30.04.1985Drogi Richardzie,
zapewne wiesz, że ostatnio nadzwyczaj często jestem w gmachu ratusza. Nie wiesz natomiast, jak bardzo moje serce rośnie i wypełnia duma, kiedy słyszę o Twoich poczynaniach na rzecz rodziny pośród zawirowań politycznych naszego miasta. Od zawsze doceniałem Twój potencjał i uważam, że Twoja determinacja doprowadzi nas do niejednego sukcesu. Być może jeden będziemy świętować już niebawem.
Być może zdziwi Cię treść mojego listu, mnie natomiast wydaje się on zupełnie naturalną konsekwencją. Mój dziad kiedyś przekazał mi pewną mądrość – wielkiego człowieka poznaje się nie po tym, jak wiele jest w stanie unieść, ale gdy wie, kiedy część tego ciężaru przekazać komuś innemu. Uważam, że nadszedł właśnie ten czas – nadchodzące wybory są nadzieją nie tylko dla mnie, ale i dla całej rodziny, abyśmy my, jako rodzina, ale i przedstawiciele magicznego społeczeństwa, mogli zająć się projektowaniem dobrobytu wszystkich czarowników tak wyjątkowego miejsca, jakim jest Saint Fall. Stąd też postanowiłem zwierzchnictwo nad całą rodziną przekazać komuś innemu, komuś, kogo uważam za osobę najbardziej odpowiednią i odpowiedzialną, aby zająć miejsce nestora. Kimś takim jest Twój ojciec.
Od dzisiaj Arthur Williamson staje się więc głową naszej rodziny i jestem pewny, że wszyscy z dumą obserwować będziemy jego poczynania. Tymczasem my wyciągamy rękę po więcej, jak to mamy już w naturze – i niebawem obejmiemy zwierzchnictwo nad całym naszym pięknym miastem. To jest moja droga, którą od teraz podążę.
Z pozdrowieniami,
Ronald Williamson