Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

STOLIKI PRZY SZAFIE GRAJĄCEJ
Najbardziej pożądane miejsce w kawiarni. Siedząc przy maszynie grającej, łatwo zdecydować o tym, co będzie teraz grać w całym lokalu. Jednocześnie z tego miejsca, widać całą kawiarnię i można być świadkiem wszystkich zdarzeń. Stoliki te oblegane są najczęściej przez popularne dzieciaki z miejscowego liceum.

[ukryjedycje]
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Helen van der Decken
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t224-helen-verity-w-budowie#523
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t485-helen-van-der-decken#2051https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t486-poczta-helen-van-der-decken#2053
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f125-ulica-staromiejska-9-9
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1080-rachunek-bankowy-helen-van-der-decken#9535
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t224-helen-verity-w-budowie#523
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t485-helen-van-der-decken#2051https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t486-poczta-helen-van-der-decken#2053
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f125-ulica-staromiejska-9-9
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1080-rachunek-bankowy-helen-van-der-decken#9535
Obiekcje nie były czymś, co przychodziło na myśl w kontaktach z Vittorią; lata doświadczenia nauczyły Helen, że są tylko stratą czasu i energii, którą lepiej poświęcić na realizację pomysłów pani L'Orfevre. Tym razem nawet nie zamierzała udawać, że musi się namyślić czy sprawdzić termin w skrupulatnie prowadzonym kalendarzu — kwestią, nad którą musiała się pochylić był wyłącznie dobór stroju, który nie narazi ją na włoski sąd nad talerzykiem z eklerkiem. Wbrew pozorom nie było to szczególnym wyzwaniem — nie, kiedy połowa jej garderoby pochodziła spod szyldu Bella Donny.
To zawsze bezpieczny wybór.
Przygładziła palcami nieistniejące zagięcie na aksamitnym materiale czarnej spódnicy, spoglądając na Vittorię z uśmiechem niebezpiecznie poszerzającym się z każdym kolejnym słowem kobiety.
Nie wiedziałam, że jesteś taka sentymentalna — naturalnie pominęła aspekt finansowy; ten nigdy nie zaprzątał jej uwagi, co mogło tłumaczyć ścieżkę kariery podjętą przez panią van der Decken. — To Mill's tak na ciebie działa? Gdybym wiedziała, sama bym cię tu zaprosiła.
Tania imitacja skórzanego siedziska zatrzeszczała cicho, kiedy Helen swobodnie założyła nogę na nogę; piętnaście lat temu przed podobnym manewrem prawdopodobnie musiałaby najpierw odkleić nagie udo od nieprzyjemnego w dotyku syntetyku.
Prawdziwa okropność.
Zarówno pod względem wystroju wnętrza, który nie uległ na przestrzeni lat gwałtownej zmianie, jak i długości wówczas noszonych spódniczek — ta na szczęście bezpowrotnie przeminęła.
Tylko pamięć o białych kozaczkach Paganini — ona i czekoladowo—orzechowy koktajl z podwójną porcją bitej śmietany, w której Helen bezmyślnie grzebała kolorową, plastikową słomką — mogła osłodzić to wspomnienie.
Zawsze mogło być gorzej.
Pani L'Orfevre chyba wyczuła echo jej myśli, ponieważ przed wypowiedzeniem kolejnych słów nie odczekała cennych sekund, w czasie których Helen mogłaby spokojnie przełknąć zbyt zachłanny łyk przesłodzonej bomby kalorycznej. Za krótkim, stłumionym kaszlem szło gwałtowne zamruganie powiekami i odstawienie szklanego pucharka na okrągły blat stolika.
Na rany Aradii, Vittoria — w głosie pani van der Decken niedowierzanie wybijało się ponad zwykle spokojny ton, kiedy nieznacznie ściszyła głos. — Naprawdę przespałaś się z kimś o imieniu Flick?
Helen, co prawda uważała, że nienaganne wyczucie mody Toria równoważyła dyskusyjnym gustem do mężczyzn, ale były pewne granice i Flick—dick stał bardzo blisko nich. Co to w ogóle za imię? Rozbawienie naruszyło równą linię ust, które musiały ulec uśmiechowi; ostatniej prawdziwej nuty osądu pozbyła się lata temu. Jeśli faktycznie był to Fredrick — tylko trochę się rymowało! — nie miało to już żadnego znaczenia, kiedy tylko zamknęły się za nim drzwi, został pomniejszą historią wspomnianą — nawet nie opowiedzianą — nad mlecznym szejkiem.
Sukienka dla dziesięciolatki wywołała w Vittorii więcej emocji.
Pani van der Decken uważnie obserwowała tę pantominę zwieńczoną dramatycznym dyskontem.
Nie zawiodła się.
Szelest poliestru zagłuszałby najważniejsze kwestie — zdusiła papierosa w popielniczce, pozwalając, żeby widmo poliestru uniosło się nad ich stołem. Zaangażowanie Torii w garderobę Elsje chyba nigdy nie przestanie jej zaskakiwać; na dnie przepastnej szafy wciąż trzymała pierwszą wyprawkę uszytą przez pannę Paganini.
Doza rozkrochmalenia nie była jednak na tyle duża, żeby nie obrzuciła sceptycznym spojrzeniem różowego (nie powinien być wiśniowy?) koktajlu przyjaciółki.
Nie chcę, mówiłam ci, żebyś nie brała wiśniowego — powstrzymała się przed skrzywieniem, odsuwając palcem wskazującym pucharek. Cały pierwszy i drugi trymestr ciąży spędziła w bliskim sąsiedztwie toalety, na co jedyną — i sprawdzoną — żeglarską radą Maxima był wiśniowy kompot: w jedną i drugą stronę smakuje tak samo, Helen.
Od dziesięciu lat dobrowolnie nie ruszyła niczego, co choćby przypominało wiśnię.
Helen van der Decken
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : siewczyni magii wariacyjnej
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
Sprzeciw to powolna forma samodestrukcji — sprzeciw wobec Vittorii to samodestrukcja prędka i niejednokrotnie bolesna w skutkach. Helen przyswoiła lekcję lata temu; teraz zbierała wiśniowe owoce tej wiedzy i próbowała nie nawarzyć sobie kompotu.
Ktoś — ona sama — prędzej czy później musiałby go wypić.
Sentymentalna jestem tylko w dwóch przypadkach. Pomiędzy trzecim i czwartym kieliszkiem porto albo kiedy myślę o trzech ulubionych ego — o Freudzie wiedziała tyle, że chciał odkryć wnętrze matki na nowo, więc zdecydowanie nie o tym ego mówiła. — Skoro nie pijemy wina, znasz już odpowiedź.
Trzy ulubione ego miały imiona, nazwiska i były przeszłością, do której nie mogła, nie chciała lub, w chwilach słabości, zamierzała wrócić. W jedwabnej bluzce o ilości złotych guzików przekraczających średnią krajową, tuż za drzwiami kawiarni mogłaby znaleźć nowe ego; ma pan ogień? działało od dekady z osiemdzesięcio—sześcio procentową skutecznością.
Gdyby ktoś zapytał ją, jaki odsetek z tych osiemdziesięciu sześciu był żonaty, wzruszyłaby jedynie ramionami; liczy kalorie, nie obrączki.
Był Niemcem, więc mój ostatni miłosny podbój to — skomplikowany tok myślenia i powrót myślami do serialu, który rok temu zaczął urozmaicać wieczory wypełnione klekotem maszyny do szycia — był tak paradoksalny, że aż zabawny, zwłaszcza—  
Herr Flick.
Tylko niepodważalna umiejętność połykania w wykonaniu pani L’Orfevre zaoszczędziła stolikowi, Helen i jej samej oplucia wiśniowym koktajlem przesłodzonym wyrzutami sumienia; o kalorie zacznie martwić się za kwadrans, teraz powinna wyłącznie o własne fetysze.
Helen, chyba mam swój typ.
Mężczyźni w mundurach lub skórzanych płaszczach?
Ciężko ją winić.
Lata temu ustaliły, że o gustach się nie dyskutuje — chyba, że to dyskusja na temat modowego gustu innych kobiet — ale nawet osiągnięty konsensus nie mógł (i nie zamierzał) powstrzymywać trwającej dwie dekady przyjaźni przed jednoznacznym osądem. Mężczyźni Helen przypominali rybną konserwę; pod nieszczególnie przekonującym, czasem niedorzecznie pomarańczowym opakowaniem kryło się bogate w składniki odżywcze — intelektualne, charakterologiczne, dowcipno—finansowe — wnętrze.
Wybrankowie Vittorii to raczej naładowana broń; powinna przestać wsadzać ją do ust.
Ciche Helen, lasciare — odpuść, Helen — zabrzmiałoby przekonująco, gdyby akurat jedną dłonią nie gasiła papierosa, pomiędzy rozciągnięte w uśmiechu wargi próbując uchwycić słomkę. Pani van der Decken zasilała nieliczne, elitarne grono osób, które mogły i posiadały nabyte przez lata prawo otwarcie śmiać się z Vittorii. Zbyt wiele razy upadła w obecności Helen — całkiem dosłownie, blizna na kolanie mówi sama za siebie — żeby udawać, że zawsze potrafiła chodzić w wysokich na czternaście centymetrów szpilkach.
Nie wypowiadaj tego słowa w mojej obecności.  
Poliester; grymas z subtelnego zamienił się w jawnie dyskryminujący. Nic, co brzmi jak choroba weneryczna złapana od ducha, nie powinno wybrzmiewać nad pierwszym od czterech miesięcy koktajlem Torii. Nie po to uczyła się szyć dziecięce ubranka, żeby Elsje u progu jednego z najważniejszych etapów w życiu każdej dziewczynki chodziła ubrana w coś, co noszą — jedno spojrzenie w kierunku ciemnowłosej dziewczyny, która obsłużyła wcześniej ich stolik wystarczyło — kelnerki w Mill’s.
Wiśnie to owoce, więc tak naprawdę piję sałatkę — żelazna logika pani L’Orvefre zbiegła się z osądzającym przesuwaniem koktajlu po stoliku. Kapitulacja nadeszła cicho; o ile za ciche można uznać westchnięcie, z którym kolejny łyk mleczno—wiśniowo—słodkiego napoju zalał jej usta, zęby nadgryzły ułożone na talerzyku ciastko, a spojrzenie mimowolnie powędrowało na ramię. Szew przed wyjściem układał się dziwnie, chciała tylko sprawdzić, czy—  
Helen.
Jeszcze nie krzyczała — przy czym jeszcze w wykonaniu Torii oznaczało rozpiętość czasową od sześciu do dwudziestu trzech sekund.
To światło czy moje włosy... — uchwycony pomiędzy palce kosmyk powinien być złoty — od ośmiu lat płaciła za ten kolor horrendalne sumy — ale teraz bliżej było mu do spranego różu, który na ich oczach przybierał barwę, cóż, wiśniową; razem z rumieńcami na policzkach.
Co do chu—
Włoskie podejrzenia to kwintesencja bezwzględności i właśnie padły na mleczny koktajl.
Vittoria L'Orfevre
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Helen van der Decken
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t224-helen-verity-w-budowie#523
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t485-helen-van-der-decken#2051https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t486-poczta-helen-van-der-decken#2053
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f125-ulica-staromiejska-9-9
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1080-rachunek-bankowy-helen-van-der-decken#9535
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t224-helen-verity-w-budowie#523
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t485-helen-van-der-decken#2051https://www.dieacnocte.com/
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t486-poczta-helen-van-der-decken#2053
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f125-ulica-staromiejska-9-9
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1080-rachunek-bankowy-helen-van-der-decken#9535
Mleczne, słodkie ulepki powoli sączone przez szerokie słomki nie mogły zastąpić ani porto, ani żadnego innego alkoholu, po którego wypiciu Helen zapytałaby, o to trzecie nazwisko — pozostałych domyślała się, ale kto wie, może na podium doszło do gwałtownego przetasowania. Nie widziały się prawie dwa tygodnie, a to wystarczająco dużo czasu na zmiany, o których małoletnia kelnerka z Mill's — podejrzanie długo i skrupulatnie przecierająca stolik nieopodal nich — nie powinna słuchać.
W takim razie czuj się zaproszona na porto — uśmiechnęła się, nie dodając, że ostatnie porto, jakie kupowała było prezentem na dziewięćdziesięcioletnie urodziny sąsiadki—erotomanki. Tamta, co prawda gustowała raczej w whisky, do której Helen nie odważyła się poprosić o  coca—colę, jak to miała w zwyczaju, kiedy tylko odwiedzała Johana i Florence w Maywater.
Dwudziestojednoletni single malt w towarzystwie szwagra najlepiej smakował z trzema kostkami lodu, colą i nieświętym oburzeniem na tę profanację. Porto natomiast w pełni objawiało swoje walory po sytym obiedzie i pięćdziesiątce — wieku, nie wódce. Przemilczała tę oczywistość, podobnie jak sobotnie przyjęcie. Vittoria chwilowo musiała żyć w błogiej nieświadomości tego, jak skandalicznie rozrywkowa ostatnio stała się Helen.
Dowie się wszystkiego po dwóch, maksymalnie trzech kieliszkach wina.
Po czwartym obydwie skupią uwagę na drzwiach wejściowych, żeby przypadkiem nie przegapić momentu, w którym kuguarzyca — dobre sobie, wdowa McIntosh straciła prawo do tego tytułu w ostatnim roku prezydentury Eisenhowera — ruszy korytarzami na kolejne bezkrwawe polowanie, a Helen przepuszczając Torię do wizjera, wyszepcze: patrz, nie zmyśliłabym tego!
Niemcem?
Uniosła leciutko brwi, przyglądając się przyjaciółce z namysłem widocznym gołym okiem w poziomej zmarszczce na czole. Na następne urodziny pani L’Orvefre dostanie mapę—zdrapkę świata. Maxim swego czasu miał podobną, ale w jego przypadku Helen wierzyła, że stosował inne kryteria odkrywania nowych krajów i kontynentów.
Herr Flick i—
Okropna jesteś.
Wibrujące w głosie rozbawienie przeczyło cichym słowom.
Allo allo było ubiegłorocznym odkryciem pani van der Decken, które wtopiło się w harmonogram tygodnia. W zeszłym miesiącu wymieniła telewizor na większy i zdecydowanie rzadziej śnieżący — inwestycja w wieczory, w czasie których cisza w mieszkaniu zdawała się przegryzać przez cienką skórę, a śpiące za ścianą dziecko uniemożliwiało zamienienie tego mauzoleum życia towarzyskiego, w coś bardziej ożywczego.
Naprawdę miała nadzieję, że najnowsza przygoda Torii nie nosiła skórzanego płaszcza — pod pewną dewiację podpadał już sam akcent.
To już nie typ — plastikowa słomka wzburzyła gęstwinę na wpół wypitego koktajlu, topiąc orzechowe drobinki na dnie szklanki. — Tylko fetysz.
Zasada była prosta — o tych nie rozmawia się nad czymś, co będąc tylko trochę wyrodną matką, można podać dziecku na śniadanie, a tym właśnie były kolorowe szejki, zawierające trzy czwarte tablicy Mendelejewa. W towarzystwie Vittorii tym bardziej nie mówi się o poliestrze, ale obydwie łamią powyższe uzgodnienia, szczęśliwie dochodząc do zgody.
Wiśnie to owoc, owoc to sałatka, nawet jeśli obrzydliwy i nadający się najwyżej na kompost, nie kompot — przejęzyczenie, które zmieniłoby wszystko i wreszcie nadało sensu tej kulinarnej przygodzie.
Jest w tym pewna logi
ka.
Nie ma jej natomiast w tym, co Helen widzi, kiedy odrywa spojrzenie od talerzyka z nadgryzionym ciasteczkiem — właśnie przetrawiała chęć domówienia jego borówkowego odpowiednika — i konfrontuje je z widokiem, który mogłaby podsumować czterema słowami: co za piękna katastrofa.
Lewa brew pani L’Orvefre skrzy się czerwonawą — ktoś złośliwy mógłby stwierdzić, że wiśniową — poświatą, która nie znika ani za jednym, ani drugim mrugnięciem powiekami. Vittoria jeszcze przez chwilę pozostaje nieświadoma tego, ale przecież nie byłaby sobą, gdyby była inna nie skupiła uwagi na najbardziej zjawiskowej osobie w kawiarni.
Są czerwone, Toria — zaczęło się od końcówek, płynnie, choć powoli dokonując inwazji na kolejne cale godzinami wypracowywanego — i sowicie opłacanego — złocistego blondu, z którego od lat słynęła pani L’Orvefre. — Mniej więcej tak do jednej trzeciej.
Odszukanie w torebce srebrnej puderniczki z lusterkiem pochłonęło kolejne dwa cale włoskich włosów.
Vittoria, nie denerwuj się...
Ale, proszę, zobacz sama, Helen przesuwa błyszczące puzderko w stronę kobiety i dopiero wtedy zdaje sobie w pełni sprawę z tego, że to nie Deadberry, ani jego przyległości.
Godzina na szczęście jest martwym sezonem, a kelnerka w poliestrowej spódniczce zajęła się witryną, na której piętrzą się — dosłownie — cukiernicze cuda.
Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałam — wypuściła spomiędzy palców pochwycony przed chwilą kosmyk miękkich włosów. — Weźmiemy ten koktajl i ciastko na wynos.
Brzmi w jej ustach jak zapowiedź eksperymentu, nie samobójstwa.
Helen van der Decken
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Maywater
Zawód : siewczyni magii wariacyjnej
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
Ciastko na talerzyku, słomka między ustami, spojrzenie zahaczone o prosty nosek Helen; Toria zawsze go zazdrościła. Przypominał coś, czym można zwęszyć dobrą promocję, bogatego męża albo czekoladę o obniżonej zawartości tłuszczu — niestety, najwyraźniej nie odróżniał zapachu wina i szczyn.
Helen, różne paskudztwa miewałam w ustach oh, Toria, nie bądź dla siebie tak bezlitosna ale porto? Naprawdę?
P o r t o? Już sama nazwa sugerowała, że ktoś pewnego dnia obudził się, spojrzał na butelkę i pomyślał, że tanie wina to za mało — czas stworzyć coś, co nie jest ani winem, ani nalewką, a już na pewno nie czymś, co Vittoria trzymałaby w barku.
O ustach nie mówiąc.
Satysfakcja nad ciastkiem — ukruszyła palcami kawałeczek, drobinkę taką; zawahanie przed wsunięciem go pomiędzy wargi ukryła za przesadnym mmmhm!, które mogło być formą uznania dla lokalnych wyrobów cukierniczych albo potwierdzeniem, że tak, owszem, zaiste — ona, Vittoria L’Orfevre, na swojej mapie odhaczyła kolejny kraj. Właściwie, to nie był pierwszy Niemiec; lato przed studiami spędziła w Monachium u rodziny matki, a daleki kuzyn Fabien miał dwie słabości — czołgi i krzyżówki. Przez cały tydzień rozwiązywała cholerne hasła i przy okazji dowiedziała się, że Porsche nie zawsze produkowało sportowe auta.
To taki kraj w Europie. Graniczy z Australią, jeśli dobrze pamiętam — zamieszany w szklance koktajl zgodził się z jej teorią; bardziej zgodny był jedynie cichy śmiech, kiedy okropieństwo zostało nazwane po imieniu. — A mimo to nadal mnie uwielbiasz.
Dobrze wychowana, ułożona (w kajucie Maxima; Toria jedenaście lat temu uwielbiała ten dowcip) panna Verity mogłaby wieść spokojne życie, gdyby pewnego dnia nie spotkała na swojej drodze — wtedy jeszcze brunetki — panny Paganini. Vittoria nie pamięta, co dokładnie powiedziała do Helen; prawdopodobnie kochanie, jesteś pewna, że lubisz ten kolor? i w perspektywie czasu to nieistotne.
Lata później były tutaj, rozmawiając o—
Lepszy mundur niż stopy.
Najwyraźniej fetyszach.
Tym bezpardonowo charakterystycznym dla Vittorii było poprawne nazewnictwo; nomenklatura kolorów, oda do radości właściwego określenia ściegów na szwach, poezja odpowiednich określeń materiału, liryka dokładnego nazwania, co stało się jej z włosami.
To kluczowe, żeby określić rozmiar szkód i jeszcze bardziej istotne dla adekwatnego stopnia szału, który właśnie zabuzował w żyłach.
Co to znaczy czerwone? Czerwień pompejańska, koktajlowa, burgun—
Gdyby słowniki drukowały zdjęcia, przy definicji histerii znalazłby się utrwalony w wieczności wyraz twarzy Vittorii — kiedy ktoś mówi jej, że ma się nie denerwować, jest albo leniwym samobójcą albo zmyślnym masochistą.
W obu przypadkach — szuka bólu.  
Jak ja mam się nie denerwować? — nawet nie próbowała szeptać — pomiędzy nerwowym przeczesaniem włosów drobnymi palcami i nachyleniem się nad stolikiem, podniesiony głos skłonił kilka głów do zwrócenia się w ich kierunku; Toria nawet nie zauważyła.
Właśnie zaczęła walkę o przetrwanie.
Helen, jak ja mam się nie denerwować?! — długi paznokieć stuknął o stolik i jeszcze tego brakowało, żeby się złamał — pani L’Orfevre krzyczała szepcąc (szeptała krzycząc?), wpatrując w przyjaciółkę, jakby ta była ostatnią deską ratunku na Oceanie Katastrofy. — Widzisz te włosy? Takiej platyny już nie dostanę!
Dowód rzeczowy ujęty między palce — złapała kosmyk i potrząsnęła nim, jakby próbowała wydobyć z niego informacje; dla kogo pracujesz? pytali w takich momentach w filmach, ale żadna komedia nie zakładała roli, jaką właśnie przejęła Helen van der Decken.
Na wynos.
Oszalałaś.
Włosy czerwone, ale twarz blada — Vittoria spojrzała na przyjaciółkę jakby ta oświadczyła, że rzuciła karierę Siewczyni i zacznie realizować się jako striptizerka.
(Oczywiście, że pani L’Orfevre poszłaby na premierę; przyjaciół trzeba wspierać).
To ja mam włosy, jakbym wytarzała się w miesiączce orki, ale to ty oszalałaś. Na wynos?! — powrót szepto—krzyku oznaczał wyłącznie jedno: żadne z ciastek na stoliku nie zostanie dziś dojedzone. — Ktoś próbuje mnie zamordować, Helen. Dzwoń po policję!
Było źle; było na tyle źle, że Toria wyraziła gotowość spotkania przystojnych, umundurowanych policjantów mając na głowie coś, co można wziąć za potraktowaną prostownicą perukę cyrkowego klauna.
Na rany Aradii, a jeśli ktoś mnie widział? — tym razem nikt nie patrzył w ich stronę; Vittoria porzuciła dźganie blatu stolika paznokciem na rzecz nerwowego przeczesywania zawartości torebki — uspokoił ją dopiero widok okularów przeciwsłonecznych; prawie straciła oko, nasuwając je na nos, ale to niska cena za uratowanie renomy. — Musimy iść. To miejsce zbrodni.
Na stylu, więc w hierarchii priorytetów pani L’Orfevre gorsze było tylko zakładanie spódnicy w kratę i bluzki w paski jednocześnie.
Vittoria L'Orfevre
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Familia Paganini i prowadzona przez nią mafia restauracja to biznes wielopoziomowy. Bywają dni spokojne, bywają gorące; bywają momenty, kiedy płoną nie tylko palniki pod sosem arrabatia i noce, kiedy mroźne są nie tylko chłodnie, ale też spojrzenia. Nieistotne, co tego dnia stało za poczynaniami Federico Antonio Mattea di Alvize — faktem jest, że od dwóch godzin próbował namierzyć panią L'Orfevre — z domu, krwi i kości Paganini — na mapie Saint Fall.
Sytuacja w Liberta musiała być nieciekawa; chaos w spojrzeniu Federico dorównywał temu, który panował na jego głowie — kwadrans po kwadransie Włoch odhaczał wszystkie ulubione lokalne Vittorii w Little Poppy, a kiedy był pewien, że albo zaginęła, albo zdecydowała się na spontaniczną wycieczkę na południe Sycylii, jedna z kelnerek w Palazzo przypomniała sobie, że tego dnia Toria miała spotkanie w Mill's.
Nikt nie wiedział z kim i — dla całej familii — było to nieistotne; Federico Antonio Mattea di Alvize nie zwlekał ani sekundy, wskakując w zdezelowanego Forda i pomknął na Stare Miasto, gdzie jego poszukiwania miały dobiec końca. Nie musiał rozglądać się po kawiarni długo; jasna głowa Vittorii widoczna była z daleka i to nie za sprawą dokładnie dobranego blondu — dziś rozkwitła na niej wiśnia.
Signora Vittoria!
Do tej pory Torii udawało się utrzymywać sekret przykrej, wiśniowej niespodzianki, a Federico nieświadomie pomógł jej w ukryciu nowego koloru, ściągając uwagę części zebranych na siebie — pani L'Orfevre miała dokładnie kilka sekund na opatulenie głowy czymś, co mogło przysłonić nieudaną, pseudofryzjerką interwencję.
Ti stavamo cercando, signor Pagan—
Dopiero teraz Federico zauważył, że Vittoria w kawiarni nie jest sama; jej towarzyszce skinął jedynie głową, ciężar uwagi przenosząc na twarz byłej panny Paganini. Włosów zdawał się nie zauważać; im mniej w mafii dostrzegasz, tym lepiej śpisz.
To znaczy, pani brat, potrzebuje pilnej pomocy z — zniżony do konspiracyjnego szeptu głos wymagał nachylenia się nad stolikiem — un progetto segreto. Mówił, że wie pani, o czym mowa.
Sam  Federico Antonio Mattea di Alvize nie wiedział; im niej w magii wiesz, tym dłużej żyjesz.
Możemy? Auto czeka na zewnątrz.
Zbawienie nadeszło nieoczekiwanie i miało zbyt wiele, włoskich imion w tytule.

To pojedyncza interwencja Zjawy; wcielił się w nią Perseus Zafeiriou. Zapraszam do karocy!
Zjawa
Wiek : 666
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t637-vittoria-l-orfevre-nee-paganini#3727
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t718-vittoria-l-orfevre
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t719-poczta-vittorii-l-orfevre
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f133-liberta
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1078-rachunek-bankowy-vittoria-l-orfevre
Spróbuj nie krzyczeć, spróbuj nie oszaleć, spróbuj zachować się cywilizowanie — spróbuj.
Całe życie prób (i błędów) skumulowało się w kilku wiśniowych pasemkach; słodycz napoju zastąpiła gorycz wizualnej porażki, bo to wyjątkowo banalny rachunek sumienia — kiedy każdego dnia pracujesz na swój wizerunek, prędzej sprzedasz nerkę, matkę albo kuzyna (choć jego nie chcieli za darmo), żeby ocalić samą siebie przed zupełnym katastrofizmem.
Vittoria L'Orfevre — z domu Paganini; jeśli rozegra to sprytnie, oszczędzi na atramencie, wracając do panieńskiego — wyznawała zasadę, że w miłości jak na wojnie; wszystkie zbrodnie będą wybaczone. Nad kruchym ciastkiem i nie—tak—kruchym, ale przeklętym szejkiem multiwiśniowym rozważała zbrodnię najdrastyczniejszą — jeśli zetknie włosy tu i teraz, nikt nie zostanie naocznym świadkiem jej upadku.
Była krawcową, miała w torebce wszystko; od nożyczek, przez nici aż po awaryjne dwieście dolarów na wypadek nagłej konieczności dostania się promem do Kanady. Od dziś będzie nosić z sobą farbę do włosów — lekcje przyswajane najtrudniejszą drogą to te najcenniejsze.
Narastająca w spojrzeniu panika była o kilka wdechów od osiągnięcia temperatury wrzenia — Helen uciekła do łazienki wiedziona nagłą potrzebą znalezienia tam czegoś, co mogłoby pomóc  (chociaż Toria zaczynała podejrzewać, że wykorzystała okno do ucieczki), a wtedy—
Federico Antonio Mattea di Alvize po raz pierwszy i ostatni w życiu przypominał rycerza na białym rumaku; tyle, że jego ogierem był zdezelowany Ford, a rycerskość kończyła się tam, gdzie sam zaczynał pleść o nagłej potrzebie powrotu Vittorii do Libertà.
Zwykle nie trzeba było powtarzać dwa razy; dziś nie musiał powtarzać nawet półtorej.
Jeśli powiesz, że spodnie znów pękły mu na p—
Pupie; ściszony do gorączkowego szeptu głos nie pomagał na kolor włosów, ale — bingo — wspierał misję nieprzyciągania większej uwagi, niż już miało to miejsce. Toria podniosła się z miejsca z dokładnie taką dawką dumy, na jaką pozwalały wiśniowe włosy — a więc niewielką — i poprawiła przeciwsłonecznie okulary gestem kogoś, kto poddał się zbrodni na własnej głowie z dobrej, nieprzymuszonej woli.
Idziemy, Fede. Nie widzisz, co się stało?
Federico Antonio Mattea di Alvize widział; po prostu był jednym z niewielu mądrych mężczyzn, których Vittoria poznała i postanowił nie skomentować.
W tym postanowieniu trwał do auta — dopiero za kierownicą wybełkotał coś, co zabrzmiało na chlapnąłbym wiśniówki; Toria nie zamordowała go tylko dlatego, że aktualnie trzymał kierownicę.

z tematu
Vittoria L'Orfevre
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody