Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
First topic message reminder : SYPIALNIA Na kilkunastu metrach kwadratowych użyteczność spotyka pragmatyzm; sypialnia, utrzymana w stonowanych barwach ciemnej zieleni oraz drewnianych akcentów, pozbawiona została zbędnych akcentów i niepraktycznych dodatków. Pod jedną ze ścian — z widokiem na drzwi — ustawiono szerokie, wygodne łóżko, które po lewej stronie sąsiaduje z oknami, po prawej — z wejściem do niewielkiej garderoby. Po jego obu stronach znajdują się niewielkie stoliki nocne, chociaż w jawnym użyciu jest tylko jeden z nich, okupowany przez lampkę nocną, pojedynczą książkę oraz muszlę; w wysuwanej półce ukryto znacznie więcej skarbów, chociaż to broń króluje w kategorii niespodziewanych elementów wyposażenia sypialni. Poza regałami z książkami na przeciwległej ścianie i stolikiem kawowym, obecnie okupowanym przez gramofon, w pomieszczeniu na pierwszy rzut oka nie ma niczego więcej; dopiero po dokładnym przyjrzeniu się można odkryć, że jedna z kotar próbuje zasłonić zwykły karton wypełniony bibelotami. Rytuały w lokacji: nieudany lockdown [moc: 54] |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
TW: o niepolicyjnych dochodzeniach słów kilka Intymna teoria względności zapoczątkowana (zakończona? Wyśrodkowana? Gdzie był początek, gdzie koniec; gdzie zaczynało się jedno ciało, gdzie kończyło drugie?) zrozumieniem. Bliskość ponad podziałami; lepka od rozkoszy skóra przywarła do siebie, szepcząc to, na co odwagi nie miały usta — zostaniesz? Zostanę.Przesunięte granice — od dawna ich nie ma; zniesiono rogatki milczenia, druty kolczaste owiniętego wokół ciała koca, szlabany słuchawek rzucanych na widełki — stały się zbędne. W sekundach między (tylko dla—?) wydechem, w urywkach chwil zastygłych (ciebie) na ustach rozmyły się potrzeby. Gra w dominację i uległość dobiegła końca; blues niewypowiedzianych pragnień ucichł; ostatnie prawda—fałsz utonęło w fali, której wilgotne drżenie wciąż rezonowało w opuszkach jego placów, zupełnie, jakby ocean rozkoszy nawoływał dłoń do powrotu. Milczały nawet wyrzuty — nie sumienia; je sprzedał dawno temu — będąc jedynie odległym zawodzeniem na horyzoncie. Ona — ten głos milczał od tygodni; zastępował go inny, karmelowy i rozlany po wspomnieniach miękkim bursztynem — też cię znienawidzi. Zamilkł dopiero, kiedy skóra pod ustami zawibrowała w rytm cichego pytania; roztopione, rozlane, rozpuszczone ciało smakowało solą i euforią; lawendą i pragnieniem. Tylko dla? zahaczyło ustami o żuchwę; tylko dla? uchwyciło delikatnie—kruchą skórę między wargi; tylko dla? skłoniło je do otulenia wydechem płatka ucha, kiedy— — Ciebie. W uniesionych kącikach ust szukał prawdy, obietnicy, deklaracji; w szlaku wędrujących po skórze palców dopatrywał się potwierdzenia. Dotykiem odkrywała nowy świat; peryferia, których sekrety on poznał kilkanaście dni temu, opuszkami palców śledząc trajektorię tamtych blizn — ile pod muśnięciem wyczuła ona; ile z nich nigdy wcześniej nie były dotykane w ten sposób? Klepsydra ciał została przesypana; bok stał się dołem, dół górą, zniknął ostatni bastion materiału, bilans nagości został wyrównany — ciało było gotowe na bliskość, ale nic nie mogło przygotować go na nią. Słowa były zbędne, kiedy przemówiły miękkie usta; dźwięki były nieuniknione, gdy muśnięcia na stęsknionej skórze zapisywały nowy rozdział ich życia. Ciepło—wilgotno, delikatnie—boleśnie, szybko—wolno; tak—tak; gęstniejąca mgła rozkoszy wstawała nad zielone łąki spojrzenia — powieki nie próbowały ukryć tego sekretu, gdy wzrok (inni patrzą, ale kto tak naprawdę cię widzi?) zapamiętywał każdy ruch, pocałunek, sekundę zaklętą w nieskończoności pragnienia. Ciało odpowiadało na każde przekroczenie pozornie nieprzekraczalnych granic; zanurzone w splątanej pościeli palce próbowały uchwycić rzeczywistość, gdy sens cichego pytania potrzebował kilku sekund na pokrycie świadomości złotym blaskiem, a odpowiedź poprzedziło stłumione zaklęcie magii oddychania, które— — Usłyszysz — to nie obietnica, jeśli nie powie obiecuję — więc dlaczego nagle się nią stała? Tam, gdzie cisza rozpisywała obecność na pięciolinii cichego oddechu, wybrzmiała pierwsza nuta; westchnienie, które uchylało drzwi. Drugie, które otwierało je szerzej; trzecie, po którym monosylaby przestały wystarczać; jak ułożyć świat na nowo, znając tylko— Lyra — krew w żyłach zgęstniała, niczym nie przypominając wartkiego strumienia krwinek; była jak lawa boleśnie przedzierająca się przez ciasne korytarze ciała tym rodzajem bólu, który obiecywał długo wyczekiwane ukojenie. Nie—obietnica naprawdę się nią stała — puls zatracił się między dźwiękami; mięśnie zadrżały, pozbawione dawno utraconej kontroli; ogień spłynął w ślad za spełnieniem i tylko głowa — odchylona, zanurzona w miękkiej pułapce pościeli, która pochłonęła pentakle, frotkę i ich całych — próbowała napełnić płuca powietrzem, zanim zasnuta mgłą rozkoszy zieleń znów spojrzy w dół. Jeszcze chwila; jeśli to sen, niech trwa. Jeszcze moment; zanim upewni się, że ona— Jest. Istnieje. Nie znika. Nie mieni się, jak fatamorgana, jak zepsuty projektor w kinie; nie rozmywa się w powietrzu ciężkim od spełnienia — trwa sto razy bardziej wyraźna od tła, wydrapana na nim złotym gwoździem. Otępiałe z rozkoszy mięśnie odmawiały posłuszeństwa, gdy wsparte na łokciach ramiona — za daleko; bliżej; przysuń się bliżej — były preludium do uniesienia tułowia. Wrócili do początku, do przedwstępnego rozdziału; do ciężaru ciała na biodrach, ramion oplecionych wokół talii, torsu i piersi złączonych w jedno. Przyciągnął ją bliżej; jakby chciał przez nią przeniknąć; jakby chciał, żeby ich żyły zawiązały się na supeł, na kokardkę, na zawsze. Nie było już on i ona, nie było ja, nie było ich; istniało tylko światło — złote smugi przenikające między nielicznymi punktami, gdzie ciało nie zdołało przylgnąć do ciała. Jedną z nich uchwyciły usta, kiedy pocałunek zmienił się w bezgłośne zostaniesz?, po którym nadeszła spokojna myśl; późnonocny zachód słońca miał jej smak. koniec |
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii