowie. Chwila mierzona była drganiem krtani, które szybko zamieniło się w nucenie. Próbowała znaleźć odpowiednią tonację, a potem przypomnieć słowa. — Park the car at the side of the road — pierwsze dźwięki były takie, jak wszystkie pierwsze razy; potrzebowały drugiego. — You should know, time's tide will smother you and I will too. Nie była to wierna interpretacja oryginału, ale musiał jej wybaczyć. Morrissey miał znacznie szerszy zasięg wokalny niż ona. — When you laugh about people who feel so very lonely — zachrypnięty dźwięk zaplątał się pod nogami. — Their only desire is to die—Well, I'm afraid it doesn't make me smile. I wish I could laugh but that joke isn't funny anymore. It's too close to home and it's too near the bone— Nie szło jej najlepiej — słychać było, jak nabierane w płuca powietrze miesza się z dźwiękami, a niektóre słowa przypominały bardziej recytację, niż śpiew. Momenty, w których zapominała tekstu, zastępowała zanuceniem melodii, mając nadzieję, że dla jednoosobowej widowni to wystarczy. — To nie jest specjalnie wesoła piosenka — powiedziała cicho, gdy podkład w głowie przestał wybrzmiewać, ale echo jej śpiewu wciąż tkwiło gdzieś w zaplątanych, telefonicznych kablach. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Cichy wydech. Brzmiała, jakby szczęście (bo zadzwoniłem?) ulatniało się przez mikroskopijną nieszczelność w splątanym kablu telefonu (bo zadzwoniłem). Wahanie było chwilą; momentem pomiędzy krótkotrwałą ciszą i długotrwałą świadomością, że pamiętał. Słuchawka telefonu nie była muszelką na szafce nocnej — nie utrwalała słów; wspomnienia robiły to za nią. — Nie szkodzi. Dziś niewiele mogłoby zaszkodzić; oschłe zapomnij, chłodne zadzwoń, kiedy będziesz w nastroju, dosadne nie łączy nas nic, co— Dziś niewiele mogłoby zaszkodzić i jeszcze mniej pomóc; lekarstwo nie powinno smakować — dawkowane przez słuchawkę remedium nie powinno zadziałać, więc dlaczego— Nie wiedzieli — lusterka wciąż istniały poza sferą dłoni; wszystkie zmysły musiały skumulować się w kilkunastu centymetrach kwadratowych plastiku i milach odległości — że powieki opadły w tym samym momencie. Nie wiedzieli — ona na łóżku, którego kształtu jeszcze nie znał; on przy kanapie, na której zdążyła wybrać ulubiony róg — że pierwsze dźwięki były jak pierwsze miłości; wygładzone przez sentyment. Nie była to wierna interpretacja, ale żadne z nich nie szukało ideału; pomiędzy it was dark as I drove the point home a I just might die with a smile on my face after all zaplątało się zakłócenie — jednoosobowa widownia wypuściła powietrze z płuc. Drgnięcie w westchnieniu było nitką bólu — jedna wreszcie pękła i opuściła pierś z wydechem; babie lato u progu wiosny. Cisza trwała sekundę, dwie, wieczność — w obudowie słuchawki zamieszkało kilka łagodnych zanuceń; mógłby potrząsnąć telefonem i usłyszeć ich cichnące echo. Głos rozległ się znowu; z wciąż zamkniętymi powiekami mógł udawać, że była obok. Podstępne pragnienie; ze wszystkich dni w roku, dziś nie powinna. Jeśli to powie, stanie się prawdą; jeśli powie, będą o krok bliżej kolejnego współdzielonego sekretu, ale— — To nie jest specjalnie wesoły dzień. Samotność w pustym mieszkaniu to podwójna samotność; to pusta kanapa za plecami i zgaszone światła, bo nie ma nikogo, kto potrzebowałby ich do czytania. Samotność to rozmowa z duchem; samotność to— — Dziękuję. Za piosenkę i— Wszystko pod kontrolą, prawda? — Nie musiałaś tego robić. Nie musiałam, Williamson; głos w słuchawce czy w głowie — bez różnicy; odpowiedź brzmiałaby tak samo. Chciałam. Zawsze mieli wybór. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
To nie jest specjalnie wesoły dzień. Gorzka prawda była taka, że niewiele z nich było; aczkolwiek niektóre zostawiały po sobie wyjątkowo paskudny posmak w buzi. Jak rozgryziony długopis, którego tusz wylewał się na ustach ciemną, niezmywalną substancją. Bała się, że każdy wtedy jest w stanie przejrzeć przez kształt kleksa. Też wolała, by nikt jej wtedy nie oglądał, ale— — Chciałam — poprawiła go. Lyra w jego głowie musiała być wierną imitacją. — Lubię, gdy— Nie mówiła tego dlatego, że potrzebował (naprawdę potrzebował) pocieszenia. Mówiła to dlatego, że niewesołe dni i niewesołe rozmowy sprawiają, że ludzie stają się szczersi. A ona bardzo chciała — tam, gdzie mogła — być z nim szczera. — Lubię, gdy mnie słuchasz. Lubię też z tobą rozmawiać, więc— Nawet gdy dni są niewesołe. Mogłaby mu powiedzieć, by zadzwonił, gdy się ogarnie, ale nie chciała znać tylko jednej strony. Była już w takich relacjach, gdzie wszystko, co brzydkie i paskudne spychane było głęboko na dno oceanu, a ona udawała, że jej ludzkość nie jest nigdy poddawana pod wątpliwość. — Jeśli chcesz, możesz mi, powiedzieć co się stało. Jeśli nie chcesz, możemy po prostu dalej rozmawiać. Zawsze masz wybór. Pamiętasz? |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Chciała. Nie każda prawda była gorzka; nie wszystkie smakowały rozlanym po języku atramentem — niektóre przepływały przez splątane kable i skraplały się na obudowie słuchawki. Zamiast goryczy pękniętego w wiecznym piórze naboju, na ustach osiadała słodka nuta; znajoma w ten sam sposób, w jaki znajomy stał się widok, gdy rano nakładała pomadkę na wargi, w lekkich pociągnięciach opuszka palca zamykając lata odruchowości. Nie każda prawda była gorzka; niektóre smakowały wanilią. — Rzadko wiem, kiedy kłamiesz — kanapa za plecami milczała wymownie; niespełna dwa tygodnie temu była świadkiem gry, która w pewnym momencie przestała być grą. Wtedy nabierał się na każdy fałsz przebrany za prawdę; dziś w owczej skórze prawdy doszukiwał się wilka, przynajmniej aż do— — Poza teraz. Teraz— Z jej głosu zniknęła wesołość; tylko echo nucenia wciąż przepływało między miedzianymi splotami kabli, próbując zapętlić dźwięk w nieskończoność. Słowa nie chciały współpracować; mógł nazywać fakty, stany dokonane, obserwacje i podejrzenia, ale nie emocje — znajomość czasownika (lubię; prawda czy fałsz?) nie oznaczała zrozumienia, że on sam— — Wtedy, na pirsie — wtedy, kiedy dni były krótkie, popołudnia mroźne, zachody słońca krwawe; wtedy, w innym, pustym świecie, do którego nie zamierzał wracać. — Powiedziałem, że— Mówił wiele rzeczy; możemy sobie pomóc, zawsze masz wybór, będę na ciebie czekać. Mówił więcej, niż przez ostatni miesiąc — mówił, bo tylko słowa mogły powstrzymać ich przed instynktem, w którym zamiast słów, przemawiałaby magia. — Zamiast garnituru, w samochodzie wożę czekoladę. Pamiętasz, dlaczego? Mogła nie pamiętać; jeśli nie pamięta, będzie mógł powiedzieć nieistotne. Nieważne. Było, minęło. Jest jak jest. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Z rozbitych kawałeczków lustra nie było łatwo ułożyć sensowny obraz; niektóre fragmenty były ostre i raniły przy podnoszeniu, ale ona wierzyła, że to jest tego warte. Chciała go ułożyć w całość i zrozumieć, bo — być może naiwnie — chciała wierzyć, że i ona jest tego warta. Że ktoś (ktoś?) stwierdzi, że niebezpieczeństwo zranienia jest warte, tego, by się do niej zbliżyć. Być może naiwnie. Chciała być z nim szczera, więc wyznanie, że kłamstwo idzie jej tak dobrze (zbyt dobrze, Vandenberg) zacisnęło żołądek w nieprzyjemny supeł poczucia winy. Tylko jeden sekret (naprawdę duży sekret, Vandenberg), reszta to po prostu prawdy jeszcze nieobjawione. — Dzisiaj nie gramy — przypomniała mu cierpliwie. Dzisiaj między słuchawkami jedynie szczerość, cierpliwość i ból, którego nie da się zagrać; trzeba go przeżyć. — Kiepski dzień na kłamstwa. Paskudny. Wtedy, na pirsie— Nie potrafiła doliczyć się, ile razy już przywoływali ten dzień, jakby był instrukcją tego, jak powinni ze sobą postępować. Pierwszą prawdą objawioną w słonych falach i śliskich kamieniach, ale przecież nie tylko ona. W napiętej swobodzie słownych rozbiło się lusterko innych prawd. Wystarczy, że zacznie zbierać jego fragmenty w pamięci i— — Pamiętam. Pamiętała, że miał żonę; czas przeszły z pewnością nie był zamierzony, ale był prawdziwy. Z gazety znała jej imię, z niewyjaśnionych powodów je zapamiętała. Pamiętała, że pomyślała wtedy o dumnie w słowie wdowiec; teraz nie słyszała ani krzty dumy w jego głosie. — Wozisz — woziłeś? Nie była pewna, jaki jest stan czekolady na stan dzisiejszy. — bo byłeś żonaty. Czy— oh. Oh, faktycznie. Oh, jak przykro. Oh, cóż za znajomy ból ma w głosie. — Rocznica? Nie miało znaczenia, czego. Żałoba rozlewała smutek nawet na te, które niegdyś bywały szczęśliwe. Zaznaczone na czerwono daty czerniały, jak ubrania, którymi próbowano ubrać gorycz w tradycje. Zupełnie, jakby zwyczaje i maniery mogły wygładzić krawędzie tego, jak pierwotnie ludzka i zwierzęca była rozpacz, gdy odchodzi ktoś, nim jest się na to gotowym. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
Mozaika z ostrych odłamków przeszłości; ludzie—naczynia z dziesiątek łupinek zlepionych na upór, przekór, ku przestrodze. To trudne; pozbierać samego siebie, dopasować rozbite fragmenty, spróbować stworzyć spójną całość z tego, co zepsute — czasem jedna para rąk to za mało. Czasem druga para to zbyt ryzykowne; niektóre fragmenty ranią — rozcięcia nie zawsze są głębokie, ale zwykle bolą. Wystarczy złapać w nieodpowiednim miejscu, nacisnąć za mocno, obrócić odłamek zbyt prędko; wystarczy chwila nieostrożności, a słowo—łupinka zrani. Niekiedy to wszystko, co potrafi. — Kiepski dzień na istnienie. Paskudny. Płytki łyk burbonu nie wypłukał z ust goryczy; drugi nie zdołał popchnąć w dół gardła ołowianej kulki niepewności. On pamiętał o piosence; ona pamiętała o— — Mhm, to— Słowo—łupinka opadło z jej ust, utykając gdzieś pomiędzy trzecim i czwartym żebrem. Każda sylaba obracała je wokół własnej osi; rocz—ni—ca. Powiedz coś. Ciężkie powieki i jeszcze cięższa przeszłość. W grudniu obchodziłaś swoją, prawda? — To prawda. Ta cała bzdura, że czas leczy rany. Niektórzy twierdzą, że ten sam głos bywa zmienny; może brzmieć różnie pod innymi szerokościami geograficznymi. Sonk Road i Stare Miasto dzielą tę samą strefę czasową, ale echo w słuchawce doleciało z bardzo daleka; z zakurzonej planety Przeszłość. — Mało kto wie, że pod zaleczoną raną nosisz pustkę. Taki— Jak określić coś, czego już nie ma; co było, ale zniknęło, przestało istnieć, pewnego dnia wykreśliło się z listy obecnych? Jak nazwać— — Po prostu pustkę. Ten, kto myśli, że jest czarna, nie rozumie, czym naprawdę bywa otchłań. Otchłań to nieistnienie; to teraz — zatrzymane w czasie, przestrzeni, galaktyce, która powinna wirować przez cały czas, od milionów miliardów lat, ale teraz — bo otchłań to nieistnienie i dzieje się teraz — ktoś wcisnął guzik stop. Wszystko zastyga. Stop. Coś odłącza ciało od rzeczywistości; przyciśnięta do policzka słuchawka milczy — Lyra, ja chyba— Przewiń. Przeszłość to kontur na tle ciemności; kłucie w piersi dokładnie tam, gdzie wyrządził sobie inną pustkę — z własnej woli, niespełna sześć lat temu. Pauza. Oddech zgubił się w połowie drogi do celu; coś pokryło płuca szczelną folią, coś wypełniło usta watą, coś wytrąciło szklankę z dłoni — nie usłyszał momentu upadku; naczynie zatacza coraz wolniejsze kręgi po podłodze, rozlany burbon przypomina w tym świetle krew. Play. — To była moja wina. Bardzo wielka wina. |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii