First topic message reminder : Jabłoń przy ogrodzeniach Przy ogrodzeniu terenów szklarni stoi wysoka jabłoń, jej gałęzie rozpostarte nad ziemią jak troskliwe ramiona. Nawet zimą, gdy większość drzew traci liście, ta jabłoń pozostaje zielona i pełna życia, z owocami lśniącymi złotem w słońcu. Światło słoneczne, które przeszywa przez gałęzie jabłoni, tworzy gry symetrii na ziemi, tworząc malowniczy krajobraz. To miejsce emanuje ciepłem i obietnicą, że nawet w najtrudniejszych czasach natura potrafi obdarzyć nas bogactwem i urodą, przede wszystkim dlatego, że jabłoń obradza w owoce o każdej porze roku. A najciekawszym elementem tego obrazu jest, iż jabłoń pojawiła się nagle, z dnia na dzień wyrastając przy ogrodzeniach terenów. Rytuały w lokacji: Rytuał ciężkiej mgły [moc: 78] Rytuał bezobcy [moc: 79] Bonusy w lokacji: możliwość zyskania raz na miesiąc do 3 sztuk złotego jabłka - magicznego owocu, który może być wykorzystany również w magicznych wypiekach. Wywołuje zawiść u spożywającego, a próg jego przetworzenia w ramach wypieków, bądź pokonania jego mocy, wynosi 100. Aby pobrać jabłka, należy napisać post fabularny. Jabłko jest w stanie przetrwać maksymalnie 7 dni w ekwipunku postaci. Zebranie jabłka należy zgłosić w dodatkowych aktualizacjach. Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Pon 17 Cze - 23:19, w całości zmieniany 2 razy |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Czas konkretów, elokwencji i pytań — bez mała — filozoficznych. — Greka? Kto, kurwa, zna grekę w Stanach? Łatwiej byłoby nawet z polskim; ktoś z tej knajpy z kaszaną mógłby przetłumaczyć im spisane z jabłek słowa i zgarnąć dodatkowy napiwek — ale greka? Trudności życia kowenowego — o tym nie mówi się głośno (bo nie mówi się wcale). Plecak Vandenberg, wyposażony w athame i kilka dodatków, z czego najbardziej zaskakuje widok czerwonych świec, ostrożnie ląduje w trawie. Mają czas, ale nie wieczność — powinni działać sprawnie, szczególnie po przeskoczeniu susem nad próbą rozpoznania drzewa. Troja; też coś. — Spróbuję z mgłą, jeśli się nie uda, po prostu wyślę Jackie. Ona— Zna O'Ridleyów lepiej, ma ich krew w żyłach. Słowa więdną w ustach Lanthiera — Lyra mówiąca o matce to rzadkie zjawisko. Lata temu musiały minąć tygodnie, zanim wspomniała jej imię — na dodatek czystym przypadkiem. — Masz na myśli zło wcielone, solidną kandydatkę do najbardziej wyrodnej matki na wschodnim wybrzeżu? — coraz bliżej drzewa, coraz dalej odpowiedzi; nagła zmiana tematu mogłaby wyrwać z kogoś nerwowego — niech będzie, bardziej nerwowego od Lanthiera — zniecierpliwienie. Ronan od lat ma dla Lyry tylko zrozumienie. — Pamiętam. Zmarła? Nareszcie; ten domek przy plaży zasługuje na lepszą właścicielkę. Zamiast śmierci, czkawka niedawnej przeszłości — gwardziści i niektóre choroby weneryczne dzielą uporczywe właściwości nawracania. — Jego też pamiętam. Zmarł? Shirley go czymś zaraziła? I bardzo, kurwa, dobrze; pewnie też wsadzał jej łapy tam, gdzie nie powi— Zaraz. Zaraz, co Lyra właśnie— — Czym jest? — niedowierzanie z athame w dłoni — niewiele brakowało do nerwowego potarcia skroni czubkiem ostrza; Lanthier cofa rękę w ostatnim momencie, wpatrując się w Vandenberg w sposób, w który patrzeć potrafią tylko przyjaciele — jakby narzygała sobie do trampka, a on próbował zrozumieć, jakim cudem trafiła bezbłędnie. — Lyra, to zły moment na dowcip z katalogu twój stary. Co ty— Ma złote jabłko w dłoni i nic się nie zmienia; ani drzewo nie usycha, ani owoc nie gnije, ani wyraz twarzy Vandenberg nie ulega zmianie. — Nie żartujesz. Nie żartowała. Nie żartowała, trzymając w dłoni mityczne jabłko, które mogło pomóc im w misji schwytania Steviego—odyńca. — Przecinamy na pół? — nagła zmiana tematu — subtelnie, Lanthier — to idiotyczna próba nadania rzeczywistości sensu. Niespecjalnie się udaje; właśnie celuje czubkiem athame w złote jabłko i dowiaduje się, że po dwudziestu siedmiu latach i horrorze, który przetrwała, jej ojciec pojawia się ze spontanicznością tej pierdolonej jabłonki. Z dnia na dzień, spod ziemi. — Przepraszam, to po prostu— Nawet nie ma słów; jak to nazwać? Po imieniu? Twój stary, gwardzista? Wróg? Człowiek, który próbował nas zamordować? Który prawie zabił Scully, nieważne, jak bardzo jej się należy? — Jak to, kurwa, ojcem? Wiesz jak, Lanthier; masz dwóch synów i od pół roku starasz się o córkę. — Nie dziwi mnie, że Shirley skreśliła gwardzistę na liście zawodów, na których chciała się przegalopować, ale— Ostrze athame przywiera do złotej skórki; muszą sprawdzić, czy przekrojenie owocu cokolwiek zmieni — Lyra wciąż może zdecydować, czy chce zrobić to sama. — Potwierdza jego wersję? Lanthier nigdy nie przypuszczał, że to w Shirley będzie ostatnia nadzieja. |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Zmarła? Nie ma tak dobrze. W innych okolicznościach by się zaśmiała — przechyliłaby butelkę piwa i wlała sobie jego resztkę do gardła, kiwając głową z dobrego żartu — ale to nie były te okoliczności. W tych okolicznościach — obok magicznej, już—nie—tajemniczej—jabłonki i ze złotym jabłkiem w dłoni — nie było jej do śmiechu. Zauważył to po jej twarzy; otwarta książka, prawda? Poważny wyraz twarzy zastąpił niepokój podczas obserwacji zbyt bliskiego spotkania athame z okiem. Na szczęście, Lanthier nie trafia — albo cela ma kiepskiego, albo jeszcze chciałby trochę popatrzeć na świat — więc ona może wrócić do ulubionej w ostatnich tygodniach mieszanki poczucia winy i lęku. Na pół? Zmiana tematu jest szybka, krótka i — jak wiele rzeczy w życiu — nietrwała. Lyra kiwa głową, wyciągając jabłko w jego stronę, ale ciągle trzymając je w dłoni, gdy temat (jak jebany bumerang) wraca ponownie. — Nie przepraszaj, to— Jak to, kurwa, nazwać? Tragedią w sześciu aktach? Zrządzeniem losu? Podstępem? Plagą? Kolejną odnogą nadchodzącej Apokalipsy? Dowodem, że zawsze ktoś gdzieś był, kto mógłby jej pomóc, ale tego nie robił, bo— Po imieniu. — Sama jeszcze nie wiem co z tym— Co mogła z tym zrobić? Mogła to zignorować; przeżyła dwadzieścia siedem lat, przeżyje i kolejne — o ile przyjaciele jej nowego ojca w międzyczasie nie nabiją jej i Lanthiera na pal dla przykładu. Mogła to zaakceptować; zapytać go o ulubiony kolor i czy odkupi jej lalkę, którą Shirley wyrzuciła do śmieci, gdy była na nią o coś zła. Nie mogła natomiast tego zmienić. Nawet, jakby Jackie zrobiła jej transfuzję całej krwi w organizmie, nie mogła tego zmienić. Zacisnęła mocniej usta, a palce na złotym jabłku. Galopowanie na gwardziście z jakiegoś powodu ją — naprawdę, z jakiegoś? — zdenerwowało. Spojrzała na Ronana trochę zła; trochę urażona i trochę zdezorientowana, ale w porę przypomniała sobie, że nie mówił o niej. Nie mógł; nie wiedział. — Niechętnie, więc raczej szczerze, potwierdza — powiedziała, przenosząc spojrzenie na ostrze athame i w głowie robi prostą kalkulację. Wybuchające szkło zraniło Gill, ją i Cecila. Wolałaby tym razem ograniczyć liczbę ofiar. — Daj, sama to zrobię. Brzmi jak pięciolatka. Przygotuj się, Lanthier. To cię czeka przy córce. Wyciąga z jego dłoni ostrze i — zgodnie z zapowiedzią — sama przykłada je do skórki owocu. Odkłada je jednak na ziemię — trzymanie go w tym czasie w dłoni, to skrajna już głupota — i przystępuje do czynu. Dotykanie nic nie zmieniło w jego konstrukcji, ale przecinanie może już pójść gorzej. Muszą jednak sprawdzić, jak jabłko reaguje na ingerencję w jego stan. O jedzeniu już nie wspominając. — Odsuń się. Ciach. rozcinam jabłko trzymane w dłoni athamę i proszę o ingerencję w związku z powyższym. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Co może się stać, jeżeli magiczne jabłko przecinasz magicznym przedmiotem, takim ja, na przykład, athame? Otóż, wygląda na to, że… Niewiele. Jabłko poddało się gładko ostrzu sztyletu, rozdzielając na niemal idealne połówki. Owoc w środku wyglądał zupełnie przeciętnie – jego złocisty kolor ograniczał się tylko do skórki i w środku wyglądał na prawdziwy, w dodatku jadalny i bardzo soczysty owoc. Ze środka nawet pociekło kilka kropel soku. Niezależnie, jakie rozczarowanie mógł ten widok wywołać, jabłko wyglądało wciąż na bardzo apetyczne. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Jednostajny dźwięk w uszach — piii— z którego powstaje mantra: pierdolę; ja pierdolę, Lyra, co do—? — nie łagodzi ostrych odłamków faktów. Lyra się nie śmieje; nawet się nie uśmiecha. Vandenberg to śmiertelna powaga ze złotym jabłkiem w dłoni — Lanthier to powiernik kolejnego z jej sekretów, które pociągnie za sobą do grobu, żeby uwić sobie z nich poduszkę. — Czegokolwiek nie zdecydujesz— Najgorszy czas, najgorsze miejsce; w przeciągu dwudziestu siedmiu lat istniało dwadzieścia siedem tysięcy okazji do wyjawienia sekretu, ale ojciec znajduje się teraz — w kilka dni po odkryciu, że Lyra walczy po przeciwnej stronie; że przynależy do grupy, która stanowi bezpośrednie zagrożenie dla obłąkańców Lucyfera; że— — Bądź ostrożna, Lyra. Jeśli to przypadek — to wyjątkowo nieśmieszny. Jeśli tajemnica dla jednej ze stron była znana od lat i ujawniona została dopiero, kiedy stało się to wygodne — czy zasianie zwątpienia, zesłanie niepewności, zanękanie przeciwnika pytaniami co by było, gdyby? nie jest synonimem wygody? — to już nawet nie nieśmieszność. To zwykłe kurestwo. — Wie, że należysz do wrogiego kowenu. Wie, że walczysz w imię Lilith. Wie— Vandenberg przejmuje ostrze; ta sama ostrość tkwi w jej spojrzeniu, a Lanthier nie rozumie, co powiedział tym razem — Lyra przecież wie, że Ronan nie ma nic do Shirley. Zwłaszcza szacunku. — Wie o tobie więcej, niż ty o nim. Posiada dostęp do akt Gwardii i nie masz pewności, co dokładnie powiedziała mu Shirley. Jak daleko posunęła się tym razem? Złote jabłko nie ma dla nich odpowiedzi; odłożone na ziemię nadal lśni zachęcająco i nie próbuje uciec przez brutalnym naparciem athame. — Jeśli znów dojdzie do starcia — to nie kwestia kiedy; im szybciej oswoją się z tą myślą, tym lepiej przygotowani będą. — Jak myślisz, zawaha się? Powie innym: tą zostawcie, to moja córka? Czy reszta obecnych wiedziała? Carter? Czarnoskóra? Frank Marwood? Wiedzieli, cierpliwie czekając, aż Verity zada cios? Ronan ma tylko sekund na powiedzenie tego, co Lyra wie; mimo to słowa muszą wybrzmieć — być może są tym, co potrzebuje usłyszeć w tym brudnym jak grzech świecie. — Gdybyś wolała zniknąć z radaru, znasz adres. Możesz zostać u nas tak długo, jak chcesz. Przepołowione athame jabłko wygląda jak coś z reklamy soku — idealnie soczyste połówki skąpane w złocistych promieniach słońca ugaszą twoje pragnienie nim zapieje pierwszy kur. — No. I chuj. Elokwencja Lanthiera nie załapałaby się na bilbordy, za to idealnie podsumowuje sytuację — na tyle idealnie, że tym razem Ronan nie czeka, aż Lyra odda cześć tradycji i zje znaleziony na ziemi smakołyk; podniesiona do ust połówka ma zapach dojrzałego owocu i miąższ, w który— — Najwyżej będę mieć demona do kompletu. Głośne chrupnięcie i sok zalewający język; co złego może się wydarzyć z ogryzionym kawałkiem jabłka niezgody w ustach? wgryzam się w połówkę jabłka i tym samym proszę o ingerencję |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Ronanie, zdecydowałeś się zaryzykować i posmakować złotego owocu, kusząco soczystego swoją drogą. Szybko mogłeś stwierdzić, że tak pysznego jabłka jeszcze nigdy w życiu nie jadłeś. Jego smak mógł naprawdę uzależniać, w pewnym momencie sam zdziwiłeś się, że zjadłeś już połowę tej przekrojonej połówki. Wszystko wydawało się normalne. I jabłonka rosła gdzieś obok. I ptaki gdzieś w okolicy śpiewały. I zioła rosły wokół drzewa, a przed chwilą zupełnie ich nie było. I wiatr przyjemnie zawiewał w kark. I Lyra stała obok, patrząc się na Ciebie. Ta Lyra, która dopiero teraz Ci opowiedziała o tym, że poznała tożsamość ojca. Ile czasu musiała o tym wiedzieć? Na pewno nie byłeś pierwszy, do którego poszła i podzieliła się tą informacją. Myślałeś, że łączy Was coś więcej. Na przykład, zaufanie. Tak Ci je okazuje – przyznając się do prawdy dopiero teraz. A może wiedziała już wcześniej i nic Ci nie powiedziała przez tak długi czas? Czy możesz faktycznie nazwać ją przyjaciółką? Ronanie, wskutek zjedzenia magicznego jabłka, pojawiła się w Tobie zawiść i złość ukierunkowana wobec Lyry. Przez najbliższe posty powinieneś rozegrać swoją nagłą niechęć do postaci Lyry w sposób, który uznasz za odpowiedni. Moc owocu będzie utrzymywała się przez trzy najbliższe tury – po nich wrócisz do własnej świadomości. Możesz również spróbować z nią zawalczyć, wykonując rzuty na siłę woli. Próg udanego przezwyciężenia mocy owocu wynosi 100. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Zakazany — przez kogo? — owoc smakuje najlepiej. Słodycz zamiast gorzkiej niespodzianki; lepki sok zamiast słów, które osiadają na koniuszku języka i toną pod kolejnym ugryzieniem — milczenie to wybór. Uniknięcie pestki to ostrożność. Kolejne słowa to— — Oddaj athame, Vandenberg. Osamotniona kropelka kołysze się w kąciku ust; w odruchu uniesionego do niej palca nie ma gwałtowności — jedynie rozmysł, który nie wzbudzałby podejrzeń, gdyby— — To nie tak, że wiesz, jak zrobić z niego pożytek, nie? Słowa wciąż smakują sokiem, ale na tym kończy się ich słodycz. Połówka ogryzka znika w wysokiej trawie — Lanthier nawet nie sprawdza, czy obgryzione jabłko nadal potrafi powołać świeże zioła do życia. Po zjedzeniu owocu nie zmienia się nic; w złocie skórki nie zamieszkiwała brutalność, dłonie nie zaciskają się w pięści, w głowie nie rozlega się echo obcego głosu — jedynym intruzem jest jego własny ton. — Widziałem czerwone świece w plecaku — przełknięcie śliny to konieczność; coś gorzkiego zbiera się na koniuszku języka i nie zamierza milczeć. — Ojciec zainspirował cię do nauki odpychania? Zaskoczenie, które trwa sekundę; echo słów, które rozlega się w nieskończoność — Lanthier przykuca przy własnym plecaku, na oślep odnajdując zestaw zielonych świec. Zna Lyrę od lat; nigdy nie poświęcała tej magii więcej, niż konieczną uwagę — kłamstwo cierpi na przykurcz nóg i wolno ucieka; dlaczego nie dostrzegł go wcześniej? — Przed czy po tym, jak próbować zamordować nią Blair? Mnie? Lilę? Podniesione na Vandenberg spojrzenie ma w sobie wiele — od wyrzutu przez podejrzenia, aż po— — Patrząc na to, ile dla ciebie zrobiłem — siedem? Osiem lat znajomości? Ile nocy spędziła pod jego dachem; ile razy pozwalał, żeby zajęła się jego dziećmi? Od ilu dni — tygodni, miesięcy — trzymała ten sekret jak zakładnika? — Mogłaś powiedzieć mi o tym wcześniej. To nie kwestia tego, że nie mogła; podszept ma głos Lanthiera i rozlega się, kiedy pierwsze ramię pentagramu zasypuje zieleń trawy; po prostu nie chciała. — Chyba, że liczyłaś, że nie będziesz musiała mówić wcale. Co za różnica dla trupa? Zabolało? Dobrze. |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Ronan miał rację — zbiegów okoliczności mnożyło się z każdą sekundą i powinna być ostrożna. Musi być ostrożna; jej skóra wciąż pamięta, jakie szkody może wykonać na niej rodzic, gdy mu się na to pozwoli. W dzieciństwie nie miała wyboru — dzieci mało kto pyta o zdanie. Teraz mogła — nie; potrafiła — się osłonić. Pokiwała głową, doskonale wiedząc, że propozycja noclegu jest szczera. Gęsty las Criple Rock, pomimo ostatnich wydarzeń, wciąż brzmiał w jej świadomości jak bezpieczna kryjówka, ale— Ale; obecność Lyry mogłaby być narażeniem rodziny Lanthierów na dodatkowe niebezpieczeństwo. Mieli już pod dostatkiem własnego. Nim jest w stanie coś odpowiedzieć — nie mówi, bo słucha; słucha, bo ceni sobie jego zdanie — Ronan już chwyta jabłko w palce i gryzie kawałek. Badacze z nich są kiepscy, ale przynajmniej skuteczni; Lyra obserwuje w napięciu, czy cokolwiek w mężczyźnie się zmienia, ale nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Nie dusi się, nie krztusi — nie rosną mu dodatkowe kończyny i żadne obecne nie zmieniają się w kłody. Podaje mu athame bez zawahania, jak sprzed laty wypijaną na pół butelkę piwa. Ronan mówi oddaj, to Lyra oddaje. Bez żadnej filozofii czy powodu. Aż słowa nie przecinają powietrza tym samym ostrzem, którym ona chwilę temu złote jabłko. Gdyby nie ton, pomyślałaby, że z niej żartuje. Słowne przepychanki między przyjaciółmi; sama w drodze tu wymyśliła (a potem powiedziała) na głos przynajmniej cztery żarty z gatunku ręce—kłody. Gdyby nie ton, nie zmarszczyłaby brwi, zatrzymując się na chwilę. Nie pyta, co miał na myśli — doskonale wiedziała, że miał na myśli wypadek na linii athame—szkło, o którym sama opowiadała mu dobry miesiąc (dwa?) temu. Przełyka urażoną dumę wraz ze śliną, decydując się puścić komentarz mimo uszu. Potem powietrze znów śwista od pretensji. — Co? — pyta, elokwentnie. Wstaje z ziemi, odruchowo patrząc w stronę swojej torby, tym samym wyglądając na bardziej winną, niż była. Czerwone świece są częścią sekretu, ale nie tego, o który Lanthier ją podejrzewa. Zaczyna się śmiać — nerwowo i niespokojnie, bo chociaż sama sugestia, że — Co? — powtarza sama siebie. — Nie, to nie tak. To— Nie jest gotowa, aby mu powiedzieć, ale nie chce go okłamywać. Nerwowo wzrokiem wędruje od wystających z torby świec, do twarzy Lanthiera i widzi na niej— Nie poznaje tego, co na niej widzi. — Ktoś mnie nauczył, ale nie— Nie rozumie, co się dzieje, ale ból nie potrzebuje zrozumienia, aby w ścisku narodzić się w niebezpiecznie szybko bijącym sercu. Kręci głową i próbuje zrobić krok w stronę kucającego przy ziemi Lanthiera, ale szybkie spojrzenie na zaciskany w dłoni nóż sprawia, że w głowie rozbrzmiewa krótkie stój. Źródło tego głosu jest również źródłem problemu, który eskaluje na jej oczach. — Dowiedziałam się, gdy oddawał twój pentakl. Przysięgam. Nie mogłam ci powiedzieć na spotkaniu, bo— Nie jest to informacja dla uszu całego kowenu. Mógł ją uderzyć w twarz. Zabolałoby mniej niż to, co powiedział na końcu. Co zainsynuował na końcu. Lanthier wiedział o niej sporo — mogłaby zaryzykować stwierdzeniem, że niemal wszystko — wiedział o ogonie i wiedział, że nie wiedział o nim Aaron. Oczy same się zwilżyły; nie musiała zbyt dużo się wysilać; nie musiała niczego udawać. Rana była świeżo rozgrzebana i piekła, jakby zadana była ledwie wczoraj. — Dlaczego to wyciągasz? Wiem, że powinnam była mu powiedzieć, ale— Ale; ale — wymówki i dalsze wymówki, Lyra. Może wreszcie przyznaj się do paskudztwa — będzie ci łatwiej. — Nie wiesz, o czym mówisz. Wiedział i na tym polegał problem. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Wdech zmieniony w— — Ktoś? Trucizna nie zawsze bywa gorzka; czasem ma smak dojrzałego owocu, chrupki środek, złotą skórę i magiczne właściwości, które poruszają ustami wbrew woli i świadomości właściciela. Zielone liście jabłoni nad ich głowami szeleszczą cicho; ten szmer brzmi na chichot. — Kolejna tajemnica z kolekcji Lanthier, dzięki za ostatnie osiem lat życia, ale ci nie ufam? — podniesione znad athame spojrzenie jest ostrzejsze od sztyletu w dłoni — nerwowy śmiech Lyry odbija się echem od okolicy; las milczy wymownie, milczy też sumienie — i tylko ten cichy głos z dna studni próbuje powiedzieć coś, co zaczyna się od— Ronan, przestań, to —i nagle znika bez śladu. Gniew wypiera zazdrość, zazdrość wysycha pod rozczarowaniem, rozczarowanie zalewa poczucie zdrady. Wiedziała od ponad dwóch tygodni; wiedziała od kilkunastu dni i nocy, kiedy niepokój mącił atmosferę Starlight — czekali, aż do drzwi zapuka Gwardia pod bzdurnym pretekstem i wciąż schnącym atramentem ułożonym w nazwisko człowieka, którego Vandenberg może nazywać ojcem. Wiedziała od ponad dwóch tygodni i nie znalazła czasu — dla niego, dla Jackie, dla rodziny, którą pozwolił nazywać jej swoją, kiedy straciła Aarona. Wiedziała, kiedy ruszali do Midnight Retreat razem, a teraz — przysięgam, mówi, ale ile znaczą przysięgi kłamcy? — twierdzi, że nie mogła powiedzieć mu na spotkaniu. — Mogłaś przed, Lyra — rozwiązany woreczek z rytualną mieszanką drży w dłoni; ona jako pierwsza sprzeciwia się temu, co robią słowa. — Mogłaś powiedzieć, kurwa, przed, bo przyjechaliśmy razem. Po prostu przyznaj, że nie chciałaś. Głos ze studni znów próbuje — Ronan, przestań, to nie ty; tyle, że Ronana tu nie ma. Jego ciało usypuje pentagram w trawie — kilka długich kroków od jabłoni, żeby utrudnić namierzenie tego, co właściwie przed intruzami ma skrywać mgła — ale on sam znika; rozmywa się w myśli o tym, że wciąż ma drugą połówkę jabłka. Wystarczy odnaleźć ją w trawie i— — Dlaczego? Kilka sylab zmienione w prychnięcie; kilka wdechów zmienione w coraz silniejszą walkę z własnym tonem — głos ze studni brzmi głośniej i tym razem nie prosi; zamknij się, to nie ty, to ten pierdolony owoc. Zamknij się, to nie ty, to ten— — Okłamywałaś człowieka, z którym zamierzałaś spędzić resztę życia. Zaryzykuję stwierdzeniem, że stoję niżej w hierarchii. Zielone świece na tle trawy są niewidoczne — o tym, że naprawdę zdążył postawić je w każdym z ramion pentagramu świadczy tylko krok w sam środek usypanego symbolu. Podniesione na Lyrę spojrzenie znika pod ciężarem powiek; zupełnie, jakby zamykając oczy, mógł zamknąć mordę. — Wiem o czym— Wiesz? Wpatruje się w Vandenberg i rozpoznaje ten wyraz twarzy; zna każde drgnięcie w kąciku ust i sposób, w jaki spojrzenie zachodzi łzami, kiedy słowa padają zbyt blisko prawdy, rzeczywistość jest zbyt ciężka, świat znów pokazał kły. Ronan przeprosiłby głośno i szczerze — Ronan w pierwszej kolejności nigdy nie doprowadziłby jej do tego stanu. Nie—Ronan z głosem Ronana, twarzą Ronana i wiedzą Ronana, znów wybiera słowa. — Daruj sobie to przedstawienie. Może twój tajemniczy ktoś nabiera się na łzy — zamknij się, Lanthier; nazwała je jabłkiem niezgody i najwyraźniej działa, co? — ale widziałem lepsze występy w twoim wykonaniu. Zaciskane na athame palce bieleją; dziś nie chodzi o Lyrę. Są tu dla jabłoni i powinni wreszcie spróbować tego, po co przyszli — rytuał ciężkiej mgły z trudem odnajduje intencję w rozbieganych myślach. Magia ma osłaniać drzewo przed każdym, kto nie wie o jego obecności i tymi, którzy wiedzą, ale nie poznali dokładnego położenia jabłoni — O'Ridleyowie i ich pracownicy nie aktywują rytuału, Vandenberg i Lanthier też odnajdą ją bez problemu, ale cała reszta mniej lub bardziej przypadkowych przechodniów będzie musiała błądzić we mgle, która odpuści dopiero, kiedy oddalą się od ogrodzenia poza zasięg widoczności drzewa. Skupienie, intencja, inkantacja; athame wskazuje na pierwszy z rogów pentagramu, a słowa zaczynają płynąć same. — Nebula crassa et molesta cingeris quae in hac provincia habitabis quamdiu hic manebis. siła woli: 40 + 9 = 49 rytuał ciężkiej mgły | próg 70 | k100 + 21 skutki uboczne: k60 — 9 |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Stwórca
The member 'Ronan Lanthier' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 57 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
dorzut k60, przepraszam za zapominalstwo! |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Stwórca
The member 'Ronan Lanthier' has done the following action : Rzut kością 'k60' : 34 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
— Oczywiście, że ci ufam! Po prostu— Po prostu, co? Po prostu nie z tym? Po prostu nie wtedy? Po prostu— — Niektóre sekrety nie są tylko moje. Ten konkretny był współdzielony jak papieros. Gdyby mu powiedziała, to nie miałaby wymówki, by o nim nie mówić — chciała o nim mówić, bo zebrane myśli domagały się ujścia, ale wiedziała, że nie powinna. Mogłaby wtedy powiedzieć za dużo; mogłaby wtedy narazić się na pytania, na które nie zna odpowiedzi, jak kim dla siebie jesteście? Ronan miał jednak rację. Mogła. — Potrzebowałam— Mogła powiedzieć mu przed spotkaniem. Mogła powiedzieć mu po nim. Mogła, ale nie chciała, bo— — W momencie, w którym ci o tym powiem, stałoby się to prawdą, a ja— Zacisnęła dłonie w pięści. Prawda bolała; Shirley miała rację. Miała rację odnośnie Sebastiana, ale i miała rację o niej. Nic ładnego nie da się z niej już ułożyć. — —bardzo nie chciałam, by była to prawda. Nic ładnego z niej już nie będzie. Starła gwałtownym ruchem dłoni wzbierające się łzy w oczach. Ciasna zmarszczka na czole zwiastowała kontratak; Lyra rzadko kiedy nadstawiała drugi policzek. — Pierdol się — powiedziała oschle, wzrok utwierdzając w zaciśniętym w dłoni Ronana athame. — Powiedziałam ci, tak?! Dlaczego musisz— Spojrzenie naturalnym torem przeniosło się na źródło rytuału, który właśnie odprawiany był przez Lanthiera. Potężna jabłoń, potężne owoce i potężna historia drzewa, pod którym stali. — Oh. Niezgoda była traktowana dość dosłownie. Połowa jabłka, która została na ziemi, szybko została przechwycona przez rękę Lyry, jakby chciała dopatrzeć się na niej śladów rysy na przyjaźni, która właśnie powstawała. Schowała je do swojej torby. Nie kłócili się wprawdzie o Helenę Trojańską; ani o to, które z nich jest najpiękniejsze — ich źródłem niezgody okazał się powracający po latach dawca spermy oraz— Magia odpychania. — Nie myślisz tak — powiedziała, samej nie wierząc we własne słowa. Większość z tego, co jej powiedział, była prawdą. Jabłko nie stworzyło iluzji — zasiało niezgodę tam, gdzie była pod nią przygotowana już gleba. Powinna była powiedzieć mu wcześniej. Powinna powiedzieć mu o Williamsonie, ale— Nie wiedziała, co tak właściwie może powiedzieć. Więc milczała, wpatrując się w wykonywany przez przyjaciela ( Nie po to jednak tu są. — Oddaj athame — mówi, starając się brzmieć łagodnie, ale prawda jest taka, że ma intonację kamienia. Nie patrzy mu w oczy, gdy wyciąga przed siebie dłoń, odchodząc na kilka kroków, gdy czuje ciężar ostrza. Tak samo, jak wciąż czuje ciężar rzuconych na wiatr słów. Mieszanka jest lekka, woreczek miękki, a usypywany pentagram ogromny. W jego środku znajduje się drzewo, a intencja jest prosta — intruzem jest każdy, kto nie należy do kowenu czy rodziny O'Ridley. Mgła jest zabezpieczeniem, a rytuał bezobcy ostrzeżeniem. Będą dzięki temu mieć to drzewo na oku. — Jeśli pozwolisz — głos wciąż ma nieprzyjemny; zastanawia się, czy ona sama nie zjadła kawałka owocu. — zrobię rytuał z magii odpychania. Wolno mi? Niepotrzebna złośliwość, ale zraniona duma boli głęboko. Lyra chowa jabłko do ekwipunku oraz przygotowuje pentakl pod rytuał. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Słodki sok, gorzka prawda; niezgoda to nie iluzja. To zatruty owoc, który wyrasta z pestki — zahibernowana od lat czekała, aż spadnie na nią kropla deszczu. Dziś dowiedzieli się czegoś nowego; każda wilgoć pobudza wzrost — nawet ta z jabłka. Zwłaszcza ta z łez. — W wymówkach — zamknij się, Lanthier; wepchnij w gardło kolejną połówkę i niech jad leje się dalej albo zamilknie na wieki. — Przechodzisz samą siebie. Złość nie jest właściwym słowem; gniew nie jest tym, co zlepia z sobą sylaby. Gdyby myśli mogły skupić się na tym, co ważne — pomiędzy zamknij się ijabłko mówi, ale to ty zadajesz ból nie ma przestrzeni na wolną wolę — nie rozgrzebywałby przeszłości i nie piętnował teraźniejszości. Ojca się nie wybiera; to nie wina Lyry, ale— — Prawda wydarzyła się dwadzieścia siedem lat temu — pobudzona w żyłach magia zagłusza wyrzuty sumienia — to stara się krzyczeć coraz głośniej, ale knebel jest słodki i ma złotą skórę. — Nie powiedziałaś mi, bo tak było wygodniej dla ciebie. Gdzie w tym wszystkim byłem ja? Gdzie kowen? Przecież zawsze wybiera wygodę, co, Ronan? W to sam nie wierzy; świadomość rozlewa się po zieleni wiosennej trawy razem z magią natury. Pięć płonących świec to pociecha niskich lotów — łyżka słodyczy w beczce dziegciu. Lyra mówi pierdol się; Ronan myśli tak jak ty z nim?, ale tym razem słowa nie mają szansy wybrzmieć — athame przecina je w pół razem z wyciągniętą ręką. — Nie wiem, co myślę, Vandenberg. Wręcz przeciwnie, chociaż teraz to nieistotne — dowód win dojdzie do głosu za chwilę, kiedy przez grubą, lepką toń soku przebije się świadomość, że wszystko, co powiedział, nie było kłamstwem; nie jest też prawdą w zwykłym znaczeniu tego słowa. To coś pomiędzy — coś w formie niezgody. — Wiem za to, że się zmieniłaś — nie jest Lyrą z czasów Aarona; nie jest Lyrą z czasów świeżo po Aaronie; nie jest Lyrą ze stycznia. Zmieniła się, a on nie wie, dlaczego — kiedyś pomyślałby, że to zasługa Lilith i chrztu; teraz wie, że prawda leży głębiej i znów dowie się o niej ostatni. Niezgoda płynnie przechodzi w irytację — oddychają nią oboje, na moment zapominając o drzewie, które z pobłażaniem przygląda się ludzkiej słabości. — To zależy. Mają w niej rytuał, który egzorcyzmuje kłamstwa? — rozsunięty gwałtownie plecak posłuży za przechowalnię — Lyra przygotowuje się do rytuału, Ronan wsuwa trzy owoce do wnętrza i wypluwa z siebie cios ostateczny. — Powinnaś spróbować. Powinieneś zamknąć siebie, nie plecak, Lanthier. zabieram trzy jabłka do ekwipunku i oddaję athame Lyrze |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Miał rację, ale o tym później. Miał rację, ale o tym nigdy więcej; bo są ważniejsze rzeczy, które muszą zrobić. Usypany pentakl nie czeka na nikogo. Ciężar athame w dłoni to tylko personifikacja ciężaru magi, która zbiera się w jej ciele. Czerwone świece na czubkach czekają na swoją kolej; czekają na polecenie i czekają na inkantację. Nim ona nastąpi, Lyra w myślach powtarza intencję, dokładnie definiując, kto będzie na tym terenie intruzem, a kto nie. Posiadłość należy do rodziny O'Ridley — naturalnie więc, że żaden z nich nie będzie w ten sposób przez magię interpretowany. Lyra dokłada jeszcze członków kowenu nocy; tym samym próbuje magią przywłaszczyć ten kawałek ziemi wokół drzewa. Oni je odkryli, oni je badają — należeć powinien do nich. Powinien, przynajmniej jeśli rytuał się powiedzie, poinformować Lyrę, jeśli ktoś inny będzie próbował zrobić to samo. Najpierw poczuła mrowienie palców. Potem usta same zaczęły wypowiadać to, co powinny: — Tace custos, vigil custos, virtutis meae factus. Signum da mihi, quoties huc advena venit. Jeśli się powiodło, rytuał zrobił dokładnie to, co sugerował w nazwie — usunął obcych. — W byciu chujem — zamknij się, Vandenberg. — przechodzisz bardziej doświadczonych. Nim jednak spojrzała na świece, zacisnęła lewą dłoń na athame i gniewie zrobiła trzy, dynamiczne kroki w stronę mężczyzny. Jego słowa wciąż odbijały się echem od wnętrza jej czaszki. Bolały. Bolały tylko tak, jak zaboleć mogą słowa przyjaciela. Nieprawdziwe w swojej prawdziwości; gorzkie, zupełnie przeciwnie do smaku, jakie z pewnością miało w sobie jabłko. Jedynym punktem stałym, była niezgoda, która zapanowała. — Wiesz, co ty powinieneś spróbować? — zaciśnięty w dłoni nóż kusi, ale to nie on wędruje do góry. Prawa, otwarta ręka zamachuje się na jego policzek, ale— Nie trafia. Oby chociaż trafiła z rytuałem. #1 druga część rytuału bezobcy; zużywam jeden zestaw czerwonych świec z ekwipunku k100 + 5 #2 cios lekki, st. 35 8 (k100) + 9 (sprawność) = żenująco nieudany miejsce trafienia: 2 (twarz) |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Stwórca
The member 'Lyra Vandenberg' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 74 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty