15 maja 1985 rokuDrogi Richie,
Gdyby nie charakter pisma, trudna do zimitowania zgryźliwość i wiedza na temat alkoholowych upodobań, które dzielimy, miałabym wszelkie przesłanki podejrzewać, że ktoś się pod Ciebie podszywa. Analogie sportowe, doprawdy? Co dalej — zaczniesz wspominać czasy studenckich domów i nosić koszulkę z Kappa Gemma Alfa Zen? Ciekawa sprawa z Domaine Armand Rousseau Pere et Fils Chambertin Grand; mam niemal siedemdziesiąt (minus jeden) procent pewności, że taką samą butelkę wręczyłam Ci dwa lata temu na urodziny. Sprytna zagrywka, panie Williamson, touché.
Niniejszym zastrzegam wyłączność cytatu o dźwiganiu; pewnego dnia użyję go w zupełnie innym kontekście, niż ten wybrzmiały, i będziemy się śmiać nad kieliszkami z winem (pardon, ja będę — Ty uśmiechniesz się w ten sam sposób, który towarzyszył nam przy każdym środowym quizie wiedzy o ustrojach politycznych starożytnych cywilizacji). Ledwie pomyślałam, że nader niecnie żonglujesz imieniem mojego męża, a chwilę później wykluczyłeś go z planu wspólnego popołudnia — cheri, napij się tego wina i nie czekaj na mnie, ewidentnie potrzebujesz.
(Dwudziestego ósmego, zanotowałam. Niech Larry Barry zrobi to samo; chyba wszyscy wolelibyśmy uniknąć telefonu, który mógłby odebrać Elio — nie ręczę za to, co mieliby sobie do powiedzenia).
Preferuję, kiedy grasz Satie; pinot noir by się ze mną zgodziło. Po dowolnym Gymnopédie możesz zaprosić mnie do magicznego tańca, ale tylko pod warunkiem, że pochwalisz się, co dokładnie przejawia niebywałość iluzorycznego talentu — nie dziwi mnie, że posiadasz naturalny dryg; magia iluzji pasuje do Ciebie w trudny do określenia sposób (trudny, o ile nie pragnie się obrazić odbiorcy).
Elio powiedział, żebyś udławił się pestoGenny