Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Kamienny most
Nie znajdzie się osoba, która nie lubiłaby tego miejsca. Ma niezwykły urok i często staje się miejscem spotkań dla zakochanych par. Na kamiennych murkach można czasem przysiąść podczas spaceru, chociaż w dużej części porośnięte są mchem. Dzieci lubią stawać na nim i rzucać kamieniami do przepływającego strumyka. W nocy czasem przychodzą do niego dzikie zwierzęta, żeby napić się wody, lecz w dzień spotkanie ich w tej okolicy jest praktycznie niemożliwe.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
17 maja 1985

Spiker radiowy nie pokusiłby się na zbyt odważne stwierdzenie, że poznał wszelkie zakamarki drzemiące w Cripple Rock na tyle dobrze, choć na przestrzeni czterech lat bywał tu często. Nie ulegało wątpliwości, że Stella — blondwłosa jamniczka z przewiązaną wokół szyi apaszką w pomarańcze, drepcząca na samym przodzie  tuż przed Evanderem i Dorianem, czuła się na tym terenie bardzo swobodnie. Cunnigham często zabierał ją z Havillardem na spacery w różne miejsca; zdawała się być oswojona. Znacznie mniej pewny na wybranym terenie okazywał się brązowy szczeniak obsypany jaśniejszym marmurkiem na sierści i pyszczku, który wcale nie dbał o doganianie swojej psiej siostry. Milo nie raz i nie dwa był trącany przez cofającą się specjalnie do niego Stellą, ale okazywał się obojętny na jej zachęty do maksymalnego naciągnięcia smyczy.
Znajomość Cunnighama z Bane-Parkiem trwała już od lat, choć ich kontakt odnowił się blisko rok temu, to Evan nie odniósł wrażenia, by ta nieplanowana przerwa w nadawaniu realnie była aż tak odczuwalna. Spiker radiowy zdawał sobie sprawę aż nadto z tego, że kiedyś zostanie podjęty niewygodny dla niego temat  — zarówno obrączki widniejącej na jego lewym palcu serdecznym, jak i tego, dlaczego przeniósł się do Saint Fall. Okolice Hellridge zagrabione przez naturę podobały mu się znacznie bardziej niż wspomniane miasteczko, które przypominało duszący zapach z ogonem, do tego nieładnie rozkładający się w czasie. Kojarzyło mu się to ze specyficznym różanym zapachem, który na wstępie wykazywał nuty charakterystyczne dla czegoś ze starej szafy.
Evander i Dorian znali się na tyle dobrze, by Boston i jego specyfika w zależności od dzielnicy nie posiadała dla nich tajemnic, tak jak i sekrety poszczególnych ich mieszkańców. Bane-Park znał Evana na tyle, by wiedzieć, że wyrwanie go z tego miasta wymagało bardzo wiele, jednak sam spiker radiowy nie był aż tak chętny do zwierzeń. Początkowa wzmianka o chęci ucieczki od ulicznego zgiełku (tę jednak łatwo byłoby obalić, wiedząc, że tenisiście wystarczyłyby parodniowy reset na naładowanie baterii) i chęć zmiany (ale czy na pewno?) nie musiały wzbudzać podejrzeń, choć po prawdzie te argumenty wystarczyłyby tylko na chwilę. Cunnigham zdawał się przecież rozkwitać w pełni w Bostonie, dlatego Saint Fall przyprawiało go jawny grymas niezadowolenia, nawet jeśli pozornie przypadkowe natknięcie na Doriana pozwoliło im odnowić kontakt, jak gdyby nigdy nic.
Saint Fall niosło za sobą klątwę małego miasteczka, który dodatkowo zaciskał umowną pętlę na szyi Evandera — kogo właściwie nie napotkał, okazywał się, że był przynajmniej przez Arlo kojarzony. Dorian Bane-Park wyłamywał się z tego schematu i przypominał koło ratunkowe w tym dusznym wycinku na końcu świata, który zatrzymał się w miejscu. Zdawał się dla Cunnighama synonimem wąskiej przestrzeni dla klaustrofobika.
Mam nadzieję, że odespałeś ten swój dyżur, zwłaszcza, że Stella ma nieskończone pokłady energii — mruknął z rozbawieniem Evan, zerkając na swojego towarzysza. Obaj miewali różne zmiany, więc skłonni byli cierpieć na niedobór snu. Spiker radiowy w jednej ręce trzymał obie smycze swoich podopiecznych, traktując ich bardziej jak dzieci i nie wykazując wobec nich silnej woli wcale, a wcale. Stella i – uczący się od niej – Milo potrafili wyprosić od niego skandaliczną liczbę przysmaków. W drugiej zaś trzymał papierosa, uraczając używką wnętrze swoich płuc i odczuwając spokój z obcowania z otaczającą ich naturą. Być może nie przystanęliby przy mostku, gdyby nie marmurkowy jamniczek, który wskakując na trawę obrócił się na plecy i przygryzał smycz, sygnalizując w ten sposób strajk przed dalszym spacerowaniem. — Tu musimy zrobić przerwę. W innym razie będę musiał nieść tego paniczyka — skwitował ze śmiechem, kręcąc głową na widok tych jamniczych oczek wpatrujących się w niego niemal błagalnie.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Doriana zaskoczyło niespodziewane zaproszenie na spotkanie w Cripple Rock, które otrzymał od swojego przyjaciela. Nie spodziewał się takiej propozycji, zwłaszcza że miejsce znajdowało się poza miastem, gdzie mieszkał. Mimo to nie zamierzał dyskutować. W gruncie rzeczy, perspektywa spędzenia czasu na łonie natury wydawała mu się kusząca. Ucieczka od zgiełku miejskiego życia i brak kontaktu z ludźmi mogły mu tylko wyjść na dobre. Czekała go wyprawa, na której towarzyszyć miały nie tylko przyroda, ale i dwa urocze pieski Evana. Już na samym początku spotkania Dorian rozczulił się nad ich urodą i słodyczą, jednak ten moment nie trwał długo. Przyjaciel szybko ponaglił go, aby ruszyli dalej.

Znajomość z Evanem była jedną z najdłuższych i najbardziej stabilnych w życiu Doriana. Mimo że zdarzały się długie okresy bez kontaktu, zawsze miał wrażenie, że rozmawiali zaledwie wczoraj. Cenił to uczucie niezmienności ich relacji, które dojrzewało w naturalny sposób. Evan znał Doriana lepiej niż ktokolwiek inny – od uroczego golden retrievera, Shoguna, po najbardziej skryte zakamarki jego duszy. Przez prawie dekadę ich znajomości wiele się nie zmieniło. Dorian wciąż wyglądał, jakby utknął w swoich wczesnych latach dwudziestych, chociaż jego styl stał się jeszcze bardziej wyrafinowany. Evan zaś, choć czas zaczął odciskać na nim swoje piętno, wciąż emanował pięknem i dostojeństwem. Był przecież przyjacielem Doriana – a to zobowiązuje do bycia wyjątkowym(wcale nie ale Ciii, chociaż Evan był wyjątkowy pod wieloma względami) .

Dorian zauważył błysk obrączki na palcu Evana. Nie zdziwił się, że to właśnie przyjaciel pierwszy się ustatkował. Dorian chyba już poślubił swoją pracę i nie widział dla siebie innej drogi. Czasami brakowało mu jednak kogoś, kto czekałby na niego w domu... a może po prostu brakowało mu zwierzaka. Niestety, jego napięty grafik nie pozwalał na takie przyjemności.

Zastanawiało go, dlaczego Evan wyciągnął go właśnie tutaj. Czy miało to coś wspólnego ze złotym krążkiem na jego palcu? Może czekała ich poważna rozmowa. Jednak najpierw musieli zająć się dwoma cudownymi pieskami, które z entuzjazmem chciały uczestniczyć we wszystkim, co się działo. Były zbyt piękne, by je zignorować – trzeba je było dobrze wytarmosić i poświęcić im trochę uwagi, zanim przyjdzie czas na rozmowy.

Jeśli Dorian był kołem ratunkowym, to kim dla niego był Evan? W swojej głowie zwykł nazywać go "Yeoubi", co oznaczało deszcz w czasie słońca. Evan zawsze pasował mu do tego określenia, choć nigdy nie zastanawiał się dlaczego. Może dlatego, że obecność Evana w jego życiu była jak ciepły, przyjemny deszcz w słoneczny dzień – coś niespodziewanego, lecz mile widzianego.

-Spokojnie, wyspałem się na zapas i jeszcze wypiłem porządną kawę- powiedział z uśmiechem, poprawiając kołnierzyk swojego golfu. Może jednak nie do końca odpowiednio się ubrał na taki spacer. Sen zawsze był ich największym wrogiem, którego unikali jak ognia. W ostatnim czasie obaj coraz częściej uciekali przed nim, ratując się jedynie kofeiną, choć zdawali sobie sprawę, że to niezdrowe. Dorian jednak nie zamierzał upominać Evana, skoro sam nie przestrzegał tych zasad.

Zrównał krok, by iść obok przyjaciela. Nie lubił być ani przed, ani za nim – uważał to za niegrzeczne, poza tym byli sobie równi. Co chwilę zerkał na pieski, a jego oczy błyszczały jak ciemne żelki.

Papierosy nigdy nie były dla Doriana nałogiem, który przetrwałby próbę czasu. Nawet w kawalerskich latach, przynajmniej dla Evana, Dorian palił sporadycznie. Kiedy próbował palić regularnie, po zaledwie tygodniu miał dość, szczególnie z powodu uporczywego kaszlu. Mimo to, nie miał nic przeciwko paleniu w swoim towarzystwie – jedynie pranie stawało się bardziej uciążliwe.

Spojrzał na młodego psa z lekkim uśmiechem
-Cóż za uroczy szantażysta, jestem gotowy ulec jego życzeniom- zaśmiał się pogodnie, kładąc dłoń na mostku. Jego wzrok przesunął się z piesków na przyjaciela.

-Dawno nie chodziliśmy w miejsca, które nie są w mieście lub nie są klubem. To miła odmiana-powiedział z uśmiechem, utkwiwszy wzrok w niebo. -Powinniśmy częściej wychodzić na zielone tereny... chyba zaczyna dopadać nas starość
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Evanderowi zdarzało się uciekać na przysłowiowe łono natury, jeszcze zanim w jego życiu zawitała malutka Stella z wielkimi oczami i ogonem stojącym jak antenka, wydzierając zarówno jemu, jak i Arlo przestrzeń osobistą, chcąc zaskarbić sobie całą ich uwagę — tej ciągle było jej za mało. Bywały momenty, że potrzebował tego wyrwania się od codzienności, korzystając z każdej nadarzającej się ku temu okazji w ramach kumpelskich spotkań, czy to z Marvinem czy Virgilem, gdzie mógł zogniskować uwagę na czymś zupełnie innym. W czasach evanowego romansu z Faulknerem miało to również dodatkowe zadanie w postaci oczyszczania jego umysłu, choć tak naprawdę nie kto inny jak sam Dorian był świadom jak burzliwie wtedy bywało. Rzadkim momentem w chronologii zdarzeń z życia Cunnighama bywały takie, że w razie skaleczenia nie mógł wykrzesać z siebie magicznych zdolności i zaklęcia z anatomicznej zwyczajnie mu nie wychodziły — praktycznie zawsze okazywał się zbyt wstawiony (dragami wzgardzał, o czym przekonał się pewien wychowanek Kręgu, nim akurat w tamtym czasie nie wzgardzał) i Bane-Park poznał typowy wówczas dla niego ton głosu. Kiedy następnego dnia lub przeciągu kilku następnych godzin wypadał mu mecz turniejowy, to do powinności przyjaciela należało wyskładanie go w całość i zniwelowanie wszystkich dowodów, że coś się wymknęło spod kontroli. W tym Evander zauważał powód wielu swoich sukcesów na korcie, gdzie mógł rozładować emocje, które alkohol jedynie tymczasowo podduszał.
Nie wątpił w to, że Dorian zauważy obrączkę — bardziej obawiał się, że zacznie mu drążyć dziurę w brzuchu. Bane-Park miał przyjemność bycia wprowadzonym przez Evana do lokali tętniących największym życiem za zamkniętymi drzwiami i zapoznać go z najrozmaitszymi przedstawicielami mniejszości bostońskiej społeczności. To nie tak, że Cunnigham w początkowych etapach ich znajomości nie doświadczał dreszczyku emocji, jednak w porę wyłowił w spojrzeniu kolegi, że charakterystyczny błysk przemawiający o czymś poza koleżeńskimi zamiarami. Evander lubił przyłapywać innych ludzi na tym, że wpadł im może w oko i nie chciał gasić tego płomyka, pozostawił go samemu sobie. W ostatecznym rozrachunku opłaciło się to, choćby przez wzgląd na to, że dogadywali się świetnie i ta znajomość smakowała tak dobrze, nawet jeśli ich usposobienia wchodziły ze sobą w wyraźny kontrast.
Spokojnie, wyspałem się na zapas i jeszcze wypiłem porządną kawę, dorianowe wyznanie podsumował śmiechem i resztkami rozbawienia wymalowanymi na twarzy. Evander posłał mu wymowne spojrzenie, uprzednio zaciągając się papierosem. Tak naprawdę palić zaczął na początku studiów i miało to być sposobem rozładowywania emocjonalnego; sprawdzało się, lecz tylko do pewnego momentu. Ich zmienny tryb pracy kompletnie nie sprzyjał owocnemu wysypianiu się, jeśli chcieli przy okazji cieszyć się życiem. Evander  starał się łapać tyle snu, ile się uda, ale nie zawsze Stella miała podobną ochotę na drzemkę, zwłaszcza gdy oczekiwała wspólnej zabawy. Milo był natomiast małym diablątkiem, które dokazywało bardziej od blond jamniczki. Zajmowanie się nimi dawało Evanowi wiele radości i wiedział, że obecność kolejnego pieska pod ich wspólnym dachem da go w podobnym wymiarze Arlo.
Zbyt szybko się tego nauczył od Stelli — mruknął, przykucnąwszy nad Milo, ułożonego na plecach. Spiker radiowy zaczął głaskać małego jamniczka po odsłoniętym brzuchu. Smyczy nawet nie miał zamiaru zabierać mu z małego pyszczka, jeśli chciał urządzać strajk: akceptował to. Przerwa i chwila zatrzymania się dobrze zrobi wszystkim obecnym. Stella chwilę później podbiegła do Milo, obszczekując go. — Nadal lubię imprezy, ale w znacznie okrojonym stopniu — oświadczył, wstając z papierosem w ustach, co mogło nieco zniekształcić wypowiedziane przez Evandera słowa. Od czterech lat zdarzało się, że bywał w klubach, barach lub pubach, choć głównie z Arlo, jednak nie było to to samo co w czasach świetności imprezowania w evanowego życia. Zresztą Cunnigham stosował wygodną podkładkę, by nie wprawiać umysłu Havillarda w dyskomfort, zakłopotanie lub inne nieprzyjemne emocje wiercące w kościach czaszki – dawkował mu różne informacje, wierząc, że wywodzą się z zupełnie różnych światów i środowisk. To podejście się sprawdzało, jeśli Havi nie brał się za spytki jego ciotki Barbary. — Chciałbym pokusić się o stwierdzenie, że nawet porwaliśmy się na zdrowszy tryb życia niż wlewanie alkoholu do gardła, czy śledzenie na imprezach do białych godzin… ale skłamałbym. — Cunnigham strzepał popiół papierosowy. Oparł się tyłem o kamienny murek i przeniósł uważny wzrok z odpoczywających jamników na Bane-Parka. Evan musiał przyznać, że Milo miał dobre wyczucie, aby przystanek zrobić akurat tutaj. — Na pewno możemy korzystać z tego, że mieszkam Saint Fall i możemy częściej się widywać, jeśli odpowiednio zepniemy swoje grafiki.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Dorian rzadko opuszczał swoje domowe zacisze, a jedynym kontaktem z naturą był dla niego jego ogród. Stylizowany na japoński ogród kamienny, wyróżniał się większą niż zazwyczaj ilością zieleni, co nadawało mu unikalnego charakteru. Cały dom Doriana wyglądał jak wyjęty z japońskiej krainy przodków jego matki. Jego matka często opowiadała mu mity i powieści, które wcześniej przekazywała jej własna matka. Te historie wzbudzały w Dorianie fascynację nieznanymi krainami. W jego wyobraźni malowały się one jako miejsca pełne barwnej kultury, zamieszkane przez miliony Yokai oraz smoki i cwane kitsune, które potrafiły kusić nieszczęśników, podobnie jak syreny w zachodnich legendach. Dorian marzył o tym, aby osobiście poznać ten odległy kraj, doświadczyć jego magii na własnej skórze. Często wyobrażał sobie, jak zabiera tam swoją rodzinę – matkę i braci, aby mogli poznać swoje korzenie, a także ojca, który z pewnością cieszyłby się z takiej egzotycznej wyprawy do kraju jego już żony.

Pamiętał ich burzliwe początki, te czasy, kiedy ich znajomość dopiero się kształtowała. Oboje byli w średnim okresie swojego życia, ale zawsze mogli na siebie liczyć. Kiedy Evan był zaćpany czy pijany, Dorian starał się go leczyć za pomocą magii anatomicznej, stając się jego osobistą pielęgniarką. Wyraźnie zaznaczał, że jest dla niego na dobre i na złe. Choć mógł się z czymś nie zgadzać, zawsze trwał przy nim. Nigdy go nie pouczał, co najwyżej delikatnie zwracał uwagę, unikając mentorsko-tonalnej treści. Nie pytał o szczegóły, cierpliwie czekał, aż Evan sam wyjawi, co się stało. Jego zadaniem było pomagać i czuwać, nic więcej.

Po takich chwilach, Dorian często chodził obserwować, jak jego przyjaciel rozgramia przeciwników na korcie tenisowym. Był to widok pełen gracji i energii, który sprawiał, że na moment zapominał o wszelkich troskach. W tenisie Evan odnajdywał spokój i pewność siebie, a Dorian czerpał radość z patrzenia, jak jego przyjaciel triumfuje.

Czy kochał Evana? Tak. Czy była to miłość romantyczna? Oczywiście, że nie. Na początku była fascynacja, pewnie wynikająca z tego, jak Evan otwierał przed Dorianem drzwi do nowego świata. Początkowo pomylił to zauroczenie z miłością, jednak szybko zdał sobie sprawę, że ich więź jest czymś więcej niż przyjaźnią i czymś zupełnie innym od romantycznej miłości. Było to Mamori Tai, głęboka lojalność i wzajemna ochrona. Zawsze byli dla siebie, gotowi bronić się nawzajem, jeśli tylko nadarzyła się taka możliwość.

Byli jak ogień i woda, różni pod wieloma względami, a jednak niesamowicie do siebie podobni. Ludzie często określali ich jako czarnego kota i golden retrievera, co idealnie oddawało ich charaktery. Dorian, choć może już nie tak młodzieńczy i szczeniacki, wciąż miał w sobie to urocze usposobienie, które przyciągało innych.

Ich relacja była skomplikowana i wielowymiarowa, pełna subtelnych niuansów. Dorian wiedział, że zanim zacznie wiercić mu dziurę w bruzchu, musi działać delikatnie. Jak myśliwy podchodzący do płochliwego króliczka, musiał najpierw zdobyć zaufanie, by potem móc przejść do działania.

Widząc wymowne spojrzenie, Dorian tylko wzruszył ramionami w geście mówiącym "no co?". Prawdą było, że się wyspał, zresztą, zajęło mu to całe pięć godzin, ale Evan nie musiał o tym wiedzieć. Przy okazji wypił dwa kubki mocnej kawy, co było dla niego normalne. Kawa nie zadawała pytań; kawa kochała i dawała energię potrzebną do przetrwania dnia, szczególnie podczas dyżurów. Dorian zdawał sobie sprawę, że czasami pije jej za dużo, ale póki co, nie znalazł innej alternatywy. Narkotyki nie wchodziły w grę. Może mocna herbata mogłaby zastąpić kawę, albo zielona herbata, którą niedawno pił w herbaciarni na mieście.

Z zamyślenia wyrwały go słowa Evana:
Wiesz, jak jest. Młody umysł chłonie wiedzę o wiele szybciej, tym bardziej, że nie ma za wielu filtrów — powiedział z pewnym rozczuleniem, patrząc, jak Evan bawi się z psami.Widok był naprawdę piękny. Dorian chciałby uwiecznić ten moment na zdjęciu, ale nie miał aparatu. Poza tym, był to kosztowny zakup, a nie chciał inwestować w coś, czego nie używałby często. Obserwował z uśmiechem, jak Stella obszczekuje swojego braciszka, śmiejąc się cicho pod nosemm. Takie chwile były dla niego bezcenne. Evan, otoczony psami, wyglądał na szczęśliwego i beztroskiego. Dorian czuł, że w takich momentach ich przyjaźń nabierała jeszcze głębszego znaczenia. Były to momenty, które przypominały mu, dlaczego ich więź była tak wyjątkowa.
Chyba jestem zbyt zmęczony, by myśleć o czymś takim. Ostatnio byłem na jakimś bankiecie lekarskim, ale strasznie się dłużył — powiedział z wyraźnym znużeniem. Tak, rzeczywiście poszedł na ten bankiet. Miał nadzieję nawiązać kontakty, które mogłyby przyspieszyć realizację jego projektu. Wiedział, że czeka go jeszcze sporo nauki, ale posiadanie odpowiedniego zaplecza kontaktów miało ułatwić mu otwarcie oddziału w, miejmy nadzieję, niedalekiej przyszłości. Praca w szpitalu na pełen etat sprawiła, że imprezowanie stało się dla niego odległą przeszłością.
Czy ja wiem, czy aż tyle zdrowaszy? Palenie papierosów, mało snu i jeszcze więcej kawy nie wydają się być takie zdrowe — zaśmiał się pogodnie. — Chyba się cieszę, że nie piję aż tyle alkoholu. Z wiekiem geny przodków od strony mojej mamy dały się jeszcze bardziej we znaki. Nie wiem, czy teraz częściej nie lądowałbym na oddziale szpitalnym, żeby wytrzeźwieć — powiedział, wzruszając ramionami.Z wiekiem zaczął odczuwać coraz mocniej wpływ genetycznej mutacji, która utrudniała mu metabolizm alkoholu. Zawsze miał wrażenie, że to potęgowało i tak już nieprzyjemnego kaca. Wypicie lampki wina albo jednego piwa było dla niego teraz maksimum, na jakie mógł sobie pozwolić, inaczej ryzykował nieprzyjemną nocą i zabójczym dniem.

Oczy Doriana spoczęły na przyjacielu, gdy usłyszał słowa: „Mieszkam w Saint Fall”. Poczuł, jakby ktoś uderzył go w tył głowy. Evan mógł przysiąc, że oczy Doriana zrobiły się czarne. Boleśnie, ale czy to go dziwiło? Niezliczone razy przekonywał Evana, by przeprowadził się bliżej, ponieważ kursowanie między Saint Fall a Bostonem stawało się uciążliwe i sprawiało, że rzadko się widywali o ile wogóle. Widać, że Dorian nie miał tyle siły przebicia co partner Cunninghama. Mógł czuć żal, ale nie powinien – w końcu miał Evana bliżej i sam Evan był szczęśliwy ze swoim mężem, a przynajmniej taką nadzieję miał Dorian.
O proszę, w końcu udało ci się tutaj osiedlić. Od jak dawna tu mieszkasz i jak długo zamierzałeś trzymać mnie w niewiedzy? — zapytał go niby spokojnie, ale w jego głosie słychać było nutkę żalu.W myślach Dorian zaczął przeliczać, ile listów do Evana mogło zostać w skrzynce na jego starym miejscu zamieszkania. Poczuł ukłucie frustracji, wyobrażając sobie, jak wiele wiadomości, mogło nigdy nie dotrzeć do adresata.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Cunnigham o swojej rodzinie mówił zwykle niewiele, jednak nie wynikało to z żadnego wstydu czy celowego ukrywania tych informacji przed światłem dziennym — w tym temacie nie był po prostu wylewny. Jeśli Dorian zbudował sobie swoją domową oazę spokoju z ogrodem w stylu japońskim, to może taki typowo kwiatowy i z krzewami mógłby mu się spodobać w tym przynależącym do domu ojca Evandera. Doktor Whitlock najczęściej jadał w nim śniadania ze swoją żoną i czasem inne posiłki, gdy odwiedzała ich jej siostra Barbara Cunnigham.
Z momentów próbowania psychodelików Evander nie był dumny, wspominał je również negatywnie i sam ukrócił u siebie ten proceder, stawiając na piedestał to, by trzymać się od narkotyków szerokim łukiem. Jeszcze w okresie czasu studenckiego kazał komuś z substancji odurzających zrezygnować, co było pewnym gwoździem do trumny tej znajomości. Potem zdarzyło się coś, co pozwoliło mu ją bez mrugnięcia okiem wyrzucić do śmietnika. Niemniej Dorian bywał świadkiem testów Cunnighama, nawet jeszcze nim w grę wchodził wygłuszająco alkohol — zawsze zdawało się, że Evan po psychodelikach robił się bardziej melancholijny, mniej rozmowny, tak jakby te wcale go nie relaksowały.  Tu wyraźnie tenisista zaznaczał, że nie ma ochoty tego przegadywać, mianowicie tego nagłego spadku nastroju po środkach odurzających. Awantury czy pijackie wysoki komentował za to chętnie i obrazowo, ale patrząc na ich nich dzisiaj należało to do obrazków z przeszłości.
Gdy jego droga na dobre rozwidliła się od tej należącej Jeremy’ego Faulknera, gdzie tamten pojechał na krajowy turniej, a Cunnigham z niego nagle zrezygnował — przykrył się wygodnie stanem pooperacyjnym ciotki Barbary i niesieniem jej pomocy. W tamtym czasie Evan porzuciwszy realizację swojej pasji w oficjalnych rywalizacjach, bo grania w tenisa nie porzuciłby właściwie nigdy, na rzecz początków zatrudnienia w radiu. Z rozczarowań miłosnych nie chciał się spowiadać, dlatego Dorian usłyszał wówczas, że związek z tchórzami nie ma sensu i nie zamierza więcej marnować swojego czasu (i zdrowia psychicznego, ale w latach 80. w tym rozumieniu ten koncept był jeszcze nieodkryty. Należało Cunnighamowi oddać, że trzymał się tego postanowienia dzielnie, do tego stopnia, że cztery lata temu sprzedał Havillardowi kosza. Nie raz i nie dwa, ale ten wracał jak bumerang, nie do końca akceptując, a nawet bardziej wypierając evanowe stanowisko. To, że kompromis w ich relacji dotyczył zamieszkania w Saint Fall, sprawiał, że pluł sobie w brodę, że w ogóle na to przystanął.
Na ten moment Dorian posiadał jedynie szczątkowe informacje o tym, że Evander z kimś się spotyka — tego akurat nie ukrywał, ale podczas ich rozmów nie wdawał się w szczegóły. Tego dnia Bane-Park mógł spróbować to z niego wyciągnąć. W końcu fałszywa obrączka była idealnym sposobem na ucięcie niewygodnych pytań, jednak w Saint Fall Cunnigham się z nimi nie spotykał; nie osaczały go również w Bostonie, gdyż miasto było o wiele większe niż mała mieścina w Maine. Dla spikera radiowego noszenie jej miało inny wymiar znaczeniowy i podejrzewał, że jeśli prawa mniejszości seksualnych zostaną w tym kraju wprowadzone na salony, a jego relacja z Arlo przetrwa więcej niż cztery lata, to mogą przetrzeć szlak na tym polu.
Byłbym wdzięczny, gdyby Stella nie przekazywała mu swoich nawyków — oświadczył z udawanym wyrzutem Evander, tak naprawdę wzięcie na barki małej jamniczki było poważniejszym krokiem. Dziś nie wyobrażał sobie tego, że nie ma jej w pobliżu. Dawała mu dużo radości i spokoju, jak właściwie całe obecne życie prowadzone przez minione cztery lata. — Zapomniałeś już, że mamy zasadę wychodzenia z nudnych imprez i wymienianie ich na nowe? Niech zgadnę: znajomości i marzenia o otworzeniu oddziału w tym szpitalu nie uległy zmianie? — Spiker radiowy przechylił głowę w bok, posyłając Dorianowi lisi uśmieszek. Poznał doskonale ambicje przyjaciela, by podejrzewać, że nie spoczywał na laurach. — Musimy spojrzeć prawdzie w oczy, straciliśmy wprawę w dużym spożyciu alkoholu i wypadliśmy z obiegu jak stare dziady. Śmieszy mnie wizja, w której odpadlibyśmy po paru głębszych przez słabą jakość snu, choć uważam, że to całkiem prawdopodobne.
Papieros zastygł w powietrzu przy niepełnym skrzyżowaniu ramion, a widząc wyraz zaklęty w spojrzeniu, wypuścił powoli siwy obłok, który chwilę później rozpadł się w nicość. Dopiero wtedy dotarło do niego z jaką lekkością rzucił, że mieszka w Saint Fall, nie zająknąwszy się o tym ani razu. Cztery lata oswoiły go, choć niechętnie, z tym bieżącym stanem rzeczy i traktował to jako oczywistość, jednak stojący naprzeciwko niego Bane-Park zupełnie nie mógł tego tak spostrzegać. Żal owijający się ciasno i wycelowane w niego: o proszę, w końcu udało ci się tutaj osiedlić. Od jak dawna tu mieszkasz i jak długo zamierzałeś trzymać mnie w niewiedzy?. Evan poczuł jak powietrze lekko zgęstniało między nimi, ale całą atmosferę rozluźniła Stella, która położyła się na butach swojego właściciela. Milo badał otoczenie, machając wesoło ogonkiem, jednak nie był tak szczekliwy jak jego siostra.
Niestety — zaczął powoli, a pod kopułą czaszki wezbrały wszystkie rozmowy zbaczające, by Evander wziął chociaż pod uwagę scenariusz przeprowadzki gdzieś bliże, tyle że Boston zawsze zwyciężał. Kochał to miasto ze wzajemnością. — Zgodziłem się na ten kompromis cztery lata i z perspektywy czasu nie uważam tego za dobry wybór. Mieszkanie w Saint Fall wydaje mi się taką oczywistością, że kursowanie z Bostonu i wracanie tutaj odbiera mi chęci do życia.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Dorian pamiętał ten moment, kiedy Evan nie pojechał na tamten turniej. Wówczas sam uwierzył w bajeczkę, że to właśnie przez ciotkę nie pojechał. Pod skórą jednak czuł, że kryje się za tym coś więcej. Jak zwykle, nie zadawał pytań, czekając na moment, kiedy okaże się godnym poznania prawdy.Praca jako spiker doskonale pasowała do Evana, jakiego znał i widział. Wydawało się, że za mikrofonem Evan czuł się bardziej swobodny, jakby ten zawód dodawał mu pewności siebie. Dla Doriana najważniejsze było, że ktoś, na kim mu zależało, robił to, co sprawiało mu przyjemność.
Teraz Evan miał kogoś, kto okazał się być godnym jego uczuć, z kim założył pół ludzką, pół psią rodzinkę. Jednak mimo to, Dorian ponownie nie był godny, aby poznać pewne informacje wprost.

Dorian doskonale zdawał sobie sprawę, jak bardzo mniejszości seksualne są stygmatyzowane w społeczeństwie oraz jak ciężkie życie mają imigranci i pary mieszane. Sam należał do dwóch z tych trzech grup, a jego rodzice, którzy niedawno wzięli ślub, byli przykładem ostatniej z nich. W głębi serca miał nadzieję, że każda osoba nieheteronormatywna oraz ci, którzy uciekają od binarności płciowej, znajdą swoje miejsce w tym świecie. Niestety, dochodzące do jego uszu informacje o coraz częściej raportowanych przypadkach nowej choroby, AIDS, nie napawały optymizmem.
Ta sytuacja była jeszcze bardzo świeża, bowiem dopiero w zeszłym roku odkryto wirusa HIV i rozpoczęto prace nad testami diagnostycznymi. Niestety, prowadziło to również do dodatkowej stygmatyzacji mniejszości seksualnych, ponieważ wąsko myślące osoby utożsamiały problem wyłącznie z tym środowiskiem. Dorian, choć nigdy nie mówił o tym głośno, starał się edukować innych w tym temacie, na tyle, na ile sam posiadał wiedzę.
Wracając myślami z tego błędnego koła wewnętrznych wywodów, Dorian miał nadzieję, że przyszłość przyniesie poprawę. Był przekonany, że Cunningham, dzięki swojemu głosowi i platformie, może uczynić wiele dobrego. Dorian nie był pewien, na ile on mógłby pomóc w tej sprawie, ale pozostawał pełen nadziei.

Co zrobisz, jak nic nie zrobisz? Możesz trzymać ich oddzielnie i uczyć, ale wiesz, mogą zacząć się buntować - zaśmiał się cicho, podając swój żart na małym talerzyku, jak delikatny deser po ciężkim posiłku.

Właśnie o to chodzi .
- odpowiedział z lekkim westchnieniem - Większość z nich patrzy na mnie jak na gnoja, który podaje najbardziej absurdalny pomysł, którego nie zrealizuje za życia. Ale widzę, że jest na to zapotrzebowanie. Niektórych pacjentów z akcji nie ma gdzie umieścić, bo zaczynają się przepychanki, który oddział powinien się nimi zająć, a jesli chodzi o tych po operacji? Czasem personel nie zwraca na pacjenta takiej uwagi, jak powinien, a potem pojawiają się powikłania. Potrzebne jest miejsce, gdzie osoby w stanie krytycznym i wymagające ciągłej specjalistycznej opieki mogą ją znaleźć bez strachu, że coś zostanie zaniedbane.-Dorian był diabelsko ambitny. Chciał stworzyć swój pomnik za życia, pomagając przy tym ludziom. Taki to był człowiek - lekarz z powołania, który marzył o doskonałości.

-Obstawiam, że ja bym odpadł w okolicach dwóch i pół kolejki tequili, trafiając przy tym na oddział ratunkowy. Ale tak strasznie zdziadzieliśmy - zaśmiał się, rozglądając się po okolicy - Teraz to chyba czeka nas herbatka, kawa i ciasteczka z pieskami na kolanach.-Jego słowa niosły ze sobą melancholię, ale i ciepło, jakby wspomnienie dawnych, bardziej szalonych dni miało miejsce w bajkowej krainie.

Oj, teraz napięcie było niemal namacalne. Sytuacja zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, a Dorian poczuł, jak jego serce bije coraz szybciej. W jego umyśle zaczęły kłębić się wątpliwości: na ile naprawdę znał Evana? Na ile ich przyjaźń działała w dwie strony? Czy żywili do siebie takie same uczucia, czy też może Dorian za bardzo się starał, będąc dla Cunninghama namolny jak natrętna mucha? Z całego kontekstu rozmowy Dorian wyłapał tylko "...cztery lata...". Te słowa zabolały go bardziej niż cokolwiek innego. Jego myśli krążyły teraz wokół jednego pytania: jak bardzo był obojętny dla kogoś, kogo uważał za jedną z najbliższych osób w życiu? Jego myśli pędziły we wszystkie strony świata, a dłoń mimowolnie się zacisnęła. Zbladł, nie potrafiąc ukryć swoich emocji. Evan znał ten stan u Doriana, choć widział go tylko raz przez te lata. To był ten moment, kiedy Dorian miał dość zabawy nim i wodzenia go za nos. To był Dorian, który nie chciał być dłużej zabawką, o której się zapomina.
Wziął głęboki oddech, próbując opanować narastające emocje.
-Tylko cztery lata? Cztery pieprzone lata uważałeś, że nie jestem godny, żebyś wprost powiedział mi, że się przeprowadziłeś? Muszę dowiadywać się przypadkiem? No kurwa, zajebiście. To też tłumaczy te przerwy w kontakcie z Tobą. Ile miałeś zamiar to przede mną ukrywać? Do deski grobowej? Chciałeś pozostać tajemniczy i enigmatyczny? - Jego głos drżał, a emocje w nim kipiały, mimo że starał się brzmieć spokojnie, by nie wystraszyć psiaków.
"Nie pójdź za daleko, nie przesadzaj," mówił jakiś głos w jego głowie, ale jego usta nie miały zamiaru go słuchać.
-O ślubie też mi nie chciałeś mówić? Znowu miałem się dowiedzieć przypadkiem ostatni? Dlaczego nie mam pojęcia, że wziąłeś ślub? Dlaczego nawet na nim nie byłem? Czy tutaj też nie byłem godny twojej uwagi? Czy tak bardzo trzymasz się swojej persony, że wszystko, co z nią jest powiązane, jest fikcją?
Dorian czuł, że jego świat się wali. Każde słowo, które wypowiadał, było pełne bólu i rozczarowania. Czy rzeczywiście był dla Evana tak nieważny? Czy ich przyjaźń była tylko złudzeniem?  Pieśnią przeszłości? Te pytania nie dawały mu spokoju, a jego serce zdawało się pękać na milion kawałków.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Evander lubił przemilczać pewne rzeczy, gdy ktoś nie zadawał mu pytań wprost, choć po prawdzie nie robił tego w pełni celowo. Kulisy związane z jego rodziną pozostawiały pewnym tematem omijanym odruchowo i ograniczonym do ogólników. Arlo doszedł do pewnej perfekcji w zarzucaniu jakimś pytaniem, a potem drążyć dalej aż czuł się usatysfakcjonowany. Jeśli nie mógł pozyskać czegoś od Evandera, wyciągał to od Barbary.
Na tym polu różnili się znacząco — Evan mimo świetnego odnajdywania się w różnych środowiskach, świadomości swojej tożsamości seksualnej, z którą się szczególnie przed niewtajemniczonymi nie ujawniał. Nie z powodu wstydu, a jedynie ze względu na to, że dobrze wiedział, że to nie będzie zrozumiane, a Cunnighamowi nie zależało na dyskusjach na ten temat. Gdy Dorian starał się edukować, Evander wykazywał się w obojętnością i brakiem zaangażowania, uznawszy, że głąbów nie przekona i szkoda an to jego energii. Sytuacja polityczna i nastroje również temu nie sprzyjały, chociaż dzielnice z nadreprezentacją społeczności nieheteronormatywnej wcale nie przejmowały się tym, że są nieodkryte dla niewtajemniczonych, a jednocześnie aktywnie działają na rzecz swoich. Jak historia pokaże — owocnie, biorąc pod uwagę przodujący Boston i stan, który jako pierwszy wprowadzi małżeństwa jednopłciowe.
Nie brzmisz, jakby odwiedli cię od twojego planu — mruknął Evan. Wątpił w to, że nawet tak widowiskowa niechęcią czy negowaniem pomysłu może sprawić, by Dorian Bane-Park odrzucił w zapomnienie swoje ambicje i plany. Wprowadzenie na salony innowacyjności wymagało nieustępliwego dążenia do celu. — Jeśli nie da się tymi drzwiami, to może sektor medialny, by się do czegoś w tej lokalnej społeczności przydał. — Jeśli bańka medyków okazywała się zbyt zamknięta, a wiele osiągnięć medycyny wyskakiwała jak królik z kapelusza; nagle i często przez przypadek. Psychiatria jednak miała najczarniejszą historię na tle tej dziedziny. Może warto było spróbować nawiązać kontakty, bazujące na polityce, dziennikarstwie lub działaności na rzecz lokalnej społeczności. To też wcale nie musiało okazywać się aż tak proste, ale pozwalało na uderzenie z zupełnie innej strony.
Nie dało się z tym polemizować; styl życia obu uległ zmianie, choćby przez dobór zawodów z mieszanymi zmianami. Dyżury u Doriana i przypadki pacjentów mogły drenować go emocjonalnie. Nocne audycje u Evandera może nie byłyby aż tak męczące, gdyby z Bostonu nie musiał gnać jeszcze do Saint Fall, a i tak zdarzało się, że wtedy wolał przenocować u Barbary lub w jednym z pokoju dla gości w domu należącym do jego ojca.
W końcu musiał nadejść moment konfrontacji między Dorianem a Evanem, jedynie odwlekało się to w czasie. Z perspektywy Cunnighama zamieszkanie w obrębie Hellridge było pewnego rodzaju degradacją, czymś co okazywało się jednoczenie faktem, jak i czymś, czym Evander niekoniecznie chciały się pochwalić. Nigdy przecież nie wyrażał chęci na zmianę miejsca zamieszkania, nawet nie dopuszczał do siebie takiego scenariusza jako typowy mieszczuch, który bez uroków miejskich się nie obędzie. Zdarzały mu się ucieczki na łono natury, ale miały one określoną datę ważności. Jeszcze zanim Evan po zaciągnięciu się papierosem, zdecydował się mu odpowiedzieć, Stella wcięła się w ich dyskusję, szczekając na Doriana:
Kontakt mamy od roku, a raczej dziwnie byłoby wyskoczyć znienacka z takimi nowinami, zwłaszcza gdy zależało ci na mojej przeprowadzce do Hellridge — odpowiedział spokojnym tonem Evander, jakby toczył rutynową przepychankę w siedzibie WGBH o to, kogo chciałby zaprosić i w formule na żywo sprawdzić, jak ktoś sobie radzi. Dorianowi towarzyszyło drżenie głosu, co już okazywało się sygnałem zwrotnym dla tenisisty. — Dla mnie to nie jest tajemnica, raczej fakt wynikający z musu, którym nie ma sensu się chwalić, ale nigdy nie byłoby dobrej okazji, aby cię w tym uświadomić. — Cunnigham pokiwał głową, jakby sobie to samemu przed sobą układał i potrzebował innej perspektywy, aniżeli tej własnej, na którą składał się jego własny styl bycia i podejście do różnych kwestii. Na tych polach z Bane-Parkiem również znajdowali się na dwóch skrajnych osiach suwaka. Evan sam z siebie nie bywał aż tak wylewny, nawet jeśli miał zadatki na rozsiewanie dokoła siebie wrażenia, że stanowi duszę towarzystwa. Strzepał papierosa i wzruszył ramionami. — Pewnie, jak zawsze, aż byś o to nie zapytał wprost. — Dorian nie pytał, a Evanderowi nie było spieszno do dzielenia się takimi rzeczami; najważniejsza z nich padła, mianowicie to, że znajdował się spotykał się z kimś, ale to, że również od czterech lat na poważnie, to tę wzmiankę już sobie darował.
O ślubie też mi nie chciałeś mówić? Znowu miałem się dowiedzieć przypadkiem ostatni? Dlaczego nie mam pojęcia, że wziąłeś ślub?, Dorian płynął na wznoszącej fali gniewu, która na szczęście miała swój kres w pełni natury, a nie w miejscu w pełni publicznym, gdzie wyrastali ludzie niczym grzyby po deszczu. Milo zareagował na Stellę, która powarkiwała na Bane-Parka. Żadne z nich nie było nawykłe do zaostrzającej się rozmowy (nawet między swoimi właścicielami; ich kłótnie wyglądały atypowo) i o ile jego zwierzaki wyczuwały napięcie, to Evander płynął sobie na tej chmurce. Cunnigham czuł się jak ryba w wodzie. Ponownie zaciągnął się papierosem, ale kąciki ust uniosły się w na wpół ironicznym, na wpół rozbawionym uśmiechu.
Dori Mori — Cunnigham zaczął od zdrobnienia, które psuło w całej okazałości nabrzmiałe napięcie, nadające się do krojenia nożem. Papieros zastygł w powietrzu, a nikotynowy pasek unosił się w nim, falując. Uniósł demonstracyjnie lewą rękę, która miała identyczną obrączkę jak jego życiowy partner, jednak gdyby umysłu Bane-Parka nie przyćmiła złość, to zracjonalizowałby sobie to, że nie mogła być prawdziwa. Nawet Philip Duer, któremu nie umknęła najpewniej ta błyskotka, nie mógł jej obecności zignorować. Uśmiech Evana poszerzył się, a jego sardoniczności nie dało się odmówić, zwłaszcza gdy mógł się do czegoś doczepić. — Przecież dobrze wiesz, że w obecnym układzie politycznym, to by się nie zdarzyło — Cunnigham ten argument uznał za zamykający całą dyskusję, a do Doriana powinno dotrzeć też drugie dno tej wypowiedzi związane z legislacją prawną, nastrojem wobec par nieheteronormatywnych i ograniczonej wolności w kraju, lubiącym się nią szczycić. USA miało daleką drogę do przebycia, a tych związanych z różnicami rasowymi, zwłaszcza wobec ludności ciemnoskórej nie pokonają nigdy w sposób realny. Słyszał rozczarowanie i ból pobrzmiewający w głosie przyjaciela, ale aż tak wiele nie ominęło go w kontekście życia Evandera, a przynajmniej on tak uważał. Z drugiej strony ocierało również do niego to, że Dorianowi przeszkadzało to, że nie bywał aż tak otwarty i nie miał tendencji do dzielenia się każdym skrawkiem swojego życia, mimo charakteru ich relacji.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Jak bardzo uwielbiał Evana i jak wdzięczny mu był za wszystko, tak nie mógł przejść obojętnie obok tych cech, które ich dzieliły i sprawiały, że współpraca bywała trudna. Różnili się w podejściu do wielu spraw, a szczególnie drażniło go, gdy musiał dopytywać i zgadywać, by wyciągnąć z niego odpowiedź – nawet w tak błahych kwestiach jak "co Ci zamówić", gdy wspólnie bawili się w klubie.

Czy był wielkim aktywistą na rzecz osób nieheteronormatywnych? Nie określiłby siebie tym mianem, ale wierzył, że edukacja jest kluczem do zrozumienia i zmniejszenia strachu. Niestety, ludzie często okazywali się nieprzejednani i Dorian zdawał sobie sprawę, że niektórych rzeczy nie da się zmienić. Łatwiej jest obarczać winą i demonizować konkretną grupę, bo to pozwala unikać własnych lęków – bo przecież "to nas nie dotyczy, nie jesteśmy tacy jak oni". Mimo to, Dorian był uparty. Chciał próbować, bo jeśli choć jedna osoba zrozumie jego przesłanie, uzna to za mały, ale ważny sukces.

Czy ktokolwiek kiedykolwiek odciągnął mnie od moich planów? – zapytał z pogodnym tonem, nie oczekując odpowiedzi. Evan dobrze znał ambicję Bane-Parka i wiedział, że ten zawsze znajdzie sposób, aby osiągnąć swój cel. Jeśli nie drzwiami, to oknem, a jeśli to nie wystarczy – wybije sobie własną drogę. Publiczne niepowodzenia jedynie podsycały jego determinację, mobilizując go do jeszcze większych wysiłków, by udowodnić, że jest ponad nimi i dopnie swego.
To nie jest zły pomysł – dodał po chwili zastanowienia – ale musiałbym się dobrze przygotować na takie rozmowy. W końcu z takimi osobowościami trzeba postępować inaczej, inaczej przedstawić swoją wizję. Sprzedać coś, o czym pewnie nie mają najmniejszego pojęcia – mruknął, bardziej do siebie niż do Evana.
Jednakże w tym właśnie tkwił problem. Choć w swojej bańce czuł się pewnie i łatwo przekazywał swoje idee, wychodząc poza nią, napotykał trudności. Jego wrodzony urok i wiedza, choć imponujące, nie zawsze wystarczały. Musiał nauczyć się prezentować swoje pomysły w sposób zrozumiały, bez zbyt skomplikowanych terminów, jeśli chciał zdobyć poparcie szerszej publiczności.

Od momentu, gdy otrzymał zaproszenie na ten spacer, czuł, że konfrontacja wisiała w powietrzu. Wątpił, by spotkanie mogło przebiec spokojnie, bez ujawnienia jakiejś rewelacji. Evan miał tendencję do unikania bezpośrednich rozmów i często prowokował sytuacje, w których to Dorian musiał sam dojść do pewnych wniosków. Taka była ich gra – Evan rzucał subtelne wskazówki, a Dorian miał je podchwycić i wyciągnąć wnioski. Tym razem nie było inaczej. Spacer wydawał się być pretekstem, by Dorian łaskawie odkrył, co Evan miał na myśli. Nie przeszkadzało mu to, ale bywało męczące. Wziął głęboki oddech.

Mamy kontakt od roku, bo przez ostatnie cztery lata moje listy prawdopodobnie gromadziły się u jakiegoś obcego, który pewnie nie wiedział, co z nimi zrobić. Mamy kontakt od roku, bo tak było Ci wygodniej – powiedział, starając się wrócić do spokojnego tonu. Jednak w jego głosie zniknęła wcześniejsza lekkość. Sprawy stały się poważne, a atmosfera wymagała oczyszczenia, choćby w taki sposób, by potem znów mogli śmiać się i zachowywać, jakby nic się nie stało.
W rzeczywistości rzadko dochodziło między nimi do konfrontacji. W ciągu całej znajomości może dwa, trzy razy stanęli naprzeciw siebie w tak poważnym sporze. Teraz czuł to specyficzne napięcie, jakby krew zaczynała napływać mu do nosa, a oczy piekły od powstrzymywanego gniewu.
"Nie było dobrej okazji, żeby Cię uświadomić"  powiedział Evan, co brzmiało tak, jakby Dorian był dzieckiem, które nie ma prawa wiedzieć. "Pewnie jak zawsze, aż byś o to nie zapytał wprost"  dodał, dając do zrozumienia, że to Dorian powinien się domyślić, że coś jest na rzeczy i sam o to zapytać. Jakby Evanowi szkoda było energii na bezpośrednią rozmowę.
No tak, wybacz, że nie byłem aż tak domyślny, żeby zapytać Cię o to – odparł z wyraźnym sarkazmem, dając upust swojemu zmęczeniu tą wieczną grą w domysły.


"Dori Mori"… Evan był jedyną osobą spoza rodziny, która używała tego przezwiska. Kiedyś nie przeszkadzało to Dorianowi, ale teraz, w tej konkretnej sytuacji, brzmiało w jego ustach protekcjonalnie i infantylnie. Słowa te jedynie podsycały frustrację Doriana, a w jego wnętrzu narastała fala gniewu, niczym ta wielka fala z Kanagawy. Może powinien powiesić sobie replikę tego drewnorytu w domu – była naprawdę piękna i mógłby godzinami podziwiać jej urodę. Myśli zaczęły odpływać w inne rejony, próbował się uspokoić, powstrzymać tę "piękną falę" przed wylaniem na zewnątrz. Skupił się, patrząc na Evana twardym, przeszywającym wzrokiem, jego oczy zdawały się teraz niemal czarne.
Wiesz kurwa doskonale, co mam na myśli… ale dobra, nie powinienem się o to czepiać – powiedział, brzmiąc spokojniej, choć w jego głosie brakowało jakiejkolwiek emocji. Ten brak wyrazu był wręcz alarmujący – oznaczał, że sprawa stała się naprawdę poważna. Że oddzielił siebie od jakich kolwiek emocji.
Dorian dobrze wiedział, że osoby nieheteronormatywne nie miały przywileju ślubu, podobnie jak kiedyś osoby różnych ras, ale przynajmniej w niektórych stanach zaczynało się coś zmieniać. Ruch na rzecz równości powoli zyskiwał na sile, chociaż niektóre regiony wciąż utrudniały życie takim ludziom jak on. To naprawdę go drażniło.... Mimo że nauczył się akceptować pewne zachowania Evana, czasami nadal potrafiły go zranić i wywołać niechciane emocje. Odruchowo odgarnął włosy do tyłu, biorąc głęboki oddech, jakby próbował zapanować nad tym, co kłębiło się w jego wnętrzu.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Zapewne byłem to ja — przyznał szczerze Evander, imitując udawany wyrzut sumienia. Cunnigham mógłby odciągnąć skutecznie uwagę Doriana od jego dalekosiężnych planów, jednak tylko na pewien czas, później na nowo wprawiając go w ten ruch wokół nich, przypominający obrót wokół planety w epicentrum. — Ale wszystko wróciło do normy samodzielnie… — Rosnący uśmiech nie był u Cunnighama do przeoczenia. Spiker radiowy wiedział aż nadto, że ambicja Bane-Parka sama wyrywała się do przodu, jakby raz po raz dostawała zastrzyk energii.
Chcesz, abyśmy obmyślili plan działania i obrysowali schemat możliwości popchnięcia takich rozmów? — Niekiedy doświadczenie w radiu u Evana okazywało się na wagę złota. Zawsze właściwie miał gadane i w szkole średniej również uczestniczył w kołach dyskusyjnych, które poszerzały jego umiejętne żonglowanie słowami. Obycie z pracy przy mikrofonach i znajdowaniem się na żywo, a tym samym kontrolowanie nad stresem, który stopniowo zanikał – wymagało jednak pewnego czasu. Cunnigham posłał Dorianowi pytające spojrzenie na zarzuconą przed nim propozycją; w rzeczy samej mogliby sobie pewne rzeczy opracować i urządzić burzę mózgów. Na pewno byłoby to swoiste ułatwienie w przyszłym kontakcie.
Perspektywa Evandera mogła być na swój sposób zakrzywiona przez jego styl bycia i podejście do wielu spraw, które zdecydowanie różniło się od otwartego dzielenia się zarówno faktami ze swojego życia, jak i mniej lub bardziej istotnych rzeczy. W jego spostrzeganiu — wiele aspektów jego codzienności prosperowało dobrze, choć zawsze mogło lepiej. Wciąż jednak to życie osobiste i dzielenie się tym, zdawało się na swój sposób oddzielone mleczną ścianą — z łatwością dostrzegało się kontury i zmiany kolorystyczne, jednak wyzwaniem okazywało się wyodrębnienie szczegółów. Evan bliskim sobie osobom pozostawiał nitki, które co uważniejszych potrafiły doprowadzić do kłębka, a nie do krańca wystrzępionego fragmentu.
Bez obaw. — Kontrast w ich tonach głosów i postawie był widoczny gołym okiem. Dorian walczył o to, by uformować pęczniejącą złość i nadać jej bardziej kontrolowany kształt. Evan zaś wydawał się nieszczególnie poruszony czy przerażony tym widokiem. Ścinali się już wcześniej, ale elementy składające się na erupcję musiały się odpowiednio wyzbierać.  — Twoje listy wpadają na skrzynkę mojej ciotki Barbary. Czy sądzisz, że naraziłbym naszą korespondencję na ujawnienie? — Tej samej Barb, którą zasłaniał się w momencie rezygnacji z turnieju na szczeblu krajowym. Tej samej Barb, która stanowiła jego opiekunkę i zastępowała mu biologiczną matkę, choć sama nigdy by sobie tego tytułu nie nadała. Tę samą Barb, z którą współdzielił jedno nazwisko.
Zaciągnął się ponownie tlącym się w najlepsze papierosem, jednak wyciągnął rękę znacznie dalej, by żaden spopielony fragment nie spadł na jego księżniczkę w psiej skórze — Stellę, niezmiennie ulokowaną brzuchem na jego butach. Zdążyła już ze złości obszczekać Doriana, który zmienił ton w stosunku do Evana. Zaintrygowany Milo przytuptał niespiesznie, przysiadając obok, jakby nie wiedział jeszcze, jak się zachować. Miał tendencję do podgryzania wszystkiego, choć szczęśliwie nie wybrał tego dnia przemocy.
Przyjmuję do wiadomości, że tak uważasz.Ale nie obiecam poprawy, dodał już w myślach, ponieważ dobrze wiedział, że takiej obietnicy Dorianowi złożyć nie może. Niby mógłby wysłużyć się kłamstwem? Brakowało mu jednak czegoś, co by to rekompensowało i nie przypominało zwykłego, nieprzekonującego rzucenia słów na wiatr, coby to poniosło je dalej. — Doliczę to jako punkt dla mnie — ironia wybrzmiała w tonie evanderowego głosu, szybciej niż był w stanie ją zneutralizować i z naturą nie mógł się siłować. Cunnigham w każdej chwili mógł dolać oliwy do ognia, wolał jednak oglądać aż ten ogień się stopniowo wypala. Kącik ust uniósł się nawet zdradliwie. Dorian w oczach Evana mógł sobie naprawdę pogratulować tej stanowczości. — Nie ma pytań, to nie ma odpowiedzi, nie przeskoczymy tego. — Rozłożył ręce w udawanej bezradności. Nie chciał nad tym pracować; ten schemat był dla niego wygodny i nie sprawiał mu problemów, o ile nie zaczynał działać na nerwy Dorianowi. Arlo potrafił go obejść, przepytując Barbarę, która odpowiadała na jego pytania, udzielając czasem takiej ilości informacji, których Evander sobie nie życzył. Havillard nawet nie ukrywał się z tą tendencją wyniesioną rodem ze swojej pracy na komisariacie, wydając się zobojętniały na to, że Cunnigham stawiał tam granicę. — Zatem wiemy to obaj. Poza tym jesteś świadom, że raczej wybrałbym cię na osobę poświadczającą, czyż nie? — Szczekanie Stelli i Milo na siebie trochę zagłuszało słowa, które padły i padną. Kwestia tożsamości Havillarda pozostawała problematyczna, a Evan ugryzł się w język, aby nie outować bezpośrednio swojego ukochanego. — Tyle że to o wiele bardziej skomplikowane niż noszenie tej… ozdoby. Nie każdy wykazuje nasze podejście i świadomość nawet w jednym ułamku.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Jak widać, Twój urok nie zawsze działa tak, jakbyś sobie tego życzył — powiedział z żartobliwym uśmiechem, z błyskiem w oku. Evan zawsze był tym, który starał się temperować zapały młodego Bane-Parka. Jednak to przypominało próbę odciągnięcia dziecka od ulubionej zabawki — zadanie niemal niemożliwe do wykonania. Nawet jeśli udało się go na chwilę powstrzymać, zaraz wracał jak boomerang, gotów znów podjąć swoje plany z jeszcze większym uporem. W ich wspólnych przedsięwzięciach Bane-Park był jak dziecko, które nie chce puścić swojej zabawki. Im bardziej próbowano mu przeszkodzić, tym mocniej trzymał się swoich zamierzeń.

To może być dobry pomysł, moglibyśmy spotkać się u mnie. W końcu mój dom wreszcie nadaje się do zapraszania gości — zaśmiał się z lekkim zadowoleniem. Niedawno zakończył remont w Raventree Hall, który ciągnął się przez długie miesiące, a meblowanie domu skończył dopiero w marcu. To, ile serca i duszy włożył w ten projekt, było dla niego samego niewyobrażalne. Nigdy by nie przypuszczał, że tak mocno wciągnie go myśl o stworzeniu miejsca, które mógłby nazwać prawdziwym domem, w którym mógłby być w pełni sobą. Początkowo wcale nie zamierzał aż tak personalizować nowej przestrzeni. Przez długi czas wnętrza pozostawały surowe, a większość rzeczy nadal tkwiła w kartonach. Jako człowiek pochłonięty pracą nie potrzebował wiele. Jednak gdy coraz częściej zaczęła go odwiedzać rodzina, zrozumiał, że powinien coś zmienić.

Może to była zniekształcona rzeczywistość, w której żył Evan, ale z czasem nauczył się w niej funkcjonować. Bywały jednak chwile, gdy pragnął prawdziwej, szczerej rozmowy – takiej, która działałaby w obie strony. Czasami czuł się przytłoczony swoją potrzebą komunikacji, jakby nachalnie narzucał się swoimi wiadomościami i opowieściami. Może powinien nauczyć się zachowywać tak, jak Evan, w nadziei, że pomoże mu to lepiej odnaleźć się w świecie. Z drugiej strony, tylko wobec najbliższych i dobrze znanych osób pozwalał sobie na większą otwartość. Dla pozostałych starał się utrzymać maskę, jaką była twarz Shoguna – chłodną i nieprzeniknioną.

Kiedy usłyszał, że jego korespondencje były przechowywane bez wiedzy ciotki Barbary, poczuł, jakby ktoś uderzył go w głowę kamieniem z mostu. Ciotka często wydawała się wygodną wymówką dla Evana, ale tym razem postanowił tego nie komentować.
Gdybym tylko wiedział, wysyłałbym jej dodatkowo listy miłosne! A tak, musiała uznać mnie za skończonego prostaka, skoro nawet jej nie pozdrowiłem — powiedział z przesadnym dramatyzmem. — Szkoda, że przez te cztery lata pewnie nie przekazała Ci nawet tej skromnej sterty listów. Pewnie nie miała ku temu okazji — dodał z uśmiechem, choć jego oczy bacznie obserwowały rozmówcę, szukając w jego reakcji odpowiedzi. Był ciekawy, jak Evan się z tego wytłumaczy. Może teraz spróbujesz wcielić się w rolę ciotki? Jakie to wygodne, prawda?

W tym momencie Dorian miał ochotę po prostu usiąść na ziemi i przytulić się do psów. Wiedział, że ich ciepło i radość pomogłyby mu pozbyć się złości, a jednocześnie napełniłyby go miłością, której tak bardzo teraz potrzebował. Choć Milio ładnie się ustawił, Dorian nie miał teraz ochoty na zabawę. Pragnął jedynie, by ta rozmowa dobiegła końca, by się pogodzili i by wszystkie złe emocje spłynęły z nich jak woda po kaczce. Chciał wierzyć, że wszystko wróci do normy, że wszystko będzie dobrze, choć obawiał się, by tym razem nie stracić przyjaciela z oczu na kolejne lata.

Doskonale zdawał sobie sprawę, że poprawa rzeczy u Evana była rzadkim, niemal świętym wydarzeniem. Nie chciał narzucać mu obietnic, które obaj wiedzieli, że nie zostaną dotrzymane. I to było w porządku. Tak, było bardzo cholernie w porządku. "Oddychaj, Dorian, raz... dwa... trzy," powtarzał w myślach, starając się opanować. Mimo to, nie mógł powstrzymać śmiechu na wspomnienie o punktacji.
Czyli teraz prowadzisz z tym punktem? — zapytał z ironicznym uśmiechem, naśladując Evana w jego charakterystyczny sposób. Lubił to robić, nie po to, by go zirytować, ale by poczuć się choć na chwilę jak on. Ale czy to naprawdę było odpowiednie?
Chyba zacznę tworzyć specjalne złote myśli tylko dla ciebie i będę ci je wysyłał razem z dziesięcioma pytaniami, na które będziesz musiał mi odpowiedzieć — powiedział z rozbawieniem, patrząc w oczy Cunninghama. Może rzeczywiście ciotka byłaby lepszym źródłem informacji, ale kontakt z nią był niemal znikomy. Dlatego musiał wykazywać się ogromną cierpliwością w relacjach z Evanem. Cóż, może to doświadczenie ułatwiało mu pracę z pacjentami, bo większość problemów, które przedstawiali, już dawno przepracował z tym cudownym spikierem.

Może i byś wybrał, ale nie wiem, czy Milio nie chciałby być pierwszy — powiedział, zerkając na psiaki, które właśnie rozpoczęły swoje rozmowy. Nie miał pojęcia, na ile Evan mówił serio, mówiąc że wziąłby Bane-Parka na swojego świadka, a na ile były to jedynie słowa rzucone, by załagodzić sytuację i zapewnić sobie chwilę spokoju. Złość w Dorianie powoli opadała, choć nadal była wyczuwalna. Wiedział, że dalsze gniewanie się nie miało sensu, bo niczego nie zmieni. W końcu pozwolił sobie na tę chwilę tak wybuchającej i trochę agresywnej szczerości, jedynie po raz drugi w ich wieloletniej znajomości.

Wiem o tym doskonale, mój drogi kocie. Niestety, to, co ostatnio dzieje się w sektorze zdrowia, nie napawa optymizmem, jeśli chodzi o zmiany na lepsze. Więc obaj musimy trzymać się na uboczu — powiedział ze smutkiem w głosie. Choć Dorian, ze swoją panseksualnością, mógł mieć nieco łatwiej, gdy akurat był w związku z kobietą, wiedział, że w każdym innym układzie jego życie nie było już tak łatwo akceptowalne.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Wypraszam sobie — odpowiedział Evander z rozbawieniem gładko układającym się na tych dwóch słowach. Wbrew pozorom często ich używał, zwłaszcza gdy coś komuś zaszczepił i ta osoba wykorzystywała to przeciwko niemu. Cunnigham wziął sobie za cel bycia diabełkiem na ramieniu Havillarda, temperując jego nadmierną dobroć i to w obszarach, gdzie nie powinna aż tak uwidaczniać. Podobnie sprawy miały się z tym, by nauczyć Arlo prawidłowej wyceny swoich demonicznych usług. — Mój urok działa tak, jak powinien. — Złośliwi zarzuciliby mu wykorzystywanie swojej charyzmy, nawet pociągając to w stronę przytyku o manipulację, jednak jego ruchom bliżej było do perswazji, która przypominała zarzuconą wędkę z haczykiem. Nie każdy się przecież na niego mógł złapać, czyż nie? Podobnie wyglądało to podczas rozmów na żywo, niektórzy łatwo wplątywali się w dyskusję, które ujawniały ich słabe strony, a inni zupełnie bywali na to uodpornieni. W tym przypadku Evander dawno temu odkrył, że praca przyciąga Doriana niczym magnes, a wyrwanie go na chwilę z obszaru przyciągania nie oznaczało, że zaraz w nie nie wpadnie.
Informacja o spotkaniu w czterech ścianach należących tylko do Bane-Parka, przyciągnęła na usta Evana łobuzerski uśmieszek. Nie odwdzięczyłby się podobną propozycją, nawet jeśli dzieląc przestrzeń mieszkalną z Havillardem, a formalnie to lokum należało właśnie do jego partnera, to wciąż oznaczałoby pewnego rodzaju outowanie. Arlo sam komplikował wiele rzeczy, zarzucając nierzadko Evanderowi, że wiele rzeczy serwował mu pod postacią półprawdy lub przemilczenia. Na polu akceptacji swojej tożsamości seksualnej znajdowali się na zupełnie przeciwnych osiach tego samego suwaka i polemika z tym faktem była z miejsca skazana na porażkę. Poza tym siostra Arlo niekoniecznie była przyjaźnie nastawiona do obcych, a jako jedyna została z musu wtajemniczona w to, że łączy ich relacja romantyczna, a nie przeciętne współlokatorstwo — to nie było o czym mówić.
W końcu wypadałoby, abym się tam pojawił. — Nie rzucił nadmiernie ochoczym: to jesteśmy umówieni, ponieważ obaj mieli nierzadko tak ściśnięte grafiki, że wymagało to odpowiedniego zaplanowania. A nuż, Evan wymknie się do Doriana z psiakami, kiedy Arlo postanowi łaskawie odwiedzić swój dom rodzinny, tak naprawdę zamykając się w garażu z własnym ojcem.
Evander Cunnigham lubił rzeczywistość, a najbardziej taką, która była skrojona pod jego oczekiwania. Nie wyciągał ochoczo ręki po nic, co nie miałoby mu się zwrócić. Gdyby Dorian sięgnął po kartę-pułapkę z napisem Barbara Cunnigham, kiedy dla spikera radiowego na przestrzeni jego życia okazywało się to wygodne, to trafiłby w dziesiątkę. Evan nawet pochwaliłby go za czujność.
Możesz spróbować swoich sił — odparł, wzruszywszy ramionami. Prawda była taka, że nie wróżył Bane-Parkowi powodzenia, gdyby ten zaczął nawet na pół żartem pół serio startować do jego ciotki. Po prawdzie od momentu, kiedy Evander znalazł się pod opieką Barbary, to mieszkał właśnie z nią, a nie z własnym ojcem. Przekierowanie poczty na jej adres wydawało się naturalną koleją rzeczy. Wyjątkiem w tym współdzieleniu przestrzeni mieszkalnej z Barb dotyczyło jego pomieszkiwania z Laffite, a później z Faulknerem. — Przekazuje mi je od czasu do czasu, jak sobie przypomni, że wrzuca je do szuflady przy biurku w pokoju, z którego praktycznie nie korzysta. Także zażalenia możesz kierować do niej. — Zbyt dobrze wiedział, co kierowało jego przyjacielem i dlaczego chciał znaleźć dziurę w tej narracji. Zdawało się, że na swój sposób czeka na kolejny punkt zapalny, którzy może poruszyć na gorąco, jednak Evander zręcznie omijał niewygodę płynącą z jego ust.
Cunnigham powiódł spojrzeniem na obszczekujące się jamniki. Milo skoczył do przodu, ząbkami poluzowując apaszkę, przewieszoną na szyi Stelli. Ta jednak nie wydawała się poruszona tą próbą dominacji, zwłaszcza, gdy Evan schylił się, aby ręką odsunąć niesfornego szczeniaka do tyłu, co zostało nagrodzone nieprzyjaznym warczeniem, którym spiker radiowy nie przejął się wcale. Następnie poprawił apaszkę na szyi blond jamniczki, głaskając ją przy okazji po łebku.
Oczywiście — to jedno słowo zawierało w sobie całą, niezachwianą pewność siebie Cunnighama. W ten sposób zobowiązywał się poniekąd, by później przekazać mu aktualne dane, by poczta trafiała pod właściwy adres. — Jeśli mógłbym wnieść pewną korektę, to skróciłbym to do pięciu pytań. Co za dużo, to niezdrowo, Dori Mori.
Evan rzucił okiem na Milo, który rozsiadł się teraz na mostku, jednak w pewnej odległości od Stelli, która nie zwiększyła odległości nawet o milimetr od spikera radiowego. Potrafiła być aniołkiem, gdyby nie dobierała się z takim zaangażowaniem do jego sportowej torby, wyciągając przy tym wszystkie piłeczki tenisowe, które tam znalazła.
Milo nie za wiele ma do powiedzenia, nawet jeśli bardzo dużo szczeka — rzucił w odpowiedzi ze śmiechem. Ograniczenie się do tego, że mały jamnik obszczekiwał wszystko, włącznie z sąsiadami, których oglądał z samego balkonu, to mało powiedziane. — Zwieńczmy to tym, że przyszło nam żyć w ciekawych czasach. Zapewne równie ciekawie będzie na nie patrzeć z perspektywy czasu i postępu naukowego, który będzie leżał daleko od tego bełkotu o grzechach i innych bajkach na dobranoc.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
-Działa jak powinien, ale nie na mnie – powiedział żartobliwie. Evan miał w sobie naprawdę dużo uroku, podobnie jak Dorian, ale różnili się od siebie znacząco. To, co przyciągało do Evana, to jego aura tajemniczości, umiejętność manipulowania słowami i tym, co pozwalał zobaczyć swoim rozmówcom. Był mistrzem kreowania obrazu siebie w oczach innych, zawsze pozostawiając pewne aspekty w cieniu. Dorian z kolei stanowił przeciwieństwo Evana – był bezpośredni, otwarty i szczery. To właśnie dzięki tym różnicom idealnie się uzupełniali. W czasach, kiedy ich życie toczyło się w rytmie wiecznych imprez w Bostonie, byli dla siebie nawzajem skrzydłowymi – komplementowali się, oferując pełen wachlarz punktów widzenia i cech charakteru. Razem stanowili niepowstrzymany duet, a oddzielnie również radzili sobie świetnie, jednak w tandemie byli praktycznie nie do pokonania.
Teraz jednak życie wyglądało inaczej. Dorian musiał przyznać, że Evan zdołał nieco osiedlić się i uspokoić. A on sam? Gonił przez życie, nie mając nawet czasu, by głębiej zastanowić się nad tym, czego naprawdę pragnie. Nie miał nawet ochoty na przelotne znajomości, które uznawał za stratę czasu. Czuł, że potrzebuje przerwy – może tygodniowego wyjazdu, aby zresetować umysł, poukładać myśli i wreszcie podjąć decyzję, czy naprawdę chce, by jego życie nadal toczyło się w ten sposób.

Chyba nie zdziwi cię fakt, że mieszkam niedaleko szpitala – zaśmiał się szczerze Evan. – Ale pewnie zajmie nam chwilę, żeby się spotkać. Może powinniśmy ustalić coś listownie albo przez telefon? – zaproponował, wiedząc, jak trudno było znaleźć czas dla siebie w ich pełnych obowiązków życiu. Ba, nawet ten spacer był przekładany dwa razy – najpierw Dorian musiał interweniować podczas nagłej operacji, potem z kolei Evan miał coś na głowie, ale jak zwykle nie zdradził szczegółów.

Nie zamierzał jeszcze zagrywać tej karty, choć świadomość jej posiadania była dla niego niezwykle wygodna. Dorian doskonale zdawał sobie sprawę z jej potencjału, i możliwe, że Evan również miał tego świadomość, chociaż nigdy by tego nie przyznał. Wiedział, że Dorian w każdej chwili mógł ją wykorzystać.
Wolałbym nie, chyba to nie mój przedział wiekowy. Poza tym, raczej nie jestem w jej typie – zażartował cicho, patrząc na przyjaciela z przymrużeniem oka. Ciotka Evana, choć bez wątpienia była uroczą kobietą, zupełnie nie wpisywała się w wyobrażenia Doriana o idealnej partnerce. Głównie ze względu na różnicę wieku, ale także na to, że była, cóż... ciotką jego najlepszego przyjaciela.

Może powinna zacząć zostawiać te rzeczy gdzieś indziej, albo lepiej– przesyłać je bezpośrednio do ciebie. Chociaż rozumiem – starość nie radość  – dodał z szerokim uśmiechem, starając się ukryć prawdziwe emocje. W rzeczywistości czuł narastającą irytację, miał ochotę rzucić jakimś ciętym komentarzem lub wybuchnąć, ale wiedział, że to nie byłoby rozsądne. Wolał zachować pozory spokoju, aby nie dać po sobie poznać, że coś go trapi.

Zaśmiał się cicho, próbując rozładować napięcie. Patrzył na Evana z mieszanką rozbawienia i wyrozumiałości, bo obaj wiedzieli, że pod przykrywką żartów kryło się więcej, niż byli skłonni otwarcie przyznać. To była ich gra – subtelna wymiana, pełna ukrytych znaczeń i niedopowiedzeń, która łączyła ich od lat, sprawiając, że nawet w najtrudniejszych chwilach potrafili zachować pozory normalności.

Dobra, może być pięć, Evie– powiedział, używając przydomku, którego nie wypowiadał od wieków. „Evie” przylgnęło do Evana w czasach ich wspólnych szaleństw w Bostonie, ale od tamtej pory Dorian rzadko sięgał po to zdrobnienie. Teraz, po raz pierwszy od ich ostatniego fizycznego spotkania, wypadło mu z ust zupełnie naturalnie. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek użył tego określenia w listach – być może nie.

Patrzył na Evana z ciepłem w oczach, rozczulony widokiem przyjaciela i jego psich podopiecznych. Evan wyglądał tak... normalnie. Przy tej dwójce psów wydawał się zrzucać maskę, którą zwykle zakładał w kontaktach z innymi. Bez tej zbroi, którą tak lubił nosić, wyglądał na szczęśliwego – a to właśnie było coś, czego Dorian zawsze dla niego pragnął.
Skoro tak, to mogę zająć jego miejsce – powiedział z półuśmiechem. – A Milio może nosić obrączki, o ile ich nie zgubi po drodze – dodał, śmiejąc się cicho. Milio był jednym z psów Evana, i choć Dorian wiedział, że zwierzak byłby uroczym drużbą, nie mógł oprzeć się żartowi o jego chaotycznej naturze.

Tak, są zdecydowanie interesujące – odpowiedział Evan, a Dorian dostrzegł w jego oczach coś więcej niż tylko prostą zgodę. Było w tym coś podprogowego, coś, co sugerowało, że życie Evana zaczynało się układać w nowy sposób.

Ale wiesz, wszystko może się dynamicznie zmienić – dodał Dorian, próbując dodać im obu trochę otuchy. – Zresztą, nawet teraz żyjemy w czasach, które są pełne niespodzianek. Wiesz, że jeszcze przed wiekiem, żeby zostać chirurgiem, trzeba było mieć tytuł czeladnika? Bo prawdziwi lekarze nie „kalali” się cięciem ludzi – rzucił nagle, pragnąc rozluźnić atmosferę lekką ciekawostką. Dorian czuł, jak napięcie, które jeszcze przed chwilą wisiało w powietrzu, powoli znika. Chociaż czas zmienił wiele w ich życiu, to ich przyjaźń i wspólne żarty były niezmienne – trwały, tak jak wspomnienia ich dawnych lat.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Evander Cunnigham
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 9
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 184
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2202-evander-cunnigham#31970
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2315-evan#32122
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2314-poczta-evandera-cunnighama#32118
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/
BANK : https://www.dieacnocte.com/
Uznajmy, że w to wierzę — rzucił w ramach pogrzebania tematu, choć z brakiem definitywnego przechylenia szali. Nie potrzebowali procentów do zyskiwania w oczach innych, a to zgranie wychodziło im naturalnie. Od pierwszych zdań, które w ogóle ze sobą wymienili zaklikało między nimi. Dorian i Evan mogli również na sobie polega, w tym leżała przewaga zawiązanej między nimi relacji. Czasem Bane-Park okazywał się zbyt miły dla osób, którym Cunnigham musiał mniej dyskretnie wskazać kierunek spadania — dziwnym zbiegiem okoliczności pokrywający się z kierunkiem najbliższych drzwi.
Arlo był głównym powodem wyhamowania w życiu Evandera, dokładając główną cegiełkę do tego skrętu. Odejście od zawodowego grania w tenisa i zatrudnienie w bostońskiej rozgłośni radiowej, niosło za sobą początkowy stres, oswojenie się z warunkami pracy i byciem na żywo. Od czterech lat w grę wchodziły dojazdy do Bostonu i powroty do Saint Fall, co pochłaniało określony czas. Zdarzało się, że czasem mijał się z Havillardem w kuchni lub w drzwiach. Coraz bardziej uderzała w niego świadomość tego, jak bardzo było to niesatysfakcjonujące. Spokojne, małomiejskie życie nie do końca było spełnieniem marzeń Cunnighama. Obecny kompromis z czasem się załamie. Nie spotykał się jednak z Dorianem, aby o tych ustaleniach wewnątrz swoim związku opowiadać — przede wszystkim Evan chciał spędzić z nim trochę czasu, choć wiedział, że brakiem wylewności doprowadza nierzadko przyjaciela do szewskiej pasji.
Nawet nie powinienem — odparł ze śmiechem spiker radiowy. Takiej praktyczności w doborze miejsca zamieszkania i bliskości do miejsca pracy należało po Bane-Parku oczekiwać. — Wydaje mi się, że wymiana listów będzie najlepsza, o te zadbam, by do mnie trafiły. Co do Barb… — Cunnigham cieszył się, że jego ciotka nie wykorzystywała telepatii na jego znajomych, ograniczając się do jego niezbyt skromnej osoby. Niekiedy w domu biologicznego ojca zastanawiał się nad tym, czy to nie jest jej wyjściowy sposób komunikacji ze swoją siostrą. Evan nigdy o to nie zapytał, traktując to jako coś zbyt osobistego. Nierzadko na spotkaniach towarzyskich Spencer Whitlock przedstawiał Evandera jako syna swojej małżonki dotkniętej skutkami lobotomii, co nie było wszak zgodne z prawdą, tyle że spiker radiowy nieszczególnie pamiętał Tiffany. W tym z kolei udział miała sama Barbara, nie kultywując pamięci o kobiecie. Sama sytuacja rodzinna Evana zasługiwała na hasło: to skomplikowane, a on nie zamierzał tej cebuli okrajać z warstw. — Lubi cię, ale na pewno nie w ten sposób — stwierdził z rozbawieniem Evander. Podejrzewał, że Barb potraktowałaby takie wyznanie jak żart i nie pamiętał sytuacji, by nie wzgardziła czyimiś zalotami. — Obstawiam, że raczej oczekuje, że sam będę zainteresowany swoją pocztą, aby ją zabrać, skoro nadal mam klucze do drzwi. — Nie raz i nie dwa nocował tam już z Arlo, gdy decydowali się na spędzenie wieczoru i nocy w Bostonie, korzystając z uroków nocnego życia.
Dźwięk skróconego imienia, który stosował wobec niego jedynie Dorian. Początkowo zabrzmiało obco, ale wystarczyła chwila, aby je rozpoznał. Evan uśmiechnął się nawet łagodniej; uczciwa odpłata za rzucone w eter Dori Mori. Hiram dla porównania nigdy nie wychodził poza granice jego pełnego imienia. Cunnigham posłał Milo oceniające spojrzenie, przypomniawszy sobie o jego próbach podgryzania nie tylko nogi od stołu, ale również palców Arlo.
Obawiałbym się jego psich psot. Nie zaufałbym mu na tyle. — Spiker radiowy wzruszył ramionami. — Najlepiej, jakby miał jakąś maskotkę. — Najlepiej taką, która już znudziła się Stelli, przez co będzie mogła zostać poddana definitywnej destrukcji i utylizacji bez wyrzutów sumienia. Wysłuchał Doriana do końca, zanim zarzucił: — Lepszy rzeźnik i potajemne eksperymetowanie? Chyba badanie ludzkich zwłok też nie było zbyt mile widziane.
Evander Cunnigham
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : spiker radiowy w WGBH
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Spojrzał na niego wzrokiem, który wyraźnie mówił: „Naprawdę mi nie wierzysz?”. W jego spojrzeniu było coś więcej niż tylko pytanie, ukrywała się w nim pewna ironia, może nawet cień wyzwania. Tak, to prawda – Dorian zawsze był zbyt uprzejmy wobec osób, które Evan najchętniej wyrzuciłby za drzwi bez zbędnych ceregieli. Z pozoru mogło to wyglądać na nadmiar łagodności, ale Dorian nigdy nie działał bezmyślnie. Miał w tym swój ukryty cel. Zbierał cenne informacje, niczym wytrawny gracz, który wie, że każde słowo może być kiedyś przydatne. Nie zdradzał tego od razu, ale skrzętnie notował każdy szczegół w swojej pamięci. A kiedy już zgromadził to, czego potrzebował, pojawiał się na jego twarzy ten charakterystyczny, najsłodszy z uśmiechów – maska grzeczności i pozornie nieszkodliwej życzliwości. Wtedy z elegancją, niemalże jak mistrz ceremonii, pozbywał się niechcianych gości. Tyle że, według Evana, robił to o kilkanaście minut za późno. Nie, Dorian nie był idealny w swoim działaniu, ale nie o perfekcję tu chodziło. Jego strategia, choć czasem irytująco przewlekła, ostatecznie zawsze okazywała się skuteczna.

Tak, po Dorianie można było się tego spodziewać – jego działania były przewidywalne, choć zawsze niosły ze sobą coś więcej. Jednak fakt, że dom znalazł się tak blisko pracy, to był tylko jeden z drobnych plusów. O wiele istotniejsza była okazja, jaką stanowił zakup Raventree Hall. Posiadłość była wręcz skarbem – zdobył ją za śmiesznie niską cenę, a choć później musiał zainwestować niemałe środki w jej remont, każda wydana moneta okazała się inwestycją nieocenioną. Oj, jak bardzo było warto! Teraz miał swój własny azyl – miejsce, które powoli przekształcało się w coś więcej niż tylko cztery ściany. Coraz częściej traktował Raventree Hall jak prawdziwy dom, choć czasem przytłaczała go pustka panująca w środku. Samotność była jego nieodłączną towarzyszką, ale przynajmniej czuł się tam dobrze. A ogród... Ogród był jego prywatnym sanktuarium. To tam odnajdywał spokój – z kubkiem herbaty w dłoni siadał na tarasie i bezmyślnie wpatrywał się w kojący widok natury, pozwalając myślom odpłynąć, aż umysł stawał się wolny i lekki jak poranna mgła unosząca się nad trawnikiem.

Kiedy słuchał słów przyjaciela, zastanawiał się, ile w tym wszystkim było prawdy. Czy to, co mówił, miało rzeczywiście jakiekolwiek znaczenie? Często analizował to, co słyszał, ale tym razem postanowił zachować swoje wątpliwości dla siebie. Nie każdą myśl musiał wyrzucać na zewnątrz, zwłaszcza w takich okolicznościach. Zamiast tego, uśmiechnął się tylko delikatnie, niemalże z rozbawieniem, na wzmiankę o tym, że ciotka go nie lubi w ten sposób. Ten uśmiech – subtelny, zabarwiony lekką ironią – mówił więcej niż tysiąc słów.
I nawzajem – zaśmiał się, choć wiedział, że gdyby to powiedział na serio, byłby to dość niespodziewany i szalenie interesujący plot twist. Wyobrażał sobie, jak w jakiejś alternatywnej rzeczywistości wyzwanie kończy się w najbardziej nieoczekiwany sposób. – O, co do tego nie mam wątpliwości! Może próbuje cię zachęcić, żebyś więcej uwagi poświęcił zwykłym, przyziemnym sprawom... choć obaj doskonale wiemy, że to zadanie z góry skazane na porażkę – powiedział pogodnym, niemal żartobliwym tonem, jakby świadomy absurdu tej sugestii.

Racja... Mam wrażenie, że i tak zgubiłby je szybciej, niż zdążyłby dostać. – Uśmiechnął się pod nosem, a w jego głosie pobrzmiewała nuta lekkiej ironii. – No cóż, zawsze można dać mu zabawkowe krążki. – Dodał z rozbawieniem, a potem zastanowił się na chwilę. – Maskotki i te piszczące zabawki to chyba największy hit u szczeniaków. Choć muszę przyznać, że nawet te większe psy wydają się je uwielbiać – stwierdził, choć nie mówił tego z pełnym przekonaniem. Nie był ekspertem, kojarzył tylko to, co czasem widział na spacerach albo u znajomych, którzy mieli zwierzęta.

Tak, nadal czasem budzi to pewne kontrowersje. Zwłaszcza wśród starszych lekarzy i tych... cóż, mocno wierzących. Uważają to za bezczeszczenie spoczynku. – Zamilkł na moment, jego ton stał się spokojniejszy, bardziej poważny. – Ale umówmy się, bez tego medycyna rozwijałaby się o wiele wolniej. – Dodał ze spokojem, jakby w pełni świadomy, że prawda, choć nie zawsze wygodna, była niepodważalna. – Ruszamy dalej? Czy może maluchy potrzebują jeszcze chwilę odpoczynku? – zapytał z ciepłym uśmiechem, spoglądając na psich towarzyszy.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model