Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Kuchnia Kuchnia nie jest duża, oddzielona od salonu kontuarem przy, którym znajdują się dwa hookery. Po zmroku jest dość ciemna z uwagi, na brak świateł nad blatem roboczym. Meble wykonane są z litego, bukowego drewna, jednak impregnat pociemniał przez czas i unoszące się w powietrzu drobinki tłuszczu. Sprzęty AGD nie są najnowsze, jednak spełniają swoją funkcję. Można śmiało nazwać pomieszczenie typowe dla klasy średniej w latach 80. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
02. 02. 1985Słońce już zachodziło, a pomiędzy kamienicami panował przyjemny półmrok, przepędzany blaskiem latarnii. Oscar schował szyję głębiej w kołnierz swojego płaszcza, czując zimny, przenikający wiatr. Czuł, że jest przemęczony i potrzebował spokoju. Przebywanie wśród ludzi, rozmowy z nimi sprawiały, że czuł się zdekompensowany. Nie potrafił się skupić na pracy, gdy tylko był sam w gabinecie myślał o niecodziennym gościu, którego pozostawił dziś rano samego w swoim mieszkaniu. Czuł ból między oczami ze stresu, przerobił w głowie chyba wszystkie scenariusze jakie mógł tej osobliwej relacji. Jednak tylko jedna wybrzmiewała z tyłu głowy coraz silniej „TO TYLKO JEDEN RAZ, DOSAŁ TO CZEGO CHCIAŁ I NIE WRÓCI”. Podejrzewał, że tak będzie, ale miał nadzieję… Siatka z zakupami, ciążyła mu w dłoni, jeśli się nad tym zastanowić to może ból który odczuwał był z głodu? Nie zdążył zjeść śniadania a dzień w szpitalu był jak zwykle intensywny. Wszedł szybko po schodach do kamienicy i przekręcił kluczyk otwierając pierwsze drzwi. Od razu podszedł do skrzynki na listy, brzęcząc pękiem jednak nie było tego czego się spodziewał. „Pieprzony buc, miał zostawić klucz do jego mieszkania w skrzynce na listy” Wypuścił powietrze z ust z cichym syknięciem irytacji i skierował swoje kroki w kierunku mieszkania. Włożył ostrożnie klucz do zamku i przekręcił, obawiając się, że Carter zapomniał je zamknąć. Nic z tych rzeczy. Zamek zgrzytnął i przeskoczył, wpuszczając go do wąskiego korytarza. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Colette Carter
Colette szła przez ciemne uliczki Saint Fall. Droga dobrze jej znana. Szła do tego mieszkania w różnym stanie. Dzisiaj ubrała się ładnie, pomalowała. Przed wyjściem zabrała dwie butelki wina oraz paczkę papierosów. Nie bała się chodzić nocą po ulicy. Nie była bezbronną kobietom, wiedziała jak się obronić. Jednak zawsze obracała się co jakiś, by mieć pewność, że nikt za nią nie podąża. Mało to wariatów na świecie? Niektórych nazywała nawet rodziną. Śnieg, przyjemnie skrzypiał pod jej nogami. Lubiła zimę, gdy chłód mroził jej policzki. Nie przeszkadzały jej krótkie dni, swobodnie się czuła wśród ciemności. Myśl, że ktoś bądź coś może się w niej skrywać nigdy jej nie przerażała. Adrenalina była przyjemnym uczuciem. Była dla niej jak tlen. Niepewność potrafiła być ekscytująca. Nie żeby jej własny los był obojętny, ale niekomfortowo się czuła wpadając w rutynę. Dlatego tak często chodziła do lasu, skręcała w nieznaną jej drogę. Podążała nią tak długo aż znała każdy konar, krzak. Wtedy ponownie szukała innej drogi, tej nieznanej. Zastanawiała się czasami skąd takie przywiązanie do tego miejsca. Nawet we własnym domu irytował ją hałas. Słysząc głośne przeżuwanie, strzelającą lodówkę czy te nienaoliwione drzwi, miała ochotę sobie strzelić prosto w potylicę. Wśród drzew słyszała śpiew ptaków, zwierzęta wędrujące przed siebie. Lubiła też wodę, cichy szum strumienia czy fale obijające się o brzeg. Doceniała ciszę. Niekomfortowo czuła się wśród osób, które nie umiały usiedzieć w miejscu, zawsze musiały coś robić z rękoma, wydawali z siebie tyle zbędnych dźwięków. Jej siostra taka była, zawsze trajkotała, wszędzie było jej pełno. Była pewna, że nawet w trumnie się tarmosiła. Dotarła do celu. Zanim weszła na górę, zdjęła plecak i wyjęła paczkę papierosów. Zdjęła skórzane rękawiczki, odpaliła papierosa. Starała się nie palić u Oscara, chociaż potrzeba wciągania się dymem, była czasem silniejsza. Nie pamiętała nawet kiedy zaczęła palić. Jak była mała, raz ojciec żartował sobie czy nie chce spróbować, nie spodziewał się, że córka rzeczywiście weźmie od niego papierosa. Obiecali sobie, że żadne nie powie o tym matce, bo pewnie obydwoje, by się pożegnali z życiem. Powinna do niego zadzwonić, dawno tego nie robiła. Gdy skończyła palić, rzuciła peta w śnieg, tak, by sam się ugasił. Weszła do klatki, przywitała się z jednym z sąsiadów. Bywała tutaj tak często, że wypadało już. Colette szła, zawsze robiąc krok co drugi schodek. W dodatku zawsze było słychać, stukot obcasa. Mieszkanie było otwarte, weszła jak do siebie. Buty zdjęła, rzucając je niedbale. Kurtkę powiesiła na wieszaku. - Hej!- zawołała za przyjacielem. Rozejrzała się za nim, stał w kuchni. Objęła go w pasie, cmoknęła w policzek. Plecak postawiła na podłodze, a butelki obiły się, wydając z siebie charakterystyczny dźwięk.- Co jest?- zapytała, marszcząc przy tym drzwi. Przyglądała mu się, lustrując go wzrokiem. Wyglądał...inaczej. |
Wiek : 30
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Właścicielka Strzelnicy
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Nienawidził takich dni jak teraz. Po nieprzespanej nocy, dyżur zdawał się nie mieć końca. Na domiar złego przez braki kadrowe trafił na izbę przyjęć. Wszystko nie układało się tak jak powinno, w ciągu dnia zdążył zjeść jedynie paczkę orzeszków ziemnych z automatu i tylko Lucyfer raczy wiedzieć ile czasu one tam przeleżały. Data ważności jaką dostrzegł na zgrzewce brzmiała 12.30.84, może to nr partii wypuszczenia produktu. Inaczej należałoby potraktować to jako „sugestię”. Mieszkanie wydawało mu się dziwnie puste i ciche. Zapalił światło w kuchni. Dokumenty nadal smętnie leżały tam gdzie je pozostawił. Pranie było nietknięte a karta jaka wisiała dla Robin zdawała się być nienaruszona. Przecież ona nie zostawiłaby 10$, które załączył do liściku by miała na lunch. Nieświadomie pomasował się po karku, chcąc pozbyć się wszędobylskiego uczucia zmęczenia. Był zdekompensowany ilością bodźców, które go dziś otaczały. Postawił torbę na blacie i powoli zaczął rozpakowywać zakupy. Sprawdził się niejako drwiący scenariusz matki, która mówiła mu że jak na Noxa nie ma ani wyglądu ani siły swoich przodków. Miał wrażenie, że wynika to jednak z niedożywienia, albo przynajmniej złego stylu życia. Teraz był tak głodny, że znajdował się w miejscu w którym wchłonąłby cokolwiek. Rozmyślania nad kiścią bananów przerwało skrzypienie drzwi wejściowych i to nieco mrukliwe i dziwaczne przywitanie. -Kuchnia.-Opowiedział, zdawkowo i pragmatycznie, zmuszając się do odłożenia owoców do misy. Uśmiechnął się widząc ją, była chodzącą klasą samą w sobie w dodatku kochał tę jej zadziorną i pieszczotliwą zarazem naturę. Czując jej miękkie usta na swoim policzku, przymknął oczy i nieświadomie przechylił głowę w jej stronę tak by przez ułamek sekundy wtulić się w jej twarz. Mruknął zadowolony gdy ciepłem swojego ciała przegnała na chwilę samotność, która dławiła go od wejścia do mieszkania. Słysząc jej pytanie, uśmiechnął się delikatnie. Wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby, nie wiedząc nawet od czego ma zacząć swoją opowieść. -Colette co wiesz o Ethanie? On jest Twoim kuzynem, prawda?- Rzucił nagle, odbierając od niej siatkę. Z szuflady wyjął korkociąg bo przeczuwał, że bez wina ta historia nie przejdzie mu przez gardło. Szybkim ruchem wbił i pokręcił przedmiotem w korku, który nagle wyjął i ruszył po kieliszki. Nie było taktu, ani dbania o pozory. Nalał im burgundowego płynu aż po brzeg kieliszka, w pośpiechu chcą przygotować skromną deskę przekąsek z tego co znalazłby w lodówce. -Musisz usiąść ..- Rzucił nieco enigmatycznie jakby bał się, że informacja jaką chce potraktować przyjaciółkę zwali ją z nóg. Zresztą Oscar nie zachowywał się normalnie. Zwykle prawie wcale nie pił, teraz chwycił kieliszek i zaczął duszkiem go opróżniać. Wino było mocne a może przez zmęczenie i brak posiłku ciagu dnia, zadziałało na niego zdecydowanie szybciej niż powinno? Tego nie wiedział. Jednak po chwili wyjął z lodówki sery i chorizo, które dorwał w sklepie i zaczął kroić je układając na talerzu. -Spędził u mnie noc… - Jego słowa były ciche i wypowiedziane super szybko, jakby nie chciał by Cole je naprawdę usłyszała. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
06 marzec 1985 Ren Sai i Oscar Nox Kilka razy upewniał się czy aby na pewno podał dobry adres Japończykowi. Było mu niezręcznie, że mimo wspólnego sukcesu jaki poczynili, kazał mu czekać z przyjmowaniem leku do czasu aż nie nabierze całkowitej pewności co słuszności testów na ludziach. Może to odwlekanie było jedynie swoistym samoutrudnianiem? Albo lękiem przed sukcesem? Co najgorsze mógł to być lęk przed porażką. Z tyłu głowy nadal miał czarny scenariusz - co jeśli kogoś zabije? Albo skutki uboczne będę tak niewspółmierne do efektów, niszcząc cudze życie? To chyba była właśnie ta nijaka pewność siebie. W dodatku otoczona jedynie przez najgorsze myślenie z możliwych. To właśnie w takich chwilach Oscar tracił racjonalne myślenie. Jego analityczny umysł, zwykle obiektywny teraz zdawał się być przyćmiony przez niepewność i brak wiary w siebie. Podszedł do salonu otwierając okno, wpuścił świeże powietrze do środka, nagle usłyszał kliknięcie i cofnął przestraszony dłoń. Sam niechcący uruchomił pułapkę na myszy, którą zastawił na intruza na parapecie. Był wściekły jej obecnością. Bał się też oceny Rena. Co sobie o nim pomyśli jeśli przychodząc do jego domu dostrzeżenie nie tylko nagryzione meble, smród szczyn mysich ale też przebiegającego mutanta wielkości kota. Chciał zapalić lampkę znajdująca się tuż przy jego sofie, ale po tym jak nacisnął przycisk nic się nie wydarzyło. Dziwne, ta lampa była w jego domu od dawna. Sięgnął pod klosz i kręcił żarówką upatrując to właśnie w niej swoich problemów. Chociaż do tej pory te osobliwe strzelały lub migały tuż przed przepaleniem. Pochwalił się chcąc sprawdzić czy aby nie zahaczył nogą o kabel i nie wyciągnął go z gniazdka. Jakieś było jego zdziwienie i wściekłość gdy chwytając biały kabel ostrzegł, że jest przegryziony. Jakim kurwa cudem przegryzła kabel który był podpięty pod prąd?! No jak?! Miał ochotę wrzeszczeć, gdy usłyszał ciche, nieustępliwe i irytujące chrobotanie dobiegające gdzieś ze środka sofy. Rzucił się od razu na polowanie, niczym osobliwy kot, zrywając poduszki i rozrzucając je po salonie, wściele starając się dostać do wnętrza uderzając na oślep piankowe materace. Może była to gruba znokautowania przeciwnika? Albo co gorsza plan pozbycia się go? Tylko nie za bardzo błyskotliwy. Poprzedni okazał się być skrajnym fiaskiem, gdy wypełnił posmarował orzechy trucizną i pozostawił je na podłodze. Oczywiście rano wszystkie były rozłupane a trucizna na szczury chyba jedynie wzmocniła tę mysz, bo przez kolejne dwa dni była zadziwiająco bardziej aktywna. K5- obecność myszy |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ren Sai
ANATOMICZNA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 159
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 17
List od Oscara przyjął z ulgą, ale i coraz większym zniecierpliwieniem, które starał się zamaskować uciekając się do chwilowych przyjemności, jak przebywanie w okolicznych klubach i poznawanie nowych ludzi, czy po prostu wyładowywanie się na worku treningowym, ewentualnie sparing partnerze. W końcu nastał dzień spotkania, więc o umówionej godzinie stał już pod drzwiami prowadzącymi do budynku, w którym mieszkał lekarz. Musiał przyznać, że odnowiona z zewnątrz kamienica wyglądała schludnie, po bokach barierek tkwiły jakieś ozdobne krzaki, które mimo wszystko wymagałyby odpowiedniego przycięcia. Dotarcie na miejsce zajęło mu raptem 20 minut piechotą, aż dziw, że mieszkali tak blisko siebie i wcześniej ani razu się nie zetknęli. A może tak, tylko nie zwrócił na niego uwagi? Nie. Oscar Nox miał na tyle interesującą aparycję, że zapadał w pamięć. Nacisnął przycisk przy odpowiednim numerze na domofonie i gdy po drugiej stronie dobiegł znajomy głos, od razu się przedstawił. Niespiesznym krokiem dotarł do drzwi prowadzących do mieszkania, niemal od razu ściągając buty, gdy lekarz otworzył mu drzwi i pozostawił je na zewnątrz. Zrobił to tak naturalnie, że prawdopodobnie ten gest był w nim zakorzeniony już od dawien dawna. - Dziękuję za zaproszenie… - Na kilka chwil zamilkł, gdy do nosa dotarł do niego ten niespodziewany, ale dość intensywny dla niego zapach mysich szczyn, futra i czegoś jeszcze. Swądu spalenizny, typowej dla zwarcia pradu. W takich sytuacjach żałował, że los podarował mu bardziej rozwinięte powonienie. Zamiast jednak jakoś to głośno skomentować, ukłonił się nieznacznie i wręczył Oscarowi torebkę z butelką sakę i własnoręcznie przygotowanym mochi z czerwoną fasolą, które umieścił w drewnianym, ozdobnym pudełeczku, na którym misternie wymalowano kwiaty sakury. Nie chciał od razu na wejściu zaczytać tematu myszy, które niewątpliwie znalazły sobie świetną kryjówkę. Zdjął z siebie cienką, czarną kurtkę odsłaniając czarny, nieco przylegający do ciała golf, który tylko zdawał się podkreślać smukłymi i długość jego szyi. Jeansowe spodnie dopełniały nieco casualowego looku. Mieli się razem napić po skończeniu badań, dlatego postanowił przynieść mu sake do spróbowania. Poczekał aż mężczyzna wskaże mu miejsce do siedzenia, a gdy to zrobił - przysiadł na krześle, jednocześnie ukradkiem rozglądając się po pomieszczeniu. Skromne mieszkanie Noxa odpowiadało jego standardom, dostrzegał jednak ponadgryzane futryny, czy meble, więc lekarz musiał dość długo borykać się z problemem myszy. Niemniej jakie myszy zrobiłyby takie szkody? Musiały być magiczne. - Proszę wybaczyć moją śmiałość, ale chciałbym odwdzięczyć się za Pana pomoc i pozbyć się Pana problemu. - Przesunął wzrokiem od Noxa do nagryzionej futryny, dając mu znać, że mówi o problemie z myszami. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Właściciel sklepu z perfumami, alchemik
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Nim otworzył podniósł się z kanapy, którą walnie demolował i dobiegł do domofonu, miał już zadyszkę. Jego do tej pory nienaganny strój był nie tylko z pogniecionym nieładzie, ale też wskazywał na intensywną batalię. Zapraszam! Rzucił na wydechu, do uniesionej słuchawki i wcisnął czarny prysk uwalniający mechanizm. Rozchylił też drzwi do swojego mieszania niejako okazując gościnę mężczyźnie który właśnie do niego zmierzał. Przywitał Rena wielkim i szczerym uśmiechem. Cieszę się, że Cię widzę. Skomentował jedynie, gdy nagle w jego stronę przesunęła się torba z prezentem. Przyjął ją w dłoń, z zaskoczeniem, którego nie potrafił zamaskować w żaden sposób na co wskazywały uniesione brwi i niemal dziecięca ciekawość gdy rozchylał brzegi siatki i przyglądał się zawartości. Jakie to … piękne Skwitował zupełnie szczerze wpatrując się w misternie zdobione pudełko, które wydawało się mu być prezentem samym w sobie, nie spodziewał się, że jest w nim jakaś zawartość. Proszę wejdź. Zaprosił współpracownika głębiej do mieszkania ruchem dłoni pokazując koniec korytarza za którym znajdował się salon. Nagle przegonił go i pospiesznym krokiem zaczął układać poduszki na sofie, zapominając zupełnie w ferworze swojego polowania, że niczego nie wskórał. W tym czasie Sai wybrał krzesło, Nox spojrzał od razu na nogi mebla chcąc sprawdzić czy nie znajduje się na nich nadgryzienie, które skutkować by mogło pęknięciem i upadkiem mężczyzny. Z takiego wstydu to on sam by się chyba nie pozbierał. Stał tak chwilę, tkwiąc w bezruchu pisany w salon, w swojej niezręczności nadal trzymając upominek. Gdy usłyszał subtelne wskazanie i chęć pomocy uśmiechnął się szczerze. Pewnie zauważyłeś, że moim oponentem jest mysz. Od teraz nie robię eksperymentów magicznych na żywych obiektach w mieszkaniu. Zaśmiał się by zakryć swoje zmieszanie i odstawiał torbę z prezentem na kontuarze kuchennym. Zaproponowałbym Ci alkohol ale nie wiem jaki ma wpływ na lek. Pierwszą dawkę wolę byś zażył przy mnie dla pewności, czy aby nie dostaniesz wstrząsu anafilaktycznego. Po dłuższym zażywaniu mogą pojawić się jakieś efekty uboczne, chciałbym byś je monitorował i zapisywał jeśli byłoby to możliwe, dobrze? Poprosił od razu przechodząc do działania. Wydawało się, że Nox pracuje niemal zawsze. Wyjął też eliksir z lodówki i oddał fiolkę alchemikowi. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ren Sai
ANATOMICZNA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 159
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 17
Tak myślał, że ślady po zębach myszy były zbyt duże, jak na normalnego osobnika. Może i mógłby być to szczur, jednak jego zapach różnił się nieco od tego myszy, więc szybko wykreślił go z listy podejrzanych. Nie skomentował faktu, że jego towarzysz eksperymentował z magią na zwierzętach, nie chcąc narzucać mu swoich własnych przekonań, które były być może sprzeczne z tym, co uważał Nox. Zresztą wierzył, że mężczyzna nie miał złych zamiarów wobec nich, dlatego nie widział powodu, by go w żaden sposób umoralniać. - Jeśli potrzebowałbyś pomocy, Nox-sama, jestem do dyspozycji. - Przygotowanie pułapki na myszy, która z pewnością nie była normalna na pewno zajęłoby mu trochę czasu, jednak był gotów pomóc swojemu towarzyszowi w przypadku uciążliwego współlokatora, który potrafił wyrządzić spore szkody. Ren wydawał się być dziwnie niewzruszony tym, że być może zwierzę w każdej chwili pojawi mu się przed oczami, ani tym, że zapach w tym pomieszczeniu był niezbyt przyjemny dla jego nozdrzy. Nie był oceniający, ani obrzydzony, co prawdopodobnie było częścią jego natury, albo…tak świetnie udawał. Widząc, jak jego towarzysz podchodzi do niego z fiolką o znajomej, czerwonawej barwie, mimowolnie wykrzywił wargi w delikatnym uśmiechu i ujął przedmiot, od razu czując, że powierzchnia szkła jest chłodniejsza ze względu na trzymanie fiolki w lodówce. Mając lekarstwo dosłownie w swojej dłoni, czuł żywe podekscytowanie, które odmalowało się w ciemnych oczach i jednocześnie obawy, czy lekarstwo faktycznie na niego podziała. Nauka jednak nie kłamała, sam przeprowadzał badania, sam widział jak specyfik oddziałuje na próbkę jego krwi, jeśli skupiłby się teraz na swoich wątpliwościach, to czy jego wcześniejsze działania nie byłyby bezsensowne? - Ciekawe uczucie, mieć lekarstwo dosłownie w dłoni. - Tymi słowami jednocześnie obnażył przed rozmówcą, że wciąż nie do końca jeszcze wierzy, że naprawdę im się udało. Tyle lat zmagania się z chorobą i o to jest. Piekielne ukojenie.Podniósł spojrzenie na lekarza i sprawnym ruchem palców otworzył fiolkę, a potem pipetą wkroplił pod język pięć kropli płynu. Raz.. Dwa.. Trzy… Cztery… Pięć… Odliczał w myślach, czując już od pierwszej kropli delikatny posmak malin, który zabił osobliwy smak składników użytych do przygotowania eliksiru. W pierwszej sekundzie nie poczuł nic, lekki stres osiadł na jego skórze, choć zdawał sobie sprawę, że irracjonalnym byłoby oczekiwać efektu już, od razu - skoro ich lekarstwo wciąż miało czas by się uaktywnić. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Właściciel sklepu z perfumami, alchemik
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Obserwował jak krople leku trafiają do gardła jego współpracownika. To była dosłownie chwile, uderzenie serca gdy przyglądając się mu, zdał sobie sprawę jak sensualnie wygląda właśnie Ren. Rozchylone usta, odchylona głowa, gryka która miarowo uniosła się bliżej żuchwy i opadła gdy połykał lek. Nox odchrząknął, wyrywając siebie samego ze stanu obsesyjnego przypatrywania się alchemikowi. Wszystko przez to, że miał wrażenie że z nim flirtował tam w laboratorium. A teraz od kiedy był zawsze blisko to budził osobliwą fascynacje lekarza. Proszę dać mi znać jeśli pojawi się np kołatanie serca albo jakiś rozlewający się ból… Nie trafił na profesjonalizmie. Bojąc się o wystąpienie jakiegokolwiek wstrząsu, alergie mogłaby pojawić się później co też było przecież możliwe. Testowali lek, który był nieznany medycynie. Sama ta myśl zarówno podniecała jak i fascynowała jednocześnie Należy traktować go bardziej jak suplement albo lek z opóźnionym działaniem. Nadal obawiam się nieco o możliwości przedawkowania… Zamyślił się, zastanawiając nad tym jakie byłoby efekty uboczne. I czy aby nie doprowadziłoby to do stanów depresyjnych? Obniżony kortyzol przyczyniłby się do wystąpienia objawów podobnych do dystymii a w połączeniu z magią… sam nie wiem… wypuszczając produkt powinniśmy skupić się na ostrzeżeniu zarówno konsumentów jak i rzemieślników alchemików. Wydaje mi się, że stosownym byłoby monitorowali ilość zakupionych fiolek albo przestrzegali przerwy między kolejnymi cyklami dawkowania. Jak się na to zapatrujesz?[- Zapytał stale traktując mężczyzna jak równego sobie w każdym aspekcie. Bez względu na kolor skóry, różnicę wieku czy różnicę w zawodach wykonywanych. Przez chwilę wszedł do kuchni i zaczął się krzątać przygotowując im wodę gazowaną z syfonu. Strasznie lubił dźwięk przebijanego naboju i trzask jaki towarzyszył uderzanym pod ciśnieniem bąbelkom do wody. Po chwili pojawił się przy kanapie z napojem do którego dorzucił kostki lodu i cytryny bo wyczytał ze tak należy w jakimś katalogu dla idealnych pań domu, w szpitalnej poczekalni. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ren Sai
ANATOMICZNA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 159
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 17
Prawdopodobnie był zbyt skupiony na obserwowaniu reakcji własnego organizmu na podany lek, by zauważyć to, jak Nox mu się przypatruje i dojrzeć w tym coś więcej niż ciekawość. A nawet jeśli to zauważył, jego zachowanie w żaden sposób się nie zmieniło. - Od razu o tym powiem. - Rozumiał obawy towarzysza, tak samo jak słowa "przede wszystkim nie szkodzić". Opracowali lek, który dopiero był w fazie testów przed wprowadzeniem do szerszego obiegu i jeśli pojawiłyby się jakiekolwiek nieprawidłowości, odpowiedzialność spoczywała na nich. Zamknął flakonik, odstawiając buteleczkę na stolik, który miał najbliżej siebie. Wciąż czuł lekki, malinowy posmak, który osadził się na jego języku. Na szczęście nie był to smak, który przywodził na myśl te słodkie syropy na kaszel, więc nawet młodsi nie powinni mieć problemu z jego przyjmowaniem. Ze spokojem wysłuchał słów lekarza, chwilę potem prostując się na krześle z lekkim uśmiechem na ustach. Tak, jak sądził Nox był człowiekiem, który chciał doprowadzić wszystko od a do zet, rozważając każdy najdrobniejszy szczegół, by zminimalizować ryzyko wystąpienia skutków ubocznych. - Uważam, że taka informacja będzie niezbędna, jeśli chcemy wprowadzić lek w obieg. Jestem pewien, że pojawią się przypadki, które będą chciały utrzymać dłuższy efekt działania leku, w efekcie będą go nadużywać by poczuć ulgę. Muszą mieć świadomość z czym może się to wiązać. - Przeniósł spojrzenie na swojego rozmówcę, choć ten chwilę później zniknął w kuchni, pozostawiając go w sferze własnych przemyśleń. Choć sam pragnął całkowitego uwolnienia się od własnej słabości, wiedział z czym wiązałoby się ewentualne przedawkowanie. Zdawał sobie też sprawę z tego, że informacje, które podadzą w jakimś ułamku nie będą przestrzegane i ryzyko skutków ubocznych wzrośnie. Nie mieli jednak wpływu na zachowanie innych ludzi. - Umieściłbym to w formie dodatkowej ulotki. Zarówno określając dawkowanie, jak i możliwe skutki uboczne związane z przedawkowaniem. Co Pan o tym sądzi, Nox-sama? - Lekko wychylił się do przodu i sięgnął po szklankę z kostkami lodu, które cicho zabrzęczały, zderzając się o szklane ścianki. Na kilka chwil przymknął oczy, czując jak przyjemnie chłodny płyn ochładza jego ciało. Ile już czasu minęło? 15 minut? Nie zauważył u siebie przyśpieszonego rytmu serca, nie licząc tego jednego razu, gdy poczuł bliżej piżmowy zapach swojego towarzysza. Zawroty głowy? Nic. Duszności, nic. Obrócił szklankę w palcach, czując jedynie nieznaczną suchość w gardle. Obstawiał jednak, że ta minie mu po kilku chwilach. -Dziękuję za wodę. Nie zauważyłem u siebie nic niepokojącego na ten moment. Jedynie nieco większe pragnienie. Czy testował Pan już lek na innym pacjencie? - Spytał, nie spuszczając badawczego spojrzenia ze swojego rozmówcy. Wciąż nie widział na jego palcach żadnej obrączki od kiedy pierwszy raz przekroczył próg laboratorium, wcześniej rozglądając się po pomieszczeniu nie widział rzeczy, które świadczyłyby o związku z kobietą. A jednak był przekonany, że Oscar Nox tamtego dnia przy badaniach emanował specyficzną radością, jak zadowolony kochanek po spotkaniu ze swoją miłością. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Właściciel sklepu z perfumami, alchemik
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Usiadł na kanapie tuż przy swoim gościu i badawczo spozierał na niego czarnymi oczami. Wiedział, że jeśli nastąpi jakikolwiek wstrząs anafilaktyczny będzie mu w stanie pomóc właśnie najskuteczniej tutaj. Dlaczego? Ponieważ miejsce na kanie było idealnie na prost lodówki w której trzymał adrenalinę i strzykawkę. Dodatkowo obliczył, że przebycie drogi by ją zdobyć i wykorzystać ją na pacjencie zajmie mu dokładnie 17 sekund. Było to też za mało czasu by w przypadku zagrożenia życia Renowi stała się poważna krzywda, nie był w stanie wejść w zapaść. Ta myśl na swój sposób pocieszała go i dawała poczucie bezpieczeństwa. -Świetny pomysł.- Stwierdził po dłuższej chwili milczenia w której analizował zasadność dołączenia ulotki do ich wytworu. Warto było dołożyć wszelkich starań by poszerzyć zarówno wiedzę pacjenta na temat leku jak i przygotować na ewentualne konsekwencje. Nox przeniósł spojrzenie na towarzysza i chwilę wpatrywał się w jego przystojna twarz. - Obecnie lek przyjmuje po jednym pacjencie z każdych grupy chorób. Wiem, że metodologicznie jest jest zbyt mała grupa kontrolna, jednak jestem też pewny że magia w tym przypadku nie zawiedzie. W związku z tym swój artykuł dedykowany naszym badaniom chciałbym opublikować dopiero po około miesiącu by mieć namacalne dowody działania naszego leku ale też mieć świadomość tego jak postępują zmiany w organizmie.- Odpowiedział i oparł się wygodniej plecami o miękkie poduszki kanapy. - Jak się czujesz?- Zapytał po raz kolejny zupełnie jakby nie mógł odpuścić tematu, nawet na chwilę. Jakby musiał w każdej chwili kontrolować to co ma miejsce i jak postępuje działanie. Brak jakichkolwiek reakcji był najgorszym co mógł słyszeć każdy z twórców. Jednak czego się spodziewał skoro przypuszczali, że ich twór będzie miał efekty podczas długotrwałego stosowania. |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ren Sai
ANATOMICZNA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 159
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 17
Upił kilka łyków wody, w której wyraźnie czuł bąbelki gazu, teraz nieco drażniące jego gardło. Napój był przyjemnie orzeźwiający dzięki kostkom lodu i cytrynie, nadającej smaku. Kiedy zaspokoił pierwsze pragnienie, przymknął na kilka chwil oczy i skupił się na słowach swojego towarzysza. - To rozsądne podejście, Nox - sama. Oczywiście, będę informował Cię o moim samopoczuciu, żebyś mógł zebrać wystarczającą ilość materiału. Byłbym również wdzięczny za informacje o stanie pozostałych pacjentów. - Nie zamierzał prosić go o dokładne dane na ich temat, ponieważ zdawał sobie sprawę, że na lekarzu ciąży tajemnica lekarska, jednak ogólne informacje, typu “dobrze znosi lek” raczej nie były dla nikogo szkodliwe. Chciał wiedzieć, czy eliksir, nad którym również pracował przynosił ulgę pozostałym ludziom. Zgiął nogę w kolanie w taki sposób, by oprzeć piętę o siedzenie krzesła i podniósł spojrzenie migdałowych oczu na swojego towarzysza, który najwyraźniej cały czas chciał monitorować jego samopoczucie. Choć zdawał sobie sprawę, że była to jedynie zwyczajna troska i ciekawość, poczuł rozgrzewające ciepło w okolicach serca. Nie mógł jednak poddać się temu uczuciu. Matka skutecznie wpoiła mu, że powinien być jak najbardziej niezależny, koncentrować się na tym, by być uodpornionym na różne choroby, a wszelki przejaw troski odbierać, jako fakt, że najwyraźniej nie jest wystarczająco silny by zadbać o siebie samego. - Nie czuję innych zmian. - Przesunął dłonią po swojej szyi, chwilę później dotykając miejsca gdzie były węzły chłonne, żeby sprawdzić czy przypadkiem nie były powiększone. Chwilę później upił jeszcze kilka łyków wody i odstawił szklankę na stół, wcześniej zsuwając piętę z krzesła. Najchętniej usiadłby na podłodze, jednak nie był pewien, czy jego towarzysz akceptowałby takie zachowanie u siebie w domu. Zbliżył się do swojego rozmówcy, nie odrywając spojrzenia od jego twarzy. - Jak źrenice? Wydaje mi się, że wewnątrz nie czuję różnicy, nie licząc pragnienia. - Mimo tego, że był blisko niego, zachowywał odpowiedni dystans, by nie wywoływać zbędnego dyskomfortu w swoim rozmówcy. |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Właściciel sklepu z perfumami, alchemik
Oscar Nox
ANATOMICZNA : 28
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 18
TALENTY : 7
Wstrząs anafilaktyczny możemy zatem wykluczyć. Spojrzał na zegarek stojący na jednej z półek biblioteczki. Minęło ponad pół godziny od chili podania leku, zatem jeśli do tej pory nie było dodatkowych objawów już nie wystąpią. Uśmiechnął się ciepło do towarzysza przychylając się do jego prośby. Przysunął się i spojrzał na jego tęczówki badając wielkość obu źrenic. Wziął pod uwagę zaciemnienie pomieszczenia i kształt obu. Nieświadomie omiótł twarz chłopaka ciepłym powietrzem, które wydychał. Pokręcił przecząco głową. Bez zmian. Wskazał zgodnie z prawdą. I zamyślił się nad czymś. Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że przy Renie milczenie nie było krępujące a cisza nie niosła w sobie ładunku napięcia, które zawsze zmuszało do tego by ją przerwać. Chciałbym byś napisał ze mną artykuł medyczny, Twoja ekspertyza w dziedzinie alchemicznej i blok tematyczny temu poświęcony będzie dla mnie szczególnie cenny. Czy mogę więc wysłać do Ciebie część teoretyczne, hipotezy i system weryfikacyjny?- Zapytał z powagą przyglądając się młodej twarzy alchemika. Prześlę Ci oczywiście wszystkie informacje na temat wyników pozostałych pacjentów. Choć muszę przyznać, że twoje odczucia będą niezwykle istotne. Wybacz mi proszę nadgorliwość… Mówiąc to zawahał się zupełnie jakby nie chciał obrazić swojego gościa, dlatego zdecydował się na to by ważyć słowa. Proszę byś nie zapomniał o detoksie, obawiam się że bez niego może dojść do rozstroju gospodarki hormonalnej organizmu i epizodów mani po odstawieniu… ale to niczym nie poparte hipotezy… Uśmiechnął się delikatnie. Swoją część artykułu myśle, że zakończę jutro więc spodziewaj się go w skrzynce.- Wstał i podał swoją dłoń alchemikowi zupełnie jakby sugerował, że ich krótkie spotkanie właśnie dobiegło końca. Niestety nie miał za wiele chwil dla siebie a co dopiero dla innych.[/b][/b] |
Wiek : 35
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Internista/genetyk
Ren Sai
ANATOMICZNA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 159
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 20
TALENTY : 17
Skarcił się w myślach za to, co przyszło mu do głowy, gdy poczuł ciepły oddech omiatający jego twarz. Choć nie widział żadnych przejawów obecności kogoś innego w tym mieszkaniu, był świadom tego, że Oscar kogoś miał - a on nie zwykł przekraczać granic i niszczyć komuś życie, zwłaszcza jeśli darzył tę osobę szacunkiem. Lekarz pozostawał więc dla niego ulotny niczym piórko marzeniem. Wrócił na swoje miejsce i lekko przekrzywił głowę w bok, gdy mężczyzna zaproponował mu wspólne napisanie artykułu. - To będzie dla mnie zaszczyt, Nox - sama. Może Pan na mnie liczyć. - Wstał i skłonił mu się nieznacznie, wyrażając w ten sposób szacunek i radość z tego, że mężczyzna wziął go pod uwagę w tak ważnym przedsięwzięciu. Gdy ponownie usiadł, uśmiechnął się lekko, ukazując niewielkie dołeczki na policzkach. - Zajmę się, jak tylko otrzymam od Pana dokumenty. Tu nie ma mowy o nadgorliwości, cieszę się, że będę mógł pomóc. To dla mnie równie ważne. - Lubił współpracować z tym człowiekiem, może dlatego, że doceniał jego analityczny umysł, sposób myślenia i zaangażowanie. Musiał przyznać, że lekarz ponownie mu zaimponował, nie chciał poprzestać tylko na stworzeniu leku, ale rozwinąć się bardziej. - Dziękuję za Pana troskę. Zapewniam, że będę stosował się do zaleceń, w końcu czy nie powinno mi zależeć na własnym zdrowiu? Nie mogę teraz zaprzepaścić owocu naszej pracy. - Mrugnął do niego powieką, najwyraźniej sugerując, że nie musi się obawiać z jego strony, swoistego niechlujstwa w przyjmowaniu leku. Zmagał się tak długo ze swoją przypadłością, że nie zamierzał ryzykować zwiększonymi skutkami ubocznymi i wracać praktycznie do punktu wyjścia. Wstał z miejsca i uścisnął dłoń towarzyszowi, nie chcąc, by stał jak kołek z wyciągniętą ręką. Rzadko kiedy pozwalał sobie na kontakt fizyczny, tym razem jednak nie widział powodu, by uniknąć tak drobnego gestu. - Otrzyma Pan moją część w ciągu trzech dni. Dziękuję za Pana zaufanie i liczę, że jeszcze nie raz przyjdzie nam współpracować. - Spojrzał kruczowłosemu w oczy, chwilę później wypuszczając jego dłoń z delikatnego uścisku i sięgnął po płaszcz, który na siebie szybko narzucił. Chwilę później zakładając również buty, by opuścić mieszkanie Noxa. Jak tylko Oscar przesłał mu wszystkie niezbędne rzeczy, w tym dokumentację medyczną, w tym samym dniu zaczął pisać swój własny blok tematyczny na temat leku i dokładnie przeanalizował to co napisał doktor, dodając notatki własne z odniesieniami. Po korektach i wspólnym naradach, wysłali artykuł do gazety specjalizującej się w magicynie. zt/ |
Wiek : 29
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : Właściciel sklepu z perfumami, alchemik