Schody do tej chwili To wyjątkowe miejsce ukryte jest przed wzrokiem niemagicznych odpowiednimi rytuałami, ale ci w społeczeństwie, którzy dzięki Piekłom zostali obdarzeni cząstką magii, mogą zdziwić się nie na żarty, gdy nagle w środku oddalonego od głównej drogi pola zobaczą Schody do tej chwili. Ta dziwna konstrukcja powstała tutaj dobre kilkadziesiąt lat temu i według plotek miała być czymś na rodzaj rzeźby magicznej, symbolizującej sentencję "Carpe Diem". Po latach wokół tej konstrukcji urosła legenda. Podobno za drzwiami opatrzonymi czarną tablicą, znajduje się niezwykłe pomieszczenie, w którym wszystko jest do góry nogami, a wokół nie działa grawitacja. Podobno otworzyć da się je tylko poprzez wpisanie na tablicy odpowiednich symbole, ale nikt nie zna klucza, według jakiego należy to robić. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Troszkę sfatygowany, nieco poplamiony, o dwóch zakładkach — z czego jedna nieznanego przeznaczenia — i trzech słowach na miękkiej, zamszowej okładce; notes w jego dłoni czasy świetności zostawił w ostatnim roku gniecenia pluszu prezydenckiego fotela przez niezgrabne (był Republikaninem, zgrabne miał tylko konta w rajach podatkowych) cztery litery Geralda Forda. Niepoufne Zapiski Perseusa, jak dumnie głosiły nakreślone korektorem litery, nie wzbudziłyby niczyjej ciekawości; przecież sama nazwa wskazywała, że zawartość nie skrywa żadnych tajemnic, notes pewnie służy za podręczne zapiski równań różniczkowych, a poza tym każdy rozsądny czarownik wie, że dotykanie przedmiotów należących do kogoś, kto ziewa magią powstania, plasuje się na szóstym miejscu listy najbardziej kreatywnych sposobów na amputację dłoni. Pod okładką barwy przejrzałej pomarańczy sekretów było wiele; dzisiejsze rozpoczynały się na dwudziestej czwartej stronie i nieregularnie przeskakiwały aż do strony czterdziestej trzeciej. Zagwozdka schodów rozciągała się na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat; nie pamięta (chciałby nie pamiętać) pierwszej wizyty w tym miejscu — był grudzień, stopnie śliskie, Orestes w więzieniu, życie w ruinie. Był też Perseus — od dokładnie dziewiętnastu dni z pentaklem na szyi i zupełnie sam. Tamtego dnia — osiemnasty grudnia tysiąc dziewięćset siedemdziesiąty piąty rok, oznajmiało koślawe pismo kogoś, komu musiało być wtedy zimno — pierwszym wnioskiem na temat schodów było pojedyncze słowo. Schody. Nikt nie mógł odmówić młodemu Zafeiriou niewątpliwego geniuszu obserwacji; dekadę później ta sama wnikliwość odliczyła znajomą ilość stopni — szesnaście; tyle, ile lat musiał mieć czarownik, żeby poznać ciężar własnego athame — i odkryła, że drzwi nadal były zamknięte. Ich uporowi dorównywał tylko ten Perseusa; ramię wsparło się o betonową wnękę, czas spowolnił, sekundy zamieniły się w minuty, a minuty w — sprawiedliwie zapowiedziane — spóźnienie. Z bezruchu wyrwało go dopiero zakłócenie analogicznego nieporuszenia na horyzoncie — zanim Percy zdążył pomyśleć Lyra, słowa wyskoczyły spomiędzy ust, a dłoń — z kieszeni. Uniesiona w górę ręka rozpoczęła taniec energicznego machania; zupełnie, jakby palcami mógł rozgonić szare smugi marcowych chmur. — Lyra Vandeberg we własnej osobie — osoba połowy zwyczajowej wysokości i wciąż stosunkowo daleko — podniesiony o kilkanaście decybeli głos rozpełzał się po okolicy echem, by na ostatniej prostej zmienić sylaby w niezrozumiałe czknięcia. — Kopę lat! Urosłaś? Ciekawa perspektywa w wykonaniu kogoś, kto tkwił na szczycie schodów pośrodku niczego. — Albo to ja zmalałem. Jeszcze ciekawsze stwierdzenie w wykonaniu kogoś, kto nadal tkwił na szczycie schodów pośrodku niczego i obecnie wydawał się nienaturalnie wysokim Grekiem wieńczącym nienaturalnie naturalny projekt architektoniczny, który ktoś umiejscowił tu dekady temu. Szesnaście stopni to dokładnie dwieście czterdzieści centymetrów ponad poziomem dopiero zieleniącej się trawy; dwa i pół metra to — według Winnie, więc niezaprzeczalnie prawdziwe stwierdzenie — dostateczna wysokość, żeby przy skoku złamać kość. Dwudziesty drugi marca brzmiał na dobry dzień do testów empirycznych; to właśnie one ukrywały się za pobudkami dzisiejszego spotkania. — Chodź na górę! Co to za wieża bez smoka? Grecka księżniczka była już obecna. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
W tej chwili nie myślała o schodach — idąc polną drogą, nie myślała o tej chwili, ani tak naprawdę żadnej innej chwili. Jeśli miała być szczera (a czemu miałaby nie być? Nikogo innego w jej głowie nie było Najpierw zobaczyła jego wysoką sylwetkę na wysokim punkcie horyzontu, potem wymachującą w jej stronę rękę, a na koniec wysuszone przez zimę trawy, poniosły echem jego— Nie była pewna czy dostrzegł jej zmarszczone brwi. Całe szczęście po niecałej minucie znalazła się na dole schodów, gdzie jej oburzenie mogło być odpowiednio zauważone. Jeszcze większe szczęście dla niego, bo w tym czasie zdążyła sobie przypomnieć, że robi jej swoją obecnością bardzo dużą przysługę i z pewnością nie miał na myśli, że urosła w szerz. Prawdopodobnie. Być może. Na sześćdziesiąt osiem procent. — Mhm — powiedziała, robiąc pierwszy krok na pierwszym schodku. Monosylabiczność to straszna choroba, najwyraźniej przenoszona drogą— Przy drugim schodku rozważała, czy nie zjeść obu drożdżówek sama — najlepiej na jego oczach, najpierw upewniając się, że wie, jakie są świeże, pachnące i puszyste. Przy siódmym schodku pomyślała, że może faktycznie urosła trochę do góry; jej włosy były dzisiaj wyjątkowo mocno skręcone, nie wiedziała do końca z czego to wynika (może ta nowa odżywka?). Przy dziesiątym dotarło do niej, że był to najpewniej przypadek kolejnej tirówki, a więc, gdy znalazła się już na trzynastym schodku, gdzie zdecydowała się zakończyć swoją podróż, powiedziała jedynie: — Perseus Zaf— Końcówka zdania była celowo powiedziała niewyraźnie; dalej nie była pewna wymowy nazwiska. — We własnej, niezmiennej osobie. Przychodzę z łapówką. Lubisz borówki? Przyozdobiona pierścionkami dłoń wysunęła do przodu (oraz trochę do góry) papierową torbę, aby uprzejmości stało się zadość. Męski płaszcz na ramionach, ciężkie buty na stopach i szeroki uśmiech na buzi. Obiecała przybyć z dobrym humorem i całe szczęście, że przypomniała sobie o tym między siódmym na jedenastym schodkiem. — Nowy tatuaż? — nie była pewna, czy jego dłoń zawsze była taka przyozdobiona, czy część z nich nie była nowym nabytkiem. — Co mi przypomina, zanim zaczniemy. Gdzie je robiłeś? Szukała sprawdzonego, sterylnego miejsca. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Ze względów etycznych, estetycznych i solidarnościowych prawdopodobieństwo sześćdziesięciu ośmiu procent powinno zostać podniesione do procent sześćdziesięciu dziewięciu (i pół) — rozrastanie w szerz, w górę lub po sinusoidzie musiało zaczekać. Perseus Zaf— (wymowy nazwiska był pewien, po prostu lubi komplikować życia) na dobrą sprawę nie wie, co miał na myśli. Ocenienie rozrastania pod znajomo wyglądającym płaszczem wymagałoby zgromadzenia znacznie większej liczby danych niż te, którymi dysponował na pierwszy, drugi i czternasty rzut oka; Lyra Vandenberg — we własnej osobie — sunęła po schodach w górę, a on obserwował tę pielgrzymkę do mekki greckiej wiedzy z uśmiechem na ustach i drapiącą skraj świadomości myślą; to naprawdę znajomo wyglądający płaszcz. Gdyby mógł (nie mógł) skupić się dłużej, wpatrywać dosadniej, odkryć oswojoną melodię mhm i połączyć ją z innym mhm, być może — tylko być może — ze złączonych kropek powstałaby litera B, a z litery B— — Borówki? — dobry humor i odsiecz żywieniowa zatrzymały się na trzynastym schodku — papierosa torba zmieniła właściciela, obiecujący ciężar w jej wnętrzu zatarł wspomnienie zmarszczonych brwi. — Głównie te z Wallow, ale życie nauczyło mnie nie gardzić darmowym jedzeniem. Krótkie zerknięcie do wnętrza opakowania ujawniło sekret sklejonego z sobą lukru i zapachu, który zachęcił ślinianki do wzmożonej pracy; przez kilka sekund na świecie był tylko Percy, drożdżówki i zastanawianie się, czy smakują tak dobrze, jak wyglądają. Niewiele brakowało, żeby przegapił pytanie; jeszcze mniej, by zapomniał, że pełny żołądek nie sprzyja zatrzaskiwaniu czarów. Krótkie spojrzenie na tatuaż pokrywający dłoń — zaledwie początek; pękające od szczegółów poroże lamprima adolphinae jeszcze nie przekuło się w jelonka — wprawiło kąciki ust w delikatne drgnięcie. — Ma z pięć miesięcy — dla niego nienowy, dla niej nowoodkryty — poza wywiadem w radiu, ich ścieżki splatały się na rozdrożach nieplanowanych przypadków i przelotnych zderzeń w progu Archaios. Kiedyś przez pół minuty zastanawiał się, czy Lyra Vandenberg dałaby zaprosić się na randkę; w trzydziestej pierwszej sekundzie zajęło go naprawianie zawiasów w regale i pomysł obumarł zanim rozkwitł. — W Bostonie jest salon, do którego Orestes zaciągnął mnie na pierwszy tatuaż. Chcesz adres? Od tamtej pory byli wierni; niewielkiemu miejscu, gdzie igły wymieniano regularnie, czystość nie była wrogiem, a wielki tatuażysta przemawiał zaskakująco łagodnym tonem. Wyprawa daleka, ale warta ceny; Mały Brick — przezabawnie adekwatny przydomek, nie ma co — wyszedł z więzienia kilka miesięcy przed Orestesem i z uśmiechem opowiadał, jak dzielili się przyprawami do zupek ekspresowych, żeby nadać stołówkowemu jedzeniu waloru smakowego. — Zjemy po wszystkim? Boję się, że z drożdżówką w ustach zatrzasnę ci w pentaklu czar na porośnięcie pachnącymi kwiatami — notes i papierowa torba musiały zaczekać — Percy odłożył je obok progu zamkniętych drzwi, opustoszałą dłoń płynnie wyciągając w kierunku trzynastego stopnia. Tam, pewnie na szyi, czekał cel; ukryty przed niemagicznymi pentakl na chwilę będzie musiał zrezygnować z towarzystwa pierwotnej właścicielki i zdać się na |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Wzrok zawieszony na dziwnie—znajomym—płaszczu był bardziej niebezpieczny niż śliskie schody (lub śliski pirs), ale nie mogła o tym wiedzieć. Skąd mogłaby o tym wiedzieć? Właściciel płaszcza niespecjalnie krzyczał "dusza towarzystwa". Ludzie mogli jednak zaskakiwać; zaimki dzierżawcze płaszczy jeszcze mocniej. — Niestety, te drożdżówki to mieszczuchy. Kupiłam je w piekarni na Starym Mieście, więc jak zadzierają trochę nosa, to dlatego. Nie przyniosłaby mu wypieków z Sonk Road — jeśli nie były zakrapiane narkotykami, to nie było sensu ich spożywać — a do Little Poppy było jej trochę nie po drodze. Stare miasto było ledwo za mostem, na wyciągnięcie ręki i przejechanie dodatkowych dziesięciu minut samochodem. Nic wielkiego, a przecież drożdżówki mieli naprawdę dobre. Torba została dokładnie obejrzana, ślina chyba trochę pociekła, ale greckie dłonie ostatecznie zdecydowały, że deser należy się po robocie. Dziwne, mogłaby przysiąc, że widziała go nieraz z kawałkiem ciasta w jednej dłoni i śrubokrętem w drugiej, gdy w antykwariacie skręcał nieposłuszny regał. Przez trzydzieści sekund patrzył się wtedy na nią dziwnie, jakby chciał o coś zapytać, na co mógłby (bardzo prawdopodobnie; zależy od dnia humoru i ułożenia gwiazd) usłyszeć odpowiedź twierdzącą. — Adres i imię tatuatora. Ładnie się zagoił — oceniła, swoją niezwykle fachową opinią. O tatuażach wiedziała niewiele; z wyjątkiem tych, które zdobiły ciała jej znajomych. O rysunku również całe nic; z wyjątkiem tego, co pokazywał jej kiedyś Fogarty. — Stwierdziłam, że czas zapłacić komuś, by mi pociął skórę. Bolało? Banalne pytanie — jasne, że bolało. Pytanie powinno brzmieć — czy boli bardziej niż wbijane Nie zamierzała wypytywać o powiązanie między drożdżówką a zaklęciem kwiatowym; nauczyła się, że jeśli ktoś wydaje się troszeczkę szalony, to często w tym szaleństwie bywa niewątpliwie genialny. Percy miał ku temu bardzo duże predyspozycje — od włosów począwszy. — Co tylko sobie zażyczysz, to ty mi robisz przysługę — luźny ton głosu, poluzowane guziki górne płaszcza. Pentakl ściągnęła bez większego zawahania i wręczyła go w wytatuowaną, grecką dłoń. Był to albo symptom ogromnego zaufania, albo pierwszy objaw tego, że szaleństwo bywa zaraźliwe. Trzynasty stopień stał się przeszłością; wykonała dwa, dodatkowe kroki, tym razem znajdując się już tylko jeden pod nim. — Jesteś pewien, że chcesz to robić tutaj? — przez tutaj, miała na myśli szczyt schodów prowadzących donikąd (w najlepszym wypadku) lub do wysoce magicznego miejsca, które niekoniecznie dobrze zareaguje na odprawiane u jego progu czary. — Wolałabym nie być odpowiedzialna za to, że spadniesz i rozbijesz sobie głowę. Orestes mógłby się zdenerwować; wynegocjowanie zniżki na książki po tym, byłoby bardzo kłopotliwe. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Dziwnie—znajome—płaszcze i jeszcze—dziwniej—znajome—torby, gdzie lukier drożdżówek obkleja wypiek i niewielkie logo; teraz rozmiękłe i nieczytelne. Zbiegi okoliczności miały cechę, w której tkwił grecki pierwiastek chaosu — w tym biegu lubiły się z sobą zderzać. — Znam tam piekarnię, w której sprzedają mistrzowskie cynamonki — dziwne—znajome—logo uśmiecha się do zamkniętych drzwi; jest bezpieczne i nie dzieli się sekretem skojarzeń. — Tylko nie mów Orestesowi. Udawałby, że wszystko w porządku tylko po to, żeby dzień później zawędrować do cukierni, kupić torbę cynamonek i rozpocząć poszukiwanie idealnego przepisu; po trzeciej zrobiłby się senny, w połowie czwartej mamrotałby pod nosem, że stary żołądek sieje nieporządek i od całkowitej katastrofy przejedzenia musiałby ratować go Perseus. Z jego żołądkiem było wszystko nie w porządku — po torbie cynamonek zapytałby, co na obiad. — Wyślę adres listem. Nie jestem pewien czy to Przekątna czy Pokątna — prawdopodobnie to Prostokątna, więc w efekcie Lyra znalazłaby się w obcym mieście z niewłaściwym adresem i pytaniem, które Percy musiałby jej zadać podczas pobytu w szpitalu; bolało, kiedy bostoński gang próbował ukraść ci pięć dych? Wolałby uniknąć kolejnego powodu do wyrzutów sumienia i bezsennych nocy; miał ich po czubki skręconych włosów. — Naukowo udowodniono, że kobiety mają o wiele wyższą tolerancję bólu. Wiem od— Winnie, która po uderzeniu piszczelem w futrynę tylko zmarszczyła brwi i potarła miejsce, gdzie godzinę później wykwitł siniak wielkości pięści; kiedy Percy zderzył się z tą samą futryną rok wcześniej, przez cztery i pół minuty próbował przypomnieć sobie, czy oddychanie zaczyna się od jęku bólu czy zastanowienia, co by się stało, gdyby zamiast niej zamontował plusz do kanap. Ten geniusz nie miał końca ani początku; wyłącznie własną orbitę, wokół której kręciły się niebezpieczne odpowiedzi. Ich groza wzniesiona została na fundamencie szczerości — Perseus nie zastanawiał się nad słowami. To słowa zastanawiały się nad Perseusem. — To nie przysługa. Przysługą byłoby, gdybym tracił czas, środki finansowe albo benzynę — pentakl na wyciągniętej dłoni nadal nosił ślad ciepła; magia niechętnie rozstawała się z pierwotną właścicielką. — Twoje towarzystwo nie jest stratą czasu, ja nie płacę za to ani centa, a na miejsce dotarłem stopem. Cenę wyprawy oszacowano na cztery dowcipy o fretkach w żółtych kredkach, więc wychodził na plus — jedyną wartością ujemną był czas, który Lyra zaczęła tracić w momencie Wyjątkowo Nierozważnego Pytania. Jesteś pewien, że chcesz to robić tutaj? roznieciło zdumienie; Percy spojrzał na prawo, oczekując udanej, genetycznej rekonstrukcji T—Rexa; potem na lewo — tym razem szukając czynnego wulkanu. Nic z tego — tylko zielony przestwór rosnących traw i śmieszna odległość od ziemi; szkoda, że nie widziała, jak spadał z dachu. — Mam teorię do sprawdzenia, Lyra. Równie dobrze mógłby powiedzieć: rozsiądź się wygodnie, Lyra, to będzie długa opowieść o walce z prawami fizyki i teoretycznymi zagadnieniami magii. — Te drzwi zamknięte są od kilkudziesięciu lat i jeszcze nikt nie był w stanie ich otworzyć. Od dekady próbuję wszystkiego — wszystkiego w jego ustach zabrzmiało dokładnie tak, jak powinno; wszystkiego. — Zwykłe czary na otwarcie zamków nie działają, wytrychy tym bardziej. Próbowałem oszacować siłę nacisku niezbędną do stworzenia wartości, która chociaż w ułamku setnym zakłóciłaby zasadę trzeciej dynamiki Newtona i tym samym stworzyła nacisk na drzwi silniejszy od nacisku drzwi na obiekt, ergo, mnie, ale— Zmarszczony nos, zmarszczone brwi, zakręcony na dwa razy lok, który Perseus zawinął za ucho bez namysłu — krótki przerywnik w słowach był koniecznością, nie zamiarem. — Wyniki różnią się przy każdej wizycie, zupełnie jakby wymiary drzwi ulegały ciągłej transformacji. Nie jestem w stanie jednoznacznie określić ich wysokości, długości, powierzchni kwadratowej, obliczenia wciąż i wciąż różnią się o część dziesiętną — krótkie spojrzenie przez ramię niosło w sobie brzemię osądu; pytał naprawdę, drzwi, dziś też? i nigdy nie otrzymywał odpowiedzi. — Pomyślałem więc Percy, to nie są zwykłe drzwi. To schody do tej chwili. Ta chwila była nieokreślonym odcinkiem nieskończoności — czym jest nieskończoność? Na to pytanie mógł odpowiedzieć matematyk albo filozof i obaj mogliby mieć rację; pewnego dnia przyprowadzi tu Orestesa. Pewnego dnia, kiedy schody przestaną kojarzyć się ze strachem pozostawionego samego sobie nastolatka. — Więc może odpowiedzią nie jest fizyka per se, tylko czas. Czas, Lyra! Rozumiesz już? Pytanie i uśmiech, i dokładnie sekunda na udzielenie odpowiedzi — zanim tak albo nie wydało osąd na jego mentorskie umiejętności, Zafeiriou mówił dalej. — Więc tak, chcę zrobić to tutaj, ponieważ ta chwila może być tą chwilą, a gdyby miało się okazać, że jest tą chwilą, podczas gdy ja jestem szesnaście stopni niżej, musiałbym biec z prędkością— Wysokość każdego stopnia razy szesnaście, kąt nachylenia schodów, średnia prędkość unoszenia nóg, potencjalność przeskakiwania po dwa stopnie, rosnący pęd— stop. — W każdym razie, myślałem o zaklęciu securus. To magia wariacyjna, tarcza ze szkła pochłania większość czarów ofensywnych, o ile nie są wyjątkowo potężne — pentakl w jego dłoni skupiał płynącą przez ciało moc. Ten moment był istotny — intencja musiała skupić się na znajomym kształcie, a zgoda w spojrzeniu pierwotnej właścicielki nośnika magii wybrzmieć, zanim cząsteczka magii wariacyjnej połączyła się z zamiarem zatrzaśnięcia zaklęcia w pentaklu. Trzy, zamiar. Dwa, moc. Jeden, słowo. — Securus. Zero — efekt? #1 rzut na zatrzaskiwany czar — securus (próg 60): 6 (magia wariacyjna) + k100) #2 rzut na ilość użyć czaru [ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Perseus Zafeiriou dnia Pią Lis 10, 2023 1:39 pm, w całości zmieniany 2 razy |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Stwórca
The member 'Perseus Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 22 -------------------------------- #2 'k3' : 2 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Dziwnie—znajome—płaszcze nie miały zamiaru się nikomu przedstawiać. Milczały, a gdyby miałyby twarz, to miałaby ona mimikę kamienia. — Nie powiem — obiecała. Nie miała w zwyczaju ich łamać; nawet tych nieistotnych. — Ale głównie dlatego, że byś się jedynie zbłaźnił. Mistrzowskie cynamonki mają w North Hoatlip, zaraz obok teatru. Horacy potwierdzi. Horacy nie był ani piekarzem, ani znakomitym krytykiem kulinarnym — był za to znakomitym człowiekiem, pilnującym wejścia do teatru. Ojcem trójki dzieci, dziadkiem siedmiu wnuków, niezaprzeczalnym fanatykiem cynamonek przekazywanych zawsze przez Lyrę, tuż przed porannymi próbami. — Albo mógłbyś posłużyć za przewodnika — szalona propozycja; ktoś miałby chcieć dobrowolnie się z nią pokazywać publicznie. Zaletą towarzystwa Percy'ego byłaby ewentualna ekspertyza na temat bostońskiej mafii, która okradnie ją z ostatnich pięćdziesięciu dolarów. Ktoś powinien też pilnować, czy nie tatuują jej kutasa na plecach. Ciekawe, czy Percy miał jakiegoś na— Pokiwała głową, elokwentnie zgadzając się ze stwierdzeniem o wyższości kobiet. Tak, tak, masz rację Percy. Jesteśmy leps— Miałoby to lepszy wydźwięk — nawet jeśli tylko w jej głowie — gdyby nie fakt, że właśnie potknęła się o schodek, łapiąc ostatecznie równowagę, aczkolwiek w niezbyt zgrabny i kobiecy sposób; z cichą, aczkolwiek wymowną kurwą na ustach. Byłoby miło, chociaż raz, nie skończyć z rozbitą głową, dupą czy jakąkolwiek kończyną dolną. Spojrzała na błyszczący tęsknie pentakl w obcej (dla niego) dłoni i pomyślała, że są to ręce, którym mogłaby z nim zaufać. Jeśli Percy był przedstawicielem samców z gatunku nikczemnego, to musiała poprosić go o kilka wskazówek aktorskich. — Dobrze, nie przysługa — uśmiech sam się wkradał między kąciki ust; przez ostatni rok rzadko kiedy słyszała, że jej towarzystwo nie jest stratą czegokolwiek, najczęściej kręgosłupa moralnego. Co do tego ostatniego wyrok jeszcze nie zapadł. — Odwiozę cię później. Nie w ramach przysługi, oczywiście. Twoje towarzystwo nie będzie stratą czasu. Nawet gdy niechcący wcisnęło się guzik automatycznego wykładu z— Właściwie, to nie była do końca pewna, z czego. Fizyki? Filozofii? Teorii magii? Tego, jak bardzo efektywny jest ludzki upór? Nawet nie próbowała mu przerwać, aby zapytać; ludzie, którzy mówili o swoich pasjach, mieli bardzo osobliwy błysk na twarzy, którego nie dało się niczym innym podrobić. Kulturalnie więc milczała, sięgając w tym czasie do kieszeni, aby wymacać palcami kartonowe pudełko papierosów. — Mhm — cholerny, monosylabiczny wirus. — Czas, oczywiście. Rozumiem. Nie rozumiała. Okay, trochę rozumiała — najbardziej część o tym, że zaklęcia nie działały, a drzwi zdawały się zmieniać z każdą wizytą. Dekada to dużo zebranych danych; dekada, to dużo lat, które musiał tu spędzić. Zmarszczone znad rozpalanego papierosa brwi miały ochotę zapytać, ale usta zdecydowały, że byłoby to wścibskie. Nikt nie robi czegoś przez dekadę, bo się nudzi. — Próbowałeś otworzyć je athame? — spytała, wydychając pierwszą dawkę dymu. — Znasz vitrumtegmine? Ostatnio utknęłam w czymś, hm, podobnym. Wiedziałeś, że magiczne szkło połączone z magicznym nożem wybucha? Zaczęłam się zastanawiać, czy nie można go używać jako— Mogłoby to być logicznym wnioskiem; nie wiedziała. To Perseus był tu ekspertem teorii magii, a przynajmniej między ich dwójką. Wciąż pożółkłe po zimie pola nie skrywały żadnych sekretów z tej dziedziny. Jedynie samotne, irytująco intrygujące drzwi, do których uciekała wzrokiem coraz częściej. Pokiwała jedynie głową, dając mu do zrozumienia, aby robił, co uważał. — Zaproponowałabym ci papierosa, ale chyba masz zajęte ręce — mówiła lekko mechanicznie, większość swojej uwagi poświęcając na zamkniętą klamkę. Oczywiście, że musiała za nią pociągnąć — chciała się tylko upewnić. — Możesz nie chcieć— Próbowałeś je wysadzić? W magii odpychania jest kilka takich czarów, co bolą jak skurwysyn, ostatnio— Niekoniecznie panowała nad tym, co wylatuje wraz z dymem z jej buzi. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Dziś kamienne były tylko drzwi — ich nieustępliwość przypominała głaz, chłód był marmurowy, a obecność — jak opoka. — Cynamonki z North Hoatlip, proszę, proszę — ciche gwizdnięcie obraziło dwa pokolenie podśpiewującego w oddali słowika — wygwizdał gniewną odpowiedź i odleciał w tylko sobie znanym, słowikowym kierunku zanim Percy zrozumiał błąd gramatyczny. — Mogłaś ostrzec, że powinienem zwracać się do ciebie m'lady. Prosty zestaw skojarzeń bez zaskoczenia w tle — wschodząca kariera, wielki upadek, głośne nagłówki, ale zanim to wszystko nastąpiło, musiały być próby w dzielnicy, gdzie horyzont uświetniał gmach teatru, a cynamonki biły na lukrowaną głowę te ze Starego Miasta. Na ziemi niczyjej ust zaiskrzył uśmiech i rozścielił się tam na dobre; nawet jeśli czyjeś potknięcie o stopień nasiliło go o kilka woltów, był to czysty zbieg okoliczności — dla złagodzenia obyczajów, okraszony słowami. — Tylko, jeśli później pójdziemy na obiad. Od tuszu robię się głodny — sens w tym ciągu przyczynowo—skutkowym był taki, jak zawsze w przypadku Perseusa — żaden — ale to nie jego dziś poszukiwała Lyra. Pod marcowym niebem odżywał świat, na jego błękicie przesuwały się chmury i tylko od czasu do czasu jeden z tych obłoków znajdował drogę do niebieskiej toni greckiego spojrzenia; wciąż nie potrafił patrzeć na niebo i nie myśleć o tym, co pod koniec lutego— — Ale będę mógł operować radiem? — powrót do Little Poppy z podwózką pod same drzwi — albo najbliższe miejsce parkingowe pół przecznicy dalej — zmienił dobry dzień w dzień jeszcze lepszy. Czas był istotny; ten stracony na próbę złapania stopa mógł poświęcić na pojawienie się u pana Murphy wcześniej niż zapowiedział; dzięki temu nie będą musieli czekać z Carol, aż zacznie się późniejszy seans w kinie — była podekscytowana (nie tylko ona) na myśl, że przedpremierowo obejrzą Opowieść o Troskliwych Misiach. Z planowania ilości popcornu wyrwał go dopiero znajomo nieznajomy czar; vitrumtegmine leżało daleko poza jego umiejętnościami. — Mmm, wyższa szkoła jazdy magii wariacyjnej. Istnieją badania, które wykazały, że trzykrotne, skuteczne odnowienie tego czaru może spowodować brak tlenu wewnątrz kokonu, więc— Krch, palec prześlizgujący się po krtani to najskuteczniejsza wizualizacja śmierci, na jaką chwilowo może zdobyć się Percy — trudno zresztą zademonstrować asfiksję bez wykształcenia aktorskiego w tle; Lyra pewnie potrafiła. W wąskim wachlarzu umiejętności, Perseus posiadał własny wytrych — ten maleńki talent do rozkładania skomplikowanych równań na czynniki pierwsze; życie było matematyką. — To dość oczywiste. Magia nie jest pyłkiem i nie materializuje się znikąd. To przede wszystkim przepływ energii — poziomy ruch palca imitował w powietrzu prostą linię; przepływ. — Wyobraź sobie, że stykasz z sobą przewody akumulatora. Delikatne dotknięcie stwarza iskrę, ale im wyższa wartość kwantu energii, tym większa skala zjawiska rozpraszania i zderzeń w skali atomowej i subatomowej, co stanowi podstawę — uniesiony na wysokość oczu pentakl wyglądał tak, jak powinien; jak pentakl — ot, choćby, fizyki jądrowej. Xander by to, nie wyszło! Niewiele osób w Hellridge, Maine lub, całkiem prawdopodobne, Stanach Zjednoczonych potrafiło zmieścić fizykę jądrową i kurę w jednej wypowiedzi — Perseus nie tylko potrafił, ale przy okazji nie dostrzegał w tym nic skandalicznego. Może papieros nie byłby złym pomysłem? Przez ramię obserwował szarpnięcie za klamkę i smużkę dymu, na której obłoku w kierunku nieba wyrywały się słowa. To nowość — siłowe rozwiązania Lyry Vandenberg pewnie zostały przetestowane przez pokolenia czarowników znacznie zdolniejszych w magii odpychania niż Percy; to, co go zmartwiło, to nadpowiedzenie. Bolą jak skurwysyn; nic dziwnego, to magiczny dynamit. — Hm? Wysadzić? — zaskoczenie, niedowierzanie, nutka podziwu dla drastycznych kroków — po nieudanym zatrzaśnięciu czaru potrzebował kilkunastu sekund na ponowne zgromadzenie mocy w dłoni; równie dobrze mógł przeznaczyć je na słowa. — Magia odpychania, zwłaszcza tak zaawansowana, wymaga ładunku emocjonalnego. Najczęściej to gniew, czasami niechęć, sporadycznie to obawa o— Znajome mrowienie w opuszkach nakłoniło palce do zaciśnięcia się na pentaklu — zaklęcie wypowiedział z pełną intencją efektu. — Securus. Prąd energii powinien spłynąć wzdłuż ramienia i zagnieździć się w magicznym nośniku; zanim to nastąpi, myśl powinna dobić do brzegu. — O kogoś. Nośnik emocjonalny umiejscowiony poza ciałem, który próbuje się ochronić — pamiętasz, Percy? Pamięta; promenadę i płonącą skórę, i własną bezsilność, i czar, który zamierza dziś zatrzasnąć w pentaklu, bo tamtego dnia magia go zawiodła — i kogoś, kto nie miał pewności, czy sam jest bezpieczny, ale użył magii odpychania, żeby upewnić się, że Perseus będzie. — Czasem nawet za cenę samego siebie. Ciche słowa bez konkretnego odbiorcy; na kilka sekund pod ich balastem zniknął nawet uśmiech. #1 rzut na zatrzaskiwany czar — securus (próg 60, magia wariacyjna): 21 (magia powstania) + k100 #2 rzut na ilość użyć czaru |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Stwórca
The member 'Perseus Zafeiriou' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 91 -------------------------------- #2 'k3' : 3 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Cóż za nieoczekiwany zwrot — tym razem to ona jest posądzana o klasizm społeczny. — Tylko, gdy gram Lady Macbeth. W przeciwnym wypadku nawet pani, było zbędnym tytułem. Lepszym niż panna, ale wciąż — całkowicie zbędnym. Nie znała North Hoatlip takiego, jak słynny jeden procent z Hellridge. Country Club był jedynie ciekawostką; stare, otoczone bluszczem domy czymś, co być może mijała po drodze do pracy. Dla niej cały świat North Hoatlip ograniczał się do sceny, jego słońcem było ciepłe światło reflektorów, a mieszkańcami widownia. Był to świat, do którego tęskniła każdego dnia. Świat, za który oddałaby wiele, aby móc, choć na chwilę, do niego powrócić. — Zrozumiałe, ja po pływaniu zawsze robię się— Pauza na ułamek—ułamka—sekundy, aby przypomnieć sobie, że przecież nie wie. Nie może wiedzieć. Ludzie pływają, mów dalej. — —głodna. Obok basenu mają świetne frytki, posypują je jakimiś przyprawami, przez co robią się lekko czerwone — jak krew. — i nie trzeba do nich żadnego sosu. Umowy słowne są wiążące, tak samo te, potwierdzone skinieniem głowy. Przywilej pasażera, to przecież oczywiste. W dodatku Percy mógł się pochwalić zawodowym doświadczeniem w wybieraniu muzyki. Trzeba wiedzieć, kiedy oddać scenę komuś, kto zna się na czymś lepiej. — Co mi przypomina — kiedyś już sprawdził się w roli muzycznej encyklopedii. Tylko dzięki niemu Easter spoczywa dumnie w jej kolekcji. — Znasz Dead Can Dance? Szukałam ich ostatnio, ale dziewczyna z Coconuts spojrzała na mnie, jakbym wymagała od niej niemożliwego. Potem, lekko niegrzecznie, odparła, że nie, nie mają i wróciła do czytania magazynu. Ekspertyza Perseusa nie kończyła się jednak na muzyce. Najwyraźniej jego liczne talenty obejmowały również teorię magii, powstania oraz zabójcze tajemnice szklanych pułapek. Skrzywiła się lekko, widząc wymowny gest śmierci — nie musiał jej przekonywać, że pozostanie w tej pułapce, skończyłoby się gorzej, niż rozciętymi plecami. Zamiast słuchać o tym, jak prawie umarła, znacznie bardziej wolała improwizowany wykład z teorii magii, który dział się przed jej oczami. Żałowała, że nie miała notatnika, aby to wszystko zapisać. Zamiast tego kiwała głową, skupiając się na magii, która jest przepływem energii (to wiedziała). Nie wiedziała natomiast nic o kwantonach, zderzeń w skali atomowej, a już w szczególności, kompletne nic o fizyce jądrowej. Kim był Xander też nie wiedziała; domyślała się, że musiał być to jakiś ważny naukowiec. Ciągnięcie za klamkę było jałowe, a propozycja użycia siły spotkała się z lekkim oporem po drugiej stronie, a także kolejnym wykładem teoretycznym na temat magii — chwalipięta, kontynuuj — który przybrał nieoczekiwany ciężar emocjonalny, właściwie za pomocą jednego słowa. Niechęć. Niechęć rozsmarowująca nią o ścianę — raz, dwa, trzy — musiała być silna, skoro nawet wspomnienie tego przywoływało do otępiałych nerwów fantomowy ból. Gniew nie był lepszą perspektywą, gniew sprawiał, że— Ochronić. Diagnoza wydana wraz z rzuconym zaklęciem. Diagnoza potwierdzająca bardzo wyraźnie wytarte w jej głowie wspomnienie zakrywającego ją ramienia, gdy szkło zrobiło to, do czego nadaje się najwyraźniej najlepiej — wybuchało. Nietypowy odruch — ważny odruch — gdy w momencie zagrożenia dba się bardziej o nośnik emocjonalny umiejscowiony poza własnym ciałem. Myślenie życzeniowe? Być może. Trzy, fioletowe iskierki odbiły się od materiału pentakla — ten w promieniach marcowego słońca, wyglądał, jakby było mu wyjątkowo dobrze z tym faktem. Zdawał się mówić, że wyjątkowo polubił, gdy Percy się nim zajmuje. Wiedziała już do kogo się zwracać, jeśli w przyszłości napotka z nim jakiś problem. — Czy— Szybki, duży krok w jego stronę i chwycenie pentaklu we własne dłonie, tak, aby na otwartej poduszce przyjrzeć mu się dokładniej. Znajome mrowienie pod palcami, nagrzanie od świeżej energii, którą właśnie został nakarmiony, w połączeniu z lekkim, fioletowym połyskiem sugerował jedno — zatrzaśnięcie czaru nie tylko się powiodło a powiodło się nawet trzykrotnie. Trzy razy więcej tarcz, niż miała przed chwilą; trzy razy więcej ochrony, niż miała— — Udało się! Na Lilith, Percy, jesteś genialny — chwycenie go w przyjacielskim, pełnym ekscytacji uścisku było dokładnie tym — odruchem. Instynktowym i nieprzemyślanym wybuchem radości, objawionym w chwilowym zaciśnięciem ramion na jego szyi. — Dziękuję! Powinieneś robić to zawodowo. Trzy tarcze, nawet nie wiesz, jak bardzo mnie to— —uspokaja. Dwie sekundy wdzięczności i dotyk został przerwany. Nie spędzała zbyt długiego czasu na analizowaniu tego gestu, zajęta była muskaniem palcem pentakla i świadomości, że dopiero teraz była w stanie tak naprawdę odetchnąć z ulgą. Zakładany na szyję pentakl był jakby cięższy — wyraźniejszy w swojej obecności i jednocześnie gwarantujący poczucie komfortu. Jak przykrycie się kocem na kanapie po długim, męczącym dniu. — Dziękuję. Mówiłam już to, prawda? Dziękuję — jak dziecko, które dostało wymarzony prezent z okazji Narodzin Aradii. Kiedyś Paul podarował jej ilustrowany przewodnik po starożytnym teatrze. To było lepsze. — Masz — podniosła papierową torbę, przypominając mu o wypiekach w niej ukrytych. — zjedz obie. Zasłużyłeś. Właściwie, to zasłużył na trzy. Kiedyś będzie musiała mu ją dostarczyć. |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów
Perseus Zafeiriou
POWSTANIA : 25
WARIACYJNA : 6
SIŁA WOLI : 6
PŻ : 162
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
WIEDZA : 15
TALENTY : 14
Tylko, gdy gram Lady Macbeth. Powinien skąd pamiętać to nazwisko, prawda? Uprzejme kiwnięcie głową — tak, m'lady, przepraszam, m'lady — niecnie ukryło literackie braki w dobitnie ścisłym umyśle. To prawie przerażające; mieszkać całe życie nad antykwariatem i nie być pewnym, którego dokładnie zamku lordem był lord Byron. Może dlatego, że ten, który na myśl przychodzi Perseusowi w pierwszej — i jedynej — kolejności to Camelot. — Nie potrafię pływać, ale— To nie znaczy, że dla torby frytek nie wskoczyłby do basenu sportowego — na główkę, prawdopodobnie w pełnym rynsztunku lub zupełnie nagi; opinie greckiego prawdopodobieństwa były podzielone. — Frytki sprzedają każdemu, więc wypróbuję twoją magiczną mieszankę skrobi i przypraw — migoczące w ułamku—ułamka—sekundy zawahanie przeszło bez echa; ludzie pływają, Percy nie, historia od dwudziestu sześciu lat niezmienna w stałości — z cieczy preferował kawę, od pływalni radiostację, zapach chloru drapał go w nos, a zapamiętana z dzieciństwa opowieść o grzybicy, od której na kostkach rosną małe muchomory, skutecznie zniechęciła do poznawania uroków publicznych prysznicy. Ciche stuknięcie skojarzeń — płaszcz; Stare Miasto; Dead Can Dance; gdzie to słyszałeś, Percy, bo na pewno nie w radiu? — odbiło się od cienkiego winylu płyty. Pamięta okładkę; czarno—biała, z maską na pierwszej stronie, zapadająca w pamięć mimo prostoty zamysłu. — John Peel nagrał z nimi sesję dwa lata temu. Brzmią trochę jak wczesny Cocteau Twins, trochę jak Joy Division — audycja w BBC leciała o czwartej nad ranem; miał wtedy trzecią nocną zmianę z rzędu i posolił kawę, ale przyjemny głos wokalistki koił rany niewyspania. — Nie kupisz ich w Coconuts, to sieciówka. Spróbuj w Two steps from Hell, sprowadzają winyle z Nowego Jorku. W Little Poppy na Ulicy Handlowej drzemały perły niepowtarzalności z — rzecz jaśniejsza od słońca, chociaż nie tak oślepiająca — Archaios na czele. Nie tylko sklepy były niepowtarzalne; ludzie nosili w sobie ten pierwiastek od zarania dziejów, a jego kształt, wymiar i intensywność ulegał ewolucji razem z cywilizacyjnymi skokami. Dziś, w marcu tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego piątego, ewoluowała tylko — aż? — relacja. Od trzech łagodnych błyśnięć zatrzaśniętego czaru po dwie sekundy uścisku, w trakcie którego myśli skupiały się na jednym, tylko jednym, wyłącznie jednym; jak ja kocham teorię magii. — To— Nic takiego, powiedziałby, gdyby ciepły uścisk nie wprawiał go w chybotanie — do przodu, do tyłu, dwie sekundy zachwiania, które o mały włos nie skończyły się pięcioma kolejnymi spędzonymi na locie w dół schodów. — Ja— Chciałem tylko pomóc, dodałby ciszej, dziwnie zmiękczony zrywem nieskrępowanej wdzięczności; łatwo zapomnieć, że magia ma dwa oblicza — jedne z nich zadają ból, inne przed nim chronią. Czasem potrzeba jednej Lyry, żeby przypomnieć sobie, dlaczego magia powstania była najczystszą z nich; z definicji budowała, zamiast niweczyć. — Cała przyjemność po mojej stronie. Potrzebowałem— Tego. Potrzebował nieskrępowanego zachwytu scalonego do opuszków palców muskających pentakl. Potrzebował sukcesu; drobnego zrywu magii, która od niemal miesiąca na samą myśl wypełniała usta posmakiem przerażenia, ale teraz — kiedy każde dziękuję poszerzało uśmiech Perseusa o kolejne centymetry — przypomniała mu, że zaklęcia to nie tylko ból i krew; to też Lyra, która gubi gram ciężaru z barków. — Oby nigdy nie musiały się przydać, ale znając Sonk Road — lewe ramię w górę i w dół; wzruszył nim w uniwersalnym dialekcie sama wiesz. — Uwierzysz, że tydzień temu ktoś zaatakował tam Orestesa? Nie można w tym mieście po zmroku wyjść nawet po mleko! Całą resztę — co nastąpiło po ataku i dlaczego noc była bezsenna, i gdzie musiał zadzwonić, i jak wiele scenariuszy przewinęło się przez kilka godzin przez obolałą głowę — wymownie przemilczał. Strach to hojne uczucie; równo obdarowuje cały świat, więc Percy nie zamierzał wyręczać go w niewdzięcznym zadaniu. Wciśnięta w dłonie torba zaszeleściła przyjemnie, ciężar drożdżówki wynagrodził trud uszczkniętej magii i tylko gryz oddzielał go od odkrycia bogatego wnętrza, kiedy— — Zjedz chociaż pół, nie lubię przeżuwać w samotności — lewa bułeczka w prawą dłoń czarownicy — gdyby to było złe, piekielna trójca inaczej by świat urządziła; na jedenastym stopniu obrócił głowę przez ramię, obdarzając drzwi pożegnalnym westchnieniem. Jeszcze tu wrócę nie musiało wybrzmiewać— każde z nich znało ten rytuał. — Jeśli dobrze pójdzie, złapiemy na którejś stacji Tears for Fears, od trzech dni nie słucham niczego innego. Everybody Wants to Rule the World debiutowało ponad dwie doby temu, ale to nie do końca prawda; pierwszy singiel wydano, kiedy kamień stuknął o kamień, a (r)ewolucję zapoczątkowało to, co zawsze — iskra. |
Wiek : 26
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : SPIKER RADIOWY, ZAKLINACZ, TECHNOLOG MAGII
Lyra Vandenberg
ILUZJI : 22
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 24
PŻ : 172
CHARYZMA : 19
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 9
TALENTY : 5
Zmarszczyła brwi — nie potrafię pływać brzmiało dla niej kompletnie absurdalnie; jakby oświadczył jej właśnie, że nie potrafi oddychać. W pierwszym odruchu chciała powiedzieć, że powinien się nauczyć, ale wtedy przyszła prędka świadomość, że jeśli ktoś nie potrafi pływać, to nie wchodzi do wody. Jeśli nie wchodzi do wody, to— — Niczego nie tracisz, chlor niszczy włosy — powiedziała zamiast tego. Frytek na pewno nie straci — jak sam bystrze stwierdził, sprzedają je każdemu. Pokiwała głową, przyswajając analizę gatunku. O muzyce potrafiła mówić dużo, niekoniecznie jednak mądrze, zdolności wokalne przekładają na brzmienia, aczkolwiek kompletnie mijają się z teoretycznym układem zależności. Cocteau Twins było odległym wspomnieniem muzyki słuchanej w samochodzie znajomych z teatru i zwiniętym nie—papierosem podawanym z rąk do rąk. Joy Division było oczywistością. — Two steps from Hell, zanotowane — potrafiła przywołać w myśli kolorowy szyld sklepu i wydawało jej się, że słyszała od znajomych, że można tam dostać również i magiczne płyty. Zdecydowanie będzie musiała skorzystać z oferty przed świętami. Little Poppy było kolektywem niecodzienności; czasami bardziej niż samo Deadberry. Perseus również był kolektywem niecodzienności, a ona nauczona doświadczeniem, takich ludzi starała się doceniać najbardziej. Instynkt, aby przyjaźnić się z tymi jednostkami, które ktoś inny mógłby wytykać palcem był silny już zza szkolnych ławek. Lyra nigdy nie lubiła tego, co oczywiste. Zachwiany lekko w jej uścisku, nie wydawał się tym faktem skrępowany. Jego niewerbalne sama wiesz, to jej niewerbalne wiem, objawione pokiwaniem głowy. Sonk Road bywało paskudne; jak ruchome piaski, z których nie potrafiła się wygrzebać. Nawet jeśli nie dzieliła już mieszkania z Fogartymi, to na rzekę wciąż patrzyła ze złej strony, drzwi wciąż musiała zamykać na cztery spusty, a rytuały— Te powinna odnowić. — Zaatakował? — powtórzyła, jak echo, robiąc krok w kierunku mniej tajemniczej ziemi. Nieotwarte sekrety wciąż pozostawały za ich plecami. — Nic mu nie jest? Nie pytała dlaczego; doskonale wiedziała, że czasami w twarz można dostać bez powodu. Prowokacja nigdy nie była warunkiem koniecznym. Nie pytała również, czy gdzieś to zgłosił — komu? Mało kto— Mało kto by uwierzył. Odruchowo dotknęła wciąż przyjemnie drgającego pentakla. To miłe, jak szybko mógł stać się odruchem obronnym. — Okay, pół — zgadzając się, oderwała połowę (tę większą połowę) i szybko odkryła, że wybór drożdżówki był trafiony. Tak samo miękka, tak samo słodka i tak samo dobra, na jaką wyglądała zza lady. Betonowe schody dla niej stały się wspomnieniem — dla niego kotwicą, do której wraca. Zrozumiałaby to; aby wypłynąć, potrzebny jest punkt zaczepienia oraz — przede wszystkim — powód. Ona swoje kolekcjonowała stopniowo. Musiały być lekkie, aby nie ciągnęły jej na dno. Wyjście do kina z Terrym; rozmowy na rozgrzanej do słońca masce samochodu z Theą; papieros wypalony na pół z Williamsonem. Powrót do Saint Fall z Percym na miejscu pasażera. — Ostrzegam — silnik samochodu wydał z siebie pierwszą nutkę. — Należę do kierowców śpiewających. Coś jej mówiło, że Percy również. wszyscy z tematu |
Wiek : 27
Odmienność : Syrena
Miejsce zamieszkania : SAINT FALL, SONK ROAD
Zawód : aktorka, anonimowy dawca łusek, dostawca morskich skarbów