POKÓJ SŁUŻBOWY W kazamacie nie znajdziesz kantyny ani pokoju do wypoczynku dla gwardzistów, ale nawet oni zasługują na przestrzeń dla siebie, w której mogą spokojnie porozmawiać lub naradzić się w istotnych sprawach. Pokój służbowy w podziemiach nie odstaje wyglądem od reszty pomieszczeń - jest tak samo ciemny i zimny jak reszta. Znajduje się tutaj szeroki stół, przy którym można napić się kawy albo zjeść drugie śniadanie, nawet jeśli rzadko kiedy jest na to czas. W szafie pod ścianą gwardziści mają miejsce na rzeczy osobiste, chociaż najczęściej leży tam pusta menażka albo zwinięty w rulon sweter. Żaden z nich nie chciałby trzymać tutaj zdjęcia matki. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
25 marca, 1985 roku. godzina 8:45 Echo kroków nie rozbrzmiewa — w kazamacie nawet dźwięki boją się wychodzić przed szereg. Pokój służbowy tkwi w półmroku, a chłód grubych murów czuć nawet pod warstwami odzieży. Wchodząc do środka, możecie jednak bez trudu rozpoznać stojącego przy prostokątnym stole mężczyznę. Dopalający się w jego ustach papieros, tworzy dookoła niego delikatną mgłę ze złotą poświatą żarówki za jego plecami. — Szczegółowy raport na temat przesłuchiwanych — zaczął, zaciągając się po raz ostatni, nim zgasi papierosa w brudnej popielniczce. — znajdziecie w teczkach. O’Carroll był wam doskonale znany. Wasze ścieżki zawodowe mogły się z rzecznikiem nie raz już zetknąć, a jego reputacja jest dla was ostrzeżeniem. Mężczyzna zaszedł wysoko, od lat już pełniąc funkcje sierżanta, głównie dzięki swojej godnej podziwu uwadze do szczegółów oraz niskiej tolerancji do łamania regulaminu. Mówi się, że nawet jak na gwardzistę, mężczyzna żyje tylko i wyłącznie pracą, każdą minutę swojego dnia oddając służbie Lucyfera. — Świadkowie zostaną rozdzieleni parami, a waszym zadaniem będzie sprawdzenie, czy ich wersja wydarzeń, zgadza się z zapisaną tutaj — dotknął, wskazującym palcem, jednej z teczek, następnie sprawnym ruchem ręki pchnął obie na drugi koniec stołu w waszą stronę. — Uczulam was, przed wyciąganiem pochopnych wniosków i zwracaniem uwagi przede wszystkim na fakty. Nie potrzebuję bajkopisarstwa w raporcie. Raporcie, który zgodnie z przekazaną wam listownie informacją, powinien być złożony w rękach sierżanta najpóźniej sześć godzin po zakończeniu przesłuchania. O’Carroll znany był z odsyłania raportów, które jego zdaniem zachodziły o fikcję literacką, niżeli o suche fakty i namacalne dowody. Z panującej w gwardii hierarchii, powinno być dla was również jasne, iż ostateczna decyzja odnośnie dalszych działań w śledztwie, należeć będzie do kierującego sprawą rzecznika. — W przesłuchaniu brać udział będzie również drugi rzecznik, aczkolwiek jeśli macie jakieś pytania — mówi spokojnie, opierając się rękami o drewniane krzesło. — teraz jest na nie czas. Notka od MG: Witam na przesłuchaniu! Każdy z was otrzymuje teczkę, w której znajduje się szczegółowy raport na temat wydarzeń z dnia 26 lutego na uniwersytecie oraz podstawowe informacje na temat świadków, których przyjdzie wam przesłuchać. Treść raportów znajdziecie poniżej.
Charlie, Mistrz Gry przypomina, iż jest to jedyna wiedza twojej postaci na temat tego zdarzenia oraz przesłuchiwanych osób, o ile nie posiadacie wcześniej ustalonych między sobą relacji. Jeśli jednak pozyskałeś fabularnie dodatkowe informacje na temat tych wydarzeń, możesz ich użyć, pod warunkiem że miało to miejsce do momentu zakończenia obecnej tury. W twojej teczce znajdują się jedynie akta osobowe C. Williamson oraz M. Cavanagh, co jest dla ciebie jasną informacją, że właśnie tę dwójkę będziesz przesłuchiwał.
Sebastianie, możesz korzystać ze zdobytej fabularnie przez twoją postać wiedzy z obu części eventu, jak i spotkania kowenu, a także tego, co przeczytać możesz w raporcie. Mistrz Gry przypomina, iż akta osobowe przesłuchiwanych przez ciebie osób, są twoją jedyną wiedzą na ich temat, o ile nie posiadacie wcześniej ustalonych między sobą relacji. W twojej teczce znajdują się jedynie akta osobowe B. Scully oraz E. L'Orfevre, co jest dla ciebie jasną informacją, że właśnie tę dwójkę będziesz przesłuchiwał.
W tej turze macie okazję zadać dodatkowe pytania sierżantowi odnośnie przedstawionych wam informacji czy powierzonego zadania. Możecie również wymienić między sobą informacje, a także napisać dowolną liczbę postów w tej turze. Termin odpisu jest do środy, 13.09. do godziny 22:00. Jeśli wasze postaci posiadają ze sobą jakiś ekwipunek, proszę o taką informację w pierwszym poście lub w wiadomości prywatnej na skrzynkę Mistrza Gry, lub Lyry, w terminie do środy, 13.09. do godziny 22:00. Wątek nie nosi znamion zagrożenia zdrowia lub życia. W razie jakichkolwiek pytań zapraszam do kontaktu z Lyrą. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Sebastian lubi sierżanta O’Carolla mimo tego, a może właśnie dlatego, że znaczna część gwardii ma w tym względzie inny pogląd. Sierżant jest surowy, ciężko go rozszyfrować i stawia wymagania, którym czasem trudno sprostać. A niesubordynacja i lenistwo nie umkną jego uwadze i nie obejdą się bez echa. Dla Sebastiana oznacza to tyle, że O’Caroll jest profesjonalny i przedstawia sobą to, co każdy gwardzista powinien przedstawiać. Przypomina mu, że pomimo upływu lat gwardia ma się dobrze i nie mięknie, nawet jeśli obecne pokolenie wychowuje się inaczej niż to, do którego należy Verity. O zabójstwie Marshalla Abernathy’ego oczywiście słyszał. Tak głośna sprawa nie przechodzi bez echa, nie zostaje również powierzona żółtodziobom, nie dziwi się więc, że został do niej przydzielony. Odpala papierosa, słuchając przełożonego uważnie, nawet jeśli jego postawa, jak zwykle, nie zdradza ani napięcia, ani przesadnego zainteresowania otoczeniem. Ci, którzy pracują z Sebastianem, wiedzą, że nie oznacza to w żadnym wypadku lekceważenia – wszystko sprowadza się zaledwie do stażu przepracowanych lat i przesiąknięcia doświadczeniem na tyle, że każdy poważny temat jest w stanie przyjąć z mozolnie spalanym fajkiem i umiarkowanie poważnym spojrzeniem. Nikt, kto go zna, bądź o nim słyszał, nie ma wątpliwości co do tego, że do swojej pracy w każdym przypadku podchodzi poważnie i z nienagannym zaangażowaniem. Po dwudziestu pięciu latach gwardia jest już nieodłącznym elementem jego życia i jej szeregi traktuje równie poważnie co rodzinę. A nawet bardziej. W końcu gdyby jego rodzina naraziła się gwardii, Sebastian nie miałby dylematu co do tego, po której stronie stanąć. Łapie za teczkę pchniętą w jego stronę i niespiesznie zapoznaje się z jej treścią. Tej nie ma wcale tak dużo, co zresztą nie jest zaskakujące, zważywszy na to, że na tę chwilę mają jedynie wstępne zeznania świadków i wyniki obdukcji. Sebastian, tak jak wskazał O’Caroll, nie ma zamiaru wyciągać pochopnych wniosków, nawet jeśli nasuwa mu się na myśl, że przesłuchiwanie czarowników może być zupełną stratą czasu. Wie przecież, co wydarzyło się tamtego dnia i skąd brały się nienaturalne podpalenia. Co wcale nie znaczy, że może podzielić się tym z gwardią. To jest sprawa, która dotyczy bezpośredniej woli Lucyfera, a choć Sebastian jest wiernym żołnierzem, to przede wszystkim odpowiada przed swoim Stwórcą i Panem wszystkich czarowników oraz czarownic. Nie jego powinnością jest dzielenie się sekretami, które dotyczą losów świata. Jego powinnością jest ich ukrywanie tak długo, jak działanie w sekrecie służy Lucyferowi. Jeżeli trzeba będzie, z rozkoszą wrobi w to kogoś, aby znalazł się winny i aby sprawa uległa szybkiemu zamknięciu. W końcu nie ma prawa wyjść na jaw, że przyczyną śmierci mogła być nadchodząca apokalipsa. – Ta próbka krwi – zaczyna, wysuwając z ust papierosa. – Wróciła z laboratorium? Ekwipunek: pentakl, athame, pistolet, nóż, papierośnica ze szlugami, zapalniczka benzynowa, portfel z dokumentami |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
O przesłuchaniu wiedział od przeszło dwóch tygodni. Przeanalizował dokładnie treść pisma, które dostał, nim je spalił. Tylko jedno z nazwisk mu w tym wszystkim nie pasowało. Bez względu na okoliczności, Williamson na pewno zadba, żeby jego siostra nie powiedziała niczego głupiego. W Kazamacie pojawił się punktualnie - nie lubił się spóźniać - flanelową koszulę zostawił w domu, zamienił ją na rzecz stroju znacznie bardziej służbowego. Czarny, tweedowy płaszcz rozpiął zaraz po wejściu do budynku choć miał wrażenie, że ogrzewanie tu nigdy nie było włączane. O ile w ogóle tu było. W pokoju służbowym skinieniem głowy przywitał się z Verity'm i O'Carrollem. Nie było czasu na zbędne gadki. Gdzieś pomiędzy dymem papierosa gaszonego w popielniczce i uciekającymi minutami sięgnął po przygotowaną teczkę, żeby zapoznać się z jej treścią. Informacji nie było wiele, za to pytań rodziła się cała masa. Przewrócił kolejne strony, żeby przeczytać raport z oględzin zwłok i opinię lekarską. Młody dzieciak pomyślał, wodząc wzrokiem po tekście. Ktokolwiek poderżnął mu gardło, postarał się. Zwykle nie trzeba było ciąć tak głęboko. McFly był oszczędny w słowach, jednak Orlovsky dopatrzył się nieścisłości. Przerzucił kolejne kartki by dowiedzieć się, kogo przyszło mu przesłuchać. Oczywiście. Potarł dłonią podbródek wzdychając pod nosem. Biednemu zawsze wiatr w oczy i chuj w dupę. Drugi był Cavanagh - brak wpisanego adresu zamieszkania go zaskoczył. Rodzina nie wiedziała, gdzie mieszkał? Odnotował w pamięci, że chłopak może być słuchaczem. - Poderżnięto mu gardło gdy był podpalony? - zapytał w końcu, zaraz po tym, gdy odezwał się Verity. Przesłuchanie dwóch osób i zdanie z tego raportu stanowiło niemałe wyzwanie i fakt, że miał być konkretny, wcale nie pomagał; będą musieli sobie z tym poradzić. Nie posiadał takiej wiedzy jak jego towarzysz. Cała sprawa zdawała mu się śmierdzieć i domyślał się, że górze zależy na jak najszybszym zamknięciu jej. Bez wplątywania we wszystko znanych nazwisk. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Wasze oddanie służbie było godne podziwu. Każdy, kto przed laty przysiąg wierność Lucyferowi, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie była to praca — to był sens życia. W murach Kazamaty znikało ja, nie było też miejsca na ego czy rodzinne konotacje. Czyjeś nazwisko nie miało znaczenia — w szczególności już, nie miało ono znaczenia dla sierżanta stojącego przed wami. On daje wam czas. Nie pośpiesza, ani nie przewraca oczami, gdy kartkujecie strony przedstawionego wam raportu. Ze spokojem wpatruje się w wasze twarze, jakby analizował każde zmarszczenie brwi — spaczenie zawodowe. Wysłuchuje cierpliwie waszych pytań. — Wyniki są niejednoznaczne — zaczyna, a wy doskonale powinniście wiedzieć, co to oznacza. W słowniku gwardii niejednoznaczne zawsze oznacza podejrzane. — aczkolwiek wskazują, że zawierała ona w sobie pierwiastek magiczny. Badania wskazały, że pochodzą od tej samej osoby, ale… ilości znalezione na miejscu zdają się temu przeczyć. Zalecam wypytanie świadków o jej pochodzenie. Była to być może drobna podpowiedź, co najbardziej gwardię interesuje, jeśli chodzi o wydarzenia z dnia 26 lutego. Nie powinniście jednak wysuwać pochopnych wniosków, jakoby okoliczności śmierci pana Abernathy nie miały tu żadnego znaczenia. — Obdukcja wskazuje, że był podpalony żywcem, tak — potwierdził sierżant, korzystając z tego, co przedstawione zostało wam w raporcie. Sam, oprócz faktu, że widział na własne oczy te martwe ciało, nie posiadał na ten temat dodatkowej wiedzy. — Za przyczynę śmierci uznano ranę kłutą między żebrami. Gdyby poderżnięcie gardła nastąpiło w momencie, gdy ofiara płonęła, byłoby widoczne po spalonych tkankach wewnątrz rany. Ofiara została najpierw podpalona, a potem zadane jej zostały rany kłute. Notka od MG: Nadal możecie zadawać sierżantowi pytania, a także wymieniać się informacjami, jest to natomiast ostatnia tura przed rozpoczęciem przesłuchania. Termin odpisu: do soboty (16.09), do godziny 22:00. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Dzieciak został podpalony żywcem, ale nie zginął od ognia czy czadu, lecz od ran kłutych. Sebastian domyśla się, co było przyczyną podpalenia, w końcu obecność anielskiej krwi jest całkiem znaczącą wskazówką. Oczywiście nie zamierza się podzielić tą wiedzą, ma tylko nadzieję, że nikt, kogo będzie przesłuchiwać, nie będzie potrafił odpowiedzieć, czyja to krew. Ale wracając do Abernathy’ego. Czyżby ktoś się nad nim zlitował? Ogień być może go nie zabił, ale z pewnością doprowadził do opłakanego stanu. Mała szansa, że by przeżył, zapewne czekała go śmierć w mękach, przez długie godziny. To mógł więc być akt łaski. Lub ktoś chciał dopilnować, by żaden świadek nie mógł powiedzieć, co tak naprawdę się wydarzyło. Tylko po co? Wiele osób doświadczyło kataklizmów, informacje i zeznania były chaotyczne, sprzeczne przez szybko roznoszące się plotki i nieprawdopodobne, a ludzie twardo stąpający po ziemi nie mają w zwyczaju przyjmować do wiadomości tego, co niemożliwe. Skłonni są prędzej zrzucić to na szok, halucynogeny czy inne bardziej znane im przyczyny. Ran jest więcej niż to potrzebne, by kogoś szybko zabić. Więc może ktoś potrzebował ich do przeprowadzenia rytuału, do jakichś badań? Może miejsca nie są przypadkowe. Sebastian w końcu kończy snuć domysły, które i tak nie mają większego sensu, a są prędzej wątpliwą formą rozrywki. Fakty wciąż czekają na odkrycie i może się to stać tylko za sprawą przesłuchania, którego nie warto odkładać. Tym bardziej, że O’Caroll jest niecierpliwy w kwestii raportów. – Komu w drogę, temu czas – stwierdza, gasząc papierosa w popielniczce i zamyka niedbale teczkę, którą postanawia wziąć ze sobą. Wszystkie informacje odnotował skrupulatnie w głowie, ale akta zawsze stanowią dobrą podkładkę psychologiczną. Przesłuchiwani mają tendencję do zastanawiania się, co w nich jest i ich obecność każe im sądzić, że przesłuchujący wie o nich znacznie więcej, niż wskazuje rzeczywistość. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Wszyscy byli tu czarnymi płaszczami, równie dobrze każdy z nich mógłby zamiast imienia mieć numer. Czerń i wiążące się z nią obowiązki były w ich życiach na pierwszym miejscu. Sprawy osobiste schodziły na drugi plan. Gdy wezwanie przychodziło niespodziewanie i znienacka, wszystko trzeba było zostawić. Urodziny ojca? Ostatnie chwile umierającej matki? Musieli poczekać i nie starzeć się, ani nie umierać za szybko. Zamknął teczkę, i tak była niezbędna i obowiązkowa podczas przesłuchania. Krwi w korytarzu było dużo. Za dużo. Charlie przeczesał palcami jasne włosy i westchnął jeszcze raz. To wszystko się nie kleiło ze sobą, ale po tym, co stało się dwudziestego szóstego lutego - wcale nie było niemożliwe. Były na świecie rzeczy, o których się nie śniło nawet filozofom, przeszło mu przez myśl. Ostatnio przeglądał w antykwariacie kilka dramatów Szekspira, z jednym wrócił do domu. Nie był to jednak ani Hamlet, ani Romeo i Julia. Skinął głową słuchając odpowiedzi O'Carrolla. Abernathy'ego najpierw podpalono, potem zadźgano, a gdy już było po wszystkim - poderżnięto gardło. Jeśli zrobił to człowiek, pomijając pozostałe nieprawdopodobne okoliczności, to sprawa była ewidentnie osobista. Wstał zaraz po Verity'm zgarniając ze stołu swoją teczkę upewniając się, że nie wystaje z niej żadna kartka. Jeśli był czegoś pewien to tego, że nie będzie łatwo. To, co wydarzyło się na uczelni na pewno pozostawiło po sobie w tej czwórce dzieciaków jakiś ślad. Minął zaledwie miesiąc. Gdy wrócił z Wietnamu, przez kilka miesięcy denerwował się gdy słyszał głośniejsze dźwięki. Do dziś niekiedy zwracał na nie uwagę, choć nie zamierzał się do tego przyznawać. Musieli wyciągnąć z nich co tylko się dało, w dodatku pod presją czasu. Pierwszą postanowił przesłuchać Charlotte Williamson. Jej rodzinie na pewno zależało na tym, żeby jak najszybciej mieć to z głowy. Następny będzie Cavanagh. Nie zamierzał obiecywać O'Carrollowi, że wyciągnie z tego masę informacji. Sierżant sam na pewno dobrze wiedział, trzeba będzie szyć z czego się da. Priorytetem było poznanie jak najbardziej szczegółowego opisu wydarzeń. Czegokolwiek, co pomoże im zrozumieć co się dzieje. Przesłuchiwali członków Kręgu, tutaj obowiązywały inne zasady i metody. - Do później - kiwnął głową. Nie mieli całego dnia. A gdy zaczęli od zmysłów odchodzić..., cholerny Szekspir. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Wasze pytania zostały wyczerpane, a ciekawość zaspokojona — sierżant jedynie pokiwał głową, tym samym dając znać, że ta część dobiegła końca, a następnie spojrzał na trzymane w wasze teczki. — Radzę zabrać je ze sobą — nigdy nie wiadomo, kiedy będziecie musieli skonfrontować słowa świadków z faktami, które zostały wam przedstawione. Zrobił kilka kroków, powoli obchodząc prostokątny stół, udając się w stronę drzwi. Zerknął na zawieszony na ścianie zegarek. — Nasi goście powinni już być w drodze. Verity, ty pójdziesz ze mną. Na ciebie, Orlovsky, czeka Rossi w sali przesłuchań numer trzy — żadna z sal nie miała oficjalnej numeracji, ale tak się przyjęło, że ta nazywana była tym numerem. Doskonale powinniście wiedzieć, którą ma na myśli. Wychodząc z pokoju, nie powiedział wam nic więcej. Powodzenia było tylko kolejnym, niepotrzebnym słowem. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Wstał od stołu, zabrał teczkę oraz spisane przez mężczyznę zeznania i pożegnał się z rzecznikiem. - Powinieneś się porządnie wyspać, Rossi - rzucił na pożegnanie. Wszyscy powinni. Williamsonównę i Cavanagha wyprowadzono do innego pomieszczenia. Dopiero wtedy Orlovsky pozwolił sobie na ciężkie westchnięcie. Sprawa się zagmatwała, ale przynajmniej wiedzieli już coś więcej. Miał wrażenie, że droga przez zimny korytarz prowadzący do pokoju służbowego ciągnie się w nieskończoność. Myślami uciekał w inne miejsce, ale czas go gonił. Jak tego Królika, który spieszył się z wizytą do Królowej Kier na mecz krykieta. Spojrzał na zegarek, potem drugi raz, gdy był w połowie drogi. Tik - tak. Poza przesłuchaniem i protokołem miał tego dnia jeszcze jedną rzecz do zrobienia, która wcale nie miała być łatwiejsza. A może właśnie przeciwnie? Znowu był niewolnikiem własnych demonów. Nacisnął klamkę i wszedł do pokoju służbowego, w który mieli z Veritym omówić przeprowadzone przesłuchania świadków. Przetarł dłonią twarz i usiadł przy stole spoglądając na notatki Rossiego. Musieli teraz poskładać wszystko do kupy, jak układankę, a potem dołączyć do tego swoje spostrzeżenia. Miał na papierze spisane przyznanie się do win, ale nie do przedstawionych zarzutów. Czego dowiedział się Verity? Zaraz będzie mógł to przeczytać, tymczasem już wiedział, co zamierza zrobić. Nie zazdrościł dzieciakom znalezienia się w takiej sytuacji. Bez wyjścia, bez pomocy, zdani sami na siebie... co tam mogło się zadziać? Mógłby założyć się o pięć dolarów, że przynajmniej część z nich miewała w nocy koszmary i budziła się zlana zimnym potem. Przerabiał to wielokrotnie, przerabia do dziś. Czasem odzyskuje świadomość kuląc się w kątach własnego domu; kiedyś ktoś musiał nim solidnie potrząsnąć, nim dochodził do siebie. Niepokoiła jedynie Williamson; nie przez to co zrobiła, a jak zrobiła. - Jak poszło? - spojrzał na Sebastiana, który dołączył po chwili do niego. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Odprowadza dziewczyny równie beznamiętnym wzrokiem co sierżant i nic nie wskazuje na to, że Blair Scully wzbudza jego szczególne zainteresowanie. Gdyby jednak ktoś mógł zajrzeć teraz do głowy Sebastiana, natychmiast zorientowałby się, o czym myśli. Dobrze się złożyło, bo panna Scully w istocie przyłożyła rękę do śmierci Abetnathy’ego. Kwestią sporną teraz staje się jedynie to, czy zeznania młodzieży okażą się prawdą i całość tragedii będzie można zrzucić na karb nieszczęśliwego splotu zdarzeń. Sebastianowi nie zależy na rzeczywistym ukaraniu panny Scully. Wystarczy, że jej możliwości staną się ograniczone, dzięki czemu zmniejszą się szanse, że będzie jedną z osób, które wejdą w drogę Kowenowi Dnia, gdy przyjdzie czas. Jest jednak czarownicą, tak jak czarownikiem jest Sebastian. Nie jest w stanie w ciągu kilku minut namysłu zdecydować, że zechciałby skazać ją jako winną całemu temu złu. Blair Scully, choć pobłądziła, również jest dzieckiem Lucyfera i tak też należy ją traktować. Nieszczęśliwie jedną z osób, które miały swój ewidentny udział w śmierci Abernathy’ego jest także Charlotte Williamson. Tu sprawa jest jasna – nikt nie chce, by w obliczu tych wszystkich kataklizmów, które już teraz stawiają skuteczność gwardii pod chwiejnym znakiem zapytania, na jaw wyszła zbrodnia popełniona przez członka Kręgu. Jakby nie było, w raporcie mają znaleźć się fakty, nie przemyślenia. Ostateczna decyzja nie zależy przecież od Sebastiana, z drugiej strony nie może manipulować faktami, jeśli nie chce ściągnąć na siebie zainteresowania możliwym subiektywizmem. Panna Scully, jeśli stąd wyjdzie, przekaże zapewne swojej spaczonej grupie, że – o ile taki jest ich zamiar – nie wejdą w drogę przypadkowym ludziom, a osobom bezpośrednio związanym z Kościołem. Gwardzistom. Może to sprawi, że choć na chwilę zastanowią się, czy ten ich niezrozumiały bunt jest tego wart. Do pokoju służbowego wchodzi z parującą kawą, którą zrobił sobie w locie, paląc jeszcze po drodze fajka. Stawia przed Charliem jeden z dwóch kubków, opadając ze stłumionym westchnięciem na krzesło. Na pytanie Orlovsky’ego uśmiecha się sardonicznie. — Bajecznie — sili się na żart, choć próżno szukać wesołości w jego głosie. Faktem jest, że to, czego wysłuchali, dla każdego będzie brzmieć jak bajki. A to sprawia, że ciężko będzie nie wkurwić O’Carrolla tym raportem. — Z zeznań dziewczyn wynika, że właściwie tylko młoda L’Orfevre nie pomogła w śmierci chłopaka. Rzekomo opętanego. — Za pamięci wyciąga opakowane już w folię pióro, by dołączyć je do raportu. Należałoby ustalić w ogóle czy dzieciaki przedstawiły tę samą wersję wydarzeń im obu. Wykłada więc notatki sierżanta, by Charlie mógł sobie na nie zerknąć i sam także rzuca okiem na zapiski Rossiego, szybko zauważając, że ogólny zarys sytuacji zdaje się pokrywać. — A teraz pora, żebyśmy pograli w „napisz raport i ani razu nie użyj słowa anioł”. — Rozciera nasadę nosa, po czym upija kawy z taką miną, jakby ta rzeczywiście miała moc uczynienia najbliższych dwóch godzin mniej… kłopotliwymi. To z pewnością nie będzie najprostszy i najbardziej oczywisty raport, jaki mieli okazję sporządzać. — Udało ci się dowiedzieć o krwi czegoś więcej niż to, że część nie miała źródła, a część to skroplona mgła? — Wypowiedziane na głos przez gwardzistę brzmi to jeszcze bardziej absurdalnie. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Gorąca kawa jest tym, czego w tej chwili potrzebuje. Nie zrobił sobie kolejnej po drodze a ta, którą otrzymała Charlotte Williamson już dawno była zimna. Do wyrzucenia. Sięga najpierw po kubek, potem po notatki Verity'ego, żeby zaraz podsunąć mu swoje. Wodzi spojrzeniem po zapisanej kartce z pamięci porównując zeznania jakie sam otrzymał z tymi drugimi. Raport, jaki wspólnie napiszą zapewne nie będzie tym idealnym i podręcznikowym. Sięga po chwili po strunowy woreczek, w którym znajduje się pióro i przygląda się mu. - Wygląda jak zwykłe pióro - obaj wiedzieli, że tak nie było. Odkłada folię i upija łyk kawy. - Południe, mgła, która okazała się krwawa... pióra podobno były w każdym z miejsc? - tego dnia nic nie było normalne. Orlovsky przechyla się do przodu i opiera łokcie na blacie stołu palce dłoni stykając ze sobą. Czy udało im się ustalić najważniejsze? Poniekąd. - Część plam zostawił ten... potwór - nie miał pojęcia, jakim słowem określić coś, co opisali mu przesłuchiwani. - Ciągnęła się za nim krwawa struga. To i mgła... całkiem możliwe. Williamson powiedziała, że kałuża pojawiła się, gdy ugasiła ogień. Wiemy już, że to nie krew Abernathy'ego. Przytknął kubek do ust, by upić kolejny łyk podłej kawy i ukryć grymas zwątpienia. - U ciebie też zaczęli się sprzeczać? - dokazywanki, jakie uskuteczniali Mallory i Charlotte niczego nie ułatwiały. Sporo jednak powiedziały na temat ich relacji. A może i całej grupki. Zerknął na zapięty na nadgarstku zegarek, który miał jeszcze z czasów, kiedy służył w armii. Tik - tak. - To coś pojawiło się, kiedy zamknęli się w sali wykładowej. Razem z mgłą. Cavanagh wspomniał też o pokrywającym się czerwienią niebie. - To, że wszystko było ze sobą powiązane było oczywiste. To, czy zyskali jakąś nową, niesamowitą wiedzę na temat tego, co się stało, było jednak kwestią wątpliwą; a przynajmniej dla Orlovsky'ego, który nie posiadał wiedzy Verity'ego. Miał przed sobą zbiorek wydarzeń, które nie powinny mieć miejsca, przynajmniej w teorii. W praktyce - już nic nie było pewne. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Wygląda jak zwykłe pióro. A pożar i mgła to efekty dziwnych zjawisk atmosferycznych i wycieku gazu, czy co tam innego pisali w Piekielniku. Naturalnie. Obaj świetnie umieją grać w tę grę, nawet jeśli muszą lekko mrużyć powieki przez biel bijącą z wyjątkowo dużego pióra. Przytakuje więc krótko, nie zamierzając się sprzeczać z naciąganym osądem Orlovsky’ego. — W każdym z miejsc? — podłapuje, wodząc wzrokiem po notatkach. — Dziewczyny twierdziły, że jedna z nich, chyba Williamson — to już nie takie ważne która — musiała się po nie wychylać, ponoć spadały z nieba za oknem. Za to mgła rzekomo wlewała się wszędzie. Ponoć zachowywała się jak… żywa — kończy z powątpiewaniem, co jasno wskazuje na to, że nie jest pewien czy rozsądnym będzie zamieszczanie tego w raporcie. Łatwo zrzucić to wrażenie na wyobraźnię wystraszonych dzieciaków i chyba to będzie milej widziane. Przebieranie potencjalnej prawdy od nieprawdopodobnych ubarwień jest istną gimnastyką dla umysłu. A przecież obaj z Orlovskym nie pracują tu od wczoraj. — Niezidentyfikowana istota — sugeruje gładko nazewnictwo, które mogłoby przejść w raporcie — ponoć nie krwawiła, chociaż krew ciągnęła się za nią. Nie należy więc do Abernathy’ego, ale do tego kurestwa być może też nie. Większość wzięła się z mgły, więc być może błędnie nazywamy to krwią? — Czy substancja będzie właściwszym określeniem? Krew przecież musi mieć źródło w ciele, nie w cholernym powietrzu. Charlie pyta, czy jego przesłuchiwane zaczęły się sprzeczać, na co Sebastian parska krótko w przypływie gorzkiego rozbawienia. — Tak, L’Orfevre z O’Carrollem. — Sierżant z przesłuchiwaną gówniarą. — Wyrecytowała zeznania jak na egzaminie ustnym w szkole, więc nie możemy przesadnie się na nich opierać. — Niestety. — Ale tak, dziewczyny też miłością do siebie nie pałają, chociaż do raportu nam się to nie przyda, bo schemat był raczej typowy, L’Orfevre podzieliła się gotową historyjką, a Scully się broniła. I słusznie. W nienajlepszym świetle stawiają ją te wydarzenia. Wracając. — Ze słów dziewczyn wynika, że mgła była pierwsza, to przed nią dzieciaki uciekły do sali wykładowej. A tam okazało się, że jest jeszcze jedna Williamson, skąd się wzięła, najwyraźniej nie wiedzą. Na istotę ponoć nie działały czary. Ale najwidoczniej podziałał ogień z podpalonego przez pannę Scully alkoholu. Po istocie została… wylinka, jak to nazwały dziewczyny. Abernathy leżał, a Williamson akurat wtedy postanowiła poderżnąć mu gardło. — Na usta Sebastiana wstępuje grymas. Tak, zachowanie Charlotte było bardzo niefortunne. Gdyby tylko L’Orfevre była bardziej wiarygodna, mógłby wspomnieć, że Williamson działała w zgodzie z sugestią Blair Scully. Ale jest inaczej, dlatego nie dzieli się tą częścią zeznań panny L’Orfevre. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Opcji i możliwości było wiele. Będą układać puzzle, które nie przedstawią znajomego obrazu. Abstrakcjonista zapewne odnalazłby się w tym doskonale. Metaforycznie. Akt pierwszy, scena pierwsza - a oni już nie byli pewni jak odróżnić ziarno od plew. - U mnie też o tym wspomnieli - skinął głową zmieniając pozycję. Tym razem oparł się na krześle splatając ramiona na piersi. - Nie sądzę, żeby ta mgła była żywa ale chyba jestem gotów uwierzyć w to, że wdarła się do środka. Nieudane przywoływanie duchów też ma swoje dziwne konsekwencje. Możemy stwierdzić, że wszyscy mieli omamy ale dobrze wiesz, że nie tego szukamy. Chociaż taka być może będzie oficjalna wersja wydarzeń, jeśli jakakolwiek zostanie podana do publicznej wiadomości. Powinni byli to jak najszybciej zamknąć, ale... Orlovsky nie miał pewności. To, co się stało, te wszystkie wydarzenia nie znikną od tak, bez echa. W takim sposób tłumaczono rzeczy niemagicznym, nie im. A przynajmniej nie w pewnych kręgach. - Niezidentyfikowana istota - przytakuje - plama pojawiła się wedle zeznania, po spaleniu... - nie dodaje nic więcej, jedynie wzdycha na wieść o tym, że i Verity nie uniknął sprzeczek. Przyznanie się Charlotte Williamson miał na piśmie, w spisanym przez Rossiego zeznaniu, a także dwóch świadków. Była to mniej przyjemna część rozmowy, jaką musieli odbyć, by spisać raport. Znów spogląda na zegarek, potem na spisane przez rzeczników notatki. - Abernathy rozbił butelkę z alkoholem na tym czymś i przy okazji sam się nim oblał. Strzelam, że był nietrzeźwy. Scully podpaliła oboje zaklęciem. Co z tego wynikło, wiadomo. Abetnathy miał rozległe poparzenia i choć raport patologa mówi co innego... Cavanagh twierdził, że Abernathy wciąż żył. Williamson uważa, że w jego ciele nie było już duszy, a to znaczy... - urwał, nie kończąc ani zdania ani myśli. Dziewczyna była w pełni świadoma tego, co robi. Nie miał co do tego wątpliwości. Zachował to dla siebie. - Z tego co powiedzieli wynika, że się faktycznie bronili. Nie wiem, czy którekolwiek byłoby w stanie cisnąć Charlotte o ścianę z taką siłą. Nawet używając zaklęcia. Ta niezidentyfikowana istota miała mieć kikuty na plecach. Z sekcji wynika, że Abernathy miał rany w podobnych miejscach. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor
Sebastian Verity
ODPYCHANIA : 25
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 192
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 8
TALENTY : 19
Sebastian również zmienia pozycję, pocierając podbródek w zastanowieniu, gdy tak zerka na rozrzucone notatki i słucha Charliego. Obaj wiedzą, że nie mogą w raporcie pisać bajek, ale ciężko tego uniknąć, gdy do dyspozycji mają same niestworzone historie. Byłoby łatwiej, gdyby ktoś powiedział, jak bardzo gwardia zdecyduje się zamieść sprawę pod dywan. Patrząc na dotychczasowy obrót informacji, wygląda na to, że bardzo. Być może w tym przesłuchaniu nie chodzi głównie o krew i jej źródło, ale tylko o nią. W końcu najwygodniejszą opcją będzie dla gwardii podtrzymanie narracji Piekielnika i uznanie wszystkiego za serię nieszczęśliwych wypadków. W ten sposób nie powstanie zamieszanie wokół członków Kręgu, nie zostanie podważony autorytet Kościoła i żaden ze świadków nie będzie miał okazji do zeznań w szerszym gronie, tym samym ujawniając swoją wersję wydarzeń choćby prawnikom. Najsensowniejsze byłoby zmodyfikowanie dzieciakom pamięci o pewnych wydarzeniach z tego dnia. Jak o niezidentyfikowanym źródle krwi, żyjącej mgle, kikutach na plecach i w końcu opętaniu kolegi. Gdyby zależało to od Sebastiana, tak pewnie by zrobił. Tylko ilu osobom do tej pory ta czwórka zdążyła już opowiedzieć swoją wersję wydarzeń? Przytakuje słowom Orlovsky’ego, przynajmniej dopóki ten nie wspomina o raporcie patologa i jego sprzeczności z zeznaniem Cavanagha. Sebastian marszczy brwi i, pozwalając Charliemu dokończyć, zagląda do teczki, gdzie znajduje się raport o obrażeniach Abernathy’ego. — Według obdukcji rzeczywiście bezpośrednią przyczyną śmierci jest rana między żebrami, ta, którą zgodnie z zeznaniami Blair Scully zadała swoim athame, z pomocą Cavanagha. Abernathy był mocno poparzony, ale najwidoczniej mimo tego i krwotoku z gardła, wciąż żył. — Przesuwa akta w stronę Charliego, krótko stukając palcem w sekcję, gdzie wielkimi literami oznaczona jest „przyczyna śmierci”. — Williamson wyjaśniła, czemu właściwie poderżnęła chłopakowi gardło? Scully upierała się, że Abernathy był już tylko pustym ciałem, ale o ile rzeczywiście musi być coś w tym opętaniu, tak nie mogli wiedzieć, czy nie da się tego stanu odwrócić. Zamiast ucieczki, wybrali walkę i konsekwentnie dążyli do całkowitego unieszkodliwienia Abernahy’ego, spisując go zawczasu na straty. — Tak, może i się bronili. Ale w tej obronie nie wzięli pod uwagę tego, że być może chłopaka dało się jeszcze uratować. |
Wiek : 49
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : Starszy Oficer (Protektor), Czarna Gwardia
Charlie Orlovsky
ODPYCHANIA : 22
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 197
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 19
WIEDZA : 3
TALENTY : 13
Zamiecenie całej sprawy pod dywan były oczywiste. Typowo, w końcu chodziło o bogatych członków kręgu, którym wiele mogło ujść na sucho. Szczególnie brudne skandale. Śmierć Carol również została ukryta. Pytaniem było w tej chwili, jak wielką miotłę Gwardia i Kościół będą potrzebować, by zamieść wszystko? Mógłby się zgodzić z Veritym w kwestii wymazywania pamięci. Na to było jednak za późno, tym należało zająć się od razu. Ostatecznie pozostaną plotki. Te nigdy nie chciały szubko umrzeć. Pocierając podbródek spoglada kolejny raz na raport z sekcji zwłok. - I to mi się właśnie nie zgadza. Po poderżnięciu gardła umiera się szybciej, niż po wbiciu w bok sztyletu. Ale jeśli był opętany... - kręci głową. Jeśli to było opętanie, wtedy wszystko było możliwe. Nie zna się na tym, dlatego nie zakłada niczego oczywistego. Nie mieli żadnych pewniaków. Pewna była jedynie śmierć i podatki - kto wie? Słucha Sebastiana dalej i domyśla się, do czego ten zmierza. Ma zaledwie kilka sekund na podjęcie decyzji i robi to. - Z litości - nie dodaje ale, które od samego początku ma w głowie. Ale zachowane jest na inną rozmowę. Zwilża koniuszkiem języka usta i kontynuuje. - Przypuszczam, że i może trochę ze strachu? W takich sytuacjach ciężko myśleć racjonalnie. Cavanagh twierdzi, że nie mieli możliwości ucieczki - lawirował między słowami. - Cavanagh w takim stanie miał marne szanse doczekać właściwej pomocy. Czy na pewno? Nie miał pojęcia. - Możemy zatrzymać Scully i Williamson na jakiś czas, żeby złożyły obszerniejsze wyjaśnienia ale wydaje mi się, że wystarczy zakaz opuszczania miasta i obserwacja. Williamsonowie na pewno będą trzymać dziewczynę krótko, kampania wyborcza im się zaczyna. Scully... po prostu i tak ją znajdziemy, gdyby spróbowała czegokolwiek. Przedstawia swoja propozycję, która zapewne spotka się z oporem. Verity był służbistą i lubił mieć nad wszystkim kontrolę. Doskonale też rozumiał pewne kwestie, bo sam należał do Kręgu. Orlovsky unosi kubek, żeby wypić kolejny łyk parszywej, kazamatowej kawy. Jej smak nigdy się nie poprawi, choćby nie wiadomo co zostało kupione. |
Wiek : 35
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : Gwardzista - protektor