Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Pomost
Pomost nad morzem ukazuje się jako solidna konstrukcja, otwarta dla spacerowiczów, cieszących się bliskością fal. Drewniane deski, mocowane w szorstkich sękach, nadają pomostowi chropowaty charakter. Kontrastujący z niebieskim niebem i wodą, kolorystyka pomostu jest stonowana, przywodząc na myśl barwy naturalnego drewna. Światło słońca, przesączające się przez chmurki, rzuca złote refleksy na powierzchnię drewna, podkreślając klimat ciepłej letniej atmosfery nad brzegiem morza. To miejsce emanuje spokojem i zachęca do chwil relaksu, gdzie dźwięk fal miesza się z odgłosem kroków na drewnie.

Rytuały w lokacji:
szepcza [moc: 87]
Ignis Murus [moc: 46]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Annika Faust' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 26
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Jeszcze raz. I kolejny. I następny.
Mantra, która wiła sie w przestrzeni jego myśli, od kiedy zaczął myśleć, chodzić, mówić, od kiedy pierwsze zaklęcie ułożyło się na języku, od kiedy dusza pierwszego demona odnalazła drogę do konsekrowanego przedmiotu, od kiedy oddał pierwszy celny strzał do tarczy imitującej ludzkiej sylwetki. Małe radości kolekcjonowane dzień po dniu. I wysiłek, który włożył w to, by stać w obecnym miejscu. Nic nie przychodziło mu łatwo, wyminął się w kolejce z talentem; miał do dyspozycji upór i cel nakreślony na linii horyzontu świadomości.
Dłonie zaciśnięte w pieść. Zęby zaciśnięte na dolnej wardze.
Wiedział, jaki posmak pozostawia po sobie porażka; smakował ją raz po raz; czuł jej gorycz na języku, w przełyku; czuł ją w mrowiejących opuszkach palców, w gorączce trawiącej trzewia, w każdej wyrzuconej w eter kurwie, w każdym buchu papierosa wypalonego pod wpływem emocji.
Wiedział, ile to kosztowała Annikę. To urągało jej dumie, gryzło w ego, zaburzało strefę komfortu, gdy eksponowała przy nim swoje słabości, ale nie mógł pozwolić odejść jej z pustymi rękami, za zaburzoną pewnością siebie, z niespełnioną ambicją, kruchą jak porcelanowa filiżanką.
Odszedł na kilkanaście kroków, by zwrócić jej przestrzeń, pozwolić na działanie. Nie obserwował jej poczynań, spojrzenie wbił w ocean; falę uderzały napastliwie w brzeg, nad ich głowami zbierały się deszczowe chmury, wiatr coraz mocniej chłostał osłonięte skrawki skóry. Jakby otoczenie zgrywało się z stanem emocjonalnym Anniki.
Usłyszał za plecami obcą sekwencje słów; jeszcze przez chwile trwał w zadumie, w zawieszeniu. Przymknął na chwile powieki, pozwlając, by chłod bijący od oceanu osiadł sie na jego skórze. Zbliżył się kilka kroków w kierunku plaży.
Pamiętał, jak Scarlett wciągnęła go w morskie odmęty, lamentem zmuszając ciało do posłuszeństwa. Pamiętał, jak zanurzył się w zimnej, niemal lodowatej wodzie. Odcięty od rzeczywistości, bez braku dostępu do swoich myśli, instynktu, zdrowego rozsądku. Dopiero rozdzierający ból, gdy siostrzane palce wbiły się w jego skórę, przyniósł otrzeźwienie. Nigdy wcześniej i nigdy później nie stał tak blisko śmierci.
Pierwszy grzmot rozbijający się o taflę firmamentu wyplątał go z odmętów refleksji. Spojrzeniem odszukał Anniki, na ustach zawisł uśmiech; skończyli w dobrym momencie.
Mały sukces, wielka potrzeba i satysfakcja zaraz po, gdy świece płonął blaskiem, a magia, czerpana prosto z Piekła, melduje się na wyzwanie.
- Teraz możemy pozwolić sobie na zasłużony odpoczynek - tym słowom towarzyszył delikatny uśmiech i nadzieja uratowana droga naiwności, że jeszcze będzie lepiej, tak jak dawniej.


| zt x2
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
22.05.95


Od samego rana chodziły za nim tosty. Wątpił, żeby ich zapach dosięgnął go  domu Marwoodów, ale znając umiejętności kulinarne Esther, przez chwilę miał podejrzenia. Nie wprosił się jednak, choć zrobił to kilka razy pod pozorem pożyczenia młotka (Frank dobrze wiedział, że miał dwa i wcale nie potrzebował trzeciego) czy pospolitego akurat przechodziłem i pomyślałem, że zapytam, co słychać. Poranną kawę również odpuścił trzymając Riverę za słowo. Między Lucyferem a prawdą, chyba nigdy nie pił lepszej niż ta kolumbijska, którą jubiler zaproponował mu tydzień temu, więc nawet nie uniósł brwi, gdy ten wspomniał o niej w liście. Kiwnął jedynie głową, potwierdzając fakt.
W pamięci miał też spotkanie z Finnegan. Choć była mała i złośliwa liczył na to, że dostarczy mu kilku odpowiedzi; sytuacja robiła się napięta, choć władze kościoła wciąż próbowały wszystko odpowiednio przypudrować. W Hellridge zaczynało robić się spokojnie, jak na wojnie. A na wojnie - tu pierdolnie, tam pierdolnie; ot, spokojnie.
Wrzucił do sakwy zamocowanej z tyłu motocykla robocze, skórzane rękawice z myślą, że mogą się przydać podczas brudnej roboty i wrócił na chwile do domu by szybko zastanowić się, wiodąc spojrzeniem po półkach, czy nie powinien wziąć czegoś jeszcze (jakby stojące na regale książki miały się do czegoś przydać). Na stoliku przy kanapie wciąż leżał list od Any. Przyglądał mu się przez chwilę, by cicho westchnąć i wyjść. To jeszcze nie był mętlik w głowie, choć wszystko było na prostej drodze ku zatraceniu. Jeszcze nie wiedział, że jest na granicy wpadnięcia w błędną przełęcz, a jednocześnie zaczynał zdawać sobie z tego sprawę.
Droga do Maywater trwała krócej niż zwykle; może miał tylko takie wrażenie, może tym razem jechał szybciej, niż zwykle. Krajobraz zmieniał się z każdą przejechaną milą, aż w końcu zatrzymał pojazd na parkingu w porcie. Lekkim kopnięciem wysunął stójkę, żeby motocykl oparł się na niej swój ciężar i zdjął kask, który wsunął do sakwy, wyciągając z niej rękawice i worek, do którego wrzucił wcześniej świece. Może się przydadzą.
Umówili się już na miejscu, wystarczyło dotrzeć na pomost. Okolica nie wyglądała dobrze, wszędzie wokoło trwały prace; te można było zauważyć już od wjazdu do portu. Zniszczenia, jakie pochłaniały Maywater były wciąż duże.
- Ola, Javi - uniósł rękę w geście powitania zbliżając się do niego. Ola? Ole?, nie był pewien. Rivera nauczył go przede wszystkim kilku słów: puta, mierda i estos chicos por favor. Znaczenia tego ostatniego wciąż nie poznał. Gdy pozna, będzie zdziwiony.



ekwipunek: pentakl, skórzane rękawice robocze, czerwone świece
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Wczesny trening z Frankie rozbudził go o wiele lepiej niż jakakolwiek kawa – nawet ta cudowna kolumbijska, na której worek pokusił się ostatnio, namówiony przez znajomego sprzedawcę. Była dobra, tak. Zajebista nawet – każdy, przed kim stawiał filiżankę, nie mógł przestać zaciągać się aromatem – ale mieszanki adrenaliny i endorfin po wysiłku fizycznym nic nie mogło przebić. Nawet jeśli wyjątkowo ten wysiłek nie leżał w kategorii zabawowej, a oznaczał dosłownie pocenie się z hantlami na siłowni. I może nie mniej męczącą rozmowę o uczuciach, jakiej nie odpuściła mu mała Paganini, ledwie usłyszała imię Anaiki. Nie był pewien, czy rozmawianie o czymś, czego sam nie potrafił jeszcze sobie do końca poukładać stanowiło najlepszy pomysł, ale Frankie była... Frankie była Frankie. Wszystko się w nim buntowało na myśl, że mógłby jej się kazać odpierdolić, czy nie wtykać nosa w nie swoje sprawy.
Odwiózł ją do domu po skończonym treningu, kierując się potem prosto do Maywater – zerkając na zegarek, przydepnął gaz prawie przekonany, że będzie spóźniony. Chevrolet mruczał, prując gładko po drodze, jakby chciał udowodnić, że każdy wydany na niego dolar był tego wart. Javi najpierw odruchowo wyciągnął rękę do samochodowego radia, zmieniając lokalną stację, która brzęczała w tle podczas przejazdu z Frankie na jedną ze swoich hiszpańskich kaset, ale żywiołowość jaką zwykle uwielbiał, dziś była mocno nie na miejscu. Radosne teksty zdawały się drapać miękkie struktury w mózgu, znikąd wywołując iskry rozdrażnienia, aż wreszcie z sapnięciem po prostu wyłączył radio. Chyba nie był dzisiaj w humorze.
Zostawił auto na parkingu, z bagażnika wyciągając drugą torbę, którą zapakował rano przed wyjściem – tę ze świecami, ciężkim słojem z rytualną mieszanką, termosem z kawą i dwoma metalowymi kubkami. Jakoś wątpił, by Charlie chciał się z nim wymieniać śliną. Pasek wżynał mu się w ramię, nawet przez materiał bluzy zastępującej dziś jedną z jego zwyczajowych, eleganckich marynarek, kiedy szedł w kierunku pomostu. Rozglądając się, jeszcze raz obejmując spojrzeniem rozmiar zniszczeń, nie mógł pozbyć się ponurej miny – kaptur wciągnięty w którymś momencie na wciąż wilgotne po siłownianym prysznicu włosy, niewiele pomagał, by ją ukryć.
Javier rzadko bywał naprawdę poważny, ale tutaj przychodziło mu to z łatwością i tym bardziej utwierdzało w przekonaniu, że dzień wolny od zakładowej pracowni, który miał później odpracować w zaciszu własnego domu, był tego wart. Tak sądził.
Zdziwił się trochę, że na pomoście i w jego pobliżu nie zauważył trudnej do pomylenia sylwetki Charliego, ale najwyraźniej nie tylko jemu wymykało się pilnowanie zegarka. A może aż tak docisnął gaz i nie zwrócił na to uwagi? Trudno. Powiedział, że będzie, więc Javi trzymał go za słowo.
Kroki na deskach dudniły przyjemnie, w przeciwieństwie do ciężkiego łup, jakie wywołała odstawiana na nie torba. Słone morskie powietrze drażniło w nos, wdzierało się gdzieś głęboko, gładziło niewidzialnymi palcami zwierzęcy pierwiastek tęskniący za tonią oraz jej objęciami. Nie był pewien, jak długo stał bez ruchu, wpatrzony niewidzącym spojrzeniem w fale, zanim usłyszał swoje imię i całkiem zgrabne powitanie w ojczystym języku. Mimowolnie uśmiechnął się lekko, obracając się w kierunku Orlovsky'ego.
- Hola, rubito – powtórzył powitanie, dorzucając do niego miękkie przezwisko, które przykleiło mu się w głowie do Charliego. Gdyby spytał, zapierałby się rękoma i nogami przed powiedzeniem prawdy, najpewniej mówiąc mu, że oznaczało ciołka, albo coś równie ambitnego. - Syf, że ja pierdolę, co? Aż nie wiadomo, od czego zacząć – spytał, kucając zaraz przy swojej torbie, wydobywając z niej termos i kubki. Równie dobrze mogli zacząć od tego, co przyjemniejsze.


ekwipunek: pentakl, athame, żółte świece, słój z mieszanką do rytuałów, termos z kawą
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
Im bliżej pomostu, tym zapach oceanu był silniejszy. Gdy wszedł na drewniane deski jedna z większy fal uderzyła w bok konstrukcji; część rozpryśniętych, słonych kropel wylądowała na jego twarzy. Czy mógłby tu mieszkać? Nie był pewien. Pewien był za to tego, że słabo pływa.
Nigdy nie pytał, co znaczy rubito; obstawiał, że chodzi o idiotę (co by mogło się zgadzać z w większością jego ostatnich poczynań i podjętych decyzji), i nie wnikał w to głębiej.
- Co tu się stało... - pokręcił głową. Nie kryło się za tym jednak niedowierzanie; dobrze wiedział, co się wyprawiało w Maywater, dobrze wiedział, co się wyprawiało w Cripple Rock i Deadberry. Wciąż nie mógł podarować sobie tego, że go nigdzie nie było. Poczucie winy gryzło od środka nawet gdy był świadom, że sam by niewiele zdziałał. Obowiązkiem kościoła było wysłać gwardię w każde z tych miejsc jak najszybciej, a jednak nic takiego nie miało miejsca. Prawda była taka, że Kościół Piekieł zasiał wiatr i najprawdopodobniej niebawem będzie zbierać burzę. - Słyszałem, że obecny burmistrz nie zamierza pomóc w odbudowie żadnego z miejsc, które...
Deadberry teoretycznie mógł zrozumieć, dzielnica była magiczna i zamknięta dla zwykłych ludzi. Cripple Rock poniekąd. Ale z przychodów Maywater korzystali wszyscy. Jeśli sezon zastanie miejscowość w takim stanie, stracą i magiczni i niemagiczni. To nie tak, że uśmiechało mu się głosować na Williamsona, nic z tych rzeczy. Miał wrażenie, że zbliżające się wybory to po prostu postawienie na mniejsze zło. Van der Deckenów czeka nie lada zagwozdka. Ale ich problem nie był jego problemem.
- Masz tę kawę - uniósł z uśmiechem brwi. - Jaśnie pan, widzę, przyniósł własny kubeczek, proszę, proszę.
Most był zniszczony. Choć zabezpieczony rytuałami, należało go jeszcze odbudować, przynajmniej tę brakującą część. Spalone deski zostały już usunięte, należało je zastąpić nowymi. Typowa praca fizyczna, mógł się tego spodziewać.
- Świetna, po prostu świetna - pokręcił głową upijając łyk przyniesionej przez Riverę kawy. Dobra kawa, to było coś cennego; przynajmniej w Maine i we wszystkich miejscach, w których stacjonował, lub pracował na kontrakcie. Doceniał smak dobrze palonych ziaren.
- Panowie, panowie! - podszedł do nich jeden z robotników, najpewniej kierownik budowy. Krępy, w okularach, ale można było od niego wyczuć, że zna się na swojej robicie. I nie chodziło o alkohol. - Widzę, że panowie do pomocy, to ja już znalazłem panom zadanie! - potarł dłonią spocone czoło. Najwyraźniej w Maywater każdy pracował tyle, ile tylko mógł. - trzeba ułożyć tamto skrzydło, żeby można było ustawić tam ławki - wskazał gdzieś w bok, gdzie czekał na Riverę i Orlovsky'ego kawał niezagospodarowanej przestrzeni, albo dziury.
- Damy radę - skinął na niego. Jak nie dadzą, to przecież... i tak dadzą. Javier znał się na magii powstania, nie powinno być źle, prawda? Tak przynajmniej zakładał Orlovsky. Nie podawano tu alkoholu, więc obaj powinni utrzymać się na nogach i zrobić swoje. Nie tak, jak dwa miesiące temu w pubie, kiedy jeden podnosząc drugiego (po co? Orlovsky już nie pamiętał) wywrócił się zahaczając stopą o stopkę najbliższego stolika.
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Zastanawiał się kiedyś, czy nie przeprowadzić się do Maywater - czy zapach oceanu, jego regularny widok i wiatr szarpiący włosami nie wypełniłby choć częściowo dziury, jaką zostawiła w nim porzucona w dzieciństwie Barcelona. To było zabawne (i chyba trochę smutne), że chociaż minęło tyle lat, wrażenie jakie w nim pozostawiła napędzane szczęśliwymi wspomnieniami, nie chciało się rozmyć, urastając do rangi ziemi obiecanej, wszędzie każąc szukać jej miernych cieni. Mieszkanie w Little Poppy było pod tym względem bezpieczniejsze – nie wywoływało melancholii, której Javier zwyczajnie nie potrzebował czuć na co dzień.
- Się zesrało – wymamrotał odruchowo na komentarz Charliego, bo mimo wszystko patrzenie na Maywater w stanie, jakby przeszła tu trąba powietrzna wgryzająca się w każdy element krajobrazu, było zwyczajnie przykre. Javi tym bardziej cieszył się, że wziął ten dzień wolny i postanowił spędzić go na naprawach, przysługując się wspólnemu dobru. Nie rozważał, czy powinna się tu kręcić Gwardia, czy kapłani winni wyjść na ulice i pokrzepiać obywateli lub brudzić własne ręce. Mógł zauważyć ich brak, ale tak jak niedawno dyskutował z Sebastianem w zakładowej pracowni, uważał, że jeśli coś kuło ludzi w oczy, powinni się tym zająć w miarę swoich możliwości, a nie tylko siedzieć na tyłku i narzekać. Od marudzenia jeszcze nic się samo nie naprawiło, a należeli w końcu do jednej wspólnoty.
- Dla ciebie też mam – rzucił w odpowiedzi na komentarz o kubeczku, bo przecież faktycznie wziął dwa. Metalowe, bardzo proste, takie które jeśli spadną z pomostu do wody, nikt nie będzie płakał. - Jak chciałeś się powymieniać śliną, musisz mnie najpierw zaprosić na randkę, Orlovsky – dodał z właściwszym sobie na co dzień rozbawieniem, po cichu tylko częściowo żartując. Charlie mógł być dobrym kumplem i Javier tak go właśnie traktował, ale gdyby w jakiejś wersji wszechświata zaprosiłby go na kawę czy zaproponował inny równie oklepany scenariusz, nie odmówiłby. Wystarczyło spojrzeć na wyraźnie zarysowane mięśnie wyglądające czasem spod rękawów czy bezdenne spojrzenie kogoś, komu przydałoby się w życiu więcej miękkości. Ot kolejny z małych sekretów, który należało na co dzień ukrywać, dopóki nie znalazło się w odpowiednim towarzystwie.
Upijając własnego naparu, Javi ze zmarszczonymi lekko brwiami obrzucił spojrzeniem pomost, zastanawiając się, od czego mogliby zacząć – to najwyraźniej zostało już zadecydowane za nich, bo mężczyzna, który chyba nadzorował odbudowę w tej części portu, zbliżył się dziarskim krokiem, wyraźnie zadowolony z dodatkowych rąk do pracy. Kto by w jego sytuacji nie był? Układanie desek nie wydawało się jakimś szczególnie trudnym zadaniem i Javi chętnie przytaknął w uniwersalnym geście podjęcia się wydzielonej pracy. Dobrze było zobaczyć, że ktoś nad tym w jakimś stopniu panuje.
- Pewnie. Kierowniku, macie może narzędzia, które moglibyśmy pożyczyć? – spytał, bo nawet jeśli Charlie zabrał swoją skrzynkę, Rivera miał pomysł, jak przyspieszyć ich pracę. Potrzebowali do tego tylko dwóch nadprogramowych młotków, gwoździ i jednego czaru z dziedziny magii powstania. Narzędzia na szczęście nie były problemem i raptem parę chwil później z wielką puszką długich gwoździ i nie dwoma, a trzema młotkami Charlie i Javi mogli się oddalić w kierunku dziur ziejących w pomoście oraz sterty desek, które należało dopasować.
- Jakby więcej osób ruszyło zadki z domów, zamiast marudzić, mielibyśmy takie prace skończone w miesiąc – burknął pod nosem Javier, stosunkowo delikatnie odstawiając na deski torbę, w której miał słój z rytualną mieszanką i komplet świec. Oba mogły się pobić lub połamać, gdyby zwyczajnie pierdolnął bagażem bez należytej uwagi. - Tak myślę... – zmarszczył lekko brwi, obrzucając wzrokiem dwie spore dziury. - Ty się na pewno lepiej znasz na takich rzeczach. Wystarczy, jak będę ci skracał deski, gdzie pokażesz? Mogę nam też zaczarować te młotki, żeby same wbijały gwoździe, powinno pójść szybciej – zaproponował, dopiero po chwili uśmiechając się kątem ust. - Jeszcze nigdy nie dostałem takim zaklętym młotkiem w palucha, jeśli to coś zmienia.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t869-charlie-orlovsky#6697
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t928-charlie-orlovsky#33318
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t927-poczta-charlie-go-orlovsky-ego#8334
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f164-pasadena
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1054-rachunek-charlie-orlovsky
Krajobraz po bitwie, tak najłatwiej było mu nazwać to, jak wyglądało Maywater choć wiedział, że było dużo gorzej. Mieszkańcy w dużej mierze naprawiali wszystko sami i z pomocą ochotników takich jak on czy Rivera. Na chwilę wbił spojrzenie piwnych oczu gdzieś w przestrzeń przed siebie, w rozpoczynający się przed nimi bezkres oceanu.
Obrócił metalowy kubek w dłoni; zaczynał nabierać ciepła od znajdującego się w środku napoju i upił kolejny łyk kawy.
- Ile razy już to robiłem, Rivera? Wciąż ci mało? Robisz się zachłanny - zaśmiał się kręcąc głową. Jaki był Javier, Charlie tylko pozornie widział. Tylko tę część, którą Hiszpan chciał mu pokazać. To, że każdy miał jakieś sekrety Orlovsky wiedział aż nader dobrze.
Dopił kawę do końca, strzepnął metalowy kubek i oddał do Riverze.
- W takim razie, do roboty - skinął głową kierownikowi prac i zdjął dżinsową kurtkę by przewiesić ją przez jedną z ustawionych nieopodal belek. Z kieszeni wyciągnął zamszowe, robocze rękawice i wsunął je na ręce.
- Mamy, wszystko mamy - odparł krępy mężczyzna wskazując prowizoryczny, stół składający się z trzech desek poukładanych na nogach z cegieł. Kilka młotków, dwie piły, cztery puszki, w których znajdowały się długie i grube gwoździe, jakieś obcęgi i inne narzędzia, z których można było skorzystać. Dopiero wtedy Orlovsky przypomniał sobie, że nie wziął pasa na narzędzia - trudno, poradzi sobie bez niego.
- Część mieszkańców pewnie naprawia swoje domy - wzruszył ramionami. Ucierpiała nie tylko promenada i główna ulica, ale i wszystko co znajdowało się wokół. W tym lokale usługowe. Wiedział za to, kto mógłby dorzucić się do puli wydatków i nie odczuć tego we własnej kieszeni. Elity miały jednak swoje sprawy, prawda? Potarł ręką kark, przez który przewieszony miał kulkowy łańcuszek, na którym znajdował się ukryty pod białym podkoszulkiem nieśmiertelnik. Nie rozstawał się z nim, choć już dawno stracił na swojej przydatności. - Co, planujesz zaczarować młotki i patrzeć jak zasuwam? - podrzucił młotek, by zaraz go znów złapać. Rivera jednak nie wyglądał na takiego, co zna się na stolarce. Sam też nie był w tym specjalistą ale przyznać sam przed sobą musiał, że i szopę sobie sklecił całkiem niezgorszą, a i pływający pomost przy stawie był całkiem, całkiem. Rzecz jasna w jego własnej ocenie. Gdy Godfrey to zobaczył uznał, że Orlovsky mógłby się bardziej postarać. - Niech ci będzie, tylko palców sobie nie poucinaj.
Wiedział, co mówi. Brak chociażby jednego potrafił utrudniać niektóre rzeczy.
Sięgnął po jedną z desek żeby ją wymierzyć tak, by zaznaczyć długość, której potrzebowali. To samo trzeba było zrobić z kolejnymi. Drewno odstawało kolorem od tego, które ocalało przed zniszczeniem, ale nie powinno mieć to większego znaczenia. Dechy były mocne i ciężkie tak, by odpowiednio przybite stanowiły stabilność i oparcie dla setek przechodniów, którzy będą tędy spacerować.
Charlie Orlovsky
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
- Nie liczy się, ani razu nie było kwiatków – odparł odruchowo, przekomarzanie z Charliem traktując już jak swoisty sport. Gdyby nie praca, którą mieli do wykonania – którą przyjęli z własnej woli i na własne życzenie – Javi mimo wczesnej pory nie miałby nic przeciwko piwu zamiast kawy, paru chwilom wytchnienia i resetu, jaki się z tym łączył.
Pusty kubek Charliego złożył ze swoim opróżnionym w następnym łyku i wrzucił je z powrotem do torby, z zadowoleniem słuchając, że brak własnych narzędzi nie był problemem. Tak po prawdzie, nawet gdyby nie mieli czego pożyczyć, Javiemu wystarczyłoby parę chwil zastanowienia i dałby radę pracować tylko z użyciem magii powstania – choć wymagałoby to o wiele więcej wysiłku.
Mruknął przeciągle w tyle gardła, marszcząc lekko brwi, bo bardziej skupił się na narzekaniach, które słyszał zbyt często, nie widząc przy tym większych ruchów w magicznej społeczności do pomocy, by pomyśleć o tym, że mogli swoje wysiłki kierować gdzie indziej. Z drugiej strony, czy przynajmniej połowa narzekających na nieobecność Kościoła w naprawach, miała takie problemy? Albo sąsiadów, dla których poświęciłaby własny wolny czas?
Ciężko było odmówić Charliemu racji, ale mimo wszystko Javi czuł posmak goryczy w tyle języka – mimo wszystko przedstawił mu propozycję swojego podziału zadań, z zadowoleniem przyjmując zgodę blondyna.
- Mniej więcej – odparł z łobuzerskim uśmiechem. - W końcu to ty masz odpowiednie muły do takiej roboty – dodał, przelotnie tylko przesuwając spojrzeniem po odsłoniętych, wyrzeźbionych ramionach, które dodatkowo podkreślała podkoszulka. Dodać do tego niedbały zarost, robocze rękawice i Javi niemal słyszał z tyłu głowy Przepchać pani jakąś rurę? rodem z kaset wypożyczanych z działu dla dorosłych. Parsknął cicho sam do własnych myśli, podchodząc do prowizorycznego stołu z narzędziami i prędko wybierając trzy rozsądnie wyglądające młotki. Co to znaczyło rozsądnie? Podobnej wielkości i wagi, ocenianej na podstawie krótkiego trzymania każdego z nich w ręku, czyli niezbyt precyzyjnie. Nie musiały być identyczne – Javier po prostu wiedział, że chcąc kontrolować wszystkie naraz, nawet w tak prostej pracy jak wbijanie gwoździ, było nieco łatwiej, gdy wszystkie przedmioty były jak najbardziej do siebie podobne.
- Nie żartuj sobie, moje palce są za dużo warte, zamówienia się same nie zrobią. To paskudztwo – wskazał z lekką odrazą na piłę, której zęby były nieco podrdzewiałe – prosi się o horror. Każdy paluch ma zostać na swoim miejscu – stwierdził twardo, wysyłając mocną intencję do Trójcy, by nic się dzisiaj w Maywater spektakularnie nie spierdoliło w trakcie napraw. - Skumulowana, precyzyjna wiązka magii, Orlovsky. Rozbicie struktury materiału, żeby sam chciał puścić w odpowiednim miejscu – zabębnił palcami w dechy tworzące blat, uśmiechając się zaraz zadziornie. - W najgorszym wypadku zapomnę, że to nie metal i coś nam spłonie. Ale mamy sporo tych desek.
Potarł dłonie, rozprostowując i zaciskając palce zmęczone już częściowo po porannym treningu z Frankie, zanim zabrał się do rzucania czarów na młotki, które miały odwalić większą część dzisiejszej roboty. Mamrocząc Rectasimple pierwszy raz, wzrok umknął mu w kierunku ruchu – to Charlie, razem ze swoimi absolutnie dekoncentrującymi bicepsami zajął się jedną z dech, kompletnie nieprzejęty efektem, jaki mógł mieć na przypadkowych przechodniów. Ktoś mógł się potknąć i wpaść do wody. Wypierdolić się na ryj albo wejść prosto na latarnię. Albo, jak w przypadku Javiego, schrzanić zaklęcie, którego moc rozlała się jak woda, zanim na dobre zakotwiczyło się w młotku.
Latynos odetchnął powoli – bardzo powoli – zamykając na chwilę oczy i próbując wyobrażać sobie przypadkowe rzeczy, które nie rozpraszały uwagi. Coś nudnego, jak wielkie koło parmezanu, jakie prawie kupił ostatnio w sklepie. Drugie i trzecie w rządku narzędzia przyjęły magiczną intencję już bez problemu, wibrując lekko na blacie, jakby rwały się do pracy.
- Połóż je obok dziury. Te dwa od prawej. I weź też puszkę gwoździ – rzucił do Charliego, zanim zerknął na wyraźną kreskę ołówkiem znaczącą pierwszą deskę, przesuwając się obok niego i odruchowo dotykając odsłoniętego ramienia.
- Jedna po drugiej będzie miało najwięcej sensu, nie? Żeby się dopasowały – rzucił, kombinując raczej na chłopski rozum, niż mając ku temu solidne podstawy. Ojciec nigdy nie uczył go, jak działa silnik samochodu, albo jak postawić szopę, zbyt skupiony na tym, by zarazić syna pasją do swojego fachu – zresztą ze wszystkimi sukcesami.
Wspierając się na przedramieniu, Javi przesunął dłonią po fakturze drewna, odrobiną magii próbując wyczuć jego strukturę i zaraz marszcząc się wyraźnie. Zdecydowanie nie była tak poukładana i równa jak w przypadku metalu, ale mimo wyraźnego zróżnicowania – jak w układzie gałęzi w koronie drzewa, to ma sens, w końcu to deska – dało się w tym odnaleźć jakąś logikę. Chyba.  
- Nie pierdolnij mi w twarz – poprosił cicho, jakby dyskutowanie z kawałkiem drewna było całkowicie normalnym zjawiskiem, zanim ostrożnie przesunął dłoń wzdłuż linii wyrysowanej przez Charliego, prowadząc magię przez drewno jak gorący drut.

rzuty na Rectasimple, próg 65
nr 1 – nieudane (43+20)
nr 2 i 3 – udane (56+20, 81+20)
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler