First topic message reminder : KUCHNIA Kuchnia to serce Palazzo di Fuoco. Tutaj powstaje jedzenie serwowane gościom na sali. I tak jak serce odpowiada za prawidłowe funkcjonowanie organizmu, tak kuchnia wpływa na sprawne działanie restauracji. Pracownicy uwijają się żwawo, bez większego wahania. Wszystko ma tu swoje miejsce i kolejność. Nad całą pracą dodatkowo czuwa Szef Kuchni, który pilnuje, aby praca nie stała w miejscu, wykorzystywane przy poszczególnych daniach produkty były zawsze świeże, natomiast garnki i talerze lśniły czystością. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
triumfalny powrót z kostnicy Mi scuzi, mówi coś, co trzy i pół sekundy temu było chodzącym zlepkiem ordinatio i woli przetrwania, padły mi baterie. Clyde to wór piachu, którym ktoś próbuje powstrzymać powódź; w jego upadku na już—nie—tak—czystą posadzkę kuchni gracji jest tyle, co w kurwie cnoty — pada po raz pierwszy i ostatni, i każdy z obecnych widzi, w czyim kierunku wyciąga dłoń. Stronzo; powinien próbować złapać nóż. — Sì, tristissimo, comunque — jedna walka dobiega końca, sto kolejnych czeka w przyszłości — Paganini wciąż ściska w dłoni nóż i dopiero teraz — kiedy żadne zaklęcie nie przecina powietrza — widać, że to zwykłe ostrze; coś, czym matki kroją mięso na gulasz. Spod lśniącej warstewki krwi przebijają nieliczne plamy stali; kap, kap, mówią czerwone kropelki ześlizgujące się z czubka noża, zadowolony? Sì; zadowolony. Bonnie i Clyde to nieruchome pacynki na podłodze; ktoś wyskrobał na nich kilka brzydkich szram i gotów jest dołożyć inicjały. V P na środku czoła — niech pamiętają, komu nie psuć wieczoru. Niewiele z nich zostało, trzeba przyznać; ostrze dokończyło to, czego nie potrafiła matka. Krew na twarzy Bonnie przypomina maseczkę; ale sobie, kurwo, zrobiłaś spa. — Allora, Jessica, masz dwa wyjścia — nóż w prawej dłoni nigdzie się nie wybiera — chyba polubił nowego właściciela. Valerio obraca się na pięcie i nawet nie zauważa, że podeszwa rozsmarowuje na posadce plamkę krwi; brzydka smuga to strzałka, jakby mówiła: stamtąd Paganini wyszli. — Właściwie trzy, ale z ostatniego nie będziesz chciała skorzystać — ostrze to latarnia morska; każde mignięcie stali spod krwi odbija blade światło tych kilku jarzeniówek, które do samego końca dzielnie oświetlają pole bitwy. — Możesz wyjść przez te same drzwi, którymi weszłaś i udawać, że nigdy cię tu nie było. Jeśli dowiem się, że opowiadasz na mieście o naszej przygodzie— Nu—nu, nie wolno — zamiast palcem, Valerio grozi usmarowanym krwią nożem; kilka kropel znów ląduje na ziemi, ale to ostatnie. Krew ma brzydką tendencję do zasychania — jeśli potrzymać ją na stali dość długo, można zeskrobać juchę paznokciem; jak rdzę, jak farbki. — Zamiast tej blond pizdy, na ziemi będziesz leżeć ty. Chciałby pożartować, bo to właściwie zabawne — w brzuchu Bonnie nadal sterczy zmaterializowane ostrze, ale już się nie obraca; a szkoda. — Albo— Uśmiech rozlewa się z kącików ust na resztę twarzy; nie gaśnie nawet na widok Giuseppe, który wygląda, jakby cała sytuacja zrobiła na nim tyle wrażenia, co reklama proszku do prania. Chyba przywykł; taka praca. — Możesz zostać i rzucić monetą. Orzeł — dzwonimy po Gwardię — sam dźwięk tego słowa sprawia, że na języku Valerio rośnie jakaś krostka; jakby zeżarł ropuchę, Francuzi mają w tym doświadczenie. — Reszka — ty zmywasz, ja zajmuję się nimi. Nie musi oglądać się przez ramię, żeby spojrzeć na nich; teraz patrzy na sojuszniczkę, partnerkę w zbrodni, amatorkę szerszeni, współwinną wszystkiemu, co zaszło tej nocy w kuchni Palazzo i żaden kościelny sąd w to nie zwątpi — Valerio ma Bena. Zagramy, Jessica? |
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
Krwawy konflikt przebiegający w owianym cieniem Palazzo, swojego ekstremum sięgnął w sposób iście rodem z tragedi wystawianych na deskach teatru. Wielu literatów westchnęłoby w przypływie inspiracji doglądając ten wystrugany w desperacji gest zmierzającego ku ukochanej Clyde’a, i wiele serc pogłębiłoby się pod naporem pełnego żalu ukłucia, gdy stracił on przytomność nim ich dłonie zdołały się zetknąć. Lecz jedyne dźgnięcia, jakie boleśnie wpijały się w Theę pośród opadającego wokół kurzu, były te pozostawione przez bezład magicznych ciosów, jak i te z natury fantomowe—oplatające jej ciało na samo wspomnienie ran kłutych pozostawionych na skórze niefortunnych zakochanych. Nieszczęścia zawsze chodziły parami, a jej wyglądała szczególnie niezachęcająco. Valerio, natomiast, wydawał się być w znacznie weselszym nastroju. Znalazłszy nową zabawkę, ukazywał się jako sięgający wyżyny pychy i ekscytacji, niemal na wzór rozradowanego przedobiadowym słodyczem pięciolateka. Lukry triumfu skapywały ciurkiem z trzymanego w dłoni noża, który krwawą poświatą naśladował piętrzące się na ustach Valerio groźby. — Kochaś miał racje — skinięcie głowy wskazało na niedawno upadłego Clyde’a. — Naprawdę jesteś popierdolony. Nie przewidywała ani nie spodziewała się natłoku wdzięczności za współpracę w pacyfikacji pary o lepkich dłoniach—marcowy incydent pod Piwniczką udowodnił, jak nieobliczalny potrafi być Włoch i jak kruchy był jego temperament. Gdyby przedarcie się przez jego ciężki akcent było mniej kłopotliwe, chętnie poprosiłaby Giuseppe o receptę na wytrwanie przy nim w pełni zdrowia na dłużej niż pięć sekund. — Bèndàn, ani mi się śni cię z nimi zostawiać. Wyglądasz na takiego, co zabawia się kobietami bez względu na ich stan rozkładu. Prócz niespełna bezpodstawnych podejrzeń o karalne zaburzenia preferencji seksualnych, w powietrzu wciąż wisiał los zakochanej pary. Choć dostrzegała, iż jej obecność wpływała na los zakochanych ledwie fragmentarycznie, potrzeba nieugiętego trwania w przeklętej magią i krwią kuchni, okazała się zwycięska. — Ach, i nie przejmuj się. Nie mam zamiaru rozpowiadać, że w ogóle cię dziś widziałam — nadto, wolałaby zapomnieć, że kiedykolwiek miała sposobność go poznać. Umoczone jadem słowa wydawały się dawać to jasno do zrozumienia. — Więc rzucaj sobie swoją cholerną monetą, signore, po czym wetknij ją sobie głęboko w– W dramatycznym nawale gniewu i frustracji, zaskoczyła ją fala nagłego bólu wdzierająca się w jedną z licznych, powstałych tej nocy ran. Jakby wybudzone nagłym brakiem aktywnego fizycznego konfliktu, zamiast kolejnej wiązki bluzgów, wydobyły z niej stłumiony syk—tym razem nie spowodowany reakcją alergiczną na przebywanie w otoczeniu Paganiniego, a, najprawdopodobniej, którymś z urwanych płatów skórnych. — Wǒ cǎo. Racjonalniejszym byłoby użycie zaklęcia leczniczego, niźli wulgaryzmu. Niemniej, Thea postrzegała prawdziwość tezy, iż cała jej energia umknęła na rzecz rzucanych tej nocy zaklęć ofensywnych, pozostawiając zaledwie ochłapy na zalizywanie ran. Mając to na względzie, należałoby cofnąć uprzednio usnuty wniosek. Najbardziej irytującą parą jaką znała, był zdecydowanie Valerio i nóż kuchenny. Ewentualnie Valerio i jego głupia twarz. |
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Wieczór składał się dla was z chwili. Wystarczyła chwila, jedno zaklęcie, by los pojedynku przeważył się na waszą korzyść. Wystarczyła chwila, jedno zdanie, byście na koniec zwrócili się przeciwko sobie. Mieliście tylko chwilę, nim z głośnym hukiem otworzyły się drzwi od piwnicy — najpewniej wyważone jakimś zaklęciem — a do kuchni wparowała dwójka mężczyzn. Jeden z nich miał świeżą ranę na czole, a drugi całą szyję pokrytą tatuażami. Ich twarze tobie, Theo, nic nie mówiły, natomiast Valerio, mogłeś bez problemu rozpoznać ich jako pracujących w twoim rodzinnym... interesie. — Kurwa, co za syf — powiedział pierwszy, gdy tylko zobaczył rozsmarowaną na podłodze krew. Drugi skrzywił się, drapiąc po głowie, z daleka od świeżej rany. — Don będzie— Zamilkli. Dźwięki, które przedostawały się przez otwarte drzwi od piwnicy, zniknęły; jedyne, co pozostało na ich miejscu, to ciężkie, powolne kroki, echem niesione przez restaurację. Mężczyźni wyprostowali się, ochroniarz zrobił dwa kroki w tył, jak gdyby chciał ukradkiem wycofać się z całej sytuacji. Na próżno — niski mężczyzna w garniturze, pojawiając się w progu, zagradzał jedyną drogę ucieczki. — Che cosa abbiamo qui?* — niski, przepalony głos dotarł do was szybciej, niż mogliście zobaczyć jego twarz. Wyciągnięte z ust cygaro trzymał w uniesionej dłoni. Valerio, nie musiałeś czekać, aż dym odsłoni jego twarz. Doskonale wiedziałeś, z kim macie do czynienia. Emiliano Paganini nie patrzył na dwójkę, nieprzytomnych i zakrwawionych rabusiów. Jego ciemne spojrzenie utkwione było w tobie, Valerio. — Che razza di bordello è questo, Valerio?** — jego gęste, miejscami posiwiałe brwi zmarszczyły się mocno, a dłonie zamachnęły się w ramach pytania. Emiliano był mężczyzną, którego gesty mówiły dwa razy tyle, co słowa. Dwójka, która przybyła zaraz przed nim, wyraźnie zaprzestała jakichkolwiek działań — jakby czekali na rozkaz. Może wy również powinniście? — Ciebie nie znam, signora — dopiero w tym momencie zdawał się zwrócić na ciebie, Theo, uwagę. Chociaż nie widziałaś go nigdy wcześniej, to z pewnością z kontekstu tego, jak obecne tu osoby na niego reagowały, mogłaś domyślić się, z kim rozmawiasz. Historie, jakie krążyły na ulicach Saint Fall o szefie familii z pewnością wystarczająco ostrzegły cię, że nie jest on mężczyzną, którego warto prowokować. Miał mocny, włoski akcent i bardzo plastyczną mimikę twarzy, która zdawała się idealnie przedstawiać jego uczucia. W tym momencie było to zaciekawienie zmieszane z lekką irytacją. — Chi è?*** — pytanie skierował do Valerio, jednak głową i ręką wyraźnie machnął w stronę stojącej wciąż na nogach medium, by nie było wątpliwości w interpretacji pytania. Ciężko powiedzieć, jak zareaguje na intruza w rodzinnym biznesie. Jest to ingerencja Mistrza Gry w związku z zakończeniem pojedynku w ramach wydarzenia Little Poppy Has a Little Problem. Do restauracji zawitali jej właściciele i mają kilka pytań o to, co się tu wydarzyło. Nie zapowiada się, jakby mieli sobie po prostu pójść. Na ten moment, rozgrywka z Mistrzem Gry jest kontynuowana.
PŻ NPC: Bonnie: 17/120 Clyde: 6/120 PŻ postaci: Thea: 81 Valerio: 140 W razie pytań zapraszam do Lyry. Czas na odpis: 04.03 (poniedziałek) do 23.59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Podstawowy, idiotyczny, ostatni — błędy popełniane w obecności Valerio mają przykrą przypadłość. Wybaczane są tylko raz — wyłącznie przyjaciołom. Pani Jessica Skośna Szparka tych błędów popełniła kilka i przyjaciółką nie jest na pewno; chwilowym sojusznikiem? Być może. Wygodną atrapą w bitewnym teatrze? Certo. Kapryśnym zrządzeniem losu, który czasem bierze nici i okręca je sobie wokół paluszka, aż pętla zupełnie odetnie dopływ krwi (przydałoby ci się teraz, Bonnie) i doprowadzi do martwicy? Z pewnością. Jessica mówi, Valerio milczy, Giuseppe już wie; głośny Paganini to Paganini gotowy do małych rozgrzeszeń i wielkich grzechów — to uśmiech i słowa, szeroko rozłożone ramiona, biały proszek w lewej dziurce, etanol w żyłach, prawa dłoń w dziurce, ale nie nosa. To życie w wersji dla obłąkanych, plama passaty na świeżej koszuli; wystarczy polizać, żeby się przekonać, że smakuje krwią. Wszystko smakuje krwią. Wdechy, wydechy, słowa — skąd te ostatnie w ustach? — Powiem to po angielsku, żebyś zrozumiała — w kuchni Palazzo mebli jest niewiele, ale nie szkodzi; Valerio patrzy teraz na ten jeden, jedyny, którym chce rzucić o ścianę — Jessica dla niego to gówniany stół ze sklejki. — Najpierw upierdolę ci język. I tak nie będziesz go potrzebować. Pierwszy błąd popełniła, wchodząc do restauracji; drugi — nie korzystając z kilku okazji do wyjścia. Trzeci — ten ostatni — odbija się echem w głowie; naprawdę jesteś popierdolony. Nawet nie wiesz. — Później sprawdzę, czy zmieścisz w sobie więcej ostrzy niż ta blond kurwa. Na podłodze za jego plecami — jeszcze żywa, ale w Palazzo jeszcze to synonim nie na długo. — Już się nie spieszę, więc zamierzam dokładać jedno co godzinę. Gniew wymieszany pół na pół z odrazą; jak koktajl trutki na szczury ze spirytusem. Od tamtego marcowego dnia wiedział, że ta stronzata to złe wieści. Nic, co żółte, nie jest jadalne. — Może przy ósmym zdechniesz, a wtedy — wreszcie sobie przypomina; przecież potrafi się uśmiechać. Zwłaszcza z nożem w dłoni, zwłaszcza na swawolnym spacerku — idąc w kierunku Jessici, nie widzi człowieka; to tylko kolejna przeszkoda na drodze ku upojnej nocy. — Wtedy, stronza, na własnej skórze przekonasz się, co robię z kobietami bez względu na ich stan rozkł— Kurwa, co za syf. Krok zastyga w połowie. Don będzie— — Capo — strzyknięcie w kręgach brzmi na skręcony kark — głos ojca chrzestnego posyła pobliską chłodnię na karny jeżyk zażenowania; słuchaj, puttana, jak się mrozi atmosferę. Emiliano na tle kuchni wygląda na kolejną tej nocy iluzję, ale Valerio nie zamierza sprawdzać, czy naprawdę nią jest; nagle znów ma dziewięć lat i rozlał na dona wino — nonna sama strzeliła go po dupie ścierą, tak kochała własnego brata. Nagle znów ma szesnaście lat i musi pokazać, że jest coś wart; w Libertà po otrzymaniu pentakla upewniano się, że każdy Paganini potrafi z niego korzystać. Nagle znów ma trzydzieści trzy lata i zakrwawiony nóż w ręce, a w kuchni Palazzo panuje syf; to źle. Jutro otwierają o jedenastej. — Hanno tentato di rapinarci¹ — krótkie spojrzenie w kierunku bezwładnych ciał przekreśla winę Jessici; na dzieło rąk własnych łatwiej patrzeć niż twarz ojca chrzestnego — Valerio źle znosi widok rozczarowania. — Ero in cucina, ho sentito voci. Abbiamo iniziato a litigare e—² Na krótki moment w kuchni robi się ciemnej; słychać cichy bzyk elektryczności — tak rośnie napięcie. Dopiero teraz wzrok wraca do capo; ojciec chrzestny ma znajome spojrzenie — jakby był w stanie zajrzeć w duszę i znaleźć w niej taki malutki, wrażliwy punkcik tylko po to, żeby spenetrować go garścią twardego spaghetti. — Sono vivi. A malapena³ — dwa bezwładne ciała to dwa potencjalne trupy — zająłby się nimi, gdyby zdążył. Gdyby nie Jessica; w tym tańcu zyskała pierwszeństwo. — Nessuno di importante⁴ — nikt istotny wciąż tu jest i nie zna włoskiego — Valerio posyła jej nad zakrwawioną posadzką uśmiech; grymas kogoś z permanentnym bólem. — Spotkałem ją raz, na wiecu. To jedna z tych, które bohatersko obroniłem. Za ile sznurków pociągnął don Emiliano, żeby Piekielnik wysrał to kłamstwo? — Dziś spłaciła dług i zrobiła więcej niż Giuseppe. No? Dylemat wagonika rozstrzygnięty — spojrzenie Valerio odnajduje ochroniarza, a usta nie muszą mówić, żeby wybrzmiało pytanie; gdzieś ty, cazzo, był?
|
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
Wiedza i logiczne myślenie rezydujące pod kępą ciemnych włosów, wydawały się działać harmonijnie z płynącymi w żyłach umiejętnościami magicznymi—raz trwały i funkcjonowały bez najmniejszych zarzutów, innymi trafiał je szlag. W przypadku obu, towarzystwo Valerio zdawało się wywoływać ich znaczny zanik. Teatralność kontynuowała wypełnianie przestrzeni zakrwawionej kuchni, tym razem odwróciwszy role wiodące. Teraz milczącym spektatorem była Thea; łypiąc na mężczyznę i ulatujące z jego ust cierniste słowa, wbijała własne, iluzyjne ostrza w jego dumnie wypiętą klatkę piersiową. Szczęka spinała się ciaśniej z każdą celowaną w nią groźbą, a imaginacyjny nóż ciął głębiej i głębiej, pozostawiając za sobą strzępy materiału, płatów skórnych i intensywne, krwiste plamy. Konieczność wynoszenia z Palazzo zimnych zwłok zdawała się być o wiele łaskawsza wobec jej moralności, gdy wizja zakładała osypywanie piachem trumny z ciałem Valerio. Choć na tę chwilę, póki rany na jej skórze pozostawały rażąco realne, a jej siły znacznie osłabione, wszystko to pozostawało osadzone w nikłych ryzach myślenia życzeniowego. To jest, dopóki na scenę nie wkroczyli kolejni aktorzy. Wtem cała uwaga skupiła się na mężczyźnie, który absorbował ją całą swoją osobą. Nawet rozwiany niczym wiotki dym rozsądek był zbędny, gdy z łatwością dało się wywnioskować, że z piwnicy nie wyszło kucharek sześć. Kuchnia znowu zrobiła się tłoczna i nieprzyjemna—mrowie nieznajomych twarzy i szmer obcych, niezrozumiałych słów wdzierał się jej do płuc dymem cygara i ciężkością spojrzenia. Możliwość strategicznego odwrotu topniała stopniowo, zbliżając się coraz bardziej do okrągłego i prześmiewczego zera. — Trafiłam tu przypadkiem — wydawało się to być równie kiepską wymówką, co było najszczerszą prawdą. Cholerny Ford Fiesta. — Rozładował mi się akumulator w samochodzie, szukałam kogoś, kto mógłby mi z nim pomóc. Niedaleko zaparkowane było inne auto, a drzwi na zaplecze były uchylone. Wspomnienie jednych z wielu bzdur nabazgranych na papierze gazetowym Piekielnika nie należało do najprzyjemniejszych. U przewlekle uczulonej Jessici wywoływało symptomy w postaci opadających powiek i ciężkiego, zirytowanego westchnienia. W większych dawkach groziło niekontrolowanymi wybuchami i spinającymi się nieatrakcyjnie brwiami. Jeśli jednak uwita kłamstwami i kruchym włoskim ego bajeczka, wraz z przykutym do niej marcowym aliasem, miała uratować jej skórę przed kolejnym drastycznym obdzieraniem, optowała przed tłumieniem potrzeby słownego kwestionowania autentyczności artykułu. — Chciałam pomóc, skoro i tak zostałam w to zamieszana. Spojrzeniem odszukała wspomnianego Giuseppe; teraz wydającego się o wiele bardziej sympatycznym w zestawieniu z pozostałymi zasiedlającymi kuchnie. Biedny, wydawał się mieć równie przewlekłe problemy z pęcherzem, co ze słuchem. Nawet trochę mu współczuła. |
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Wymówki, tłumaczenia, raport — nazwać można to na wiele sposobów; który wybierze nestor twojej rodziny, Valerio? Jego napięta twarz, zmrużone oczy i rozszerzone nozdrza sugerowały, że definicja, którą określi twój monolog, nie będzie ci przychylna. Zrobił krok w twoją stronę — najpierw jeden, potem dwa następne, a wszyscy obecni w kuchni, rozstąpili się na boki, jak Morze Czerwone. Czułeś wyraźnie zapach jego cygara oraz charakterystyczny odór piwnicy pod restauracją, z której przyszedł. Zapach alkoholu i krwi, zmieszany z tytoniem i męskimi perfumami. Uniósł dłoń na wysokość twojej twarzy — tą z sygnetem, więc wiedziałeś, że zaboli gdy— Poklepie cię po policzku? — Quel coltello è stato opera tua?¹ — zapytał, śmiejąc się głośno, gdy ściskał twoją twarz niemal z ojcowską dumą. Również ojcowską siłą — poklepanie po policzku nie należało do najdelikatniejszych. — Bellissimo, figlio.² Śmiech Emiliano był zaraźliwy. Rozniósł się na dwóch mężczyzn, którzy przyszli wraz z nim, a także na niczego nieświadomego ochroniarza, któremu, póki co udało się przejść pod radarem nestora. — Che cazzo hai da ridere?!³ — mężczyzna momentalnie spoważniał, machając rękami w stronę już—nie—głuchego—ochroniarza. — Siete così inutili che questa ragazza dovrebbe difendere i nostri interessi.⁴ Theo, cała wymiana zdań pozostawała poza twoimi zdolnościami lingwistycznymi, jednak język gestów pozostawał uniwersalnie zrozumiały. Domyślałaś się, że ochroniarz jest obecnie celem gniewu nestora Paganinich, aczkolwiek moment, w którym pokazał na ciebie ręką, mógł być dla ciebie co najmniej... niepokojący. Szczególnie że chwilę później, dwóch mężczyzn, którzy przybyli wraz z Emiliano, złapali ochroniarza za ramiona i wywlekło z kuchni. Jeśli liczyłaś na ponowne spotkanie z nim, to raczej do niego nie dojdzie. — Signora — szeroki uśmiech i ręce rozłożone w zapraszającym, radosnym geście. Sama byłaś jednak świadkiem tego, jak ulotny jest humor najstarszego Paganini. — Cóż za okropne nieporozumienie tu zaszło, no? Goście restauracji zawędrowali, gdzie nie trzeba i potknęli się na mokrej podłodze. Prosto na nóż. — Signora ich takich znalazła i zawołała mio Valerio, przerażona widokiem, giusto? Jak dobrze, że tu był, by pani znowu pomóc. Nie ma potrzeby wzywać żadnych służb, sì? Wszytko sobie wyjaśniliśmy i tym razem, zostanie to między nami. Gdy skończył mówić, dwójka mężczyzn wróciła. Po ochroniarzu nie było jednak śladu.
PŻ NPC: Bonnie: 17/120 Clyde: 6/120 PŻ postaci: Thea: 81 Valerio: 140 Czas na odpis: 09.03 (sobota) do 23.59 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Noc to czas cudów, Emiliano Paganini to cudotwórca, a dzieło jego rąk zaczyna się i kończy na strachu. Ołowiana kulka w żołądku obraca się wokół własnej osi; ciężar uwagi capo to tona oczekiwań, czterdziestowagonowy pociąg przemocy i tylko dwie możliwości — łaska czy ból? Chłodny sygnet na rozgrzanym policzku rozwiewa wątpliwości; ton Emiliano to jedno — ważniejszy jest dotyk. Włoskie gesty mają siłę sprawczą; tej nocy sprawiają, że Valerio się uśmiecha. Jeszcze zanim się odezwie, w jego oczach wybucha eksplozja euforii; jest większa niż ta restauracja, większa niż Saint Fall, większa niż ta martwa galaktyka. — Si, il padrino. Lei ha avuto ciò che si meritava.¹ Blondynka wciąż leży na ziemi i ledwo żyje; za rogiem przeznaczenia czeka na nią awans — będzie z niej ładny, zwykły, śmieszny trup. To za chwilę — najpierw capo przedstawia propozycję nie do odrzucenia, a Valerio u jego boku z pasją wchłania każde słowo. Emiliano ma ciężki akcent, który dobrze współgra z wonią cygara; Paganini młodszy od dziecka wiedział, że jeśli chce być kimś, musi być jak on — chociaż Piekło nie wypluje na ten świat drugiego takiego. To zostanie między nami; drgnięcie w kącikach ust rozlewa się po twarzy Valerio i z uporem omija ciemne spojrzenie. Nieruchome bryłki barwy ziemi stukają o płat czołowy kobiety; skup się, ragazza, albo dołączysz do Giuseppe. — Jessica to mądra dziewczynka. Zanim przyszliście, nie spieszyło jej się do wzywania Gwardii. Źrenice Valerio zwężają się boleśnie, uśmiech znika; Jessica właśnie siada w pierwszym rzędzie spektaklu, którego nie wystawią na scenie teatru Overtone — zbyt brutalna to opowieść dla pizd w rajtuzach. — Gdybym nie znał jej lepiej — a zna w ogóle? Nieistotne; Valerio w dziewięćdziesięciu procentach przypadków używa fizycznej przemocy — pozostałe dziesięć to technika zaczerpnięta od mistrza kaleczenia słowami; widzisz, Benito? Tyle się nauczyłem. — Pomyślałbym, że to pierwszy krok do współpracy z la famiglia. To dobry moment na strach, Jessica. Nie ten udawany na widok noża, krwi, zaklęć i przemocy; to dobry moment na strach prawdziwy, pierwotny, z samego szpiku zmarzniętych kości. Właśnie stracili jednego ochroniarza; braki kadrowe trzeba uzupełniać. ¹ Tak ojcze chrzestny. Dostała to, na co zasłużyła |
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Thea Sheng
ANATOMICZNA : 5
ILUZJI : 5
ODPYCHANIA : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 176
CHARYZMA : 1
SPRAWNOŚĆ : 8
WIEDZA : 10
TALENTY : 9
Do tej pory, kuchnie były źródłem przyjemnych skojarzeń—pamięcią przywoływały szum i tumult skumulowany grającym radiem i wrzącą rozmową; ciepły, północny akcent, oraz tym gorętsze ojcowskie potrawy. Wspomnienia odrabianych na kolanie prac domowych w przerwach między przyjęciem i realizacją poszczególnych zamówień, rozmyły się jednak gęstą smugą w kolorze barwiącym kuchenne kafelki Palazzo. Ciężko o przywołanie pozytywnych skojarzeń w pomieszczeniu po brzegi przepełnionym niepokojem i krwią. Rażąco przeciwne emocje towarzyszyły natomiast Valerio. Kontrastujący z jej dezorientacją i zaniepokojeniem euforyczny ferwor był świetlistą bruzdą w silnie zacienionym pomieszczeniu; pogłębiającym chaos widokiem, bagatelą przypominającym głaskanego po głowie szczeniaka. Przez ułamek sekundy, Paganini był w jej oczach wyłącznie tym—psem, za którego jeszcze niedawno przecież się podawał. Gdyby z tyłka wyrastał mu ogon, Thea była przekonana, iż merdałby on nieznośnie w rytm wygłaszanych z dumą pochwał. Niestety radość tej nocy była tak samo ulotna, co zaraźliwa. Mimo znacznych ubytków słuchowych, Thea nie miała Giuseppe nic do zarzucenia. Jednak kolektyw, w sercu którego mimowolnie się znalazła, trzymał się zasady, z którą dobrze zapoznała się już w latach młodzieńczych—należało wyplenić nawet najmniejszą niedoskonałość, nim ta się rozprzestrzeni. Wzrok jeszcze przez moment tkwił w miejscu, z którego siłą wywleczony został ochroniarz, po czym niepewnie przeciągnął się po nieprzytomnych sylwetkach włamywaczy. Niewątpliwie, jeśli w starciu z proponowanym przez mężczyznę układem, wewnętrzną walkę zwycięży jej nadkruszona duma, Thea skończy tej nocy jak któreś z nich. — To naprawdę — absurdalne kłamstwo. Jeszcze bardziej kuriozalne, przesadne i uwłaczające, niż spisane w Piekielniku wydarzenia pod Piwniczką. — Przykry wypadek. Poczucie niesprawiedliwości zostało zamglone porywistą potrzebą usunięcia się w cień. Ostatnie czego potrzebowała to potrojenie się par skupionych na niej ślepi. — Właściwie, mogło mnie tu w ogóle nie być. Taką wersję wydarzeń preferuję. Valerio w istocie nie wiedział o niej nic. Nawet używane przez nią imię skryło się za maską uwitego żartem i obłudą aliasu. — Jestem już zatrudniona. Lubię swoją pracę. Planowała ją też zachować, nie zmieniać. Ciężkie westchnienie było ostatnim dźwiękiem, jaki wydobył się z jej ust, nim w takt nie podążyło zniecierpliwione: — Ja tylko potrzebuję pomocy z samochodem. |
Wiek : 26
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : saint fall, deadberry
Zawód : grabarz
Rozmowy rekrutacyjne przybierały nieoczekiwane formy w Saint Fall. Dziś jednak nikt nie dostał oferty pracy — jedynie krzywy uśmiech podstarzałego mężczyzny, który szybko ukrócił mu życie, wkładając sobie cygaro do ust. Valerio, jako że wciąż stałeś bardzo blisko niego, mogłeś zaciągnąć się właściwie tym samym dymem. Konsensus został osiągnięty, a ofiary przykrego wypadku wyniesione z pomieszczenia. Jedynym śladem po ich obecności były czerwone smugi na kafelkach oraz wiercąca was w brzuchu świadomość, że gdziekolwiek ich zabrano, nie był to szpital. — Signora, zajmiemy się twoim samochodem. Słowo zajmiemy się w ustach mafiozy powinno być niepokojące, jednak tym razem naprawdę miał na myśli, że ktoś ci pomoże ten samochód naprawić. Paganini byli przecież słynni z bezinteresownej i dobrodusznej pomocy, si? — Poi parleremo di cadaveri.¹ Ostatnie Notka MG: ¹Potem pogadamy o trupach. Mistrz Gry bardzo dziękuje za grę i tym samym wychodzi z tematu. Jeśli chcecie, możecie kontynuować rozgrywkę lub uznać tego posta za z/t dla wszystkich. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej