Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Sala numer pięć
Jedna z najnowszych, świeżo wyremontowanych i najładniejszych sal szpitalnych, jakie oferuje magiczny oddział. Chociaż pacjent pacjentowi powinien być równy, każdy doskonale wie, że tak nie jest. Na tej sali najczęściej leżą wyżej postawieni czarownicy, członkowie Kręgu i lepiej usytuowane finansowo osoby.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
4 maja 1985, około godziny 8

Pustka zdawała nie kończyć się nigdy.
Pustka pozbywała się bólu, okrajała ze wszystkiego, co złe, a więc była dobra. Pustka wpychała wszelkie świadomości i troski minionego dnia w błogą nieświadomość, a ta trzymała ją w objęciach przez długie godziny.
Nie była więc świadoma, że ratownicy jeszcze w karetce starali się utrzymać ją przy życiu, a potem pieczę nad nią przejęli lekarze. Nie wiedziała, że za wstawiennictwem osoby trzeciej (drugiej? Albo powinna powiedzieć – pierwszej?) znalazła się tutaj, gdzie nie powinna znaleźć się nigdy – sala była dla niej niedostępna, a oddział magiczny był dość wygodną wskazówką. Nie wiedziała nawet, jak ciężką walkę przetrwała o własne jutro, aby była w stanie otworzyć oczy i dostrzec wpadające przez okno promienie słoneczne.
Te oślepiły jej zalepione piaskiem zmęczenia oczy. Twarz wyglądała karykaturalnie, nałożony wczoraj tusz na rzęsy spłynął razem ze łzami, gnieżdżąc się na dolnych powiekach i w kącikach oczu, rozmazując nieładną smugą po ładnej, chociaż bladej buzi. Mieszały się razem z cieniami mówiącymi o bardzo ciężkiej i wątpliwie dobrze przespanej nocy. Teraz więc nawet zbliżyła się wyglądem do osoby właśnie drzemiącej na drugim łóżku.
Poza nimi sala była pusta.
Po raz pierwszy tego dnia usta zaczerpnęły powietrza łapczywie, a oddychanie okazało się luksusem, którego dotychczas nie doceniała. Haust czerpanego oddechu był gwałtowny i głośniejszy niż miarowe unoszenie się klatki piersiowej dotychczas.
Ciemność opuściła ją dopiero teraz, po długich godzinach, gdy już się do niej przyzwyczaiła. Opuściła ją i ukazała obraz, który wydawał się jej obcy i odległy, zupełnie jakby nadal śniła – choć nie śniła przez całą noc.
Pikanie maszyn, których nawet nie potrafiłaby nazwać, wyrywało ją z zastanowienia, czy nadal jeszcze śpi. Przywodziło świadomość, że nie tylko jest już na jawie – ale że jawa przeniosła ją do szpitala.
Pierwszym, o co chciała spytać, to co tutaj robię? Ale świadomość powoli wypychała się już z zawiązanego worka nieświadomości, przynosząc odpowiedzi z wczorajszego dnia. Ból odbijał się echem po jej mięśniach, łzy były wyjaśnieniem ociężałych powiek, a emocje tłumaczyły bezradność ciała, w jakiej się znajdowała.
Ostatnie słowa, jakie zapamiętała, nie tłumaczyły towarzystwa Maurice’a na łóżku obok.
Gardło związało się w supeł i na nowo pozbawiło ją możliwości oddychania. Świadomość, tak bardzo wyrywająca się na pierwszy plan, przyniosła za sobą smutek. I ból.
I sprawiła, że głowa odwróciła się mimowolnie, lecz nie w jego stronę.
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Noc była ciężka - pełna koszmarów i poczucia winy. Pękająca w szwach od nowych pokładów lęku, jakich nie spodziewał się nigdy odczuwać. Zmartwienia niknęły w kroplach krwi płynących z rozgryzionego języka. Nie powinien się odzywać. Taka myśl prześladowała go przez kilka godzin, jakie spędził najpierw na bezradnej panice, potem na krążeniu po pokoju. Ostatecznie zasnął na dodatkowym łóżku, gdy tylko przyłożył do niego głowę. Włosy i ubrania miał suche. Jego skóra nie nosiła na sobie nawet jednego śladu morskiej ingerencji. Tak bardzo bał się zostawić ją tu samą, że nie był w stanie myśleć nawet o jedynej rzeczy, jaka mogłaby mu dać ukojenie. Przywoływał przed oczy trudne do zniesienia wizje, w których pojawiali się Alisha i Valerio w różnych konfiguracjach, a chociaż każda z nich rozrywała mu serce, nie dało się z nich wyrwać. Mięśnie miał okropnie spięte, co powodowało jeszcze gwałtowniejsze skurcze nóg. Wyjątkowo nie potrafił się obudzić. Oddychał płytko i szybko. Pod powiekami wciąż szkliły mu się ślady łez, gdy aparatura przy łóżku Alishy zaczęła szaleć. Głośne piknięcia natychmiast zdradziły mimowolne przyspieszenie skurczy serca, najprawdopodobniej skorelowane z emocjami, bądź tym niewielkim ruchem, przebudzeniem, czy czymkolwiek innym. Cokolwiek to było, sprowadziło do niej towarzystwo. Pielęgniarka wraz z lekarzem dorwali się do Alishy zupełnie bez krępacji. Pojawiały się szczegółowe pytania o to, co wczoraj się stało, jak często miewała takie ataki, czy przyjmowała na to jakieś leki. Sugerowano wizytę u genetyka pracującego na sąsiednim oddziale, gdyż żadne z wyników badań nie potrafiło potwierdzić potencjalnych rozpoznań, jakie zakładano. Szeroko je omówiono i wyjaśniano Alishy wszystko to, co potrzebowała, lub chciała wiedzieć. Po drodze pojawiło się również wymienianie pościeli na świeżą (ach ta magia, nawet nie trzeba było wstawać z łóżka!), propozycja udania się do ubikacji i przypięcie dodatkowej kroplówki. To wszystko pożarło tak wiele czasu, że nim na nowo podpięto ją do wszystkich dziwacznych monitorów i oznajmiono, iż za pół godziny na salę wjedzie śniadanie, Maurice już dawno nie spał i nawet zdążył nieco się odświeżyć. Nie chciał przeszkadzać w konsultacjach, dlatego ten czas spędził na krótkim prysznicu, telefonie do domu (swojego, Allie i Iry). Umówił się z rodzicami partnerki, że przyjadą najszybciej jak to możliwe - szacując okoliczności, zajmie to około godziny. Rozmowa była trudna, ale zmierzenie się z „pandowym” spojrzeniem panny Dawson było jeszcze trudniejsze, lecz nieuniknione. Kiedy zespół medyczny opuścił salę, wślizgnął się do niej Maurice. I stanął na środku pokoju, bo pojęcia nie miał, jak powinien się zachować. Wyłamał ręce, pobalansował na nogach i po kilkunastu długich sekundach milczenia powoli ruszył w stronę łóżka. Nie dotykając niczego, przyklęknął na zimnej podłodze, tuż przy metalowej ramie - w ten sposób mógł być na poziomie oczu rozmówczyni.
- Przepraszam - szepnął, jak na tchórza przystało, błądząc spojrzeniem wzdłuż rurek biegnących po pościeli. Zapomniał, że miał zapytać ją o samopoczucie. To była jego wina. Mógł nie przyjeżdżać. Mógł to wszystko po prostu sobie odpuścić, ale nie. Po raz kolejny samolubnie naraził kogoś na niebezpieczeństwo.
Zaciskając paznokcie na wierzchu dłoni, pozostawiał na niej głębokie ślady.
- Twoi rodzice przyjadą za godzinę - dodał jeszcze, bo domyślał się, że gdy już go stąd wyprosi, będzie jej dokuczała samotność. Nie chciał, aby to był powód, dla którego mogłaby się przed tym wstrzymywać.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Potem stało się wszystko na raz.
Pielęgniarki, lekarze wypytujący o samopoczucie, o to, co się wczoraj stało, jak wiele razy się to zdarzało w jej życiu i zadający te wszystkie inne niezbędne pytania, na które nie miała siły odpowiadać. Potem sprawy czysto higieniczne, takie jak zmienienie pościeli, podróż do łazienki. Nie miała jeszcze w co się przebrać, więc nawet dano jej szpitalną piżamę, o wiele za luźną i trochę przydługą. Gdzieś pomiędzy ludźmi dostrzegała przygarbioną sylwetkę Maurice’a, ale nie pchał się w centrum wydarzeń. Był gdzieś daleko. Nie wiedziała, czy się z tego cieszyć czy też nie. Przyjęła to z osowiałą obojętnością. Tak też przyjęła moment, w którym straciła go z oczu, mimo że wodziła za nim mimowolnie spojrzeniem przez ostatnie minuty, na czym złapała się dopiero teraz.
Nigdy tak bardzo jednocześnie nie chciała, jak i chciała go widzieć.
Ktoś powiedział jej, że za moment podadzą śniadanie, a ona zatrzymała na krótko lekarza, zadając jeszcze kilka pytań. Nie uzyskała odpowiedzi wprost, ale reakcja lekarza i jego mina była wystarczająco wymowne.
Nie miała ochoty jeść. Ugryzła kilka kęsów kanapki i odsunęła ją od siebie. Pielęgniarka ją zabrała, kręcąc głową, a Allie odwróciła się, tyłem do wejścia, nie mając ochoty nikogo widzieć.
Nie wiedziała, po co w ogóle tutaj jest.
Po co się obudziła, skoro gardło wciąż pętał żal, i skoro absolutnie nic się nie zmieniło?
Żyła.
I co z tego?
W którymś momencie nawet przymknęła oczy, przynajmniej dopóki nie usłyszała cichych kroków za swoimi plecami. Zabawne, znali się tak krótko, a już potrafiła powiedzieć, kto właśnie przechodził obok łóżka i czyją twarz za moment zobaczy.
Nie spodziewała się jedynie, że przyklęknie przy niej, mówiąc słowo, którego wcale się nie domagała.
Przepraszam.
Nie spodziewała się usłyszeć. Myślała, że jest zły. Że jej nienawidzi, bo go nie posłuchała. Bo jest nią zawiedziony, że nie wierzyła w jego intencje. Sama nie wiedziała, dlaczego tak dokładnie się tak dzieje. Myślała, że będzie obchodził się z nią szorstko i obarczał winą, a nie przyklękał przy łóżku i mówił, że rodzice niedługo przyjadą.
Może dzięki temu utrzymała na nim dłużej spojrzenie. Może dzięki temu wcale się nie odwróciła, chociaż była gotowa zamknąć z powrotem oczy i znieść wszystko tak długo, jak tylko będzie musiała. I miałby rację, obrzucając ją i winą, i wyzwiskami, i wszystkim innym, co by mu tylko ślina na język przyniosła. Miałby rację.
Jest po prostu głupia.
Ira był na mnie zły wczoraj. – Maurice nie oczekiwał wyjaśnień, a mimo wszystko i tak mu powiedziała. – Że go zostawiłam w kaplicy, mimo że widziałam, że zemdlał. A ja wcale nie chciałam, po prostu… po prostu nie wiedziałam, jak się zachować. To wszystko było takie nowe, a ja nie chciałam Cię zawieść, i… - wargi zadrżały króciutko – nie umiałam sobie z tym poradzić. Zamiast Ciebie, zawiodłam jego. A kiedy zadzwonił Valerio, nie chciałam zawieść kolejnej osoby. – Usta zaczęły wykrzywiać się w grymasie bardzo jednoznacznym. – Nie chciałam zrobić nic złego, a zamiast tego i tak zawiodłam wszystkich. – Nozdrza zadrgały niebezpiecznie. Mrugnęła kilkakrotnie, aby powstrzymać łzy, ale te i tak uciekły spod powiek, zamazując obraz twarzy Mauriego. Nieważne. I tak nie patrzyła na nią bezpośrednio. – Chciałam dla wszystkich dobrze, a teraz Ira jest na mnie zły. Ty mnie nienawidzisz. I okazało się, że Valerio nie jest moim przyjacielem. – Dłonią łagodnie otarła kilka łez płynących spokojnie po policzku. – I tak sobie teraz myślę, że gdyby mnie nie uratowali w Mediolanie, teraz nikt nie musiałby cierpieć przeze mnie.
Jak bardzo beznadziejnym człowiekiem trzeba być, żeby zawieść wszystkich jednego dnia, jednocześnie kierując się dobrem tych wszystkich?
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Miała rację, nie oczekiwał wyjaśnień. W zasadzie byłoby może nawet lepiej, gdyby takowych nie otrzymał. Nie wiedziałby co powiedzieć tak czy inaczej. Sytuacja pokomplikowała się do stopnia, o jaki nigdy w życiu by jej nie podejrzewał, a Alisha mówiła rzeczy, które i jemu sprawiały przykrość. Bycie z nim powodowało problemy w jej relacji z Irą. Nigdy nie powinien dopuścić do tego, aby odczuła to w ten sposób.
Zacisnął zęby na dolnej wardze i przez chwilę walczył ze sobą, aby móc na nią spojrzeć. Udało mu się. Nie zaskoczyły go łzy szklące się w jej oczach, ale te słowa… one dały sobie z tym radę. Poczuł się tak, jak gdyby coś rąbnęło go w pierś z niewyobrażalną mocą i emocje, jakie nagle w nim zawrzały były zdecydowanie zbyt gwałtowne, jak na salę szpitalną.
- Przykro mi, że tak myślisz. - Powiedział na początek i testował w ten sposób swój głos, który z łatwością mógł go teraz zawieść. Chwila przerwy pozwoliła na nerwowe rozsupłanie palców. Stróżka czerwieni barwiła zewnętrzną część jego dłoni.
- Gdyby cię nie uratowali… - zaczął, błądząc palcami po białej pościeli i powoli, powolutku docierając do jej nadgarstka, który delikatnie pogładził. Nie chciał chwytać niżej i naruszać wkłucia, którym podawano płyny, chociaż okropnie go kusiło, aby wyrwać z niej te wszystkie kable i po prostu ją przytulić.
- …to ja d-dalej n-nie wiedziałbym, że potrafię się z-zakochać. - Niezgrabnie urywając słowa, dokończył myśl. Stres zżerał go do tego stopnia, że gdyby to jego podpięli do maszyny monitorującej akcje serca, to jeszcze zagrałby im jakiś utwór Beethovena.
Ponowne nawiązanie kontaktu wzrokowego zajęło mu kilka długich sekund, a kiedy już do niego doszło, łatwo było dostrzec, że jeszcze nigdy nie był aż tak odsłonięty i bezbronny emocjonalnie. Pozbawiony setek masek Maurycy przypominał bardziej małego chłopca, niż dorosłego mężczyznę - może przez te wielkie, niebieskie oczy?
- Nie nienawidzę cię, Allie. K-kocham cię… - odetchnął ciężko - … dlatego wczoraj… dlatego przyjechałem i byłem zły i… przepraszam.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Tak. Jej też było przykro.
Może dlatego nie od razu zauważyła, że Maurice walczył z łamiącym się głosem, ostatecznie na swoją korzyść, wychodząc z walki zwycięsko. Na chwilę. Bo za moment wszystko zaczynało się kruszyć, wszelkie mury, wszelkie odległości między nimi i głupie wyobrażenia obu stron.
A wystarczyło tylko tych kilka słów.
I wystarczyło tylko prawie umrzeć, żeby je usłyszeć.
Palce Mauriego powoli wspinały się po jej nadgarstku, a ona nie cofała dłoni. Pozwalała mu na to i Lucyfer jej świadkiem, że pozwoliłaby mu teraz na więcej. Bo gdzieś pomiędzy kapiącymi łzami i drgającymi wargami, te zdołały ułożyć się w malutki, niewyraźny uśmiech. A potem krótkie parsknięcie. Ale nie śmiechu – nie śmiała się. To po prostu kolejna fala łez wzmocniona bijącym szybciej sercem (mogłaby przekląć teraz tę maszynę, która tak brzydko odsłaniała nagły przypływ emocji) poszukiwała ujścia.
Wyślizgnęła spod pościeli wolną dłoń i dotarła nią do twarzy Mauriego.
On potrzebował dotyku.
Ona także.
Wiem – usta układają się samoistnie w szept, a potem w ciepły, pełen rozczulenia uśmiech. Palce dłoni łagodnie gładziły jego miękki policzek. – I wiem, że po prostu nie umiałeś mi powiedzieć.
I, na całą Piekielną Trójcę, wierzy mu w to, co jej mówi.
Zbyt wiele dał jej świadectw, zbyt wiele przykładów. To, jak zaczęli znajomość, może faktycznie było niefortunne, ale teraz… Maurie tak bardzo się zmienił… wobec niej…
Naprawdę ją kochał.
Nie potrafiła w to wątpić.
I miałeś rację, wczoraj. – Jeszcze kilka łez skapnęło tym razem po jej nosku. – Nie zachowywałam się, jakbym Ci ufała. Cały czas… cały czas się bałam, że będziesz chciał mnie zostawić, tak po prostu. Bo Ty jesteś… - Overtone, nie powiedziała. – Ty możesz… - wszystko, również nie dodała. – Mógłbyś mieć całe mnóstwo dziewczyn lepszych niż ja. Bałam się, że może nawet się taka znajdzie. Bo przecież jedyne, co mogę Ci dać, to tylko ja. Nie mam nic więcej. A to za mało, aby ktokolwiek nam pozwolił.
Krótko pociąga jeszcze nosem, ocierając bok głowy o poduszkę, by pozbyć się chociaż części wilgoci z twarzy.
Ale tak bardzo bałam się Ciebie stracić… Nie… nie przeżyłabym, gdybym straciła również i Ciebie.
Rozstanie z Marcello było bardzo trudne. Bardzo długo wychodziła z żalu po pustce, i najpewniej nigdy nie wyszła z przekonania, że jest gorsza, i po prostu nie chce być jego kulą u nogi.
Rozstanie z Mauriem byłoby niemożliwe do przetrwania.
I też wyszłaby z niego z przekonaniem, że jest gorsza.
Widocznie taka była rzeczywistość. Wokół było pełno wspaniałych młodych mężczyzn, do których nie mogła dosięgnąć, bo była po prostu wybrakowana.
W śpiewie.
Pod względem nazwiska.
W całym swoim życiu.
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Próbował nie poczuć się nagi pod jej słowami, ale samoistnie i tak skulił się z niepewności, zanim zebrał odrobinę odwagi. Wiedziała, że ją kocha? I mogła tak po prostu mówić, że sądziła, iż jej nienawidzi? Mętlik w jego głowie był bardzo wyraźny, a w dodatku jej słowa obalały wszystkie dodatkowe mury, które próbował stawiać dla własnego bezpieczeństwa.
Kiedy w jego oczach pojawiły się łzy?
Żałosne, przecież tylko dzieci płaczą…
- Wiesz, że to samo mogę powiedzieć o tobie? Bo ty po prostu jesteś i możesz tak wiele. Możesz robić, co ci się żywnie podoba i mieć każdego faceta, na jakiego tylko popatrzysz. - Jeżeli spróbowała spojrzeć na niego z powątpiewaniem, to już szykował uciszające gromienie wzrokiem. - Jesteś piękna i utalentowana, słodka, empatyczna i troskliwa. Po prostu kochana. Masz pełną rodzinę, która szalenie się o ciebie martwi.
Zrobił przerwę na wdech, a potem drugą na odgarnięcie łez perlących się w kącikach oczu.
- Nawet nie wiesz, jak tragicznie ci tego zazdroszczę. I jak bardzo się cieszę, że dzielisz się ze mną tym wszystkim, co w sobie masz. - Przyznanie się do własnych braków rodzinno-emocjonalnych wypalało go od środka do tego stopnia, że na chwilę absolutnie się zaciął i układał w sobie to, co planował powiedzieć. Połowy zapomniał, o drugiej nie chciał pamiętać. Znalazł się tak blisko pustki, w którą kiedyś już raz zajrzał…
- Nie chcę myśleć, co by się stało, gdybyś odeszła mi na rękach. - Odegnał od siebie tę wizję, wtulając twarz w jej dłoń i podtrzymując ją palcami w miejscu. Stracił już jedną ukochaną i to poprzez samodzielne morderstwo. Czy atak serca Alishy bardzo różniłby się od tego co stało się z…?
Chwila absolutnej ciszy przetkana została ciężarem sięgania do wspomnień. Maurice podejrzanie skamieniał.
Czuł krew skapującą mu z brody. Rozgryzł wargę, czy znowu rozszarpywał żywcem? To sen na jawie, czy rzeczywistość? Granica przestała istnieć.
Czy najpierw wreszcie skończyłby ze sobą, czy raczej chciałby zabrać ze sobą Valerio? A może wreszcie trafiłby na dekadę do zakładu psychiatrycznego?
Czas najwyższy, Overtone.
- Nie strasz mnie tak już nigdy więcej. - Odezwał się, a jego głos był tak słaby, jak jeszcze nigdy dotąd. Nieco uniósł się na kolanach, aby móc zagarnąć ją do wyjątkowo ostrożnego i nieco niewygodnego przytulasa.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Łzy w oczach Mauriego były pewnym zaskoczeniem dla niej, ale w żaden sposób nie czuła, żeby miał być przez nie… słabszy. To było bzdurne przekonanie, że tylko dzieci i kobiety mają prawo do łez, bo są słabsi. Nieprawda. To, że spod powiek Mauriego wymykało się ich kilka, nie świadczyło o niczym innym, jak tylko o szczerości jego słów. O bagażu emocjonalnym jaki dźwigał. I jaki musiał nieść ze sobą przez całą noc.
Pewnie też nie zmrużył oka nawet na moment…
Ale słowa były czymś innym. Słowa powodowały uniesienie brwi, mrugnięcie kilkakrotnie powiekami, spod których rozpierzchły się jedne z ostatnich łez, i wyrażały zdumienie, gdy otwierała powoli usta, aby spytać, o czym właściwie mówi, dopóki nie dostrzegła jego spojrzenia.
Och…
Nie myślała tak o sobie. Nie w ten sposób. Oboje… oboje byli z zupełnie innych światów i w jej oczach to Maurie był tym, który mógł mieć wszystko. Zdobyć, kupić, to nieważne. Ten świat ją przerażał i przytłaczał – ale ten, z którego pochodziła ona, był tak tragicznie nierówny jemu, że nie potrafiła postawić się w innym świetle, jak tylko myśleć o sobie w kategorii tej gorszej.
Tymczasem po drugiej stronie trawa wcale nie była bardziej zielona. Po drugiej stronie było po prostu widać, że po tej, po której stoi Allie, także są jakieś plusy.
I teraz było jej tak strasznie głupio, jak mogła choćby myśleć o tym, że może potraktować ją tak po prostu jak zabawkę i wyrzucić. Maurie naprawdę ją kochał. Nie przeszkadzało mu to, z jakiej rodziny jest, nie potrzebował się wzbogacić. Maurie potrzebował czegoś innego.
Czegoś, o czym nawet nie pomyślała.
Masz pełną rodzinę.
Maurie mało opowiadał o swoich rodzicach.
Być może teraz zacznie rozumieć, dlaczego.
Jej łzy przestawały płynąć. Płakał teraz Maurie, a ona milczała, łagodnie gładząc kciukiem powierzchnię jego policzka. Delikatnie. Nienachalnie. Być może powinni byli o tym porozmawiać już dawno. A być może to wszystko działo się tak szybko, że ta rozmowa powinna się odbyć dopiero za kilka tygodni. Nie miało to teraz znaczenia – byli tutaj i teraz, i właśnie otwierali się przed sobą.
I pewien ból przeszył ją ponownie, słysząc jego żal i strach w wypowiadanych słowach.
Gdybyś odeszła mi na rękach.
Nawet o tym nie pomyślała. Że go to może tak zaboleć. Że aż tyle dla niego znaczy. Że ktoś może kochać ją tak samo, jak ona kocha jego.
Skąd wzięła się krew? Musiał rozgryźć wargę z nerwów, a ona tego nie zauważyła. Nie powinna, jest w szpitalu, za moment na nią może nakrzyczeć pielęgniarka, ale zgarnęła ją łagodnie palcem z jego ust. Powinien ją opatrzyć, aby rana zdążyła się zasklepić, ale w tym wszystkim było tak wiele tematów, które powinni poruszyć.
Nie myślałam tak nigdy o tym. – O wszystkim. O sobie. O nim. O tym, czego naprawdę mu brakuje. Praktycznie się przecież nie znali, ale łączyło ich coś bardzo, bardzo silnego.
Łagodnie uniósł się na tych swoich kolanach, a Allie tylko wyciągnęła ręce, na tyle, na ile mogła, aby objąć jego szyję i wtulić się w niego. I dopiero teraz poczuła, że tak bardzo, ale to bardzo tego potrzebowała. Już wczoraj, kiedy siedziała pod ścianą warsztatu, potrzebowała jego bliskości. Tak bardzo się cieszyła, że teraz był przy niej i po prostu trzymał ją w ramionach.
Powinnam wierzyć Ci bardziej – odpowiada szeptem, bo przecież nie chce go wystraszyć. Już nigdy. – Ludzie mogą być nam przeciwni, ale przecież przed Piekłem te wszystkie różnice nie mają znaczenia. Prawda? – Dłonie nieznacznie zaciska na jego koszuli, przymykając oczy i napawając się jego łagodnym zapachem. Nie wyczuwała woni morza, którą pamiętała jeszcze z tamtego poranka, który spędziła u niego w domu. – Lucyfer nam pomoże – dodaje szeptem.
Maurie w niego wierzył.
A jeśli on wierzył, ona również.
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Nie chciał płakać. Nie wypadało, nie powinien. To nie było miejsce na jego łzy, bo w tym wszystkim wcale nie był przecież ważny, a o tym najwidoczniej zdarzało mu się zapominać. Za często zapominał. Koncentracja na samym sobie była w nim tak głęboko zakorzeniona przez jego odmienność, a teraz zupełnie przearanżował swoje życie. Nie wiedział, że tak się dało, a jednak sam właśnie musiał to obserwować. Nie spodziewał się, że będzie to uwierało równie mocno, jak poprzedni stan rzeczy. Tak naprawdę nie było już żadnego „ja” ani „ty”. Byli teraz wyłącznie „my”, którzy przez dzielące ich różnice potrzebowali o wiele więcej czasu, energii i odpowiednich okoliczności, aby wszystko funkcjonowało tak, jak należy, a początek tego procesu był przecież na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło tylko wzajemnie otrzeć sobie łzy.
I w końcu Maurie właśnie to zrobił. Zebrał wilgoć z oczu niecierpliwym przetarciem oczu skrajem koszuli, a następnie uświadomiwszy sobie, że na palcach Allie czerwieni się jego krew, dolną wargę wciągnął do wnętrza ust. Czuł na języku smak rdzawy posmak, od którego powoli robiło mu się niedobrze, ale nie wypuszczał jej tak długo, aż wreszcie poczuł, jak krwawienie zaczyna ustawać.
Nie myślała tak o tym… a czy on myślał? Wielokrotnie już sobie udowodnili, że to sztuka szalenie skomplikowana, która niekiedy bardziej przypominała rozbrajanie bomby, aniżeli tworzenie związku. Do tej pory każdy z nich przychodził Overtonowi z łatwością… i każdy był absolutnie niezbalansowany oraz zamknięty w tych samych schematach, od jakich uciekała Alisha. Zarazem żadna z dziewczyn nigdy nie chciała niczego tak niezwykłego jak ona, chociaż to i tak nadal brzmiało dla Maurycego jak coś absurdalnego.
Chciała… mnie?
Ramiona starały się być delikatne i uważne. Jeżeli istniała szansa, że uda mu się niczego nie naruszyć, to zamierzał ją wykorzystać. Znajdowali się teraz tak blisko siebie, że doskonale było słychać, jak wreszcie wypuszcza dolną wargę spomiędzy zębów. Rana na ustach wciąż lekko krwawiła, ale kryzys został opanowany.
- Wierzmy w siebie, bo On w nas wierzy - odpowiedział, a jego głos nigdy nie bywał bardziej pewny, niż wtedy, gdy myślał o Ojcu wszystkich czarowników. Jedynym, który nie zdołał go zawieść, a którego nigdy nie śmiał prosić o bezpośrednią interwencję. Czy to był właśnie moment, w którym powinien?
- Nie mają znaczenia. Liczy się tylko to, kim jest twoja dusza i jak zważy cię twoje sumienie. - Szeptał, uświadamiając sobie, że od kilku minut delikatnie gładził bok jej głowy otulony sklejonymi od potu i łez włosami. - Pomoże, zawsze pomaga i zawsze będzie blisko, jeżeli nasza wiara pozostanie silna.
Zapewniał, jeszcze nigdy nie czując aż takiej pewności co do stawianych twierdzeń.
Nie wiedział, jak długo ją obejmował, ale kiedy wreszcie delikatnie rozluźnił ramiona, nie było już śladu po łzach i nerwach. Pozostały po nich tylko te smutne, błękitne oczy i niewielki uśmiech, który poszerzył się wreszcie, kiedy wskazał ruchem dłoni na twarz Allie.
- Nie zrozum mnie źle. - Zaczął, a kiedy jego oczy zyskały nieco psotny błysk, to już jasne było, że chciał nieco się podrażnić. Nie znał lepszego sposobu na rozluźnienie atmosfery. - Jesteś słodziutką pandą, ale jednak… czy mogę ci zmyć makijaż?
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Łzy powoli przestawały płynąć. Obie pary powiek przysypywał piasek, lecz wszelki żal został już zażegnany. Zostawili go gdzieś, wyrzucili przez to zamknięte okno, on już nie miał znaczenia. Maurice ją kochał, a ona kochała jego. Wcale nie chciał jej zostawiać, ale miał rację – nie była wobec niego fair. Teraz będzie. Nie obiecywała mu tego na głos, ale postanowiła sobie w myślach, że teraz będzie inaczej. Zrobi wszystko, żeby z nim być. Naprawdę ją kochał. Na ich drodze stali tylko ludzie, ale przecież to nadal tylko zwykli ludzie, prawda?
Lucyfer im pomoże. Lucyfer jest Ojcem wszystkich czarowników. Maurie w niego wierzy, a skoro on w niego wierzy – wierzy w niego również ona.
Lucyfer im pomoże. A skoro On będzie z nimi – kto będzie przeciwko nim?
On może przecież wszystko.
Jedna z dłoni wkradła się na kark, a potem i między jasne włosy Mauriego, mierzwiąc je łagodnie. Jak bardzo tęskniła za tym dotykiem. Widzieli się zaledwie wczoraj, zaledwie wczoraj spędzali popołudnie razem, a jednak chwila wątpliwości zdążyła przestraszyć ją na tyle, że myślała, że to po raz ostatni.
Jak mogła?
Maurie naprawdę ją kochał. Tak po prostu, bezinteresownie. Okazywał to na tysiące różnych sposobów, a ona się uparła, żeby trzymać się tych różnic i strachu, że mógłby po prostu chcieć ją wykorzystać.
Gdyby chciał ją wykorzystać, nie odbierałby już telefonów. Nie obiecywałby, że będzie z nią, nawet jeśli popełnili straszny błąd i możliwe, że będą mieli dziecko…
No właśnie.
Jeszcze o tym.
Ale zanim zdążyła do tego przejść, Maurie odsunął się, a w jego oczach tańczyły zadziorne iskierki. Mimowolnie wywołały narastający uśmiech na jej wargach, a potem również i krótki śmiech.
No tak. Musiała wyglądać strasznie.
Tak. – Poczułaby się o wiele lepiej bez myśli, że ma podkrążone albo jeszcze niewiadomo jak podbite oczy. Wolałaby w ogóle nie nakładać tego makijażu wczoraj.
Poprawiła się nieznacznie na łóżku. Była w końcu w stanie się ruszać, nie czuła się aż tak bardzo słaba, aby leżeć nieruchomo.
Szczerze mówiąc, w ogóle oddałabym wszystko za prysznic i przebranie się we własną piżamę – dodaje z westchnięciem, ale jest też świadoma, że rodzice będą dopiero za parę chwil. Pewnie dopiero wtedy jej coś przywiozą. – Co im powiedziałeś? – właściwie to nie spytała, a powinna od razu.
Jakimś cudem te hałasy na dole ich nie obudziły. Aż dziwne, ale… teraz sobie przypomniała, że zostawili otwarty warsztat. Miała nadzieję, że nikt nie skorzystał z tej okazji i się nie włamał, bo jeśli tak…
Ale, wracając.
Maurie, bo… pamiętasz, jak rozmawialiśmy przez telefon, tak trzy dni temu? – Ułożyła się w pozycji pół-siedzącej, plecy opierając o poduszkę. Teraz mogła widzieć całą salę. O nią właściwie też nie spytała.
Po kolei. Najpierw najważniejsze.
Myśleliśmy, że mogę być w ciąży, miałam zaczekać na test, ale tak się złożyło, że jestem w szpitalu i… wiesz, powinno chyba wyjść to w wynikach mojej krwi. Tak mi się zdaje. Tak czasem mówią w filmach przynajmniej – wzrusza nieznacznie ramionami. – Starałam się podpytać o to lekarza, tak dyskretnie, ale w ogóle nie wiedział, o czym mówię, i… wydaje mi się, że nie jestem. To znaczy, że nigdy nie byłam.
Tak dla sprostowania, żeby nie pomyślał, że mogła faktycznie zajść w ciążę i przez te nerwy stracić to dziecko.
Mogłaby poronić. Przy takim napięciu i stresie, mogłaby.
Lucyfer musiał to przewidzieć, dlatego ich nie pobłogosławił.
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Otrzymując jej pozwolenie, popatrzył na nią nieco dłużej z podstępnym uśmiechem, a potem tak po prostu zaczął gmerać pod łóżkiem, pod którym z kolei…
- Schowałem ci tu kosmetyczkę i przywiozłem kilka ubrań. - Oznajmił, unosząc dowód rzeczowy w postaci bardzo prostej i niewielkiej torby z przyborami kąpielowymi, w której przemycił nawet bieliznę. Bielizna wciąż miała na sobie metki, ale - najpewniej nie chcąc jej zawstydzać - wygodny top, długie spodnie i dwa komplety piżam zabrał z tej samej szafy, z której już kiedyś skorzystał, aby dać jej coś na przebranie. Używki po Lottcie musiały wystarczyć, zwłaszcza w ramach stroju szpitalnego.
- Poproszę za moment, żeby pomogli ci się wykąpać i przebrać. - Zobowiązał się również, gdy grzebał w torbie w poszukiwaniu za wacikami i czymś podpisanym słowem „demakijaż”. W zmywaniu oczu miał trochę doświadczenia. W końcu teatr jest czasami tym miejscem, w którym faceci występują w rajtuzach i z pomalowanymi rzęsami…
- Nie za dużo. Wiedzą, że jesteś w szpitalu, bo w nocy miałaś problemy z sercem. Nie wyjaśniałem, jak do tego doszło i szczerze mówiąc, to nie mam większego pomysłu, co możemy powiedzieć. - Lekko zmarszczony nos był reakcją na dziwnie pachnący specyfik, który właśnie odkręcał. Wylał trochę płynu na wacik i powoli, delikatnie przetarł jej prawą powiekę. Miał pewne doświadczenie z rozpuszczalnikiem, więc może nie zrobi jej krzywdy.
Mruknął cicho w ramach potwierdzenia, że pamięta rozmowę i chociaż podczas wyjaśnień Allie starał się kontynuować pracę, jego ręka i tak zatrzymała się wreszcie tuż przy dolnej linii rzęs, gdzie najwięcej było czerni. Przez moment milczał i wpatrywał się po prostu w jej bladą twarz, najwidoczniej nie wiedząc, co powinien powiedzieć.
- Nie chcę tego mówić, ale chyba się cieszę. - Odpowiedział wreszcie i odwrócił wacik na drugą stronę, nim ponownie musnął nim jej skórę. Skupił wzrok na powoli poruszających się palcach, starających się zagarnąć jak najwięcej czernidła.
- Gdybyś przy okazji tej sytuacji straciła dziecko… - nie potrafił kontynuować, więc zamilkł, nim gardło ścisnęło mu się od emocji.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Maurie patrzył na nią dłużej, a brwi Allie się unosiły. Sądziła, że chciał jej tylko trochę dopiec, ale… teraz nie mogła się opędzić od myśli, że coś jeszcze knuł. Co? Miała się dowiedzieć za moment.
Zdumienie eksplodowało w momencie, w którym sięgał pod jej szpitalne łóżko, a potem wyciągał kosmetyczkę, mówiąc, że przemycił jej tutaj kilka rzeczy – włącznie z ubraniami i piżamą. Nie z jej garderoby, ale i tak…
A poza nimi jeszcze przywiózł parę kosmetyków.
Jak? Kiedy? Zdążył o wszystkim pomyśleć. Zrobił tyle rzeczy dla niej.
Wiesz – mówi cicho, trochę niepewnie, ale nie potrafi dłużej powstrzymywać uśmiechu wpełzającego na jej usta – chyba się znowu zakocham.
Mogłaby to mówić codziennie, po kilka razy. Patrzy na niego i nie potrafi pomyśleć – jak można po prostu nie kochać kogoś takiego jak Maurice? I jak wielkie szczęście miała, że to właśnie ona skradła jego serce? Przecież już od dawna powinien mieć żonę i szczęśliwą rodzinę, jakim cudem się tak nie stało?
Był doskonały. Troskliwy, opiekuńczy, szarmancki, czarujący, przystojny. Wszystkie wady nie miały znaczenia, bo kochał ją tak mocno, że nie potrafiła sobie nawet tego wyobrazić. Czy ktoś inny kochał ją tak, jak kochał ją Maurie?
Nie chce nawet o tym myśleć.
Dam sobie radę sama, tylko niech mnie od tego odczepią.
Dobrze, miała problemy z sercem, przeszła właśnie bardzo trudne chwile, ale nie była taka nieporadna. Teraz, kiedy wyjaśnili sobie to wszystko z Mauriem, czuła się nawet całkiem dobrze. Wciąż była osłabiona, ale była spokojna. Trochę minie, zanim wróci do pełni zdrowia, ale to nie szkodzi. Nie była sama – i sama nie będzie.
Maurie dorwał się do płynu do demakijażu, a Allie zrobiła mu trochę miejsca na łóżku, żeby sobie spokojnie usiadł. Przymknęła przy tym oczy, skoro sam chciał się o nią zatroszczyć, nawet jeśli tematy spłynęły w rejony trochę mniej przyjazne.
Jak na przykład – co powiedzieć rodzicom.
Chyba będę musiała powiedzieć im prawdę – dodaje z westchnięciem. – Oni są przekonani, że to scena powoduje u mnie taki stan… a to nieprawda. Nie chcę, żeby teraz pomyśleli, że to przez Ciebie. Znowu będą próbowali mnie odciąć, tym razem zabronią spotykać mi się z Tobą, a ja wcale nie chcę. Mam już trochę dość tego, że ciągle mi czegoś zabraniają.
Nie powiedziała Allie nigdy.
Przygryzła dolną wargę, otwierając oczy, aby był w stanie wyczyścić również i dolne powieki, a ponieważ jest to sztuka niełatwa, wzrok odwróciła w inną stronę, nie patrząc na niego.
Traktują mnie jak małe dziecko – dodaje markotnie.
To znaczy, rozumie ich troskę, ale miała już przecież ponad dwadzieścia lat. Sama pracowała, starała się ułożyć sobie życie. Nie mogą wiecznie tak nad nią czatować i chronić przed wszystkim, co złe.
To, co złe, samo do niej przychodzi, a ona potem nie jest na to przygotowana.
Wzrok zwraca ku niemu, kiedy zatrzymuje się w ruchu, nie zgarniając już więcej tuszu na wacik. Chyba nie myślała, że… brzmiał trochę, jakby… jakby właściwie chciał mieć to dziecko. Z nią. Bez ślubu? Nie są w wieku najmłodszym, ale nie są też małżeństwem. Przecież to byłby skandal.
Na szczęście się to nie stało. Nic się nie stało. – Odważne słowo jak na fakt, że przed chwilą przechodziła przez zawał. – Następnym razem będziemy ostrożniejsi.
Będą. Zadbają o to jakoś. Na razie to i tak nie jest temat i to nie jest miejsce na takie rozmowy. Są jeszcze młodzi, nawet nie znają się zbyt dokładnie, więc nie mają powodu, aby myśleć o dziecku.
Allie ma powód, aby pomyśleć o czymś innym.
Na przykład – dlaczego to wszystko się stało?
Tak naiwnie zgodziła się, aby Valerio do niej przyjechał. Maurice protestował, ale Allie nie słuchała, bo myślała, że jego intencje były czyste, a ona przecież była jego przyjaciółką. Przyjaciół się nie wystawia, ale…
To, co stało się wczoraj.
Dotyk dłoni na wardze.
Spojrzenie.
A potem fakt, że po prostu ją zostawił.
Mogła tam umrzeć.
Maurie… - mówi cicho, ponownie otwierając oczy i zwracając tym razem wzrok ku niemu. Dłonie odszukują jego dłoni i zamykają ją w lekkim uścisku na pościeli. – Ty… od początku nie chciałeś, żebym tam szła. – Musi go o to spytać. Musi wiedzieć, na czym stoi. Musi wiedzieć, co się wokół niej dzieje, a Maurie był najbliższą osobą, której mogła zaufać. Komu, jeśli nie jemu? – Powiedz mi, proszę… ale wprost. Powiedz mi prawdę. Dlaczego, myślisz, Valerio chciał się ze mną spotkać?
Coś jej musiało umknąć, choć coś naprowadzało ją na trop.
Nie chciała pochopnie osądzić.
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Nie zdołał powstrzymać cichego parsknięcia wywołanego rozbawieniem. Jeśli do uwiedzenia dziewczyny wystarczało przyniesienie jej kosmetyczki, to ewidentnie całe życie robił to źle, ale… wcale nie żałował, że dowiedział się tego dopiero teraz.
- Możesz kochać mnie tyle razy, ile tylko zechcesz. - Odpowiedział z nieco rozczulonym uśmiechem. W którym momencie to wyznanie przestało aż tak go zawstydzać i przerażać? Nie wyłapał tego momentu, lecz najprawdopodobniej dlatego, że doszło do tego całkiem niedawno… może dzisiaj w nocy? Widok bliskiej osoby przeżywającej tego typu napad zmieniał człowieka na wielu płaszczyznach.
Nie zmienił jednak niezadowolonej miny Mauriego, kiedy Allie stwierdziła, że chciałaby zostać odczepiona od tych wszystkich rurek i sama da radę się wykąpać.
- Myślę, że dzisiaj się tego nie pozbędziesz. - Podzielił się z nią swoją teorią, wciąż powoli manewrując przy jej twarzy. - Możliwe, że czeka cię jeszcze kilka konsultacji. Takie powtarzające się ataki nie są normalne.
Nie chciał mówić jej nic więcej z uwagi na to, że nie był zaznajamiany z jej historią choroby, ani nie posiadał wiedzy o dalszych krokach, jakie chciał podjąć lekarz prowadzący. Napady sercowego bólu kojarzyły mu się jednoznacznie z zupełnie inną dziedziną medycyny, aniżeli kardiologia, lecz do tej pory uważał, że było to jedynie zbędne skojarzenie wynikające z zaczytywania się w przypadkach chorób genetycznych. Teraz już nie był tego aż taki pewien i na nowo odżyły w nim wątpliwości.
Pokiwał krótko głową, kiedy opowiedziała mu o planie, jaki szykowała na rozmowę z rodzicami. Mówienie prawdy nigdy nie było jego pierwszym wyborem, gdy chodziło o rodzinę, ale ostatecznie zgodził się z nią w kwestii potencjalnych obaw. Zdecydowanie nie chciałby, aby rodzice zabronili Allie utrzymywania kontaktów z nim. Dopóki się zgadzali, ich relacja mogła dalej się rozwijać i to bez drastycznych skoków na głęboką wodę. Takich, jak na przykład wspólne zamieszkanie. Dochodził do wniosku, że mimo wszystko to było nieco dziwne na obecnym etapie, zwłaszcza przed rozmową z jego rodzicami.
- Uroki domów rodzinnych - podsumował z nieznacznym uśmiechem, który zdradzał, że kilka lat wcześniej miewał podobne przeżycia. - Nawet nie wiesz, ile razy dostało mi się po uszach za późne kładzenie się spać lub niepowrót na noc. Przypomnę, że byłem już pełnoletni.
Cóż, rodzice chyba po prostu tak mają. Nie było na to innego wyjaśnienia.
Szybko oczyścił jej dolną powiekę i to samo zrobił z drugim okiem. Tu już poszło mu szybciej, bo poniekąd poznał swojego przeciwnika. Cholernie trwały ten tusz.
- Mmm? - Mruknął, gdy po raz ostatni przecierał rzęsy nowym wacikiem. Upewniwszy się, że nic już na nich nie ma, zaczął zakręcać butelkę ze środkiem do demakijażu, a wtedy…
Ręka zawisła mu w bezruchu, kiedy pytanie Alishy tak po prostu zawisło pomiędzy nimi. Spojrzenie Overtona mówiło zdecydowanie więcej, niż jego wyraz twarzy, nawet jeżeli był to jedynie jeden gniewny błysk. Potem wziął głęboki oddech, jakby próbował się uspokoić i spożytkował kilkadziesiąt sekund na sprzątanie bałaganu, jaki zrobił. Wyrzucił waciki i na nowo ładnie poskładał zawartość kosmetyczki, którą tym razem odłożył na stolik znajdujący się przy łóżku. Dopiero wtedy, gdy był już pewien, że niczego nie pominął, przyjrzał się Allie dłużej.
Naprawdę nie zdawała sobie z niczego sprawy.
Och ty niewinne maleństwo.
- Powiem wprost - zobowiązał się, chociaż wątpił, czy jest to dobry moment, skoro serce dziewczyny wciąż pikało miarowo w tle. Jeśli się zdenerwuje, to w kilka chwil zleci się tutaj połowa dyżurki.
Cóż, rozsądek nigdy nie był dobrym przyjacielem Overtona.
- Valerio ma wśród Kręgu całkiem ugruntowaną pozycję i od wielu wielu lat ciągnie się za nim pewna opinia. - Zrobił wstęp, zanim złapał się na tym, że mało to ma wspólnego z mówieniem czegoś wprost. Nieświadomie ściągnął wargi, kiedy na nowo rozgorzał w nim gniew.
- Byłem przekonany, że zamierza cię wykorzystać seksualnie. - Powiedział, prawie cedząc te słowa przez zęby. - Valerio przyjeżdżający do dziewczyny o tej godzinie nigdy nie jest zwiastunem swobodnych pogawędek. Nie byłem pewien, czy zrobiłby ci krzywdę, ale zdecydowanie nie chciałem ryzykować tego, że miałbym rację.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 3
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 25
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1525-alisha-dawson#17693
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1596-alisha-dawson
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1598-alisha-dawson#19707
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1597-alisha-dawson#19705
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f230-cedar-lane-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1599-rachunek-bankowy-alisha-dawson#19708
Jego rozczulony uśmiech pogłębiał jej rozczulony uśmiech.
Jeśli naprawdę musiała aż prawie umrzeć, aby Maurie uświadomił sobie, co do niej czuje, i żeby potrafił o tym rozmawiać zupełnie swobodnie – to warto było i przeżyłaby to jeszcze raz.
Teraz za to mogła przyglądać mu się z iskierką rozmarzenia w oczach i pięknym, szerokim uśmiechem na wargach, gdy słyszała jego zapewnienia.
To dobrze – odpowiada mu pewnie. Nie czuje nawet drżących rąk, nie czuje motyli w brzuchu, tak jak wtedy, kiedy skradał jej pierwszy pocałunek, a ona mu odpowiadała. – Bo mam wrażenie, że każdego dnia zakochuję się na nowo.
To było świeże uczucie, ale zdawało jej się, że naprawdę rodzi się ono z każdym wschodem słońca, z każdym spotkaniem, gdy tylko na niego spojrzy. Maurie utożsamiał wszystko to, co piękne i wszystko to, co ceniła. Nie pamiętała, aby kiedykolwiek zadurzyła się aż do tego stopnia, aby patrzeć na swojego partnera i myśleć – jakie mam szczęście, że mnie kocha. Jakie to szczęście, że mam jego. Jaki jest idealny.
Był idealny. Bardzo nie chciał tego widzieć, ale nie szkodzi – wtedy, kiedy on zamykał oczy, ona była jego wzrokiem. Mógł widzieć szczerość i niemy zachwyt w jej spojrzeniu, za każdym razem, gdy na nią spoglądał. Nie zmieniało się to nigdy. Może zamazywało od czasu do czasu pod wpływem innych emocji, ale tak czy inaczej – wszystko wracało do jednego miejsca.
Tak jak na przykład teraz – teraz wzdycha z niezadowoleniem.
Wiem, że mnie nie odepną na stałe, ale piętnaście minut by ich nie zbawiło. Mogę iść sama do łazienki – wywraca oczami, bo już naprawdę. Nie była tak nieporadna. Czuła się już lepiej, nic takiego się nie działo. I nie będzie się działo, bo w końcu pod stopami znów zaczynała czuć grunt, i znów jej serce miało dla kogo bić. – Poza tym, to był dopiero drugi raz…
I o dwa razy za dużo, powiedziałby każdy normalny człowiek i Allie to wiedziała, ale nie chciała przyznać. Wolała nikogo nie martwić. I siebie też. A co, jeśli okaże się śmiertelnie chora? Może miała jakąś wadę serca, która wykluczałaby po prostu wysiłek fizyczny i stres… wtedy nie mogłaby wrócić na scenę. A jeśli nie wróci na scenę, nie będzie mogła być z Mauriem. Co, jeśli on by się dowiedział? Przecież jego serce też by pękło i…
Nie, czasami zdecydowanie lepiej było żyć w niewiedzy.
Krótki śmiech wyrwał się z jej ust. Nigdy by nie pomyślała, że Maurie całkiem niedawno miał zupełnie podobne problemy.
Najwidoczniej tacy są rodzice – stwierdza, wzruszając ramionami. Być może kiedyś się przekona, kiedy sama zostanie mamą. To nie był jeszcze jej czas, a więc na pewno jeszcze trochę poczeka. – I dlatego się wyprowadziłeś?
Był w o tyle dobrej sytuacji, że miał chociaż gdzie. Ją ledwie było stać na zakup motocyklu, odkładała na niego oszczędności z kilku wypłat. Może nie trwało to niewiadomo jak długo, ale wciąż – gdyby miała opłacać samodzielnie całe rachunki i jeszcze czynsz za mieszkanie… raczej wątpiła, że cokolwiek by jej zostało.
A skoro już mowa o pracy, wypłacie i chlebodawcach.
Maurie uciekał dłońmi, zbyt skupiony na zakończeniu swojej operacji. Allie nie udało się go złapać, co przyjęła z lekkim zawodem, ale nie próbowała zatrzymać go na siłę. Widziała, jak jego mina tężeje, a uśmiech schodzi z ust. Wiedziała, że tak będzie, ale musiała o to zapytać. Musieli o tym porozmawiać. To, co się stało wczoraj… to było za dużo. To było coś, z czym nie mogła się pogodzić i nie będzie potrafiła jeszcze przez pewien czas.
Musiała to sobie wszystko poukładać w głowie. Musiała się zastanowić.
A przede wszystkim – musiała wiedzieć.
Maurie bardzo chciał mówić wprost, tylko zaczął trochę naokoło. Nie ponaglała go, a on sam zreflektował się dość szybko. I… chyba nawet odrobinę za szybko.
Coś na wzór zdumienia odbiło się w jej oczach, chociaż nie była tak zaskoczona, jak powinna być. To, co zrobił… to, jak blisko był, jak przejeżdżał palcem po wardze, jak nie odpuszczał, mimo że próbowała chwytać za nadgarstek i odciągnąć go od siebie. Nie zrobił nic więcej, bo wpadł wtedy Maurie.
Nie miała żadnych powodów, aby nie wierzyć w to, co jej właśnie mówił.
Tylko łagodnie przygryziona warga, unikające spojrzenie i zatrzymany oddech zdradził, że naprawdę ją to trafiło. Puls serca nie przyspieszył, wbrew wszelkim prognozom nie zbiegło się pół dyżurki, aby ją ratować. Przyjęła to całkiem spokojnie, jak na własne możliwości. Poniekąd przeczuwała, że taką odpowiedź dostanie, ale…
Teraz nie za bardzo wiedziała, co z nią zrobić.
Nieco zapadła się w pościeli. Była malutka, ale zrobiła się jeszcze mniejsza na tej poduszce, przygarbiona, bez uśmiechu, ze speszonym spojrzeniem. Teraz czuła się tak, jakby faktycznie zrobił jej wtedy krzywdę, mimo że nic nie zrobił. Naprawdę przyjechał właśnie po to…? Zapraszał ją do samochodu, mówił, że nie gryzie.
Co, gdyby tam faktycznie wsiadła…?
Był pijany…
Mógł ją aż tak okłamać?
Dlaczego?
Tylko po to?
Obawiała się, że Maurie ją wykorzysta, kiedy prawie sama dała wykorzystać się Valerio.
Jestem taka głupia.
Westchnięcie miało wypuścić z niej napięcie, ale sprawiło tylko, że przygarbiła się jeszcze bardziej. Była zawiedziona sama sobą. Tak łatwo dała się oszukać. Nie posłuchała Mauriego i prawie skończyła…
Co, gdyby się wtedy nie pojawił?
Z ledwością przełyka ślinę i odkrywa, że nagle zaschło jej w gardle.
Może jednak powinna zastanowić się, czy nie zrezygnować z pracy nieco wcześniej. Może jednak nie będzie musiała czekać na odzew z teatru. Może po prostu musi zaryzykować.
Alisha Dawson
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
To wszystko było zbyt słodkie i rozkoszne. Na sali szpitalnej na nowo pojawiły się ćwierkające wesoło ptaszki i kolorowe chmurki gotowe, aby ponieść zakochańców dalej w świat niczym w jakiejś bajce. Ktoś z doświadczeniem życiowym powiedziałby, że taki stan rzeczy nie może trwać zbyt długo, bo świat przecież nie jest nawykły do noszenia na swych barkach uczuć szczerych i niewinnych. Ten ktoś miałby rację. Rozmarzone spojrzenia rozpływały się w powietrzu, a swoboda nagle zamieniła się w wątpliwość. Czy powinni o tym rozmawiać? Maurice wolałby udać, że to nigdy się nie wydarzyło. Wtedy mógłby Valerio po prostu dalej nie lubić, zamiast go nienawidzić.
Czas nie skoczył do tyłu i nie uwolnił ich od kwaśnego smaku minionego wieczora. Wręcz przeciwnie - między Allie i Mauriego wkradł się zaduch, który na krótką chwilę każde z nich pogrążył we własnych myślach. On starał się zapanować nad wrodzoną porywczością, która na samą myśl, że Valerio skalał dobre imię Allie swoją brudną myślą, miała ochotę jednak odwołać się do argumentu siłowego i rozpłatać winnemu gardło syrenimi pazurami. Ona za to przeżywała cios innego rodzaju niż ten, który wczoraj posłał ją na podłogę pracowni. Maurice obserwował przez chwilę, jak zaczyna zatrzaskiwać się w sobie i paradoksalnie dopiero wtedy zaczął się uspokajać. Gniew przygasał i robił miejsce zmartwieniu, które ostatecznie osiadło zmarszczką pomiędzy jego brwiami.
Wyglądała tak, jak gdyby przeżywała szok. Na początku nie zrozumiał skąd jej się to wzięło. Przecież to było oczywiste, że ktoś taki jak Paganini nie mógłby mieć wobec niej czystych zamiarów. Dopiero kiedy zabrała głos, dotarło do niego, że przecież nie mogła o tym wiedzieć. Była poza tym wszystkim i nie miała pojęcia czym zajmowali się ludzie pokroju Valerio.
Maurice znowu zaczął znęcać się nad swoją wargą.
- Skąd mogłaś wiedzieć - odpowiedział, chcąc zdjąć nieco ciężaru z jej barków. Przesunął dłoń na jej udo i spróbował spleść ze sobą ich dłonie. - Jego rodzina ma dość nietypowy sposób na zarabianie pieniędzy i nie uwierzyłbym, że którekolwiek z nich wie co to moralność.
Ugryzł się w język, kiedy zorientował się, że być może powiedział trochę zbyt dużo. Spróbował szybko się z tego wycofać, ale nie za bardzo wiedział, czym może odwrócić teraz jej uwagę.
- Nic ci się nie stało, to najważniejsze… no, prawie nic. - Zauważył i niezgrabnie się poprawił, starając się nadrobić wszystko ładnym uśmiechem, który w szkole średniej działał na absolutnie każdą panią profesor. Maurie liczył na to, że wciąż ma moc ogłupiania Allie do tego stopnia, aby udało mu się zmienić temat.
- Swoją drogą, zadzwoniłem też do Iry. - Poinformował podczas bezmyślnego muskania wierzchu jej dłoni drugą ręką. - Mówił, że przyjedzie jak najszybciej, tylko nie wiem kiedy będzie to „najszybciej”. Złapałem go czekającego na taksówkę.
Gadał, starając się zapełnić ciszę i wtedy coś go tknęło.
- Hmm, wydaje mi się, że „najszybciej” może być „lada moment”. - Zauważył i ponownie gryząc wargę zerknął na Allie. - Ma wejść, kiedy przyjedzie, czy przyspawać go do ławki, żeby zaczekał?
Spróbował zażartować, ale sam nie wiedział, czy mu to wyszło.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy