Witaj,
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
POKÓJ WINNIE
Znajdujący się na parterze niewielki pokój zamieszkały jest przez Winnifred. Jego wystrój dość dobrze odzwierciedla zainteresowania dziewczyny — na ścianach zawieszone są ryciny owadów, anatomiczne wykresy oraz zdjęcia rodziny i przyjaciół. Oprócz niewielkiego pojedynczego łóżka, przy oknie znajduje się tutaj również drewniane biurko zaraz obok. Ponieważ szafka na książki pęka już od ich nadmiaru, ułożone są one również na biurku wraz z kilkoma, sentymentalnymi pamiątkami, takimi jak zrobiony z kasztanów koń czy najzwyklejszy w świecie kamień. Na niewielkiej komodzie z ubraniami znajduje się ponoć zepsute radio z naklejką The Clash, wazon kwiatów oraz słoik, w którym mieszkają dwa żuczki.
[ukryjedycje]
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
06.02.1985 r.

!TW! wspomniana amputacja

Herbata dawno już wystygła, zebrała dziwny osad na tafli i zdecydowanie nie zachęcała do jej wypicia — z pewnością każdego, kto poświęciłby przynajmniej 0.5 sekundy, aby na nią spojrzeć, aczkolwiek było to 0.5 sekundy, których Winnie nie mogła zmarnować. Tym samym, uchwyt kubka znalazł się w jej palcach, kubek przy jej ustach, a paskudnie przeleżała herbata w jej przełyku, tylko po to, aby dziewczyna skrzywiła się nieznacznie i odłożyła ją z niesmakiem.

Czasami zdarzał się cud i herbata, którą zrobiła sobie czterdzieści lat świetlnych temu, nadal była ciepła, z tą różnicą, że zmieniała swój kubek zamieszkania. Dziwnym zbiegiem okoliczności, taki cud dział się tylko w momencie greckiego najazdu na Wallow.

Przedziwne.

Obecnie jednak żadnych Greków w Wallow nie było; jeden za to znajdował się w jej radiu, które — zepsute oczywiście — zacięło się na pewnej, lokalnej stacji. Muzyka była niezwykle skuteczną metodą pobudzania mózgu, zwiększania koncentracji oraz pamięci, co składało się na idealne warunki do nauki po godzinie trzeciej nad ranem. Ze względu jednak na późną porę, radio działało bardzo, ale to bardzo cicho, więc nie wszystko z monologu radiowca było do końca zrozumiałe. Głośnik już nie szumiał i nie trzeszczał, jak jeszcze do niedawna, więc biały szum był, cóż, mniej szumny niż zazwyczaj.

Ręka zaczynała jej już drętwieć od przepisywanych notatek. Podczas wykładów nie miała czasu na staranne i estetyczne zapisywanie wszystkiego, co prowadzący omawiał, więc w ramach powtórzenia, zajmowała się przepisywaniem ich na czysto. Ostatnie zajęcia zajmowali się zaklęciami o szerokim spektrum działania, które można zastosować na chorym. Dotarła właśnie w notatkach do momentu, w którym profesor zaczął opowiadać o bardzo ciekawym przypadku zastosowania zaklęcia vitae fortitudo w Salem, jednak udało jej się zapisać jedynie początek historii, gdyż siedzący rząd nad nią Jimmy Barkley powiedział wtedy (niespecjalnie cicho) koledze obok, że obstawia, iż Winnifred już na pierwszym roku rezydentury wyjdzie za jakiegoś lekarza i odpuści sobie te bzdurne ambicje, jakoby sama miała nim zostać. Jego kolega, Bruce Adler, kategorycznie się nie zgodził. Obstawiał, że jej nawet nie zacznie.

Wspomnienie tej jakże przyjemnej sceny spowodowało mocne zaciśnięcie ku sobie brwi dziewczyny, odłożenie gniewnie długopisu i podparcie głowy odrętwionymi od pisania rękami. Frustracja wynikała nie tylko z bardzo krzywdzących oraz często powtarzanych opinii na jej temat (oraz każdej innej, nielicznej dziewczyny na ich roku), ale również tego, że była to bardzo ciekawa anegdotka, która na zawsze żyć będzie jedynie w tej sali wykładowej. Chwilę później z radia wydobył się śmiech Perseusa (niewątpliwie z jakoś własnego żartu), co spowodowało rozluźnienie się jej mięśni twarzy i delikatny uśmiech.

Pokręciła głową, jakby gestem można było wyrzucić nieproszone myśli z głowy i podgłośniła odbiornik, nadal jednak utrzymując taki poziom głośności, że można by się pomylić i pomyśleć, że chłopak szeptał. Rzadkie zjawisko.

Odeszła od biurka, rozglądając się po pokoju. Jedynym źródłem światła w pomieszczeniu była nieśmiało zapalona lampka; cała reszta pokryta była cichym półmrokiem. Powoli dochodziła już czwarta, co oznaczało, że będzie to kolejna, nieprzespana noc w jej kalendarzu. W trakcie egzaminów sen był zdecydowanie na deficycie, gdyż oprócz zwykłego czasu, który poświęcała na systematyczną naukę, musiała dokładać dodatkowy, aby powtarzać materiał z początku semestru, a wcale nie zamierzała pracować mniej w kawiarni — mniej pracy, to mniejsza wypłata oraz mniej napiwków, a na coś takiego nie może sobie pozwolić. Podsumowując: obowiązków było coraz więcej, doba jednak uparcie nadal posiadała jedynie dwadzieścia cztery godziny.

Po co zresztą sen? — odpowiedziała swoim myślom na głos. Potem, niemal na autopilocie, jakby przedrzeźniając samą siebie: —  Ponieważ pełni kluczową rolę w regeneracji organizmu i poprawie funkcji poznawczych.

Debaty Winnie z Winnie bywały zazwyczaj oznaką, że nie zapamięta już nic z teoretycznej nauki. Na całe szczęście, praktyczna część bywała równie, o ile nie bardziej, istotna. Usiadła po turecku na środku dywanu, zamykając na chwilę oczy.

Dwie sekundy, tylko nie zaśnij.

Percy w radiu akurat zapowiadał następnego artystę, z jakiegoś powodu mówiąc, że zna świetny żart o słoniu w kapeluszu, ale nie wie, czy jego słuchacze są na niego gotowi.

Vitae fortitudo — powiedziała, w połowie drugiego słowa jej skupienie ponownie wróciło do greckiego szumu.

Nie znała żadnego zespołu, w którym grałby słoń, w szczególności już taki w kapeluszu. Również bardzo ważne pytanie — czy był on słomiany?

Vitae fortitudo.

Kapelusz, nie słoń.

Vitae fortit- Percy! Próbuję się uczyć — wymknęło się z jej ust, nim dotarła do niej rzeczywistość, że nikogo tu przecież fizycznie nie było. Otworzyła oczy, niebieskim spojrzeniem sztyletując radio, jakby to ono było winne żenującym próbom rzucenia zaklęcia. Łatwo było winić chłopaka, który właśnie zdecydował, że nie może puścić następnej piosenki, bez opowiedzenia wcześniej wspomnianego kawału, zamiast własnego niewyspania. Wstała, już gotowa całkowicie wyłączyć odbiornik, jednak zatrzymała się, by usłyszeć puentę.

To był naprawdę śmieszny żart.

Wniosek był jednak jasny; zaklęcie było zbyt trudne, aby rzucać je w takich warunkach, a musiała je poprawnie rzucić, gdyż od tego zależało zaliczenie zajęć praktycznych profesora Nettletona. Wyłączyła więc urządzenie, pozwalając sobie na chwilę oddechu, przysiadając na krawędzi łóżka.

Profesor ostrzegał, że problem z zaklęciami szerokiego spektrum jest taki, iż wizualizacja bywa niezwykle trudna. Gdy próbuje się leczyć konkretną ranę, mając ją przed oczami, bardzo łatwo jest zmusić magię i własny umysł do współpracy. Przy abstrakcji, jaką było ogólne zdrowie człowieka, sprawa wyglądała znacznie trudniej. Do tego dochodził oczywiście element ćwiczenia na samej sobie, co niespecjalnie było polecane.

Vitae fortitudo — tym razem skupiła całą swoją uwagę na wypowiadanych słowach. Czuła drgającą magię; jakby mrowienie w palcach, które przykładała do własnego mostka. Czasami miała wrażenie, że jej pentakl drżał radośnie, gdy rzucała zaklęcie. Nie tym razem. Magia gdzieś wymsknęła się pomiędzy trzecią a ostatnią sylabą. Stróżka potu spłynęła po jej skroni, a frustracja coraz mocniej pukała do drzwi. Była to jednak do tej pory najbardziej udana próba, więc wyłączenie rozpraszaczy było dobrym kierunkiem.

Następnym był powrót do biurka.

Tym razem nie po własne notatki, a wypożyczoną z biblioteki książkę na temat zaklęć medycznych i ich praktycznych zastosowań w latach 50. Kartkując podręcznik zatrzymała się na wzmiance o zaklęciu ferrumneq. Widziała je tylko raz zastosowane w praktyce, gdy podczas stażu na magicznym oddziale, przywieźli nieszczęśnika, którego nogawka spodni wplątała się mechanizm napędowy ciągnika rolnego. Kojarzyła jego twarz — pracował u Padmorów.

Był niewiele starszy od niej, gdy byli młodsi, bawili się latem nad tym samym strumieniem.

Jak on miał na imię?

Zaklęcie było jednak precyzyjne; zajmujący się nim medyk najpierw nakazał Winnie chłopca — właściwie to mężczyznę już — znieczulić dowolną metodą.

Jeff— nie, John. Joffrey?

Pamiętała, jaki spokojny był — jakby ucinanie kończyny dwudziestopięciolatka było dla niego codziennością. Być może było. Być może jej również za niedługo będzie. Być może również będzie musiała osiągnąć ten poziom spokoju i obojętności, co dyżurujący wówczas medyk. Być może w przeciwnym razie oszaleje.

Wybrała duco. Jako pierwsza z grupy na roku rzuciła je poprawie, więc nie wątpiła, że znowu jej się uda. Udało się, a chwilę później w pokoju wybrzmiało ferrumneq i noga, jakby była z plasteliny, odczepiła się od reszty ciała. Proces gojenia się jest w tym przypadku natychmiastowy. Ból fantomowy bywa jednak wieczny.

Widziałam go ostatnio w kościele. Siedział sam.

Zaklęcia z dziedziny magii anatomicznej nie zawsze bywały wykorzystywane stricte do leczenia — wiele z nich mogły komuś uczynić poważną krzywdę. Od takich wolała trzymać się z daleka. Wiele z nich potrafiły zrobić oba.

Vitae fortitudo było na szczęście zarówno bezpieczne, jak i miłe. Rozdział o nim i jego możliwych zastosowaniach był długi; najpierw opowiadał o ogólnych przypadkach stosowania ich zapobiegawczo w przypadku pacjentów z grupy zwiększonego ryzyka przed operacją, takich jak kobiety w ciąży, osoby z poważnymi chorobami serca. Szczególnie zainteresował ją jednak fragment o stosowaniu tego zaklęcia w ramach profilaktyki przeciw wyciekom niezidentyfikowanym. Wyjątkowo paskudna choroba, nieleczona mogła być nawet śmiertelna.

Nie było tam jednak specjalnie dużo praktycznych porad odnośnie samego rzucenia, musiała więc wrócić do techniki zalecanej przez profesora — wizualizacja. Chociaż najchętniej wizualizowałaby teraz siebie z głową na miękkiej poduszce, bez konieczności wstawania o piątej rano, a komfortem tego, że może pospać, ile tylko jej się podoba, a także znajomym, radiowym głosem, leżącym obok i mówiącym jej do ucha, że—

Podniosła się z krawędzi łóżka szybciej, niż zdążyła skończyć tę myśl.

Nie miała czasu na takie głupoty. Choćby świat miał się kończyć na koniec miesiąca, to wcześniej miała egzaminy, które musiała zaliczyć. Tym razem zdecydowała, że siadanie daje jej zbyt dużo komfortu, co tylko zachęca do relaksu. Nie ma czasu na relaks, trzeba zap—

Przyłożyła ponownie dłoń do własnego mostka, próbując tym razem najpierw wizualizować drogę, jaką magia miała pokonać. Jak na reklamach syropu na kaszel — prosto do celu. Wyobrażała sobie, jak przepływa po jej osi pionowej, przechodzi do osi poprzecznej, ostatecznie rozchodząc się osią siatkową po reszcie ciała.  

Vitae fortitudo — było ciche, przecinające płaszcz skupienia niczym najostrzejszy skalpel. Magia była delikatna — rozpływająca się od jej gardła jak chłodna lemoniada letnią porą; jak czekolada jej mamy; jak uścisk dłoni ojca na ramieniu, gdy burza za oknem niebezpiecznie mocno mąciła drzewami.

Gdy otworzyła oczy, zegarek wskazywał, że do godziny piątej zostało jej dwadzieścia minut, zero minut snu — i żadnych wątpliwości, że wreszcie udało jej się poprawnie rzucić zaklęcie.

/z tematu


Legenda rzutów:

#1 rzut na vitae fortitudo: 24 + 20/85 [nieudane]
#2 rzut na vitae fortitudo: 40 + 20/85 [nieudane]
#3 rzut na vitae fortitudo: 57 + 20/85 [nieudane]
#4 rzut na vitae fortitudo: 51 + 20/85 [nieudane]
#5 rzut na vitae fortitudo: 87 + 20/85 [udane]
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
Wczesny poranek, 8 marca 1985

Wczorajszy nagły ból głowy, który pojawił się późnym wieczorem, zmusił Cię do dość wczesnego położenia się do łóżka. Wszystko było na tyle dziwne, że nawet Twoje czary z dziedziny magii anatomicznej, nie mogły uśmierzyć tego nieznośnego bólu.
Gdy tylko słońce zaczęło wschodzić, obudziło cię promieniami, które niefortunnie przedarły się przez zasłony, trafiając prosto w Twoją twarz. Głowa przestała dawać o sobie znać, ale mogłaś poczuć, że coś się zmieniło, choć za nic w świecie nie byłaś w stanie powiedzieć, co to mogło być.


Adnotacja MG:
W związku z fabularnymi działaniami innych postaci Winnie od teraz będzie inaczej pamiętać następujące wydarzenia:
Na spotkaniu Kowenu Dnia Sebastian Verity nie wspominał nic o chęci zamordowania pewnej osoby, a Aurelius Hudson i Imani Padmore nie włączali do tego swoich pomysłów, w jaki sposób można by było pozbyć się nieboszczyka. Próżno też mogłaś w głowie szukać sytuacji, kiedy to ze zmartwieniem w oczach, szukałaś wzrokiem rodziców, ale Twój ojciec przyznał rację gwardziście oraz momentu, w którym to Gorsou tłumaczył Ci w niezrozumiały dla Ciebie sposób, czemu ta śmierć jest potrzebna dla waszego wspólnego celu. Rozczarowanie zniknęło, nie miałaś już żadnych wątpliwości w tym, czy Kowen Dnia różni się od drugiej grupy, która skupiała się na modłach w kierunku Lilith. W utworzonej luce wspomnień pojawiły się za to nowe, choć fałszywe sytuacje, gdzie Sebastian Verity mówił o pomocy zdezorientowanemu mężczyźnie w imię Lucyfera, Imani mówiła o przekazaniu mu żywności, ku pokrzepieniu serc, a Aurelius wspominał o bezmiarze świata, który tylko czeka na przybycie Lucyfera. Większych szczegółów nie jesteś jednak w stanie sobie przypomnieć.

Winnifred na razie nie jest świadoma, że została ofiarą rytuału, ale jak tak się stanie, to będzie mogła skorzystać z mechaniki łamania rytuałów. Moc rytuału: 94

Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki, a na ingerencję nie trzeba odpowiadać, choć jej treść jest wiążąca. W razie pytań zapraszam do Blair.

Mistrz Gry z tematu
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Winnifred Marwood
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
ANATOMICZNA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 161
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 18
TALENTY : 14
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t473-winifred-marwood-b#1897
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t521-winnifred-marwood#2370
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t523-poczta-winnie#2372
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f82-archaios-2-1
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1060-rachunek-bankowy-marwood-winnifred#9095
31 marca, 1985

Zamknięte drzwi gwarantowały upragnioną ciszę. Gwar rodzinnych chwil jeszcze przez moment szumiał w jej uszach, więc zatopiła głowę na poduszce, pozwalając westchnięciu wybrzmieć w pościeli. Męczeństwo Aradii było niewątpliwie ważne — nadchodzący egzamin niewątpliwie nieunikniony. Według jej skomplikowanych obliczeń w głowie — które potwierdzał tykający na ścianie zegar — miała dokładnie trzy minuty, podczas których mogła odpocząć.

Mózg potrzebuje czasu na regenerację, mówiły podręczniki.

Prawda, mówiła Winnie, po czym nie dawała swojemu tego luksusu.

Beżowy kardigan był substytutem koca, gdy wygrzebała się z miękkich objęć pościeli, by usiąść przy biurku. Pozostawiony w połowie rozdział podręcznika wypatrywał jej z wyczekiwaniem, ale szpitalny błękit oczu utkwiony był w niewielkiej kasecie, która od ponad miesiąca dumnie spoczywała na biurku. Dopiero od wczoraj może faktycznie użyć jej w celu ku temu przeznaczonym, ale—

Ręka waha się w połowie drogi.

Ciężko zliczyć, ile możliwych scenariuszy zawartości obiegły już jej myśli. Oczekiwanie stwarzało nadzieje, a te w końcu zostały nazwane w jej głowie w konkretny sposób. Nienazwane uczucia powoli wlewały się w ramy definicji — przyjaźń miała swoją przegrodę, podziw niezmiennie przebywał w środku. Coś nowego — coś do tej pory niezauważalnego — przebijało się na powierzchnię, sprawiając, że dłonie, które jej to dały, były już nie tylko mile widziane, a także upragnione.

Podręcznik bezprecedensowo poszedł w odstawkę, gdy z szuflady wyciągnęła nowy—używany walkman, wkładając do środka kasetę.

Gdyby zrobiła to powoli, to by się zawahała.

Gdyby się zawahała, to mogłaby się nie dowiedzieć.

Winnie nienawidziła czegoś nie wiedzieć; naukowa ciekawość zżerała ją od środka, a mnożące się teorie szumiały w głowie niemal tak wyraźnie, jak gwar zza ściany.

Nałożyła na uszy słuchawki i wcisnęła lekko oporny guziczek play.

Winnie odsłuchuje kasetę, którą otrzymała na urodziny od Perseusza.
Winnifred Marwood
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy (tymczasowo)
Zawód : studentka medycyny i magicyny
Zjawa
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t122-szukam-zjawy
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t180-listy-do-zjawy
Jaka jest kaseta, każdy widzi — z tym, że nie do końca; to kaseta tajemna, z samego dna sekretów pokoju Winnie — od urodzinowego ogniska dzieliła adres zameldowania z koniem trojańskim, nalepkami na radiu i walecznie zdobytym kamykiem leśnego gnoma). Lekko uszczknięta w lewym górnym rogu taśma sugerowała, że ktoś próbował poprawić jej krzywe naklejenie, ale w końcu skapitulował — Dla Najlepszej pani doktor już na wieki wieków miało przechylać się w prawo.
We wnętrzu walkmana krzywe nalepki ukrywają się przed chirurgiczną precyzją spojrzenia; teraz wystarczy wcisnąć play, żeby—
Kalim— właściwie, kalispera — w słuchawkach strzał decybeli mógłby ogłuszyć niejednego nieprzygotowanego na grecki głos amatora — Winnie Marwood wiedziała jednak, kto wręczył jej kasetę; prawdopodobieństwo, że puściła ją na najwyższym poziomie głośności, było znikome. — Jest już wieczór, więc to pora na poprawne, greckie powitanie, które, zgodnie z etymologią wpajaną przez Ore—
Wydech zabrzmiał podobnie do zakłócenia na łączach — tyle, że zamiast sygnału przerwanego połączenia, znów przemówił elektroniczny Perseus.
Nieistotne, to może zaczekać. Kalispera, Winnie. Jeśli odsłuchujesz kasetę, może to oznaczać dwie rzeczy — dramatyczna pauza pozwalała na wyobrażenie sobie miejsca, w którym powstawało nagranie; wnętrze radiostacji, głęboka noc, pochylony nad konsolą Zafeiriou i mikrofon nasączany wymownym zawieszeniem głosu.
Wystarczy — zbudował napięcie.
Albo byłem na twoich urodzinach i nie stchórzyłem w ostatnim momencie, twierdząc, że prezentem jest ouzo — trzask czegoś w tle nie zakłócił toku myślowego; jedynie skierował go na inne tory. — Swoją drogą, smakowało ci? Percy z przyszłości pewnie zna odpowiedź, ja żyję w wielkiej niewiedzy.
Cichy wydech budził zestaw znanych skojarzeń — lekko zmarszczony nos, uniesione w uśmiechu kąciki ust i Grek, który ewidentnie nie potrafi usiedzieć w miejscu spokojnie; skrzypnięcie fotela zostało uwiecznione razem ze słowami.
Albo nie pojawiłem się wcale, a kasetę otrzymałaś pocztą. Na paczce widnieje kilka znaczków i dwukrotnie więcej pieczątek, nie ma też adresu zwrotnego, ale—
Coś — chyba łyżeczka — stuknęło o kubek; tym ding obwieszczał, że jednoosobowa widownia ma rację — domysły są słuszne, zagadka rozwiązana, można przestać nagrywać; tyle, że nie.
Wysypujący się z niej piasek może być delikatną sugestią, że uciekłem na Zakhyntos. Wiesz, że to wyspa naszych przodk—
Ding po raz drugi — teraz po prostu mógł wyciągać łyżeczkę, żeby nie wydłubać sobie oka przed nerwowym łykiem.
Przepraszam, bredzę, kiedy się denerwuję — krótka cisza wypełniona chuchaniem; napój musiał być ciepły, więc kolejne słowa — siłą rzeczy — płynęły rozgorączkowane. — Dlaczego się denerwujesz, Percy? Przecież gadasz do mikro—
Pełna niedowierzania trwogi i cisza, aż—
O nie, nadal się nagrywa?!
Cokolwiek nie wydarzyło się sekundę później, było sproszkowanym chaosem — kubek stuknął, fotel zaskrzypiał, Percy chyba zderzył się z mikrofonem, aż kolejne słowa wybrzmiały z bliżej niż jeszcze moment temu.
Winnie! Wszystkiego najlepszego. Mam nadzieję, że przyjęcie było udane i będziesz wspominać je przez lata, a żeby trochę ci w tym pomóc, nagrałem kasetę. Dla ciebie, w sensie. Kasetę, która—
Szczęk plastiku oznaczał, że Percy trzymał w dłoni pudełko i prawdopodobnie triumfalnie nim machał — było puste, kaseta znajdowała się w radiu i chłonęła dźwięki, ale znaczenie miał gest; nawet, jeżeli niewidoczny.
Ma dokładnie dziesięć piosenek i każda z nich w moim skromnym, greckim mniemaniu, kojarzy się z tobą. Mam ograniczone miejsce na taśmie, więc na stronie A znajdziesz tylko cztery, sześć jest na stronie B, wystarczy obró—
Ciche westchnienie miało w sobie więcej rozbawienia niż nagany.
Dlaczego tłumaczę ci działanie kasety? Przecież wiesz. Wiesz dużo rzeczy, o których pojęcia nie mają inni, wię— — autorefleksja tym razem nadeszła po sekundzie; wystarczająco szybko, żeby sedno nie tylko zaczęło się zbliżać, ale było na wyciągnięcie ręki. — Khm. Przed każdym utworem wyjaśnię, dlaczego akurat ta piosenka to ty. Żadnych tytułów ani zespołów, tylko... tylko ty. Gotowa?
Żadnego czasu na przygotowanie; coś kliknęło, taśma zamilkła na sekundę, aż głos Perseusa rozległ się ponownie. Musiał zrobić przerwę na herbatę albo nagrywał dalszą część innego dnia — spokój w jego głosie złożył słowa w łagodne:
Za dziesięć lat znajomości i osiem przyjaźni, po którym rozległ się pierwszy utwór. Jeśli Winnie nie przewinęła — na pewno nie przewinęła; to Winnie — nie musiała czekać na kolejną zapowiedź; nadeszła płynnie od razu po pierwszej piosence — jak na radiowca przystało.
Twój upór w dążeniu do spełnienia marzeń; Electric Light Orchestra w starym, dobrym zwyczaju lat siedemdziesiątych, zyskała okazję do uszczęśliwienia kolejnego słuchacza. Trzeci numer różnił się od poprzednich; nie był też tak popularny, ale wystarczyło wsłuchać się w słowa, żeby—
Nawet w pochmurny dzień sprawiasz, że świeci słońce; Chicago to równy rytm basu i słowa, które nie zostawiały miejsca na niedomówienia — a kobieta z nich wszystkich było kluczowym. Ostatni utwór na stronie A zamykał stawkę nagrodą Grammy, ale to nie statuetka na jego koncie miała znaczenie, tylko...
Jako przypomnienie, że jesteś gwiazdą. Zakończenie Shining star wymagało odwrócenia kasety — na stronie B po naciśnięciu play wybrzmiał oswojony, kaseciany narrator:
Sprawiasz, że czuję się jak ta piosenka było odważnym stwierdzeniem — po dwudziestu sekundach okazało się, że było przy okazji prawdziwym. Tym bardziej zaskakiwał kolejny utwór; tak różny od poprzednich, jakby próbował uspokoić rozkołysane w słuchawkach melodie.
Jesteś doskonała dokładnie taka, jaka jesteś; wahanie w głosie wyparte przez Billy'ego Joela miało niespełna pięć minut na zniknięcie z głosu. Chyba się udało — w kolejnej zapowiedzi kołysał się uśmiech.
Wyobraź sobie, że po naszych telefonach poruszam się w rytm tego; to nie było trudne, prawda, Winnie? Frank Sinatra wymagał lekkości i energii, Percy sprostał połowie wymagań — z tą samą energią odezwał się przed kolejnym utworem.
A po każdej rozmowie coraz trudniej powiedzieć— urwane niedopowiedzenie wyjaśniła Gloria Gaynor; prawda zapisana w nutach po trzech minutach zastąpiona została krótkim śmiechem — Winnie mogła przeczuwać, co nadchodzi.
Tego nie muszę wyjaśniać, prawda? Nie musiał; The Clash od dawna mówiło za niego, chociaż Percy na nagraniu nie wiedział, że przemówi znowu — na tym samym ognisku, gdzie kaseta trafiła do prawowitej właścicielki. Przerwa przed ostatnią zapowiedzią była dłuższa — po kilku sekundach zwyciężyła niepewność.
A tego—
Cichy wydech zadrżał na taśmie; ostatnie słowa mogłyby zawieruszyć się w odmętach historii, gdyby szeptu nie utrwaliła taśma.
Tego nie do końca potrafię wyjaśnić, Winnie. Po prostu posłuchaj.
Spokojnie, na sam koniec; nie do końca potrafiąc powiedzieć, dlaczego.

Kolejność utworów na stronie A:
1. Carole King — You've got a friend
2. Electric Light Orchestra — Hold on tight
3. Chicago — Along comes a woman
4. Earth, Wind & Fire — Shining star

Utwory na stronie B:
5. Sylvester — You make me feel (mighty real)
6. Billy Joel — Just the way you are
7. Frank Sinatra — You make me feel so young
8. Gloria Gaynor — Never can say goodbye
9. The Clash — Should I stay or should I go?
10. The Eagles — I can't tell you why


W jednorazową Zjawę w wątku wcielił się Perseus Zafeiriou.
Zjawa
Wiek : 666