Witaj,
Aurelius Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
Salon

Salon jest najprzestronniejszym pomieszczeniem w całym mieszkaniu, czego powodem nie jest tylko duży metraż, a przede wszystkim jasne, pastelowe kolory ścian i mebli, które powiększają optycznie przestrzeń. Umeblowana jest w kominek, stół z czterema krzesłami, kanapę, dwa fotele, niski stolik, regał uginający się pod ciężarem książek i skromną ilość bibelotów.
Aurelius Hudson
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
19 stycznia 1985

Gimme, Gimme, gimme a man after midnight mam jeszcze na języku, skoczne i taneczne, w śmiałym marzeniu zaklętym w niewybrednych słowach – nie zwracam na nie uwagi. Na słowa.
Zwykle dryfują gdzieś z boku, płyną strumieniem mało konkretnych informacji, wpychają się między śmiech, ciszę i kolejne podkręcenie basu. Wartki potok ochów i achów, przekleństw, radości, fascynacji – nie do końca pamiętam co dokładnie mówił do mnie chłoptaś, którego zostawiłam przecznicę za sobą.
Chyba zostawiłam.
Bo droga po starym mieście to kręta i kapryśna przeprawa, tam gdzie kocie łby walczą z wysokimi obcasami szpilek, kałuże zamarzają drastycznie i sieją trwogę wobec katastrofy – w tym wszystkim niekoniecznie dobrze odnajduje się mój nastrój. Beztroska tkwiąca w pewnym stanie zawieszenia – niedługo nadejdzie rezygnacja, później uderzy zmęczenie i znowu stanę przed dylematem wielce moralnym; czy kreska koki to faktycznie doskonały pomysł o godzinie czwartej trzydzieści osiem?
W decyzjach życia dorosłego, zdecydowanie zbyt poważnego jak na chęci, pokonuję dystans nocnego chodnika, gdzie niedobitki wychodzą z barów, konsoletę odłącza się od prądu, a Jennifer, którą niesłychanym zbiegiem okoliczności straciłam z zasięgu wzroku dwie godziny temu, przy barowym stołku, zanim znowu powędrowałam na parkiet – Jennifer najpewniej już dawno temu przewróciła się na drugi boczek.
Białe, nieco pierzaste futro nie ma dostatecznie ciepłej podszewki, wygląd ponad komfort to moja zmora, zwłaszcza w obliczu z mrozem styczniowej nocy – gdybym choć na moment odzyskała normalne czucie w kończynach, albo dostrzegła zaróżowiałe – tym razem nie za sprawą tego nowego, boskiego różu – policzki, być może zrozumiałabym powagę sytuacji. Ale nie, prędzej odmrożę sobie nos i uszy, niż ubiorę wełnianą czapkę.
Ale kiedy rzeczywistość rozciąga się i kurczy, a ja tracę rachubę czasu, zamiast niego dopuszczając do siebie jedynie narastające zmęczenie – w takim momencie przychodzi jakieś desperackie rozglądanie się za nutą azylu. Rozładowany telefon i zdewastowana budka telefoniczna, którą mijam – przy okazji mamrocząc ciche che cazzo? pod nosem – niekoniecznie układają się z planem powrotu do domu. Golden Avenue stale się nagle destynacją z innego świata, a ja, skazana na bezlitosność zimnego Saint Fall dopuszczam do siebie tylko idealistyczne pomysły.
Jak ten, który sprawia, że chwiejnie balansuję na kostce brukowej, a potem – potem niemal biegiem docieram do drzwi mieszkania, które znam przelotnie, nawet jeśli w tamtym momencie wydaje mi się drugim domem.
Pierdolone klucze; niewybredna ocena rzeczywistości ulatuje spomiędzy rozchylonych warg, z których rozkoszna czerwień zmazała się trzy kwadranse temu, a blada smuga naznaczyła skórę brody – marudność wobec ciężkiego losu, bo zdaję sobie sprawę, że nie posiadam narzędzia otwierającego drzwi przede mną. Gdyby jeszcze należały do mojego mieszkania.
Zaczynam więc siłować się z klamką; mosiężną gałką w złotawym odcieniu, kurewsko zimną w dotyku.
– Szlag by to – jęk jest kolejną oznaką zrezygnowania, zimno potęguje rozdrażnienie, a to z kolei przypomina o pęczniejącym zmęczeniu; za chwilę zacznie się kołatanie w głowie, później powieki zaczną opadać, a rano wygrzebię z torebki opakowanie xanaxu.
Uroki życia bywają momentami przytłaczające.
Kapituluję – walka nie trwa długo, choć zdążyłam już poszarpać za klamkę jakbym co najmniej pragnęła dostać się do kryjówki odwiecznego wroga; ale w końcu dłoń zsuwa się w dół, sięga do kieszeni i trwa w niej jakiś czas, w pozornym cieple, nim nie wysunę ze środka metalowej zapalniczki i paczki cienkich papierosów. Wewnątrz papierowego pudełeczka trwi jeden – ostatni bastion szczęścia, które ofiarowuje mi los, albo nawet sam Lucyfer. Ale zamiast triumfalnego uśmiechu, na twarzy mam jedynie grymas. Marudną minę na ustach, marudne myśli w głowie, eskalującą wściekłość na dom, który nawet nie należy do mnie.
Kiedy usta otulają chłodną bibułkę, dym pokonuje drogę do ust, przez krtań, aż w końcu prawie boleśnie osiada na płucach – wtedy nawet zaczynam się zastanawiać, czy nie zadzwonić po ślusarza, którzy łaskawie otworzy mi drzwi i wpuści do środka.
Ale dzwonienie jest towarem luksusowym, który tego dnia – nie wiedzieć dlaczego – mi nie przysługuje. Przysługuje natomiast kolejne przekleństwo, warga zagryziona niemal do posmaku krwi i kolejna próba walki z pieprzoną klamką, podczas gdy druga dłoń wciąż uporczywie próbuje swoich sił z poszukiwaniami kluczy.


Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Aurelius Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
Choć radio w starym jeepie cherokee ucichło kilka minut temu wraz z ostatnim rykiem silnika, w uszach Hudsona nadal pobrzmiewała piosenka, która została puszczona w radiu w chwili, w której dotarł do celu i zaparkował. Nieświadomie, bębniąc palcami o kierownice, wybija rytm dopiero, co usłyszanej melodii, wzrok wbity ma w pierwszy punkt przed sobą, na jaki napotyka jego wzrok, w formie butki telefonicznej. Widzi w niej zarys sylwetki i słuchawkę urządzenia przyciśniętą do ucha. Z transu, w jaki zapadł, wybudza go Floyd - na zamianę szczeka na przednim siedzeniu pasażera i drapie w drzwi, w próbie wydostania się z metalowej puszki, w której spędził ostatnie trzy godziny, nie licząc krótkiego pobytu na świeżym w powietrzu, kiedy zatrzymali się na chwile na stacji benzynowej. Reflektuje się - drapie go za uszami i w końcu wyciąga kluczyki ze stacyjki, żeby w końcu opuścić zdezelowany pojazd.
Klatka schodowa kamienicy pogrążona jest w mroku. Nie zapala światła. Floyd drepcze mu po piętach, kiedy pokonują dwie kondygnacje stopni. Stara się to uczynić najciszej jak potrafi, by nie pobudzić śpiących sąsiadów. Jest druga w nocy. Dłonią odszukuje kluczy, szczęk zamka wynagradza jego wysiłki. Wchodzi do środka. Słyszy stukot generowany przez uderzenie psich pazurów o panele.  Mieszkanie jest puste. Imogen nocuje u swoich kuzynek.
Plecak porzuca w przedpokoju i dopiero teraz, gdy wzrokiem obejmuje znajome ściany, fala zamęczenia zalewa jego ciało. Przechodzi do kuchni, napełnia psie miski - jedną wodą, drugą suchą karmą. Potem jego celem jest sypialnia. Wyjmuje z szafy piżamę. Wszystkie te czynności wykonuje automatycznie, jak na autopilocie. Pustą przestrzeń umysłu nie zapełnia się żadnymi myślami.  Marzy tylko o to, by zatonąć we śnie. Pragnienie te zostaje zakłócone przez odgłos szarpanie za klamkę, która wydobywa się z przedpokoju. Tuż po śmierci Millicent wydawało mi się, zwłaszcza gdy był sam, że nie tylko czuje, ale słyszy jej obecności, ale te wrażenie wyparowała zaraz po przeprowadzce. Inne refleksje zadomowiły się w jego umyśle.
Pierwsza myśl - włamywacz, ale włamywacz nie użyłby takich prymitywnych metod w celu wejścia do środka. Nie szarpałby za klamkę, łudząc się, że drzwi ulęgnął pod takim marnym naporem zachęty. Użyłby większej perswazji, finezji.
Druga myśl, bardziej prawdopodobna od poprzedniej – jeden ze sąsiadów wrócił po nocnej libacji i pomylił drzwi mieszkań.
Trzecia myśl - nie pozostała mu nic innego, jak sprawdzić, kto stoi na  progu mieszkania i próbuje, mimo przeszkody, wejść do środka.
W dziesięciu krokach melduje się przy drzwiach. Floyd już przy nich stacjonuje. Obwąchuje szparę między nimi a podłogą, ale nie wydaje z siebie żadnych odgłosów, świadczących o tym, że stoi za nim niezidentyfikowany intruz, a zatem musi znać gościa, który zjawił się z niezapowiedzianą wizytą. Aurelius spogląda dla pewności przez wizjer.
- Valentina – wypowiedziane imię brzmi jak westchnienie ulgi. Otwiera zaryglowane na jeden zamek drzwi i obejmuje spojrzeniem jej skąpaną w snopach światła sylwetkę, głownie koncertuje się na twarzy - grymasie niezadowolenia błąkającym się na sinych od mrozu ustach, zamglonym spojrzeniu i rozszerzonych źrenicach. W podobnym stanie widywał ją kilkukrotnie. W podobnym stanie widywał swojego brata i, choć epizody słabości w wykonaniu Percivala - jak ma nadzieje- są częścią zmierzchłej przeszłości, to obraz jego przemęczonego, zatrutego alkoholem oblicza osiadł się na zwojach pamięci i nikt nie zniknął, eskalując w Hudsonie czujność. – Wiesz, która jest godzina?
Nie oczekuje odpowiedzi. Kalkuluje, że w tym stanie nie wie nawet, gdzie jest i jak się tu znalazła. Wpuszcza ją do mieszkania, ale nie pozostawia na postawę przeszkód, jakie stoją jej na drodze i mogą okazać się niemożliwie do pokonania w tym stanie. Asekuruje ją, by w trakcie pokonywania progu, nie straciła równowagi.  Nie musi mówić "rozgość się, czuj się jak u siebie". Valetina wielokrotnie przypominała sobie, jak trafić na ulice Staromiejską 9/7, kiedy w amoku alkoholowym, szukała schronienia przed nieprzychylnym, surowym rodzicielskim spojrzeniem.
Aurelius Hudson
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
To ujadanie psa, czy ktoś pieprzy się w mieszkaniu obok?; kiedy już prawie jestem absolutnie oburzona, wypuszczam spomiędzy ust kolejne przekleństwo, zamglone, otulone ciemnoszarym kłębkiem papierosa, który niedługo dokona żywota i zginie przygnieciony butem na obcasie.
Słono-gorzki posmak na ustach dopełnia płynów i substancji, które przewinęły się przez wargi wczorajszego wieczora i dzisiejszej nocy, opowiada bajkę o księżniczce, która zboczyła z kursu pięknej opowieści i zapomniała o tym, że ma ją uratować książę, a w tym wszystkim jest gdzieś w tle jakiś smok, wybuch i zła czarownica.
Zdecydowanie nie powinnam dowalać drugiej połówki piguły.
Zejście ze szczytu, na który wbiegło się w pośpiechu jest nieprzyjemne; uświadamiam to sobie z każdą kolejną minutą spędzoną na mrozie, pomiędzy przystępowaniem z nogi na nogi, siarczystym przekleństwem i energicznym szarpnięciem za klamkę, być może już setnym, choć doskonale zdaję sobie sprawę, że wrota magicznie się nie otworzą – w końcu, gdzieś przy uciekaniu się do magicznych rozwiązań, unoszę dłoń i dotykam ciążącego przyjemnie pentaklu. Ale – chwała Lucyferowi – mam jeszcze odrobinę rozumu w zmęczonej głowie, i rezygnuję z korzystania z zaklęć w takim stanie.
Coś skrobie, dźwięk jest przygłuszony i dziwaczny, a zanim zdam sobie sprawę, że dochodzi z drugiej strony drzwi, próbuję wyszukać spojrzeniem jego źródła na ulicy – pustej i zimnej, oświetlonej kilkoma wysokimi latarniami, które pokazują ogródki kamienic skąpane w białym puchu.
Zostanę królową śniegu? Nim to pytanie faktycznie dojrzeje i dojdzie do mojej świadomości, coś za plecami szczęka – trzy sekundy później odwracam się gwałtownie, a po marudnym grymasie nie ma już miejsca, bo nadeszło to, co wyczekiwane – wybawienie.
– Och – wypuszczam z siebie westchnienie pełne ulgi, niemal dziecięcej radości, którą podzielić może pies, niekoniecznie jego właściciel. Teatralne Aureliusie! więźnie w gardle, bo zamiast przywitać się z nim werbalnie, od razu uwieszam się na jego szyi, Floyd obwąchuje moje łydki otulone podziurawionymi rajstopami, i mam wrażenie, jakbym nigdy nie była szczęśliwsza.
– Co ty tu robisz – mamroczę w jego szyję, korzystając z pomocy, którą ofiaruje, i która pozwala mi wgramolić się do środka bez większego uszczerbku na zdrowiu. Nie rejestruję, że przeszkody na podłodze nie należą do mnie, nie rejestruję nawet tego, że to wcale nie jest moje mieszkanie – zapomniałam o tym pomiędzy wejściem na oblodzone schody a pierwszym szarpnięciem za klamkę.
– Nieważne, muszę się wykąpać – wyrokuję, w końcu wyswobadzając go z własnego uścisku. Zamiast skierowania się do łazienki, klękam na podłodze i oddaję się pieszczotom skierowanym w kierunku psa, głaszczę i drapię za uchem, zadowolona i uśmiechnięta. Krótka pamięć.
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Aurelius Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
Już dawno powinien wręczyć jej komplet zapasowych kluczy - pierwsza myśl, jaka przychodzi mu do głowy, kiedy spomiędzy ust Valetiny ulatuje westchnienie pełne ulgi. Mierzy ją spojrzeniem pełnym dezaprobaty, ale sam wyraził na to zgodę; wpuszcza ją do środka za każdym razem, gdy pojawia się na progu jego mieszkania w takim stanie, choć powinien położyć temu kres i powiadomić o tym jej rodziców, a już na pewno nakreślić granice i zdystansować się od jej nocny przygód. Nie robi, ani jednego, ani drugiego. Sytuacja, w jakiej znajduje się krewniaczka, jest bliźniaczo podobna do tej, jaką zafundował sobie niegdyś Percival, tonąc w objęciach nałogu.
- Och to wszystko, co masz mi do powiedzenia? - głos zniżony do szeptu jest ledwie słyszalny w kolejnych wydobywających się z ich ust oddechach. Pyta profilaktycznie, z przyzwyczajenia. Nie oczekuje merytorycznej odpowiedzi, która rozwieje jego wątpliwości, lub bardziej jej pogłębi, co w przypadku blondynki jest równie prawdopodobną opcja. Twarz młodej krewniaczki wykrzywionej w rozbawionym grymasie potwierdza jego przypuszczenia - nie jest zdolna do racjonalnego uporządkowania kłębiących się pod sklepieniem czaszki myśli, choć być może zagłuszone są przez szumiący w naczyniach krwionośnych alkohol.
Nie nakreślił granic, co jest błędem samym w sobie. Tina znowu to robi. W chwiejnym kroku obejmuje jego szyję. Ciężar ciała, który na nim opiera i bijący od niej chłód, skutecznie wybija z go z rytmu. Stanowczość znika z jego spojrzenia, zostaje zastąpiona przez błysk rozbawienia - kiedy na ustach młodej organizatorki kształtują się kolejne słowa, łaskocze go  ciepłą mgiełką oddechu układającą się na skrawku skóry. Kąciki ust wyginięty subtelnie ku górze jest kolejną oznaką towarzyszącego mu rozbawienia.
Czasem chce patrzeć na nią jak na Imogen, otoczyć ją taką samą opieką jak własną córkę, ale z roku na rok stanowi to coraz większe wyzwanie. Valentina nie jest już dzieckiem. Przegapił moment, kiedy wkroczyła w świat dorosłych, a po tym, jak ufnie wtula się w jego szyje, czuje pod materiałem lichego, niechroniącego ją przed mrozem płaszcza kobiece krągłości.
- To co zawsze. - Lewę ramię kładzie między jej łopatki, by bezpiecznie przetransportować ją przez próg. – Nie pozwalam ci zmarznąć.
Porzucony w korytarzu plecach jest pierwszą realną przeszkodzą na ich drodze, ale wtedy Valentina traci zainteresowanie oferowaną jej pomocą, w tym ciepłem bijającym od drugiego ciała. Wyswobodzą się z uścisku i klęka na podłodze. Floyd jest zachwycony uwagę, jaką otrzymuje. Skacze radośnie, liże ją w dłonie i policzek, z jego gardła wydobywa się nawet radosny szczek.
- Cicho, Floyd - Aurelius próbuje uciszyć psa; za ścianą mieszka glina, nie chce być posądzony o naruszanie ciszy nocnej, zwłaszcza, że Valentina ledwie kontaktuje ze światem, co nie stawia go w dobrym świetle. – Kąpiel poczeka do rana, teraz przyda ci się porządna dawka snu - sugeruje jedyne rozsądne rozwiązanie, jakie przychodzi mu do głowy.
Kąpiel, choć teoretycznie znajduje się w zasięgu możliwości Tiny, obawia się, że blondynka zaśnie w wannie, albo - w gorszym scenariuszu - utopi się podczas snu. Nie wie czy jest to w ogóle możliwe, ale woli nie kusić losu. Jej śmierć sama w sobie jest wizją na tyle przerażającą, że musi przejąć inicjatywę i zagłuszyć ciszę, która zapadła, by stłumić garść złych, rujnujących chwile przeczuć.
Wygodne objęcia kanapy są do twojej dyspozycji - na krawędzi świadomości majaczy myśl, że równie dobrze mógł udostępnić jej wygodniejsza leżankę - łóżko, jak to czynił wiele razy, kiedy pojawiała się na progu jego mieszkaniu pod silnym wpływem środków odrzucających i alkoholu, ale tym razem ludzkie odruchy znikają w zmęczeniu, którego ciężar czuje na swoich barkach. Dzisiaj nie jest skłonny na takie poświecenie. Tęsknota za własnym posłaniem wygrywa z ludzkimi odruchami współczucia.
Wystawia ku niej dłoń.
- Dalej, Tina. Nie możesz spędzić całej nocy na podłodze. Twoim zmartwieniem nie będzie tylko kac. Obudzisz się cała obolała.
Aurelius Hudson
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Znam wszystkie tajne skrytki. Znam kryjówki pod wycieraczką, pod doniczką, w kwiatku na parapecie, w skrzynce na listy, w rynnie i pod figurką brzydkiego krasnala - wszystkie odpowiednie miejsca, w których można ukryć klucz albo foliówkę z kolorowymi dropsami. Wybawienie lub klęskę - zwycięstwo lub porażkę.
Kiedy drzwi się otwierają, a on wychodzi naprzeciw, w półmroku dawno zapadłej nocy, w konturach postawnej sylwetki i z otwartymi ramionami - kilka ułamków sekundy później jestem przekonana, że jest superbohaterem. Żywcem wyjętym z komiksu lub z ckliwej opowieści wielkiego cyklu o Jane Austen - kilka uderzeń serca, kilka mikrodźwięków przyspieszonego tętna - nie zastanawiając się długo, po prostu go obejmuję, a resztka alkoholu i wygaszane zmęczeniem narkotyki pozwalają mi poczuć bezpieczeństwo.
Nie chcę już więcej żyć bez tego uczucia.
- Mhmmmm - przeciągnięte mruknięcia są formą usprawiedliwienia, choć w przedłużanej sytuacji wyziębłego ciała spotykającego się z tym ciepłym, wcale nie chce mi się tłumaczyć. Rzucać wymówkami. Wyjaśniać. Zamiast tego, kiedy w końcu odsuwam usta z okolicy jego karku, a dłonie niosące na sobie wspomnienie niskiej temperatury ślizgają się od pleców do nagiego torsu, torsu do nagich pleców - dopiero wtedy na moment się odsuwam. Porozumiewawcze spojrzenie, uśmiech pomiędzy zadowoleniem a beztroską kokieterią, taką, którą obdarza się przyjaciółki i najlepszych kompanów przeżyć wszelakich.
- Czy to właśnie było to, co nastolatki nazywają mianem kaloryfer? Co ty robisz na tych wyprawach, pompki? - rozbawienie miesza się z aprobatą, charakterystyczne poruszenie łukami brwiowymi jest formą pochwały, a później, pozbawiona skrępowania i pamięci krótkotrwałej klękam przy radośnie merdającym ogonem psiaku. Bezwarunkowa miłość. Taka ponoć najlepsza.
- Hej, skarbie - rozczulony głos o kilka tonów wyższy od naturalnego uchodzi spomiędzy ust, a kiedy pies podziela moje szczęście, nie omieszkam roześmiać się cicho pod nosem. Odrobina radości nikomu jeszcze nie zaszkodziła; myśl, że za ścianą Barnaby próbuje zasnąć po kilkunasto godzinnej dniówce poświęconej idiotycznym zakałom naszego wspaniałego społeczeństwa jakoś wybitnie nie chce dojść do moich chybotliwych myśli.
Ostatnia forma czułości skierowana wobec zwierzęcia nim podniosę się z kolan wraz z pomocą wujowskiej dłoni - zaskakująco sprawnie, bez najdrobniejszego zachwiania -czy to ten moment, w którym mogę nazywać się mistrzynią sprawności i chwalić elastycznym ciałem?
- Jesteś wspaniały - wyjawiam, w całej pewności swoich słów posyłając mu zmęczony uśmiech - jest, znów i po raz kolejny, nim nad ranem nie będę marudziła na fakt, że powinnam zadzwonić po kogoś w domu, zorganizować sobie transport do własnej sypialni, a później z całą dozą malkotenctwa otworzyć butelkę szampana w wannie po brzegi napełnionej wodą.
- Opowiesz mi co dziś robiłeś? Widziałam plecak - ha, zaskoczenie w środku nocy, bo artefakt odbytej podróży nie umknął mojej uwadze w drodze przez korytarz pełen przeszkód - Proszę. Też ci coś opowiem. Sekret za sekret?
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Aurelius Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
Powinien to ukrócić dawno temu. Powinien zamknąć jej drzwi przed nosem, kiedy po raz kolejny pojawiła się w jego mieszkaniu nietrzeźwa, pozbawiona granic rozsądku i samokontroli. I na pewno nie powinien przymykać oka na jej wybryki. Powinien okazać jej wsparcie w zupełnie inny, dojrzalszy sposób - porozmawiać z jej rodzicami, zawieść ją pod bramę palcówki odwykowej i upewnić się, że dostanie tam pomoc. Wciąż nie było na nią za późno - w jej klatce piersiowej nadal biło serce. Żałuje, że przegapił moment, w którym Tina sięgnęła po używki, choć wielokrotnie jej powtarzał, żeby nie szła tą drogą.
Nie jest już dzieckiem, na którym należy roztaczać opiekę, które można kontrolować i chronić przed złem całego świata. Stoi przed nim dorosła kobieta. Nie można jej odmówić pewności siebie, uroku osobistego, ani urody. Można jej za to zarzucić nierozwagę.
Zaciska zęby na dolnej wardze, by nie syknąć, kiedy zimne dłonie Tiny konfrontuje się bezmyślnie z jego nagimi plecami i klatką piersiową, wywołując na ciele przebiegające płytko pod skórą dreszcze. Palce Aureliusa instynktownie zamykają się na jej nadgarstkach, gdy na chwile przerywa wędrówkę swoich dłoni, a na jej ustach kształtuje się kolejny zlepek słów układający się w zdania.
- Musisz zapytać Imogen, już dawno nie jestem nastolatkiem - sili się na beztroski ton, ale mięśnie sztywnieją od napięcia wywołane przez wcześniej dreszcze. Nie może przyznać przed samym sobą, że były równie przyjemne, co chłodny prysznic po trudach wielogodzinnej wędrówki. Nie może przyznać przed samym sobą, ze ten nieoczekiwany dotyk sprawił, że organ w piersi zabił mocniej.
Kiedy pies zajmuje jej czas i myśli, Hudson w kilku płytszych oddechach bierze się w garść. Floyd cieszy się z uwagę, jaką dostaje i korzysta z niej, jak umie - liże ją w dłonie, w szyje i policzki. Aurel, po kilku chwilach, wyciąga ku niej dłoń. Nie może jej pozwolić zasnąć na podłodze.
- Tak często to powtarzasz, że zaczynam wątpić w prawdziwość tego wyznania - poza słowami, wargi Aurelisa opuszcza też rozbawienie, widocznie również w uśmiechu odbitego jasnymi refleksami w ciemnym spojrzeniu.
Tina mówi to za każdym razem, z tym samym entuzjazmem i niezachwianą pewność siebie, kiedy otwiera jej drzwi. Jest pod wrażenie, że w tym stanie, gdzie z trudem odróżnia od siebie majączące w polu widzenia kształty, zawsze odnajdę drogę do jego mieszkania, w którym może się ukryci nie tylko przed zimnem czy deszczem, ale zwłaszcza przed światem.
- To żadna tajemnica. Witałem wschód słońca na górze Waszyngtona. - Chociaż decyzja, by po raz kolejny wspiąć się na najwyższy szczyt Montagnes Blanches, podjął spontaniczne, między jednym a drugim łykiem porannej kawy, gdy Imogen, jedząc w pośpiechu płatki z mlekiem, oznajmiła mu, że kolejną noc chce spędzić u przyjaciółki. Appalachy o tej porze zawsze swoim urokiem wykradły mu dech w piersi, ale dla niektórych, w tym Millicent, jego zachwyt był zupełnie niezrozumiały. Ona, zapatrzona w Góry Skaliste, nie widziała, nic poza ich stożkowatymi szczytami. – Nigdy się tam nie wspięłaś, prawda? Żałuj, widok, które rozciąga się z jej szczytu, paraliżuje swoim pięknem - rozmarzony uśmiech, który towarzyszy tym słowom, rozciąga się na ustach Hudsona tylko przez chwile, szybko gaśnie pod naporem spojrzenia Valetiny. Gdzieś na granicy świadomości tli się myśl jak ty, gdy jesteś w lepszej kondycji, ale zostaje głęboko ukryta. – Sekret za sekret. Teraz twój.
Prowadzi ją do pogrążonego w półmroku salonu. Floyd człapie za nimi. Aurel wie, że będzie pilnował Tiny całą noc i nie spuści z niej oka aż do świtu.  Jednym źródłem światła w pomieszczeniu jest poświata księżyca wlewająca się do środka przez pozbawione zasłon okno. Delikatny materiał firanki nie chroni przed prywatnością.
Aurelius Hudson
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Liczenie do dziesięciu jest przereklamowane. Ćwiczenia oddechowe to jeden wielki bullshit, podobnie jak ciche szeptanie do samego siebie, że ma się kontrolę, a wszystko co wokół to tylko wytwór wyobraźni – w stanie około agonalnym jedynym sprzymierzeńcem jest czas. Upływający – wolno, ale wciąż. Jedyny sprzymierzeniec i stała wielobarwnego świata, bo nieważne jak upartym się będzie, jak uparcie sięgnie się po kolejną kreskę lub uparcie wyrzuci ze swojego życia kogoś, kto właśnie znowu cię zawiódł – ten czas zawsze upłynie.
Lekcja życiowa, której nauczyłam się stosunkowo późno, choć jak mawiają wielcy tego świata, lepiej późno niż wcale, i kiedy kolejne pół godziny, kilkanaście minut na mrozie, a później naprawdę przyjemne powitanie przywracające mi wiarę w rasę ludzką, po prostu się dzieją; powoli wracam do stanu trzeźwości, pozwalając organizmowi zasmakować pierwszych oznak zmęczenia.
– A wyglądasz tak, że mógłbyś się wtopić w tłum – komentuję, kiedy odsuwa moje nadgarstki od przyjemnego ciepła klatki piersiowej. Mógłby poudawać, tak samo jak ja, zawieszona pomiędzy beztroską a dorosłością, zbyt młoda by zrezygnować z hulaszczego trybu życia, zbyt stara by stwierdzić, że nadal należę do tego świata.
Póki co trwam jednak w tej niewzmożonej chwili szczęścia, dryfuję na fali dogasającego słońca, potocznie zwanego substancjami psychoaktywnymi, których resztki muskają zakończenia nerwowe i pozwalają mi w nadchodzącym wykończeniu pożegnać się z upływającą nocą w łagodny, niemal beztroski sposób. Wciąż z uśmiechem, tym razem tym pomiędzy zadowoleniem a przeprosinami, muskam jego policzek i przytulam po raz ostatni, nim nie poświęcę się odpowiedniemu przywitaniu Floyda, a później, kiedy merda ogonem i domaga się kontynuacji, wstaję znowu.
– Tak często to powtarzam, bo to najczystsza prawda. Zasługujesz na wszystko co najlepsze – w całej dozie mrygutającego ostatkami haju organizmu jestem prawdziwie szczera, w zmęczonym uśmiechu i zamglonym spojrzeniu. W powolnym kroku skierowanym w stronę salonu, w łagodnym opadnięciu na miękką kanapę i we wsunięciu dłoni w sierść psa, który prędko lokuje się w pobliżu moich nóg.
– Nie byłam. Musisz mnie tam zabrać. To bardzo trudne? – wędrówki, wspinaczki, wytrzymałość fizyczna; kondycję mam odpowiednią, choć z tańca daleko do ekstremalnych podróży po górskich zboczach. Mimo to, zaaferowana opowieścią wędruję spojrzeniem po jego twarzy, próbując wizualizować sobie, że uśmiech, który wdrapuje się na jego wargi, jest taki sam, kiedy Aurelius wdrapuje się na upragniony szczyt.
Przyciągam do siebie nogi, siadając po turecku i w prędkim przetarciu oczu odsuwając od siebie oznaki zmęczenia.
– Sam powiedziałeś, że to nie była żadna tajemnica! – manewruję, czujna i gotowa, w rozbawieniu i udawanym oburzeniu, finalnie jednak kapitulując – No dobra, już. Za ścianą mieszka policjant. Policjant, który dobrze wie, że nie przepadam za szybkimi powrotami do domu i że czasami dużo bardziej wolę jego towarzystwo od taksówki, choć w jego radiowozie ostatnio znalazłam starą paczkę czipsów, ohyda, wiesz? – skracam historię, ubierając ją w ładne słowa i ładne wyobrażenia, bo są dużo przyjemniejsze od faktu, że Williamson spotkał mnie na komisariacie, czasem w miejscu jakiejś głupiej bójki, innym razem poczarował coś w tych głupich raportach – Odwiezie mnie czasem do domu. Ojcu powiedziałam, że to koleżanka, Carla. Ja przecież nie znam żadnej Carli – wielkie sekrety wielkich ludzi, Hudson sam poprosił o tajemnice, więc w całej dozie powagi i zmęczenia raczę go tą wagi niemal państwowej, przynajmniej w moim mniemaniu w tym momencie – To Williamson. Przeżegnałby się piętą, jakby się dowiedział, że poza Charlotte musi jeszcze znosić jej brata. Ostatnio jest strasznie drażliwy – a mnie bardzo drażnią podziały i dawne niesnaski pomiędzy naszymi nazwiskami, zwłaszcza w czasach, w których być ich nie powinno, a szanowny tatuś miał wystarczająco dużo czasu by przyzwyczaić się do faktu, że przyjaciół dobierać będę sobie sama.
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Aurelius Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
Nie może udawać, bo nie ma już dwudziestu pięciu lat. Beztroskę dawno przegonił ze swojego życia, a granice moralne, jakie sobie wyznaczył, nie ma zamiaru naruszać. Bo nawet jeśli dłonie Tiny przyjemnie chłodzą skórę, a jej bliskość sprawia, że na ułamki sekund zapomina o stopniu ich pokrewieństwa, zdrowy rozsądek odnajduje drogę do jego świadomości.
Kolejnych komplementu nie komentuje. Zbywa go tym samym lekkim uśmiechem, który pojawił się wcześniej na jego ustach. Jest zbyt skoncentrowany na tym, by podnieść ja z podłogi i pozostawić ją na nogi. W razie w braku chęci współpracy, w akcie ostateczności, może ją zanieść do salonu, ale na razie się na to nie decyduje. Podobnie jak ona, pozostaje w zawieszeniu, ignorując symptomy zmęczenie, które powracają, równie silne, co przedtem. Ziewniecie tłumi w nogi. Zeszłej nocy spał zaledwie trzy godziny. Reanimacja w postaci kilka kaw zawsze bylo rozwiązaniem chwilowym.  
- Zadajesz niewłaściwie pytanie, Tina. - Jest Hudsonem. W jej genach płynie pierwiastek podróżnika, więc odpowiedź może być tylko jedna: - Poradzisz sobie. Jestem tego pewny. - Przecenia jej możliwości? Nie, powiedziałby jej wprost, gdyby uważał inaczej. Wie na co ją stać, bo na własnej skórze miał okazje się o tym przekonać, gdy w przeszłości brał ją na górski szlak. Obecnie rzadko zdarzają im się wspólne wypady. Aurelius, po śmierci Millicent, preferuje głownie samotne wędrówki, pomijając te, w których towarzyszy mu Imogen, której próbuje zaszczepić miłość do gór, ale dziewczyna coraz częściej protestuje, przez co spędzającą ze sobą coraz mniej czasu, bo on sam nie może pozbyć sie tego uzależnia równie łatwo, jak uczynił to w przypadku papierosów. – Możemy wrócić do tej rozmowy, kiedy lata przepędzi śnieg z górskich szczytów.
Pod warunkiem, że będziesz nazajutrz pamiętać o czym rozmawialiśmy tli się w przestrzeni jego umysłu, ale słów tych nie wypowiada na głos, zostawia je w obrębie własnych przemyśleń.
Rozbawiony uśmiech układa się na jego ustach wraz z kolejnymi słowami niemalze bratanicy.
Więc, pomimo swojego stanu, nadal jest zdolna łączyć fakty.  Język też jej się nie plącze, bo chociaż wcześniejsze słowa brzmiały nieco jak bełkot, teraz wyraźniej zalewają przestrzeń salonu. Zdanie zaczęta od "za ścianą mieszka policjant" daje mu mniej więcej wyobrażenie, w jaki okolicznościach najradośniej najczęściej Barnaby spotyka Valentinę. To jest równie alarmujące, co jej stan.  
- Policyjny radiowóz nie jest odpowiednikiem taksówki, wiesz? - nie jest to jedyny wniosek, jaki wyciąga na podstawie snutej przez Tiny odpowiedzi, ale nie jest aż tak wielkim optymista, by sądzić, że dwudziestopięciolatka wyniesie z tej rozmowy wiele więcej. – Cieszę się, że znalazłaś w nim wsparcie, ale myślę, ze nie powinnaś dokładać swojemu ojcu więcej zmartwień - ostatnią kwestią, wzmiankę o jej ojcu, dekoruje żartobliwą nutą. Barnaby musi mieć do niej sporą dozę cierpliwości.
Uprzedzenia. Pielęgnowane przez laty nadal przejmowały kontrolę nad zdrowym rozsądkiem. Wiele razy konfrontował swoje poglądy z poglądami ojca Tiny i wielokrotnie nawiązywało się z tego kłótnia. Cieszy się więcej tez z tego, że Tina sama dobiera sobie znajomionych i nie ocenia nikogo przez pryzmat rodzinnych uprzedzeń, ale nie mówi tego na głos.  Nie chce przykładać ręki do konfliktu na linii ojciec-córka. Tą kwestią muszą rozwiązać między sobą.
- Nadal nie zaakceptował twojej przyjaźni z Charlotte? - pyta, a zmarszczka zdziwienia układa sie na jego czole. Dziewczyny przyjaźnią się odkąd sięga pamięcią. Nawet czasem Williamson towarzyszyła im podczas wypadku na narty, wiec ich relacja już dawno przestała być tajemnicą. – Dziwne, powinien już się z tym dawno oswoić.
Floyd tymczasowo traci zainteresowanie Tiną. Wbiega do kuchni w poszukiwaniu miski z wodą
Aurelius Hudson
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
Pamiętam ostre słońce zawieszone tak wysoko, że trudno było wyciągnąć wzrok, by je zlokalizować. Pamiętam białą łunę, która rozbłyskiwała na niekończącym się błękicie i drażniła oczy na tyle, że później przed polem widzenia wirowały wielobarwne kropeczki – i na połowie tego, na połowie wielkiego, niebieskiego tła, szaro-brązowe stożki, ostro zakończone szpikulce, wyższe i niższe, nagie i te przykryte miękkością ciemnej zieleni – ile to już lat?
Pamiętam wędrówki, na które początkowo kręciłam nosem, by z czasem z całą dozą dziecięcej fascynacji ubrać sportowe buty, te przeznaczone na górskie szlaki, tak zabawnie kontrastujące z dziecięcą, szczupłą łydką – fascynacje na granicy dzieciństwa i wieku nastoletniego potrafią poruszyć serce i rozpalić w nim przekonanie o nieustannej wielkości – później, kiedy na plan pierwszy weszły kwestie ubioru, towarzystwa, wielkich miłości i jeszcze większych podróży, zapomniałam o tym, by wytchnienia szukać w naturze. Znalazłam je w błyszczykach i nowych torebkach, w biznesowej klasie szybkiego samolotu, w farbowaniu włosów, na które matka w końcu się zgodziła.
Teraz, kiedy rzeczywistość sprowadza się do pogrążonego w półmrokach salonu, kiedy Floyd ufnie spoczywa przy moich stopach, kanapa wydaje się najwygodniejszym miejscem na świecie, a słowa Aureliusa są tak kojące, wcale nie muszę szukać wytchnienia.
Ostatnie podrygi uniesień mieszają się z narastającym zmęczeniem, spojrzenie mętnieje, kiedy powieki powoli się zniżają, a ciało jak nic innego pragnie zatopić się w miękkości koca.
– Musisz kiedyś zabrać mnie ze sobą – w końcu, jak mówi, poradzę sobie. Te dwa słowa nagle wydają się świętością, jakąś niezachwianą prawdą, w którą muszę wierzyć, gotowa na patrzenie na świat z perspektywy, którą on posiada. Kiedyś, niedługo, zaraz – zaraz, tylko trochę odsapnę.
– Tak jest – komentuję w pełnej zgodzie, przytakując głową na jego propozycję; kiedy śnieg zniknie ze szczytów, będę gotowa – tak jest, panie władzo. Nie, panie wujku, tak, proszę zabierz mnie w góry – realność zaczyna mieszać się ze snem, obrazki minionego wieczora to już tylko klisza w starym aparacie, nigdy nie wywołana, nigdy nie przeznaczona do spoczęcia w albumie. Obraz w głowie się zamazuje, na moment tracę fakty i wszystko przeinaczam, ale potem Aurel mówi coś jeszcze i kolejne słowa przywracają mnie do rzeczywistości – zupełnie jakbym silnym pociągnięciem za ramiona wróciła z głębiny na powierzchnię.
– Wiem, ale to tylko taka przyjacielska przysługa… – przecież nie jeździmy na sygnale i światłach – może powinniśmy? Niebiesko-czerwone światła na moment migają mi przed oczami, to byłaby zabawna przygoda. To chwilowa, prawie senna myśl, którą Hudson zaburza kolejnym stwierdzeniem – Ugh, Aurel, po czyjej ty jesteś stronie…? – jęczę ze zrezygnowaniem, podpierając policzki o dłonie, te z kolei w zgiętej w łokciu ręce opierają się o kolana – Powinien być zadowolony z tego, że potrafię patrzeć dalej, poza jakieś idiotyczne zatargi z przeszłości. Tu w tym wszystkim o pojednanie chodzi, no nie? Jak mamy dojść do jakichkolwiek porozumień, jeśli cały czas będziemy gadać o tym, co kiedyś? Valentina Coelho w pełnej okazałości – społeczne dysputy mam już prawie na końcu języka, ale kolejna fala zmęczenia objawia się krótkim ziewnięciem, Floyd się podnosi i idzie w kierunku kuchni, a ja odprowadzam go wzrokiem.
– Powinieneś być po mojej – sama sobie odpowiadam, w ramach wątpliwości. Prostuję się i znów garbię, tym razem głowę opieram o poduszkę po swojej prawej, służącą jako oparcie w kanapie – Mniej więcej, to ciężki temat. Wiesz jakim marudą potrafi być – kochany tatuś i mniej kochane komentarze – życie potrafi być momentami takie skomplikowane.
Skomplikowane i męczące, o czym dobitnie przekonuję się, kiedy powieki w końcu spotykają się ze sobą, ciężkie i umęczone, z rozmazanym makijażem i niknącym pod napływającym snem wspomnieniem ubiegłej nocy.
Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Aurelius Hudson
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t567-aurelius-hudson#2952
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t580-aurelius-hudson#3152
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t581-a-hudson#3154
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t582-poczta-a-hudsona#3155
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f140-ulica-staromiejska-9-7
Ostre słońce wysoko zawieszone nad stożkowatymi szczytami. Zaczerwienione od wysiłku policzki, uśmiechy wbijający się w kącikach ust. Błękit nieba rozciągnięty nad głowami jak płótno. Kłębowisko chmur w zasięgu spojrzenia, które do złudzenia przypominało mlecznobiałą mgłę. Odciski na stopach. Marudne "daleko jeszcze?" tańczące na języku. Chciał jej pokazać kawałek świata, którego nie mogła doświadczyć w Helldrige. Skoro nadal pamięta, nawet teraz, nawet w takim stanie, jak obecnie, skoro nadal na jej twarzy widnieje radość, a w oczach dostrzega ten sam blask, którym lśniło niebo, być może, poniekąd, udało mu się osiągnąć ten cel. Jej słowa nie pozostawia bez komentarza, chociaż ten jest niewerbalny, zawarty w lekkim skinięciu głowy. Zamglone spojrzenie, jakie się w niego się wpatruje, świadczyć może jedno – Tina obecnie znajduje się na granicy przytomności i zaraz straci kontakt rzeczywistością.
Aurel, po czyjej ty jesteś stronie?, pytanie, które mu zadaje jest łudząco podobne do tego, jakie wielokrotnie słyszał z ust Elaine. Wspomnienia, dotychczas majaczące na krawędzi świadomości, w obszarze, gdzie przechowywane są wyblakłe przez czas wspomnienia, stają się nagle żywe, niemal namacalne, zapełniają przestrzeń umysłu wolną od niepotrzebnych myśli. Przez chwile - ułamki sekund zawieszonych w jednym wydechu - kiedy zmęczenie daje o sobie znać, a kobiecy głos dolatuje do jego uszu, jakby z oddali, wydaje mu się, że wzrok, zamiast na Valentinie, zatrzymuje na sylwetce zaginionej przed kilkoma dekadami siostry. Jej imię ulatuje spomiędzy jego warg, jednak nie jest wyraźnie słyszalne w ograniczonej do ich obecności przestrzeni, ledwie zostaje wymamrotane pod nosem.  
Uśmiech, jaki do tej pory widniał na wargach, nadal się na nich tli, chociaż nie miał już nic wspólnego z poprzednim grymasem. Zamiast jakikolwiek słów, ciche westchnienie opuściło jego gardło.
Powinieneś być po mojej, dolatuje do niego, jakby z oddali. Zawsze będę, mruczy w myślach, zawsze, Elie, dodaje, na kilka sekund całkowicie ignorując, a nawet zapominając o obecności Tiny, które nadal jest obecna w pokoju. Dopiero, kiedy kątem oka dostrzega ruch,  uświadamia sobie, że jego siostry tu nie ma. Jest za to Tina, mamrocząca pod nosem kilka niezrozumiałych słów. Jedno mrugniecie później zasnęła, policzek wtulając w poduszkę.
- Pilnuj ją - cichym szeptem komunikuje się z psem; tym słowom towarzyszy głównie roztargnienie, z którego nie zdołał się wyplątać. Nakrywa ją kocem i podkręca grzejnik, by nie zmarzła do reszty przez kawałek nocy, jaki jeszcze pozostał i - być może - połowę kolejnego dnia. Naciąga na okna zasłony, by słońce nie przerwało jej snu i wychodzi z pokoju. Najpierw funduje sobie zimny prysznic, by otrząsnąć się ze wspomnień o Elie, które pojawiają się pod powiekami za każdym razem, gdy zamyka oczy.
Już niedługo. Wytrzymaj jeszcze trochę, mamrocze pod nosem, w strugach chłodnej wody.
To tylko kwestia czasu, kiedy zejdzie do kopalni i rozwikła zagadkę jej dotąd niewyjaśnionego zaginięcia.
Wierzy w to równie mocno, co w Lucyfera.


oboje z tematu
Aurelius Hudson
Wiek : 38
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto, Saint Fall
Zawód : podróżnik, alpinista, buchalter