Stare tory Nikt nie wie, skąd się tu wzięły, dlatego są tak interesujące i przyciągają ciekawość. Jedna z wersji mówi, że jest to stare torowisko prowadzące niegdyś do kopalni Hudsonów. Dziś jednak potwierdzenie tej teorii jest niemożliwe, bo pozostał po nich tylko kilkumetrowy kawałek obrośnięty mchem, mieszczący się połowicznie nad skarpą. Końcowa ich część jest wygięta w dziwnym kierunku i możliwe, że na dole górki znajduje się ich reszta, choć najpewniej została już pochłonięta przez przyrodę. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
17 kwietnia 1985 Kundel był ze mną już jakieś dwa tygodnie, a jeszcze nie powiedziałam o nim Sebastianowi. Nie mówiłam mu o wielu rzeczach. Nie celowo, po prostu nie było okazji. Mieliśmy za dużo rzeczy na głowie, żebym nagle mogła wyskoczyć do niego i paplać a wiesz, znalazłam jakiś czas temu zdychającego barghesta i go sobie wzięłam. Może gdybyśmy na koniec marca mieli takie relacje, jakie mamy teraz. Tylko, że nie mieliśmy. Kaprys losu nas połączył – śmierć Erosa jakoś tak na nas spadła, że odnaleźliśmy drogę do siebie. Kolejny kaprys losu połączył nas po raz kolejny – pierwszy kwietnia to raczej data do żartów, a nie początku związków i wyjaśniania sobie pewnych kwestii. Były rzeczy ważniejsze niż pokazywanie mu szczeniaka. Cóż, teraz, przy okazji, że znajdzie się w Cripple Rock, żeby pouczyć się tej samej dziedziny magii, co i ja (zupełnie przypadkiem okazało się, że chcemy sięgnąć po tę samą umiejętność, jaki ten los bywa przewrotny), stwierdziłam, że wezmę Kundla ze sobą. Kundel był szczeniakiem barghesta. Znalazłam go jakiś czas temu porzuconego w lesie, w stanie dość opłakanym, i przygarnęłam. Niekoniecznie tylko z dobrego serca. Udomowiony i wytresowany barghest potrafi być dobrą bronią i kolejnym straszakiem na wrogów. Teraz był w stanie znacznie lepszym. Nie był już wychudzony i chodził o własnych siłach. Miał nawet siłę, żeby samodzielnie hasać po lesie. Nie zatrzymywałam go. Teraz na przykład kątem oka widziałam, jak zszedł z niewielkiego pagórka, badając stare, obrośnięte mchem tory. Może co z nich wywącha. Akurat wtedy dostrzegłam, że nadchodził Sebastian. Coraz lepiej mu szło nawigowanie po lesie, chociaż wciąż uważam, że za mało czasu tutaj spędza, aby był równie biegły w poruszaniu się po terenie naturalnym, co ja. Nie mogę mieć pretensji. Sebastian ma umiejętności, których nie posiadam ja. I tak się uzupełniamy. Dla odmiany – tej, dla której się spotkaliśmy, nie mieliśmy ani ja, ani on. Odbijam się od drzewa, zostawiając na moment Kundla za sobą. Jesteśmy tu sami, nie zwiastuję myśliwych w okolicy, dlatego podchodzę do Verity’ego po to, aby przywitać go pocałunkiem. Ten nie był krótki, jakbyśmy co najmniej nie widzieli się przez kilka dni, ale nie mamy w zwyczaju tak się witać. Nigdy nie ma ku temu okoliczności. Teraz była. Odrywam się od niego z uśmiechem, szczęśliwa, że go widzę. I że możemy spędzić trochę czasu razem. Nawet jeśli na nauce i testowaniu. — Obiecałam Ci niespodziankę – rzucam, a w głowie świta mi pomysł, który musiał podsunąć mi sam Lucyfer. Czy tam inny demon odpowiadający za durne żarty. – Zostaniesz ojcem. Zupełnie nie wiem, dlaczego tak rzadko nabieram go na potencjalną ciążę. Może dlatego, że w naszym wieku grozi to zawałem. Na szczęście nie zawałem, a zawołaniem okazały się moje słowa, bo za moment zza krzaków wybryknął szczeniak barghesta. Krzywo stanął i wypierdolił się na swój mały pyszczek. Na szczęście nie miał jeszcze wielkich kłów, to nie miał czego sobie połamać. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Od słowa do słowa oboje z Judith doszli do wniosku, że czas najwyższy na poważnie wziąć się za sztukę esencjomagii. Kiedy będzie na to lepsza pora niż teraz, gdy trwa apokalipsa? Potrzebują każdej najmniejszej przewagi, a esencjomagia wcale nie jest żadną najmniejszą przewagą, lecz taką całkiem sporą i znaczącą. Być może nie uda im się opanować w pełni tejże na najbliższe starcie i uwalnianie Surtra, ale o ile nie zginą próbując, to na kolejną misję będą uzbrojeni w niewątpliwie przydatną broń. Judith wyznacza termin i miejsce, a Sebastian przystaje na nie i tak następnego poranka po otrzymaniu listu stawia się w umówionej destynacji. W Cripple Rock bywa już tak często, że poruszanie się po lesie przychodzi mu coraz łatwiej, mimo to, aby bezbłędnie dotrzeć do starych torów, wspomaga się równie starą mapą – z tej na szczęście korzysta z wystarczającą wprawą, by bez zbędnego błądzenia odnaleźć drogę do Judith. Ze swoją pamięcią złotej rybki wobec kwestii mało znaczących – pamięć wybiórcza ma swoje zalety, mógłby o tym zapewniać bez końca – wyleciało mu już z głowy wspomnienie o rzekomej niespodziance. Gdy więc Judith wspomina o niej, po uprzednim mile widzianym i gorąco odwzajemnionym powitaniu, brwi Sebastiana unoszą się w niemym zaskoczeniu, a oczy wypełniają pytaniem. A, racja, powiedziałby, ale Judith go uprzedza, wywołując u Sebastiana minę spod tytułu poważnie? – wie przecież, że gdyby rzeczywiście do tego stopnia zjebali, Judith nie mówiłaby o tym z beztroskim uśmiechem i zdecydowanie nie wyglądałaby tak promiennie jak teraz. Dzieckiem niespodzianką okazuje się wyjątkowo mały i bardzo chybotliwy zwierzak, którego Sebastian z początku myli z psem. Dopiero, gdy szczeniak podchodzi bliżej, zauważa subtelne w tym wieku różnice, które wskazują na jego piekielne pochodzenie. — Co to za kundel? — Nie da się ukryć, że Verity nie jest miłośnikiem zwierząt – toleruje je, ale z dala od pomieszczeń wewnętrznych i własnego podwórka. Oraz swoich ubrań. I swoich rąk. A już na pewno z daleka od swojej twarzy, nie jest w stanie pojąć, co muszą mieć w głowie ludzie, którzy dają się lizać po twarzach. Przecież te sierściuchy tym samym językiem liżą sobie jajca. Ten na dodatek nie potrafi nawet ustać na własnych nogach, więc nie można tu mówić choćby o kwestiach praktycznych – nikogo ani niczego nie obroni, wywalając się na własny pysk. — W każdym razie — odwraca niezainteresowane spojrzenie od małego wypierda — udało mi się przebrnąć przez cały tomiszcz o praktykowaniu esencjomagii, medytacja i praca nad skupieniem jeszcze w toku, ale przysięgam, że dałbym sobie medal za wytrwanie. Powiedz, że nie tylko mi skupienie się na jednym punkcie przez godzinę wydaje się sztuką samą w sobie. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Było wiele rzeczy, które różniły mnie od Sebastiana. Sposób życia, sposób ubierania się, sposób dobierania sobie towarzystwa, sposób wypowiadania, sraty pierdaty. Mniej było rzeczy, które nas łączyły. Wypowiadanie się na temat zwierząt było jednym z nich. W innych okolicznościach pewnie odezwałabym się tak samo, widząc jakiegoś kundla, który wybiega z krzaków i właśnie wypierdala się o własne łapy. Ech. Kundel wciąż był osłabiony, chociaż wyglądał już zdecydowanie lepiej niż w dniu, w którym go znalazłam. Wtedy kostucha mu zaglądała w ślepia. Na szczęście o tym nie wiedział. — Nazwałam go Kundel – przyznaję, spoglądając w tył, na szczeniaka barghesta, który pozbierał się już z upadku i postanowił pobiec dalej, niezrażony porażką. – Myślałam, że będziesz bardziej kreatywny i pomożesz mi wymyśleć inne imię – rzucam z odrobiną humoru. Kundel w tym czasie zdążył do nas podejść i właśnie obwąchiwał nogawkę spodni Sebastiana. Jak go kopnie, to mu oddam. Sebastianowi, nie psu. Odwracam wzrok, kiedy słyszę wyznanie, że chociaż jedna osoba z nas przebrnęła przez tragicznie nudne lektury książek. To właśnie była kolejna cecha, która nas różniła. Sebastian lubił czasem w nich siedzieć i miał cierpliwość do czytania nudnych tomiszczy. Ja wolałam przejść od razu do praktyki. — Mówisz do mistrzyni cierpliwości – rzucam z głuchym parsknięciem, bo przecież sam mógł się domyślać, jaka była prawda. A prawda była taka, że moja cierpliwość była wybiórcza. Gdy musiałam czaić się na zwierzynę, działała jak w zegarku. Gdy musiałam czekać na spóźniającego się oficera, albo poświęcić chwilę na bezczynność, tudzież szperanie w książkach, byłam jednym wielkim kłębkiem nerwów. — Nie próbowałam medytować, ale to nie brzmi jak coś dla mnie. – Kładę dłonie na biodrach z głośnym westchnięciem. Ile poświęcenia dla magii… - I nie mów mi, że spotkaliśmy się tutaj po to, żeby siedzieć i gapić się na drzewa. – To samo mogłam robić z sypialni. W zasadzie, jak inaczej zacząć uczyć się esencjomagii? |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Patrzy krytycznie na zwierzaka, który podchodzi i obwąchuje mu nogawkę i przez chwilę rzeczywiście wygląda, jakby miał zamiar przekopać go z daleka od siebie. Zamiast tego jednak zwyczajnie cofa się w geście pewnego zniesmaczenia, zabierając zwierzakowi atrakcję w postaci własnej nogawki. — Jak mnie oszczysz- Nie zdąża dokończyć, bo barghest ewidentnie uznaje ucieczkę za zaproszenie do zabawy i doskakuje swoimi małymi łapkami do odebranej mu zabawki w postaci ubrania Sebastiana. Jego małe, ale ostre ząbki zaciskają się na drogim materiale, a łapki dodatkowo go brudzą, całe przedstawienie zaś wieńczy zabawne, śmiesznie piskliwe powarkiwanie zwierzęcia. — Na litość! — Krzywiąc się, Sebastian w naturalnym odruchu podnosi nogę, ale okazuje się, że wczepiony w nogawkę zwierzak nie odpuszcza, zakleszczając się na niej zębami. Tym samym kończy zawieszony w powietrzu. Sebastian zupełnie niezaznajomiony ze zwierzętami, w przypływie paniki, która na moment odbija się w jego oczach, unosi nogę jeszcze wyżej i łapie małe ciało barhesta za tułów w obie ręce. Jak się okazuje, temu nic nie dolega i nadal wybornie się bawi, a zęby ma wczepione z premedytacją i najwyraźniej pozycja najzupełniej mu nie przeszkadza. W efekcie Sebastian kończy skacząc na jednej nodze, ze złą miną próbując odjąć psa od swojej nogawki, podczas gdy ten powarkuje groźnie, aż w końcu rozdziera materiał i zostaje wyciągnięty przed Sebastiana na odległość ramion. Utknąwszy tak w próżni, wypluwszy materiał spodni, patrzy najpierw na Sebastiana, dysząc tym swoim śmierdzącym szczenięcym oddechem, przenosi ślepia na trzymające go ręce, aż w końcu piska w jakiejś dziecięcej złości i wpija te swoje małe ząbki w jedną z trzymających go dłoni. Sebastian zaś zamyka oczy, wyglądając, jakby właśnie liczył w duchu od stu w dół, byle tylko nie rzucić tego berbecia z powrotem na ziemię i sprawdzić czy psowate też zawsze spadają na cztery łapy. Barghest zawzięcie dziurawi dłoń, Sebastian zaś rzuca Judith spojrzenie i z ustami zaciśniętymi w wąską linię, opuszcza psa cierpliwie na ziemię. — Poszedł! — warczy na niego, gdy widzi, że zwierzak nie odpuści ot tak zabawy. Na szczęście ostrzejszy ton powstrzymuje barghesta przed ponownym doskoczeniem do nóg Sebastiana. Psie dziecko zerka na niego, jakby jeszcze chwilę zastanawiało się czy to tak na poważnie, aż w końcu szczeka i wyżywa złość na jakiejś osamotnionej gałęzi, kręcąc się w kółko i potykając o własne nogi. I o gałąź też. Wzdycha krótko, ale postanawia zachować komentarz dla siebie. Medytacja, tak. Usłyszawszy entuzjazm i wyznanie Judith, parska, unosząc wymownie brwi. To ci dopiero, Judith zamierza nauczyć się esencjomagii bez poświęcenia uwagi pracy nad własnym skupieniem. Cóż, jest ciekaw, jaką metodą zamierza to zastąpić. — Zrobimy to metodą gwardii — zamiast poddać się swojej ciekawości, sam wychodzi z propozycją. Metody gwardii zwykle były synonimem dla czegoś niekoniecznie przyjemnego. — Jedno próbuje utrzymać skupienie, drugie je rozprasza. Dajmy na to, rzucam na siebie Mons, gdy czar kończy działanie, ty rzucasz coś, co mnie rozproszy. Rzucasz, robisz, bez różnicy. Jak nie zachowam skupienia, a tym samym nie podtrzymam czaru, spierdalam się na ziemię. — Proste, konsekwentne, z pewnością efektywne. — Obiekcje? |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Przychodząc na próbę nauki esencjomagii, nikt mi nie mówił, że dostałam ukryte zaproszenie do cyrku. Kundel widocznie polubił Sebastiana, a przynajmniej postanowił się z nim pobawić. Sebastian, jak to stary pies (bez urazy, ale jesteśmy starzy, i jesteśmy psami, poniekąd), nie miał na to absolutnie ochoty i dał się przez to w zabawę wciągnąć. Nie było mi nawet szkoda drogiego materiału spodni (kto normalny przychodzi do lasu ubrany w drogie ciuchy?), ani nawet samego Sebastiana, który bawić się nie zamierzał, a i tak się stał ofiarą zabawy. Kundel dopadł jego nogawkę, wbijając w nią małe ząbki. Nie wiem, czemu, ale zaraz Sebastian tą nogę podnosi, przez co barghest zwisa, nie spadając, a trzymając się dzięki ostrym ząbkom na materiale. W tym momencie robię krok w tył i zasłaniam usta dłonią z dwóch powodów – żeby nie było mu przykro, i żeby nie parsknąć chamsko śmiechem, jak tak sobie oglądam show; w roli głównej: Sebastian Verity i pies. Stracenie równowagi jest zbyt oczywiste, a jednak udaje się wybalansować w tej niewdzięcznej pozycji i zdjąć psa ze swojej nogawki. Przysięgam, przez moment mam wrażenie, że zaraz ciśnie nim o ziemię, szczególnie, gdy Kundel wbija ząbki w jego rękę, choć w jego mniemaniu to pewnie tylko zabawa. Wtedy odejmuję rękę od twarzy i robię dwa kroki w kierunku dwóch siłujących się mężczyzn, ale nagle Sebastian po prostu odkłada go grzecznie na ziemię. Och. — Chyba Cię polubił – rzucam, kisząc w sobie rozbawienie i czując łezkę w kąciku oka, która widocznie powstała wskutek ciśnienia, kiedy tylko próbowałam się grzecznie nie roześmiać. Jeszcze kilka kroków w stronę mojego mężczyzny i chwytam dłoń jego dłoń, głównie po to, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Kundel chciał się tylko pobawić, ale poza zadrapaniami widzę kilka czerwonych punkcików na powierzchni skóry. Nie będzie po tym śladu, zagoi się. — Nic się nie stało – wyrokuję ostatecznie, dłoń opuszczając. Na śmierć się nie wykrwawi, może nawet nie zacznie krwawić w ogóle. Wracając. Metody Gwardii są zazwyczaj najbardziej skuteczne i nie mam nic przeciwko temu, co mówi Sebastian. Wszystko wydaje mi się rozsądne i może nawet w zakresie naszych własnych możliwości. Czy nam to faktycznie pomoże przy nauce esencjomagii? Nie wiem. Być może. Faktem jest, że musimy popracować nad swoją koncentracją. A jeśli o niej mowa- — W zasadzie tak – stwierdzam na temat obiekcji, unosząc niemal w wyniosłym wyrazie brwi. – Znam lepszy sposób na rozproszenie niż jakieś zaklęcia. – Szelmowski uśmieszek błąka się w okolicy kącika warg, kiedy podnosi się niespodziewanie, a moja dłoń niby przypadkiem błądzi w okolicy guzika koszuli, jaką mam na sobie. Mogłabym go rozpiąć i- - Żartuję – jednak tego nie robię i po prostu odsuwam się od niego na kilka kroków. – Ty pierwszy. Coś wymyślę. W ramach ostateczności, zawsze można jednak rozpiąć kilka guziczków w lesie. — Będę grzeczna – rzucam jeszcze niewinne zapewnienie, w które sama chciałabym wierzyć. Oboje wiemy, że nie potrafię. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Wywraca oczyma na „chyba cię polubił” Judith, bo on się wcale o to polubienie nie prosił. Zwierzęta toleruje, ale w pewnej odległości od siebie i wolałby, by ta niechęć pozostała odwzajemniona. Niestety najwidoczniej Kundel nie ma instynktu zachowawczego i woli szukać zabawy tam, gdzie jej nie oferują. I jeszcze Judith to wszystko bawi! No dobrze… Jego samego teraz trochę też. Musiał wyglądać wyjątkowo głupio. Judith kontrolnie bada spojrzeniem pogryzioną dłoń, a Sebastian wzdycha krótko w reakcji. — Zero współczucia dla pokrzywdzonego w boju faceta. — Kręci głową z teatralną dezaprobatą, ale wkradający się na usta uśmiech za bardzo go zdradza. Humorki dopisują, ciekawe czy tak samo będzie po kilku godzinach nauki. Bo Sebastian nie ma zamiaru za szybko skończyć. Jest zdeterminowany, by jak najszybciej osiągnąć swój cel. — Skąd ty go w ogóle wytrzasnęłaś? — nawiązuje jeszcze do barghesta, zerkając na niego krótko. Słysząc o zaistnieniu obiekcji na plan nauki, unosi delikatnie brew, ale przechyla głowę drobnym ruchem, w zachęcie do podzielenia się owymi. Gdy zaś te padają, Sebastian posyła jej niby to karcące spojrzenie, uśmiechając się głupio. Nie wątpi, że metody rozproszenia byłyby skuteczne. Obawia się, że zbyt skuteczne, a oni przecież chcą się dziś czegoś nauczyć. Na szczęście Judith tylko żartuje i nie musi toczyć tej nierównej walki we własnej głowie. — Będziesz grzeczna — powtarza po niej z przebijającym się przez głos niedowierzaniem, ale odpuszcza dalsze komentarze, parska krótko i odsuwa się na kilka kroków. Nie ma co marnować czasu. — Mons. — Pentakl reaguje natychmiast, a siła zaklęcia podrywa go na bite trzy metry. Upadek grozi złamaniem, lepiej więc, żeby nie dał się rozproszyć. Mons: 120 (95+25) Na potrzeby dynamiki wątku zakładam, że dwie tury działania zaklęcia miną wraz z postem Judith, w związku z czym to przestanie działać w mojej następnej kolejce. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Prycham głucho śmiechem od tego mojego wyłudzacza. Dobrze, skoro tak bardzo chce głaskania po główce, chwytam dłonią za jego podbródek i zbliżam go do siebie, żeby zaserwować mu soczystego buziaka prosto w wargi. — Lepiej? Maruda. Grunt, że moja. Spoglądam na Kundla, który teraz bawił się w najlepsze z patykiem, wywracając na plecy i niezgrabnie w łapkach trzymając patyka, którego ze smakiem podgryzał tymi swoimi małymi zębiskami. — W lesie. – Odpowiedź durna i oczywista. Skąd miałam wytrzasnąć barghesta? No przecież nie podjebałam go Lanthierom. – Matka musiała go odrzucić. Takie zwierzęta się dobija, bo zazwyczaj są chore albo wadliwe. Ale takie zwierzęta też czasem okazują się wierniejsze niż rasowe kundle wzięte z hodowli. Te by się nam przydały, szczególnie na polowaniach. Niech ktoś sobie teraz wyobrazi polowanie z barghestem. Kurwa, to by było dopiero widowiskowe. Wracając. Sebastian mi nie wierzy, ja sobie też nie wierzę, i słusznie, bo za moment do głowy przychodzi mi najdurniejszy pomysł z możliwych. I nawet nie jest to pomysł na tresurę Kundla, chociaż to jest w top dwa durnych pomysłów na dziś. Obserwuję, jak Sebastian unosi się za pomocą zaklęcia, a ja, z perfidnym uśmieszkiem, sięgam po tą drugą z kategorii magicznych, którą mam w swoim repertuarze. Używam jej rzadziej i czuję, że powinnam się z nią lepiej zaprzyjaźnić. Jaka okazja ku temu jest lepsza, niż trening w lesie? — Dolosus. Po chwili nie tylko koszula Sebastiana, ale też jego dłonie, a nawet czubek głowy i twarz porastają ładnymi, pachnącymi stokrotkami. A ja muszę się odwrócić, bo widok jest tak komiczny, że gdy nie przytrzymam wystarczająco warg, zesikam się ze śmiechu. Nawet jeśli na stronę mi się nie chce. Dolosus: 91 + 5 (magia natury) = 96 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Soczysty buziak spotyka się z wyraźną aprobatą biednego, pokrzywdzonego mężczyzny. — Lepiej — potwierdza z łobuzerskim uśmiechem, który Judith jakiś czas temu dla siebie zmonopolizowała. Ten nie utrzymuje się długo, bo do nauki podchodzi poważnie i w momencie, w którym przechodzą do działania, całą swoją uwagę poświęca koncentracji. Nim jednak to się dzieje, unosi jeszcze wymownie brew, słysząc o bargheście. Jakikolwiek komentarz wiąże się z tą reakcją, Sebastian postanawia zachować go dla siebie. Judith przecież sama najlepiej wie, czemu dziwnym wydaje się, że przygarnęła dla siebie odrzucone przez matkę szczenię. Nikt nie spodziewa się takiego aktu dobroci po Carterach. Prędzej już spodziewałby się, że odeśle szczeniaka do Lanthierów. A najprędzej – co zrobiłby on sam – że go dobije, bo przecież w dziczy i bez matki i tak by zginął. Plan nauki działa wybornie, bo gdy człowiek patrzy na świat z trzech metrów, bez gruntu pod nogami, to zdecydowanie robi wszystko co w jego mocy, by zachować skupienie. Stara się więc tak, jak tylko można postarać się z perspektywą połamanych kończyn w wypadku konsekwencji. Kwiaty, jeden po drugim, wyrastają na jego ciele i drażnią w nozdrza, a on czuje, jak Mons słabnie i wie, że czar zaraz przestanie działać. Robi, co może, by nie poświęcić choć części swojej uwagi rozbawionej do rozpuku Judith (przynajmniej chociaż próbuje się krygować). — Mons — rzuca zaklęcie raz jeszcze, gdy tylko czuje, że poprzednie się wypala. Ledwie to mówi, a z jego płuc wydobywa się potężne kichnięcie wywołane zapewne pyłkiem któregoś z kwiatów, które ma na… cóż, na twarzy. Udaje mu się pomimo niewątpliwej kreatywności i wybitnego poczucia humoru Judith. Teraz już może obrzucić ją piorunującym, trochę urażonym spojrzeniem, choć z pewnością musi przy tym wyglądać jeszcze bardziej komicznie. — Ha, ha. Niebywale śmieszne — rzuca, przerywając kontrolowanie zaklęcie, aby opuścić się swobodnie na ziemię. — Twoja kolej, mądralo. — Reversomutatio — rzuca jeszcze na siebie, by pozbyć się tego cholerstwa. Skupienie: 117 (99+18) Mons: 67 (42+25) Reversomutatio: 105 (80+25) |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Sebastian utrzymuje skupienie, co nie dziwi mnie absolutnie wcale. Znam jego determinację i wiem, że od naszego pierwszego spotkania bardzo się zmienił. Inaczej nie bylibyśmy razem. O ile mogę to tak nazwać. Teraz ma przynajmniej więcej dystansu do siebie, o czym świadczy chociażby, że tylko zabija mnie spojrzeniem, zamiast robić awantury i się obrażać. Ląduje ładnie na ziemi, a ja tylko muszę skończyć kisić się ze śmiechu. Jest to trudne, bo z tym piorunującym wzrokiem wygląda jeszcze bardziej uroczo, cały pokryty kwiatkami. Wspaniała kompozycja, nie powiem. — No już, już – w końcu, ostatkiem sił, jestem w stanie opanować kolejną salwę śmiechu, podchodząc do niego po raz kolejny. Kwiaty znikają, a on zyskuje jeszcze jednego całusa, powiedzmy, że na przeprosiny. Tak naprawdę jest zupełnie bez powodu i tylko dlatego, że mam na to ochotę. – Nie gniewaj się, kwiatuszku. Przecież bym Ci je zdjęła. Kwiatuszku będzie moim nowym ulubionym określeniem, pieszczotliwym zwrotem, czuję to. Pieszczotliwym tylko na pierwszy rzut oka, bo już czuję, jak Sebastian będzie mnie zabijał spojrzeniem za każdym razem, kiedy się zwrócę do niego w ten sposób. Nie dziwię się, sama zrobiłabym tak samo. Odsuwam się ponownie, inkantując, podobnie jak on wcześniej: — Mons. Zaklęcie podrywa mnie w górę, a ja już wiem, że czegokolwiek się mogę spodziewać, może być tak samo perfidne jak czar, którym ja go poczęstowałam. No cóż, Sebastian nigdy nie lubił nierównych rachunków. Z tej perspektywy widzę jeszcze, jak Kundel podrywa łeb znad patyka i obserwuje uważnie, co się dzieje z jego obecną właścicielką. Tyle dobrego, że nie próbuje skakać, żeby mnie złapać za nogawkę spodni. Przy okazji też dostrzegam parę ptaków wijących gniazdko na pobliskiej gałęzi. Ciekawe, jak wiele człowiek może zyskać, będąc o dwa-trzy metry wyższym niż normalnie. Mons: 88 + 24 = 112 |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Wygląda na to, że Judith naprawdę wyśmienicie się bawi. Sebastian prycha z niezadowoleniem, wyglądając na trochę obrażonego, ale ciężko stwierdzić, czy to tak na poważnie. Ostatecznie, kiedy Judith próbuje go udobruchać buziakiem, w końcu i jego kącik ust drży lekko, zdradzając, że wcale nie ma tak głęboko tego kija w dupie. Fakt, że będzie miał szansę się zemścić, z pewnością nie jest bez znaczenia. Skoro on będzie kwiatuszkiem, to w takim razie i dla Judith znajdzie się przeurocze, pieszczotliwe określenie. Nie tak urocze jak jego. Mruży więc na Judith oczy, a na jego wargach czai się złośliwy uśmieszek, kiedy krzyżuje ramiona i z wymowną miną czeka, aż ta weźmie się do roboty. Odsuwa się kawałek od niej i obserwuje jak drobne ciało podrywa się ku górze. — Jak tam widoki? — zagaduje wesoło, przez chwilę wyglądając, jakby nie miał zamiaru zrobić nic więcej. Wie, że Judith nie należy do najcierpliwszych osób, grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Odczekuje więc tyle, ile pozwala mu na to czas działania zaklęcia. Dopiero po kilku chwilach uśmiecha się głębiej i rzuca przesączonym słodyczą tonem: — Porcinaspectus. — Pokazuje zęby w zadowolonym z siebie uśmiechu, kiedy pentakl drga pod napływem mocy, a czar uderza w Judith bezlitośnie i bez zwlekania. Próbuje. Próbuje się nie śmiać. Jest jej to winny. Ona też próbowała. Odkasłuje, a potem obraca się sztywno na pięcie, tyłem do Judith, bo czuje, że się zaraz udusi. Nie wypada. Nie powinien. Dostanie mu się. Ale sama zaczęła. Ten widok zostanie z nim już na zawsze. Tak uroczego prosiaczka to jeszcze nie widział. Zabije go, ale było warto. Porcinaspectus: 89 |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
O tym, że Sebastian tego nie puści płazem, wiem w momencie, kiedy czuję drgnięcie kącików ust na swoich wargach. Nie jest tak zupełnie obrażony, a ponieważ za moment jest moja kolej, wiem, że się zemści. O tym, że Sebastian tego nie puści płazem, upewniam się w momencie, kiedy zagaduje mnie wesoło, a ja puszczam to mimo uszu, starając się utrzymać równowagę w powietrzu. Łatwiej mi jest, kiedy jestem czymś zajęta, a nie wiszę sobie trzy metry nad ziemią, tak po prostu. Na moje szczęście nigdy nie miałam lęku wysokości, żeby bać się przebywać tak wysoko nad ziemią. Nie odzywam się do niego i czuję, że idzie mi całkiem nienajgorzej z tym skupieniem. Przynajmniej do momentu, kiedy uderza we mnie zaklęcie. On próbuje. Ja też próbuję. On próbuje się nie śmiać. Ja próbuję go nie zamordować. Czuję zmiany zachodzące w moim ciele i jestem w stanie przekonać się, że świński ogon nie jest na tyle twardy, żeby przebić się przez strukturę dżinsów; nie jest też na tyle miękki, żeby było mi wygodnie. W chuj nie jest mi wygodnie, zaczyna mnie wkurwiać nie tylko próba utrzymania powagi Sebastiana, ale sam pomysł na przemianę mnie w cholernego prosiaka. Zamorduję go. Nie udaje mi się utrzymać skupienia i nie pada następna inkantacja Mons, chociaż powinna. Zamiast tego opadam na ziemię ze spojrzeniem wbitym w jego kwilącą się ze śmiechu sylwetkę. Spojrzeniem, które mogłoby zabijać. — Reversomutatio – mamroczę, odwracając się do niego bokiem. Zaklęcie jest głuche na moje inkantacje, więc powtarzam głośniej, choć bardzo staram się nie wydrzeć: - Reversomutatio. Tym razem efekty przemiany ustępują, a ja tylko spoglądam na Sebastiana spod ukosa, nie kryjąc w swojej postawie, że tak, mam mu za złe takie poczucie humoru. Ramiona krzyżuję pod biustem i tylko kącikiem oka nie przestaję wyobrażać sobie, jak bardzo i namiętnie go morduję. — W chuj zabawne – prycham. On był tylko kwiatkiem, mnie przemienił w pieprzoną świnię. Siła woli: 40 + 11 = 51 | próg nieosiągnięty Reversomutatio: 14 + 24 = 38 | próg nieosiągnięty Reversomutatio: 90 + 24 = 114 | zaklęcie udane |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Przejmuje się jej naburmuszeniem tak samo jak zawsze, czyli nie za bardzo. Uśmiecha się rozbrajająco, gdy podchodzi do Judith wcale nie jak do rozjuszonego zwierzęcia, ale bardziej jak do obrażonego dzieciaka. Z rozbawionym uśmiechem obejmuje ją w pasie i też składa drobnego buziaka na jej nosie – już normalnym, choć jeszcze chwilę temu różowiutkim i zajmującym pół twarzy. — No już, nawet jako prosiaczek jesteś cudowna. — Coś w tej luźnej atmosferze sprawia, że komplement gładko przechodzi mu przez gardło, choć przecież zazwyczaj nie jest taki wylewny w tych kwestiach. Teraz uprzejmy komentarz siedzi na języku całkiem swobodnie i zupełnie nie brzmi sztucznie – przychodzi z zaskakującą naturalnością. Jest cudowna. — Nie zrobiłaś sobie nic? — upewnia się, przesuwając dłonią łagodnie po jej ramieniu. Chyba tylko się poobijała. Będzie żyć. — Zmieńmy strategię — proponuje, gdy już odsuwa się troszkę, a jego oczy wodzą po otoczeniu, szukając obiektów, które przydadzą się w realizacji planu, jaki rodzi się w jego głowie. — Jest tu trochę kłód. Rzucę Crysonoros i poprzesuwamy sobie trochę drzewa, co ty na to? — Rozpraszające krzyki i zaklęcie, które wymaga wycelowania oraz skupienia, aby przesunąć przeszkody w pożądane miejsce. Brzmi jak dobre ćwiczenie na skupienie, a przy okazji przestaną ryzykować swoim zdrowiem. Tym razem motywacja może być inna. — Kto przesunie więcej, ten — zawiesza na moment głos, zastanawiając się nad wygraną — przez jeden dzień spełnia wszystkie zachcianki drugiego. — Motywacja musi być wystarczająca, a ponieważ oboje są uparci i dumni, taki rodzaj „kary” powinien wystarczająco zachęcać do przyłożenia się. — Crysonoros. — Magia początkowo nie reaguje. — Crysonoros — ponawia próbę i tym razem przestrzeń zaczynają wypełniać nieprzyjemne krzyki, a tym samym Sebastian kieruje swoją uwagę ku jednej z kłód nieopodal torów. — Obexmoveo. — Najwyraźniej krzyki działają lepiej niż kwiatki, bo choć magia się formuje, jeden z wyższych dźwięków rozprasza uwagę Sebastiana i czar nie trafia tam, gdzie powinien. Crysonoros: #1: 24 nieudane | #2: 79 udane Obexmoveo: 73 (48 + 25) Skupienie: 51 (33 + 18) | próg nieosiągnięty |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor
Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
Ma o tyle szczęścia, że jest Za łatwa jestem do rozpracowania. Grunt, że tylko dla niego, inaczej bym była zrujnowana. Prycham tylko, kiedy sprawdza moje ramię, jakby coś faktycznie miało mnie poturbować na tyle mocno, żebym się tym przejęła. — Błagam. Zastrzeliłam Białego Łosia, a Ty mnie pytasz, czy bolało jak spadałam z nieba? Mój humor nawet mnie dzisiaj zadziwia. Taktyka z Mons nie była zła, mnie za to nie za bardzo podoba się myśl z nieokreślonym hałasowaniem w lesie. Zaraz wypłoszymy stąd całą okoliczną zwierzynę, albo lepiej – zwołamy do siebie jakieś drapieżniki. Chociaż żadne normalne raczej nie powinny chcieć lgnąć do takiego hałasu. — Oby nie za długo – zgadzam się jednak na ten pomysł. Nie będziemy w końcu ćwiczyć w nieskończoność, za to pomysł na wygraną… Kącik ust ponownie unosi się ku górze. Coś czuję, że w tej rywalizacji nie będzie ani wygranego, ani przegranego, a przewaga będzie da jedynie odrobinę więcej satysfakcji i przewagę władzy nad tą drugą osobą. To wcale nie brzmi źle. Brzmiałoby, gdyby obok mnie nie stał Sebastian. Chociaż jak tak myślę, nie mam pojęcia, czego mogłabym sobie od niego zażyczyć. — Obexmoveo – zaklęcie mknie do pobliskiej kłody, a piszczące dźwięki przyprawiają mnie o ból głowy na tyle, że nie jestem w stanie się skupić. Kłoda ląduje w innym miejscu niż miała, a w dodatku Kundel podbiega do niej radośnie i próbuje szarpać tymi swoimi kiełkami. Pies znalazł patyka. Wzruszające. Bardziej wzruszające było, kiedy tą kłodę do góry trochę faktycznie podniósł. — Nie, Kundel! – krzyczę, bo jeszcze sobie te małe kły połamie. – Zostaw patyka! – barghest jest widocznie skonfundowany i wciąż z drewienkiem w zębach, spogląda na mnie z podniesionymi uszami, jakby nie wiedział, o co mi chodzi. Mały cwaniak. — Masz tu – znajduję mniejszego badyla w pobliżu swojej stopy i wyrzucam go w przestrzeń przede mną. – Przynieś! To działa wystarczająco. Szczeniak zostawia kłodę i zrywa się do dzikiego biegu za rzuconym przeze mnie patykiem. Obexmoveo: 46 + 24 = 70 | zaklęcie udane Skupienie: 34 + 11 = 45 | próg nieosiągnięty |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Sumienna - Czarna Gwardia
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Parska krótko, ale nie komentuje – podszyta charakterystycznym humorem, ironiczna odpowiedź Judith jest najlepszym dowodem na to, że nic jej się nie stało. Co najwyżej kilka siniaków, które są już stałą pewną na ich ciałach – częściej są niż ich nie ma. Jeśli znikają, to zły znak, bo świadczy o tym, że być może niewystarczająco przykładają się do treningów. Z pewnością nie jest zaskoczeniem, że Sebastian ma zupełnie w poważaniu leśną zwierzynę, dlatego też nawet nie przyszło mu do głowy o niej pomyśleć. Hałas jest naturalny (choć ten konkretny akurat niekoniecznie), a zwierzęta powinny sobie z nim radzić. Jeśli jest inaczej, to cóż, natura weryfikuje, co jest dość silne i sprytne, żeby przetrwać. Reszty mu nie szkoda. O proszę – Kundel ma w nosie, więc inne zwierzęta mogą brać z niego przykład. Kiwa krótko głową w zgodzie – nie za długo. Jest za tym, by trening był relatywnie dynamiczny i nie zamierza zbyt długo obstawać przy jednej metodzie. Najwidoczniej nie tylko dla niego nowa forma treningu okazuje się większym wyzwaniem. Kto by pomyślał, na nich obydwoje nie robi wrażenia upadek z dwóch, trzech metrów, ale już mają problem z utrzymaniem skupienia, gdy otoczenie zaczyna się robić bardziej chaotyczne. Ciekawe, bo przecież walki często przeinaczają się w stek hałasów, krzyków i przekleństw. A może jednak są za mało zmotywowani. Przynajmniej bestia się dobrze bawi. — Obexmoveo. — Znów. Kurwa. — Jak tak dalej pójdzie, to zostanie nam czytanie książek i medytacja — mruczy niezadowolony, wyciągając paczkę fajek. Przerwa na papierosa zawsze jest dobrą opcją, jak sobie zapali to na pewno i praca nad skupieniem stanie się łatwiejsza. Obexmoveo: 94 (69+25) | zaklęcie udane Skupienie: 22 (4+18) | próg nieosiągnięty |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Protektor