Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
ARCHIWUM
Zlokalizowane w niższych kondygnacjach Kazamaty i jednocześnie trudnodostępne — archiwum Czarnej Gwardii, którego istnienie od lat skutecznie podawane jest w wątpliwość, faktycznie istnieje, choć jego forma odbiega od utartego wyobrażenia. Swobodny dostęp do niego posiadają jedynie sierżanci, natomiast każdy niższy rangą gwardzista otrzymać może przepustkę; samo pomieszczenie zwykle pogrążone jest w półmroku i utrzymywane w optymalnej temperaturze za sprawą buzującej w powietrzu magii. Nikt nie zna dokładnej ilości rytuałów chroniących archiwum Gwardii — podobnie, jak niewiadomym jest, czy istnieje oficjalny spis przechowywanych tu zasobów — ale nie ma najmniejszej wątpliwości, że wtargnięcie do wnętrza bez wcześniejszej przepustki może skończyć się tragicznie. Pierwsze egzemplarze przechowywane w tym pomieszczeniu datowane są na dwa wieki wstecz; poza niezliczonymi raportami z misji, odnaleźć tu można rzadkie informacje na temat dawno zapomnianej magii. Archiwum znajduje się pod pieczą Rzeczników, a jego oficjalnym opiekunem jest sierżant Harold — staruszek wygląda, jakby liczył co najmniej sto lat i przynajmniej połowę spędził na służbie w Gwardii, ale nikt nie posiada tylu informacji na temat archiwum, co on.

Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
14 — II — 1985

Czterdzieści siedem stopni w dół, trzecie drzwi na prawo.
Chłodne ściany zazdrośnie strzegły sekretów ukrytych w podziemiach Kościoła — nieostrożne muśnięcie zimnego kamienia przypominało wyładowanie elektryczne; pstryknięcie prądu na opuszkach palców, kiedy magia ścierała się z magią, a wplecione w mury rytuały sprawdzały, czy posiadasz prawo do oddychania powietrzem Kazamaty. W tym korytarzu nigdy nie rozlega się echo; nigdy to pięć lat, dwieście osiemdziesiąt dziewięć dni, szesnaście godzin, czterdzieści dwie minuty i trzynaście (czternaście, piętnaście) sekund.
Nie liczył — po prostu wie. Zegar w głowie gwardzistów nie cichł; czasami był zagłuszany — krzyki tak działają — ale wskazówki poruszały się niestrudzenie, odmierzając moment do—
Williamson.
Sprana zieleń kontra ciepły błękit; spojrzenie przeciwko spojrzeniu, oba zmęczone, ale tylko jedno otulone gęstą siateczką zmarszczek. Harold—Rzecznik — nazwiska—nikt—nie—pamięta — to antyczne wyposażenie archiwum; metr siedemdziesiąt dwa przygarbionej sylwetki i siwej głowy, w której sekrety tego miejsca skatalogowane zostały efektywniej od raportów pokrytych na regałach kurzem zapomnienia.
Zniknięcie za cichymi drzwiami to proces małych kroków; najpierw okazanie pentakla, później — kilkanaście sekund milczącej lustracji przez człowieka, który pod sztandarem Czarnej Gwardii przetrwał wyłącznie dzięki warstwie kurzu, jaka od lat oblepiała go w archiwum. O Haroldzie krążyły opowieści — bo nawet (zwłaszcza) gwardziści lubią plotkować — i większość z nich brzmiała równie przekonująco, co niektóre ze zarchiwizowanych przez dekady raportów (siedemnasty marca tysiąc dziewięćset dwudziestego dziewiątego roku: zwierzęcopodobny zamienił się w pszczołę i zapytał, czy lubię jazz). Efekt obserwacji musiał być zadowalający; Harold usunął się w cień, a Williamson zanurzył między regałami. Część, którą odwiedzał najczęściej, ulokowano w prawym skrzydle; półmrok spowijał cienkie biuletyny, poszarpane grzbiety książek i pojedyncze strony w pośpiechu wyrwane z egzemplarzy, o których od dawna martwy gwardzista wiedział jedno — nie zdoła wynieść całego wolumenu.
Magia odpychania posiadała w archiwum szczególne miejsce; ktoś kiedyś przywlókł tu biurko i dwa krzesła, ale przez sześć lat służby Barnaby widział za nim tylko trzy osoby.
Dwie z nich już nie żyły, trzecią — był on.
— Dziś czternasty.
Słowa zza regału przypominały szelest; zupełnie, jakby próbowały upodobnić się do stron, które Williamson właśnie kartkował — cienkie wydanie Dziewięć żyć rytuałów odpychania wyglądało, jakby miało rozpaść się pod jego dotykiem.
Trafne spostrzeżenie — odpowiedź niewiele głośniejsza od westchnienia — opuszek palca właśnie zatrzymał się na osiemnastej stronie; to, czego dotyczyło najświeższe śledztwo, balansowało na pograniczu magii odpychania i wariacyjnej. Dziurawy raport wyglądał źle; jeszcze gorzej wyglądałoby spóźnione zdanie go sierżantowi.
— Lutego.
Głos Harolda nadpływał z każdej strony — albo z żadnej i był tylko wymysłem zmęczonego umysłu — w efekcie odciskając między zmarszczonymi brwiami Williamsona płytkie piętno; to, czego użył podejrzany, brzmiało jak rytuał kotła smoły, tyle, że zamiast smoły—
Tak, luty tak ma. Przychodzi po styczniu.
— podłogę pokrywało pół metra gnijących glist, więc pod kątem wizualnym bliżej mu było do rytuału plastra miodu.
— Żadnych—
Poderwane znad książki spojrzenie napotkało pustkę — po lewej, po prawej i między prześwitami regałów; Harold musiał się dziś nudzić.
Pytań? Właściwie kilka — cienkie wydanie wróciło na swoje miejsce — Dziewięć żyć rytuałów nie zda się na nic; ktoś użył odpychania i wariacyjnej, więc jeśli chce znaleźć coś o pomieszanych inkantacjach, powinien ruszyć po najlżejszej linii oporu. — Szukam Pierwotnych technik wariacji z tysiąc osiemset czterdzieste—
— —planów na wieczór?
Tym razem głos nadleciał z góry i Williamson prędzej znów wpadnie po kolana do piwnicy pełnej gnijących dżdżownic zanim podniesie głowę, żeby sprawdzić, czy liczący na oko sto osiemnaście lat Rzecznik naprawdę wspiął się na regał w archiwum.
Istniało spore prawdopodobieństwo, że wspiął.
Oficerze Harold — cztery teczki wsunięte pod pachę zaczynały parzyć; miał coraz mniej czasu i taką samą ilość pracy, z jaką przekroczył próg archiwum. — Jest siedemnasta, a ja szukam Pierwotnych technik. Oczywiście, że mam plany.
O dwudziestej powtarzają Bonanzę, w lodówce czeka czteropak, Valerio przyniósł wczoraj brytfankę czegoś, co jedzą rude koty w kreskówkach — po tym wieczorze nie oczekiwał niczego poza ciszą. Będzie milczeć korytarz — Helen spędzała popołudnie w Archaios — i magiczna skrzynka — w walentynki nawet Perseus miałby opory przed wysłaniem listu o właściwościach leczniczych starego greckiego jogurtu; milczeć będzie też telefon, w którego stronę Williamson spojrzy tylko raz. Dwa?
Trzy, jeśli pierwsze piwo wypije, zanim zdąży usiąść.
Archiwum powinno mieć też kopię Czternastu rytuałów McIntosha. Będę przy biurku.
Zbieżność z nazwiskiem irlandzkiej sąsiadki przypadkowa — chyba?
Trzy dni temu w Sonk Road — oczywiście, że w Sonk Road; ulubiona dzielnica szczurów, rabusiów i koneserów taniego wina nie rozczarowywała nigdy — jedna z piwnic zamieniła się w niebrutalną, chociaż wizualnie odpychającą pułapkę na niemagicznych. Podejrzanych było dwóch — pierwszego aresztowali pół godziny po wezwaniu; w butach nadal miał robactwo. Z drugim udało się dopiero nad ranem — próbował zgubić trop w Cripple Rock i gdyby nie Rzecznik, który wychowywał się w okolicy, wpadliby na bagna; ścigany o nich nie wiedział, więc kiedy dotarli na miejsce, z błota wystawała tylko uniesiona dłoń.
Coś zdążyło ją obgryźć, ale to Williamson przemilczał w raporcie.
Teraz spoczywają przed nim cztery — zwykłe, szare teczki z papieru, który nawet w Związku Radzieckim nie cieszyłby się popularnością; w każdej z nich pierwszą stronę określała sygnatura sprawy, stopień utajnienia, datę. Żadnych nazwisk prowadzącego sprawę gwardzisty; nawet złożony na samym końcu podpis będzie niewyraźny na tyle, by przypadkowa osoba, w której dłoń wpadnie jedna z teczek, nie rozczyta personaliów. Cztery raporty, dwie godziny, trzydzieści minut na każdy z nich. Pochylony nad biurkiem Williamson nie zauważył, kiedy Harold przyniósł książki — Czternaście rytuałów McIntosha faktycznie skrywało tajniki łączenia niektórych inkantacji, o ile te ograniczały się do przestrzeni; zupełnie jak podłoga w piwnicy.
Pierwotne techniki wariacji okazały się mniej trafione — jedna z rubryk w raporcie świeciła pustką nawet po przejrzeniu książki strona po stronie. W akcie desperacji — i niechęci do samego siebie — przekreślił ją na wskroś, w lewym górnym rogu dopisując nie rozpoznano.
Tykanie zegara — tego w głowie; bomba czasowa nie cichła nigdy — wyznaczało rytm dla przesuwającego się po papierze długopisu. Był plastikowy, tani i brzydki; kojarzył się z niczym, więc zgubienie go — czysto hipotetycznie pod łóżkiem — zabolałoby mniej niż utrata wytarganego z gazety horoskopu.
Naprawdę, Williamson? Ciche pytanie rozmasował opuszkami; wskazujący palec dotknął skroni, jakby w ten sposób mógł uciszyć rozbawienie w kolejnych słowach. Ukradłeś kawałek gazety, bo—
Nudziłem się w poczekalni,
kolejne zdanie w raporcie — podejrzany zbiegł z miejsca zdarzenia, został ujęty milę od piwnicy — pochylało się nieznacznie w prawo. Praca zawsze kradła czas, zwłaszcza w miejscach takich, jak to — bez okien, zegarów i poczucia, że świat dookoła ulega zmianie. W nieskazitelnej ciszy archiwum brakowało wyłącznie kawy, ale Harold wyglądał na kogoś, kto obraziłby się za samą sugestię, że ktokolwiek potrzebuje kofeiny, by podziwiać tutejsze zbiory.
— Synu.
Zapadła cisza, powstała za to długa, gruba kreska — drgnięcie dłoni przecięło w pół zdanie “rytuał powstania otworzył portal pomiędzy miejscem nalotu, a punktem ucieczki”; Harold, stojący teraz przed biurkiem, wydawał się obojętny na ten akt wandalizmu.
— Jest dwudziesta trzecia.
Spojrzenie, uniesione znad rozłożonych na blacie storn, byłoby zaskoczone, gdyby tylko znalazło dość sił.
Nie wiedziałem, że archiwum Gwardii ma godziny otwarcia — zdrętwiała dłoń próbowała poluźnić uścisk na długopisie — Harold za to wyglądał na kogoś, kto wolałby nasilić uścisk na czyjejś krtani.  
— Archiwum nie. Ludzki umysł z kolei? Wyjątkowo krótkie.
Zabawne, nie drgnął mu nawet kącik ust — głowa znów pochyliła się nad biurkiem, a umorusana tuszem dłoń przesunęła po szorstkiej stronie.
Prawie skończyłem, to tylko—
Krótkie spojrzenie na blat — nie był brudny, po prostu chaotyczny; cztery otwarte jednocześnie teczki, dwie książki, jedna broszura — utwierdziło go w przekonaniu, że nie warto przerywać. Na Bonanzę nie zdąży; o tej godzinie emitowali tylko telezakupy albo Różową Noc, i o ile garnki miał — ale nie używał, tak—  
Ostatni raport.
Obietnica przypieczętowana kropką nad i — całkiem dosłownie; wracając do pracy, zaczął od “intensywnie złota barwa”.

z tematu
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
kwiecień 17/18, 1985

Kościół Piekieł w nocy wygląda niemal majestatycznie, co łatwo stwierdzić, wchodząc w głębiny Deadberry. Główna ulica, wkrótce plac Aradii. Rolls-Royce został samotnie na parkingu przy starym mieście. Tunele podziemne — czy nie powinni mieć takiego między kancelarią a kazamatą? Ostatnio bywał w niej znacznie częściej niż w ratuszu, czy innych salach sądowych. Deadberry nocą cuchnęło pustką, podobnie jak całe Saint Fall. Gdyby byli teraz w Bostonie, przez ulice przewijałby się pijany tłum, tymczasem wokół panowała cisza. Zabójcza i nieprzyjemna, wymagająca, by raz na jakiś czas spojrzeć za swoje plecy, tylko po to, by dostrzec w oddali pijanego menela konającego na ziemi. To miasto i ten kraj nigdy się nie zmieni. Jeden budynek wystający ponad resztą. Wieżyczki mające krzyczeć o bezmiarze i być namacalne na tle tego, do czego czarownicy nie mieli już dostępu — Nieba.
Benjamin nacisnął klamkę bocznego wejścia do Kościoła Piekieł, natychmiastowo mierząc spojrzeniem znacznie wyższego od niego mężczyznę w ciemnej koszuli. Gwardzista. Rozpalone w tle świece rzucały przyjemne czerwonawe światło na majestatyczną przestrzeń, w której swoim cieniem i posturą przeszkadzał właśnie on. Zajęło dokładnie trzy sekundy zdziwienia i niepokojącej ciszy, nim powiedział:
Benjamin Verity, kancelaria prawna Verity — gwardzista puścił adwokata przodem w znane przejście.
O tam po lewej, tamte drzwi wyglądające na często używane, a jednak zawsze z jakiegoś powodu zamknięte na klucz. Podziemia Kościoła pozostawiały wiele do życzenia w kwestiach estetyki, ale to nie czas by marudzić. Twarde podeszwy eleganckich butów stukały na schodach, gdy zbliżył się do kobiety siedzącej przy dyżurce, o ile tak można było ją nazwać. Chodzi o dyżurkę, nie kobietę. Uważnie przyjrzał się jej siwym pasom na głowie i drobnym zmarszczkom przy oczach. Ciemny strój, równie ponura mina i to niebotyczne wrażenie, że rządzi światem. Ach tak, każdy gwardzista był dokładnie taki sam. Nawet rozglądając się w lewo i prawo nie dostrzegł nigdzie sylwetki Sebastiana — nie mógł się temu dziwić. Po pierwsze zupełnie nie znał jego rozkładu dnia i zmian, a po drugie tacy jak oni najczęściej byli w terenie. To z tego powodu podziemia Kościoła świecił pustkami nie tylko o 1 w nocy, ale też 7 rano i 3 po południu. Aktówka spoczęła po lewej stronie, tuż przy nodze, a odurzający zapach kiepskiej kawy i zgnilizny wbił się w nozdrza tak mocno, że nie potrafił nie zmrużyć oczu.
Dobry wieczór. Nazywam się Benjamin Verity. Kancelaria prawna Verity. Jestem adwokatem diabła — uśmiechnął się łagodnie do około czterdziesto-, może czterdziestopięcioletniej gwardzistki, doskonale zdając sobie sprawę, że o tej porze to od jej widzimisię będzie zależeć przyszłość przesłuchania z udziałem adwokata. Musiała wiedzieć z kim ma do czynienia, a przynajmniej takie przekonanie zrodziło się w orędowniku. — Diabła oraz pani Anniki Faust z domu van der Deckensynonim?która została przez was zatrzymana. Pani Faust wezwała mnie w sprawie mającego mieć miejsce przesłuchania — to nie mogło się jeszcze odbyć — przecież obiecała mu, że zatrzaśnie buzię i nie odezwie się ani słowem, dopóki Benjamin pierwszy wybawiciel nie będzie obok. Jeśli właśnie trwało — cóż, wejdzie po zadaniu niemających rezultatu pytań. Jeśli jest dopiero przed nimi — zgadnął. Przesłuchanie musiało się odbyć, nawet jeśli miało być tylko prowizoryczną bajeczką dla biurokratów. — Została aresztowana bez postawionych zarzutów i przyprowadzona do Kazamaty. Pomijam już kwestię samego aresztowania, bo jestem pewien, że to było zwykłym błędem i niefartem wynikającym z pomyłki. Pani Faust jest bardzo wyrozumiała — kłamstwo? Nie wiedział. — Pani Faust docenia też możliwość skorzystania z telefonu do swojego adwokata i oświadcza, że mam ją reprezentować w każdym następnym kontakcie z wymiarem sprawiedliwości. Proszę o wskazanie miejsca, gdzie ją znajdę — patrzył nieco z góry na siedzącą kobietę.
Usta zacisnęły się w wąską kreskę, gdy mrużył oczy. Wściekłość? Nie. Szykowanie się do walki. To znacznie lepsze określenie stanu emocjonalnego. Ta adrenalina, która uderza w głowę tak mocno, że mogłaby pokruszyć mózg w części, wycisnąć pianę z ust. Ta adrenalina, która sprawia, że nie trzęsą się dłonie i nie wierzgają nogi. Ta, która wymaga maksymalne skupienie, ta, która nakazuje wygrywać — a zwycięstwo jest wszystkim, co Verity mieli. Nawet pieniądze były niżej na liście priorytetów. Potomkowie adwokatów diabla, broniących czarownic w Salem, broniących wszystkich uciśnionych. I co z tego, że po drodze gdzieś zgubili duszę i serce? To Benjamina bilo spokojnym rytmem, a on sam mówił łagodnie i kulturalnie. Potrzebował tylko wskazania pokoju, jednego miejsca, gdzie może zobaczyć się z Anniką i jeszcze raz przypomnieć gwardziście, że nie mieli prawa. Liczył, że już go zna, że — być może — nie upokorzył go w trakcie którejś z rozpraw, albo przesłuchań, że ma czystą kartę. Ale jak czystą kartę może mieć Benjamin Verity pracujący w kancelarii od lat i pojawiający się w kazamacie regularnie, tylko po to, aby wyciągać z niej skazańców? Jak czystą kartę może mieć ktoś, kto równie często reprezentuje sam Kościół Piekieł i wskazując oskarżycielskim palcem w stronę jego ofiary, wypowiada, że ta zasługują na nic więcej niż śmierć?
Oczekiwał na odpowiedź tak, jakby od niej miało zależeć wszystko, ale w głębi spodziewał się, że ta będzie twierdząca. Jeśli nie — cóż... Lepiej nie planować zbrodni w epicentrum miejsca jej wykrywania.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Źle się dzieje w państwie duńskim, skoro na Little Poppy Crest ostatnio napadają bandyci i nikt się tym nie interesuje.
Nudno się dzieje w Kazamacie – choć jest to stwierdzenie niemal niemożliwe do postawienia, tak właśnie wygląda twarz gwardzistki siedzącej w dyżurce tej feralnej nocy, kiedy do Kazamaty przewieziono dwóch podejrzanych. Czy właściwych dla sprawy – to już kwestia wątpliwa i wygląda na to, że mało to kogo obchodziło. Z pewnością nie obchodziło to tej jednej kobiety, która leniwie przeniosła wzrok znad swoich bazgrołów na papierze na Twoją twarz, Benjaminie, gdy zapowiedział Cię jeden z jej kolegów, a potem poprawiłeś się sam.
Prawnicy, zmora Czarnej Gwardii i zapewne każdego możliwego oddziału ścigania. Po zmarszczonym nosie mogłeś już wiedzieć, że nie jest Ci zbyt przychylna, nawet jeśli nazwisko Verity mówiło jej coś więcej niż chociażby Murphy lub inny Jones.
Powoli odłożyła długopis, choć od biurka się nie odchyliła. Wręcz przeciwnie, jakby nachyliła się w Twoją stronę, przedramiona krzyżując na blacie. Wyniosły wyraz twarzy nie mógł być zwiastunem polubownego rozwiązania sprawy i grzecznego zaprowadzenia Cię w miejsce, w którym przebywała Annika.
Pani Faust została aresztowana pod zarzutem wystąpienia przeciwko Pryncypium Piekieł. Nie wiem, jak Pan chce inaczej wytłumaczyć morderstwo z zimną krwią i doprowadzenie do ciężkiego stanu innego czarownika. Jej prawa zostały jej przedstawione, i tak została potraktowana z dużą wyrozumiałością.
Czy była zainteresowana Twoimi wytłumaczeniami? Patrząc po jej wyniosłym wyrazie twarzy, ani odrobinę. Nie zamierzała również podnieść się zza biurka i grzecznie pójść tam, gdzie sobie życzyłeś. W końcu dlaczego ktokolwiek miałby ułatwić pracę adwokatowi?
Poza tym przesłuchanie pani Faust się już zaczęło i nie mogę pana teraz do niej wpuścić. Może pan zaczekać.
Zainteresowanie widocznie zostało utracone, kobieta przestała wpatrywać się w Ciebie i sięgnęła znów po długopis, żeby zagryzmolić sobie coś na kartce papieru. Widocznie istotnego, skoro robiła to z taką pasją.

Witam serdecznie w krótkiej walce o dostanie się do Anniki Faust na przesłuchanie. W Mistrza Gry wciela się Judith i służy uprzejmie rozwiązaniem wszelkich wątpliwości i problemów.
Benjaminie, ze szczątkowych i niechętnie danych Ci informacji wywnioskować możesz, że przesłuchanie się już zaczęło, ale wciąż możesz próbować przekonać gwardzistkę, aby wskazała Ci odpowiednie drzwi. Do czasu, aż nie zdobędziesz tej informacji, wątek będzie toczył się w tym temacie.
Dla zachowania regularności wątku, Mistrz Gry nadaje czas na odpis wynoszący 72h. Oznacza to, że na Twój odpis będzie czekał do czwartku, 18 stycznia, do godziny 18:00. Równolegle z Twoim wątkiem toczyć się będzie przesłuchanie Anniki.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Gdzie Dania, a gdzie Maine? Temu bliżej do Niderlandów, holenderskie korzenie Anniki przebijały się co najwyżej przez Johana z jego ogromną pasją do czerwonych latarni i wszelkiego rodzaju używek. Teraz mimo wszystko, to ta pierwsza potrzebowała adwokata, gdy ten drugi prawdopodobnie donośnie chrapał. Kobieta nie chciałaby informować rodzinę, więc nie zamierzał tego robić. Przyjaźń przyjaźnią, ale sprawa była zbyt świeża i ważna, żeby pozwalać sobie na odstępstwa od tajemnicy adwokackiej.
Obserwował twarz kobiety, która jakby od niechęci śmiała spojrzeć mu prosto w oczy. Twarde rysy kości policzkowych czekały nadymane na odpowiedź, a gdy ta się rozpoczęła, należało powiedzieć sobie zdanie „mogłem się tego spodziewać”. Mógł, bo to nie pierwszy raz. Mógł, bo Gwardia znacznie mniej ceniła sobie prawa człowieka niż miejscowa policja. System miał swoje plusy. Oskarżenie kogoś było znacznie łatwiejsze, Krąg miał przewagę już na starcie, a na mecie czekał szampan. Wzrokiem przejechał przez skrzyżowane ramiona, które uniosły kobiece piersi w górę. Taki ładny obrazek, tak bardzo zepsuty tym, co nastąpiło potem. Jedno przekręcenie głowy delikatnie w lewo, cała litania wytłuszczenia jej jak wiele błędów logicznych popełnia oraz głęboki wydech później powiedział:
Kwestię tłumaczeń zostawmy sądom kapłańskim. Chyba, że chce pani stawiać siebie w pozycji diakonów? Może samego Kardynała? — imitacje procesów na Harvardzie stanowiły podstawę studenckich zabaw, w których Benjamin — jak zwykle — obierał rolę obrońcy. — Jeśli tak, z największą przyjemnością opowiem pani, dlaczego aresztowanie pani Faust może skutkować nie tylko zmarnotrawieniem pieniędzy podatników na bezcelowy proces w sprawie, której nie ma, ale też niepotrzebnym zaangażowaniem porucznika Kleina, który — jak pani doskonale wie — od wielu lat przyjaźni się z rodziną Williamson. Między innymi z szanowną ciotką pani Faust — nie odjął wzroku nawet na moment. Żadna groźba nie została wypowiedziana, dokładnie ważył swoje słowa, nawet jeśli te sugerowały wiele. — Chyba nie chcielibyśmy marnować swojego czasu, prawda? Pani jest w pracy, ja jestem w pracy. Jest środek nocy — moglibyśmy zająć się tyloma przyjemniejszymi sprawami. — Mogę tu czekać do rana, ale pani Faust nic nie powie bez mojej obecności — płacono mu od godziny, brakowało tylko kanapy, by się przespać. — Czyli...? — uśmiechnął się, jakby tłumaczył dziecku tabliczkę mnożenia. — Czyli wszyscy zmarnujemy czas, a ja na tym zarobię.
Nienawiść w wielu sytuacjach była znacznie mocniejszą emocją od miłości. Nienawiść do kogoś, komu w życiu wiedzie się lepiej, czyj Rolex na nadgarstku błyszczał złotem w świetle, czyj garnitur miał nicie najwyżej jakości — ta emocja gościła nawet w największych altruistach. Zazdrość — nie było nic silniejszego. Postanowił zagrać właśnie na niej, by kobieta w myślach mogła przeklinać jego obecność, wybierając mniejsze zło — lepiej pozbyć się problemu, nie wciskając w jego kieszeń kolejnych tysięcy dolarów.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Krótka zmarszczka przecinająca czoło gwardzistki wydźwięk miała jeden, o jedynie jednej poprawnej interpretacji – oj, chyba nie w tą stronę. W języku gwardzistów zapewne dało się wypowiedzieć to ze znacznie mniejszą ogładą, ta konkretna jednak gwardzistka nie zdecydowała się na żaden komentarz względem Twoich słów, choć spojrzenie nabrało hardości i większej nieustępliwości, a mięśnie spięły się pod czymś, co potocznie można nazwać było wkurwieniem.
Wkurwienie ustąpiło miejsca cieniowi zwątpienia, gdy padło nazwisko Williamson. Odchyliwszy lekko głowę, spojrzała na drugiego gwardzistę, który miał uprzejmość zaledwie chwilę temu Cię zapowiedzieć, a teraz kręcił się za dyżurką w poszukiwaniu Lucyfer-wie-czego, przez co miałeś piękny widok i na jego plecy, i całkiem zgrabne pośladki. Ciekawe, jak wiele godzin musiał poświęcić, żeby je sobie tak wyrzeźbić?
Gwardzista poczuł spojrzenie swojej koleżanki. Krótka wymiana spojrzeń, wzruszenie ramion mężczyzny, gdy rozpoczął dalsze polowania na coś za plecami kobiety. Ta z kolei wyglądała, jakby coś krótko analizowała i mgła zamyślenia zniknęła dopiero gdzieś pomiędzy piątym a szóstym dalszym Twoim słowem. Widocznie porzuciła jakąś myśl, bo na jej twarz znów wstąpiła nieustępliwość.
Ta tylko się pogłębiła, gdy błysnąłeś jej drogim zegarkiem i wagę swojego portfela podkreślałeś starannie uszytym garniturem. Na miarę? Na pewno na miarę.
Panie Verity – tym razem to ona zwracała się do Ciebie jak do dziecka marudzącego matce w sklepie, że chce lizaka i będzie siedziało na podłodze, dopóki go nie dostanie. – Skoro pan i tak na tym zarobi, to co to za różnica? Proszę usiąść, tam są krzesła – gestem ręki wskazała Ci rządek trzech siedzisk nieopodal – i poczekać, aż zostanie pan wezwany. Zawiadomimy, że pan przyszedł.

Z uwagi na zdarzenia losowe, tym razem skracam termin odpisu do piątku, 19 stycznia, do godziny 16:00. Termin tym razem jest nieprzekraczalny, bez możliwości przedłużenia.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Pośladki gwardzisty leżały poza obszarem zainteresowań Benjamina, który swój wzrok skupił na kobiecie, ignorując obecność tego drugiego. Zabieg mający na celu przypomnienie jej, że jest wysłuchana, że ktoś taki jak Verity — drugi, pierwszy, najlepszy — sprawia jej zaszczyt przykrótką uprzejmą rozmową. Obserwował każdą nieścisłość na twarzy, subtelną zmianę emocji i pojawienie się wątpliwości w momencie zasłyszenia nazwiska Klein w jednym zdaniu z Williamson i pani Faust. Głęboka analiza nastala później, sugerując, że gwardzistka wkrótce nabędzie wyrzutów sumienia, ale jeszcze nie dzisiaj. Prawnik nie mógł myśleć jeden ruch do przodu. Prawo to szachy, a szachy to wyjątkowo nudna gra. Należało w nią wprowadzić element rozrywkowy — za każdego zbitego pionka, wciągamy po kresce. Harvard to wylęgarnia ćpunów, na szczęście to nie dotyczyło Benjamina.
Uśmiech triumfu oblał twarz, nawet jeśli nieszczery. Musiała to widzieć.
Ma pani rację — nachylił się minimalnie, wciąż nie łamiąc nieustalonej granicy i przestrzeni osobistej. — Jedyna różnica odbędzie się na sali sądowej, gdy wniosę oskarżenie o bezpodstawne aresztowanie pani Faust, a także ograniczenie jej praw do adwokata — wzruszył ramionami. — Czekając, będę mieć dużo czasu, by o tym rozmyślać, zamiast jak wspomniałem, przychylić się do wyrozumiałości pani Faust na ten temat — w końcu znów się wyprostował, otwierając wpisaną w jego obrazek aktówkę. To z tej wyjął notes i wieczne pióro ze złotą stalówką, która zalśniła w stłumionym świetle Kazamaty. — Pani nazwisko? Chciałbym wiedzieć kogo powołać na świadka w tej sprawie — uśmiech numer trzy to zęby ściśnięte ze sobą i wargi rozchylone w uczynnym grymasie.
Wierzył, że Annika faktycznie dotrzyma danego słowa i nie powie zupełnie nic bez obecności jedynego, który mógł ją z tej farsy ocalić. Czarna Gwardia, jeśli by chciała, jego też mogłaby skuć w kajdany, a on — niczym rasowy więzień polityczny — z nosem uniesionym w górę przeszedłby do celi, tylko po to, by oczami wyobraźni dostrzegać obraz swojego ojca podpalającego salę sądową najbardziej płomienną przemową na temat wolności. Słowa mają moc, podobnie jak gesty, a Benjamin drugi sprawiedliwy, nie zamierzał ich szczędzić. Kobieta miała ostatnią szansę, nim pośladki Verity'ego spoczną na krześle. To miało być równoznaczne z przygotowaniem w głowie odpowiedniego aktu oskarżenia.
Cały blef opierał się na zaufaniu, że gwardzistka nie jest skończoną idiotką. Musiała wiedzieć, że sprawa przeciwko Gwardii nigdy nie znalazłaby miejsca w sądzie oraz że Verity byli zbyt ważni w tym społeczeństwie, żeby dało się ich ugnieść pod krótkim „zapomnij”. To oznacza, że ktoś musiał stać się winny, ktoś musiał wziąć odpowiedzialność. Należało wybrać kozła ofiarnego, który odpowie za całe to wyrządzone zło. Nawet jeśli ten kozioł nie trafi przed oblicze sądu, tak z pewnością znajdzie się przed obliczem Barnabasa Kleina. Wyrzucenie jednej kobiety, która łamiąc przykazania Gwardii i Kościoła śmiała nie dopuścić adwokata diabła do oskarżonej bezprawnie przedstawicielki Kręgu? Zemsta bywała słodka, a ofiary konieczne. Liczyło się tylko zwycięstwo.
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Po raz kolejny – który tym razem? – brwi gwardzistki uniosły się, gdy się ku niej nachylałeś. Patrzyła na Ciebie z niezmiennym wyrazem twarzy, który można byłoby podsumować słowami co Ty mi tu pierdolisz, panie adwokacie? Na szczęście słowa nie padały. Padały za to prychnięcia rozbawienia – w tym wypadku całe jedno (słownie: sztuk jeden) – gdy opadała na oparcie swojego krzesła i krzyżowała ramiona pod biustem. Po raz kolejny.
Zabawne. Następnym razem proszę zaskarżyć cały sąd kościelny, panie Verity, na pewno znajdzie się jakaś niesprawiedliwość należna do wyprostowania. – I wielkie nazwisko stojące za tym oskarżeniem, czy też wyobrażeniem.
Aktówka, wieczne pióro i wyciągnięty notatnik widocznie budzą w gwardzistce irytację. Ta powoli dochodziła do punktu, którego z pewnością nie chciało się sprawdzać, dokąd zaprowadzi.
Milczenie dało Ci wymowną odpowiedź, że nazwiskiem, niestety, nie zostaniesz poczęstowany.
Bernie – rzuciła, choć patrząc po tym, że odwrócił się kolega za plecami, raczej imię nie należało do niej. – Zaprowadź naszego Don  Kichota, jak nie chce siedzieć, to sobie postoi.
Bernie, dotąd milczący, westchnął głośno, bo właśnie odkopał swoje znalezisko – stary, zadrapany kubek – i być może zamierzał pójść z nim po kawę czy inną lurę. Teraz miał za to pracę do wykonania. Najgorzej.
Kubek został, on wyszedł bocznymi drzwiczkami i przeszedł za Twoimi plecami.
Proszę za mną, panie Verity.

Benjaminie, masz szansę pójść za gwardzistą imieniem Bernie, który zaprowadzi Cię labiryntem korytarzy przed drzwi pokoju przesłuchań. Możesz też zostać tutaj i toczyć dalej dyskusję. Proszę o ujęcie decyzji w następnym poście fabularnym.
Z uwagi na ekspresowy odpis, zachowuję termin odpisu do piątku, 19 stycznia, do godziny 17:00.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Benjamin Verity II
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
ODPYCHANIA : 15
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 28
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 20
TALENTY : 3
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t713-benjamin-verity-ii
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t765-benjamin-verity-ii
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2147-audaces-fortuna-iuvat
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t766-skrzynka-pocztowa-benjamina-verity
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1069-rachunek-bankowy-benjamin-verity-ii
Uniesione dwukrotnie brwi wyżej to ciche rozbawienie. Istotnie zabawne.
Taka moja dola, proszę pani. Uciśnionych wybawiać od złego, a złych przekazywać w wasze ręce na wieczne zatracenie — dość powiedzieć, że przy okazji oskarżać wszystkich tych, którzy potraktowali Kościół w niesłuszny (w mniemaniu diakonów) sposób.
Nazwisko Verity oznaczało rozwiązanie kłopotów nie tylko Kościoła, ale też wszystkich tych, którzy zachodzili mu za skórę. Rzecz jasna, tych drugich w znacznie mniejszej ilości. Żaden Verity nie chciał naprzykrzać się Kościołowi, ale Gwardia — chociaż usilnie dążyła do tego stereotypu — nie była władzą ustawodawczą, a wykonawczą. Zrobią zawsze to, co poleci im wyższy stopniem, a wyższy stopniem i tak ukorzy głowę przed swoim kapłanem. Kapłan natomiast wypije z każdym nestorem w kręgu zapoznawczą szklankę koniaku, a potem kompletnie pijany będzie ustalać priorytety społeczeństwa na kolejny kwartał. Ręka rękę myje, a Benjamin wyjątkowo lubił czystość.
Gdy nazwisko nie przyszło, przyszło zwycięstwo. Uśmiech triumfu i jedno kiwnięcie głową nastało tuż potem. Adwokat schował notatnik do swojej aktówki, uśmiechając się przy tym wymownie do Berniego. Wystarczyła niewypowiedziana groźba i poczucie sprawczości, aby przedłużanie czasu dotarcia do Anniki spełzło na niczym. Ot kilka minut nieprzyjemnej dyskusji, w której trakcie nabył cenne doświadczenie.
Dziękuję, to dla mnie komplement — Dulcyneą było zwycięstwo. Sancho Pansą stał się Bernie. Prowadź, wierny giermku. — Miło było poznać — kiwnął głową na pożegnanie gwardzistce.
Spacer plątaniną korytarzy oznaczał ciszę. Benjamin nie zaszczycił swoim głosem znajomych sobie przestrzeni, w których — gdyby nie pies przewodnik — z pewnością dawno by się zgubił. Przeklęta ciemność, woń wilgoci i nieprzyjemne poczucie klaustrofobii stukało w tyle głowy. Zmęczenie zarwanej nocy, pędzenia jak na złamanie karku, żeby ochronić Annikę przed konsekwencjami jej własnych czynów. Nie pytał i nie zamierzał pytać, czy przyłożyła ręce do zabójstwa, o którym wspomniała. Jeśli był tam federalny, na którego można było zrzucić winę, tak to wystarczyło, żeby wyciągnąć ją z opałów. Benjamin Verity drugi miał stać się pierwszym wybawicielem od złego.

idę z Berniem na spacer
Benjamin Verity II
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : adwokat twój i diabła
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Wasza podróż trwała przez dłuższych kilka chwil, może i nawet kilka minut, przekroczyliście przy okazji kilka drzwi, minęliście kilku równie nieprzyjemnie wyglądających gwardzistów, którzy gdzieś się spieszyli albo od Kazamaty wracali. Nie była to wycieczka krajoznawcza, ale krok Berniego nie zdradzał pośpiechu. Wkrótce zresztą i tak dotarliście, do – to niespodzianka – kolejnego szeregu drzwi i znacznie bardziej ożywionego oddziału. Szybsze tętno życia zazwyczaj oznaczało, że coś się działo. Musieliście dotrzeć w dobre miejsce.
Bernie podszedł do postawnego dryblasa, który torował przejście do jednego z zamkniętych pomieszczeń. Ten spojrzał na niego z uniesioną brwią.
To adwokat pani Faust – oświadczył jej. Kolejne ciężkie westchnięcie, tymczasem owego dryblasa, który drzwi otworzył, ale nie po to, żeby Was wpuścić. Sam zajrzał w pewnym momencie do środka.
Adwokat pani Faust – poinformował dwie kobiety, które przesiadywały grzecznie przy stole.
Skinięcie głową było Twoją przepustką.

kontynuacja wątku toczy się w sali przesłuchań
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej