Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Jezioro w głębi lasu

W głębi lasu znajduje się rozległe jezioro, które wydaje się być zatopione w ciemnościach. Jego wody są głębokiej czerni, odbijając jedynie bladą poświatę księżyca, który przebija się przez gałęzie drzew. Brzegi jeziora są ledwo widoczne w mroku, a jedynym dźwiękiem, który rozbrzmiewa w otoczeniu, jest szept wiatru przeciskającego się przez gęste gałęzie. To konkretnie jezioro owiane jest legendami, jakoby zamieszkiwała w nim kelpie. Nikt nie zanurkował na tyle głęboko, aby zobaczyć ją na własne oczy, ale od czasu do czasu na brzegu jeziora pojawia się koń o śnieżnobiałej maści.

Obowiązkowy rzut k3 (dla pierwszej osoby w wątku):
K1-K2 – Nie widzicie nic nadzwyczajnego.
K3 – W oddali, pomiędzy zaroślami, możecie dostrzec konia o nienaturalnie białej maści i nietypowych, niebieskich oczach. Uważajcie, jeden nieprawidłowy ruch może go spłoszyć.


Bonusy w lokacji: +20 do kości na umiejętności odmienności syreny.
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Mistrz Gry dnia Sob Maj 11, 2024 12:45 am, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Judith Carter' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Szedł równym krokiem po raz już obranej ścieżce. Oddech miał miarowy, spokojny, chociaż co jakiś czas kłująca niepewność w płucach wszystko zaburzała. Próbował skupić się na drodze i nie rozproszyć, ale nie było to najłatwiejsze. Absolutnie nie był przekonany co do tego, czy podejmuje właściwy wybór. Jeszcze nigdy nie czuł się tak zestresowany i przytłoczony tym, że w ogóle musi to zrobić. Musi, bo tak postanowił. Musi, bo tak było według niego uczciwie i musi, bo to pomoże im unikać kaprysów, które czasami go ogarniały. Podzielenie się tą wiedzą z Sebastianem chodziło mu po głowie o wiele dłużej i początkowo nie myślał nawet o Judith. Niewiele się zmieniło między nimi po wstąpieniu do kowenu, lecz konieczność obdarzenia jej zaufaniem nie budziła już kategorycznego sprzeciwu, lecz zaczynała nad nim ciążyć. Drugą rzeczą było to, co zadziało się na stypie, gdyż prześladowało go to bardziej, niż koszmary senne. Nie byłoby fair, gdyby pozwolił jej sądzić, że nagle dorobiła się rozwiązłego języka.
Zabawne. Zapewne ani Sebastian, ani Judith nie podejrzewają go o działanie zgodne z sumieniem i sprawiedliwe. Przecież jest aktorem, przybierającym tak wiele masek, że czasem pewnie zapomina, która z jego twarzy jest tą prawdziwą.
Powierzyć komuś swoje życie… nawet on nie sądził, że jest do tego zdolny. Ufał, że nie popełnia błędu. Ufał, że to, co mówił ojciec, jest świętością dla każdego, kto zdecydował się wstąpić w szeregi Kowenu Dnia.
Ufał, że Judith i Sebastian go nie zamordują. Jak surrealistycznie to brzmiało…
Bał się. Bał się na tyle, że nieustannie obracał na palcach trzy zaklęte pierścionki. Bał się na tyle, że pisał, aby nie brali ze sobą broni… czy posłuchali?
Bał się tego, że zupełnie nie zależało im na tym, aby przynieść mu iluzję bezpieczeństwa.
Brak zaufania był dla niego chlebem powszednim. Jakże dziwnie, że teraz wszystko stawało na głowie. I stawać będzie dalej, bo po tym wszystkim, co wydarzyło się nad leśnym jeziorem, Maurice już nie śmiał w to wątpić.
Wyszedł zza wysokich krzewów z innego miejsca, niż Judith i Sebastian, dzięki czemu wpadł na wielkiego, białego konia spacerującego wokoło jeziora.
- Dzień dobry - przywitał się z Kelpie, która jeszcze nie tak dawno chciała im spuścić srogie manto. Tym razem był bardziej śmiały, niż poprzednio. Zbliżył się do niej ostrożnie, aby musnąć jej bok dłonią i przelotnie pogłaskać.
- Jeżeli coś się stanie, trzymaj się z daleka. - Poprosił, chociaż pewnie nie powinien uczyć piekielnej bestii tego, jak powinna się bronić. Niemniej, zależało mu na tym. Nie potrzebował mieć na sumieniu także tego pięknego stworzenia.
Wyszedł zza drzew i obszedł polankę przyspieszonym krokiem, aby znaleźć się bliżej Carter i Veritiego.
- Widzę, że już zauważyliście to, co chciałem wam pokazać. - Odezwał się na powitanie, bo wzrok Judith nie pozostawiał mu złudzeń co do tego faktu. Przelotnie zerknął też na dłoń, którą zacisnęła na przedramieniu Sebastiana, nim uniósł spojrzenie, by objąć nim osoby, które sprowadził w to miejsce.
- Pomyślałem, że warto ją zabezpieczyć. Nie mam pojęcia, co mogliby zrobić Jej wysłannicy, a wydaje mi się, że możemy wiele się od niej nauczyć. Takie stworzenia są piekielnie inteligentne. - Mówiąc, nie zdołał powstrzymać uśmiechu, który wpełzał mu na usta. Kochał zwierzęta i magiczną faunę, nigdy nie było inaczej.
- Chcecie najpierw porozmawiać? Pewnie od tego powinniśmy zacząć. - Po wypowiedzeniu tych słów poczuł się tak, jak gdyby ktoś kopnął go w żołądek. Zrobiło mu się niedobrze.
Maska spadła, a zdenerwowanie i lęk Overtona mieli podane jak na tacy. Mogli z nimi zrobić zbyt wiele…
- Ale nim cokolwiek wyjaśnię… - zawiesił głos, gdy przeskoczył wzrokiem na sumienną. - Judith… przepraszam.
Przeprosiny były szczere, chociaż pewnie nieszczególnie zrozumiałe. Może kiedyś sobie o nich przypomni, a może już na wieki pozostanie po nich jedynie jeden zmarnowany oddech.
- Pamiętacie, co stało się na stypie, prawda? Tuż zanim wyszedłem. - Nakierował ich myśl na to, co miało być iskrą padającą na suchą ściółkę Cripple Rock. - Przepraszam cię właśnie za to.
Jego dłonie odszukały kadzidło, które upchnął do kieszeni spodni. Zanim je zapalił, zwrócił się jednak do swoich towarzyszy. Wcale nie chciał pytać ich o zgodę, ale w obliczu tego, co poprzednio się stało, niejako nie miał wyjścia.
- To kadzidło kościelne. Czy będziecie mieć coś przeciwko jeżeli je rozpalę?

Ekwipunek: pentakl, bielone spodnie dżinsowe (nici: jaśminowa, piaskowa), tytanowy pierścionek (Crocell), tungstenowy pierścionek (Kumtael), platynowy pierścionek (aleksandryt, cytryn; Mammon), zapalniczka, kadzidło kościelne

k100 na efekt aleksandrytu
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Stwórca
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
The member 'Maurice Overtone' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 68
Stwórca
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Jezioro jest spokojne i ciche, a Sebastian, choć stara się wypatrzeć jakiekolwiek odstępstwa od normy, nie widzi absolutnie nic takiego. Dopiero kiedy posuwa spojrzeniem z powrotem wzdłuż brzegu i zahacza o wiekowe pnie drzew, zamiera. Nie jest tu sam.
Judith nadchodzi z boku, nie jest jeszcze w stanie dojrzeć białego konia o upiornie niebieskich oczach. Sebastian już od kilku chwil nie zaciąga się papierosem, jakby nawet tak drobny ruch miał sprowokować stworzenie do instynktownych odruchów. Nie zna się na magicznych bestiach, domyśla się, na co patrzy, ale nie potrafi ocenić skali zagrożenia.
Zerka na Judith z ukosa, kiedy słyszy jej głos. Podeszła, a kelpie pozostało w bezruchu, to oznacza, że drobne ruchy ręki go nie przepłoszą. Wznawia palenie fajka.
Wiesz, że to nie jest twój las, prawda? — Mogłaby się wywiązać z tego ciekawa dyskusja, gdyby tylko Judith sama właśnie nie zawiesiła spojrzenia na dziwacznym koniu, a Sebastian nie schował właśnie dopalonego papierosa z powrotem do paczki.
No i gdyby obydwoje nie dostrzegli zbliżającego się Overtone’a.
Ty — rzuca w kierunku Judith, przypatrując się z pewnym otępieniem Maurice’owi — czy on właśnie rozmawia z kelpie, czy już mnie do reszty popierdoliło? — Druga opcja wydaje się bardziej prawdopodobna, patrząc na to, jak ostatnimi czasy zatrucie dawało im w kość i przez co przeszli w ciągu ostatnich miesięcy.
Jest oswojona? — Marszczy brwi w wyrazie zaskoczenia, kiedy Maurice mówi o stworzeniu w sposób sugerujący, że może być sojusznikiem. Cóż, nie uwaliła mu ręki, kiedy ją głaskał jak domowego zwierzaczka, więc to chyba jest wystarczająca odpowiedź.
Ten temat musi poczekać. Sebastian sam zasugerowałby rozpoczęcie tego spotkania rozmową, o którą zresztą Maurice sam prosił, ale ten go uprzedza. Tak szybko, jak wspomniał temat, tak szybko traci kontrolę nad opanowaniem nerwów.
Sebastian czuje, w jaką stronę to zmierza, czuje, że intuicja go nie zawiodła, że-
Kurwa.
Czy pamiętają, co się stało na stypie? Niestety tak. Niestety Judith pamięta, bo jemu nie wyszło pierdolone zaklęcie. Na szczęście on sam pamięta. Na szczęście, bo może wyciągnąć z tego pewne wnioski, bo rozjaśnia mu to pewne kwestie. Mówi na przykład, że Judith mogła mieć rację. Że popełnił kardynalny błąd, wciągając tego dzieciaka do kowenu. Czemu dzieciaka? Bo trzeba być pierdolonym, bezmyślnym smarkaczem, żeby w takich okolicznościach, z wiedzą, którą Maurice już wtedy miał, zmuszać członka kowenu do zwierzeń.
Sam fakt, że się do tego posunął…
Sebastian myślał nad tym, nad tą możliwością. Lament. Myślał o tym i próbował nawet dojść do tego, jak mógłby zareagować, gdyby ta teoria się potwierdziła. Ale nie ma tak szerokiej wyobraźni, nie umie opierać swoich osądów na „co by było, gdyby”, jeśli nie wiąże się to z planowaniem konkretnej strategii. Nie mógł więc przewidzieć uderzenia wewnętrznej wściekłości, które właśnie nim targnęło.
Maurice może to zobaczyć, o ile tylko spojrzy mu w oczy. Może to zobaczyć, bo wzrok Sebastiana mógłby zabijać, bo jego szczęka zaciska się w sposób, którego Overtone nigdy u niego nie widział, bo jego ciało sztywnieje, jakby utrzymujące je w bezruchu mięśnie przekraczały swoje limity.
Sebastian nie kieruje się emocjami, Sebastian woli je pętać i czuć, że są mu podległe. Maurice ma szczęście i zdecydowaną słuszność w tym, na którym z obecnych polegać w kwestii ewentualnego zrozumienia. Chociażby bezczynności. Z Judith nie będzie tak łatwo.
Widzi, że nie ma strzelby — zauważył to od razu, bo Judith chodząca po lesie bez strzelby to niecodzienny widok. Ale nie uwierzy, że przyszła tu nieuzbrojona. Obydwoje niemal nie rozstają się z bronią. Wie doskonale, gdzie ją trzyma. Ale wie też, że jej nie użyje, nieważne co by się działo. Maurice przeprasza, to oznacza, że nie przyszedł tu, by ściągnąć ich na środek jeziora i pokazać, jak inaczej umie wykorzystać swoje talenty. To z kolei znaczy, że wciąż jest po ich stronie. Jest członkiem kowenu.
Pytanie Maurice’a zawisa w powietrzu bez odpowiedzi. Sebastian mógłby powiedzieć „tak” — umie docenić walory magii, gdy rozchodzi się o pomoc w dojrzeniu innej perspektywy, o ukojenie nerwów. Ale wie, że Judith, gdy już zrozumie, co dokładnie zaszło, wkurwi się tylko mocniej, że Overtone dalej próbuje ingerować w ich decyzyjność i przytomne myślenie. Sebastian więc nie odpowiada. Odpowiada za to na część, która nie do końca była pytaniem.
Pamiętamy. — Jego głos jest zimny, ale mięśnie, które tak spinał, rozluźniają się powoli. — Lamentu nie da się ot tak zapomnieć, kiedy pod jego wpływem zaczynasz zdradzać tajemnice Lucyfera, aż zaczynasz wątpić w swoją poczytalność, nieprawdaż, Maurice?
Nie może być pewien, że to był lament. Rozważał jeszcze telepatię. Pięćdziesiąt procent, że trafił dobrze. Sześćdziesiąt, biorąc pod uwagę sympatię Ovetone’ów do syren. Siedemdziesiąt, pamiętając tę subtelną zmianę w jego głosie, gdy zadawał swoje pytanie.
Siedemdziesiąt procent to wystarczająco, by wypowiedzieć te słowa z należytym przekonaniem.
Judith wie, że Sebastian nie jest tak emocjonalny jak ona. Ale Judith również wie, że Sebastian potrafi dać ujście swoim emocjom, gdy tego potrzebuje. Okazuje wkurwienie jak każdy normalny człowiek. Chyba że to zaczyna wykraczać poza przyjęte ramy, poza to, co da się wyrazić krzykiem i „kurwami”. Tylko ona w tym towarzystwie, słysząc jego spokojny ton, może się domyślać, co dzieje się w środku.
I dlaczego się dzieje.
Judith wie. Judith wie, że Sebastian czuje się za niego odpowiedzialny, że musi czuć się za niego odpowiedzialny, że czyny Overtone'a kładą się cieniem na nim samym. I Judith wie, jak istotne jest to dla Sebastiana.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Wiesz, że to nie jest Twój las, prawda?
Patrzę na niego, jakby z tego, o, tutaj rosnącego dębu spadł właśnie na glebę. W główce mu się poprzestawiało, Sebastian czasem miewał takie dziwne poczucie humoru.
Udam, że tego nie usłyszałam – wybieram rozwiązanie bez przemocy, i to tylko dlatego, że ma ładne oczy. I usta. I klatę. I tyłek. I generalnie wszystko, nie będę wymieniać, teraz to i tak nieważne, bo oboje dostrzegamy kalpie.
Co tutaj, kurwa, robi kelpie?
Zaraz obok kelpie pojawia się Overtone i głaszcze ją jak, kurwa, kucyka w zagrodzie Country Clubu. Marszczę brwi, bo wiem, jak niebezpieczne potrafią być te stworzenia – chociaż z drugiej strony ostatnio widziałam Faustową spacerującą z barghestem jak z pudlem na smyczy, więc chyba już niewiele mnie już dziwi. Pojebane jest to wszystko, ale żeby udomowić sobie kelpie?
Może popierdoliło nas razem.
Bo teraz, jak Sebastian o tym wspomniał, widzę dokładnie też, że Overtone faktycznie do niej gada. No kurwa, niech jej jeszcze siodło zarzuci i popatataja jak na jednorożcu po tęczy. Nie wierzę po prostu.
To jest ta tajemnica i niespodziewana anomalia, którą chciał nam pokazać?
Właściwie, taka udomowiona kelpie przydałaby nam się, dla Kowenu. Wprawdzie moja wiedza na temat piekielnych bestii skupia się na rozpoznawaniu ich po to, żeby je zabić, ale czymś takim myślę, że potrafiłabym się zająć. To nie jest bazyliszek, nie przerosłoby mnie to. Chyba.
Dlatego czekam krótko, aż Overtone odpowie Sebastianowi, ale dopiero kiedy przechodzi do następnego tematu, widzę, że jest jakiś taki… zesrany.
Marszczę brwi na ten fakt – to raz. A potem marszczę brwi jeszcze bardziej, słysząc przepraszam.
A potem marszczę brwi raz jeszcze, bo przeprasza mnie za stypę.
Coś zrobił. On coś, kurwa, wtedy zrobił. Wiedziałam, kurwa. To znaczy, nie wiedziałam – i to jest jeszcze, kurwa, gorsze. Co to było? Telepatia? Magia iluzji? Jakieś magiczne przedmioty? Co jeszcze jest w stanie zrobić komuś papkę z mózgu i kazać wypaplać tajemnice Kowenu, kiedy na sto procent chciałam mu się wtedy kazać iść i pierdolić?
Lament.
Ściągnięte gniewem brwi tylko lekko osłaniają wkurwienie iskrzące w moich oczach-, nie. Wkurwienie jest widoczne na całej mojej twarzy. Ja i Sebastian stanowimy i jedność, i kontrast jednocześnie. Oboje czujemy to samo – oboje okazujemy to w sposób zupełnie inny.
Na przykład on radzi sobie z tym nie najgorzej, bo właśnie to nadmierne opanowanie w jego głosie jest czymś, co zdradza jego stan emocjonalny.
Ja za to zaczynam czuć gotującą się we mnie krew i wcale nie mam zamiaru jej powstrzymywać.
Lament? – powtarzam najpierw cicho, ale to nic. – LAMENT?!
Właśnie kolejka górska wspięła się na szczyt i zamierza runąć z całym impetem w dół.
Ręka wystrzeliwuje sama i chwyta gówniarza za poły koszuli. Jest ode mnie wyższy, ale to nie szkodzi. Może poczuć, że parę w ręku mam całkiem dobrą, a ta druga też już wróciła do sprawności. Przyciągam go bliżej siebie, tak, że jeszcze może poczuć na swojej zakłamanej, podstępnej twarzy mój oddech.
Nic, kurwa, nie będziesz rozpalał! Spojrzysz mi w oczy i opowiesz mi całą prawdę, co wtedy, kurwa zrobiłeś. Powiesz prawdę, bo jak nie, to Cię zapierdolę. Co mi wtedy zrobiłeś?
Słowa cedzę przez zęby, ale mam jeszcze w sobie tyle kontroli, że wyżywam się tylko na jego koszuli. Nie wiem, czy znajdzie żelazko, które to potem rozprasuje.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Pytanie padające odnośnie kelpie wzbudziło w Maurycym mieszane uczucia. Była oswojona?
- Trudno powiedzieć - wyrzucił z siebie wreszcie, na moment uciekając wzrokiem ku białej sierści stworzenia. - Nasza relacja jest trochę specyficzna. Nie wiem nawet, czy to tymczasowe, czy nie.
Odpowiedź była stosunkowo nijaka, bo i brakowało mu więcej danych. Za to przypomniał sobie przy okazji, jak Annika zaglądała kelpie w pysk. Ciekawe, czy ci tutaj również mogliby to zrobić. Rozważy to później.
Zmiana następująca w postawie Sebastiana była widoczna dla wszystkich tu zebranych. Maurice nie potrafił spodziewać się, że ich spotkanie obejdzie się bez wzbudzenia dużych emocji, więc nie tyle nie robiło to na nim wrażenia, co raczej całkowicie zaspokoiło jego przewidywania. Spoglądając w jego ciemne oczy, nie potrafił odeprzeć od siebie wrażenia, że jednak nie powinien nigdy poruszać tego tematu. Im dalej zmierzali w rozmowie, tym wyraźniejsze mu się to wydawało, ale przecież to także nie było nieprzewidzianym scenariuszem. Jedyną różnicę stanowiło to, jak cholernie poczuł się samotny, gdy pomyślał, że jego sekret potrafi wzbudzać taką nienawiść nawet w ludziach, którzy winni stawać ze sobą ramię w ramię. Może miał zbyt duże oczekiwania? Może rzeczywiście jego przeznaczeniem była tylko i wyłącznie samobójcza śmierć? Nie potrafił żyć bez cudzej bliskości, również poglądowej i wiedział, że to nie był pierwszy błąd, który popełni w związku z tym, kim jest. Podwinie mu się noga. Zatraci się w chwili, pozwoli, aby czar opuścił jego ciało i odnalazł swój cel. Wstrzemięźliwość byłaby wyłącznie próbą spętania samego siebie. Często nieudolną i niemożliwą. Syrenia odmienność była wyjątkowo nieszanowana, ale do tej pory Maurice potrafił kochać samego siebie. W chwilach takich jak ta jego niestabilność całkowicie nim wstrząsała.
Spuścił wzrok. Butę zostawił daleko za sobą, podobnie jak skłonność do nienawiści za byle nieprzyjemne słowo. Potrafił przeprosić Judith za to, że był sobą, że nie potrafił się powstrzymać. To było dla niego dużym krokiem i w dodatku jednym z pierwszych. Tak bardzo bał się, że nie zauważą, jak trudne jest to również dla niego. Chociaż to Carter była w tym wszystkim ofiarą, zawsze potrafił myśleć tylko o sobie. Tym razem dopuszczał do siebie uczucia innych… i po cóż?
Poczuł, jak wypełnia go ciężar poczucia winy i to natychmiast stało się po nim widoczne - zarazem była to nadzwyczaj szczera odpowiedź na zadane pytanie.
- Tak… nie wiem… - zająknął się, bo przecież nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Nikt nie próbował go zmanipulować jego własną bronią, ani żadną inną. Nigdy nie zdradzał nikomu tajemnic, które mogłyby zmienić życie niejednej osoby. - Nie jest to żadne wytłumaczenie, ale nie spodziewałem się, że odpowiedź będzie tak szczególna.
W ogóle nie spodziewał się, że wyjdzie to tak „głupio”. Czego on w ogóle się spodziewał, mogliby zapytać, lecz odpowiedź pewnie nie znalazłaby drogi do ust Maurycego jeszcze przez długi czas. Musieliby rozbić sobie tutaj obóz, aż wreszcie coś by wymyślił.
Ale obozu nie rozbijał, bo ta, której zrobił wspomnianą krzywdę, właśnie rozpaliła się jak fajerwerki. Wiedział, że Judith nie jest szczególnie dobrze wychowana, ale nieszczególnie miał ochotę zapoznawać się z nią tak blisko, jak to właśnie następowało. Skrzywił się, ale nie na jej słowa. Nie chcieli skorzystać z tego, co otwierało umysły, więc dobrze. Niech przyjmą prawdę z zakorzenioną nienawiścią, tak, jak robił to cały pierdolony wszechświat.
Chwycony za poły koszuli poddał się temu ruchowi i zgarbił się, kiedy przyciągnęła go do siebie. Ciężko było patrzeć komuś w oczy z takiego bliska, ale robiąc zeza, skrzyżował z nią spojrzenie. Nie uciekał od tego co się wydarzyło. Może powinien.
- Właśnie to jest ta moja „moc”, o której wspominał Ojciec. Moc marnotrawiona na zadawanie pytań, na które nie chce uzyskać się odpowiedzi. - Mówił, ale spodziewał się, że opowiadanie naokoło niekoniecznie ją zadowoli. Opowiadanie wprost z kolei nie zadowalało jego.
- Wymogłem na tobie szczerość. - Powiedział i wtedy machinalnie zamknął palce na nadgarstkach Judith. W ten sposób łatwiej było utrzymać równowagę w tej idiotycznie niewygodnej pozycji.
- Lament - powtórzył po nich jak ciche, niknące echo.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
To jedno słowo, które ulatuje z ust Judith, przybiera formę westchnienia. Niemal rozpływa się na wietrze — tak paradoksalnie spokojnym w obliczu tornada, które za chwilę rozpęta się pomiędzy nimi. To tylko cisza przed burzą, pojedynczy grzmot z oddali zapowiadający kataklizm, który przyjdzie już za moment. Może przejdzie bokiem, nie powie żadne z nich. Spojrzenie Sebastiana mówi, że nic bokiem nie przejdzie. Krzyk Judith potwierdza, że nie zamierza oszczędzać niczego i nikogo na swojej drodze. Na jej drodze stoi Overtone. Może na niej stanąć również Sebastian. Ale nie staje. Chwilowo nie. Zasłużyła sobie na to, na szansę wyładowania frustracji, którą musiała trzymać wewnątrz wtedy, na stypie. Widział w jej oczach, ile ją kosztuje utrzymanie się w kupie, odsunięcie od siebie myśli, że wariuje. Choćby na resztę wieczoru.
Co z tego? Co z tego, jeśli niedługo potem rozsypywała się na jego oczach i nie był pewien, czy zdoła jej pomóc? Walka z Williamsonem to jedno, niepewność własnej poczytalności, którą zakiełkował w niej Overone to drugie.
Powinien dostać w pysk, a jednak Judith tam nie celuje.
Sebastian widzi, że chłopak żałuje. Popełnił durny błąd, nie przewidując zupełnie konsekwencji. Jest wkurwiony, niemożebnie wkurwiony, a nawet zawiedziony, jednak nie jest w stanie zignorować tej części siebie, która potrafi usprawiedliwić Overtone’a. Wtedy jeszcze nie wiedział, w co dokładnie się wplątał, nie wiedział, że ważą się losy świata, ani że za dwa dni sam stanie przed obliczem Lucyfera.
Lucyfer.
Lucyfer jest w tym wszystkim kluczowy. Zawsze i na zawsze. To właśnie sprawia, że Sebastian nie tylko nie może, ale i nie chce ignorować głosu w głowie, który zmusza go do trzymania nerwów na wodzy. Overtone siedział z nimi razem przy ognisku rozpalonym przez Ojca, a Ojciec rzekł, że każdy, kto przy nim siedzi, został doń zaproszony. Moc. Moc Godfreya. I moc Overtone’a.
Nie może wykrzesać z siebie obrzydzenia do syreniej natury, obrzydzenia, które wpajano każdemu od maleńkości. Nie może, bo odmienność Overtone’a to dar od samej Gwiazdy Zarannej, jak mógłby więc wzgardzić dziełem jego ręki? To byłoby bluźnierstwo.
Nie jest więc zły na jego naturę. Nie ma prawa. Jest wściekły na jego wybory.
Ale Maurice sam się do nich zwrócił. Wtedy, na początku miesiąca, wybrał źle. Dziś, na jego koniec, jest mądrzejszy i zebrał się na odwagę, by przyznać się i przeprosić. Sebastian jest człowiekiem, który potrafi to docenić. Potrafi złagodnieć. Potrafi się uspokoić.
Mógłby się na niego wydrzeć i opieprzyć jak gówniarza, zapytać, co on sobie wtedy myślał. Ale to nie jest potrzebne, bo Maurice już wie, że zrobił źle. O kwestii lamentowania jeszcze porozmawiają.
Dłonie Judith na koszuli Ovetone’a, dłonie Ovetone’a na nadgarstkach Judith.
Powiedział prawdę. Judith, puść go. — W końcu wchodzi na drogę huraganu, choć nie czynem. — Ty też ją puść — zwraca się do Overtone’a, przypominając sobie, że i on się w to zaangażował. — Obydwoje się, kurwa, puśćcie — wyrywa mu się w końcu w formie niezadowolonego warkotu. Dramat powoli zmienia się w groteskę.
Pociąga dłonią po twarzy, przymykając na moment oczy. Kiedy je uchyla, spojrzenie odnajduje Maurice’a. W jego oczach nie ma nienawiści, jest tylko wspomnienie złości, która płynnie ulatuje. Rozdrażnienie co najwyżej.
To, czego się spodziewałeś, a czego nie, nie jest żadnym wyjaśnieniem. Rozumiesz to, Overtone? — To musi być jasne i klarowne. — Jesteś syreną. W porządku. Ojciec zaprosił cię do swojego ogniska, Ojciec dał ci tę moc, a więc będę ją szanował, bo tak, kurwa, należy — co do tego nikt nie powinien mieć wątpliwości — ale za lamentowanie mógłbym cię zamknąć. To nie jest coś, co masz prawo robić z kaprysu, kiedy ci się żywnie podoba. Muszę ci to tłumaczyć?
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Ja trzymam Overtone’a, a Overtone trzyma mnie.
Gdy tylko czuję te jego zimne, szczupłe paluszki mam ochotę się otrzepać, jakby na mnie jakaś ośmiornica wpełzła i łaziła po cielsku, ale tego nie robię. Wytrzymuję to, bo chcę usłyszeć to, co mi powie. Chcę zobaczyć jak patrzy mi w oczy i przyznaje się, że dla własnego kaprysu zrobił mi, kurwa, papkę z mózgu.
I się, kurwa, przyznaje.
Czy jest mi z tym lepiej?
Kurwa – nie.
Ojciec, Ojciec, Lucyfer, moc – teraz mnie to w ogóle nie interesuje. Brwi się marszczą, wargi drżą z wkurwienia i przysięgam, że od zasadzenia mu kopa – w jaja, w brzuch, gdziekolwiek bym trafiła – dzieli mnie tylko-
Judith, puść go.
Noga nawet nie drży, wzrok ucieka w bok. Spoglądam na Sebastiana, jakby nie spodziewając się, że może mówić coś takiego na poważnie. Nie puszczam go. Trzymam go za tą pierdoloną koszulę, gniotąc ją w łapach i zaciskając zęby, aż zaczynając się ze sobą ścierać. Mam chęć mu po prostu zdrowo wpierdolić.
Między zapierdolić a wpierdolić jest bardzo duża różnica. Tylko skopałabym go tak, że do domu by wrócił, pełzając jak pieprzony ślimak bez muszli.
Może Godfrey by go przygarnął.
Ale nie.
Sebastian mówi – siad.
Więc Judith robi – siad.
Z głośnym, pełnym frustracji warknięciem wypuszczam gówniarza i odchodzę – w bok, w tył, gdziekolwiek. Muszę to, kurwa, rozchodzić, bo jak go złapię, to mu wpierdolę i nawet Sebastian mu nie pomoże.
Jest syreną. Gówno mnie to obchodzi, lamentował mnie i, kurwa, po co?! Po co?! Sam nie chciał usłyszeć odpowiedzi! Czego się spodziewał?!
Chciałeś szczerości? – Sebastian próbuje wychowawczo. Ja wychowałam już dzieci i ten limit został wyczerpany. – To Ci dam, kurwa, szczerość. Nie masz pojęcia, co przeszliśmy, zanim jeszcze w ogóle przyszedłeś na spotkanie. Zanim Lucyfer zaprosił Cię do ogniska i zanim siedziałeś razem z nami. Widzieliśmy upadłych i zdychające anioły, poświęcaliśmy życie i rzygaliśmy pierdoloną smołą, tracąc rozum, a Ty! – zatrzymuję się przed nim, celując palcem w jego pierś. – Ty jeszcze nam robisz papki z mózgu! Gówno mnie obchodzi, czym jesteś, możesz być nawet cukrową wróżką i skakać z kwiatuszka na kwiatek, ale nigdy, nigdy nie będziesz tego robił na nas ponownie. Rozumiesz, co do Ciebie mówię, czy nie rozumiesz, co do Ciebie mówię?
Rozumiesz, czy chcesz jednak przekonać się, że poza strzelbą znam również inne rodzaje broni?
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Nie był wdzięczny za tę interwencję, na którą zdobył się Sebastian, bo wiedział, że na nią nie zasłużył. Powinien dostać w pysk, to była prawda. W pysk jednak dostać nie chciał i do samego końca miał mieć nadzieję, że to go ominie. Zwłaszcza że uderzyć go miała kobieta. Kobieca, co to pary w rękach miała więcej od niego, ale wciąż kobieta.
Bał się ją puścić. Bał się, że jeżeli to zrobi, Judith zapomni o swojej obietnicy i rzuci się, żeby wydłubać mu oczy, albo przegryźć tętnicę. Jedno z dwóch… albo oba. Nie wiedział jeszcze, do czego bywała zdolna. Nie znał jej, a ona nie znała jego. Nie wiedziała nic, co mogłoby go usprawiedliwiać i może tak powinno być? Może powinien po prostu przestać być?
Nie potrafił wyrzucić z głowy podobnych rozważań, ale łatwiej było o nich nie pamiętać, kiedy w drogę wchodził im Sebastian. Sebastian wciąż rozgniewany, a jednak interweniuje w to wszystko. Nie musi. Może pozwolić na samosąd, bo jest tak, jak mówi: nie dość, że może, a wręcz powinien go zamknąć. A Maurice świadomie przecież zdradzał to wszystko gwardzistom, jak gdyby prosił się o to.
Przymknął na chwilę oczy, spróbował zmusić się do zachowania emocji dla samego siebie. Być może ta chwila była jedynym, co powstrzymało wzbierające w nim łzy. Rozpadał się po raz kolejny, ale tym razem nie było tu Iry, który mógłby to wszystko zatrzymać swoją nieskończoną, niezrozumiałą tolerancją. Nie mógł pęknąć, po prostu nie. Nie wybaczyłby sobie tego, gdyby zasłonił się łzami.
Kiwnął głową, że wszystko rozumie, bo w tym jednym momencie absolutnie nie ufał własnemu głosowi. Emocje ścisnęły go za gardło tak mocno, że ledwie mógł złapać oddech i Judith nawet nie musiałaby bardzo się starać, żeby udusić go gołymi rękami. Jeszcze by jej w tym pomógł.
Kiedy go puściła, puścił i on, ale nie prostował koszuli. Nie łechtał próżności przygładzaniem włosów i dbaniem o prezencję, jak można byłoby się po nim spodziewać. Zamiast tego po prostu opuścił się na kolanach i przykucnął - jak dziecko, którym się czuł i którym wciąż był. Zasłonił twarz dłońmi, otoczył ramionami. Panika wygrała, odcinała od rzeczywistości.
Tonął.
- Przepraszam… to po prostu się dzieje. Przepraszam. - Przepraszał, bo nic więcej nie mógł zrobić. Chociaż nosił w sobie syrenę, wciąż był tylko człowiekiem. Wciąż był słaby i głupi. Wciąż porywał go zew, nad którym nie było łatwo zapanować i wciąż niewiele robił z tym, by przerwać to koło. Może nigdy tak naprawdę tego nie chciał? Może bycie tym, czego nienawidzili, dawało jedyną ulgę w poczuciu, że w społeczeństwie nie jest wart więcej, od porzuconego na trawniku peta?
Nie odpowiedział na słowa Judith. Przytłoczony emocjami i informacjami, którymi w niego cisnęła, po prostu zamilkł na rzecz próby opanowania urywanego oddechu. Aż za dobrze znał ten stan i wiedział, co czeka go za kilka minut, jeżeli nie zdąży wcisnąć hamulca. Nie wybaczy sobie, jeżeli to zobaczą.
Czy mógł być ktoś jeszcze mniej godzien siedzenia przy ich stole?
Teraz był pewien, że nigdy nie spotkają kogoś takiego.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Gdyby zapytać kogoś o szufladkowanie ludzi, najpewniej odpowie, że nie jest to dobra praktyka. Tak przyjęto. Niemal każdy podświadomie to robi — układa nazwiska i twarze w katalogi, a potem umieszcza na odpowiedniej półeczce, od czasu do czasu robiąc porządki. Ale nikt się do tego nie przyzna, bo przecież ludzie to więcej niż spis liter na kartce papieru. Nie ma pewności, czy Sebastian zapytany o poparcie dla podobnych praktyk, stanąłby na przekór przyjętym konwenansom. Jest za to pewność, że gdyby ktoś zechciał odnieść je do porządkowania spraw i emocji, bez wahania by przytaknął — wszystko powinno mieć swoją szufladkę. To ułatwia funkcjonowanie, to utrzymuje klarowność myśli i priorytetów, to pozwala nie zbaczać z przyjętej ścieżki i nie mieszać ze sobą tego, co nigdy nie powinno się znaleźć na jednym stosie papierów. Praca nie idzie w parze z prywatnymi sympatiami, a prywatne sympatie nie idą w parze z wpojonymi zasadami. Pewne kwestie trzeba rozdzielać, a szuflad nie otwiera się masowo. Otwierasz jedną, zamykasz, sięgasz do drugiej. Gdy dwie z nich wysuwają się w jednym momencie, robi się przecież niewygodnie.
Problem w tym, gdy nie ma pewności, którą należy otworzyć.
Gwardia to praca. Gwardia to przestrzeń, w której prywatne przekonania i emocje nie mają prawa głosu. To twarde spojrzenie, to nienegocjowane oczekiwania, to brak wyrozumiałości dla słabości i rozklejania się.
Prywatne życie to rodzina, to bliscy. To ciepłe spojrzenie, bezinteresowna troska, życzliwe uśmiechy i wyrozumiałość wychodząca nieraz poza zdrowe granice.
A kowen?
Kowen to praca na rzecz Lucyfera.
Kowen to też rodzina.
Kowen nigdy nie zmieści się w jednej szufladzie, zawsze będzie wymagać manewrowania pomiędzy innymi. Misja i obowiązek, sympatia i miłość, bezkompromisowość i wymagania, wsparcie i oddanie.
Co widzi, gdy patrzy na kulącego się Maurice’a?
Żołnierza, który ma służyć Lucyferowi, który ma walczyć w jego imieniu, który musi sprawdzić się, gdy przyjdzie co do czego, który musi się wziąć w garść.
Młodego mężczyznę, którego świat nabrał zupełnie nowych barw, szukającego akceptacji, walczącego z własnymi demonami, odsłaniającego się przed swoją nową rodziną, wystawiającego się na jej opinię.
Kim ma być Sebastian? Żołnierzem Lucyfera czy wsparciem dla tego, który jeszcze musi się nim stać?
Chciał nakłonić go do wejścia do tej wody. Chciał powiedzieć „udowodnij”. Udowodnij, że nie jesteś zagrożeniem. Chciał wejść do tej wody za nim, chciał powiedzieć Judith „jeden fałszywy ruch i celuj w łeb”. Chciał być pewien, że mogą mu zaufać, że mogą na nim polegać, że w razie możliwej walki jego natura nie zaprzepaści szans wszystkich, nie obróci się przeciwko nim.
Nie chce już tego robić. Nie w tym momencie.
Patrzy na Maurice’a i widzi swojego brata. Brata, któremu pomagał radzić sobie z własną odmiennością — ta nieraz robiła mu sieczkę z mózgu, przyprawiała o niemożliwy dyskomfort, zatruwała mu życie. Ale przy tym była szanowana i podziwiana. Maurice mówił „to po prostu się dzieje”. Czy właśnie tak? Czy nie ma pełnej kontroli nad tym, kiedy zaczyna lamentować, kiedy granica między charyzmą a magią zupełnie się zaciera? Nie wie. Nie wie wystarczająco dużo o syrenach. Ale ile razy odmienność przejmowała kontrolę nad Marcusem, ile razy wszystko nie szło po jego myśli, bo musiał walczyć z szeptami, z migreną, ze wszystkim tym, o co przecież się nie prosił?
Ile razy kulił się tak jako dziecko, a ile razy miał ochotę skulić się później i tego nie robił, próbując być twardym?
Nie są na polu walki. Sebastian nie znajduje powodu, by zdecydować się na bezgraniczną surowość. Zamiast tego zerka na Judith tak, jak można zerkać na kogoś, kto właśnie nakrzyczał na dziecko. „No i co zrobiłaś? Teraz płacze”. Tak naprawdę to nie. Chyba nie. Ale wygląda, jakby od całkowitego rozklejenia się dzieliły go sekundy.
Nie ma za złe Judith, w jego spojrzeniu nie pobrzmiewa krytyka, a raczej cień bezradności. Judith miała pełne prawo się wkurwić i ma pełne prawo wkurwiać się jeszcze przez jakiś czas. Maurice nie miał prawa ingerować w jej umysł.
Ale teraz mają rytuały do odprawienia i pogubione dziecko do zaopiekowania.
Przeprosił. Żałuje.
Czy na pewno? Czy to prawda czy tylko umiejętności aktorskie?
Sebastian patrzy na niego i chce wierzyć, że te reakcje są szczere. Nie musiał im tego mówić, nie musiał się otwierać, nie musiał się przyznawać. Zaufał im i Sebastian chce odwdzięczyć się tym samym.
Poza tym jest za niego odpowiedzialny.
Wzdycha, a całe napięcie schodzi z jego twarzy. W końcu decyduje się podejść do skulonego Maurice’a i kładzie dłoń na jego ramieniu.
Wstawaj, Maurice, nie ma co się mazgaić. — W jego głosie brak wyrzutu, próżno szukać w nim również zawodu czy niechęci. — Twoja charyzma będzie dla nas przewagą skierowana w odpowiednią stronę. Nie w swoich. Wrócimy jeszcze do tego tematu. Teraz, zdaje się, mamy rytuały do odprawienia.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
No i co tu się, kurwa, odpierdala?
Ja do niego mówię, a ten się kurczy w oczach. Dosłownie, bo kolana się zginają i brakuje jeszcze tylko, żeby padł na kolana i zdzierał z siebie szaty. Nie, nie, niech tego nie robi, nawet nie chcę na to patrzeć.
Nie chcę też patrzeć na to, co widzę w tej chwili – a jednak widzę przed sobą sylwetkę młodego mężczyzny, który rzęzi i łka przeprosiny. Powinien wziąć to na siebie, jest, kurwa, podobno, dorosłym człowiekiem – ale ten po prostu zapada się przed nami, kuli w sobie jak kilkulatek, oplata kolanka ramionami i mówi to samo się dzieje.
A ja mam ochotę spytać – ile Ty masz, dziecko, lat?
Patrzę na niego i uczucia mam mieszane. Odpowiedzi nie uświadczyłam, moja twarz wyraża tylko brak zrozumienia i zaskoczenie zmieszane ze zdegustowaniem, gdy muszę patrzeć na to, co się dzieje przede mną.
Z czego robią tych gówniarzy?
Jedna mi niszczy naszyjnik i mówi oby mi tylko demon krzywdy nie zrobił, a drugi robi mi sieczkę z mózgu i płacze, bo to się samo dzieje.
Kurwa mać, świat schodzi na psy.
Opuszczam oskarżycielsko wycelowany palec i spoglądam na Sebastiana z intencją weź coś z tym zrób. Twój dzieciak, Twoje podwórko, Ty go tu ściągnąłeś, posprzątaj ten bałagan, ja go klepać po pleckach nie będę. Ale napotykam jego spojrzenie i co w nim widzę?
Nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze będzie miał do mnie o to pretensje?
Po prostu czeski, kurwa, film.
Nie wiem, co wkurwia mnie bardziej – beczący Overtone, czy Sebastian, który przyjmuje tym spojrzeniem jego stronę. Reszta mnie nie interesuje. Po prostu zostawiam dwóch szanownych panów na męskiej rozmowie. Zostawiam ich w piździec i odchodzę do najbliższej linii drzew. Opieram się plecami o korę i drżącymi jeszcze palcami wyciągam fajkę, którą następnie odpalam. Rzadko palę w lesie, na tak otwartym terenie, ale jeśli istnieje okoliczność łagodząca, to jest właśnie ona.
Wdycham świeżo wydobyty z papierosa dym, zaciągam się nim, przytrzymuję w płucach i wypuszczam długo. Bardzo długo.
Litościwy Lucyferze, daj mi cierpliwość.
Spięcie minimalnie schodzi z ramion. Może trochę z ciała. Nadal jestem wkurwiona, ale już się nie odzywam. Po co. Znowu usłyszę tylko pretensje i zarzuty. Jeszcze mi ktoś wypomni, że się nad dziećmi znęcam.
Dochodzą do mnie słowa Sebastiana o charyzmie i rytuałach, ale w żaden sposób na nie nie reaguję. Wzrok zawieszam na przestrzeni, w której niedawno była kelpie. Krzyki musiały ją spłoszyć, bo jej już nie widzę. Ale wróci.
Gdyby tak dało się ją oswoić…
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1300-maurice-overtone#13634
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1333-maurice-overtone#13952
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1332-poczta-maurice-overtone#13950
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f226-chateau-nacre
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1334-rachunek-bankowy-maurice-overtone#13958
Wielki to może być szok, ale Maurice nie płakał. Osłonił się ramionami, ukrył przed oceniającymi spojrzeniami i oddychał. Oddychając, dławił się spokojem, który tak desperacko był mu potrzebny i bezmyślnie skubał szew bielonych spodni, które uszyła dla niego Vittoria. Oddychał i aż robiło mu się od tego niedobrze. Zamknięte oczy powodowały, że świat zbudowany w jego wyobrażeniach wirował, a on nie potrafił skupić się na jednym, konkretnym punkcie.
Nie płakał. Był na skraju wpadnięcia w panikę. Tę samą panikę, która sprawiała, że ryczał Irze w ramię, bo przesyt nienawiści, z którą spotykał się przez całe życie, ostatecznie miał go zniszczyć.
Kto pierwszy wpędzi go do grobu? Można obstawiać, bo na planszy było już kilku kandydatów począwszy od Judith, przez Kowen Nocy, a na ścigających Mauryca wspomnieniach kończąc. Było tego za dużo, aby dźwigał to wszystko samodzielnie. Odsłonił się przed nimi i nie mógł wyrzucić z siebie poczucia, że nie powinien tego robić i powinien grać rolę nadwornego błazna tak długo, aż będzie to możliwe.
Ach, jakże chętnie uciekłby teraz od odpowiedzialności wypicia nawarzonego piwa. Nikt nie pomyślałby, aby rzeczywiście wyciągać go z jeziora należącego do Kelpie…
A potem drgnął. Drgnął tak wyraźnie, że ledwo zdołał utrzymać równowagę. Podparł się dłonią i uniósł wzrok ku twarzy wiszącej mu nad głową. Nie potrafił zbyt wiele z niej wyczytać. Nie znał Sebastiana na tyle dobrze, by to ryzykować, ale jego słowa wydawały się szczere. Tak bardzo chciał wierzyć, że takie właśnie były.
Oczy były suche, chociaż pękały w szwach od emocji ukrytych w niebieskości tęczówek. Był w nich strach tak wielki, że serce potrzebowało kilka minut na to, aby doprowadzić ciało do stanu względnej używalności. Policzki wciąż były blade, skronie zroszone potem. Ten stan był jedynym, w którym można było zajrzeć w jego duszę tak głęboko, że aż zobaczyłoby się w niej swoje odbicie. Chciałby potrafić przyjmować to wszystko na sucho, na spokojnie.
Może kiedyś się tego nauczy.
Z pewnością będzie to proste przy syrenich porywach dramatyzmu, nieustannej huśtawce eksplodujących emocji i skłonności do przejawiania zachowań sugerujących - przynajmniej fragmentarycznie i okresowo - zaburzenia depresyjne.
- Tak - zgodził się, kiedy gardło rozluźniło mu się dostatecznie, aby mógł coś powiedzieć. Odchrząknął, dźwigając się wreszcie do pozycji stojącej. - Rytuały, właśnie dlatego tutaj przyszliśmy.
Musiał to sobie przypomnieć i to mimo iż nie minęło więcej, niż kilkadziesiąt sekund od zagrożenia spotkania desperacką ucieczką w objęcia jeziora.
- Ten sam, który chroni łąkę? - Zapytał, bo nawet gdyby chciał coś zaproponować, wszystkie obmyślane opcje całkowicie wyfrunęły mu z głowy podczas tej przyjacielskiej pogawędki.
Maurice Overtone
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t620-sebastian-verity#3560
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t709-sebastian-verity
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1145-sebastian-verity
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t711-poczta-sebastian-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f142-willowside-14
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1114-rachunek-bankowy-sebastian-verity#10472
Sebastian nie mógłby podejrzewać, że Judith zinterpretowała jego spojrzenie jako wyrzut, więc jej nagłe milczenie wcale go nie alarmuje. Przeciwnie. Jest wdzięczny, że Judith zjadła wszystkie słowa, które mogły jej się cisnąć na usta, bo wie, że mogłaby powiedzieć jeszcze wiele. Maurice ledwo trzymał się w kupie i gdyby dalej kontynuowała wyrażanie swojej wściekłości, najpewniej mogłaby sprawić, że chłopak im się tu posypie. Byłaby to jakaś zemsta za to, jak wtedy zabawił się z jej umysłem. Ale to nie byłoby w stylu Judith. Nie, jeśli chodzi o członka kowenu i nie, kiedy Sebastian jest obok.
Docenia to. To, że postanowiła przekierować swoją złość na fajka, a nie dalej wyrażać ją w stronę Maurice’a. Nawet jeśli sobie zasłużył. Bo przecież zasłużył i absolutnie nikt nie może mieć co do tego wątpliwości, również on sam. Judith naprawdę go oszczędziła, Sebastian wie to najlepiej. Nie mógłby z całą pewnością powiedzieć, że potrafiłby obejść się z nim równie łagodnie, gdyby to jemu mieszał w głowie. Igranie z umysłem to wyjątkowo paskudna praktyka i natychmiast łapie go obrzydzenie, gdy pomyśli, że była ona zastosowana na sojuszniku. Nawet w kierunku wrogów jest to… cóż, ciekawa baza pod dyskusję o moralności. Ale jest gwardzistą i służy Lucyferowi, a na Ziemi trwa apokalipsa — to nie jest dobry moment na zasłanianie się moralnością. Jeszcze całkiem niedawno zabił niewinnego czarownika, bo ten widział za dużo, jest ostatnią osobą, która powinna dawać innym wykłady na temat moralności.
Porozmawiają o tym później, bez Maurice’a. Teraz nie ma sensu tego roztrząsać.
Maurice — na szczęście bez śladu łez w oczach — zbiera się ostatecznie do kupy, a atmosfera, choć wciąż ciężka, w wyobrażeniu Sebastiana zaczyna się rozluźniać.
Nie, nie sądzę — zastanawia się głośno, przypominając sobie rytuały nałożone na łąkę. Tam chcieli mieć pewność, że nikt nie pozostanie na objętym magią terenie. Plan zakładał założenie rytuału ukrywającego jego część, by kawałek dalej uśpić intruzów. Rytuał Bezobcy miał powiadomić, gdy ktokolwiek tam zabłądzi, by mogli zająć się problemem.
W tym przypadku raczej nie zależy im, by całkowicie kontrolować teren, skoro nie mają na ten moment dalszych, konkretnych planów co do niego. Dobrze jednak byłoby, gdyby przychodzący tu ludzie nie dowiedzieli się o obecności kelpie, jeśli istnieje szansa, że ta mogłaby zostać swoistym sojusznikiem Kowenu Dnia.
Z magii odpychania stawiałbym na rytuał wiecznego mroku, który niweluje wszystkie źródła światła, też te naturalne. W ciągu dnia zwróci uwagę bardziej niż kelpie, ale powinien skutecznie zniechęcić do zostawania tu. Możemy ewentualnie dodać do tego Locus Metus, który wzbudza niepokój. Zadziała też na nas, ale znając źródło lęku, zapewne damy radę w nim wytrwać, a w razie potrzeby złamiemy rytuał. — W razie potrzeby, to jest najpewniej, jeśli uznają, że warto spędzić tu trochę czasu i porozmawiać z kelpie.
Ogląda się na stojącą nieopodal Judith. Mówił dość głośno, by i ona usłyszała propozycję.
Co myślisz? Może w magii natury jest coś bardziej adekwatnego? — Podejrzewa, że nie, bo w zabezpieczaniu lokacji zwykle jednak najlepiej sprawdza się magia odpychania, ale ponieważ nieszczególnie kojarzy rytuały z innych dziedzin, warto upewnić się we wszystkich opcjach.
Sebastian Verity
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t381-judith-carter
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t424-judith-carter#1425
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t785-hey-jude
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t423-skrzynka-judith#1424
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f118-red-bear-stronghold
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1056-rachunek-bankowy-judith-carter
Coś tam rytuały, coś tam magia odpychania. Coś tam rytuały inne niż tam. A niech se zakładają.
Wspieram tył głowy o korę drzewa i wydmuchuję dym w górę. W tym momencie fajka jest moim najlepszym przyjacielem i pogryzę każdego, kto mi ją zabierze. Fajka daje mi spokój i sprawia, że nie mam ochoty wygryźć Overtone’owi tętnicy. I powiedzieć parę słów Sebastianowi. Teraz mogę stać przy drzewie, zaciągać się dymem i udawać, że ich nie słyszę.
Słyszę. Chociaż wolałabym choć przez chwilę nie. Mam tego wszystkiego serdecznie, kurwa, dość, i chcę się tylko położyć w łóżku i udawać, że nic z tego nie miało miejsca.
Jestem wkurwiona na Overtone’a. Nie wiem, czy faktycznie nad sobą nie panuje. Jeśli tak – jest dla nas zagrożeniem. Jeśli chce z nami być, musi się, kurwa, wziąć w garść i nauczyć nad sobą panować. Nie możemy dopuścić do sytuacji, jaka była z Cabotem. Nie mogę mieć wątpliwości, czy gdy poświęcę się dla Lucyfera, i częściowo dla niego, nie zostawi mnie samej i zdychającej w jakimś zaułku.
Wiem, że nikt inny by tego nie zrobił. Może Faust by się zawahał, ale nie sądzę, że wykazałby się jakimś idiotyzmem. Nie chcę myśleć, że Overtone, jak powącha trochę wody, zacznie odpierdalać i rzucać się na nas. Nie chcę myśleć, że jest niebezpieczny.
Wystarczy może tych lęków. – Chce znać moją opinię, to mu ją dam. Odwracam głowę nieznacznie w jego stronę, zerkam na niego tylko na moment. A potem gapię się w gwieździste niebo i ani mi się śni opuszczać moje drzewo. – Można rozważyć słaby rytuał albo sieć osłabiającą. Albo rytuał tajemnego klucza, ale wtedy każdy z Kowenu powinien nam darować trochę swojej krwi. Możemy zastosować Szepczę, jeśli nam zależy na przepłoszeniu. Rytuał wykluczenia będzie dobry dla niemagicznych, ta kelpie łazi tutaj po brzegu, jeszcze któryś ją zauważy. Z magii natury kojarzę Praesidium Animalia, jeśli chcemy zabezpieczyć tą kelpie, albo rytuał mglistego jeziora, jak chcemy ukryć to, co jest w głębi. Co jest w głębi? – pytam Overtone’a, bo pewnie wie. Zerkam na niego tylko na chwilę, po czym odwracam wzrok. Nie będę na nich patrzeć. Jeszcze się nie uspokoiłam. – Ignis Murus zamknie w ścianie ognia intruza i go solidnie osłabi. Plaga Muscarum ściąga plagę much na intruzów. Rytuał roślinnej bramy znasz, Imani jej używała ostatnio – tym razem mówię do Sebastiana. – Są jeszcze silniejsze, ale nie dbałam tak o magię natury, jak o odpychania. I nie mamy przy sobie aż tak wielu świec zielonych. Mam chyba ze cztery komplety.
Najwyżej wrócę tu innego dnia i założę coś sama. To w końcu mój las, mogę robić co mi się żywnie podoba. Wbrew niepopularnej, obiegowej opinii Sebastiana.
Judith Carter
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia