Witaj,
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
KUCHNIA
Kuchnia jest niewielkim pomieszczeniem, które zazwyczaj rano tętni życiem. Zostało wyposażone w niezbędne umeblowania i sprzęt, ułatwiający lokatorom mieszkania codziennie funkcjonowanie. Utrzymywana jest w względnym porządku. Ściany mają jasnobeżowy odcień, kafelki utrzymane są w podobnej opcji kolorystycznej.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076


Obudził się cztery i półgodziny później; Evan jeszcze spał. Czuł ciepły oddech na swojej skórze, gdy nieświadomie, w śnie, szukając bliskości zanurzył twarz w zagłębienie jego karku. Wyplątał się z jego luźnego uścisku, obejmując wzrokiem skrawki najbliższej przestrzeni. Milo nie spał, popiskiwał przy drzwiach balkonu, natomiast Stella, widocznie nadal tkwiąca w sidłach błogiego lenistwa, w ogóle nie zwracała uwagi na swojego adoptowanego brata. Za to niemal bezszelestnie, ignorując jego istnienie, przeniosła się na poduszkę Arlo chwile po tym, jak zwolnił jej miejsce. W tym czasie dłoń Havillarda zacisnęła się na porzucanej na stoliku nocnym paczce papierosów i razem z dreptającym mu przy nodze szczeniakiem wyszedł na balkon. Gdy nagie stopy zetknęły się z rozgrzanymi przez słońce kafelkami, zęby wykrzywił w głębszym uśmiechu.
Nie wiedział, która była godzina; zegarek zostawił w łazience, na umywalce, gdy ledwo trzymał się na nogach. Wsunął papierosa do ust i przyłożył dłoń do czoła; było chłodniejsze niż jeszcze kilka godzin temu. Opierając się plecami o balustradę, przymknął na chwile powieki, zaciągając się życiodajną dawką nałogu. Dym gryzł przyjemnie najpierw w podniebienie, potem w ściany gardła, aż w końcu, wędrując drogami oddechowymi, trafił do płuc i pozostał tam na kilka sekund dłużej; w tej samej chwili promienie słońca zdążyły rozgościć się na jego skórze. Przywitał ich cichym pomrukiem zadowolenia; jeszcze nie zdradził Evanowi planu na wakacje, które od kilka tygodni nieśmiało kiełkowały mu w głowie.
Papieros później, upewniwszy się, że Cunnigham nadal uzupełniał zapasy snu, na palcach wyszedł ze sypialni i przemieścił się do łazienki; w mieszkaniu panowała cisza, a więc Scarlett nie wróciła na noc, zapewne nocowała u Tessy, zakładał więc, ze pewnie, jak to miały w zwyczaju, wróciły późno z imprezy i nie chciały się żegnać w stanie zaawansowanego upojenia alkoholowego.
Pod prysznicem, pod warkoczami chłodnej wody, zmył z siebie pot i bolączki ostatniej nocy, a wraz z tym zabiegiem przyszła długo wyczekiwana ulga. Czuł się znacznie lepiej; gorączka nie próbowała spalić go żywcem od środka, a ostrze bólu nie wtapiało się bezlitośnie w skronie. Znowu nie zamknął drzwi; z ręcznikiem owiniętym wokół bioder, myjąc zęby, dostrzegł w wiszącym nad umywalką lustrze odbicie Evana, nieco bardziej zrelaksowanego niż przed wschodem słońca, gdy zamienili ze sobą kilka zdań na krzyż. Bez słowa wypluł toczącą się z ust pianę, opłukał twarz, nasunął na nadgarstek zegarek.
- Powiesz mi na jaki tym razem przystanek zawiózł cię drzemkobus?
Bez trudu odnalazł drogę do jego ust swoim własnymi, gdy mijał go w drzwiach łazienki, pozostawiając na nich wilgotny ślad po pocałunku i posmak miętowej pasty do zębów, a temu towarzyszył rozbawiony grymas zadowalania rozlany na wargach, który zaangażował do okazania oznaki radości również oczy. Przystanął na chwile przy samej framudze; dłoń zabłądziła do burzy loków, którą zmierzwił pod palcami i niestygnącym na twarzy rozbawieniem zakończył swój obchód pomieszczenie dalej - w małej, skromnej kuchni.
- Milo podejrzenie długo kręcił się po balkonie - rzucił w jego kierunku paczką papierosów - a teraz zaszył się pod stołem i nie chce wyjść - chwile później dołączyła do kartonowego pudełka zapalniczka - więc, kochanie - za tymi słowami nie kryła się żadna złośliwość, właściwie miał ochotę do niego podejść i jeszcze raz złączyć ich usta w pocałunku - tym razem dłuższym, bardziej intensywnym, przepełnionym tęsknotą, bo przez ostatni tydzień wpadali na siebie jedynie przy okazji, głównie w kuchni - Arlo wstawał do pracy, Evan kładł się spać - zobacz, czy nie zostawił tam żadnej niespodzianki, ja tymczasem zrobię nam kawę, a potem pomyślimy, co dalej.
Powinien, uprzedzając jego pytanie, wspomnieć, że czuje się znacznie lepiej?
Nie, nie potrzebowali zbędnych słów.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Obudziło go najpewniej smagnięcie jamnikowego ogona przy usilnej próbie znalezienia przez Stellę najwygodniejszej pozycji, kiedy tylko Arlo zdecydował, że to pora wstawania. Evander najpierw przetarł oczy, zanim nie obejrzał się na drugą stronę łóżka nie zastawszy tam swojego ukochanego i nie wyciągnął dłoni w kierunku leżakującego psiaka. Z ociąganiem usiadł, przypomniawszy sobie o tym, że nad ranem przyniósł do mieszkania jeszcze innego zwierzaka, ale nie mógł go namierzyć. Na chwilę nawet zapomniał o istnieniu Milo, ale zaraz to do niego wróciło, wraz z utorowaniem sobie w pamięci drogi do tego, że to urodziny Havillarda nadal trwały. Stella nie wyglądała w ogóle zainteresowana tym, gdzie zniknął jej psi brat, nawet gdy ułożyła przednie łapki na jego udzie, domagając się głasków. Jeszcze nim złożył głowę na poduszce, zaliczył szybki prysznic, nawyk ostały jeszcze z czasów ostrego imprezowania w Bostonie — inaczej nie mógłby zasnąć. Evan po wstaniu, uniósł pościel na tyle, by blond jamniczka mogła się w niej zakopać.
Marmurkowego szczeniaka w żadnym razie nie wypatrzył w drodze do łazienki, jednak we framudze zastał Havillarda we własnej osobie i ręcznikiem wokół pasa. Brak zamykania drzwi nie stanowił większego problemu, zwłaszcza gdy przez cztery lata mieszkali tu sami, zaczął nim być, kiedy w pokoju gościnnym zamieszkała siostra Arlo. Zaśmiał się perliście na dźwięk słowa drzemkobus, który nieco stłumił policyjny detektyw, pozostawiwszy po sobie posmak pasty do zębów i ciągnąc za sobą ogon w postaci zapachu żelu pod prysznic. Cunnigham nie lubił, gdy czyjaś ręka nawet zbliżała się do jego loków, o czym prędko przekonała się nawet Barb, zawsze zatrzymując rękę na evanowym ramieniu z dala od głowy. Havillard stanowił wyjątek od reguły, a sam gest czułości w jego wykonaniu nie wywoływał odruchowego cofnięcia się.
Jakimś cudem znowu grałem w debla na uniwersyteckich kortach — Evan odpowiedział na zadane chwilę temu pytanie przez Arlo, palcami ścierając pojedyncze, ostałe krople wody, które w kontakcie ze skórą jeszcze nie odparowały. Sam wygląd i zachowanie Haviego okazywało się dalekie od tego co widział, zanim oddalił się w śnienie.
Zamknął za sobą drzwi, załatwiając potrzeby fizjologiczne i te związane z higieną. Umył zęby i skórę twarzy zmoczył zimną wodą, coby to łatwiej się rozbudzić i wejść w nowy dzień. Havillard powitał go najpierw rzuconą paczką papierosów, którą złapał w prawą rękę, jednak pochwycenie zapalniczki wymagało większego zaangażowania, by nie zaliczyła pierwszego stopnia z podłogą. Bynajmniej nie zauważył złośliwości w tym, aby sprawdzić gdzie jest psiak — obowiązkami w kwestii zwierzaków dzielili się wspólnie i zainteresowanie tym wychodziło u obojga naturalnie. Umieścił papierosa między zębami, przygryzając filtr, a końcówkę odpalił dopiero, gdy przekroczył próg balkonu. Poranne słońce szybko pochwyciło go, muskając ciepłem odkrytą skórę. Jeszcze zanim dobrze się zaciągnął, dobiegło go warczenie i pozycja Milo już była mu znana — rozgościł się pod stołem. Kiedy Evander przykucnął okazało się, że sprawdzał swoich sił w podgryzaniu nogi mebla.
Nie można cię spuścić z oka, co? — zagaił Cunnigham na powitanie, drapiąc za uchem małego jamnika. Nie obyło się bez ostrzegawczego powarkiwania, które ostatecznie nie przeradzało się w otwarty atak – najwyraźniej drewniany mebel stanowił większego zagrożenie niż czarownik. Evan spojrzał dalej, a tam dostrzegł zasikane miejsce tuż pod stołem. W najgorszym scenariuszu spłynął on na ulicę niżej i spiker radiowy miał nadzieję, że nikogo nie spotkała taka przykra niespodzianka. Od razu zajął się ogarnięciem tego mokrego problemu, wkraczając na moment po niezbędne do sprzątnięcia rzeczy i wchodząc do środka z tlącym się papierosem. Wątpił, że to spodoba się Havillardowi, ale kilka sekund tego mieszkania nie zbawi. Lucyfer nie wpadał przecież na inspekcję, czy ktoś ma czelność popalać bez jego jawnej obecności.
Kiedy Evan wrócił do środka, podążał już za nim mały szczeniak i zmęczony przebieżką, położył się nieopodal lodówki. Spiker radiowy zajął miejsce przy stole w kuchni, na brzegu blatu kładąc i paczkę papierosów i zapalniczkę. W roboczych planach znajdował się zawsze maraton Star Warsów, jednak to był wariant najbardziej prawdopodobny, gdyby Havi nadal nie nadawał się do życia.
Więc, kochanie, na co masz dzisiaj ochotę? — zapytał Evan, podążając wzrokiem w stronę odkrytych części ciała Havillarda. Skoro mógł sobie je obserwować do woli, tylko głupi, by nie skorzystał. Chciał dodać jeszcze: poza mną, jednak uznał, że byłoby to już zbyt wiele jak na poranek. — Coś mi podpowiada, że twój czworonożny prezent urodzinowy nie polubi się chyba z sąsiadami i z przechodniami.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Nie zamykał drzwi łazienki. Często zostawił je uchylone. Jakby w ramach zachęt - co powiesz na wspólny prysznic albo kąpiel, kochanie? Evan mógł zajrzeć do niej w każdej chwil i skorzystać z tego zaproszenia, choć zdarzyło się to zaledwie pięć razy, od chwili, kiedy zaczęli współdzielić przestrzeń tego mieszkania.
Pocałunek - ledwie muśnięcie - które złożył na jego wargach, był ledwie początkiem czułości, jakie chciał mu tego dnia zaserwować, jednak powtrzymał się przed pogłębieniem tego gestu. Rekompensując sobie uczucie niedosytu, zanurkował dłonią w jego włosach, badając pod palcami miękką strukturę loków. Na początku wzdrygał się za każdym razem, gdy dłoń Havillada lądowała na jego głowie, jednak, zbiegiem czasu, przywyknął do jej obecność, co Barb skomentowała wymownym spojrzeniem i krótkim mi nigdy na to nie pozwalał.
- Wiec przesunąłem granice twojego komfortu - wymruczał mu wtedy prosto w ucho, po które sięgnął, bo, podobnie jak teraz, mijał go w drzwiach, w tamtym wypadku salonu. - I co? Wygrałeś - pozwolił ciepłej mgiełce oddechu ułożyć się na jego skórze - czy i tym razem sen się skończył przed ostatnim gwizdkiem? - zaczesał opadającego na jego policzki włosy za ucho, zanim zwrócił mu odebraną wcześniej przestrzeń.
W kuchni panował półmrok. O tej porze dnia nie docierało tu słońce, a więc sięgnął do ulokowanego przy drzwiach kontaktu, by zapalić światło i rozglądał się po skromnych metrach kwadratowych, zanim skonfrontował nagie stopy z chłodną powierzchnią płytek. W pierwszej kolejności, z czystego przyzwyczajenia, włączył radio; akurat leciały poranne wiadomości; spiker informował właśnie słuchaczy, że w bostońskim supermarkecie doszło do szczeliny, ale poza kilkoma kartonami mleka, nikt nie ucierpiał, co spotkało się z żartobliwym komentarzem z jego strony.
Arlo nie słuchał; ryk ekspresu zagłuszał kolejne słowa, a sam, wbijając w spojrzenie w okno, z którego rozciągał się widok na pusty, pozbawionej ludzkiej obecności zaułek, wypatrzył ulokowanego na parapecie sąsiedniego budynku rudego, rozciągniętego na całą jego długość kota, jednak z tej okazji nie towarzyszyły mu zbędne refleksje. Robiąc kawę, nie myślał o niczym konkretnym, jakby zupełnie odciąć się do tego, co kłębiło się pod sklepieniem jego czaszki.  
Dopiero obecność Evana obdarzyła smugi na jego beztrosce. Usłyszawszy za plecami znajomą, głęboką barwę głos, poczuł na nagich partiach ciało nieco natarczywy wzrok, ale nie rzucił mu prowokacyjnego spojrzenie znad ramienia i nie wygiął ust w zaczepnym uśmiechu. Poprawił ręcznik, by się upewnić, że biodra nie uwolnią się spod niedbałego wiązania, którego dopuścił się jeszcze w łazience.
- Myślałem, że to ty układasz scenariusz dzisiejszego dnia - ziewając, odstawił na stół dwa kubki z parującą zawartością. Usiadł na przeciwko, nie przejmując się brakiem najważniejszej części garderoby. Często tuż po prysznicu paradował bezwstydnie po mieszkaniu w samym ręczniku, Evan już dawno przywykł do tego widoku, choć po prawdzie nigdy nie narzekał. - Jestem człowiekiem niewygórowanych potrzeb. Wystarczysz mi ty, piwo prosto z lodówki, kanapa i Odyseja kosmiczna w tle.
Objął dłońmi nadal ciepły kubek, choć całą swoją uwagę poświęcił siedzącemu po drugiej stronie okrągłego stolika Cunnighamowi. Wymierzył mu kopniak pod stołem, niefortunnie wycelowanego w piszczel, krzywiąc przy tym usta w głębokim grymasie radości, do którego zostały zaangażowane oczy, przez co na krawędzi źrenic pojawiły się iskry rozbawienia. Poczuł się, jakby miał kilka lat mniej.
- Co zmalował? - zapytał, a w tym czasie w kuchni pojawiła się Stella. Powiodła półprzytomnym spojrzeniem po najbliższym otoczeniu, rozciągając się w progu. - Musi zrozumieć,  że koty w tym budynku mają przewagę liczebną, prawda, ślicznotko? - Podparł psią księżniczek za uchem, gdy wspięła się na tylnych łapach, by przednie oprzeć na jego kolanach.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Poznawanie i oswajanie się z nawykami Havillarda na przestrzeni czterech lat współdzielenia ze sobą przestrzeni mieszkalnej, stanowiło po prawdzie nieodzowną część ich codzienności. W przypadku oszczędzania na rachunkach za wodę nie podzielali niestety swoich przyzwyczajeń. Cunnigham nie miał problemu z nocnymi zmianami, które okazywały się lepiej płatne, dzienne zaś miały to do siebie, że prowadzenie rozmów na żywo na mniej lub bardziej przyjazne tematy, niosło za sobą ekscytację. Zdarzało im się jednak przecinać po wspólnym graniu w tenisa na korcie, a Evan pokładał wówczas szczere nadzieje, że Arlo połknie bakcyla. Havi jednak szybko zderzył go z rzeczywistością, gdy spiker radiowy z frustracji rozwalił rakietę tenisową z trzaskiem typowym dla łamanego drewna, usłyszał z ust swojego ukochanego, że to przecież nie jest gra na poważnie. Co to właściwie miało znaczyć? Na szczęście Evanderowi nie pękła żyłka, tylko wbił w Arlo niedowierzające spojrzenie. Cios, którego się po nim nie spodziewał.
Cunnigham czasem miewał wrażenie, że wylewność Barb w rozmowach z Arlo brała się nie tylko z czystej sympatii, ale również aprobowania ich relacji. Evander zwracał jej uwagę na to, że za dużo papla, ale ciotka wykonywała tylko nieokreślony gest dłonią. On swoje, ona swoje. Spiker radiowy cieszył się jedynie z tego, że Barbara nie zapomniała się przy jego ukochanym na tyle, by jej głos odbił się echem wewnątrz jego czaszki. Miałby wówczas zasadne podstawy do podejrzeń, że czasem i w jego obecności porozumiewają się bardziej poufnie. Z kolei przesunięcie granicy tolerancji przez nieustępliwe palce Havillarda, wplatane między ciemne loki Cunnighama obrazowały czasochłonny proces zmian u Evana i ujawniający się wówczas opór.
Prawie — odparł z niedosytem w głosie na wspomniany zapach zwycięstwa na odległym, uczelnianym korcie powołanym do życia w przestrzeni śnienia. Cunnigham nie zająknął się nawet o tym, że grał w parze z Laffite, który od zawsze bywał tematem skrajnie niewygodnym.
Gdy każdy z nich zajął się w swojej kolejności uzupełnieniem zapotrzebowania na nikotynę, nawet zawróceniu z balkony po rzeczy niezbędne do uprzątnięcia po niesfornym szczeniaku, dosięgnęła go przyjemna woń kawy. To ona najpewniej trochę zdławiła fakt, że z papierosem między zębami wszedł do środka, choć obiecawszy, że nie będzie tego robił, zdarzało mu się to naginać sytuacyjnie. Evander jednak nie został przyłapany na gorącym uczynku. Po zajęciu miejsca przy stole w kuchni i zaprzestania wodzenia wzrokiem po odsłoniętej skórze Havillarda, rzucił okiem na pustą miseczkę należącą do Stelli. Wypadało ten błąd naprawić, zanim śpiulka postanowi ich nawiedzić i obszczekać ten karygodny brak jedzenia.
Układam — potwierdził Evan z łobuzerskim uśmiechem, układającym się miękko na ustach. Jakoś nagle odległość stołu wydała się zbędna, ale podarował sobie ten komentarz. — Uwzględniam również życzenia solenizanta, skoro ma się lepiej niż nad ranem. — Upił łyk kawy, czując jak jej wysoka temperatura przyjemnie rozgrzewa ciało. Od kolejnego się wstrzymał. Należało jeszcze poczekać, jeśli nie chciał sparzyć sobie języka. Kiedyś Cunnigham nie potrafiłby sobie wyobrazić takiego spokojnego stylu życia jak to, które obecnie prowadził z Havillardem. Arlo miał jednak swój niezaprzeczalny udział w popsuciu imprezowych tendencji Evana. — W tle? — spiker radiowy złapał go za słówko z rozbawieniem. — Na pewno musimy kupić ci tort i piwo, jeśli nie mamy go w lodówce. O, spodziewałem się, że po raz enty będziesz chciał oglądać Gwiezdne Wojny, które przez to znamy z dialogami już praktycznie na pamięć. — Cunnigham roześmiał się perliście. Gwiezdne Wojny były lekką obsesją jego partnera i wiedział, że gdy tylko na wody ekranów wypłynie kolejna część, to Arlo zaciągnie go do kina nawet wbrew jego woli. — Cóż, twój piesek urodzinowy przypuścił atak moczowy na przechodniów. Całe szczęście za tak wczesną porę, zapewne dlatego nie dał o sobie znać, pewnie by ich zdrowo obszczekał. Zrobił sobie też gryzak z nogi stołu, pocieszać możemy się tym, że nie ma jeszcze właściwych zębów. — zrelacjonował Evander, powoli ruszając się z zajmowanego miejsce. Najpierw pogłaskał Stellę, wspartą łapkami na Arlo, by przesunąć ręką po jego ramieniu. Jeśli ktoś z nich dwóch musiał zadbać o nakarmienie zwierzaków, padło na niego. Z szafki na dole, gdzie trzymali miseczki, które nie zdały u Stelli testu, mogły zostać przekazane w spadku dla Milo. Chyba że Arlo uprze się, aby wymienić je na nowe. Czuł na sobie wzrok blond jamniczki, która machała rytmicznie ogonem; chwile później zaprosił ją do ucztowania, co skomentowała szczeknięciem. To chyba przywołało gryzącego milusińskiego, który obszczekał wszystkich, ale uciszył się, gdy Evan wskazał mu drogę do jego porcji jedzenia. Dopiero wtedy Evan wrócił na zajmowane miejsce, skupiając uwagę na Arlo i kawy, którą mógł sączyć niespiesznie.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Prawie było pełne niedosytu; usłyszał go barwie jego głosu, zobaczył w spojrzeniu i w sposobie, w jakim ułożył usta. Tęsknił za kortem i emocjami, jakie towarzyszyły ostrzejszym wymianom - punkt za punkt. Arlo westchnął bezgłośnie. Wybacz, ze nie mogę dzielić z tobą tych chwil, mruknął w myślach. Nie miał do tego ręki. Może za bardzo sie starał, by dotrzymać mu kroku?
- To co? Kolejna lekcja tenisa, jak się zrobi jeszcze trochę cieplej i uzbroisz się w nowe pokłady cierpliwości? - zaproponował. Pod warunkiem, że  nie będziesz z dziką furią uderzał pale- rakietą o kort, dodał w myślach, ale nie na głos, by nie popsuć panującej wokół nich atmosfery.
Havillard do życia potrzebował pięciu rzeczy - Evana, dzieci, papierosów, kawy i adrenaliny. Cztery pierwsze miał pod ręką, a to ostatnie dostarczała mu praca i ta na pełen etat, i ta dorywcza. Obie były równie ryzykowne, obie były obarczone ryzykiem.
- Mhm, w tle, w tle - zaśmiał się, jakby z ust Evana padł wyborny żart. W tle, bo Evan skutecznie odwracał jego uwagę od tego, co działo się na ekranie telewizorze i nie chciał mieć złudzeń, że tym razem będzie inaczej; jego barwa głosu na żywo robiła jeszcze większe wrażenie niż zakłócona przez szum fal radiowych. - A co? Wolisz, żebym skazał cię na tortury Gwiezdnych Wojen?
Obserwował, jak spiker podszedł od szafy i wyciągnął z niej jedną z wolnych misek dla Milo; zasługuje na nową, tylko swoją, pomyślał Arlo, ale nie była to kwestia, która obecnie najbardziej go nurtowała.
- Myślisz, że szybko się tego oduczy? – W domyśle sikać tam, gdzie popadnie. Ten etap zawsze był najtrudniejszy, potem sama radość. – Dobra, już dość się napatrzyłeś - zwieńczył swoje słowa łykiem kawy, posyłając znad kubka łobuzerski uśmiech Evanowi. – Idę się ubrać.
Wstał od stołu, zerkając na Milo, który dojadł swój posiłek w zawrotnym tempie i przystanął przy ciągle pałaszującej zawartość miski Stelli, jakby w nadziei, że siostra okaże mu litość i zostawi mi co nieco na dnie naczynia.
- Wilczy apetyt, co? - mruknął, nie kryjąc rozbawienia. Chciał nawet przykucnąć i podrapać szczenię za uchem, ale te, w akcie obronnym, zawarczało w czytelnym komunikacie - nie dotykaj, nie podchodź. Wzrok Havillarda przeskoczył z psa na Evandera. - Chyba mnie nie polubił - zakomunikował, ale uśmiech nadal był obecny na wargach, co oznaczyło, że Milo nie przekreślił ich relacji na start i nadal uważał go za trafiony prezent urodzinowy.
Trafił nam się charakterny egzemplarz, przemknęło Arlo przez myśl, gdy minął siedzącego przy stole Evandera. Tymczasem Stella spiorunowała brata spojrzeniem i w psim języku - kolejne warknięcie - oznajmiła mu, ze nie akceptuje szczenięcych wybryków.
Ona też była temperamentna, choć zazwyczaj wykazała więcej cech wspólny ze swoim młodszym ojcem.
- Więcej atrakcji wieczorem - rzucił w progu, gdy, korzystając ze swoją refleksu, chwycił za ręcznik, który usiłował zesunąć się z bioder i poprawił wiązanie.
Droga z przedpokoju do sypialni minęła mu w kilkunastu korkach i dziesięciu uderzeniach serca. Wyczuł utrzymujący się w powietrzu zapach papierosa. Evan go zostawił, pomyślał, w drodze do łazienki, kursując tam po szmatę do podłogi, gdy odkrył, ze Milo zesikał się na balkonie. Nie skonfrontował swoich podejrzeń z rzeczywistością; nie złapał go za rękę; bez dowodów nie ma zbrodni.
Zarzucił z siebie ręcznik i nasunął na biodra spodnie, nucąc pod nosem zasłyszaną przed dwoma dniami piosenkę angielskiej piosenkarki, Kate Bush.
Jak to leciało? Och, no tak!
- On top of the world, looking over the Edge - zanucił pod nosem; śpiewał tylko pod prysznicem i, biorąc pod uwagę niezadowolenie współlokatora, nie miał szans na zostanie drugim Morrisseyem. – Mam kilka pomysłów! - krzyknął z sypialni, w nadziei, że jego krzyk dotrze do uszu nadal siedzącego przy stole kuchennym Cunnighama, kiedy kolejne słowa Cloudbusting, pod wpływem myśli, wparowały ma dobre z głowy i nie silił się, by je sobie przypomnieć.
W kuchni zameldował się minutę później; na tors narzucił czarny, wyprany t-shirt z logiem The Smiths; nieco luźny w barkach, wiec był pewny, że musiał kiedyś należeć do Evana.
- Co powiesz na to, by przedostatni weekend czerwca spędzić w Bostonie? - zapytał, stojąc przez chwilą w drzwiach. Stella akurat prezentowała Milo kolekcje swoich zabawek. Nowy członek rodzinny obwąchiwał je z niebywałemu zaangażowaniem, , jakby to była kwestia życia i śmierci, ale przynajmniej czymś się chwilowo zajął, mimo iż  Arlo przeczuwał, że jego zainteresowanie było tylko platoniczne i wkrótce dobiegnie końca. – Z piątku na sobotę masz nocną audycję, sprawdzałem, ale za to sobota cała dla nas i pójdziemy gdziekolwiek będziesz chciał - mruknął mu w ucho, gdy nad nim nachylił, otulając jego płatek ciepłem oddechu. – Pewnie trochę tęsknisz za nocnym życiem i wieczną imprezą, co? - zażartował, wracając na swoje miejsce. Żarty żartami, ale wiedział, ile Evandera kosztowała przeprowadzka do Saint Fall i zawsze starał mu się to zrekompensować chociaz w minimalnym stopniu, w miarę ograniczonych możliwości. Tak jest teraz, gdy snuł plany na najbliższą przyszłość.
Objął w dłoniach kubek. Zbliżył usta do jego krawędzi - zawartość naczynia już nie parowała, a więc nie musiał połykać wrzątku.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Wadą Cunnighama był cieniutki pasek cierpliwości, kiedy w rachubę wchodził tenis. Poziom profesjonalnego sportu stanowiła pewien pułap wyjściowy dla Evandera, co stanowiło widoczny problem, kiedy musiał dopasować się do osoby początkującej. Spiker radiowy nie posiadał za złamanego centa odporności na frustracje na korcie. Te były nie do uniknięcia, gdy po drugiej stronie kortu znajdowała się osoba z mniejszym zapałem do gry i doświadczeniem niż on. To bardziej działało na niego drażniąco niż odgrywanie, że Stella dopadła się do jego sportowej torby i podkradła kolejną piłeczkę tenisową.
Zobaczymy, kiedy odpowiednia pogoda nam dopisze — odpowiedział dość dyplomatycznie Evander. Pokłady cierpliwości? Potrzebował ich wręcz w tonach, które przewiozłyby tylko tiry, a ta i tak najpewniej ulegałaby szybkiemu spalaniu. Tym akcentem na chwilę pożegnał się ze swoim partnerem życiowym.
Jedynym pocieszeniem przy ponadprzeciętnej (w skali Evana) dobroci Arlo i jego nieznośnych ciągot wyciągania do najbliższego punktu ryzyka — okazywało się to, że jako detektyw policyjny pracował w tak niewielkiej mieścinie jak Saint Fall, co obniżało ilość niestabilnych na metr kwadratowych. Gdyby Havi znajdował się na usługach bostońskiej komendy, częściej zaprzątałby sobie głowę tym w jakim stanie go zastanie i nie natrafi nieszczęśliwym trafem na oszołoma.
Bardziej skłaniam się do Odysei Kosmicznej, będzie to powiew świeżości. Gwiezdne Wojny znam już na pamięć, włącznie z liniami dialogowymi, więc powtórkę tego zostawmy na kiedy indziej — orzekł z nutką rozbawienia Evan, choć po prawdzie pocieszał się tym, że Havillard nie znosił do mieszkania peleryn, figurek, gadżetów i mieczy świetlnych. Nie wiedział co przyniesie im przyszłość, ale liczył, że Arlo nie zostanie na dobre opętany przez to uniwersum. — Wolałbym nie wyrokować, to uparty model — mruknął po chwili zastanowienia spiker radiowy, patrząc na marmurkowego jamnika, przełamującego pierwsze lody ze Stellą. Bardziej uparty niż ty, miał ochotę dodać Evander, ale się powstrzymał. Milo już teraz pokazywał się ze swojej najbardziej chaotycznej, szczenięcej strony. Stawiał przed nimi niemałe wyzwanie wychowawcze, ale Cunnigham był dobrej myśli. Ułożyli sobie takiego aniołka jak Stella, to i z taką zadziorą sobie poradzą. — W każdym razie jest na nas skazany, a my na niego. — Evan wzruszył ramionami z grymasem, który ledwie chwilę zagościł na jego twarzy. To nie był koncert pieskowych życzeń, a powarkiwanie na małego psiaka przez Stellę stanowiło tego przykład niemalże poglądowy.
Cunnigham powinien się cieszyć, że popiół z krańca papierosa przy poruszaniu się po mieszkaniu, nawet jeśli krótkim, nie ostał się gdzieś na podłodze, stanowiąc dowód zbrodni. Evan w kuchni obserwował psiaki, oparłszy łokieć na oparciu, a na otwartej dłoni ułożył bok głowy, jednak nie wynikało to z senności, co najwyżej wygody. Dosłyszał Haviego, ale uznał, że prowadzenie rozmowy może odwlec się w czasie. Nie miał ochoty drażnić sąsiadów, nawet gdyby już nie spali; raczej traktował ich neutralnie, a przynajmniej się starał w oparciu o plotki, które dostarczał mu Arlo na ich temat.
Nic poza wzmiankowaniem o Bostonie, tenisie, wyrównana lub stawiająca mu wyzwanie rozgrywka nie rozświetlało mu tak oblicza. Kąciki ust uniosły się wyraźnie, przekształcając się w pełnoprawny, pogodny uśmiech. Propozycja Havillarda trafiła na podatny grunt. Oczekiwanie odmowy, kiedy w grę wchodziła eksploracja jego ulubionego na całym globie miasta, nieszczególnie miała rację bytu.
Powinienem oddelegować Barb z jej mieszkania z piątku na sobotę? — odpowiedział Havillardowi pytaniem na pytanie, które było w całej swojej okazałości kontynuacją i przyklepaniem jego propozycji. Planowanie ich pobytu, czy to pod kątem odwiedzenia poszczególnych lokali, czy innych miejsc niekoniecznie spowinowaconych z nocnym życiem – zawsze sprawiało Evanderowi masę frajdy. Początki ich znajomości nie zwiastowały wcale tego, że znajdą się w zamkniętej, poważnej relacji, jednak zataczały kręgi właśnie wokół Bostonu. Evan nie znał i nie dążył jakoś szczególnie do poznania Saint Fall w takim zakresie. Zatrzymał wzrok na koszulce, która przeszła już swoje w bębnie pralki. Wiedział, że sam będzie musiał się przebrać z wygodnej piżamy, jeśli będą tuż-tuż wyjścia po urodzinowe zakupy. — Chyba wyszedłem z wprawy. A jakie to były pomysły objawione w tej sypialni?
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
- Kto pod tych dachem nie jest uparty - skwitował krótko, lokując spojrzenie na obiekcie ich rozmowy. Milo, przynajmniej na razie, nie mógł narzekać na brak ich uwagi. Będzie jej wymagał w nadmiernej ilości, póki nie nauczy się podstawowych zasad i nie przestanie sikać, gdzie popadnie. Pod czyją opieką zostanie, gdy nocy dyżur Arlo zbiegnie się czasowo z audycją Evana? Kwestia, którą będą musieli wkrótce przedyskutować. Nowy członek rodziny tymczasem wykazał zainteresowanie klamkę kredensu. Stanął na dwóch łapach i zacisnął na niej zęby.
Havillard westchnął cicho. Jak tak dalej pójdzie, mieszkanie czeka gruntowny remont.  
- Z piątku na sobotę masz audycje, kochanie - przypomniał mu cierpliwie, nawilżając gardło kolejnym łykiem kawy, ze wzrokiem wciąż utkwionym w jego twarz. - Aż tak cię dekoncertuje, ze nie możesz skupić myśli na niczym innym? - pytanie wypowiedziane w żartobliwym tonie na moment zawisło między nimi, choć prawda - jak to zwykle bywało -leżała po środku. Cunnihgam nawykły do nocnego trybu życia, nie przywykł do wstawania przed dziesiąta, a wiec mial problem z poprawnym funkcjonowaniem o tej porze, a życie z Arlo pod jednym dachem nie wiele w tej kwestii zmieniło, biorąc pod uwagę dystans, jaki pokonywał niemal codziennie, by dostać się do Bostonu. Havillard natomiast był rannym ptaszkiem; kiedy odkrył w sobie pasję do joggingu wstawał wcześniej rano, by przed pracą przebiec wzdłuż i wrzesz park, na którego widok rozciągał się z balkonu ich mieszkania. Czasem, gdy miał więcej czasu, wybierał inną trasę. - W piątek czeka mnie wizyta w bostońskim archiwum, w towarzystwie kawy i Lewisa - nie dodał policyjnym, bo to aż nazbyt oczywiste, a sylwetka Olivera Lewisa mogła zamajczyć Evanowi na krawędzi świadomości; obaj panowie kojarzyli się przelotnie. - Musze wyciągnąć stamtąd kilka informacji, co pewnie zajmie mi pół dnia, potem umówiłem się ze znajomym w Disco 88. Wrócił całkiem niedawno z Ohio. Był w grupie śledczej rozpracowującej  działanie seryjniaka i chcę podpytać go o pewne kwestię.
Bez oporu zdradził mu strategię ułożoną na piątek ostatniego tygodnia kolejnego miesiąca; Cunnigam wiedział, co w słowniku Havillarda znaczyło enigmatyczne podpytać o pewne kwestie; sam niejednokrotnie znajdował sie pod ostrzałem jego pytań, czasem w odruchu bezwarunkowym przewracając oczami od ich nadmiaru.
- Chyba? - uniósł brew, ale na ustach nadal był obecny rozbawiony uśmiech. Znowu zbliżył krawędzi kubka do ust, by uzupełnić deficyt kofeiny w organizmie. Jednak czując pod językiem i w przełyku obecność fusów, skrzywił się lekko, zerkając do naczynia. Na dnie pozostała tylko czarna breja. - Dlatego musimy naoliwić zardzewiałą maszynę - wstał, odkładając pusty kubek do zlewu.
Stella skończyła posiłek i podbiegła do holu. Pewnie po smycz, pomyślał Arlo. Tymczasem Milo zapiszczał żałośnie, gdy odkrył, że siostra pozostawiła mu same przyklejone do dna miski okruchy.  Przykucnął przy swoim prezencie urodzinowym.
- Znam kogoś, kto załatwi nam wynajem kampera za przystępną cenę, bez żadnych prowizji - słowa adresował do Evana, ale jego wzrok spoczywał na jamniku, który tym razem wtulił się w wyciągniętą rękę policjanta, a jego ogon kołysał się  radośnie to w prawą, w to lewą stronę. - Więc pomyślałem sobie, że to dobra oferta, a objazdowe wakacje nie byłoby takim złym pomysłem, uwzględniając obecność - nieokrzesanego - szczeniaka.
Podrapał psiaka za uchem, w tym samym momencie w kuchni pojawiła się Stella, w zębach niosła smycz. Podbiegła wesoło do policjanta, wciskając mu ją w drugą rękę. Zacisnęła na niej palce, a ona zaszczekała radośnie, obracając się raz wokół własnej osi.
- Jesteś głodny? - zaczepił zapięcie smycz o obrażę, zerkając na siedzącego przy stole Evana; lodówka, poza kartonem mleka, masłem i serem, była pusta. - Odkryłem wczoraj, ze w piekarni na rogu mają bajeczne w smaku maślane croissanty - zarzucił na ramiona przewieszoną przez oparcie krzesła bluzę i, zabierając ze stołu paczkę marlboro, wsunął ją do kieszeni; ale nie mogły konkurować z wypiekami Clarie, pomyślał po chwili. Stella od minuty dreptała w miejscu, niecierpliwiąc sie coraz bardziej. Jakby chciała mu zakomunikować: chodź już, mam do opróżnienia pęcherz po całej nocy.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Cunnigham wzruszył tylko ramionami — co innego mu pozostało przy tym ciekawskim, marmurkowym szczeniaku? Evan nosił w sobie jeszcze nadzieję na to, że uda im się go wspólnymi siłami utemperować, zanim pewnego pięknego dnia powita ich zdemolowanym wnętrzem. Szanse na to, że Philip zajmie się Milo — były niewielkie. Evander zamierzał przekonać Arlo do tego, by wykorzystał w tym celu obecność swojej siostry, choć ostatnimi czasy ich relacje się ochłodziły. Spiker radiowy nie znał się na sprawach rodzeństw, ale skoro już tu mieszkała, mogła się do czegokolwiek przydać.
Wiem, kiedy jestem w pracy. — Uśmiechnął się się z lekką ironią Evander, odchyliwszy przy tym nieco głowę w tył. Podarował sobie zwyczajowe uderzenie w sarkazm, gdy dochodziło między nimi do nieplanowanych i tym bardziej niecelowych nieporozumień przez skróty myślowe. Dziś nie mógł sobie na to pozwolić, wręcz nie wypadało mu dokonać takiego występku. — Coś w ten deseń — odparł ciut wymijająco, jednak nie na tyle wprawnie, by nie dało się tego nie zauważyć. Spiker radiowy mógł powrócić do myśli, która wybrzmiała innym razem, stąd zamiast wyręczyć swojego ukochanego komentarzem, upił jedynie łyk kawy. Ten temat wróci wcześniej, czy później, rozgościwszy się między nimi jak stary znajomy. — Niech zgadnę: po pracy, ale i tak w pracy? — Jeśli Lewis był tym samym burakiem, o którym Evander pomyślał, to rzeczywiście chyba go kojarzył. — Więcej niż cztery lata razem, a dalej nie wbiłem ci w głowy, co oznacza słowo odpoczynek — mruknął z symulowanym rozżaleniem, które mimo nieprawdziwej nuty potrafiła zdziałać cuda i niekiedy skłonić Arlo do refleksji. Cunnigham rzadko jednak sięgał po takie chwyty w ich relacji i zazwyczaj w momentach, gdy dochodził do wniosku, że Havillard sam sobie szkodził i należało temu przeciwdziałać. Czasem niosło to za sobą pierwsze echa poprzedzające wybuch pełnometrażowej kłótni. Arlo jednak nie potrafił odpowiedzieć mu podobnym poziomem złości, nawet jeśli to Evan ochrzaniał go w złości werbalnie lub robiąc prywatne radio w jego głowie. Jeśli dla Cunnighama całe zajście wydawało się jednostronne, ignorował wówczas chęci Haviego na ponowne porozmawianie lub wychodził na świeże powietrze w małomiasteczkowy świat, by za chwilę zatruć się nikotyną.
Cunnigham wiedział jednak aż nadto, że Havillard dzielił się z nim dosłownie wszystkim. Spiker radiowy nie potrafił odpowiedzieć mu tym samym, tak jakby nie potrafił wykrzesać z siebie choćby połowy takiej otwartości i lubił dusić wszystko w sobie. To było pole, na którym najbardziej się od siebie różnili. Tym samym sposobem Evander przemilczał spotkania z Laffite, mając na uwadze to, że Arlo zyskiwał wtedy o kilka punktów do niepokoju. Evan pomijał takie informacje, które klasyfikował jako nieprzyjemne dla Havillarda lub takie, które mogłyby sprawić mu przykrość. Uchylał rąbka tajemnicy dopiero, gdy jego partner życiowy bardzo naciskał i stawiał go po ścianą w ogniu nieustających pytań, tracących na początkowej subtelności na rzecz nieoficjalnego przesłuchania.
Jakaś wymarzona destynacja, kochanie? Czy może objazdowe wakacje po każdym stanie? — z tonu evanowego głosu od razu można było wywnioskować, że już przystanął na tę propozycję w ciemno, przechodząc do roboczego planowania. Niby nie było to aż tak awykonalne, a jednak wymagałoby to pewnych wyrzeczeń. Pewnego wieczoru najpewniej usiądą z mapą i zaczną planować trasę swojej wakacyjnej wycieczki z dala od Hellridge – z uwzględnieniem punktów, które koniecznie chcą zobaczyć. Pewna część z nich może zostać wykreślona przez obecność psiaków, których ani jeden, ani drugi nie będzie chciał zostawić samym sobie. — No proszę, chyba jednak pozwoli ci się polubić. — A przynajmniej takie właśnie Evander miał życzenie wobec sprezentowanego jamnika, patrząc na pierwsze pozytywniejsze interakcje między Arlo, a Milo, gdzie w grę nie wchodziły humorki tego drugiego.
Jeszcze nie, ale możemy uprzedzić ciąg wypadków — odpowiedział Evan na propozycję o odwiedzenie piekarni, dopijając kawę do połowy. Nie był jeszcze gotowy do wyjścia, dlatego przystanął obok Arlo i tuptającej niecierpliwie jamniczki. — Może już z nią idź, a ja niebawem dołączę — mruknął Havillardowi do ucha, musnąwszy chwilę później jego usta, jakby w ramach zachęty, aby nie czekał. Potrzeb Stelli nigdy nie lekceważyli i tym razem też nie wypadało tego robić ze względu na Cunnighama. Obaj zresztą wiedzieli, że przebranie się w bardziej wyjściowe ubranie, które nie jest garderobą do snu nie zajmie mu długo. Niemniej liczenie na stalowy pęcherz ich psiaka był co najmniej niepoważny.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
Scarlett i zajmowanie się Milo.
Scarlett i zajmowanie się kimkolwiek, poza samą sobą.
Przepis na katastrofę gwarantowany. Jasne, mógł jej powiedzieć, ze to w ramach zapłaty za czynsz, w końcu dzieliła z nimi mieszkania, jednak wiedział, ze ten argument, w przypadku jego siostry, się nie sprawdzi, a on nie miał ostatnio ochoty na konfrontacje z nią. I ona też widocznie nie czuła potrzeby, by wchodzić mu w drogę.
- Tak? Ja nie pamiętam swojego harmonogramu - przyznał, choć jego godziny pracy były elastyczne; często wystarczył jeden telefon, by postawić go na nogi i odciągnąć jego uwagę o pryzmatycznych, domowych obowiązków.  Chociaż swego czasu stoczył wiele słownych potyczek z Evanderem na ten temat, przywykł do takiego stanu. Wiedział na co się przepisze, gdy przyjmował awans.
Po pracy, ale ni tak pracy.
Kiedy wrócisz do domu, Arlo?, pytał czasem w myślach samego siebie. Pracę od dawna stawiał na pierwszy miejscu. Jakby była jedyną rzeczą, jaka sprawiała mu przyjemności ,co nawet nie stało w pobliżu prawdy.
Irytowało go coraz bardziej. Ograniczała swobodę. Związywała go niewidzialnym kajdanami odpowiedzialności. Sprawiała, ze nie mógł kupić myśli wokół swojej pracy naukowej, przez co tytuł alfy i omegi jeszcze bardziej się do niego oddalał. Kochał swoją pracę i nienawidził jej jednocześnie.
- To nie praca, tylko zwykła ciekawość. Stając z nią w szranki, jestem zazwyczaj na przegranej pozycji - wszedł z nim w polemikę, choć nie potrzebnie marnował słowa; na tym polu nigdy nie wypracowali kompromisu ani porozumienia. Evan, wychodząc ze studia, zostawiał go za swoimi plecami. Arlo, opuszczając gmach komisariatu, błądził myślami do spraw, które aktualnie prowadził. Odpoczynek? A co to?, chciał żartobliwie zapytać, ale ugryzł się w język. Nie chciał pobudzać do życia lawiny irytacji.
Tyle razy powtarzał, ze wyśpij się dopiero w trumnie, aż w końcu w to uwierzył.
Dawka kofeiny zaszczepiła w nim potrzebną dawkę energii. Czuł się nieco lepiej. Ból głowy zniknął i nie musiał tym razem sięgać po aspirynę. Po gorączce też nie było już śladu. Oddychał ulgą.
- Obawiam się, ze nie stać nas na objazdowe wakacje po każdym stanie - czasem zdarzało mu się przekroczyć znacznie budżet, głownie we własnej głowie, w snutych po cichu mrzonkach o wakacjach idealnych, ale znał zawartość swojego portfela i obecnie nie uwzględniała takich wakacji. – Ale od dawna marzą mi się urokliwe krajobrazy Luizjany, zwłaszcza Franklinton, wiec może to właściwy kierunek? - podsunął, ale nie była to ostateczna decyzja, która miała zawarzyć na ich planach wakacyjnych, raczej luźna myśl, propozycja, którą warto rozważyć z kubkiem kawy w dłoni, był otwarty na negocjacje.
Tak jak widocznie Milo był otwarty na nową znajomość, choć wiedział już, ze bez aktów agresji w tym układzie się nie obejdzie.
- Wiec jest buntownikiem z wyboru - grymas uśmiechu pogłębił się na jego ustach, ale Milo szybko zmienił dynamikę swojej reakcji i stracił zainteresowanie Havillarda, jednocześnie przenosząc go na chodnik w przedpokoju. - Chyba musimy nieco oziębić wizerunek mieszkania. Przynajmniej na jakiś czas.
Podejrzewał, ze Milo nie oszczędzi niczemu, co stanie mu na drodze, a chociaz nie darzył tego dywanu szczególnym sentymentem, to jednak wolał, by pies nie zdemolował wszystkiego, co sprawiało pozory przytulności i znalazło się na jego liście obiektów do zgładzenia.
Przejechał dłonią twarzy, kryjąc w niej ostatecznie odruch bezwarunkowy - pojedyncze zwiniecie, którego nie zdołał stłumić.
- Będę w parku - posłał mu znaczący uśmiech, kiedy  Evan ciepłem swojego oddechu otulił płatek jego ucha. Nie odwzajemnił złożonego jakby w pośpiechu przelotnego pocałunku. Nie było na to czasu. Stella coraz bardziej się niecierpliwiła. –  Szybko nas znajdziesz. Stella ściąga uwagę wszystkich dzieciaków zamieszkujących okolice.
W pięciu krokach - w przypadku jamnika pewnie kilkudziesięciu - znalazł się przy drzwiach i wyszedł z mieszkania. Na klatce schodowej przywitał go intensywny zapach kociego moczu, zaś na krawędzi spojrzenia zamajaczyła mu sylwetka chuderlawego alchemika. Powitał go krótkim: dzień dobry i zbieg po schodach na dół; nigdy nie czuł się komfortowo w jego towarzystwie.

| zt
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Dynamika między Arlo a jego siostrą bywała dość intensywna przez diametralne różnice charakterów i strategii działania, a ich unikanie siebie nawzajem przypominało nawarstwiającą się ciszę przed burzą.
Kochanie, twój harmonogram może się zmienić znienacka i nie oponowałbyś — przypomniał Evan, nawiązując do uroków pracy w policji i braku asertywności jego ukochanego. Poczucie obowiązku brało górę nad tym, by Arlo uzyskał odpowiednią ilość snu czy w końcu odpoczął. Na tych polach nigdy nie mogli znaleźć porozumienia, co nie znaczyło, że Cunnigham sobie te kwestie odpuszczał. Po prostu przebicie się do zdrowego rozsądku Havillarda czasem graniczyło z cudem. Spiker radiowy obdarował go cichym westchnieniem. — Ta ciekawość zawsze leży na linii prostej związanej z pracą, więc nie robi to aż takiej różnicy, nawet jeśli zostaje ona zaspokojona czy nie — ocenił Evander; niezależnie jak chcieliby to ugryźć, to patrzyli na z zupełnie innych perspektyw. Nie zgadzali się ze sobą na pewnych polach i żaden z nich właściwie nie chciał ustąpić, by pojawił się złoty środek.
Wzruszył ramionami na stwierdzenie, że nie byłoby ich stać. Jasne, na upartego mogliby zrobić sobie wakacje po wszystkich stanach, ale po kosztach, jednak czy któregoś z nich by to usatysfakcjonowało? Zapewne nie. Hasło: Luizjana, zdawało się przyczynić do zapalenia ogników ekscytacji w oczach Cunnighama. O ulokowanym niedaleko Franklinton — Bogue Chitto State Park, jeszcze nie wiedział, ale odkryje je pewnie w momencie wspólnego przeglądania mapy.
Zgoda, jeśli będąc z tym stanie odwiedzimy Nowy Orlean i French Quarter. — Kąciki ust Cunnighama uniosły się ku górze aż uformowały pełnoprawny uśmiech. Czy chęć odwiedzenia Nowego Orleanu jak na rasowego mieszczucha przystało, okaże się aż tak wysoką ceną? Nocne kluby i możliwość poimprezowania powinna przydać się im obu. Bogue Chitto State Park zapewnią im masę wrażeń okołobiwakowych, a także masę przestrzeni do wybawienia ich psiaków. — Sugerujesz, że przymierza się do zjedzenia na deser tego dywan? — Evander nie mógł się wprost powstrzymać, widząc zdezorientowanego Milo zdanego na łaskę i niełaskę grawitacji. Oczywiście, że wiedział, co jego partner ma na myśli, mówiąc, że należy ochłodzić wizerunek mieszkania, a raczej uszczuplić arsenał dekoracji, aby nie zniszczył im tego nowy, szczekający nabytek. — Na pewno trzeba będzie zadbać o wiele mocniej, by drzwi do pokoju, w którym mieszka twoja siostra pozostawały dla niego zamknięte. Wątpię, że marzy się awantura o jej zagubione lub zniszczone rzeczy. — Przymykając oko na to, że Scarlett wynosiła ubrania należące do Arlo, które odróżniała na zasadzie: to bardziej brzydkie, co nawet dla Cunnighama wydawało się śmieszne. Nie zaśmiał się wprawdzie na głos.
Na pewno, w końcu to urodzona gwiazda — oświadczył pogodnym tonem Evan, oceniając Stellę i jej uzasadnione zainteresowanie małoletnich przechodniów. Potrafiła oczarować i przyciągnąć uwagę, zyskując dodatkowo przez przyjazne nastawienie. W sypialni ubrał wygodne spodnie i t-shirt, na który narzucił jeansową kurtkę. Przejechał ręką, tak jakby ten gest wyręczał rozczesanie jego ciemnych loków. W jedną tylną kieszeń wsunął portfel, a w drugą paczkę papierosów i zapalniczkę w razie, gdyby przy pilnej potrzebie ich jamniczki, pojawiła się również gorąca potrzeba na dymka. Wychodząc pogłaskał Milo, a zaskoczony nagłą pieszczotą szczeniak zaszczekał na Evandera. — Niczego nie zniszcz, urwisie. — Marmurkowy psiak nie był zbytnio zainteresowany, obracając się do spikera radiowego tyłem. Evan upewniwszy się, że ma wszystko, co okaże się niezbędne do zakupienia piwa, o ile cierpieli na jego deficyt (oczywiście, że zapomniał to sprawdzić, zdając się na pamięć Havillarda), tortu urodzinowego i koła ratunkowego w postaci paczki papierosów. Rzucił ostatnie spojrzenie za Milo, obwąchującym teraz nieufnie chodnik, a następnie skierował się bliżej drzwi frontowych, by ubrać buty i po opuszczenia (w tym zamknięciu) mieszkania pokonać schody, nieszczególnie zainteresowany sąsiadami.

z tematu dla Evandera
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Arlo Havillard
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 4
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t1729-arlo-havillard#23861
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t1739-arlo-havillard#24099
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t1734-arlo-havillard#24078
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t1732-poczta-arlo-havillarda#24075
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f236-waterbury-place-5-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1733-rachunek-bankowy-arlo-havillard#24076
4 maja 1985

Spacer po parku był miłym początkiem dnia. Stella, tradycyjnie, skupiła na siebie uwagę dzieci. Niektóre pytały, czy mogą pogłaskać pieska, inne, bez ostrzeżenia, startowały do jamnika z rękami. Havillard zwracał im subtelnie uwagę, że, pomimo niepozornego wyglądu, to nie maskotka, którą można głaskać, brać na ręce i przytulać według własnego uznania.
Evan dołączył do nich kwadrans później. Stella w tym czasie zdążyła zerknąć pod każdy znajomy kształt i zaznaczyć swoją obecność na znajomym terenie. Przyjrzał mu się, mrużąc oczy - słońce zakradła się prosto pod powieki, ograniczając pole widzenia. Burza loków okalające jego twarz nadal znajdowała sie w nieładzie, jakby Cunnigham nie znalazł grzebienia.
- Smacznego - przekazał mu papierową torebkę ze wspominanym wcześniej wypiekiem. Nie smakowały równie dobrze, jak cuda pieczone przez Claire, ale nadawały się do konsumpcji jako ich namiastka.
Półgodziny później wrócili do mieszkania. Przeczucie go nie myliło - Evander wiedział, co robił, gdy wygonił go z mieszkania pod pretekstem wyprowadzenia Stelii na spacer.
 Trzydzieści jeden rozpalonych zapalniczką świeczek przypomniało Arlo o upływie czasu.
Kiedyś, po uzyskaniu magicznej pełnoletności, nie obchodził swoich rodzin. Dziękował każdemu, kto o nich pamiętał, a rzadko organizował wypad na piwo w gronie najbliższych znajomych. Odkąd podjął się najpierw studiów, potem pracy - najpierw dwuletniej praktyki na bostońskim posterunku, potem przeniósł się do Saint Fall - tempo jego życia było odmierzane przez natłok zawodowych zobowiązań. Pracę często zabierał do domu, rzadziej na odwrót - życie rodzinne do pracy.
Więc, gdy ledwie cztery lata temu, Evan powitał jego poranek urodzinowym tortem i wyśpiewanym w komponencie rozbawienia happy birthday, Arlo wydawało się, ze obudził się w zupełnie innej rzeczywistości.  Złóż życzenie, usłyszał jego rozbawiony szept tuż przy ucho, a potem poczuł jego usta na krzywiźnie swojej szczęki, i zdmuchnij świeczki, ciepło oddechu podrażnił skórę jego szyi. W tych okolicznościach nie mógł się skupić, a zatem pierwsza refleksja, jaka kłębiła się pod sklepieniem czaszki, potraktował jak swoje życzenie, zwieńczone przelotnym objęciem jego ust swoim wargami.
I można powiedzieć, ze się spełniło.
Ledwie pięć lat temu nie wiedzieli o swoim istnieniu, dzisiaj dzielili wspólną przestrzeń życia i rozmawiali o przyszłości. Wcześniej wydawało mu się, ze upływ czasu nigdy go nie dotknie, ale obecnie, bogatszy o wachlarz zgromadzonych przez ten czas doświadczeń, czując ich ciężar na swoich barkach, wiedział już, ze to były ledwie mrzonki - małe nadzieja zastąpione nieco większym rozczarowaniami,
Teraz, w kuchni, towarzystwie plączących się pod nogami dwóch jamników, patrzył na płonące w oczach Evana iskry rozbawienia i sam nie powstrzymał ekspresji radości, jaka rozlała się na jego twarzy - była obecna na ustach, w spojrzeniu i w słowach.
- To czas na życzenie? - parsknął, nie mogąc powstrzymać wspinając się po ścianach gardła rozbawienie.
Nie czekając na odpowiedź złożył te same życzenie, co przed laty, zdmuchując na jednym wydechu świece. W tym czasie Milo pociągnął go za krawędź nogawki spodni. Skierował spojrzenie na ich nowy, wyraźnie zniecierpliwiony nabytek.
- Chyba tez ma ochotę na tort.
Arlo Havillard
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : saint fall
Zawód : detektyw policyjny, zaklinacz