Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

KOŚCIÓŁ PIEKIEŁ
Dla czarowników Kościół Piekieł stanowi najważniejszy budynek w mieście. Skrzętnie ukryty przez wzrokiem niemagicznych, znajdujący się w samym centrum Deadberry, otwiera swoje wrota dla wszystkich spragnionych łaski Lucyfera. To tutaj odbywają się czarne msze, tutaj toczy się życie.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Cherry Delahaye
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
26.03

Czerwone  było Święto Aradii, czerwona była bluzeczka.
Równie czerwone pełne wargi i wstążki w pudle trzymanym w dwukolorowych palcach.
Czerwona zdawała się być również dźwięczna melodia, która wybrzmiewa cichutlkim echem w kościelnych murach tworząc atmosferę jakże inną od tej mszalnej.
Dla Wiśniowej Panienki święta były okresem słodko-gorzkim. Słodycz pozytywnej radości świąt mieszała się z gorzkim smutkiem tego, co każdemu na obczyźnie znane - tęsknotą. Za domem rodzinnym, bliskimi, tak doskonale znaną okolicą i najzwyklejszym poczuciem przynależności. I choć tego ostatniego nie przyszło jej wiele zaznać w rodzinnych stronach za sprawą naznaczenia przez Maman Bridgitte, nawet tam nie czuła się tak obco jak tutaj. Pozbawiona ciepła rodzinnego i kolorowej, kreolskiej społeczności Nowego Orleanu jak nigdy wcześniej odczuwała odosobnienie.
Widmo samotnych świąt pchnęło jej kroki w stronę świątyni z nadzieją, że odnajdzie radę u kleryka, zaś ten wysłał ją do pani Niny która wcisnęła jej dwa wielkie pudła w dłonie świergocząc, iż bolączki serca leczy się najlepiej pracą na rzecz Wspólnoty. Cherry pewna była iż był to niewielki podstęp aby pomóc jej podreperować kulejącą sytuację imigrantki zmagającej się z poszukiwaniem pracy/ Połechtane mile poczucie przydatności oraz wołający o pomoc portfel nie pozwoliły jej jednak odmówić.
Nigdy nie wiesz, co zgotował dla ciebie Lucyfer, złociutka….
Słowa te odbijają się echem w jej głowie, gdy dłonie zajmuje wykonywanie powierzonych jej zadań. Nie wie, a w tym miejscu, tak wiele dlań znaczących niewiedza przynosi dziwne ukojenie.
Nie wie.
Wedle wszelkiej logiki nie może więc zakładać, że dalej jej losy będą się układać w tak niepomyślnej dla niej kolei. W końcu nie wie nie jest więc w stanie określić zabarwienia tego, co ją czeka. Nie wie czy to wszystko przypadkiem nie stanowi większego planu, snutego na poziomach o których nawet nie śniła i które wykraczają po za wszelkie ramy postrzegania.
Nie wie.
Przysiada więc na niewielkim stoliczku służącym również za dostęp do wyżej położonych miejsc, za niskich jednak na rozstawianie wielkiej drabiny. Nucąc tylko sobie znaną pieśń z jej stron ostrożnie ściera kurze z  posągu Lucyfera. Ma nadzieję, iż przypadną mu słowa pieśni, niosące w sobie nieśmiałą intencję i zamyślenie nad tym, jak przyozdobić ten, z najważniejszych posągów.
I nie wie, że gdy przekroczy się próg świątyni wygląda jakby siedziała na ołtarzu. Zupełnie niczym koźlątko, którego złożono w ofierze temu, kto miał do niej dołączyć. Nie wie, że nawet figura Pana Piekieł wskazuje delikatnie nań dłonią, gdy kreolka ostrożnie pozbywa się kurzu skupiona się na zadaniu.Nie wie, że patrzą na nie piwne oczy z niewielkimi plamkami zieleni, które zapisały się w jej pamięci. Nie wie również, że wyczuwa obecność drugiej osoby dopiero po kilku minutach, przez które stanowi scenkę zwykłej codzienności, którą można by puszczać na srebrnych ekranach jako przerywnik od nogackiego życia telenowel. Pieśń urywa się, a czarne oczy z zaskoczeniem wpatrują się w przybysza, by posłać mu śliczny uśmiech, gdy rozpoznaje jego twarz.
- Cześć. - To jedyne, co w tej chwili ulatuje z jej ust, gdy dziewczyna nadal tkwi w zaskoczeniu tym spotkaniem. Wiele pytań przewija się przez jej głowę i ponownie nie wie, jakie są na nie odpowiedzi.
A może… Odpowiedzi nie ma wcale?
Cherry Delahaye
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy
Aurelius Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
Dni mijają szybko, w zawrotnym tempie - jeden za drugim. Mieszają się ze sobą. Ten pęd sprawia, ze traci rachubę czasu.
Końcówka marca nie przynosi żadnych zmian - ani na gorsze, ani na lepsze. Dopada go rutyna, stagnacja. Rzadko pozwala sobie na chwile oddechu. Wykonuje te same poranne rytuały. Potem ginie w księgach rachunkowych, ale nie zawsze potrafi skupić się na liczbach. Odkąd rozstał się ze swoją niewiedzą, zbyt wiele myśli konkuruje o jego uwagę, jednak każda nich koncertuje się wokół nadchodzącej Apokalipsy.
Przed dwunastą w południe parkuje na kościelnym parkingu. Jeep od czasu feralnej kontuzji w Cripple Rock, kiedy utknął - ku niezadowoleniu Sebstiana i Percivala w błocie- sprawuje się nadzwyczajnie dobrze, bez zastrzeżeń.
Po wyjściu za auta, obejmuje wzrokiem gmach Kościoła. Choć do Lucyfera modli się codziennie, świątynie mu poświęconą odwiedza stosunkowo rzadko, jak na swoje niegdysiejsze możliwości, bo raz w tygodniu. Uginając się pod natłokiem trosk, zatopiony w rutynie codzienności, zwykle w środku tygodnia nie odnajduje na to czasu, co jest źródłem jego wyrzutów sumienia. Po śmierci żony to właśnie w zimne kościelne mury pokrzepiły jego serce, odnalazł w nich ukojenie i drogę do pojednania z Władcą Piekieł, to tu, modląc się gorliwie, pogodził się ze śmiercią Millicent.
Po drodze mija kilka znajomych twarzy, z ich właścicielami wita się ugrzecznioną wersją "dzień dobry", pozbawioną jednak serdecznego uśmiechu przyklejonego do warg.
Celowo pojawia się w świątyni przed mszą. Chce pobyć sam na sam z Lucyferem, w ciszy i spokoju, bez tłumu dyszącego w kark. Rozmówić się z nim słowami modlitwy wybrzmiewającej w myślach. Nie potrzebował do tego uroczystości, podniosłych pieśni, czy słów kapłana, chociaż i one zajmowały szczególne miejsce w jego systemie wartości.
Echo jego kroków odbije się od ścian, gdy wchodzi do środka Kościoła. Topografię budynku zna na pamięć, więc od razu lokalizuje spojrzeniem główny ołtarz i na ułamki sekund oddech zamiera mu w krtani.
Ona tam jest. Kobieta, którą spotkał tydzień wcześniej. Ta, która leżała na drodze, z opuchniętą kostką, teraz siedzi na ołtarzu. Wygląda jakby została złożona w ofierze. Figurka Pana Piekieł wskazuje na nią palcem, jakby mówiła "zostałaś wybrana".
Radosne rozbawienie wije się na wargach Hudsona. Musi przyznać Lucyferowi jedno - ma wybitne poczucie humoru.  
Cichy śpiew dociera do jego uszu z kilkusekundowym opóźnieniem. Barwę głosu ma łagodną, ciepłą i czystą. Zbliża się ku niej na odległość pięciu kroków. Nic nie mówi. Czeka, aż sama zorientuje, że ma widownie. W końcu pieśń cichnie, chociaż jej słowa, jeszcze przez chwile, wibrują w powietrzu.
- Dzień dobry, Cherry - rozbawienie zmienia się w łagodny uśmiech w ramach odpowiedzi na jej ciche, skromne "cześć". – Kostka się zagoiła? - to pierwsze, co przychodzi mu do głowy, by rozpocząć rozmowę.
Aurelius Hudson
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Cherry Delahaye
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1212-cherry-delahaye#11788
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1221-cherry-delahaye#11939
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1220-cherry-cherry-lady#11889
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1222-poczta-cherry-delahaye#11940
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1352-rachunek-bankowy-cherry-delahaye#14184
Czas bywa nieubłagalny i choć wierzyła silnie w siłę Lucyfera oraz wszystkich Loa siedzących u jego boku, Cherry nie sądziła aby nawet oni byli w stanie choć na chwilę go zatrzymać. Czas zdawał się być ponad panowaniem nawet tych z najwyższych istot i z pewnością był ponad panowaniem nawet jej – krwiożerczej bestii z głębin, teraz onieśmielonej odrobinę spotkaniem które zaplanowanym w końcu nie było.
Mężczyzna bowiem, po za pomocą w sytuacji kryzysu, był jej zupełnie obcym, nieznanym choć spojrzenie zielonych tęczówek oraz zapach perfum nie raz wracały do niej w pamięci.
Czas, po za brakiem jakiegokolwiek władcy zdawał się również być bytem niezwykle plastycznym gdyż rozciągał się i kurczył jedynie w sobie znane wzory. Jeszcze chwilę temu miała wrażenie, że minuty i sekundy przeskakiwały szybko i niespostrzeżenie, teraz zaś… Miała wrażenie, jakby ostatni tydzień rozciągnął się na całe, długie wieki które trudno byłoby zliczyć na palcach jednej dłoni. Miała dziwne wrażenie, jakby te oczy spoglądały na nią w zupełnie innym wymiarze rzeczywistości o ile w ogóle jakiekolwiek inne istniały na tym świecie. Lucyfer jeden wie co potrafiło czaić się za plecami, nie raz był to wybawiciel innym razem choćby syrena czyhająca na czyjeś potknięcie w głąb wody. Nieświadoma poczucia humoru Upadłego przez chwilę nie wie co powinna powiedzieć i które słowa były odpowiednie w tej sytuacji… Uśmiech jednak ośmiela, przełamuje niezręczne okowy zmieszania oraz zaskoczenia.
- Jeszcze nie całkowicie, ponoć potrzeba kilku dodatkowych tygodni i ćwiczeń ale przynajmniej poruszam się już szybciej od ślimaka więc nie jest źle. – Mówi sporo, z cieniem rozbawienia czającym się w dźwięcznym głosie. Przesuwa się odrobinę w stronę swojego towarzysza, nie próbując jednak zeskakiwać z podestu w obawie że znów przyszłoby jej się uszkodzić. Splata ze sobą dwukolorowe palca, po to by chwilę później wyłamać je w odrobinę nerwowym geście. – Ja… Dziękuję, jeszcze raz. To najmilsze co dla mnie tutaj zrobiono. – Dodaje z delikatnym rumieńcem jedynie kumulującym syreni urok jaki wokół siebie roztaczała. Trudno jednak było stwierdzić czy mówiła o tym mieście, stanie a może całym kraju, gdyż jej egzotyczność przecież niezwykle trudno było gdziekolwiek ukryć. Skóra, zapach perfum, ruchy ciała czy akcent jaki pojawiał się w jej słowach wskazywały jasno iż nie miała nic wspólnego z tymi stronami.
- A Ty? Ma nadzieję, że Lucyfer nie rzucał ci już nikogo pod koła… – Deszcz nieszczęśników w opałach z których trzeba było ratować z pewnością nie byłby pomyślnym obrotem sytuacji. Miała nadzieję, iż udało mu się ich uniknąć. – Przyszedłeś pomóc w przygotowaniach? Diakon mówił, że mogę mieć towarzystwo… – Pyta jeszcze, w ptasim odruchu przekrzywiając głowę odrobinę w bok. Czyżby to nie był przypadek?
Cherry Delahaye
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge
Zawód : Szuka pracy
Aurelius Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
Lucyfer pilnuje, by Aurel nie zapomniał o Cherry, chociaż zapomnieć o niej nie sposób. Okoliczności, w jaki się poznali, były cokolwiek osobliwe. Egzotyczna, kobieca uroda zapisała się na zwojach jego pamięci, przez co wspomnienia o niej są nadal żywe, otulają go niezidentyfikowanym źródłem ciepła, wiją się w zakamarach jego myśli.
Pomoc, jakiej jej udzielił, była bezinteresowna, a jego motywacje niejasne. Co go ku tego skłoniło? Kolekcjonowanie dobrych uczynków? Do dzisiaj nie odnalazł racjonalnej odpowiedzi na te pytanie.
Wiec, jaki rzuciłaś na mnie urok, Cherry?, chciał zapytać, ale nie wiedział, jak z nią skontaktować.
Do dzisiaj myślał, że pozostanie wyłącznie wspomnieniem.  Kolejny splot przypadkowych wydarzeń decyduje za niego.
- W takim razie co tu robisz? – pytaniu nie towarzyszy nagana, rysy twarzy Hudsona są łagodne, usta wykrzywione w uśmiechu, które jaśniejszym refleksjami odbitym na źrenicach zerka też do spojrzenia. Można je potraktować także za oznakę troski.
Gdy zbliża się do krawędzi ołtarza, taktownie poddaje jej dłoń, bo być może zapragnęła, przy jego drobnej asekuracji, z niego zajeść. Najlepiej tak, by nie pogłębić urazu kostki.
Dzisiaj nikogo nie złożą w ofierze.
- Podziękuj jemu - wskazuje na figurę Władcy Pieklą, nadal uparcie obstając przy swoim. To dzięki niemu – zarówno wtedy, jak i teraz – skrzyżowały się ze sobą ich drogi.
Dostrzega lekką zmianą kolorytu jej policzków, ale jest zbyt zaoferowany głębią jej spojrzenia, by pozwolić sobie na jakiekolwiek komentarz. W zasadzie, przez ułamki sekund, nie wie, jak zrobić użytek z języka i kłębiących się pod sklepieniem czaszki myśli. Nieomalże zupełnie ulega syreniemu uroki, jaki wokół siebie roztacza. Bez udziału świadomości.
- Nie, tym razem nie sprawił mi tego rodzaju niespodzianki - nie żebym narzekał, dopowiada w myślach, ale refleksja ta nie odnajduje drogi do jego ust, bo w porę gryzie się język. – Czasem przychodzę tu bez powodu, by się pomodlić, ale uznajmy, że tym razem zwyciężyła chęć pomocy.
Modlitwa stała się nieodłącznym elementem jego egzystencji, gdy Millicent, poniekąd na własne życzenie, rozstała się z życiem. Przychodził do Kościoła częściej niż zwykle. Siadał i kontemplował ciszę, ze słowami modlitwy zamierającej na ustach. Ból po jej stracie nie byłby tak duży, gdyby nie słowa, jakie skierował w jej kierunku, kiedy ostatni raz zniknęła mu w drzwiach z pola widzenia.
Modlitwa pomagała mu pogodzić się ze stratą. Pomogła mu uporządkować myśli. Pomagała mu pogodzić się z żałobę. A to otworzyło mu furtkę do Kownu. Decyzji, której nigdy nie żałował. Zwłaszcza teraz, w obliczu tego, co się stało i co miało jeszcze nadejść.
Aurelius Hudson
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Blair Scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
ILUZJI : 23
NATURY : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 178
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t222-blair-scully
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t261-blair-scully#673
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t282-blair-scully#778
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t260-poczta-blair-scully#672
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1052-rachunek-bankowy-blair-scully
2 kwietnia 22:00

Wszystko przybrało nie takie tory, jak powinno, ale... przynajmniej jestem cała i zdrowa. To Twoja zasługa, prawda? Gdybyś mnie wtedy nie ostrzegła, czy tamten dzień potoczyłby się tak samo? Czy wyszłabym z tego cało? Czy to Ty wtedy pokierowałaś tym athame? Tylko do mnie wtedy przemówiłaś, ale czy Charlotte nie była godna usłyszeć Cię w swojej głowie? Nie zna prawdy, więc nie można jej winić za to, że nie czci Cię tak, jak powinna. Ale może kiedyś uda mi się obdarzyć ją tym darem? Muszę być jednak w tym pewna. Może nie zrozumieć, może się pogubić, a co gorsza... nie zgodzić się z moimi przekonaniami.  
Kościół Piekieł zawsze onieśmielał mnie swoją architekturą. Lubiłam wyobrażać sobie, co by było, gdyby był miejscem kultu jedynie Ciebie, Matko. Gdybym mogła, to pozbyłam się jakichkolwiek śladów Lucyfera z tej świątyni. Zdobiłyby ją jedynie Twoje posągi, czy dzieła przedstawiające właśnie Ciebie w prawdziwej chwale, na jaką przecież zasługiwałaś. Często pomijana przez grubiańskich kapłanów - skończyłoby się to, skończyłaby się Piekielna Trójca, byłabyś Tylko ty i ewentualnie Aradia u Twojego boku, bądź Lucyfer, jeśli by zgiął przed tobą kolano i ty oczywiście zgodziłabyś się, żeby Tobie służył.
Zajęłam miejsce w tylnym rzędzie, gdzie akurat nie było żadnej innej wiedźmy. Klęknęłam na klęczniku, pokornie poniżając głowę i pozwalając długim włosom zakryć większość mojej twarzy, gdy dłonie splotłam na tyle ławki przede mną.
Czcigodna Lilith, obdarz mnie - swoją wierną służebnicę, siłą i łaską, żebym mogła działać w Twoim imieniu, żebym mogła doprowadzać do Twojej wizji świata - zaczęłam szczerze. Jeżeli nie spełnię tejże misji, to i tak nie mam po co żyć, bo czemuż miałabym się starać, jeżeli w świecie stworzonym przez Gabriela nie będzie dla mnie miejsca? Byłam tylko mrówką, pionkiem w tej strategii, ale nawet pionek ma szansę zostać gońcem, a nawet królową, choć nigdy nie zostanie królem.
Miej mnie w opiece, ale też moją matkę, Zugę i innych moich bliskich - Kolejne myśli posłałam w eter. Dopóki roztaczała nad nami opiekę, wiedziałam, że będę bezpieczna. Mimo że wciąż nie miałam żadnych wieści na temat swojej matki, to dopóki Lilith czuwała nad nią z dołu, to nie musiałam się o to martwić, chociaż nie pomagało mi to w tęksnocię.
Potrzebowałam Lilith tak samo, jak ona potrzebowała mnie. Byłam ucieleśnieniem jej woli na ziemi. Byłam jej córką, ale też żołnierzem, który nie cofnie się przed niczym. Jeżeli kiedykolwiek miałabym mieć styczność z aniołami, to znowu będę potrzebować jej pomocy, ale wystarczy jej tylko odrobina, żeby pozbyć się jednego z wielu wrogów:
Ukarz wszystkich tych, którzy chcą nam zaszkodzić - specjalna intencja posłana była, gdy myślałam tylko o dwóch osobach - tajemniczy gwardzista, mąż Zuge i każdy inny, kto chciał pokrzyżować nasze plany. Dedykację tak naprawdę słałam tylko jednej osobie - mężczyźnie, który mnie przesłuchiwał. Nie byłam morderczynią, upokorzył mnie przed resztą obecnych tam osób. Domniemywał niestworzone rzeczy na mój temat byle tylko mógł mi zaszkodzić. Teraz jestem uziemiona w Hellridge przez jego zdanie. Ale mogło być gorzej. Mogłam być teraz zamknięta w więzieniu za samoobronę, a tak to przynajmniej jestem wolna na moim rodzimym terenie. Czułam, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie. Nie, patrząc na okoliczności, które dzieją się za kurtyną świata. Apokalipsa się zbliża, a mimo że oboje powinniśmy być po tej samej stronie, tak się jednak nie stało. Chcą być niewolnikami Lucyfera, który nawet nie interesuje się ich losem. On ma jeden cel, a koszty go nie obchodzą. Jak mogą być tacy ślepi? Będą chcieli się nawrócić, jestem tego pewna w stu procentach, ale wtedy będzie już na to za późno.
Obiecuję, że zrobię wszystko, żeby zamknąć wrota piekieł - nadszedł czas na apostrofę. Zawsze w modlitwach oferowalam coś od siebie, przynajmniej obietnicę. Nie kłamałam i nie rzucałam tych słów na wiatr. Nie mówiłam, że zrobię to w zamian za jej błogosławieństwo nieprzypadkowo. Zamierzałam do tego dążyć nieważne, co Matka o mnie myśli. Mówią, że telepatia jest zła, że tylko chciwe mocy wiedźmy ją praktykuje. Ale czy kiedykolwiek tak powiedziałaś? Gdy usłyszę przynajmniej raz, że masz takie samo zdanie o praktyce kontaktu niewerbalnego, jak kapłani, czy reszta społeczeństwa, przestanę go używać. Jednak wydaje mi się, że tak nie sądzisz, że masz takie samo zdanie, jak ja czy moja matka. Słabi ludzie boją się mocy, boją się tego, że potężne czarownice mogą igrać z ich umysłami, przedzierając się przez bariery umysłu i siły woli. Tu nie chodzi o chęć zabrania Bogom mocy, żeby takim Bogiem się poczuć. Nie o to chodziło w tym wszystkim. Takie było przynajmniej moje zdanie, choć zdawałam sobie sprawę z tego, że zapewne znalazły się przypadki, które może myślały w ten sposób, gdy zaczynały naukę tejże umiejętności.
Gdy już skończyłam, wstałam i skierowałam się ku wyjścia z kościoła. Tego samego, co było głuche na prośby innych czarowników, gdy umierali pod jego progiem dwudziestego szóstego lutego. Spojrzałam jeszcze w niebo, które akurat było bezchmurne.
Ubywający garb... - pomyślałam, patrząc na księżyc i uśmiechnęłam się jedynie pod nosem, a następnie ruszyłam w stronę mieszkania.

Blair z tematu
Blair Scully
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : saint fall, stare miasto
Zawód : studentka, prowadzi antykwariat