First topic message reminder : Stołówka Stołówka szpitalna jest oazą spokoju w dynamicznym otoczeniu medycznego szpitala. W momencie przekroczenia progu tej niewielkiej, pacjenci, personel medyczny i odwiedzający wchodzą do świata, gdzie aromat domowego gotowania miesza się z zapachem sterylności, z różnym dla żołądków efektem. Stoły ustawione w rzędy są przykryte prostymi białymi obrusami. Za barem można dostać tace z oszczędnymi, ale całkiem smacznymi posiłkami, a także gorącą kawę i herbatę, zapewniając choć chwilę ulgi w codziennej rutynie. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Alisha Dawson
POWSTANIA : 10
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 168
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 12
TALENTY : 26
Siedzieć tutaj ponad tydzień… Ach, teraz zdaje się to okropne! Niczym wieczność. Bez ulubionych rzeczy, bez większego towarzystwa, z książką i ograniczonymi impulsami na karcie… No i walkmanem, rodzice przywieźli jej jeszcze walkmana. Ale to wciąż było mało. Tęskniła za czasem, który mogła sobie gospodarować sama. Za swoim pokojem. Za żabką. I za kwiatami od Mauriego, które nigdy nie uschną, i na które mogła się patrzeć do woli, kiedy akurat nie mogli się spotkać… Tutaj ich nie miała. Jak radziła sobie Charlotte? — I to też tak po zaklinaniu, tak? Dwa miesiące… dwa miesiące temu dopiero spotkały się na nowo, ale tak jakoś pod koniec. Co było wcześniej? Nigdy nie pytała, może trzeba by to naprawić. Zapytać, co się działo przez ten czas. Zdążyła się już dowiedzieć, że była zaręczona z Mauriem, ale to nic nie znaczyło. Nie rozmawiałyby tak, gdyby cokolwiek to zmieniało. No, ale… w końcu przychodzi temat, przez który ją tutaj ściągnęła. Nie chciała mówić przez telefon, bo nie za bardzo umiała to wytłumaczyć, szczególnie jak co trochę ktoś jej przechodził za plecami, koło słuchawki. Teraz jednak wcale nie miało być lepiej. Głębokie westchnięcie zapowiadało wstęp do historii skomplikowanej, a przynajmniej z jej punktu widzenia. No, a żart… wcale nie polepszył sytuacji. — Nie chciałam nikomu zachodzić za skórę – odpowiada od razu ofensywnie, tonem niemalże piskliwym. – Późno, gdy wróciłam od Mauriego do domu, zadzwonił telefon. Odebrałam, bo nie chciałam, żeby obudził rodziców. To dzwonił Valerio. Mówił tak jakoś dziwnie… pokrętnie, ale miałam wrażenie, że smutno. Jakby coś go gryzło. Nie chciał mi powiedzieć przez telefon, więc pomyślałam, że może potrzebuje się spotkać i powiedzieć tak na żywo… zdziwiłam się, że do mnie, ale właściwie, to się dobrze znaliśmy, z pracy na przykład, lubiliśmy się, może nie miał nikogo, komu mógłby opowiedzieć. Zadzwoniłam jeszcze tylko do Mauriego, żeby go uspokoić, ale… jak się dowiedział… no bo mu powiedziałam… - ramiona oparła na blacie stolika, a głowę zwiesiła smętnie – był wściekły, a na koniec rzucił słuchawką. Myślałam, że w ten sposób ze mną zerwał… ale zaraz przyjechał Valerio, a obiecałam mu, że porozmawiamy… ale nie powiedział mi za dużo. I był pijany. I zachowywał się dziwnie, tak… napierał… a potem dotknął ręką… - krótka pauza, podczas której przełyka ślinę. Nie daje rady. Dłonią pokazuje, dokładnie palcem, na usta. To nawet nie tak, że tylko dotknął, a… - a potem przyszedł Maurice. Zaczęli się szarpać, chciałam ich rozdzielić, ale nagle zaczęło mnie boleć serce. Chyba się osunęłam przy ścianie. Valerio wyszedł, Maurice został, miał do mnie pretensje… Potem obudziłam się tutaj. I do tej pory nie potrafi pogodzić się z tym, co się zdarzyło. Jak bardzo głupia była. Dlaczego nie posłuchała? Wie, dlaczego. Nie chciała zawieść Valerio. Zawiodła już jednego przyjaciela tamtego dnia, nie chciała popełnić tego samego błędu raz jeszcze… Więc popełniła większy. |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : sopranistka | solistka w Teatrze Overtone
charlotte williamson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 8
PŻ : 176
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 3
TALENTY : 16
Here we go again, przechodzi przez myśl w odpowiedzi na padające pytanie. Na ile powinna być szczera, a na ile oszczędzić Dawson problematycznych wywodów? - Emmm… Niezupełnie. - Miała nie opowiadać o tym, co działo się na uniwersytecie, by nie pogrążyć linii obrony, tylko czy Allie jest czarownicą, która mogłaby ją udupić? Jeszcze ze dwa miesiące temu nie powiedziałaby jej ani słowa, skrzętnie skrywając wszelkie sekrety, zwłaszcza przed tak obcą sobie osobą, ale w ostatnim czasie wydarzyło się tyle, że Dawson z wolna dostaje miano najbliższej. Valentina jest na nią śmiertelnie obrażona, Blair przypomina sobie o niej tylko wtedy, kiedy czegoś chce, a Cecil zbył ją, kiedy próbowała podzielić się z nim swoimi przemyśleniami. Ścisza nieco głos, by postronni niemagiczni nie zwracali na nich uwagi. - Pewnie słyszałaś o tych wszystkich tragediach, jakie się przetoczyły po okolicy. Trzęsienie ziemi, pożar na Placu Aradii, wybuch gazu na uniwerku. To najpewniej wszystko gówno prawda, zwłaszcza to, co się wydarzyło w Eaglecrest. - Poprawia się na niewygodnym krześle i wzdycha ciężko, walcząc między chęcią bycia szczerą i niezostania uznaną za wariatkę. - To, co do nas wtedy przyszło, nie było żadnym normalnym wypadkiem. Pojawił się anioł, a raczej ja go tak nazywam, bo sam określił się jako Sługa Jedynego - mówi poważnym tonem, a kącik jej ust unosi się z przekąsem. - Rzucił mną, jak szmatą, fundując wstrząs mózgu i pogruchotane kości. - Nie wspomina o koszmarach, jakie ciągnęły się przez długi czas, a jakie powracają niekiedy i dziś, a także pomija odruch wymiotny, który pojawia się przy zapachu smażonego mięsa. - Próbowałam uratować Marshalla, Lucyfer mówił, że nie mogę pozwolić, by jego dusza uleciała do Nieba, ale czy się udało? - Tu wzrusza krótko ramionami, bo mimo iż do Abernathy’ego nigdy nie żywiła przesadnej sympatii, tak nachodził ją z wyrzutami sumienia, czy aby na pewno postąpiła słusznie. Milczy, słuchając uważnie słów Alishy, bo pojawiające się w tej opowieści postacie są jej znane - nie dość dobrze, ale zawsze. Całość trochę śmierdzi, ociekając jakąś cholerną toksyczną męskością, której Williamson za bardzo nie rozumie. Tak, faceci, to kolorowe koguciki, co to stroszą piórka i drą się, kiedy coś nie idzie po ich myśli, ale walka o dziewczynę to tylko jedna z niepokojących tutaj kwestii. - Czyli mówisz, że dzwoniłaś do Mauriego, żeby go uspokoić, ale w związku z czym? Że dotarłaś bezpiecznie do domu, czy od razu wiedziałaś, że nie spodoba mu się, że widujesz się z Valerio? - pyta, chcąc zrozumieć tok myślenia Alishy. Woli, by odpowiedź wiązała się z tym pierwszym, bo za to drugie od razu oberwałaby w zęby - poszkodowana, czy nie. - Paganini to dupek. Kiedy chce, potrafi być sympatyczny, a raczej, kiedy czegoś chce. Przez lata mnie unikał, niemal traktował jak powietrze, a na sabacie był całkiem miły. To znaczy, tak myślałam, póki się nie przyznał, że ma do mnie interes. - Wzrusza beznamiętnie ramionami, bo finalnie odwrócił wszystkie słowa i intencje do góry nogami, sugerując, jakoby to ona miała się teraz za nim uganiać. Niedoczekanie. - Ale wracając do najważniejszego, to pierwszy raz, kiedy tak ci się stało? Z utratą przytomności? Nie jesteś za młoda na zawał? |
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity