POCZEKALNIA Projektant policyjnej poczekalni nie miał za grosz artystycznego polotu, za to wyjątkowe poczucie funkcjonalności. Aby dostać się do pomieszczenia, w którym petenci mogą czekać na wezwanie przez prowadzącego ich sprawę funkcjonariusza, należy przejść obok dyżurki i poddać się kontroli — nikt z bronią, ostrymi narzędziami lub niezidentyfikowanym, metalowym elementem nie będzie mógł przejść przez niepozornie wyglądające, drewniane drzwi, które prowadzą do poczekalni. W jej szarym wnętrzu na petentów czeka zestaw niewygodnych krzeseł oraz porysowana podłoga w wyjątkowo nieciekawy wzór; są tu również biurka dla policjantów pracujących nad bieżącymi zgłoszeniami. Na ścianach regularnie wymieniane są plakaty, a dalsza część posterunku wyłączona jest z użytku publicznego bez obecności funkcjonariusza u boku. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Genevieve Paganini
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
21 maja 1985 roku Strach miał wielkie oczy i rutynę pielęgnacyjną niedostosowaną do typu cery — w każdy inny dzień tygodnia (miesiąca, roku, millenium) stłamszenie go byłoby kwestią kilku łyków rose. Od trzech dni Genny trzymała niedopitą butelkę w lodówce; rano rozpatrzyła nawet możliwość opróżnienia — czego nie robi się dla kurażu? — ale gorsza od wizyty na komisariacie byłaby tylko wizyta na komisariacie po alkoholu. Vittoria nie miała oporów; kiedy Genny biegała po domu, szukając lewego buta — cholerny Elio i jego tendencja do rozbierania żony w drodze do sypialni — Toria wypiła drinka. Signora Paganini trochę zazdrościła; odkąd otrzymała wezwanie, nie mogła przełknąć nic. (Mąż zauważył). — Co za farsa, Toria — ruda cegła komisariatu spoglądała na nie osądzająco; utrzymanie środkowego palca w bezruchu było możliwe wyłącznie dzięki zaciskaniu dłoni na torebce. — Co za strata czasu! Szminka, flakonik perfum, notes, wiecznie pióro, złożone w pół wezwanie na przesłuchanie w jajcarskiej aferze; niewielka Chanel musiała pomieścić balast kobiecej rzeczywistości. — Nie mogę jeść, nie potrafię pić, nawet papieros smakuje nawozem. Czuję się jak podłoga w taksówce — która byłaby rozwiązaniem wszystkich ich problemów, gdyby tylko tamtego przeklętego, feralnego południa ją zamówiły — Genny nadal podtrzymywała, że ich wnętrza cuchną starymi ludźmi, ale jeśli to cena za uniknięcie przebojów, których ofiarą dziś padła, z chęcią ją uiści. Wnętrze komisariatu powitało je subtelnym odorkiem linoleum i smutku; dyżurka na wejściu przypominała otwartą puszkę taniej mielonki — jak Williamson wytrzymał tu ponad dekadę? — Dzień dobry — na szczęście nie było kolejki; na szczęście dyżur pełniła policjantka. Długie paznokcie stuknęły o brzydką podstawkę, kiedy Genny zatrzymała się przed niewielkim okienkiem, próbując przyciągnąć uwagę kobiety. — Otrzymałam wezwanie na przesłuchanie w sprawie— — W sprawie? Omletu w kawie. Zaciśnięte usta zamieniły się w cieniutką, czerwoną linię; dobrze, że szminka była trwała. — Aktu wandalizmu, madame. Jestem naocznym świadkiem zbrodni tak istotnej, że wymaga zainwestowania pieniędzy podatników — próbowała — naprawdę próbowała się powstrzymać, ale słowa wytoczyły się spomiędzy rozchylonych ust szybciej niż myśli z głowy. — Numer sprawy? Entuzjazm życia policjantki oszacowano na zero. Genny położyła torebkę obok okna i rozpoczęła proces poszukiwania; po trzykrotnym przetrząśnięciu zawartości Chanel, w końcu odnalazła złożoną kartkę. — H—E—L — bardzo adekwatnie; Genny czuła się, jakby właśnie przechodziła przed piekło. — 8—5—0—5—1—7. Prowadzący sprawę to— Kobieta w okienku pokiwała głową ze zrozumieniem; signora Paganini nie miała go wcale. — Sierżant Clopps. No to klops. — Sierż— Po raz pierwszy od przybycia na komisariat, Genny obejrzała się przez ramię; Vittoria cierpliwie trwała na straży zdrowych zmysłów przyjaciółki. — Toria, słyszałaś? Sierżant. Policjantka przesunęła wzrok z Genevieve na Vittorię; coś w jej twarzy uległo gwałtownej zmianie — jakby zwietrzyła zagrożenie. — A pani to? |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : specjalistka ds. PR w Palazzo, realizatorka przyjęć
Vittoria L'Orfevre
POWSTANIA : 24
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 169
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 7
WIEDZA : 8
TALENTY : 17
Dopalona kometa cienkiego Virginia Slims wystrzeliła w powietrze — Apollo był z niej żaden, ale o chodnik przed komisariatem roztrzaskiwała się z impetem, który powinno zbadać NASA. Zerknięcie na drzwi komendy rozżaliło oczekiwania; żaden metr osiemdziesiąt osiem pięknego ciała nie ruszało w ich stronę, by wymierzyć adekwatną do przewinienia karę. Panie władzo, byłam bardzo, bardzo, bardzo złą dziewczynką, proszę mnie skuć i wziąć— Bez ciągu dalszego. — W tej samej taksówce, od której odmówienia zaczęła się twoja niedola? — świat schodził na psy — nie te, które właśnie odwiedzały w schronisku — skoro Toria nie mogła podzielić się z Genny wyobrażeniami napędzanymi wspomnieniami; albo wspomnieniami ożywianymi wyobrażeniem? — Sama przyznaj, że to zabawne. Signora Paganini — ta obecna, nie była — od godziny nie uśmiechnęła się ani razu. Napięcie wypełniało wnętrze samochodu (wbrew zapowiedziom Genevieve, zrezygnowały z taksówki na rzecz Matteo; chyba tęsknił za Valerio, bo przyczepił się do Vittorii i od trzech dni czekał w aucie przed Libertà, by wcielić się w transport do Bella Donny) i sprawiło, że nawet Elio ewakuował się z pola rażenia. Toria nie mogła, nie chciała, nie zamierzała i nie miała ochoty obwiniać Genny — głównie dlatego, że wina bywa zabawnym słowem. Zamiast jej poczucia, lepiej prosić o dolewkę. Nikt w la famiglia nie cieszy się na widok wezwania z komisariatu; zwykle oznacza, że ktoś trafi na dołek, zanim inny ktoś nie wpłaci kaucji albo nie zadzwoni po kompetentnego prawnika dostosowanego do istotności wpływu na rodzinny ekosystem. Po Genny zgłosiłby się Ben — nie przez wzgląd na kluczową rolę panny—onegdaj—Rousseau, ale za sprawą Valerio, na którego wpłynąłby Elio. Cieniutka plecionka powiązań; nawet Vittoria nie utkałaby lepszej. Wnętrze komisariatu nie różniło się od widma sprzed lat — od sześciu Toria skutecznie traktowała ten budynek w kategoriach makiety. Istniał, szpecił, cuchnął tanią kawą i pączkami, na dodatek połknął kogoś, kogo straciła. Do niedawna wykreślała go — komisariat i człowieka w nim — grubą krechą z każdego slajdu przeszłości. Do niedawna był echem. Do niedawna życzyła mu po prostu bycia; nie śmierci, tylko trochę bólu istnienia. Weltschmerz, mówiła na to matka. Barnaby, poprawiła w myślach Vittoria. Wymiana zdań w poczekalni — że też Genny nie brzydziła się dotknąć lepkiego blatu recepcji — zawieruszyła się pomiędzy wspomnieniami i dopiero klops przypomniał Torii, że nie przyszła tu dla ozdoby, choć Piekielna Trójca im świadkiem, że potrzebowali rebrandingu. — Oficer Köttbullar było zajęte? Funkcjonariusza — panienka z okienka; umyj szybkę, bo pomylą cię z plamą po kawie — przypatrywała się Vittorii w zaskoczeniu, a Toria kompletnie nie rozumiała, dlaczego. Ściąganie tego munduru na pewno by zapamiętała. — Vittoria L'Orfevre — akt uprzejmości w tym niemiłym świecie ułożył się w dźwięcznie imię doklejone do niewdzięcznego nazwiska. — Świadek zdarzenia, duchowe oparcie oraz, w razie konieczności, tłumaczka dla pani Paganini. — Tłumaczka? Maleńkie drgnięcie w kąciku ust wahało się pomiędzy słownikową definicją, a pytaniem o niedosłuch. — Genevieve słabo mówi po angielsku. Prawda, amore? Coś w twarzy policjantki zaczęło kruszeć — tak umierają zdrowe zmysły. — Boże— A tak wiara. — Obawiam się, że nie słyszy — dawno temu spakował plecak i poleciał na zwiedzanie galaktyki Wypierdalam Stąd; chyba mu się spodobało, skoro nie wrócił. — Którędy na przesłuchanie? Mamy za godzinę fryzjera. Ten blond nie utrzyma się na słowo honoru — głównie z powodu braku wspomnianego. |
Wiek : 30
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : projektantka magicznej mody
Genevieve Paganini
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
Ciche stuknięcia paznokcia o blat — lata świetności i marzenia o wylądowaniu na Bali, gdzie przez całe dnie przesuwać będą po nim drinki, dawno zostawił za sobą — odmierzały czas. Pierwsza sekunda, druga, trzecia, Vittoria nie brzmiała na poruszoną, czwarta, piąta, szósta. Powinny kończyć pierwszego drinka w Palazzo — zamiast tego kończy im się cierpliwość. — Oficer K—co? — strzyknięcie w szyi naruszyło i bez tego kruchy kręgosłup moralny; Genny poświęciła dwie wypełnione niedowierzaniem sekundy na analizę poznawczą. Toria na komisariacie, policjantka za szybką, signora Paganini na rozstaju dróg; może nie było za późno, by zadzwonić po prawnika, wyłgać się pilnym wyjazdem za granicę, udawać, że tamtego dnia nikt nie rzucał jajkami, to wszystko było iluzją, możemy rozejść się w swoje strony i o wszystkim zapomnieć? Uśmiech szarpnął za kącik ust; Vittoria testowała policyjne nerwy i umiejętność improwizacji Genevieve. — Oui, mon anglais n'est pas très bon — zwrócony na funkcjonariuszkę wzrok przestał szukać dróg ucieczki — wciąż mogły zmienić ten dzień w przygodę. Policjantka nie wyglądała na przekonaną; Genny, mimo szczerych chęci, nie potrafiła odgadnąć stopnia służby — jak daleko w policji mogą zajść kobiety? Byłby z tego dobry artykuł; może powinna napisać do kuzyna Harris i— — Prosto i pierwsze drzwi na lewo. Powinien już czekać. Dłoń z ulgą opuściła lepkie, sfatygowane drewno blatu; po powrocie do Palazzo będzie musiała odkazić dłonie i system trawienny, najchętniej czymś francuskim, ale z braku laku Gaja Sperss Langhe też się nada. — Pięć dolarów na to, że ma wąsy — w bezpiecznym oddaleniu od dyżurki i połowie drogi do wskazanego celu, szept przerwał gęstą od niezidentyfikowanych dźwięków ciszę. Ktoś w poczekalni kaszlał albo wymiotował — bez wizualnego efektu ciężko stwierdzić — ktoś domagał się wizyty prawnika, gdzieś dzwonił telefon; trzaskały drzwi, stukały klawiatury maszyn, dźwięki nakładały się na siebie i zwieńczone zostały skrzypnięciem drzwi. Sala niebezpiecznie przypominała pokój przesłuchań — za stołem czekał funkcjonariusz; mógł mieć czterdzieści albo sześćdziesiąt lat — w świetle jarzeniówki nikt nie wypadał dobrze — i ewidentnie nie posiadał wąsów. Genny przegrywała dziś na każdym polu. — Sierżant Köttb— Clopps? Mężczyzna podniósł się z surowego, skrzypiącego krzesełka; wyciągnięta nad biurkiem dłoń była zaskoczeniem. — Pani Paganini — przesunięty na Vittorię wzrok nie wyrażał zaskoczenia, a Genevieve zaczynała rozumieć skalę problemu; sierżantem nie zostawało się przez picie kawy — wraz z towarzystwem. Zapraszam, nie chciałbym zająć paniom więcej czasu, niż wymagają tego okoliczności. Na to było zbyt późno; pozostała im tylko zemsta za tę drobną kradzież. — Merci, monsieur Clo—pp — zbytecznie ciężki akcent pokierował dłonią — uścisk ręki był krótki, a krzesełko pod pośladami skandalicznie niewygodne. — Clopps. — Cliches? — Clo— Oczy sierżanta zwęziły się do szparek; Genny wpatrywała się w niego z niewinnością wszystkich bambini świata. Czy te oczy mogą żartować z czyjegoś nazwiska? (Ależ tak). — Zacznijmy od początku. Dwunastego maja była pani świadkiem aktu wandalizmu, który— Głowa poruszyła się na smukłej szyi w lewo; w prawo; w lewo. — Oh, non — zaprzeczenie numer jeden — ile jeszcze padnie w trakcie przesłuchania? — Ja tylko przechodziłam obok. N'est—ce pas? Vittoria świadkiem świadka. |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : specjalistka ds. PR w Palazzo, realizatorka przyjęć