Witaj,
Valentina Hudson
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251
ILUZJI : 8
POWSTANIA : 5
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 3
PŻ : 177
CHARYZMA : 8
SPRAWNOŚĆ : 12
WIEDZA : 15
TALENTY : 2
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t715-valentina-verity-budowa#4539
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t726-valentina-hudson#4692
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t727-poczta-valentiny#4693
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f141-golden-avenue-114
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1070-rachunek-bankowy-valentina-hudson#9251

VALENTINA HUDSON

fc. Romee Strijd





 
nazwisko matki Paganini
data urodzenia 25 VII 1960
miejsce zamieszkania NORTH HOATLILP
zawód córka swojego ojca, wciąż świeża absolwentka Stanford University, organizatorka przyjęć
status majątkowy bogaty
stan cywilny panna
wzrost 173 centymetry
waga 54 kilogramy
kolor oczu morski błękit
kolor włosów jasny blond, tleniony tylko odrobinę! (naturalnie brąz)
stan zdrowia w normie, niezdrowe zamiłowanie do używek
znaki szczególne sieć drobnych gwiazd wytatuowana przy lewym nadgarstku, czarodziejskie znamię na kostce w kształcie rombu

magia natury: 0 (poziom I)
magia iluzji: 8 (poziom II)
magia powstania: 5 (poziom II)
magia odpychania: 0 (poziom I)
magia anatomiczna: 0 (poziom I)
magia wariacyjna: 6 (poziom II)
siła woli: 3 (poziom I)
zatrucie magiczne: 1

sprawność: 12
gibkość: poziom II (6)
taniec: poziom II (6)
charyzma: 8
aktorstwo: poziom I (1)
kłamstwo: poziom II (6)
savoir-vivre: poziom I (1)
wiedza: 15
wiedza o sztuce: poziom I (1)
język włoski: poziom II (6)
wiedza o modzie: poziom II (6)
magicyna: poziom I (1)
zarządzanie i ekonomia: poziom I (1)
talenty: 2
percepcja: poziom I (1)
prawo jazdy: poziom I (1)
reszta: 6 PSO



rozpoznawalność II (społeczniak)
elementary school Sunset
high school Frozen Lake High
edukacja wyższa Stanford University - nauki prawnicze i administracja (BA)
moje największe marzenie to okładka Vogue’a
najbardziej boję się samotności
w wolnym czasie lubię moda i uroda, zakupy, przyjęcia, wycieczki
mój znak zodiaku to lew





money is the reason we exist
everybody knows it, it's a fact (kiss, kiss)

Gwiazdy usiane specyficznie na czarnej tafli nieba były niemałą sensacją, rozpisaną rubryką na trzeciej stronie lokalnej gazety codziennej; akompaniamentem dla moich narodzin, pięknym tłem dla sztampowego artykułu, w którym również miałam swój udział – któż nie chciałby czytać o dziecku Richarda Hudsona, narodzonego w wyjątkowo gwieździstą noc?
Złota passa jego wymiernych dochodowo decyzji trwała; nieznajomość prawa szkodzi i Richard wziął to bardzo do siebie, niuanse luk prawnych i zawiłych paragrafów wykorzystując na swoją korzyść, którą tworzył i poszerzał na giełdzie papierów wartościowych. Lokalna społeczność spoglądała z zaciekawieniem, śledząc kolejne kroki, kolejne sukcesy i kolejne zera pojawiające się na rachunku bankowym, tworząc z mojego ojca personę na miarę lokalnego celebryty-biznesmena.
Kiedy miałam trzy lata, sprezentował mamie największy dom towarowy w Maine; na tyle, by była w nim głównym udziałowcem, resztą zajmowali się inni. Sobie w ramach nagrody pocieszenia sprawił sieć hoteli – usianych po kontynencie, a później ochoczo otwierających się w Europie, co generowało kolejne przedsięwzięcia, spółki, pracowników i delegacje.
Rodzinna śmietanka i ta wychodząca poza strefę pokrewieństwa; interesowały ich jego pieniądze, dryg do biznesu i doskonałe rozporządzanie zgromadzonymi dobrami; zapach dolara potrafił przyćmić zmysły i zmazać markotne miny. Wyrwanie się ze schematu czy błogosławieństwo Lucyfera – nieistotne – przecież wszyscy lubią narty w Szwajcarii i lipcowe wieczory we Włoszech.
Wszyscy lubią też uwagę – tej nigdy mi nie skąpiono, a wbrew woli dziadków, żadne z moich rodziców nie planowało dzielić jej na kilka mniejszych części; życie jedynaczki było mi pisane, wmawiałam to sobie tak jak wmawiałam kometę z ognistym warkoczem, która rzekomo przeleciała nad naszym domem kiedy przyszłam na świat.
Wyjeżdżaliśmy często, przeprowadzaliśmy częściej, co sezon zmieniając ulubione miejsce na wakacyjny wypoczynek – mrożona herbata importowana z Anglii, ochroniarze pochodzący z Hiszpanii, miękkie ręczniki sprowadzane z Turcji. Indyk, ten na święto dziękczynienia; ten akurat był z Maine.
Lubiłam nasze wyjazdy, lubiłam święta, lubiłam nawet moment powrotu do Hellridge i rozpoczęcia swojej edukacji, choć zaledwie dwa tygodnie po wstąpieniu do  pierwszej klasy, w schludnym mundurku, idealnie zaplecionych warkoczach i białych zakolanówkach, wydarzyła się sytuacja z kategorii tych tragicznych, a przynajmniej taką wydawał się fakt wrzucenia do bagnistego jeziora kilku starszych dziewcząt, których prowodyrka, w wielkim gnieździe jasnych loków, nawijała na palec pasma włosów, udając jedzenie spaghetti. Bez użycia siły, ot tak.
W domu, mimo wcześniejszego niezrozumienia i oburzenia mojego szkolnego wychowawcy, dostałam za to pochwałę, a wieczór spędziłam na modlitwie. Dlatego, że przedstawiłam całą sytuację nieco inaczej - a rodzice z reguły bardziej wierzą swoim dzieciom, niż obcym - czy tak należało postąpić; nie wiem.


money is the anthem of success
so before we go out, what's your address?

Gwiazdy stworzone z maleńkich cyrkonii przeplatały się z ciemniejącymi pasmami; brąz mieszał z miedzią, łzy spływały po policzkach i opadały na łazienkowy blat jak pulchne krople wiosennej rosy.
- Ho un aspetto disgustoso, mamma! – jękom nie było końca, bo mój maleńki, poukładany świat się kończył, a błyszczące, drogie spinki zakręcone w dwie przeciwstawne litery „G” na nic się zdały w obliczu ciemniejących włosów. Spuścizna moich wspaniałych rodziców; południowe piękno mojej matki zmieszane z aryjską czystością ojca stworzyło na mojej głowie coś na kształt karmelowej papki, której zapragnęłam się pozbyć, koniecznie jeszcze przed końcem wakacji.
Bo choć Frozen Lake High nie było spełnieniem moich marzeń i planów – wciąż boczyłam się wobec powrotu do Stanów, kategorycznego „nie” na wyprowadzkę do Nowego Jorku i odmowy względem zakupu arabskiej klaczy – nie mogłam pozwolić sobie na immagine tak pospolity, by dać się skategoryzować jako kolejna, małomiasteczkowa pannica. Bo w tym tkwił główny problem Hellridge – nie tak trudno było błyszczeć; ale kogo interesował blask w miejscu tak niewymagającym?
Po pierwszym przekroczeniu szkolnego korytarza – już jako rozkoszna blondynka, nad czym mama wciąż załamywała ręce – zmieniłam nieco swoje zdanie i zdecydowałam się schować na bok gryzące rozeźlenie. High school life okazało się bowiem doskonale wpisywać w moje zalety i mocne strony; układanie harmonogramu nastoletniego życia bywało męczące, choć dawało przyjemne poczucie namiastki dorosłości – do tej pozornie było mi spieszno, choć praktyka czyniła swoje, sprowadzając mnie na ziemię w momentach szkolnych rozgrywek sportowych, gorączkowego cheerleaderowania i urządzania doskonałych piżama party.
W tym ostatnim sprawdzałam się wręcz wybitnie – powtarzałam nieustannie, że dryg do rozrywkowego spędzania czasu odziedziczyłam w genach; tata (w moim wyobrażeniu) działał od zaplecza, ja tworzyłam rzeczywiste piękno, dając ludziom możliwość obcowania z nim, w brokacie, wśród przekąsek i obowiązkowych prezencików, które kończyły nocowanie u Valentiny.
Następnego poranka zwykle wybieraliśmy się do kościoła; dopasowywałam kolory sukienek do garsonek mamy, później sięgałam po jej perliste kolczyki i ładne kolie, poważniejsze w wydźwięku. Składałam ręce do modlitwy i nuciłam pieśni, myślami będąc jednak nieco dalej; bo choć Lucyfer miał moje serduszko, były sprawy nieco ważniejsze, jak chłopcy, liliowy samochód i fashion week w Mediolanie, na który musiałam namówić tatę.
Opracowywanie odpowiednich układów tanecznych, zagrzewających do sportowego boju złotych chłopców naszego złotego liceum było wymagającym przedsięwzięciem; ale po jakimś czasie nieco nużącym, więc wysiłki i talenty zaczęłam przekuwać w inne umiejętności, odnajdując pewnego rodzaju wytchnienie w tańcach latynoamerykańskich, co - ku uciesze mojej matki - szło mi zaskakująco dobrze.
Szkółka kościelna pokazywała rzeczy dużo ciekawsze od standardowej; na tyle, bym umiała się skupić na faktycznym słuchaniu na dłużej niż chwilę. Z czasem było tylko lepiej – lepiej na tyle, by pochylić się, z rzeczywistym zainteresowaniem nad magią iluzji i oglądać twory własnej mocy ze szczerością w uśmiechu. Zastanawiało mnie, jak wiele nieprawd można ot tak stworzyć, zmienić, podrasować?
I byłoby to doświadczenie zgoła wspaniałe, gdyby nie fakt, że tam nie było już odpowiednich podziałów; o ile ławkę mogłam wybrać sobie sama, tak zajęcia dzielone z przeróżnymi, dziwacznymi osobistościami tego zapyziałego miasteczka, potrafiły rozdrażnić na tyle, bym straciła humor na cały tydzień. I były to dolegliwości prawdziwie poważne - na tyle, by wytracić z równowagi nie tylko moją życzliwość i dobroduszność, co zachwiać mocą; to miało swoje ujście w kilku mniej i bardziej poważnych wypadkach, w których, rzecz jasna, ofiarą byłam ja. Nie tak trudno obrócić sytuacje o sto osiemdziesiąt stopni - w końcu punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia; a ja zawsze wiedziałam, kogo gdzie usadzić należy.


money is the anthem of success
so put on mascara and your party dress

Gwiazdy odbijają się w moich oczach, kiedy przesuwam wzrokiem po witrynach sklepowych.
Balenciaga, Valentino, Gucci i Prada – autentycznie robię się mokra, frenetyczna żądza zaraz zajrzy do portfela i przyniesie finalne spełnienie. Dolce na deser, kartonowe torby z tiulem spadające na samochodowe siedzenie, teraz, niestety, puste – ledwo odebrałam to cacko od magicznego mechanika, z polecenia ojca, nie do końca pewna co z nim zrobił – ale wgniecenie spowodowane idiotycznym zagapieniem tego drugiego, nie kłamię! – zniknęło.
Cadillac DeVille w kolorze baby blue, moje urodzinowe-spełnione marzenie, to sensacja na starym mieście i poza jego granicami – ale do sensacji nawykłam już jakiś czas temu; na polu rodzinnym i na tym stworzonym z całkowicie obcych ludzi. Skończone liceum niesie całe pasmo takich – sensacyjek, wydarzeń, westchnień i oburzeń – zwłaszcza kiedy rezygnuje się z miejscowego Uniwersytetu, przestaje paplać o Harvardzie i wyjeżdża do odległego Stanford. Każdy powrót do Saint Fall to spojrzenia i ciekawskie pytania, u boku ojca zawsze napatoczy się uściśnięcie dłoni i ten specyficzny uśmieszek, wymijające prawdę słówko, które doskonale wpasuje się w brzmienie naszego nazwiska. Nie męczy, nie mam im nawet tego za złe – ale coś korci mnie od środka i raz po raz wywracam oczami, lub, tak jak teraz – dodaję gazu i wciskam się w upchany korek na ostatnią chwilę.
Stanford University, studia jako takie – kierunek wybrałam zgodnie z oczekiwaniami, choć moje własne nieco zrewidowała potrzeba wczesnego wstawania, późnego przesiadywania nad książkami i pewne ograniczenia, z których wcześniej nie zdawałam sobie sprawy. Drugiego oblicza życia jako młody dorosły się spodziewałam; multikolor pozornie ciemnej nocy tkwił w moich myślach od dawna, naoglądałam się scenek rodzajowych przez wszystkie lata dostatecznie, by doskonale wiedzieć, co robić, kiedy przyszła moja kolej. Co się kruszy, a co się pali, co połyka, a co wciąga. Nowa dekada otworzyła przed nami nowy świat.
Wykształcił się we mnie nawet niemal szczery patriotyzm, miłość do nacjonalistycznych sportów, białej rasy wznoszącej ochoczo czerwone kubeczki, uczestnictwo w tych wszystkich przedsięwzięciach z niemal żywą pasją – viva l'america.
To, czy faktycznie lubiłam tych ludzi było nieistotne - podobnie jak plotki, budowane i negowane, posyłane w świat i ukrócane prostym słowem. Podobnie jak małe uniesienia i wielkie romanse, zaskoczenia i słowa pochwały wobec bluzki, która w rzeczywistości była wyjątkowo paskudna. Wiedziałam od zawsze jakich słów używać i w jakich momentach ich używać. A kiedy pojawiał się zgrzyt - błąd, iskra, preludium wybuchu - wtedy kłamałam jak z nut, co nie spędzało mi snu z nawet jednej powieki.
Istna sielanka, nim przychodziło do egzaminów – niezaliczony trzeci rok traktuję z religijną pobłażliwością, wykreślając go we własnej głowie tak jak wykreśliliśmy rok 1885. Ojciec podzielał moją dezaprobatę na ów stan – na tyle, że przemilczał moment, w którym powinna pojawić się reprymenda (słyszałam o takowych wiele, samej nigdy ich nie doświadczając), a kilka tygodni później, jakimś cudem mój wykaz ocen uległ poprawie; drobnej, ale pozwalającej na zamknięcie tej nieszczęsnej, trzeciej klasy, zapomnienie o szóstym semestrze na dobre.
Odkryłam kolejny talent dziedziczony po rodzicach – niebywałą zdolność do zamiatania dużych spraw i małych sprawek pod dywan. Spleciony recepturką pliczek banknotów to remedium na wiele bolączek.


onn our drugs, and our love, and our dreams, and our rage
blurrin' the lines between real and the fake

Gwiazdy wiją się czarnym tuszem na jasnej skórze, pomiędzy arabeską kryształowego światła z dyskotekowej kuli nad moją głową. Trzask tłuczonego szkła zamglony muzyką, piekło czy niebo, disco czy techno. Neon, czerń, biel, kolor i znów ciemność – okazja i jej brak. Nie potrzebujemy niczego poza tym. Potrafię tańczyć, aż przestanę oddychać. Stawiać kroki, aż zapomnę o posiadaniu stóp.
W mojej torebce znajdziesz wszystko, czego zapragnie kapryśna dusza. Tańczy koko, śpiewa mary jane, molly pręży muskuły. M jak miłość, m jak emka; od jakiegoś czasu to ona jest moją ulubienicą.
Amore.
Składamy się z miłości. Składamy z pragnień i marzeń, tworzonych i zmienianych, bo każdy z nas jest zmienny i niezdecydowany. Składamy z zachcianek i ich spełniania. Z dusznych korytarzy i otwartych przestrzeni eleganckich restauracji. Z szeptów i krzyków, obsesyjnych zakupów i pustych portfeli.
Love, Sex, Dreams.
Gratulacje graduation sypią się jak śnieg, mam wymówkę do kolejnego przyjęcia w naszym domu. Kobieta na studia wybiera się po to, by znaleźć inteligentnego męża, tak mówi moja matka; ale w kolejnym wzniesieniu szkła, śmiechu, a później urwanym oddechu przeczę temu jej idealnemu założeniu. Przeczę też wyobrażeniom niektórych ludzi, których staram się unikać jak ognia; kiedyś wlazłam do Midnight Mirage i tłumaczyłam się z domniemanych zdarzeń przez blisko trzy tygodnie.
Witamy w latach osiemdziesiątych. Viva la libertà.


Valentina Hudson
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : noarth hoatlilp
Zawód : organizatorka przyjęć, aspirująca ekonomistka
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Witaj w piekle!

W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.

I pamiętaj...
Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.

Sprawdzający: Frank Marwood
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry

Rozliczenie


Ekwipunek



Aktualizacje


28.03.23 Zakupy początkowe (+100 PD)
30.03.23 Osiągnięcie: Pierwszy krok (+150 PD)
05.04.23 Osiągnięcie: Co do słowa (+10 PD)
20.04.23 Darmowa zmiana wizerunku
10.08.23 Kalendarz (styczeń-luty) (+40 PD, +2 PSo)
09.11.23 Zakupy (-300 PD)
16.12.23 Osiągnięcie: Dusza towarzystwa, Parcie na szkło (+20 PD)
18.12.23 Surowce: marzec - kwiecień
28.01.24 Aktualizacja rozpoznawalności (+1PSo)
01.03.24 Wydarzenie: Pomożecie? Pomożemy! (+35 PD)
18.03.24 Aktualizacja postaci (zmiana nazw)
08.04.24 Osiągnięcie: Jubilat (+150 PD)
21.04.24 Kalendarz (marzec-kwiecień) (+80PD, +3PSo)
18.05.23 Zakupy (-30 PD)
12.08.24 Osiągnięcie: 100 na liczniku (+150 PD)
13.08.24 Surowce: maj - czerwiec
13.08.24 Wątek z wykonywaniem zawodu I (+10 PD, +100$)
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej