Mniejszy salon Przestronne pomieszczenie przeznaczone wyłącznie dla członków rodziny Overtone, gdzie przepych wnętrza utrzymanego w białej kolorystyce z dodatkiem złota i szlachetnej purpury, jest bardziej stonowany niż w salonie głównym. Wysokie okna opatrzone zwiewnymi śnieżnymi zasłonami malowniczo unoszącymi się przy użyciu czarów, wpuszczają mnóstwo światła nadając przestrzeni cieplejszego wyrazu. Wygodna kanapa znajduje się w centrum pokoju, dwa równie miękkie fotele pozwalają na przyjemny relaks, z czasem zastępowane są szezlongami, gdy któryś z członków rodziny czuje się wyjątkowo danego dnia leniwie. Pomiędzy meblami umiejscowiony jest niski stolik z białego drewna, na którym postawione są misy z owocami oraz orzechami, w porze popołudniowej natomiast ugina się pod ciężarem słodyczy (odpowiednio dobranych pod kubki smakowe oraz dietetyczne wymagania artystów) i herbaty dnia. Niewielki kominek rozpala się w chłodniejsze miesiące, acz bardziej ze względu na atmosferę, którą dają płomienie, jako że pomieszczenie dzięki zaklęciom utrzymywane jest w tej samej temperaturze. Na szafkach pod ścianami zdobionymi oryginalnymi obrazami znamienitych malarzy, stoją aranżacje kwiatowe w prześlicznych wazonach oraz poszczególne nagrody za wybitne osiągnięcia w aktorskim światku Overtonów. Zmieniane są one przez służbę codziennie tak, aby każdy mógł być dumny zarówno z siebie jak i swoich krewnych (tudzież mógł poczuć zdrowe ugryzienie rywalizacji i potrzebę ujrzenia własnego imienia). |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Lotte Overtone
20 marca 1985 roku Jeśli jakiś światły umysł zaprzestałby bezużytecznych prób odnalezienia rozwiązania na dręczące ludzkość choroby, ukróciłby swoje plany dotyczące rozwoju oraz poznania kosmosu (największa gwiazda wszak już stąpała po tej ziemi, duh), przestałby grzebać w atmosferze i równaniach matematycznych (bo to kompletna nuda i to nie tak, że znajdą tam jakieś dziury*), a także odwołałby poszukiwania Titanica (jakby statek zatonął, halo, po co drążyć temat?) i zająłby się w końcu czymś pożytecznym, jak wynalezienie stresometru — tak z zaniepokojeniem dostrzegłby, iż rtęć stopniowo sięgała czerwonej części u nieszczęsnej syrenki. Och, jakże serduszko w jej piersi trzepotało, szamotało się straszliwie zdjęte niepokojem i jak bladość wstępowała na mleczne policzki, zaraz to przepłoszona subtelnym różem złości oraz niezwykłego przejęcia. Od straszliwych wydarzeń z lutego — które o dziwo nie dotyczyły tej felernej walentynkowej "randki" z różowymi telefonami w centrum handlowym, choć to również można śmiało uznać za jedną z katastrof — minęło już kilka tygodni, lecz szarość spojrzenia wciąż sięgała błękitu nieba z lękiem, drobna dłoń mimowolnie wędrowała ku łabędziej szyi w chwilach słabości. Dość rzec, iż te wszystkie perypetie odcisnęły swoje piętno we wrażliwej duszy aktoreczki, nadały większego tragizmu i kruchości wiotkiej postaci, aczkolwiek nie można było zaprzeczyć mimowolnemu podziwowi, który się czuło względem niej, kiedy tak dzielnie podejmowała się obowiązków rodzinnych bez słowa (ale za to z całym wachlarzem nieszczęśliwej mimiki) skargi. Nawet teraz miast leżeć w mięciutkiej pościeli, bezpiecznych czterech ścianach sypialni wypełnionej rozluźniającym, kwiatowym aromatem oraz stosem magazynów dotyczących mody, stąpała miękko z uderzeniem obcasów szpilek po całej długości salonu. Jako, iż zdenerwowanie, jakie odczuwała było nadzwyczaj silne, tak na jasnej główce zostały ustawione trzy książki (Duma i Uprzedzenie, bo to w końcu klasyk; Upiór z Opery, ponieważ która nie chciałaby, żeby czarny charakter z miłości dusił innych na śmierć, ale nie ciebie; Katedra Marii Panny w Paryżu, gdyż Esmeralda była ewidentną ofiarą przebrzydłych zboczeńców, biedna gąska), Lotte wyjątkowo rezolutnie uznała, że jeżeli nie była w stanie zachować spokoju wewnątrz, tak przynajmniej mogła ćwiczyć poruszanie się z jeszcze większą gracją niż dotychczas. I jakiś głuptas, osoba absolutnie pozbawiona wyobraźni oraz empatii mogłaby bezczelnie zapytać: ależ czemu tak perfekcyjna istota, idealna w każdym calu, bogata, śliczna oraz niezaprzeczalnie mądra (znajomość geografii jest dla frajerów ok) była aż tak wytrącona z równowagi? Co sprawiało, iż prosty nosek marszczył się w niezadowoleniu, a usteczka wyginały się w podkówkę? Przecież nie powinna się martwić już niczym, była bezpieczna, była cudowna, nawet teraz przebywała w towarzystwie swoich ulubionych krewnych — jedynego brata oraz niejedynego, acz nadzwyczaj wyjątkowego kuzyna. Odpowiedź była jednak zastanawiająco prosta. Ponieważ była ucieleśnieniem perfekcji, podobnie jak dwójka Overtonów, jaka to witała w mniejszym salonie, musiała niezmiennie podnosić poprzeczkę i wprawiać wszystkich w oczarowanie. Wszyscy musieli, to naturalna cecha rodziny, jak złote włosy skrzące się w promieniach słońca oraz ujmujące uśmiechy w niezliczonych ilościach, wszystkie opatentowane i kultowe. A to oznaczało z kolei, iż musiano poruszyć dwie następujące kwestie. Nadchodzącą majową premierę przedstawienia oraz przyjęcia, jakie się z tym wiązało z postanowieniami względem wystroju, drobnych przekąsek, doboru muzyki, długości wąsa kelnerów i całej tej fru-fru otoczki; i zbliżające się nieuchronnie święto na cześć męczeństwa Aradii. Czy kolacja u Overtonów powinna być skupiona tylko na wąskim rodzinnym gronie? Czy może powinni się otworzyć na innych członków rodziny i zaprosić poszczególnych Williamsonów, czy L’Orfevre? Acz to ostatnie wywoływało mimowolny sprzeciw w dziewczątku. — Jak to by o mnie świadczyło, gdybyśmy ich zaprosili? — pyta w końcu, zatrzymując się gwałtownie i obracając na pięcie w stronę rozmówców, książki dzielnie nadal tkwiły na złotej główce — Przecież ewidentnie zostałam zdradzona, skrzywdzona, narażona na śmieszność i utratę życia — tutaj chmurzy się wyraźnie, a srebrne ślepia szklą się okrutnie. Ponieważ miała rację! Jej imię zostało wykorzystane w niecnej intrydze Elianne, była jakąś pospolitą przykrywką dla jej afery z tym wstrętnym Cavanaghiem. I chociaż nikt nie wierzył, że faktycznie do jakiegoś romansu miało dojść między nimi (w końcu Mallory to taki porządny — tu wstaw odgłos wymiotów — chłopak, z którym Charlotte została zmuszona się spotykać) i fiasko tuneli to jedynie przypadek, tak jej droga kuzynka przyznała rodzicom, iż zamierza się spotkać z Lotte w lesie. Co tylko świadczyło o nieodpowiedzialności wujostwa, ponieważ każdy, kto zna artystkę wie, że naturę to ona woli podziwiać na zdjęciach. Koszmar! — Moja ukochana kuzynka, ta, której ufałam całym swoim sercem zwaliła na mnie winę twierdząc, że to ja chciałam się z nią spotkać w Cripple Rock i miałabym ją teraz witać z uśmiechem na naszej uroczystej kolacji? Czy to nie jest okrutne? Czy nie wycierpiałam się wystarczająco? — pyta niemal żałośnie, drobną dłoń kładąc na biodrze — Rosita, nalej mi proszę kieliszek szampana, chyba zaczynam mieć migrenę — zwraca się do gosposi, albo pokojówki. Mniejsza. Grunt, że mniej więcej pamiętała, jak ta się nazywa. Och, co za dramat, co za skandal! | 1. Dziurę ozonową odkryto 16 Maja 1985 roku. Hehe. Wszystkie wymienione przykłady są faktycznymi naukowymi przedsięwzięciami oraz osiągnięciami, które miały miejsce w roku trwania naszej pięknej fabuły. |
Wiek : 21
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : Debiutantka w rodzinnym teatrze
Maurice Overtone
ILUZJI : 7
WARIACYJNA : 7
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 172
CHARYZMA : 14
SPRAWNOŚĆ : 11
WIEDZA : 16
TALENTY : 17
Od stukotu obcasów rzeczywiście można było dostać migreny. Zwiewna, szczupła zjawa pląsała pomiędzy wygodnymi fotelami, a bogato zdobionymi ścianami już zdecydowanie zbyt długo, aby błękit oczu jej brata wciąż był w stanie ją śledzić. Odpuścił to zajęcie po kilku pierwszych przelotach, gdy już upewnił się, że jego nieskazitelne maleństwo nie ośmieliło się zgarbić pleców nawet na jedną sekundę, mogącą zaważyć na losach ksiąg uklepujących czubek jej głowy. Teraz po prostu wylegiwał się w najlepsze, śmiało zajmując dla siebie większość kanapy i bezmyślnie przerzucając strony kolorowego magazynu. Krzykliwe tytuły i absurdalnie nieprzystępne zdjęcia gwiazd, zajmujące skąpo zadrukowane tekstem strony, zdradzały natychmiast jakiego typu jest to lektura. Maurice nie wyglądał na szczególnie przejętego czytaniem, ani też słuchaniem nerwowego monologu Lotty. Jego myśli krążyły gdzieś dalej, zajmując się rzeczami najwyższej wagi, tylko czasami rozpraszając się na tyle, aby skinąć dłonią w stronę usługującej im dziś dziewki, co by czym prędzej przewinęła utwór, który wygrywał im nowoczesny gramofon. Malarz był dziś wyjątkowo muzycznie kapryśny, lecz można było to śmiało zrzucić na jego ukochaną siostrzyczkę. Wszak jej słowa wymagały odpowiednio dramatycznego tła. - Nie zapraszajmy nikogo. - Odezwał się wreszcie i to tonem, z którego korzystał praktycznie wyłącznie przy okazji rozdawania poleceń służbowych. Refleksja nie nadeszła szybko… a w zasadzie to w ogóle nie nadeszła. Westchnął głęboko, jak gdyby decydowanie o czymkolwiek było teraz rzeczą stanowczo zbyt ciężką, zbyt zajmującą i w ogóle zbyt. - Po co nam to? - Zadał pytanie retoryczne, machnąwszy dłonią z przesadną egzaltacją podczas kolejnego przewrócenia strony. Fragment cienkiej kartki rozdarł się wrzaskliwie. Maurice westchnął ciężko, ewidentnie próbując zebrać się do kupy, nim kapryśnie ciśnie szmatławiec w Lucyfera ducha winną służkę operującą winylami. Aby zająć czymś rozedrgane od kofeiny dłonie, przetarł kłykciem zmęczone od niestającej bezsenności - zapewnianej regularnie przez szarplicę - oczy. - Musimy? - Dopytał kuzyna podłamującym się tonem, który sugerował słuszność wyłącznie jednej jedynej odpowiedzi. Przeskoczył spojrzeniem od dziewczyny nad gramofonem (która pospiesznie zaczęła zmieniać płytę) do Thibalta, zawieszając na nim wzrok na dłuższą chwilę. - Wolałbym zająć się próbami do nowych spektakli. Wyobrażacie sobie, że od tygodnia nie mam już czego ćwiczyć? Kolejny skandal. Czy ten salon jest w stanie to udźwignąć? Aby przełknąć swój przesadnie manifestowany ból i cierpienie, skoncentrował się ponownie na ptaszynie. - Zapomnij o Elianne, kochanie. Nie jest warta ani jednej myśli, które jej poświęcasz. - Zawyrokował tonem niepozostawiającym miejsca na sprzeciw. Zatrzasnął magazyn i cisnął nim na pobliski fotel. Pod spodem miał już naszykowany kolejny stek kolorowych bzdur do przejrzenia. |
Wiek : 29
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : Hellridge, Maywater
Zawód : Malarz, śpiewak operowy