Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
Gabinet W trakcie swojej pracy, Roche zamyka się tutaj godzinami i nie wychyla się nawet odrobinę. Opracowywanie planu zajęć na przyszłe zajęcia, jego własne badania, organizacja kolejnych wypraw w poszukiwaniu rzadko spotykanych gatunków ptaków – wszystko przecież zajmuje czas. Bardzo dba o porządek na swoim biurku, a wszystkie listy oraz maszynopisy są starannie posegregowane. |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji
Roche Faust
ILUZJI : 20
POWSTANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 161
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 13
07 lutego 1985 Pan Faust każdy dzień zaczynał z lekkim ociąganiem, które znajdowało swój koniec w momentem rozpoczęcia koncertu Wargina. Repertuar czarnego kocura składał się głównie z pieśni “Jestem głodny, a miska jest już pusta” oraz “Nudzi mi się, a stary dziad leży i nic z tym nie zrobi”. Pierwszym punktem po wstaniu z łóżka było zatem napełnienie miseczki ustawionej w kuchni, dopiero wtedy zyskiwał nieco przestrzeni wolnej dla samego siebie i mógł zająć się przygotowaniem do kolejnego dnia. Zajęło mu godzinę, by w świeżej koszuli i wyprasowanych spodniach zasiąść przed biurkiem. Pani Dorothy pomagająca w utrzymaniu domu w porządku doskonale jest zapoznana z metodami segregacji listów. Na te od przyjaciół z Francji, na te w sprawach prywatnych oraz te w sprawach służbowych, ostatnie – te od niemagicznych, przychodzące do niego tą nieco bardziej tradycyjną metodą. Przeglądając koperty, zacmokał kilkukrotnie na widok jednego z nazwisk, którego już dawno nie widział wśród adresatów. Devereux. Faust sięgnął po okulary, uprzednio przecierając soczewki i wsunął na nos przed rozdarciem starannie koperty. Z jednej strony, tak by złożony starannie list wysunął się bezproblemowo z boku. Wyciągnął gruby pergamin i momentalnie rozpoznał staranny charakter pisma dawnej przyjaciółki wraz z wyróżniającym się sposobem zapisywania wielkiego B przypominającym bardziej serduszko. Rozparł się w fotelu, zaczytując w treści, a uśmiech sam pojawił się na jego twarzy. Gdzieś w międzyczasie, pomiędzy maszyną do pisania i złożonymi w stosik notatnikami wspoczył Wargin, oblizując pyszczek i zielonymi oczami zerkając na Roche’a nim ułożył się w pozę przypominającą bochenek chleba. — Zobacz, Warginie… — odezwał się do kota niemal tak jakby był człowiekiem i doskonale rozumiał każde słowo, jakie w jego stronę zostało wypowiedziane. Kocur chociaż słuchał, strzygąc uszami i poruszając wibrysami, przy najlepszych chęciach nie mógł jednak pojąć wszystkiego. — Moja przyjaciółka z Francji odezwała się do mnie po latach. Byliśmy razem na roku, na Tajnych Kompletach z magii iluzji. W przeciwieństwie do mnie kontynuowała naukę aż do Alfy i Omegi, teraz ona wykłada na uniwersytecie, a ja… A ja gadam do kota, siedząc sam w domu po moich rodzicach i uczę dzieci w Szkółce Kościelnej. Gorzki wniosek nie był jednak tak cierpki w smaku, bo doskonale widział, dlaczego nie kontynuował nauki. Jeśli mógłby mieć do kogoś żal, to tylko do siebie. Teraz na naprawę było za późno, a czas niestety nie działał na jego korzyść. Przeżył pół wieku, należało ze stoickim spokojem oczekiwać kolejnego dnia i korzystać z tego, co miał. A miał wiele furtek, lekko uchylonych i czekających na to, by wreszcie miał odwagę z nich skorzystać. Przejrzał jeszcze raz treść listu w którym pytała o to jak miewał się w Stanach Zjednoczonych, o to jak po tym czasie oceniał pracę w Hellridge. Standardowe pytania okraszone jej osobistymi przeżyciami z ostatnich paru lat, gdy milczała, co argumentowała swoją wytężoną pracą. Dystyngowany francuski Hortense nie zdążył się jednak zestarzeć, brzmiał wciąż tak samo dobrze. Wśród tych wspominek o dobrych czasach wspólnej pracy niegdyś we Francji, gdzie pomagał w opracowywaniu projektów badawczych, między wierszami mógł wyczytać propozycję, by na nowo zaangażował się w odkrycia zwieńczone truizmem, czymś co było oczywiste dla pana Fausta. La magie exige le travail. Przecież tak wiele rzeczy pozostawało nieodkrytych. W ten właśnie sposób sięgnął po jedną z ksiąg wyciągniętych z własnej biblioteczki, przynosząc ją do gabinetu. W tym czasie Wargin zdążył zejść z biurka i spróbować podsiąść swojego właściciela, bezskutecznie. Roche przepędził kocura ruchem ręki, przez co musiał znaleźć sobie znowu swoje miejsce. Położył się na pufach, obok drugiej maszyny do pisania, przyglądając się od tyłu temu, co czyta siewca. Już dawno do niej nie sięgał, zapatrzony w podręczniki poświęcone nauce dla początkujących, opracowując kolejne plany zajęć w oparciu o nie i własną wiedzę. Przerzucając delikatne strony, szukał tej konkretnej. Chciał się upewnić, zweryfikować pamięć. Ta, w jego wieku, bywała złudna. Dotarłszy do celu swoich poszukiwań, rozłożył książkę w całości na biurku, odsuwając nieco rzeczy zajmujące mu miejsce. “Effingo” to zaawansowany czar tworzący iluzję człowieka lub zwierzęcia, w zależności od celu czaru. To sprawia, że w przeciwieństwo do “Commissum”, nie musimy stworzyć koniecznie klonu samego siebie. Przesunął wzrokiem po tekście, marszcząc przerzedzone brwi. Iluzja stworzona przez “Effingo” dodatkowo potrafi rzucać czary, przez co ciężkie dla osób w otoczeniu okazuje się wykrycie, która z postaci jest rzeczywista. Gdyby tylko istniała możliwość stworzenia większej ilości iluzji… Roche zdawał sobie jednak sprawę, że tak zaawansowany czar byłby ciężki do efektywnej realizacji. Zamruczał cicho pod nosem, wsuwając palce pod oprawy okularów i przetarł oczy. Odwrócił się na fotelu w stronę Wargina. Wypadało przetestować zaklęcie zanim będzie dalej rozmyślać. — Effingo — wymówił inkantacje ze spokojem. Nie wydarzyło się nic. Czarny kot mruknął do pana Fausta w odpowiedzi, ale po iluzji nie było ani śladu. Roche wziął głębszy wdech i jeszcze raz podjął próbę: — Effingo! Bardziej zdecydowanie, z większym przekonaniem. Wargin nawet nie mrugnął. Po trzeciej próbie polizał swoją łapkę. Przy czwartej polizaną łapką przesunął kilkukrotnie po pyszczku, myjąc go. Przy piątej wydał z siebie ciche mruknięcie. — Na Lucyfera… — westchnął. Siewca magii iluzji, wieloletni praktyk. Coś podobnego. Podjął ostatnią próbę, skupiając się w pełni na swoim celu, by magia pokonała całą swoją drogę i uformowała w odpowiedni sposób. Przymknął powieki, powoli westchnął. — Effingo! Wargin zamiast rozdwoić się, wyprostował się i przeciągnął. Pan Faust pokręcił głową. Pomyśli potem. Teraz poraz na herbatę i kilka listów. z tematu | Effingo: 20 (statystyka) + 47 (rzut) = 67/100 nieudane Effingo: 20 + 55 (rzut) = 75/100 nieudane Effingo: 20 + 76 (rzut) = 96/100 nieudane Effingo: 20 + 69 (rzut) = 89/100 nieudane Effingo: 20 + 72 (rzut) = 92/100 nieudane Effingo: 20 + 23 (rzut) = 43/100 nieudane |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : broken alley, saint fall
Zawód : siewca magii iluzji