Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KOŚCIÓŁ PIEKIEŁ
Dla czarowników Kościół Piekieł stanowi najważniejszy budynek w mieście. Skrzętnie ukryty przez wzrokiem niemagicznych, znajdujący się w samym centrum Deadberry, otwiera swoje wrota dla wszystkich spragnionych łaski Lucyfera. To tutaj odbywają się czarne msze, tutaj toczy się życie.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

ModłyUczta Ognia

Żaden sabat nie obejdzie się bez modlitw, a zwłaszcza Uczta Ognia poświęcona Lucyferowi. W zawsze otwartym Kościele Piekieł niezależnie od pory dnia można spotkać zagorzałych wyznawców modlących się ku czci Szatana i proszących go o wsparcie w swoich codziennych sprawach. Oddanie należytej czci Panu jest nie tylko niezbędne dla większości czarownic, ale także skutkuje dodatkowym wsparciem, na jakie mogą liczyć ze strony Piekieł.

W przypadku napisania jednego posta fabularnego na długość minimum 250 słów, w którym postać modli się do Lucyfera, otrzymuje ona bonus +5 do rzutu kością k100 na statystykę siły woli do końca okresu fabularnego.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Elianne L'Orfevre
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t386-elianne-mavis-l-orfevre#1198
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t490-elianne-l-orfevre#2162
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t492-elianne-l-orfevre#2165
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t489-poczta-elianne-l-orfevre#2160
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f113-whitland-chateau
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1066-rachunek-bankowy-elianne-l-orfevre#9136
22 stycznia 1986

Zanim podeszła do czary ognia, oczywistym było dla niej pójście do kościoła, aby pomoglić się do Lucyfera. W końcu Uczta Ognia była właśnie dla uczczenia Lucyfera, więc czemu miała ominąć tak ważny punkt i przełożyć prezenty od kręgu ponad Niego? Może jako dziecko faktycznie tak się zachowywała, ciągnąc rodziców najpierw do czary, by potem w spokoju potrafić się modlić, teraz jednak była dorosła. Albo na tyle dorosła, jak bardzo mogła być dwudziestojednolatka, która ma za grosz zdolności społecznych. Przeszła pomiędzy grupą ludzi, których znała z widzenia, nie nawiązując z nikim dłuższej rozmowy, czy kontaktu wzrokowego. Hellridge w końcu nie było jakieś nie wiadomo jak wielkie, żeby nie kojarzyć czarowników z okolic. Rozejrzała się po dobrze znanym jej wnętrzu kościoła, ledwie zaszczycając wzrokiem najgorliwszych z wyznawców. Nie, żeby się do nich zaliczała, była raczej typem neutralnego wyznawcy, który, kiedy trzeba, pojawia się w kościele, nie obnosząc się z własną wiarą przed innymi. Spokojnym krokiem skierowała się do ławki, w której zwykle siadała jej rodzina i wsunęła się na swoje stałe miejsce, by zaraz opaść na kolana i pochylić głowę w modlitwie. Oddawała się w niej pod opiekę i przewodnictwo Gwiazdy Zarannej, prosząc go jednocześnie o przychylne spojrzenie na nią i jej rodzinę. Nie prosiła o żadne łaski ponadto, stwierdzając, że to nie dzień na zarzucanie Lucyfera własnymi potrzebami, a raczej dzień, w którym powinno się oddać jego woli i wysłuchać, czy można coś dla niego uczynić. Nawet jeśli miał się nie odezwać, mógł cicho nakierować sploty wydarzeń tak, aby obrała ścieżkę przezeń pożądaną. Może i była zwykle pogrążona w pracy i doskonaleniu swojego warsztatu, jednak starała się nie zapominać o mszach i modlitwach. Starała się oddawać należytą cześć Panu, tak, aby był on zadowolony z jej poczynań.

z/t
Elianne L'Orfevre
Wiek : 22
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Jubiler, zaklinacz
Magnus Abernathy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t362-magnus-abernathy#1091
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t402-magnus-abernathy#1273
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t403-fuck-marry-kill#1275
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t401-poczta-magnusa-abernathy#1272
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t362-magnus-abernathy#1091
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t402-magnus-abernathy#1273
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t403-fuck-marry-kill#1275
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t401-poczta-magnusa-abernathy#1272
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
21.01.1985 r.

Najstarszy chłopak Abernathych naprawdę nie był osobą religijną i to przez lata nie uległo zmianie. Kiedy był młodszy podczas mszy jednym uchem słuchał, co kapłan miał do powiedzenia, a przez drugie jego słowa wypadały, zanim ten zdążył jeszcze opuścić kościelne ławki. Błękitne oczy przesuwały się po ścianach kościoła śledząc sceny przedstawione na malowidłach czy witrażach. Te ostatnie były jego ulubionymi rzeczami do obserwowania w czasie mszy, na którą wraz z rodzeństwem został zaciągnięty przez swoją rodzicielkę.

Chłopiec uwielbiał grę światła, które wpadając przez te kolorowe szkiełka nabierało barwy i igrało sobie na marmurowych posadzkach jak psotne duszki. Magnus może i był o wiele spokojniejszy od swojej bliźniaczki, która czasami zachowywała się, jakby ktoś wsadził ją we wrzątek, z którego natychmiast chce uciec, jednak myśli chłopca były równie żywe i rozbiegane.

Teraz jak młody mężczyzna nie potrzebował bycia zaciągniętym do świątyni. Pomimo swojego ambiwalentnego podejścia do wiary lubił tutaj przychodzić ze względu na ciszę. Właśnie dlatego też po odebraniu daru od Lucyfera z Czary Ognia przyszedł w to miejsce i usiadł w ostatniej ławce z dala od innych wiernych, których w tym czasie nie brakowało. Chłopak chciał stopić się z cieniami, które panowały w tej świątyni i na chwilę zniknąć.

Klękając na twardym drewnie, zamknął oczy i oparł czoło o splecione palce dłoni obleczonych w rękawiczki. Dla niepostronnego widza mogłoby się wydawać, że chłopak był pogrążony w głębokiej modlitwie. Jego głowa była jednak pusta, tak samo, jak serce. Nie modlił się do Lucyfera, bo nawet nie wiedział o co. Nie wiedział czego pragnął. Może powinien właśnie o to zapytać. O to, co powinien dalej zrobić ze swoim życiem. Magnus jednak nie pytał i nie modlił się. Po prostu tak trwał, aż po jakimś czasie otworzył oczy, podniósł się i równie cicho, jak wszedł wyszedł z kościoła

[zt]
Magnus Abernathy
Wiek : 27
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : EAGLECREST, SAINT FALL
Zawód : Opiekun księgozbiorów | Student
Orestes Zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
ODPYCHANIA : 5
WARIACYJNA : 21
SIŁA WOLI : 19
PŻ : 173
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t244-orestes-zafeiriou#592
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t357-orestes-zafeiriou#1067
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t356-poczta-orestesa-zafeiriou#1066
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1176-rachunek-bankowy-orestes-zafeiriou
28 — I — 1985

Smak tytoniu w ustach — nadal wyraźny, gorzki i słodki jednocześnie; gorycz nałogu, słodycz ucieczki przed innym nałogiem — towarzyszy mu w każdy poniedziałek.
Kościół zawsze odwiedza w poniedziałki — jest w nim wtedy spokojnie i cicho; nawet najbardziej zagorzali wierni muszą ścigać się z czasem, obowiązkami, chandrą początku tygodnia. W poniedziałki, zwłaszcza o siódmej, szczególnie zimą, mało kto ma czas dla Lucyfera — przedziwne; przecież to on wymyślił poniedziałek rano.
Dziś też jest pusto — dopalony papieros wciąż był fantomowym ciężarem między palcami, które muskały chłodne drewno mijanych naw. Jego mały, intymny rytuał rozpoczynał się w pierwszej ławce naprzeciwko ołtarza. Zawsze siadał w tym samym miejscu — odstępstwo od tradycji byłoby kuszeniem losu, a każdy Grek wie, że z losem nie należy igrać.
Stąd poniedziałek, siódma rano, pierwsza ławka; usiadł i zaczęli rozmawiać.
Czasami jego kościoły zmieniały miasta — były w nich inne ławki, inne ołtarze, ale ten w Deadberry na Placu Aradii jest dokładnie taki, jaki być powinien. Najbardziej nasłonecznioną południowo—wschodnią ścianę zawsze, nawet w najbardziej ospałe, zimowe poniedziałki, rozświetla przefiltrowane światło słońca; to tam znajduje się wnęka z równymi rzędami zawsze płonących świec.  
Lucifer, dôs moi pâ stô, kaì tàn gân kīnā́sō.
Kolejna tradycja, kolejny rytuał słów i spojrzeń; modlitwę rozpoczyna od wpatrywania się w drżące płomyki i zawsze tych samych słów.
Lucyferze, daj mi oparcie, a poruszę ziemię.
Dopiero później nadchodzi utarta treść kościelnych formuł — kiedy przebrzmią w zaskoczonej ciszą głowie, nadchodzi intencja.
Za Perseusa; czasem czuję się jak jego cień, czasem boję się, że przestanie mnie potrzebować.
Za Elsje; niech dorośnie w cieple twojego ognia, a ja zajmę się resztą i będę ją chronić.  
Za Barnaby’ego; chciałbym, żeby ktoś go pokochał i by potrafił odpowiedzieć tym samym.
Za Helen; zawsze waha się przed uformowaniem myśli w intencję; niech będzie szczęśliwa, nawet za cenę mojego szczęścia.
O siebie nie wznosi intencji nigdy — Lucyfer wie, że na to już za późno.
Modlitwa dobiega końca, świecie nadal płoną, a jedynym przerywnikiem w poniedziałkowej ciszy jest echo kroków — kościół zawsze opuszcza powoli, rozciągając w nieskończoność moment między sacrum i profanum.

z tematu
Orestes Zafeiriou
Wiek : 32
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : właściciel antykwariatu Archaios
Percival Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t493-percival-hudson
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t497-poczta-percivala-hudsona
19 stycznia 1985

Było już późno, kiedy Percival po otrzymaniu prezentu z Czary Ognia skierował swoje kroki ku okazałej świątyni — prawdziwym bijącym sercu Deadberry. Od czasu powrotu do domu zaczął przychodzić tu częściej niż tylko i wyłącznie z okazji Czarnych Mszy. Lucyfer uratował mu życie, wskazał drogę, kiedy Hudson błądził w mrokach własnych koszmarów i wątpliwości, wzmacniając w nim wiarę. Teraz mężczyzna przychodził tu, by rozmawiać ze swoim Panem, wiedząc, że ten zawsze go wysłucha, nawet jeśli nie od razu odpowie.
Wewnątrz świątyni mimo późnej pory nadal przebywali wierni. Niektórzy modlili się żarliwie, inny nawet nucili pieśni ku czci Trójcy. Byli też tacy, po których od razu dało się poznać, iż nie przyszli tu z własnej woli — zaciągnięci tu przez bliskich lub kierowani poczuciem, żeby tradycji stało się zadość. Oni woleli trzymać się na uboczu.
Hudson od razu udał się ku pierwszym rzędom, zajmując tam “swoje” miejsce.
-Usłysz mnie, Panie mój, Lucyferze — wyszeptał, zdejmując z głowy kapelusz i kierując swoje spojrzenie ku wizerunkowi Gwiazdy Zarannej, oświetlone płomieniami świec. - Dziękuję ci za twe światło, za drugą szansę, jaką mi ofiarowałeś.
Zawsze modlił się właśnie w taki sposób — wypowiadając słowa na głos. Nie wątpił, że Lucyfer potrafił przejrzeć wszystkie jego myśli, jednak wyrażanie na głos wdzięczności oraz swoich próśb dla Hudsona było rzeczą naturalną. Prawdziwie szczerą.
-Wspomóż moich najbliższych, daj im sił i zdrowia. Szczególnie miej w opiece mojego brata. Pomóż mu odnaleźć ukojenie. Także pozwól moim rodzicom jak najdłużej zachować sprawność…
Palce mężczyzny mocniej zacisnęły się na rondzie kapelusza,
-Czuwaj też nad moją siostrą Elaine. Niech wie, że już niedługo znowu będziemy razem.

/zt
Percival Hudson
Wiek : 40
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Rentier i inwestor
Laurie Padmore
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t414-laurie-padmore#1333
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t459-laurie-padmore
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t458-poczta-lauriego-padmore#1761
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t414-laurie-padmore#1333
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t459-laurie-padmore
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t458-poczta-lauriego-padmore#1761
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
31 stycznia 1985

Wyniosły gmach Kościoła w Deadberry był domem dla wspomnień i przystanią dla bólu — te pierwsze, rozciągnięte na połaci lat, przypominały kwitnące wiosną stokrotki. Nieśmiałe płatki zapomnianych obrazów rozwijały się pod równie nieśmiałymi dotknięciami świadomości, która z dziecięcym zafascynowaniem odkrywała dawno zapomniane fragmenty dzieciństwa; to na tym schodku lata temu Laurie potknął się i wyrżnął podbródkiem o chodnik, ale zamiast wybuchnąć przeraźliwym płaczem sześciolatka, poderwał się na równie nogi, otrzepał zadek — chociaż wcale na niego nie upadł — i dziarsko oświadczył rodzicom, że od dziś schody są jego wrogami i wymyśli dla nich niemiłą nazwę.
(Nie wymyślił; jeszcze tego samego wieczora siedział na ganku rodzinnego domu i ze łzami w oczach szeptał do drewnianych stopni ale wiecie, że żartowałem? Przekażecie krewnym z kościoła?).
Wspomnienia pomieszkiwały pod imponującym dachem świątyni i powracały zwielokrotnioną czkawką do słabego echa kroków Padmora. W ławkach wierni wznosili swoje prośby, modły i zarzuty, i nikt nie zwracał uwagi na Lauriego; wciąż odrobinę onieśmielonego majestatem Lucyfera i bez mała przejętego wykrochmalonym kołnierzykiem koszuli, który nieprzyjemnie drapał go w kark. Tato dopełniał w Deadberry ściśle tajnych interesów, co oznaczało mniej więcej tyle, że próbował zdobyć magiczną mieszankę paszy dla świń; Laurie wykorzystał darmowy transport do miasta, również twierdząc, że ma ściśle tajne interesy — co oznaczało, że pół popołudnia spędził na dokarmianiu łabędzi w pobliskim stawie dokładnie dobraną mieszanką ziaren. Drugie pół popołudnia uprzejmie douczał dwie starsze panie na temat tego, że nie, nie wolno karmić ptaków chlebem i tak, chętnie poczęstuje się ciasteczkiem (nie, nie boi się, że może być zatrute — trzeba byłoby być niesamowitym hultajem, żeby zatruć takie ładne ciastka, a poza tym Lucyfer nad nim czuwa). Kiedy był już pewien, że czarownice przyswoiły podstawową wiedzę na temat ptasiej diety, postanowił odwiedzić kościół; chyba chciał podziękować za to, że ciastka jednak nie były zatrute.
Karnie pochylona głowa i wypowiadane w myślach modlitwy towarzyszyły mu od zawsze; jedyna różnica polegała na tym, że odkąd Nico odsłonił przed nim cel i tajemnice Kowenu, prośby stały się żarliwsze, intencje — mniej egoistyczne, choć i tak od dziecka daleko im było do samolubności — a obietnice znacznie ważniejsze do dotrzymania.
Przysięgam nieść twoje światło.
W nawet najciemniejsze zakamarki nocy.
I szerzyć twoje słowa.
W nawet najmniej chcącym ich słuchać tłumie.
I pozdrowić od ciebie Pontiaca, ostatnio wydaje się zmęczony.
Zaryzykuje nawet pogłaskaniem go po ptasim łebku, chociaż ostatnio skończyło się krwawo.
Modlitwa trwała długo; Laurie nigdy nie rezygnował, dopóki w kolanach nie zalągł się ból, a w złożonych na sercu dłoniach żar. Wtedy wiedział, że Lucyfer naprawdę słucha — mimo przejmującego chłodu zimowego dnia, jego ręce były ciepłe.

| zt
Laurie Padmore
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : twój lokalny farmer
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
28 — I — 1985

Skup się, Williamson.
Mantra albo modlitwa — modlitwa jest mantrą, ale czy mantra może zostać modlitwą? — w umyśle pozbawionym słów.
Skup się.
Echo pod płatem czołowym i echo we wnętrzu kościoła; świat składający się ze stłumionych dźwięków, w których najwyraźniej wybrzmiewał gorączkowy strach przed tym, co za moment miało nadejść.
Jedna szczera rozmowa na tydzień.
Nieliczni wierni przemykali główną nawą, kierując się do gorących języków nigdy niegasnących płomieni; od kwadransa obserwował to dziwne, nieformalne wojsko, równe rzędy ciem lgnących do ognia.  
Skup się.
Nie wie, po co przyszedł. Kartka z listą zakupów w zaciśniętej dłoni zamieniła się w mokrą kulkę. Pamięta z niej tylko jedno — że alkohol i mleko, alkohol dla siebie, mleko dla Elsje, ale może nawet to zaczyna mu się mylić i tak naprawdę jest na odwrót.
O co prosisz Lucyfera?
Opuszek kciuka, ozdobiony zgrubiałym odciskiem, nerwowo potarł policzek. Szorstki dotyk na szorstkiej skórze nie pomógł; nawet ukłucie zarostu nie mogło wyrwać go z dziury zwątpienia we własną poczytalność.
Tylko szczerze.
Znowu pustka, zwarcie, ułamek sekundy, podczas którego jest niczym, nie pamięta nawet, jak się nazywa. Szczerość bywa trudna; zwłaszcza ta wobec samego siebie, w kącie kościoła, gdzie chłód wieczoru, woń nadtopionego wosku i dym płomieni scalają się w jedno. Musi zagryźć zęby i zmusić słowa do współpracy — od sześciu lat jego życie polega na zagryzaniu i zmuszaniu, nic po dobroci, zawsze siłą — i przełknąć coś, co niebezpiecznie przypomina metaliczny posmak krwi w ustach. Atak nerwicy byłby kwintesencją tego dnia; nic nie ubawiłoby Lucyfera równie mocno, co gwardzista—brunet wieczorową porą plujący juchą na środku kościoła.
Przychodzę tu z niczym, zaczął w myślach i powstrzymał grymas tylko dlatego, że twarz — teraz schowana w dłoniach — odmówiła współpracy. Przychodzę z niczym, bo wciąż jest tak samo.
To, co zaraz zrobi, nazywa udzielaniem informacji zwrotnej; modlitwa przychodzi mu łatwiej, kiedy nie określa jej modlitwą. Czasem nomenklatura to jedyna wartość w jego życiu, dlatego Lucyfer nie otrzymuje od Williamsona modłów.
Jedynie raporty; informacje zwrotne.
Leonard nie żyje zaginął. Dla rodziny jestem wrogiem. Gwardia wkrótce pozbawi mnie życia.
Powinien odchodzić od zmysłów. Obwiniać siebie za Leo, nienawidzić za Daisy, gardzić za każdą kolejną ofiarę, która nadeszła później, ale nie ma nic. Nie czuje nic; oduczył się, zapomniał albo nigdy nie potrafił.
Mówię o tym jak jakiś, kurwa, rzecznik prasowy. Wybacz.
Lucyfer milczy, Barnaby rozumie jego ciszę. Też nie lubi ze sobą rozmawiać.
Wszystko jest dobrze.
Jego własny głos dobiegł z głębokiej studni; jego własne kłamstwa wybuchły śmiechem. Ich rechot wypełnia głowę, kościół, Saint Fall, wszystko dookoła. Nie, nie jest dobrze, pomyślał, otrzepując kolana z wyimaginowanego brudu.
Nigdy nie było, nigdy nie będzie, ale dziękuję.
Mógł nie otrzymać nic — a dostał kolejny tydzień życia.

z tematu
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Vincent Sdunk
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t208-vincent-sdunk
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t272-vincent-sdunk#734
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t273-i-wanna-be-part-of-your-world#735
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t274-poczta-vincenta#736
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t208-vincent-sdunk
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t272-vincent-sdunk#734
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t273-i-wanna-be-part-of-your-world#735
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t274-poczta-vincenta#736
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
12.02



   Budynek Kościoła od zawsze budził we mnie pewien niepokój. Jako dziecko uwielbiałem tutaj przychodzić, bo przez krótki czas, jakim było trwanie Czarnej Mszy, moja rodzina zachowywała się całkowicie normalnie. A przynajmniej na standardy zwykłej rodziny. Normalność u Sdunków była całkowicie inna niż ta, którą pokazywali publicznie. Dlatego właśnie, gdy wszyscy przywdziewali swoje maski i wchodzili do marmurowego gmachu, starałem się ze wszystkich sił, czerpać z tych chwil jak najwięcej. Z biegiem czasu ułuda, jaką był ów spokój, ulotniła się. Zrozumiałem, że nie mogę łudzić się tym, że rodzina w jakiś magiczny sposób zmieni swój stosunek do mojej osoby. Po zaginięciu mojego ojca przestałem uczęszczać na Czarne Msze. Nie wiedziałem, czy moja nieobecność kogokolwiek zainteresuje. Przychodziłem tutaj wtedy, gdy ilość wiernych była najmniejsza. Nie inaczej było i tym razem.
   Wchodząc do środka, jak zwykle uderzyło mnie znajome uczucie. Miejsce to nie wywoływało pozytywnych emocji, ale wydaje mi się, że nie było to nigdy intencją tego przybytku. Nie musiałem nawet zgadywać, że historia tego miejsca jest długa i osnuta mrokiem. Wszystko to oczywiście w jakiś sposób wpływało na podświadomość, a moje wspomnienia z tym miejscem jeszcze dodatkowo potęgowały uczucie dyskomfortu. Usiadłem jednak w jednej z wolnych ławek. Wewnątrz na szczęście nie było zbyt wielu osób. Rozsiadłem się wygodnie, poprawiając jeszcze swój płaszcz, żeby lepiej ukryć się przed zimnem. Wewnątrz było jeszcze zimniej niż na świeżym powietrzu. Z każdej strony dochodziły do mnie ciche szelesty słów, które wypowiadali zgromadzeni tutaj ludzie. Gmach był ogromny, ale panująca tutaj cisza powodowała, że szepty były słyszalne, chociaż słowa całkowicie niezrozumiałe. Dawało to poczucie intymności i anonimowości. Moja modlitwa odbywała się jednak w myślach. O ile można ją było nazwać modlitwą.
   Słabo oświetlony pomnik Gwiazdy Zarannej był niepokojący. Nigdy nie przepadałem za tym wizerunkiem, ale nie dlatego, że bałem się Lucyfera lub z braku szacunku do niego. Domyślałem się, że był to celowy zabieg. Pomnik ten miał wzbudzać respekt i konkretne emocje.
   Zamknąłem oczy i wziąłem głęboki wdech. Moja modlitwa nie trwała długo. Poprosiłem jedynie o spokój, bo ostatnie dni, jeśli nie całe miesiące, były wyjątkowo trudne. Potrzebowałem odpoczynku i chwili wytchnienia od tego wszystkiego. Nie modliłem się za przyjaciół, których nie miałem, ani za rodzinę, która odpłacała się mi tym samym, więc po kilku minutach wstałem i z cichym skrzypnięciem drewnianej ławki, wyszedłem ze świątyni.


-zt-
Vincent Sdunk
Wiek : 26
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : kwiaciarka
Lotte Overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t254-charlotte-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t499-lotte-overtone
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t494-lotte-overtone
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t498-poczta-lotte-overtone
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1390-rachunek-bankowy-lotte-overtone
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t254-charlotte-overtone
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t499-lotte-overtone
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t494-lotte-overtone
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t498-poczta-lotte-overtone
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1390-rachunek-bankowy-lotte-overtone
20 STYCZNIA 1985

Kościół wita ją ciszą ścian oraz szelestem ubrań zebranych, usilnym ściskaniem ze sobą dłoni w modlitwie oraz głębokimi bruzdami na czołach. Aromatem kadzideł i próśb tak silnych, że niemal czuje ich zapach osiadły w powietrzu, a może to desperacja tak naprawdę krąży dookoła, gotowa w swoje zwodnicze ramiona pochwycić i próżną syrenkę? Ale to śmiesznie, nie musi przecież nawet próbować, dziewczątko wślizgnie się między jęzory potrzeb oraz pragnień bez większego oporu, podda się bez walki, duszę i serce zarówno obnażając przed samym Lucyferem, jak i ofiarując mu oba te fragmenty na pozłacanej tacy. Bo nie liczyła się kolejność, tak sobie wmawiała, nie liczyło się, czy próg kościoła przekroczyła przed, czy po otrzymaniu podarku — istotna była wiara, chęci, szczerość wnętrza oraz skromność myśli. Obecność kuzynki u boku już nie wadzi, perspektywa zakupów nie nęci aż tak bardzo, kiedy zasiada w jednej z ław. Ślicznej buzi nie skazi ni jedna krzywizna, kiedy opada na kolana, wargi kryjąc za złączonymi ze sobą drobnymi rękoma.
Lucyferze, miej nas w opiece.
Lucyferze, prowadź nas.
Lucyferze, daj nam siłę.
Lucyferze, chroń nas.

Zdania odbijają się w przestrzeni umysłu, równie znane jak ulubiona melodia nucona pod nosem, równie naturalna jak błyski słonecznego światła muskające twarz. Jest w nich bezpieczeństwo, otucha, której nie może przynieść nawet ulubiony magazyn, żadna ulubiona książka. Świadomość, że ktoś nad nią czuwa, nie tylko rodzice, była w przedziwny sposób kojąca.
Lucyferze, przynieś mi szczęście.
Lucyferze, przynieś mi miłość.
Lucyferze, przynieś mi spokój.
Lucyferze, podaruj mi sen.
Lucyferze, niech nie wiedzą.

Nie dbała o to, czy w tym momencie wychodzi na samolubną, czy to, że jej modlitwa nie sięga innych ukazuje, jak bardzo zepsutym jest stworzeniem. Gdyby postępowała wbrew woli pana ciemności, tak nie zostałaby obdarowana magią, skrzelami pyszniącymi się za uszami. Dlatego tym razem zsyła prośby o siebie, o pomyślność, o uczucie, o to, aby nikt nigdy nie poznał tajemnicy, którą ujawnić mogą jedynie słone wody oceanu. Nie potrafiła znieść nienawiści, nie chciała wyobrażać sobie trudów z tym się wiążących. Nie miała się komu zwierzać, nawet tato miał oparcie w mamie, a ona? Lotte była sama, chociaż tutaj, teraz, pod łagodnym gmachem kościoła nie czuła się aż tak samotnie. Budynek opuściła po pięciu minutach oraz jednym dźgnięciu w bok od krewniaczki. Czując wyciszenie, rozkoszne ukojenie, pozwoliła zaciągnąć się w stronę drogiego auta, gdzie szofer już na nie czekał.

| zt
Lotte Overtone
Wiek : 21
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : Debiutantka w rodzinnym teatrze
Frank Marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 30
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 171
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 25
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t152-frank-marwood
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t267-frank-marwood
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t289-gosci-we-mnie-przeszlosc
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t269-poczta-franka-marwooda
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f99-gniazdko
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1055-rachunek-bankowy-frank-marwood
19 stycznia 1985

Zamierzał pojawiać się w tym miejscu każdego dnia, dopóki tylko nie skończy się Uczta Ognia, najważniejszy ze wszystkich sabatów, przynajmniej w opinii Franka. Zamierzał pojawiać się w tym miejscu każdego dnia, dopóki tylko nie skończy się panowanie nad światem przez Lucyfera, Króla Piekieł, Najwyższego nad innych. Zamierzał pojawiać się w tym miejscu każdego dnia, dopóki tylko będzie istnieć.
Frank usiadł w jednej z ławek, pochylając niżej głowę, nie w geście poddańczym, a żeby spojrzeć ku Piekłom. Zamknął jeszcze oczy i oddychał miarowo, składając ręce ze sobą, by skupić się najbardziej, jak to możliwe. W końcu przyszedł tu porozmawiać.
Spotkał już Lucyfera na swojej drodze, gdy ze łzami w oczach i uwielbieniem na ustach, w radości witał jego plany i obietnice, dziękując. Przyrzekał mu wtedy wierność, lojalność i że wyrzeknie się wszystkiego innego, aby tylko Jego uczynić swoim Panem.
Będziesz światłem tego świata, Panie. Będziesz tchnieniem i oddechem, który utrzyma nas przy życiu, Panie. Będziesz moim przewodnikiem i za Tobą jedynym będę szedł.
Powtarzał te słowa niczym mantrę, nie biorąc za cel niczego innego.
Daj mi Panie odwagę, żebym mógł dalej iść Twoją ścieżką. Daj mi Panie siłę, żebym nigdy się nie poddał. Daj mi Panie roztropność, żebym nie zatracił się w sobie.
Na krótki moment zatrzymał się przy ostatnim wersie, próbując ponownie skupić na modlitwie.
Daj mi Panie zdrowie, bym mógł o nich zadbać. Daj mi czas, bym mógł go im poświęcić. Daj mi wytchnienie, bym przestał w swoim egoizmie zatracać się na własne dzieci. Daj mi swoją łaskę i pozwól mi odebrać ich ból, który uczyniłem lub uczynić zamierzam, choćby nieświadom.
Recytował we własnym sumieniu słowa, powieki zaciskając tylko mocniej i mocniej, aż nie zaczęły boleć go.
Jak świat. Jak czas.

zt
Frank Marwood
Wiek : 55
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow, Hellridge
Zawód : siewca teorii magii
Annika van der Decken
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
ANATOMICZNA : 6
NATURY : 20
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 181
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 29
TALENTY : 11
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t676-annika-faust-zd-van-der-decken#4113
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t728-annika-faust#4700
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t733-annika#4758
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t729-poczta-anniki#4703
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f205-crystal-waves
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1077-rachunek-bankowy-annika-faust#9424
20 stycznia 1985

Mało kto podejrzewałby Annikę Faust o wielką gorliwość w wierze, a jednak – gdy przychodziła potrzeba medytacji, porzucała wszystkie zobowiązania i przychodziła tu, by dziękować i prosić. Dziękować za życie, za moc i możliwość rozwoju i sposobności do czynienia rzeczy wyjątkowych. Za jednego brata, który jej pozostał, za matkę i ojca. I za męża, który był wystarczająco dobry, by mogła patrzeć na niego bez odrazy. Dziękowała Aradii za jej męczeństwo, za wypowiedziane ostatnim tchem słowa, które zmieniły świat.
Ale nie dziś. To był dzień wznoszenia próśb.
Ciężkie drzwi były dziś otwarte nie tylko w sensie metaforycznym, ale i fizycznie. Młoda kobieta przekroczyła je i z cichym stukotem obcasów przemierzyła nawę główną, by zaraz skręcić w prawo, gdzieś przy losowym środkowym rzędzie ławek. Kilkoro wiernych rozproszonych po innych ławach, pogrążonych było w swoich modlitwach. Długi, wełniany płaszcz bardzo dobrze ogrzewał ciało, a jednak – obecność tutaj wyzwoliła gęsią skórkę, jak zawsze. To był wyjątkowy moment, intymny wręcz. Nie rozsiadając się ani przez sekundę, Annika od razu padła na kolana, pogrążając się w głębokiej zadumie.
Wiedziała, że nie zajmie tym na dole zbyt wiele czasu ze swoimi sprawami. Nigdy nie zajmowała im wiele czasu.
Miejcie, proszę, pod opieką moją matkę, która z roku na rok przygasa coraz bardziej. Pochylcie łaskawe głowy nad swoim synem, Maximem. Niech zazna wreszcie spokoju za piekielnymi wrotami i wygrzeje się tam za wszystkie czasy. Miej pod opieką Helen i Elsje. To z ich małej, rodzinnej komórki morze brutalnie wyrwało serce. Aradio, obejmij swoje córki troskliwą opieką i pozwól na to, by zawsze nawigowało je spokojne światło.
To samo światło trzymaj zawsze w zasięgu wzroku Johana – by nie zaginął w mrokach, nieważne jak bardzo byłoby niespokojnie na wzburzonych wodach. Pozwólcie mu głowę trzymać wysoko, by zawsze, gdy tego potrzebuje, mógł zaczerpnąć oddechu.
I miejcie w opiece mojego męża – nigdy nie byliśmy tak blisko, jak oczekiwano tego od szczęśliwego małżeństwa. Ale nie odbierajcie mi go. Dajcie mu siły i pozwólcie na to, by opuściła go melancholia. I nie każcie mi się dłużej zastanawiać nad przyczyną takiego stanu.

Gdy skończyła, błękitną chusteczką otarła dwie krwawe strużki z wewnętrznych kącików oczu. Musiała wreszcie wrócić do domu. Obowiązki czekają.

/zt

Ostatnio zmieniony przez Annika Faust dnia Wto 16 Maj - 16:34, w całości zmieniany 1 raz
Annika van der Decken
Wiek : 29
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : Badaczka, asystentka wykładowcy
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t305-sierra-ignacio
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t313-sierra-ignacio
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t314-i-ginie-sierra#922
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t315-poczta-sierry-ignacio
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1072-rachunek-bankowy-sierra-ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t305-sierra-ignacio
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t313-sierra-ignacio
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t314-i-ginie-sierra#922
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t315-poczta-sierry-ignacio
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f73-ulica-znana-z-niczego-1-3
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1072-rachunek-bankowy-sierra-ignacio
styczeń 26, 1985

Okej. Zacznijmy od tego, że do Kościoła chodziłam, tak jak przystało, na każdą ważniejszą Czarną Mszę, a to aż trzy razy w miesiącu. Modliłam się gorliwie, czasem pozwalając sobie na ucieczkę gdzieś tam myślami. Nierzadko trzymałam dłonie złożone w koszyk, językiem dłubiąc gdzieś po policzku, ale to wszystko wcale nie znaczyło, że byłam mniej godna na dostąpienie łaskawości Piekieł niż przeciętny białas. Rozmawiałam z duszami, które już tam były, odwiedzały ziemski padół co by podokańczać swoje sprawy. Rozmawiałam też z martwymi, którzy nigdy nie dostąpili tego zaszczytu. Wszystko i tak sprowadzało się do prostego pytania: jak dużo możesz oddać za to, co ci obiecane?
Nie byłam zdeterminowana, żeby przekonać się o Piekle na własnej skórze w najbliższych miesiącach. Jako medium nie bałam się śmierci ani tego, co po niej — bałam się spotkania z jedyną osobą (nieprawda), którą zawiodłam (było ich o wiele więcej).
Tym razem pojawiłam się w gmachu Kościoła przed mszą, siadając w jednej ze środkowych ławek (nieco bardziej z boku, bo nie byłam tam jedyna, a i nie miałam szczególnej ochoty rzucać się w oczy). A potem spojrzałam w dół.
Abuela Enriqueta zawsze mówiła, że modlić należy się szczerze. Es decir, ¿cómo?
Zacisnęłam powieki, prowadząc wewnętrzny dialog, którego potrzeby spisywać nie było. Prosiłam przede wszystkim o to, żeby przedwcześnie nie trafić przed oblicze Ojca, żeby Matka nie była na mnie zła, żeby dusza Stelli rozpłynęła się w piekielnym kotle (widziałam gdzieś w telewizji, że chrześcijanie tak sobie to przedstawiają, idioci). Żeby było mi w życiu wygodnie, żeby Madonna wypuściła nowy singiel i żebym miała siłę mierzyć się z tym wszystkim, co zsyła na mnie opatrzność. Żeby nie było mi za zimno, bo okno w pokoju było nieco nieszczelne. Żeby nie mieć za dużo obowiązków, ale za to sporo pieniędzy. Żeby jakoś to było. Es decir, ¿cómo?

z tematu
Sierra Ignacio
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t568-valerio-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t599-valerio-paganini#3313
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t600-poczta-valerio#3315
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f122-red-poppy-1-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1102-rachunek-bankowy-valerio-paganini#10370
28 stycznia, 1985

Jeden papieros, trzy zaciągnięcia, ćwierć spojrzenia w kierunku drzwi.
Musisz, głos Emiliano to nie aria ani koncert skrzypcowy. To dźwięk łamanych kości, pękających zębów, wystrzału z broni i szmer ciągniętego po betonie ciała. Raz na kwartał, musisz. Hai capito?
Smużka dymu, pusty plac, bezzębne witraże Kościoła Piekieł. Z donem nie kłóci się nawet — zwłaszcza — Valerio. Sì, capisco.
Dwa, trzy, cztery, pięć kroków; cisza nie—świątyni wita od progu, podobnie jak zapach wymoczonej w pocie bawełny i ten specyficzny odór starych ludzi. Tego wieczora średnia wieku wynosi dwadzieścia pięć lat — pomarszczona czarownica w jednej z ławek znacznie ją zawyża, Valerio uśrednia, dwie smarkule w tylnym rzędzie windują stawkę w dół, samotna kobieta — ciao, come stai? Paganini skręca w jej kierunku zanim w głowie wybrzmi mu passata — z niemowlakiem na rękach — beh, fanculo; Valerio odbija w prawo i udaje, że wcale nie zmierzał w tamtą stronę — pomaga w nierównej walce o średnią ćwierćwiecza.
Pamięta to miejsce; nonna zabierała go do kościoła zanim nauczył się czytać. Wie, że istnieją modlitwy, utarte formułki, ceremoniał skąpany w dławiącym odorze kadzideł, są kapłani i Czarna Gwardia ukryta w cieniu — wielkie święta wymagają wielkich przygotowań. Jest też Valerio, od dziesięciu lat przekraczający ten próg cztery razy w roku; zgodnie ze złożoną ojcu chrzestnemu obietnicą. Kiedyś próbował zrozumieć, na czym polega wiara — maman cierpliwie wytłumaczyła mu, że wiara jest wtedy, kiedy pokładasz nadzieję w kimś ważniejszym od siebie; w sile wyższej, która ma kierować losem.
Nie pamięta więcej — tamtego wieczora pił Frangelico tak, jakby ktoś obiecał mu samochód za jak najszybszą utratę przytomności. Wie tylko, że nie spodobał mu się koncept. Siła wyższa kierująca jego losem; ma che cazzo, jedyne, co miało prawo kierować Valerio, siedziało w jego spodniach i — jeszcze — nie posiadało kościołów na swoją cześć.
Twarde drewno klęcznika pod kolanami i ciche va bene na ustach. W istnienie Lucyfera nie wątpi; w jego zdolności jeszcze mniej. Zwątpienie budzi jedynie gotowość piekielnego władcy do wysłuchania modlitw — na szczęście on, podobnie jak Valerio, jest egoistą.
Pasta al dente, cazzo rigido, dolce far niente. Ciche stuknięcie palców o zaciśniętą w pięść dłoń; co jeszcze? Niech żyje wolność, swoboda i dziewczyna młoda?
Niech żyją chłopcy, dłużej ode mnie. I moje siostry, dłużej od nich.
Co jeszcze?
Basta; kościół zabił nawet jego zachłanność.

z tematu
Valerio Paganini
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t477-roche-a-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t586-roche-faust
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t587-poczta-roche-a-fausta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f119-apollo-avenue-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1058-rachunek-roche-faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t477-roche-a-faust
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t586-roche-faust
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t587-poczta-roche-a-fausta
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f119-apollo-avenue-12
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1058-rachunek-roche-faust
20 stycznia 1985

Wyszedł ze szpitala kilka dni temu, w samą porę by móc w odpowiedni sposób świętować Ucztę Ognia. Nie zdołał pojawić się na niej pierwszego dnia, wczoraj to jeszcze nie był ten dzień. Dzisiaj pan Faust mógł z nową siłą, postawiony na nogi przez odpowiednie eliksiry własnej roboty, przywdziać elegancki płaszcz i ruszyć w stronę Deadberry. Nie ryzykował spacerem, auto pozostawił na starówce i przeszedł do magicznej dzielnicy tętniącej życiem w tym szczególnym w roku okresie. Nikt nie chciał ominąć tej wyjątkowej okazji, gdy Saint Fall z sennego miasteczka stawało się celem podróży wielu.

Przechodząc w głąb świątyni, odciął się od gwaru rozmów osób zebranych wokół Czary Ognia. Sam uznał, że potrzebuje tej chwili kontemplacji. Chociaż francuskie kościoły były urodziwe i architekci dokładali wyraźnie wiele starań, by oddać Piekielnej Trójcy cześć w odpowiedni sposób, to ten w Hellridge niezmiennie robił na nim największe wrażenie. Wzrokiem powiódł aż do ołtarza, czując pewien poziom przytłoczenia wysokością budowli, tak chatakterystyczny dla każdej jego wizyty. Zmuszający do przyjęcia pokornej postawy zaraz po zajęciu miejsca w tylnej ławce.

Nie szukał tutaj przecież uwagi wszystkich. Szukał skupienia, wysłuchania, próby zrozumienia skomplikowanych ścieżek życiowych. Jednak zawsze najważniejsze było oddanie się w pełni woli Lucyfera; on wiedział lepiej, co jest dla niego odpowiednie, nawet jeśli rzucał nim po całym świecie. Czoło przyparł o splecione dłonie, przymknął powieki i zaczął myśleć nad intencją.

Za Odette, żeby była szczęśliwa i nauka szła jej dobrze. Niech znajdzie sobie odpowiednią osobę.

Za duszę Sissy, by pomimo tragicznej śmierci odnalazła spokój i nie martwiła się o nic. Zawsze przecież dawał sobie radę.

Za Byala, żeby się trochę uspokoił i śmierć Raleigha nie stanowiła dłużej traumy. I za samą duszę Raleigha, chłopak nie zasłużył na podobny los.

Za swoich siostrzeńców i bratanków. Kuzynów i rodzeństwo cioteczne. Każdy miał swoje problemy, oby przyszły do nich odpowiednie rozwiązania.

Dla siebie nie chciał wiele. Z wiekiem najwyraźniej człowiekowi przechodzą stopniowo egoistyczne zapędy. Wstał więc z klęczek, zauważając na płaszczu kilka kocich kłaczków. Pewnie Wargin niepostrzeżenie otarł się o niego, zostawiając na nim ciemną sierść. Otrzepał je dyskretnie i nim jeszcze skierował się do drzwi, przypomniał sobie o jeszcze jednej postaci.

Za Théo, gdziekolwiek go nogi powiodły.

z tematu
Roche Faust
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji