Czarownicy szykują się do świętowania Nocy Walpurgii. Zaobserwowano wybuchy magiczne na terenie Hellridge, a w Saint Fall zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczne. Coraz częściej słyszy się o radykalizacji Kościoła, ale pojawiają się głosy przeciwników tego nurtu. Co zmienią nadchodzące wybory?
Lepszy pokój najgorszy Niepewne czasy wymagają pewnego działania. Na którą stronę przechyli się szala?
I ujrzałem ziemię nową Cripple Rock przeżywa kolejny wstrząs, wypluwając dziwactwa, jakich świat nie widział.
Czarna Msza Oto nastają ciężkie czasy – módlmy się do Piekielnej Trójcy.
Niech żyje bal Na wystawnym balu Krąg świętuje sabat pośród tańca i plotek.
Noc Walpurgii Najważniejszy z sabatów zaprasza wszystkich atrakcjami na wzgórza Cripple Rock.
Wybory Los Saint Fall leży w Twoich rękach – wybierz swojego kandydata na burmistrza.
Pomożecie Pomożemy! W odbudowie Hellridge potrzebna jest pomoc. To jak? Pomożecie?
Człowiek jest jak ćma Zwyczajnego dnia czarownicy poznają niezwyczajne istoty, stając przed moralnymi wyborami.
Spotkanie Kowenu Dnia Wrota Piekieł zostały otwarte – Kowen bez prefekta musi się naradzić co dalej.
Spotkanie Kowenu Nocy Wśród śmiertelnych zamieszkała Lilith – Matka wzywa swój Kowen na spotkanie.
nazwisko matki Hodges data urodzenia 1.05.1959 miejsce zamieszkania Saint Fall zawód Dziennikarka w Piekielniku Codziennym status majątkowy przeciętny stan cywilny zamężna wzrost 170 cm waga 65 kg kolor oczu niebieski kolor włosów brązowy odmienność - umiejętność - stan zdrowia opuchnięta krtań (18.05.-1.06), niekorygowana wada wzroku (utrata okularów) znaki szczególneznamię w kształcie fali na obojczyku
magia natury: 0 (POZIOM I) magia iluzji: 1 (POZIOM I) magia powstania: 0 (POZIOM I) magia odpychania: 5 (POZIOM II) magia anatomiczna: 0 (POZIOM I) magia wariacyjna: 0 0 (POZIOM I) siła woli: 7 (POZIOM II) zatrucie magiczne: 1 sprawność:5 Strzelectwo sportowePOZIOM I (1) Szybkość POZIOM I (1) Udźwig POZIOM I (1) pływaniePOZIOM I (1) Gibkość POZIOM I (1) charyzma: 18 Perswazja POZIOM III (15) Aktorstwo POZIOM I (1) Kłamstwo POZIOM I (1) Savoir-vivre POZIOM I (1) wiedza: 9 botanikaPOZIOM I (1) Literatura POZIOM II (6) Historia POZIOM I (1) zoologia POZIOM I (1) talenty:16 Sztuka (Pisanie) POZIOM II (6) Celowanie POZIOM II (6) Percepcja POZIOM I (1) Sztuka (Fotografia dziennikarska) POZIOM I (1) Tropienie POZIOM I (1) Prawo jazdy POZIOM I (1) reszta: 4 PSO
rozpoznawalność I (anonim) elementary school Big Pine w Wallow high school Paradise High School edukacja wyższa Saint Fall University - Dziennikarstwo i komunikacja - licencjat Saint Fall University - Dziennikarstwo i komunikacja - magister moje największe marzenie to Demokracja w magicznym społeczeństwie; zostanie redaktor naczelną Piekielnika, potem może swojego własnego wydawnictwa najbardziej boję się Strata członków rodziny, całkowita utrata weny twórczej i talentu do pisania, utrata swojej aktualnej posady. w wolnym czasie lubię Pisanie, czytanie, polowania. znak zodiaku Byk
I. Wallow
Od zawsze dzieciństwo kojarzyło mi się ze złotymi i zielonymi kolorami. Wallow zawsze w okresie letnim było przepełnione tymi barwami. Złote pola pszenicy, które nagminnie eksplorowałam i zielona, miękka trawa, na której nieraz drzemałam i oglądałam puszyste chmury, na zawsze utkwiły w mojej pamięci. Otoczona byłam siostrami, ale tylko jedna z nich była starsza. Zawsze jej zazdrościłam, bo poniekąd to ona po rodzicach zawsze miała największy autorytet nad rodzeństwem. W domu było nadzwyczajnie domowo. Zawsze był on pełen akcji, zapachów i innych bodźców. Dziwiłam się, że nigdy nie pękł, bo wydawał mi się nadto przepełniony naszym życiem. Dodając jeszcze do tego magię i warsztat ojca, tworzyła się momentami w atmosferze mieszanka (dosłownie) wybuchowa.
Dałam się poznać jako córka o złotym języku. Byłam bardzo rozgadana. Rozkochiwałam w sobie każdego sąsiada słodkimi, dziecięcymi słówkami. Mową rozwiązywałam wszystkie problemy. Szybko też zaczęłam uczyć się przekładania swoich słów na papier - pamiętnik towarzyszył mi do ostatnich chwil w liceum, kiedy to zdecydowałam się zaprzestać prowadzenia go. Nie był już na tamten moment dla mnie tak ważny, jak był kiedyś, ale nadal nostalgicznie lubię je przejrzeć i zobaczyć, jak kiedyś radziłam sobie z prozą życia. Musiałam też się bardzo natrudzić, żeby zapisany w nim tekst nie trafił do wścibskich sióstr, więc chowałam go po różnych kątach w rodzinnym domu. Byłam też od zawsze niezwykle oczytana. Moja matka zawsze miała pełną biblioteczkę książek. Lubiłam podbierać jej niektóre powieści i czytać o północy z również podebraną z warsztatu ojca latarką pod ciepłą kołdrą.
Na jednym z cotygodniowych rodzinnych wypadów do kościoła zauważyłam, że ludzie w mieście bardzo różnią się od tych ze wsi. Piękne, smukłe kobiety ubrane w ekstrawaganckie sukienki i przystojni panowie w również eleganckich garniturach. Ich świat, choć miasto wcale nie było jakoś daleko położone od Wallow, wydawał mi się nieosiągalny. Rosła przez to we mnie mała frustracja i jednocześnie fascynacja. Żałowałam, że nie mogę mieszkać w jednej z pięknych kamienic w centrum Deadberry, chodzić sobie co południe do kawiarni i kupować drogich ubrań. Z pewnością bardzo koloryzowałam takie życie, ale trudno było mi to zauważyć w moim dziecięcym umyśle.
Dar Lucyfera objawił się u mnie nagle. Moja starsza siostra, podczas jednej z wielu nieznaczących kłótni musiała mnie bardzo mocno zdenerwować. Wyżywałam się na niej w myślach, gdy ta już ode mnie odchodziła, aż nagle jeden z leżących na trawie patyków niespodziewanie i z impetem uderzył ją w tył głowy. Na początku trochę się zdziwiłam, bo nie spodziewałam się czegoś takiego, ale zaskoczenie szybko zmieniło się w radość i pędem pobiegłam pochwalić się rodzicom, że we mnie również jest magia.
II. Dorastanie
Razem z rówieśnikami z okolicy rozpoczęłam naukę w Big Pine Elementary School. Chciałam tam zakolegować się ze wszystkimi w klasie, nawet z tymi najcichszymi i łobuzami. Wszyscy dorośli w koło powtarzali, że mnie po prostu nie da się nie lubić i mieli rację. Z każdym udało mi się znaleźć wspólny język, przez co nigdy się nie nudziłam na przerwach i poza szkołą. W czwartej klasie nauczycielka zwróciła uwagę na moje umiejętności literackie. Zachęcała mnie do pisania opowiadań, które potem prezentowałam na konkursach. Bardzo często moje dzieła zajmowały podium, ale nie zawsze było to pierwsze miejsce. Wszystko zależało też od tematyki. Bardzo lubiłam pisać o codziennym życiu, opisując je ze swojej młodej perspektywy, a z większą trudnością pisałam o fantastyce. Wraz z wiekiem zaczęłam też pisać krótkie wiersze, opisując w nich swoje błahe problemy w dojrzewaniu.
Szkółka kościelna ku mojemu zdziwieniu nie była wcale taka fajna, jak wszyscy mi opowiadali. W szczególności nudziłam się na zajęciach, które prowadził mój ojciec. Trudno było znaleźć mi bardziej bezsensowny temat niż teoria magii, przez co zawsze dochodziło między nami do sporów, które oczywiście przegrywałam. Starałam się mu tłumaczyć, że jak patrzę na zegar, to interesuje mnie, gdzie znajdują się jego wskazówki, a nie jak działa ten ukryty mechanizm, czym chyba doprowadzałam go do większych bólów głowy. Historia magii za to mi nie przeszkadzała, a ten przedmiot wykładała moja matka. Wierzyłam, że zatacza ona koło i musimy uczyć się na jej błędach. Poza tym odnalazłam się jeszcze na wykładach z magii odpychania, ale trudno nazwać było mi to pasją.
Zafascynowana opowiadaniami dziadka zaczęłam błagać matkę, żeby zabrała mnie na polowanie, mimo jeszcze młodego wieku. Gdy już mi się to udało, zaczęłam prosić tym razem o to, żeby mnie nauczyła strzelać i polować. Do teraz pamiętam, jak ciężka była dla mnie wtedy strzelba i szczęście, gdy udało mi się trafić w jedną z puszek. Tak zaczęła się moja przygoda z bronią palną, która trwa do dzisiaj
Wraz z moim pójściem do liceum w Little Poppy Crest moje teksty zaczęły spowijać miłosne zagwozdki. Często łkałam nad nimi cicho, myśląc o tym jednym chłopaku, który kończy zaraz szkołę i nie zna nawet mojego imienia. Nie oddawałam ich raczej do konkursów, bo po pierwsze tusz był rozmazany w plamach po łzach, a w dodatku w tych emocjach pisałam w taki sposób, że następnego dnia już nie wiedziałam zbytnio, o co mi chodziło w tamtym momencie. Rówieśnicy nie oceniali mnie po schludnym, lecz niemodnym ubiorze, bo zapewne nadrabiałam strój swoją charyzmą. Związałam się wtedy również z klubem dyskusyjnym, w którym spędziłam trzy i pół klasy. Na moim ostatnim roku zostałam jego przewodniczącą, co było niewątpliwie dla mnie w tamtym czasie jednym z najbardziej satysfakcjonujących osiągnięć. Teraz nie jestem pewna, jak udało mi się to wszystko ogarnąć, jednocześnie biorąc udział w konkursach literackich, starając się tym o stypendium, które miało być moją przepustką na studia, ogarniałam klub i pomagałam w domu. Też nie łatwo mi się pisało moje prace, gdy za ścianą dwójka najmłodszego rodzeństwa krzyczała płaczem wniebogłosy. Nadal nie wierzyłam, że jeden z tych wrzasków należał do chłopca. Gdy moja matka zaszła w ostatnią ciążę, każdy był przekonany, że to będzie szósta z córek państwa Marwood, a potem każdy tylko nie dowierzał ze zdumieniem.
Gdy Joyce rozkwitała w magii powstania i alchemii, a Winnifred z wielkim talentem używała magii anatomicznej i medycynie, ja pozostawałam w tyle z magicznymi dziedzinami. Czułam się przez to trochę gorsza, ale magiczne dyscypliny nie były po prostu moją mocną stroną. Skupiałam się za to na niemagicznej szkole, gdzie wybijałam się pozytywnie na tle innych uczniów, choć było to zupełnym przeciwieństwem szkółki kościelnej. Zaczęłam przez to uważać, że nie zasługuję na pentakl i athame, ale nie mogłam sobie pozwolić na więcej czasu, który mogłabym przeznaczyć na magiczne dokształcanie. Przyjęłam je jednak pokornie podczas chrztu, choć rzadko ich potem używałam. Sztylet często zostawiałam w domu, gdy pentakl nosiłam ukryty pod ubraniami, raczej dla zasady niż potrzeby.
III. Miasto
Moja wcześniejsza ciężka praca opłaciła się, gdy uzyskałam stypendium i mogłam kontynuować edukację w okolicznej placówce wyższej. Wybrałam kierunek "dziennikarstwo i komunikacja", choć mocno też zastanawiałam się nad filologią. Był to jednak dobry wybór, bo odnalazłam się na tym wydziale bardzo dobrze. Wypielęgnowałam też swoją sztukę mówienia, do której od najmłodszych lat miałam talent i zaczęłam uczyć się pisać artykuły prasowe. Tym samym zainteresowałam się polityką i zaczęłam śledzić wydarzenia w mieście. Dołączyłam też do małego wydawnictwa na kampusie, które tworzyło gazetkę uniwersytecką. Wtedy też zdecydowałam, że chcę pracować w tej profesji i zdecydowałam się przedłużyć edukację, zaczynając stopień magistra na tym samym kierunku.
Praktyki odbyłam w Piekielniku Codziennym, z którym zdecydowałam się związać po uzyskaniu następnego stopnia naukowego. Wtedy też poznałam swojego męża. Rodzice byli zachwyceni moim jeszcze wtedy chłopakiem i bardzo nie mogli się doczekać momentu, w którym wyjdę za niego i opuszczę rodzinny dom. Tyle razy to powtarzali, że sama zaczęłam wierzyć w to, że chcę ślubu. Szybko na moim palcu zagościł pierścionek zaręczynowy, a niedługo potem stałam naprzeciwko niego przed ołtarzem. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, jak bardzo nie jestem tego pewna. Czułam, że znam go za krótko, żeby wiedzieć, czy jest on mężczyzną, z którym chcę spędzić resztę życia. Przysięgłam jednak z gulą w gardle, a z samego wesela pamiętam mało, bo skorzystałam ze zbyt dużej ilości alkoholu w celu odstresowania się.
Niemalże od razu zamieszkaliśmy razem w Saint Fall, a ja z obawą patrzyłam na każde mdłości. Bałam się ciąży i tego, że może zniszczyć moje plany tak, jak moim rodzicom. Jak odejdę z magicznego wydawnictwa, to prawdopodobnie znajdą kogoś na moje miejsce i nie będę tam już potrzebna, a nie byłam pewna, czy z dużym brzuchem, a potem dzieckiem pod ręką podołam pracy. Sytuacja Joyce też dołożyła do tego cegiełkę - została sama z małym dzieckiem. Wiedziałam też, jak nieplanowana ciąża zniszczyła plany moim rodzicom. Ich życie mogło potoczyć się zupełnie inaczej. Ojciec i matka byli na drodze do naukowego sukcesu, jednak zdecydowali się wychować dziecko, czego w sumie teraz nie jestem w stanie zbytnio zrozumieć. Ambicji im na pewno nie brakowało, ale odrzucili tę niepowtarzalną okazję. Ja nie wyobrażam sobie, żeby porzucić to wszystko, na co tak ciężko pracowałam.
Przez te wszystkie moje koszmary nawet nie zauważyłam, kiedy to spełniło się moje dziecięce marzenie. Zamieszkałam w mieście, a dzięki pensji stać mnie było na popołudniowe wizyty w kawiarni i modne ubrania, ale jakże teraz to wszystko wydawało się błahe. Coraz częściej zaczęłam wychodzić na polowania i wracać na wieś. Potrzebowałam tego świeżego powietrza, na które jeszcze do niedawna tak narzekałam. Tutaj mogłam pomyśleć, zebrać myśli. Brakowało mi tego. Zaczęłam też chodzić na popularne teraz zajęcia z aerobiku. W mgnieniu oka nawet nie zauważyłam, jak bardzo zaczęłam oddalać się od swojego męża albo po prostu nie chciałam tego zauważyć.
W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.
I pamiętaj... Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.