Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Dróżka do miasta
Gdzieś pośród gęstwiny lasu jest kamienna dróżka, prowadząca wprost do miasta. Chociaż odległość do centrum Saint Fall zajmie dobre pół dnia drogi, jest to często odwiedzane miejsce, ze względu na niezwykle klimatyczną atmosferę w trakcie spacerów. Gęstość krzewów i dziwna mżawka nawiedzająca ten teren niezależnie od pory roku czyni z dróżki do miasta ulubione miejsce młodych kochanków, szukających w pobliżu romantycznej atmosfery. Na wschodniej stronie ścieżki aż roi się od starych kamiennych zabudowań, dziesiątki lat temu będących domostwami bogatszej części społeczeństwa. W miarę rozwoju miasta zostały one opuszczone, ostatecznie nie zamieniając się w nic więcej niż ładny widok.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Strata ukochanej butelki była bolesna, jednak musiał być dzielny i liczyć, że jeszcze miał na jedną. Z tych rozważań na temat alkoholu, wyrwały go ludzkie kroki.
-Kurwa, ludzie.-pomyślał słysząc kobiecy głos. Liczył, że będzie mógł spokojnie pozwiedzać ruiny, a tak teraz musiał udawać wzorowego, normalnego obywatela, dobrą duszyczkę lasu i przyjaciele dzieci oraz zwierząt. Choć może taki był na prawdę, trudno było powiedzieć.
Przejechał dłońmi, po swoich długich włosach, odwrócił się w stronę kobiety i powiedział spokojnie:
-Witam, witam-po czym dokleił do swojej twarzy spokojny uśmiech, po czym odpowiedział na kolejne pytanie-W istocie pogoda doskonała na spacer, ale też świetnie nadaje się do zbierania. Czasem trudno uwierzyć, co porasta stare ruiny w Cripple Rock.-nie mówiąc o starych telefonach i lustrach, które czasem można tutaj znaleźć. Może nie jest to żyłą złota, ale zawsze coś. Sama kobieta wydawała się, jakby za dużo nie wiedziała o potrzebie zbierania śmieci w lesie. Zadbana, dobrze ubrana, możliwe, że z rodziny Hudsonów, ale to tylko był ślepy strzał. Bez problemu można było stwierdzić, że pomiędzy nią, a Arthurem było wiele szczeblu różnicy w drabinie społecznej.
Na chwilę zatrzymał się przy czerwonych porostach, które wystawały spod fundamentów starego domu. Rzadko widywał tego typu rośliny, ale mogły świadczyć o tym, że kiedyś mieszkał tutaj seryjny morderca, który oblewał ceglane ściany krwią lub mieszkały tutaj Redcapy. I bardzo mocno liczył, że mowa była o czasie przeszłym, bo nie miał zamiaru mierzyć z tymi potworkami w czerwonych czapeczkach i ze szponami, gotowymi wydłubać oko czy ogryźć palec. Może powinien odpuścić na jakiś czas zbieranie rzeczy.
-Przepraszam nie przedstawiłem się.-jego kulturalny chochlik odezwał się na chwile-Arthur O'Ridley-podał swoją dłoń, zerkając na sekundę czy na pewno owa roślina mogła być tym czym myślał czy raczej to zwykły porost. Potem wrócił wzrokiem do kobiety, na której przedstawienie czekał.
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Audrey Verity
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
POWSTANIA : 16
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 173
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 15
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t606-audrey-verity-nee-hudson#3413
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t803-audrey-verity#5767
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t804-poczta-audrey#5768
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f144-willowside-10
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1125-rachunek-bankowy-verity-audrey#10689
Wzrokiem uważnie śledziła jego rękę, którą najpierw przejechał po swoich włosach, a potem wyciągnął w jej stronę. Uśmiechnęła się uśmiechem numer pięć — zwyczajnie uprzejmym. Nie wyciągnęła jednak swoich dłoni, choć były ukryte pod skórzanymi rękawiczkami, i nadal trzymała wodze swojej klaczy, która z równą gracją, co jej właścicielka, stała na środku ścieżki.

O'Ridley.

Uśmiech numer pięć zamienił się subtelnie w numer sześć, co mężczyźnie niewiele z pewnością mówiło, jednak gdyby przypadkiem przy tej rozmowie znalazłby się jeszcze mąż pani Verity, to bez problemu rozpoznałby pojedyncze drgnięcie mięśni twarzy jako jasny sygnał — niechęć. Hudsonowie niespecjalnie przepadali za leśnymi skrzatami, z którymi Arthur dzielił nazwisko i z pewnością z wzajemnością. Różnili się na bardzo fundamentalnym poziomie.

Pieniędzy.

W dodatku historycznie relacje brytyjsko-irlandzkie są — z braku lepszego słowa — skomplikowane. Chociaż zarówno chłopiec pan O'Ridley, jak i kiedyś-panna-Hudson, z krajami swojego pochodzenia niespecjalnie miewali już dużo wspólnego, wiele niechęci przekazywanych jest przecież z pokolenia na pokolenie. Pamiętała wyraźnie opowieści ojca o każdej rodzinie z Kręgu.

Ojciec jej matki jednak zawsze miło o nich wspominał.

Audrey Verity, miło poznać, panie O'Ridley.

Kiedyś była Hudsonem, teraz zostało jej z tego jedynie wychowanie. Mógł skojarzyć jej panieńskie nazwisko, połączyć fakty z kręgowej śmietanki, ale nie wyglądał na kogoś, kto często wychodził z lasu. Wątpiła, aby ktoś na drzewach przypinał dziesięć lat temu informacje o jej zaręczynach. Wątpiła również w jego dobre wychowanie z bardzo prostego faktu — to kobieta pierwsza wyciąga rękę, jeśli decyduje się w ten sposób przywitać.

Audrey zdecydowanie nie miała takiego zamiaru.

Mało kto w dzisiejszych czasach docenia bogactwo natury, nie uważa pan? — zapytała, podążając wzrokiem na roślinę, na którą oglądał się chwilę temu. — Czy udało się panu zebrać coś ciekawego?
Audrey Verity
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : NORTH HOATLILP
Zawód : żona; filantropka
Arthur O'Ridley
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t329-arthur-o-ridley
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t388-arthur-o-ridley#1231
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t354-arthur-o-ridley
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t355-skrzynka-arthura
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f83-dom-arthura-o-ridley
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1097-rachunek-bankowy-arthur-o-ridley#10018
Pan O’Ridley- w tym momencie poczuł się staro. Tak zwracali się do jego ojca, a nie miał już z nim za dużo tych dobrych wspomnień. Jednak nie takie rzeczy pozwalał przełknąć społeczny lubrykant zwany alkoholem. Etanol był jego przyjacielem, wrogiem, ale też i sędzią pod koniec dnia.
Inną funkcją tej magicznej substancji, było łagodzenie wszelkiego rodzaju bóli oraz nieprzyjemności, wynikających z obcowania z ludźmi. Nie wiedział czy to była prawda czy faktycznie nieznajoma, emanowała taką energią, ale w głębi serca czuł nieprzyjemne uczucie. Podobne do bycia gardzonym, może po prostu obserwowanym z góry. Oczywistym było, że kobieta była klas jakości ponad Arthurem, ale nie musiało implikować, że przez to automatycznie szydziła z niego i traktowała gorszego. Dużo większa szansa, że to wóda powoli mąci zmysły i pozwala się wślizgnąć niewygodnym myślą, które rezonują w jego czaszce, jakby było to swoiste pudło rezonansowe.

Gra musiała iść dalej, choć zielarz nie był urodzonym aktorem.

-W istocie, nic ciekawego nie znalazłem jeszcze dziś.-rzucił żartobliwie, trzymając pozory bycia “w pełni na siłach”-Jednak jeszcze jednak dzień się nie skończył. A Panią co tutaj sprowadza ?-dodał, niczym kontratak do poprzedniego pytania. Kątem oka zobaczył, kolejne porosty, które żywiły się resztką zaprawy oraz cegieł. Miały kolor, który z czerwieni przechodził powoli w zieleń. Z pewnością nie była to magiczna roślina, lecz zwyczajny porost, który po prostu nie miał dostępu do wody czy światła, ale jego piękno przykuło uwagę mężczyzny. Kształt, wspomniana barwa czy ogólna kompozycja, na chwilę wybiła go z rozmyślań odnośnie rozmów międzyludzkim i pozwoliło złapać chwilę oddechu od fali nieprzyjemnych uczuć oraz nadinterpretacji każdego gestu pani Audrey.
Arthur O'Ridley
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : sprzedawca i hodowca roślin
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
5 V 1985 r.

Gdy parę lat temu przyznała się Joelowi, że bardzo poważnie rozważała wolontariat w jednej z okolicznych szkółek leśnych, jej dawno już wtedy były mąż nie dość, że zupełnie jej wtedy nie uwierzył to jeszcze zaśmiał się jej prosto w twarz. Przecież ty nic nie robisz bezinteresownie, stwierdził wtedy i, choć od tamtej chwili minął już kawał czasu, Claire wciąż pamiętała dwie rzeczy: to, jak gorzki był wtedy uśmiech mężczyzny i to, jak jego niedowierzanie boleśnie kłuło ją pod żebrami. Od tego czasu nigdy, nikomu nie mówiła już, jak wiele gotowa była zrobić dla lokalnej społeczności – i nigdy też nie proponowała bezinteresownej pomocy.
Nie mówiła, nie proponowała – po prostu szła i robiła to, co uważała za słuszne.
Nie miała złudzeń, doskonale wiedziała, że nie była najbardziej godną zaufania – i z pewnością nie była też pierwszą, o której możnaby pomyśleć, chcąc wskazać jakąś dobrą duszę w okolicy. Nijak jednak nie zmieniało to faktu, że, odkąd zamieszkała w Cripple Rock – a od tego czasu minęły przecież lata – zrobiła tu dużo. Dla siebie, tak, ale też dla samej miejscowości i mieszkającej tu społeczności. Może i była cwana, może i lubiła kłamać, ale, na Trójcę, znalazłszy swoje miejsce na świecie – jakiekolwiek miejsce, które mogła nazwać swoim – dbała o nie, pielęgnowała, kochała je.
Cripple Rock było jej już od dobrych kilku lat i nic nie zapowiadało, by miało się to zmienić.
Mając to na uwadze, nie powinno dziwić, że gdy jej dom – dosłownie – zatrząsł się w posadach, Claire dosyć szybko zaangażowała się w pomoc. Nie dała nikomu z poszkodowanych dachu nad głową, ale niejednokrotnie wystawiała się z jedzeniem – ciastami, ale też po prostu ciepłym obiadem – dla tych, którzy w strumieniach potu pracowali nad odbudową miejscowości. Nie rwała się do odbudowywania zniszczonych konstrukcji, ale bardziej niż chętnie grzebała się w ziemi i pomagała leśnikom odwtorzyć to, co kiedyś było bujną, kojącą zielenią, a aktualnie – co najwyżej obrazem nędzy i rozpaczy.
Tak jak dziś, gdy z plecakiem pełnym słodkich wypieków – niezbyt zdrowa, ale jak smakowita wałówka na cały dzień – butlą lemoniady, parą rękawic ogrodniczych, grabkami i małą łopatką maszerowała raźnym krokiem z Hillview do jednej z dróg prowadzących do miasta, by dołączyć do pracujących tam ludzi. Taczki, łopaty i pełnoprawnych grabii nie miała, podobnie jak żadnych sadzonek – była jednak przekonana, że wszystko znajdzie się na miejscu.
Znalazł się też Barnaby, którego obecności, dla odmiany, w ogóle nie brała pod uwagę.
- Williamson – rzuciła w ramach powitania, z promiennym uśmiechem podchodząc do wspartego na łopacie mężczyzny. Nie wyglądał, jakby pracował tu zbyt długo – z drugiej strony, kimże była, by mu to wytykać, skoro i tak był tu wcześniej od niej. – Spośród wszystkich rzeczy, które mogłabym o tobie usłyszeć, a w które z pewnością bym nie uwierzyła, to to, że będziesz grzebał się w piaskownicy razem z Marnie i Igorem. – Ruchem głowy wskazała z grubsza w kierunku lokalnych prowodyrów ogrodniczych prac naprawczych.
Zsunęła plecak i odłożyła go kawałek od równej linii świeżo wkopanych sadzonek. Liczba wytyczonych miejsc, gdzie należało wykopać kolejne dołki i wetknąć kolejne drzewka i krzewy zapowiadała pracę na cały dzień.
- Czy to już kryzys wieku średniego? – spytała uprzejmie. – Jedni szaleją na motorze, ty odkrywasz w sobie miłość do wsi? – Wyciągnęła rękawice i wsunęła je na ręce tak naturalnym gestem, jak mógł być tylko u kogoś, kto na grzebaniu się w czarnoziemie spędza przynajmniej co drugi weekend.

Ekwipunek: rękawice ogrodnicze, łopatka i małe grabki, tarta z puszystą gruszką (3 porcje), tartaletki winogronowe (2 porcje), muffiny z borówkami (2 porcje), kruche ciasteczka brzoskwiniowe (1 porcja), butla lemoniady
Claire Finnegan
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Gdyby parę lat temu — albo kiedykolwiek na jakimkolwiek etapie życia — przyznał, że rozważa wolontariat, rodzina skierowałaby go do najbliższej placówki zajmującej się ciężkimi zaburzeniami osobowości. W słowniku rodziny Williamson wolontariat pojawiał się wyłącznie w kontekście balów charytatywnych, gdzie opłacanie większości pracowników byłoby nie tylko zbędne, ale przy okazji śmieszne; fakt pracowania dla wytrawnych polityków (i ciężkostrawnych ludzi) był zapłatą i wyróżnieniem samym w sobie.
Dokładnie dlatego nikt w Blossomfall nie wiedział, gdzie piątego maja zawieruszył się Barnaby; dokładnie dlatego na miejscu — ludzi na miejscu naprawczej zbiórki było kilku i wszyscy wyglądali, jakby dopiero wyszli spod trzęsącej się ziemi w Cripple Rock — nie podał nazwiska. Pół godziny później nie miało to znaczenia; dokładnie wtedy na horyzoncie pojawiła się jedna z niewielu osób, których obecności w tych okolicach nie tylko powinien się spodziewać, ale przy okazji oczekiwać.
Zasłużona przerwa w kopaniu dziur zamieniła się w niezasłużoną mękę drążenia dziury w całym.
Finnegan — we własnej osobie; wyposażona w plecak z niezidentyfikowaną zawartością i głośno witająca go nazwiskiem, na którego dźwięk kilka głów poderwało się znad grządek z tym samym wyrazem twarzy, które miewają surykatki wyczuwające hieny — rzecz w tym, że jemu bliżej było do dobermana, a Claire do hieny.
Wzrok mimowolnie pomknął w kierunku wskazanym przez skinięcie głowy; Marnie i Igor brzmiało na coś z podrzędnego sitcomu, a Williamson właśnie zaczynał nabierać podejrzeń, że w jednym wylądował.
A więc tak mają na imię? W myślach zdążyłem ich nazwać Ruda i Rudszy — co prawda Marnie miała siwe włosy, a Igor był łysy, ale każdy łysy mógł być kiedyś rudym, a siwa — rudzielcem. Niezaprzeczalna logika wspartego o łopatę Williamsona szła w parze z adekwatnie siwym obłoczkiem dymy; wysunięty z ust papieros nadal tlił się czerwonym oczkiem, uzasadniając bezruch łopaty.
Szukam w lesie spokoju, znajduję ciebie — nie do końca; to Claire znalazła jego, chociaż po prawdzie nikt nikogo nie szukał. — Motor nagle nie brzmi tak zniechęcająco.
Od dekady odwlekał zrobienie nowej kategorii prawa jazdy; może najwyższa pora?
Spojrzenie podążyło za zsuniętym z ramion plecakiem, papieros wrócił między usta, dym na kilka sekund wypełnił płuca; pracujący kilkanaście kroków dalej Rudy i Rudsza nie drążyli, skąd ta dwójka się zna — tym lepiej.
Williamson kłamał słabo, Finnegan stanowczo zbyt dobrze; z połączenia ich dwóch wyszłaby bujda, w którą nie uwierzyłoby nawet dziecko albo która wybrzmiałaby tak przekonująco, że przypadkiem założyliby sektę.
Być może — tylko być może; zwierzanie się z planów na życie nigdy nie plasowało się wysoko na liście priorytetów Williamsona, ale wkrótce będzie musiał zacząć rozglądać się za domem — Finnegan znała Cripple Rock i być może kojarzyła, czy któraś działka nie była na sprzedaż; najlepiej taka z dostępem do jeziora. — Rozważam porzucenie Starego Miasta na rzecz Cripple Rock. A skoro zamierzam się przeprowadzić, powinienem nabić kilka punktów u lokalnych wyjadaczy grządek i—
Zmarszczone brwi przerwały strumyk słów; dopalony do połowy papieros posłusznie zniknął w paczce papierosów i nie dołączył do lokalnego obrazu nędzy, rozpaczy oraz szeroko zakrojonego burdelu połamanych drzew.
I właśnie sobie przypomniałem, że jestem na ciebie wkurwiony.
Trzy tygodnie temu sprzedała mu cynk; gdyby był bardziej nietrafny, zostałby nowym pałkarzem Chicago Cubs.

Claire, dla urozmaicenia naszej wytężonej pracy sadzenia krzewów, proponuję małą mechanikę lokalnych partyzantów ogrodnictwa. Aby skutecznie wykopać dziurę pod dowolny krzew lub drzewo, należy pokonać próg 40, w który wliczane są: statystyka sprawności i ewentualny modyfikator za udźwig. W przypadku wielokrotności progu, można uznać, że w jednej turze udało się wykopać więcej niż jedną dziurę.

Posadzenie krzewu bądź drzewa, poza wiedzą na temat botaniki na minimum II poziomie, będzie wymagać także pokonania progów powodzenia; te różnią się w zależności od tego, jaki krzew lub drzewko chcemy posadzić. Dodatkowo, aby uznać naszą pracę za wymierną, musimy uzbierać w sumie 60 punktów ogrodnictwa — do każdego gatunku krzewu/drzewa przypisana jest wartość punktowa, która zostanie nam przyznana po skutecznym zasadzeniu go.

krzewy:
Spoiler:

drzewa:
Spoiler:

ekwipunek: pentakl, athame, kieł Cerberusa, srebrny łańcuszek z zawieszką (zielony opal), świece czerwone (x2), brelok do kluczy (Halfas)
[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Barnaby Williamson dnia Sob Wrz 07 2024, 18:51, w całości zmieniany 1 raz
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
W przeciwieństwie do Barnaby’ego, Claire nie przejmowała się czymś tak błahym jak nazwiska. Czy raczej – nie przejmowała się tym tutaj, teraz i, w szczególności, w odniesieniu do nazwiska Williamson. Być może domyślała się, że Barnaby wolałby pozostać anonimowy – a może zupełnie o tym nie pomyślała. Być może uznała, że zdradzenie go przed skorą do plotek społecznością Cripple Rock będzie świetną zabawą – a może po prostu nie uważała, że faktycznie był dość interesujący, by istotnie stać się zarzewiem takich czy innych opowieści snutych potem, wieczorem, w tym czy innym domu pod lasem.
A może właśnie próbowała sobie przypomnieć, kiedy widzieli się ostatnio, i dlatego ani nie przejmowała się już-nie-tak-bardzo-incognito obecnością Williamsona, ani niespecjalnie przywiązywała się do jego słów. Ruda i Rudszy? Motor jako kusząca alternatywa do jej niezaprzeczalnie uroczego towarzystwa? Żarty, żarty, wszystko to nienajwyższych lotów żarty.
- Czyli u mnie – stwierdziła beztrosko na deklarację nabijania punktów. – Na przykład u mnie. Co oznacza, że powinieneś się postarać – zastrzegła uprzejmie i uśmiechnęła się słodko.
W duchu kalkulowała.
Dwa tygodnie. To musiało być jakieś dwa tygodnie temu. Może trzy. Raczej nie więcej, ostatnio starali się przecież spotykać dość regularnie. Dużo się działo, co sprawiało, że Gwardia tęskniła za Claire szczególnie mocno. Claire za nimi nie tęskniła, nie aż tak, ale, z drugiej strony, Charlie dogadzał jej świetną kawą czy herbatą, a towarzystwo Barnaby’ego było rozrywką samą w sobie, szczególnie, gdy tak zabawnie się stroszył (podejrzliwie? ze złością? Ile dni, tyle grymasów Williamsona). No więc, Gwardia za nią tęskniła, a Finnegan była grzeczną dziewczynką, nie pozwalała im tęsknić za bardzo. Próbowali więc spotykać się regularnie, co oznaczało, że – wracając – to musiało być dwa tygnodnie temu. Może trzy.
Jestem na ciebie wkurwiony, stwierdził Barnaby i to z pewnością miało coś wspólnego z minionym spotkaniem, konia z rzędem jednak temu, kto pamiętałby, co się działo te czternaście (do dwudziestu jeden) dni temu, co zostało powiedziane, jakie historie królowały wtedy nad kubkiem kawy czy papierosem.
Claire nie pamiętała. W imię szacunku do samej siebie, nie zaprzątała sobie myśli takimi pierdołami.
- Wkurwiony – powtórzyła i uniosła brwi w teatralnym zaskoczeniu. – A za co? – spytała uprzejmie, jednocześnie po raz ostatni poprawiając rękawice i krytycznym spojrzeniem obrzucając kolekcję sadzonek czekających na zasadzenie. Jałowiec, leszczyna, bez, garść iglaków. W porządku. Nadadzą się.
Jakby rzeczywiście miała coś w tej kwestii do powiedzenia. Jakby jej niezadowolenie naprawdę mogło być wystarczającym, by zmienić plany zagospodarowania przestrzennego Cripple Rock.
- Widzieliśmy się dwa – Trzy? – tygodnie temu. Kultywowanie w sobie złości przez tak długi czas nie jest zdrowe, Williamson. Jeszcze dostaniesz zawału. Albo udaru. Wiesz, że na takie rzeczy nawet wasze rodzinne ubezpieczenie może nie wystarczyć. – Pokręciła głową w do bólu rozkosznej – do jeszcze większego bólu udawanej – trosce.
- A więc wkurwiony. To powiedz mi jeszcze, co ja ci takiego zrobiłam. Może zadośćuczynie – zaproponowała łaskawie. – Albo po prostu nakarmię cię potem czymś słodkim. Wiesz, że będąc na wsi, obowiązkowo musisz zjeść potem coś słodkiego. Będąc w Cripple Rock, obowiązkowo musisz zjeść coś ode mnie.
Uśmiechnęła się przelotnie, a potem – potem spojrzała na dziury. I krzewy. I drzewa. No dobrze. Dobrze. Byli tu w końcu, żeby pracować.
- Ty kopiesz – oddelegowała obowiązki w międzyczasie. – Ja będę sadzić. – W domyśle – nie ufam, że twoje ręce nadają się do czegokolwiek więcej niż łamanie nosów.
Dając Barnaby’emu chwilę, by przypomniał sobie, że jest tu, by spełnić dobry uczynek, zainteresowała się jedną z dziur już wykopanych – i niewielką, uroczo wątłą jeszcze jodełką. Bez wahania, a wręcz z niezdrowym entuzjazmem jak na to, że chodziło o brudzenie sobie kolan i dłoni, kucnęła przy drzewku, ostrożnie odpakowała je z chroniącego kępę jutowego wora, z zaskakującą delikatnością umieściła je w dołku... i z niedowierzaniem patrzyła, jak cieniutki, wiotki jeszcze pień pęka jej w dłoniach. Sam. Na pewno sam. Przecież nie złamałaby drzewka, no.

Sadzenie: jodła | Próg: 60 | Nieudane
k100 + 20 (botanika II) + 8 (wiedza) = 34
Claire Finnegan
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 189
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 5
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
Prosty rachunek prawdopodobieństwa, proza faktów pozbawiona polotu — w przeciwieństwie do niego, Claire posiadała niedoceniany atrybut anonimowości.
Przez życie sunęła na carte blanche, którą szybko zabarwił charakterystyczny tusz kłamstw spod znaku różnego rozmiaru stalówki. Były te drobne, pisane schludnie; były te kreślone na kolanie lewą ręką; były duże kleksy łgarstw, małe kropki nad i, przekreślenia, adnotacje i aberracje okruchów ciasta na pergaminie. Były w końcu — najbardziej cenione przez Finnegan — wielkie improwizacje; słowa płynące na bieżąco gęstym atramentem z przewróconego kałamarza. Sztuka polegała na odsączeniu prawdy z atramentu kłamstw — problem pojawiał się w momencie, w którym prawdy nie było w nich wcale.
Widmowe pożegnanie z papierosem rozpłynęło się w powietrzu razem z wydechem; ostatnia smużka dymu leniwie powędrowała w kierunku zazielenionych koron drzew, nie machając na do widzenia swojemu stwórcy. Nie winił jej — uciekała przez Claire w sposób, w który Williamson nie mógł.
Obracany w dłoni trzonek łopaty plasował się w pierwszej dziesiątce najczęstszych narzędzi zbrodni; policyjne statystyki mówiły to, o czym milczały zaciśnięte mimowolnie usta. Williamson był pewien, że zdoła stłamsić słowa, ale ciężko zachować ciszę, kiedy Finnegan mówi o nabijaniu u niej punktów, kiedy aktualnie jedyne, czego się pragnie, to nabicie jej guza.
Postarałem się w dzień, w którym uznałem, że cenniejsza będziesz na wolności, niż w kazamacie — drobna przesada, chociaż efekt zamierzony; na zapewnienie komuś odwiedzin w lochach gmachu Kościoła wystarczył pretekst.
Tych w przypadku Finnegan istniała cała taczka — dokładnie tyle, ile sadzonek czekających na odnalezienie drogi do ziemi. Żeby roślina się przyjęła, grunt powinien być żyzny; jakie wartości użyźniające miałoby ciało Claire, która właśnie zdobyła się na (bez)czelność zapytania—
Za co?
Łopata zaryła w ziemię głębiej; Williamson wolał mieć pewność, że jednak nie weźmie zamachu — czyszczenie pamięci Rudej i Rudszemu byłoby niewspółmiernym do satysfakcji wysiłkiem.
Finnegan, przysięgam—
Uniesiona do twarzy dłoń próbowała nadać rzeczywistości trochę realizmu; uszczypnięcie u nasady nosa było marnym substytutem szklanki burbonu.
Powiedziałaś, że pod Central Artery w Bostonie handlują kryształową esencją.
Tylko w nieparzyste środy miesiąca, Williamson; samo to powinno wzbudzić podejrzenia, ale nie kwestionował — jeśli istniał chociaż cień szansy, że cynk sprzedany przez Finnegan był prawdziwy, zamierzał spędzić pół nocy na obserwowaniu walk bostońskich meneli i zastanawianiu się, w jaki sposób pozbawić Claire włosów na głowie w ramach podziękowania.
(Szybko).
Tym razem na łopatę natarła noga — i tak zamierzał wykopać dziurę pod nową sadzonkę; równie dobrze mógł zamienić gniew w coś pożytecznego. Nie zawsze się dało, nie zawsze było warto; tym razem — pomimo różnic, które mogliby nazwać w porządku alfabetycznym — ich obojgu zależało na wspólnym celu.
Żadne nie podejrzewało, że będzie to sadzenie drzewek.
Funkcjonuję na kofeinę, tytoń i złość, Finnegan. Odejmij jeden ze składników i rozpierdolę się szybciej niż Cripple Rock po trzęsieniu — trawa odskoczyła w górę razem z ziemią; Williamson dźwignął łopatę ze świeżym obciążeniem, odrzucając grunt tuż obok dziury. Za moment będą go potrzebować do przysypania korzeni; ogrodnictwo nie było tak skomplikowane, jak próbowali twierdzić cholerni O'Ridleyowie.
Hm? Słodkim? — wzrost zainteresowania uderzył o pakunek, który Claire przywlekła z sobą. — A więc to przemycasz w plecaku?
Wiele wad i jedna porządna zaleta; Claire naprawdę potrafiła piec — Williamson potrafił docenić kulinarny kunszt.
Szczególnie po pracy z łopatą i trzaskiem pękających gałązek w tle; lewa brew wystrzeliła w górę, kiedy właśnie włożone do jednej z dziur drzewo złamało się w pół.
Oh, Finnegan. Obyś z pieczeniem radziła sobie lepiej niż sadzonkami — jeśli pójdzie tak dalej, Ruda i Rudszy zdążą wrócić do domu na wieczorne wiadomości, a oni nadal będą przy drzewku numer dwa. — W przeciwnym razie nie wróżę ci długiej kariery.

udźwig | 25 (k100) + 5 + 14 = 44
ilość wykopanych dziur: 1
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Claire Finnegan
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
NATURY : 12
SIŁA WOLI : 22
PŻ : 182
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 8
TALENTY : 18
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2360-claire-finnegan-budowa#33320
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2397-claire-finnegan#34815
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2399-poczta-claire-finnegan#34820
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f264-hilliview
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2400-rachunek-bankowy-claire-finnegan#34822
To było trochę jak sport, rozdrażnić Barnaby’ego i zobaczyć, co się stanie. Swego czasu praktykowała to wobec niemal każdego Gwardzisty, teraz Williamson był jej bezkonkurencyjnym ulubieńcem. Karmiła swoje ego przekonaniem, że była dla niego dość cenna, by znosił jej humory – i kłamstwa. Wodziła za mężczyzną niespokojnym wzrokiem gdy pojawiało się ryzyko, że może jednak przeciągnęła strunę. Sport. Jedni w poszukiwaniu adrenaliny skaczą na bungee, ona pogrywa sobie (z) Williamsonem.
Tym rrazem jednak to naprawdę nie było celowo. To znaczy – niewiedza. Naprawdę nie pamiętała. Bo kłamstwo, to, które raczył jej teraz przypomnieć, cóż – ono chyba akurat celowe było. Chyba na pewno.
Resztki instynktu samozachowawczego kazały jej się nie odzywać – jeszcze nie. Niech się wygada. Niech się wyżyje na tej niczemu winnej ziemi. Lepiej, żeby cierpiała łopata i gruda czarnoziemu niż Claire. Potem jednak, gdy Finnegan się odezwała... Wyglądało na to, że pokłady jej instynktu były jednak żałośnie małe. Albo była po prostu ryzykantką. Słodką ignorantką  jeśli chodzi o to, co wypada, co się powinno, i kiedy deptanie Williamsonowi odcisków to już nie tyle balansowanie na linie co radosne skakanie po polu minowym.
- Naprawdę tak powiedziałam? – zapytała więc teraz ze szczerym szczerze udawanym zdumieniem, słodka Claire, obraz najczystszej niewinności. – Niemożliwe – dodała kręcąc głową i, gdyby wbijanie gwoździa do własnej trumny mogło być jeszcze bardziej obrazowe, powinna teraz chyba tylko westchnąć teatralnie i spojrzeć na Barnaby’ego jak na niespełna rozumu, no bo przecież wszyscy wiedzieli, że nikt tam niczym nie handlował, i że ona sama na pewno żadnych takich głupot nie gadała.
- A z ciekawości – kontynuowała zamiast tego niezrażona, już sięgając po drzewko, już grzebiąc się w ziemi. – Skoro już tam byłeś, pod Central Artery – kopała pod sobą swój własny grób, ale z jak słodkim uśmiechem to robiła! – Czy nadal jest tam to przytulisko dla sierot? – Ani to było przytulisko, ani dla sierot – ot, parę zawszonych legowisk okupowanych przez mniej lub bardziej wstawioną biedotę. Claire pamiętała, że kiedy była tam ostatnio, przyszło jej do głowy, że tu powstaną nowe, bostońskie slumsy. Potem jednak zaczęła się wahać, zastanawiać, wreszcie uznała, że to bez sensu – że ktoś ich z pewnością przegoni zanim zdążą rozwinąć swoją menelską cywilizację, wznieść pierwsze chaty ze szlamu i gówna.
Teraz była ciekawa, bo przecież nie zdążyła jeszcze zweryfikować swoich socjologicznych obserwacji – a Barnaby miał już ku temu doskonałą okazję.
Potem, wzbudziwszy ewidentne zainteresowanie słodkościami, uśmiechnęła się szeroko.
- Przemycasz, takie wielkie słowa. To nie kontrabanda tylko najlepsze ciastka, jakie możesz dostać w tej okolicy, Williamson – pouczyła tonem trochę tylko przemądrzałej, aroganckiej nauczycielki. – Skoro planujesz tu mieszkać to proszę, pierwsza lekcja lokalnych zwyczajów. Wystarczy być dla mnie tylko trochę miłym żeby dostać tartaletkę. Albo dwie. Jak cię polubię, to załapiesz się może nawet na serniczek. Co weekend. Z owocami z mojego sadu.
Już Barnaby’ego lubiła i – chyba – oboje to wiedzieli, ale przyznanie czegoś takiego na głos to przecież słabość. A Finnegan nie była słaba. Łamała przecież drzewka gołymi rękoma.
Kąśliwe uwagi Williamsona skwitowała tylko uniesionym bez wahania środkowym palcem – i jeszcze większym zacięciem na buzi, gdy sięgała po kolejną sadzonkę. Tym razem padło na świerk – wcale nie dlatego, że miał trochę grubszy pień.
- Moja kariera ma się doskonale – burknęła nad rośliną. Tym razem, wkładając drzewko w dziurę, była ostrożniejsza. Sadzonka miękko spoczęła w wyznaczonym miejscu i czekała grzecznie, aż Finnegan wstępnie przysypała ją wcześniej wykopaną ziemią.
- Doskonale – podkreśliła, sięgając po jałowiec i równie delikatnie umieszczając go w dziurze świeżo wykopanej przez Barnaby’ego.


Sadzenie: świerk | Próg: 80 | Udane
k100 + 20 (botanika II) + 8 (wiedza) = 96

Sadzenie: jałowiec | Próg: 40 | Udane
k100 + 20 + 8 = 49

Do zakończenia pracy zostało: 60 – 15 (świerk) – 5 (jałowiec) = 40
Claire Finnegan
Wiek : 32
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : Cukiernik w "Pączku w Maśle", handlarka informacji