Czarownicy szykują się do świętowania Nocy Walpurgii. Zaobserwowano wybuchy magiczne na terenie Hellridge, a w Saint Fall zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczne. Coraz częściej słyszy się o radykalizacji Kościoła, ale pojawiają się głosy przeciwników tego nurtu. Co zmienią nadchodzące wybory?
Lepszy pokój najgorszy Niepewne czasy wymagają pewnego działania. Na którą stronę przechyli się szala?
I ujrzałem ziemię nową Cripple Rock przeżywa kolejny wstrząs, wypluwając dziwactwa, jakich świat nie widział.
Czarna Msza Oto nastają ciężkie czasy – módlmy się do Piekielnej Trójcy.
Niech żyje bal Na wystawnym balu Krąg świętuje sabat pośród tańca i plotek.
Noc Walpurgii Najważniejszy z sabatów zaprasza wszystkich atrakcjami na wzgórza Cripple Rock.
Wybory Los Saint Fall leży w Twoich rękach – wybierz swojego kandydata na burmistrza.
Pomożecie Pomożemy! W odbudowie Hellridge potrzebna jest pomoc. To jak? Pomożecie?
Człowiek jest jak ćma Zwyczajnego dnia czarownicy poznają niezwyczajne istoty, stając przed moralnymi wyborami.
Spotkanie Kowenu Dnia Wrota Piekieł zostały otwarte – Kowen bez prefekta musi się naradzić co dalej.
Spotkanie Kowenu Nocy Wśród śmiertelnych zamieszkała Lilith – Matka wzywa swój Kowen na spotkanie.
nazwisko matki van der Decken data urodzenia 29 maja 1964 miejsce zamieszkania Deadberry, Saint Fall zawód student medycyny status majątkowy zamożny stan cywilny kawaler wzrost 185 waga 72 kolor oczu niebieskie kolor włosów czarny odmienność n/d umiejętność n/d stan zdrowia stabilny; cierpnięcie lewej ręki odczuwalne przy zbyt dłuższym trzymaniu skrzypiec efektem nieprawidłowego usztywnienia złamanego nadgarstka znaki szczególne znamię czarownicy w kształcie nietoperza znajduje się na wierzchu lewej dłoni bliżej nadgarstka
magia natury: 0 (POZIOM I) magia iluzji: 0 (POZIOM I) magia powstania: 0 (POZIOM I) magia odpychania: 5 (POZIOM II) magia anatomiczna: 10 (POZIOM II) magia wariacyjna: 0 (POZIOM I) siła woli: 10 (POZIOM II) zatrucie magiczne: 2 sprawność: 1 Udźwig: POZIOM I (1) charyzma: 2 Savoir vivre: POZIOM I (1) Perswazja: POZIOM I (1) wiedza: 8 Magicyna: POZIOM II (6) Literatura: POZIOM I (1) Zarządzanie i ekonomia: POZIOM I (1) talenty: 13 Sztuka (gra na skrzypcach): POZIOM II (6) Percepcja: POZIOM II (6) Gotowanie: POZIOM I (1) reszta: 1 PSo
rozpoznawalność II (społeczniak) elementary school Patriot high school Frozen Lake High edukacja wyższa Saint Fall University (w trakcie) moje największe marzenie to ukończyć medycynę bez stawiania wygórowanych warunków przez rodzinę, przez które musiałbym z niej zrezygnować najbardziej boję się astenofobia; hipofobia w wolnym czasie lubię zwiedzać opuszczone miejsca, zajadać się deserami u rodziny, imprezować, nocne przejażdżki samochodowe, przesiadywać na cmentarzu i straszyć przypadkowych bywalców mój znak zodiaku to bliźnięta
I. Meet me in the graveyard
Do rangi anegdotki rodzinnej urosła już historia Michelle van der Decken, która zdeterminowana, żeby przeciwstawić się ojcowskiej zapowiedzi o wiszącym nad nią zamążpójściu i przymiarki do nadchodzącego szukania dla niej odpowiednich kandydatów — jeszcze tego samego dnia wróciła z pierścionkiem zaręczynowym z onyksem, stawiając swoją rodzinę przed faktem dokonanym. Przemilczała co prawda to, że wparowała jak przeciąg do pracowni zaskoczonego Augusta Bloodwortha i po nakreśleniu sprawy, zapytała wprost, czy chciałby zostać jej mężem, bo jest jedyną osobą, na którą mogłaby postawić w ciemno i wolałaby nie zostać zeswatana z kimś, kogo zupełnie by nie chciała. Po prawdzie znali się wcześniej i lubili na stopie koleżeńskiej, mimo że była od niego młodsza o blisko cztery lata. Kojarzyła go jako dobrze wychowanego i pracowitego dżentelmena, temu też zawierzyła. August był wychowywany na wyrozumiałego młodego człowieka, więc ostatecznie przystanął na to i poprosił młodą kobietę, by ta podążyła za nim do posiadłości Bloodworthów. Na miejscu musiał rozmówić się ze swoją matką i poinformować ją o tym, że oświadczył się Michelle van der Decken, a w związku z tym potrzebuje pierścionka, który na tę okazję został dla niego przygotowany i należał wcześniej do jego prababki Amelie. Tak też w świat poszła informacja o rychłych zaręczynach tej dwójki. Dewittowi — ojcu Michelle — nie było to do końca w smak i miał już na oku lepszego kandydata, ale nie zamierzał postawić na szali pozytywnych stosunków z Bloodworthami. Do ślubu doprowadzono niedługo później, a para młoda wystąpiła w niestandardowej czerni z elementami błękitu, który zapewne miał nawiązywać do morskiej historii drugiej familii. Michelle i August zamieszkali w rodzinnej posiadłości Bloodworthów, wykorzystując dwa następne lata na bliższe poznanie się i dopiero wtedy strzeliła w nich strzała Amora. Pierścionek zaręczynowy wylądował na serdecznym palcu prawej dłoni kobiety, a obrączka tradycyjnie na lewym. August znany z uwielbienia do welurowych materiałów, łączenia czerni z intensywnymi kolorami i upierścienienia palców, też o niej nigdy nie zapominał. Michelle z czasem przyszło poznać jego hobby związane z samodzielnym szyciem swoich ubrań na podarowanej wiele lat temu maszynie do szycia, co później okazało się całkiem przydatne, gdy dorastający Nevell życzył sobie konkretny, tematyczny strój. August Bloodworth był, co zresztą nie powinno nikogo zaskakiwać, bardzo zaangażowany w sprawne funkcjonowanie rodzinnego przedsiębiorstwa, specjalizując się w kamieniarstwie pod nagrobki. Jego żona chętnie przejęła rolę obowiązków kontaktowania się z klientami, pozyskiwaniem ich oczekiwań i aktywnym negocjowaniem ceny, w czym odnajdywała się skądinąd wyjątkowo dobrze. Jeżeli jednak zachodziła potrzeba, by oboje zajęli się czymś innym w ramach szeroko zakrojonego biznesu Bloodworthów — nigdy nie zdarzyło im się odmówić. August, który potajemnie przynależał od kilku lat do Kowenu Nocy, będąc eklezjastą i czynnie działając na korzyść zgromadzenia, wykorzystywał to nawet jako wygodne wyjaśnienie dla swoich zniknięć. Dwa lata od zawarcia małżeństwa, państwo Bloodworth powitali na świecie swojego pierwszego i jedynego syna, zgodnie wypracowując kompromis, by drugie imię dziecka było pochodzenia holenderskiego. Nevie szybko stał się dla nich od razu oczkiem w głowie i chcieli zapewnić mu jak najlepsze dzieciństwo, nawet jeśli od małego oswajano go z obecnością śmierci i natury biznesu rodzinnego. Kiedy Michelle i August byli pochłonięci pracą, Nevellowi zdarzało się przebywać w sali pożegnań, kręcić między innymi członkami rodziny, zadając po drodze ciekawskie pytania, spacerować lub bawić się na milczącym cmentarzu. Kiedy skończył sześć lat, to ten wiek okazał się kluczowy przy wdrożeniu pomysłu Michelle, by za odpowiednią opłatą odgrywała marsz żałobny na swoim instrumencie na ceremoniach pogrzebowych. August natomiast postanowił wprowadzić swoją żonę do kowenu, licząc, że może się w tym odnajdzie i ten przemilczany fakt jego jestestwa zostanie przez nią zaakceptowany tak jak jego hobby, czy cechy charakteru. Odetchnął z prawdziwą ulgą, gdy okazało się, że wcale się w tym założeniu nie pomylił. Jeszcze wtedy nie podejrzewał, że z czasem stanie się to kolejnym, silnym spoiwem w ich relacji. Przynależność do Kowenu Nocy postawiła jednak przed obojgiem zasadnicze pytanie, czy chcą wprowadzić tam również swojego dorastającego syna (a jeśli tak, to kiedy?), czy może woleliby tę część swojego życia okryć zupełną, nieprzeniknioną tajemnicą. Kiedy oni borykali się z tymi wewnętrznymi rozterkami, to dla ślicznego chłopca z niebieskimi oczami Hendrik van der Decken ewoluował parę lat później do poziomu odważnego bohatera z bajek opowiadanych na dobranoc przez Michelle, gdy ten zawarł umowę z samym Lucyferem i podjął się zakończonej niepowodzeniem, próby pomagania samej Aradii. Przyczyniło się to również do rozbudzenia dziecięcych marzeń o natrafieniu na Latającego Holendra i poruszaniu się po Saint Fall w stroju pirata przez następne trzy lata w okresie Halloween. Z kolei prawdziwe pływanie na pokładzie prawdziwego statku w ramach pewnej sobotniej wycieczki, okazało się jednak weryfikujące, gdy jeszcze jako dzieciak uznał to za wyjątkowo powolne i nudne. Na nurtujące pytanie z kowenem Bloodwrthowie nie odpowiedzieli sobie, nawet przy przeprowadzce do kupionego mieszkania w kamienicy ulokowanej na Deadberry, gdy zostali już we trójkę: August, Michelle i dziewięcioletni wówczas Nevell, mimo że potrzeba wyklarowania tej kwestii rosła z roku na rok. O wiele łatwiejsza okazała się decyzja posłania go na lekcje gry na skrzypcach, a podczas swoich wyjść spraszać ciotki lub wujków, by mieli na niego oko, nazywając swoje kowenowe wyjścia randkami. Pierwszym zwiastunem, że u ich syna uaktywniła się magia były samoprzewracajace się strony z zapisem nut, ruch strun bez użycia smyczka i lewitujące przedmioty. Michelle i August okazywali otwarcie radość i dumę, lecz zwieńczyli to wypełnioną po brzegi lampką szampana, kiedy tylko Nevell wpadł w objęcia Morfeusza. Nauka gry na skrzypcach przychodziła młodemu Bloodworthowi z wyjątkową wręcz łatwością, tak jak przyswajanie wiedzy zarówno ze szkoły niemagicznej, jak i szkółki kościelnej. Szesnastoletniemu Nevellowi zdarzało się pomagać w rodzinnym przedsiębiorstwie, zwłaszcza jeśli któraś z ciotek wskazywała mu taką potrzebę lub dorabiać sobie w wakacje, mimo statusu chciano nauczyć go wartości pieniądza i ciężkiej pracy. Już wtedy lubił włóczyć się samotnie po cmentarzu. Michelle i August wówczas poważnie zawahali się przed odkryciem przed nim swojego sekretu, pokładając nadzieje, że zrozumie ich oddanie dla Lilith i spraw Kowenu Nocy. Przesunęli to o następne dwa lata, gdyż nie chcieli, by ktoś zarzucił im indoktrynację nieletniego. Sami zresztą chcieli, by ich syn miał prawo podjąć własną decyzję. Dlatego nigdy otwarcie nie dzielili się przed Nevellem niechęcią do niemagicznych, a stosunki z nimi w ramach profesji Bloodworthów traktowali wyłącznie jako czysto zawodowe, prowadzące do zarobku. Ograniczyli się jedynie do podkreślania, że możliwość dysponowania magią i przynależność do tego wycinka społeczności to nie byle jaki dar. Na początku czerwca roku 1982 August Bloodworth zabrał ze sobą osiemnastoletniego wówczas Nevella, przypieczętowując na dobre jego przygodę w Kowenie Nocy, mimo że starał się mieć gdzieś z tyłu głowy, że jego własny syn może się od tego odbić. Wbrew tej rzekomej samoświadomości i tak składał pokorne modlitwy do samej Lilith, pozostawiałjąc intencje na strawienie przez ogień, by tak się nie stało. Dotychczas Nevell oceniał swój stosunek z rodzicami jako dobry, nigdy nie doświadczył z ich strony lekceważenia, nawet jako dziecko. Dołączenie do kowenu otworzyło przed ich trójką jednak zupełnie nowy wymiar porozumienia. Taki, w którym mogli dzielić się swoimi przemyśleniami i wątpliwościami. Michelle i August chcieli te ostatnie rozwiewać u niego, doceniając, gdy zwracał się z tym akurat do nich. Zależało im na posiadaniu z nim jak najlepszego kontaktu wspartego na szacunku i zrozumieniu. Sami Bloodworthowie nie chcieli wciskać siłą Nevellowi swoich religijnych przekonań i serwować mu oddania słuszności wobec woli Lilith. Byli w tym ostrożni, nie chcąc wyglądać w oczach własnego syna niczym wpadający w skrajność. Jednakże moment wprowadzenia Neva do Kowenu Nocy wiązał się nieuchronnie z tym, że jego temat i wiele ukrywanych dotąd opinii torowało sobie drogę do ujścia, tak też poznał ojcowskie zdanie na temat tego, że Lucyfer poniekąd skłonił jego przodka do posługi dla niemagicznych, na co zupełnie nie zasługiwali przez wzgląd na podejmowane przez nich działania. Dokładnie wtedy do młodego Bloodwortha dotarło, że niechęć Augusta do kontaktów i konsultacji z klientami, zwłaszcza niemagicznymi wcale nie brała się jedynie z jego chęci, by skupić się na pracy z kamieniem i introwertyzmu. Michelle bywała bardziej powściągliwa w swoich opiniach, jednak otwarcie wyrażała sprzeciw wobec tego, że magiczni muszą się ukrywać, choć powinni wieść prym. Nevell czuł się w tym wszystkim jak nieopierzony świeżak, który na nowo poznawał otaczający go świat, tyle od zupełnie innej, niedostępnej mu do tej pory strony. Żadne z rodziców nie miało jednak na niego aż tak silnego wpływu, w kształtowaniu jego światopoglądu, uznania dla idei prezentowanych dumnie przez Kowen Nocy, czy późniejsze żarliwe oddanie dla Lilith — jak Cecil Fogarty, który przez zafascynowanie młodego Bloodwortha uzyskał szeroką przestrzeń, by wykorzystać ją do wywarcia na nim istotnej influencji. Gdyby tylko chciał mógł wciągnąć Nevella wprost w wir fanatyzmu i nie napotkałby oporu, gdyż wszystkie znaki ostrzegawcze zostałyby zupełnie zignorowane. Fogarty nie miał skrupułów, by nie wykorzystywać przeciwko niemu oplatające się jak bluszcz manipulacje, które odnosiły pożądany rezultat, a przez płonącą sympatię, zawiązujące się stopniowo przywiązanie, długie naszpikowane ideami rozmowy (nawet w kategorii niechęci do niemagicznych) i spędzanie ze sobą dużej ilości czasu — przekładało się na zapalenie w nim również płomienia wiary Bloodwortha. To Fogarty często wciągał Nevella w działania na rzecz Kowenu Nocy, nawet te najdrobniejsze, które skądinąd we wspólnym towarzystwie wydawały się o wiele przyjemniejsze i przekładały się na przekonanie, że to co robią, jest cholernie ważne. Cecil mógłby powiedzieć po czasie, że wszystko to odbywało się w duchu pogłębienia więzi młodego Bloodwortha z Lilith. Tego samego roku młody Bloodworth ukończył szkołę średnią z wyróżnieniem, zapowiadając od samego początku, że w następnym roku nie wybiera się na żadną uczelnię i planuje zrobić sobie roczną przerwę. Kto, by jednak podejrzewał, że jego gap year będzie o obfitował w aktywne działania na rzecz Kowenu Nocy i pogłębienia jego przekonań w przekazywanie idee, co zostanie zwieńczone przyjęciem przez Nevella chrztu i zatrudnieniem w rodzinnym biznesie głównie w obszarze obsługi klienta, a także rozliczaniem się z nimi. Dopiero w roku 1983 zaczął również grywać na skrzypcach podczas ceremonii pogrzebowych, poszerzając tym samym ofertę o kolejny instrument smyczkowy, choć wcześniej nie brał tego nawet pod uwagę. Michelle miała w tym swój niebagatelny udział. Nevell czasami grał na pogrzebach w duecie z matką, co wymagało wspólnych ćwiczeń w salonie w ich mieszkaniu i z naciskiem na to, by odbywało się to w takich godzinach, by nie wadzić sąsiadom i nie dawać im powodu, aby wyklinali ich pod niebiosa.
II. When I think too much about it, I can’t breathe
Już we wrześniu 1983 aplikował jedynie na medycynę na lokalnej uczelni i nie wysyłał dokumentów do żadnej innej placówki w kraju, gdyż Nevellowi Bloodworthowi ani razu przez myśl nie przechodzi wyprowadzka z Saint Fall. Jedyna szansa, opcjonalnie powtórny nabór. Nie uwzględniał alternatyw. Szczęśliwie w naborze na nowy rok akademicki 1984 dostał się na wybrany przez siebie kierunek, co spotkało się z uznaniem obu rodzin, nawet tej drugiej, która ceniła sobie bardziej rybołóstwo i zbudowane na tym własne imperium. Temu Nevell w żadnym razie nie umniejszał, co zawdzięczał w głównej mierze wychowaniu, na które postawiła niegdyś Michelle, chcąca od samego początku, by jej syn był odpowiednio zanurzony w historie obu rodzin i nie był o żadną uboższy. Preferowała unikanie zróżnicowania na tym polu i jedyne, o czym zapomniała to nauka pływania. To przekładało się również na to, że jego matka nigdy nie stroniła od kontaktu z van der Deckenami, niezależnie od zamążpójścia i poziomu swojego zaanagażowania w kręcący się biznes na rzecz Bloodworthów. W 1984 roku młodzieńcowi przyszło zrezygnować z pełnoetatowej pracy. Nevell był wprawdzie bogatszy o to doświadczenie, wciąż starał się być zaangażowany w pomoc, choć rzadszą. Ponadto starał się dorabiać sobie przy każdej nadarzającej się okazji, nawet poprzez granie na ceremoniach pogrzebowych. W żadnym wypadku student medycyny nie migał się od obowiązków wynikających z posiadanego nazwiska. Pierwszy rok studiów spłynął młodemu Bloodowrthowi pod znakiem nauki i zaangażowania w ciekawiący go proces edukacyjny. To, co cieszyło go najbardziej — trafił w dziesiątkę, świetnie się na medycynie odnajdywał. Nevell nie zapomniał o Kowenie Nocy i starał się działać na tyle aktywnie, na ile potrafił to wszystko połączyć. Orbitowanie wokół trzech punktów odniesienia i zmusiło Bloodwortha do wcześniejszego planowania swoich działań. Skłoniło go również do szukania nowych, skuteczniejszych sposobów uczenia się, żeby przychodziło mu to szybciej. 5 czerwca 1984 okazał się jednak brzemienny w skutkach, gdy August zaproponował pozostałej dwójce swojej rodziny spontaniczną wizytę w Salem. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że był to środek tygodnia. Po ojcowskim: jeden dzień nikogo nie zbawi — sprawa zdawała się przesądzona, a większość argumentów na nie została wyczerpana. Do pobliskiego Salem wyruszyli własnym samochodem, na miejscu oddając się w ręce inicjatora wycieczek po nawiedzonych miejscach oraz pieszej wędrówki po procesie czarownic, co swoją drogą przyczyni się do powstania rodzinnego biznesu o nazwie — Salem Historical Tours, który zostanie stworzony dopiero w 1997. Gwoli ścisłości najpierw zaczęli od tej drugiej, gdyż pan przewodnik zabiegał, by do pierwszej poczekać na zapadnięcie zmroku dla zachowania odpowiedniego klimatu. Na każdej z nich Bloodworthowie bawili się wyśmienicie, jednak to wiązało się z wracaniem do Saint Fall w nocy, coby to każde z nich mogło wywiązać się ze swoich obowiązków następnego dnia. Wszyscy mogli przegryźć jednorazowy niedobór snu, zalewając go mocną kawą. Tyle że była to ich ostatnia wspólna wycieczka w takim właśnie składzie, poprzedzona rozmową i śmiechem. Wypadek wywołany przez rozpędzonego na drodze pijanego niemagicznego, skończył się śmiercią nie tylko dla Michelle i Augusta, lecz również kierowcy drugiego pojazdu. Wszystko rozegrało się tak szybko i na przestrzeni poprzecinanej lampami ulicznymi rozjaśniającymi ciemność, że Nevell do tej pory potrafi wydobyć z pamięci jedynie poszczególne, niepasujące do siebie stop-klatki dźwiękowe, świetlne, obrazowe i przewijający się gdzieś na wskroś głos matki, która albo próbowała coś jeszcze niezrozumiale czarować, albo składała ostatnie prośby ku Lilith. To tyle co nic, uwzględniając naprzemiennie tracenie i odzyskiwanie przytomności przez studenta medycyny. Pasażerów kolizji przewieziono do szpitala w Salem, gdyż Bloodworthowie wcale nie odjechali tak daleko od niego, jak mogłoby im się wydawać. U Nevella rozpoznano, zgodnie z kartą wypisu, którą otrzymał 8 czerwca: whiplash (uraz smagnięcia biczem), złamanie lewego nadgarstka, łagodne urazowe uszkodzenie mózgu (TBI) — wiążące się bezpośrednio z dzwonieniem w uszach, zmęczeniem, zaburzeniem zmysłu równowagi i w konsekwencji trudności w jej utrzymaniu, wzmożeniem uczucia dezorientacji, problemy z pamięcią (tzw. krótkotrwałe tłumienie pamięci), dochodziły do tego poobijane żebra (brak pęknięć), liczne zadrapania i rozcięcia, zasinienie wzdłuż długości pasa bezpieczeństwa. Studenta medycyny przez pobyt w szpitalu, ominął pogrzeb rodziców, a w związku z urazem szyjnym poza kołnierzem usztywniającym, czekała go również rehabilitacja. Na okres 3 miesięcy zamieszkał na nowo, niemal jak za dzieciaka, w posiadłości Bloodworthów, gdzie na jego powrót ze szpitala czekał już kot wzięty pół roku temu z ulicy przez zmarłą Michelle — Pan Ravencroft. August przekazał kiedyś swojej rodzinie klucze do mieszkania na Deadberry, gdyby kiedyś ktoś musiał podlać kwiaty i nakarmić zwierzaka podczas jakiejś ich nieobecności. Nigdy ten scenariusz się nie ziścił, aż do momentu rzeczonego wypadku, gdy trzeba było zabrać stamtąd kota. W zaistniałych okolicznościach Nevell i ten przeklęty, wyjący w najlepsze za jego matką, niedorzeczny sierściuch, zostali na siebie skazani. Wcześniej co najwyżej się mijali, nie pałając do siebie szczególną sympatią. Do tego stopnia było to zauważalne, że nawołujący ją kot usadowiony na krańcu łóżku, usłyszał od zapadającego w sen Neva po zażyciu przepisanych mu leków przeciwbólowych i zeszklonym polu widzenia, żeby ten się w końcu zamknął, bo jego mama już nie wróci. Najtrudniejszy w przetrwaniu okazał się czerwiec, gdy przy stracie przytomności stracił na zawsze swoje dawne życie. Powoli wracał do zdrowia, następował postęp w leczeniu skutków whiplashu i stopniowym zanikaniu zaburzeń związanych z utrzymaniem równowagi. Nevell Bloodworth starał się powrócić do normalności przeplatanej Kowenem Nocy, uczelnią i pracą u rodziny, byleby nie mieć za dużo czasu, by myśleć o tym, co się wydarzyło.
III. Trick or treat
Od października 1984 wrócił pod poprzedni adres zamieszkania i choć w zaistniałych okolicznościach był jedynym spadkobiercą Augusta oraz Michelle, to ci rok po wprowadzeniu się na Deadberry, spisali testament chyba w ramach czystej formalności, że wszystko, co należało do nich, stanie się po ich śmierci własnością ich syna. Student medycyny zabrał oczywiście ze sobą Pana Ravencrofta, który wyczuwając znajome zapachy, znowu zaczynał usilne poszukiwania nieżyjącej Michelle. To samo w sobie prowadziło do pewnych napięć między nim, a sierściuchem, który ponownie robił mu na złość i zaczynał na niego powarkiwać, jakby Nevell uprowadził go siłą od jedynej słusznej właścicielki. W radzeniu sobie z przebiegiem żałoby młodemu Bloodworthowi pomagało niewątpliwie wsparcie ze strony rodziny, jak i składanie pokornych modlitw do Lilith, jakby nie spojrzeć to było coś, co było dla niego nicią łączącą go z tym, w co wierzyli jego rodzice. Po prawdzie gdyby Nevell miewałby jakieś wątpliwości co do słuszności poglądów i idei krzewionych przez Kowen Nocy, to pijany niemagiczny stanowił dla niego jedynie kolejną cegiełkę do upewnienia go w obranej ścieżce. Powrót na drugi rok studiów oznaczał dorzucenie brakującego elementu do jego standardowej rutyny i sam przed sobą zauważa, że radzi sobie o wiele lepiej. Coraz częściej zastanawia się nad przyszłością i potencjalną ścieżką kariery koronera lub patologa, jednak czas pokaże, do której z nich będzie mu bliżej. Nieważne, na którą z nich padnie — jest pewien, że da sobie radę. Z kolei po dającym mu się we znaki przygaszeniu czy byciu milczkiem jeszcze w okresie minionych wakacji nie ma już śladu, chyba że student medycyny sam zapędziłby się w ten róg własnymi myślami, psując sobie doszczętnie humor. To, że Nevell Bloodworth stał się stałym bywalcem cmentarza i często kręci się wokół miejsca pochówku swoich rodziców, nie stanowi zapewne dla nikogo szczególnego zaskoczenia. Na początku bieżącego roku dla spokoju ducha sprawdził liczbę śmiertelną w wypadkach samochodowych zestawianą zbiorczo w skali całego kraju i przy liczbie 44,257, jeszcze bardziej dotknął go fakt, że mógł być kolejną ofiarą na liczniku, a wzdłuż kręgosłupa momentalnie pomknął mu nieprzyjemny, zimny dreszcz.
W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.
I pamiętaj... Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.