First topic message reminder : CUKIERNIA „DRZEMIĄCE LICZI” Nietrudno zgadnąć, co dokładnie ukrywa się za nazwą jednej z najstarszych cukierni w magicznej dzielnicy miasta — już w jej witrynie dumnie pyszni się popisowy wypiek, który widnieje na barwnym szyldzie nad drzwiami. W Drzemiącym Liczi każdy czarownik może zaopatrzyć się w ciasta, ciasteczka, mniej lub bardziej okolicznościowe torty oraz rogaliki różnych smaków, kolorów i posypek. Cukiernia jest hojnym pracodawcą dla licealistów, którzy w wakacje chcą uczciwie zarobić; w jej wnętrzu znajduje się kilka okrągłych stolików, rozlokowanych na tyle daleko od siebie, żeby zapewnić gościom namiastkę prywatności. Rytuały w lokacji: słodkiej chęci [moc: 43] |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Genevieve Paganini
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
Ciche skrobnięcia długopisu przypominały o czasie przeszłym, o życiu utraconym; o Genevievie wciąż—nie—Paganini, ale nadal—Rousseau, która nad podobnymi filiżankami kawy notowała grzechy wszystkich nieświętych. Wyznania dam Kręgu, słodkie miłostki młodych dziewczyn czekających na chrzest, pierwsze złamane serca kobiet niewiele starszych od niej samej; plotki były walutą, kruszcem i źródłem inspiracji — Zwierciadło miejscem, z którym wiązała przyszłość. Nie potrafiłaby wskazać dnia, gdy przyszłość przestała być tylko dziennikarstwem; konkretnej daty, kiedy myśląc o sobie za dziesięć lat, nadal widziała biurko w redakcji, ale zamiast stert notatek, stały na nim ramki ze zdjęciami. Primo, Elio; secondo, dzieci. Tertio — dlaczego nie, kochała go jak własnego brata, więc mógł dzielić z nim przestrzeń — Valerio. Kiedy postawiono ją przed wyborem, wybrała szczęście; kariera była tylko czekiem. Elio był sensem. — Menu mogłoby wyglądać lepiej — słowa przecięły nić połączenia — przeszłość wpadła w zakurzoną szufladkę, gdzie pod misternie zdobionym kluczykiem Genny trzymała dawną siebie. Valerio zamilkł, spojrzenia wróciły do trzymanego przez Genevieve notesu — odruchowo notowała myśli skrótowe, pierwsze pomysły i ostatnie słowa wymieniane między płcią brzydszą. Właściciel Drzemiącego Liczi zgodził się na rozmowę; cała reszta była poezją sugestii. — Jest zbyt obszerne, skrócenie go zlikwiduje kilka problemów. Pobieżna analiza wnętrza — dwóch klientów, jedna kelnerka, ruch, którego Palazzo nie doznawał nawet w najgorszych czasach — nasuwała główne źródło niepowodzeń; kiedy nie wiadomo o co chodzi, chodzi o pieniądze. — Po pierwsze, skróci pan listę zaopatrzeniową. Zamiast ośmiu rodzajów kaw, wystarczy pięć. Z trzech zamawianych najrzadziej powinien pan zrezygnować — pan Blythe z pewnością wybaczy — długopis zakreślił na menu kawy; zgrabny wykrzyknik obok sugerował, że rozwiązanie tkwiło poniżej. — Po drugie — wypieki. Mówił pan, że na święta czarownicy mogą zamawiać je do domu, zgadza się? Dopiero teraz łagodna fala spojrzenia napotkała filiżankę espresso; Genny nie zamawiała, kelnerka przyniosła, łyk rozwiał jedną z obaw — było smaczne. Smaczne na tyle, by podczas wizyty w Deadberry chciało się tu wracać. — Tak, wystarczy zgłosić to przy ladzie. Przyjmujemy zapisy wcześniej, żeby wszystko było świeże. Szelest przekładanych kart w menu przypominał analizę dokonań na sądzie ostatecznym; z Genevievie żaden ponury kosiarz — miała na sobie pastelowy róż. — Nie widzę tego w menu. Skąd wiedzą, że mogą zamawiać na specjalne okazje? Pan Blythe wyglądał na zaskoczonego; Genny na rozczarowaną. — Poczta pantoflowa— — Sprawdzała się dekadę temu. Dziś każdy się spieszy, wszyscy gdzieś pędzą, nikt nie ma czasu zaglądać do środka i pytać — po sobie wiedziała, że prędzej pozwoliłaby obcasowi nowych Versace wpaść w kratkę ściekową, niż rozpytywać, czy ktoś zechce przygotować ciasto na baby shower; koniecznie bez zdradzania, który kolor kremu znajdą w środku, gdy ukroi kawałek. — Jeśli doda pan do tego wydarzenia z ostatnich miesięcy, poszukiwanie cukierni, która przygotuje tort na urodziny albo ciasteczka na święta, plasuje się na samym dole listy. Długopis znów zaszurał; zamówienia ciast dostało trzy wykrzykniki i wylądowało na pierwszej stronie. — Skrócenie menu i dodanie informacji o zamówieniach — z każdym słowem właściciel cukierni brzmiał na coraz mocniej przygnębionego; uśmiech Genny równoważył bilans atmosferyczny. — Co jeszcze? — Valerio? Znów patrzył za kelnerką — jego pomysł będzie równie twardy, co— Charakter. |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : specjalistka ds. PR w Palazzo, realizatorka przyjęć
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Zwinna rączka kreśli słówka — menu, kawka, herbatka, ciasteczka, signor, dlaczego został pan właścicielem cukierni, skoro pański talent to zmienianie w gówno wszystkiego, czego się pan dotkniesz? — i udziela mentalnego wsparcia. Genny cierpliwa jest, Genny jest wyrozumiała, Genny osądza, ale robi to po cichu; Valerio tak nie potrafi. Uwagi, obelgi i wyznania miłości trzeba wyrzucać prosto z dna płuc; forte, niech wszyscy słyszą, najlepiej z piedestału okrągłego stolika, który i tak trzeba będzie przetrzeć, kiedy Paganini skończą z właścicielem. Może poplamić tanie drewno morzem przelanych łez. — Obsługa — krwawą Mary wzywać trzeba przed lustrem i to trzy razy; Valerio odzywa się po pierwszym, słodkim ulepku sylab własnego imienia. — Od tych mundurków— Dłoń w powietrzu tańczy tango; nieokreślony ruch odgania chmury niedopowiedzenia. Kiedy brak słów, mów po włosku — sprawia, że nawet nuda brzmi radośnie. — Sono depresso, a przyszedłem na espresso. W dzisiejszym odcinku cytatów wielkich ludzi. — Wnętrze jest ładne, więc kelnerki niech też będą, no? Filiżanka w dłoni świeci pustką i nic tu po nich; cierpliwość Paganiniego kończy się szybciej od popołudniowej kawy, ale przecież nie skończyli. Mentalnie wsparcie prosto ze świeżego krążka Kręgu musi płynąć dalej — nurtem oczywistym, choć niezbędnym w czasach trudnych tak, że za dwie dekady będą pisać o nich w podręcznikach do historii, które nowe dziewczyny Valerio będą studiować na uniwersytecie. — Szyld nie przyciąga uwagi. Nie wszedłbym tu — ani w kelnerkę — gdyby nie Genny. Właściciel wygląda na obrażonego, ale chuj mu w dupę; Valerio rozpiera się na krześle i czeka, co do powiedzenia ma człowiek, którego biznes ledwo zipie. Ten konkretny Paganini jest od dobijania — zdeptałby marzenia Drzemiącego Liczi, a potem je samo, ale słodka, francuska wisienka Genevievie mówiła: to ważne. Skoro ważne, straci kolejny kwadrans życia i zestaw niebieskich świec. — Nie mam wolnych funduszy na— — Ecco perché — właściciel nie może dokończyć, bo i słuchać nie warto — użyj magii, signor. Fundusze się zwolnią, kiedy z menu zostanie zrobiony porządek. Notatki Genny wymiatają nieistotne; to samo zrobiła w Palazzo dwa lata temu — od tamtego dnia Valerio nie wątpi we francuski gust; maman ma podobny. — Kto jest dostawcą składników? Cukier, mąka, te bzdety? — James Finne— Smutny cukiereczek, kwaśny — właściciel znów połyka sylaby. — Ehi, stronzo. Sprzedałby własną matkę za garść migdałów — przejęty z rączek Genny notes żegna się z jedną kartką; Valerio notuje nazwisko i numer telefonu do człowieka, który do Palazzo dostarcza rzeczy niedostarczalne (la cocaina? Si, Valerio, będzie na wczoraj). — Nasz dostawca jest magiczny, więc bez trudu dostanie się do Deadberry. Wciągniemy cię na listę zaufanych kupców, od razu wpadnie zniżka. Kolejne espresso na koszt cukierni, no? — Panie Paganini, to— Wspaniałomyślne, dobroduszne, złotoserce, diamentowodupne — tyle epitetów, wszystkie fałszywe. — Si, si, io sono meraviglioso. Teraz mia cara Genny opowie o spotkaniach tematycznych. Krzaczaste brwi właściciela nadrabiają zakola na głowie; chłop z tego wszystkiego zaczął łysieć. — Spotkaniach tematy— — Si, signor. Spotkaniach — zegar na nadgarstku tyka i to nie w rytmie cha—cha; Valerio ma czas, ale cierpliwości wcale — chce skończyć tu i wrócić do Little Poppy zanim stężeje tiramisu na kuchni. — Po prostu słuchaj, no? |
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Genevieve Paganini
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
Nerwy na krótkim sznurku, długopis w długim rozbiegu i Valerio na orbicie własnych słów. Znad notesu wypełnionego drobnym makiem słów, Genny próbowała wychwytywać słowa—klucze, sylaby—wytrychy, czerwone flagi na oceanie błękitnego bezkresu zaskoczenia. Wzrok właściciela kawiarni przypominał morze; bezkresne, smutne, wilgotne — prawdopodobnie dlatego, że tylko kilka srogich uwag dzieliło go od szlochu. — To, co nieco dosadnie w słowa ubiera Valerio, to budowanie marki — plasterek na oparzenia; potrzeba leczenia nie odeszła razem z Claude'm — śmierć odebrała Genny brata, ale nie empatię. — Powinien pan zachować spójność między wystrojem i ubiorem obsługi. Jaskrawe mundurki nie pasują do stonowanych, naturalnych kolorów wnętrza. Uroda kelnerki nie był typowa — wyraz twarzy Valerio sugerował, że, de facto, była nieistniejąca. Dziewczyna na szczęście zajmowała się ostatnim z obecnych w kawiarni klientów; strzępki rozmowy pochłaniał szum ekspresu i wezbrana fala ciągu dalszego włoskiego prądu zmiany. Niecna grabież kartki papieru mogłaby odbyć się polubownie, ale ten konkretny Paganini nie słynął z negocjowania warunków — brał, co chciał. Z notesów, od ludzi i życia. — Spotkania tematyczne — kontakt do zaufanego dostawcy Palazzo trafił w ręce właściciela Drzemiącego Liczi; problem z zawyżonymi cenami wkrótce wpadnie do studzienki, nie zostanie po nim nawet ślad. — Przyciągnięcie klienteli niskim kosztem możliwe jest dzięki zaoferowaniu czegoś, czego nie ma żadna kawiarnia w dzielnicy. Wieczorki poetyckie, klub koneserów kawy lub to, czym pan interesuje się prywatnie. Nadgarstek Genny znieruchomiał — razem z nim zastygł długopis. Moment wyczekiwania na odpowiedź stawiał na ostrzu cukierniczego noża przyszłość tego miejsca; właściciel musiał włożyć w odrodzenie wysiłek podobny do tego, który we własne wkładali Francuzi. — Ogrodnictwo? Do ostatniego momentu Genny obawiała się usłyszeć: zbieranie znaczków. — Dlaczego by nie, niech będzie ogrodnictwo — kwiaty to dobry temat; ludzie lubią rośliny, a całe to miejsce przypominało botaniczną oazę spokoju. — Zorganizowanie podobnych spotkań skłoni klientów do opuszczenia domów, wydania kilku dolarów na kawę i porozmawiania o pasjach. Pan wyda pieniądze wyłącznie na plakat w witrynie, co zwróci się po drugim zamówieniu. Szelest przekładanej strony notesu był wymówką dla zerknięcia w lewo; Valerio zaczynał tracić zainteresowanie i chwilowo było to najbardziej realne zagrożenie dla kawiarni. Genny musiała działać szybko, celnie, stanowczo — wbicie długopisu w rękę tylko by go podnieciło, z obcasem też nie warto ryzykować, więc— — Valerio słusznie wspomniał o magii, ponieważ— Delikatne przechylenie w bok, lekkie szturchnięcie w silne ramię; amore, nie śpij. — Uznaliśmy, że możemy pomóc doraźnie magią iluzji. Istnieje rytuał słodkiej chęci, który wypełnia klientów nieszkodliwym wrażeniem szczęścia. Za pańską zgodą, Valerio mógłby go wykonać choćby dziś. Wahanie na twarzy właściciela studziło zapał; niedobrze, Paganini i bez tego nie miał go wiele. — Ludzie nie zauważą? Że posiłkuję się rytuałami? Ludzie chcą kawy, nie zastanawiania się, dlaczego w ich głowach umilkła mantra rachunków. — Każdego z nas czasem ogarnia szaleństwo. Poza tym to magiczna dzielnica, nic w tym nielegalnego — cichutkie stuknięcie długopisu o notes nadało uśmiechowi rytm; dwa tony, dwa centymetry w górę. — Jestem pewna, że połowa biznesów w Deadberry i co dziesiąty poza korzysta z małego dopingu. Coś w twarzy właściciela uległo ewolucji; perswadowanie i Genny lubili się od dawna. — Niech będzie, póki ma teraz nikogo. Tylko zamknę drzwi, dobrze? Jedno zerknięcie przez ramię na potwierdzenie przypuszczenia — kawiarnia była pusta, smętna i domagająca się francuskiej rewolucji. — To zajmie chwilę. Prawda, Valerio? |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : specjalistka ds. PR w Palazzo, realizatorka przyjęć
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Gdyby ktoś — non importa, kto; nikt istotny, nikt ważny, nikt warty kropli śliny na czubku języka — zdecydował się stworzyć ranking pięciu najbardziej nudnych tematów na spotkania tematyczne, ogrodnictwo byłoby bezapelacyjnym numero uno. Valerio przysypiający, Valerio—Genny—długo—jeszcze, Valerio w myślach zaglądający pod spódniczkę kelnerki, żeby przekonać się, czy majtki ma pod kolor mundurka, na sam pomysł prycha śmiechem. Ogrodnictwo, strzyżenie krzaczków, nowe modele łopat — ostatnia informacja mogłaby się przydać, ale cała reszta? Zabawa ma wiele twarzy; po prostu żadna z nich nie przypomina właściciela Drzemiącego Liczi. Pusta filiżanka espresso rysuje na dnie dziwaczne uśmiechy; czarna kawa na białym tle i minuty tracone na napełnianie serc otuchą. Co dalej, pomoc w sierocińcu? — Ogrodnictwo, ehi? Nie jest łatwo dobrze się bawić — szeroko, Paganini; szczerzenie mordy jeszcze nikogo nie zabiło, no? (Błąd). — Nawet uśmiech sprawia, że boli mnie twarz, tak bello to plan. Stąd bliska droga do bólu łba i chęci odwdzięczenia się tym samym; ściany w Drzemiącym Liczi są zielonkawe, a mogłyby być czerwone. Valerio lubi czerwień — wszystko, co dobre, ma ten kolor. Passata, krew, światło w burdelach. W wyciągniętych nad głowę ramionach strzyka coś martwego; klek—klek, mówią zastałe kości i z ulgą słuchają, że moment rytuału zbliża się długimi susami. Valerio kocha Genny, Genny musi kochać Valerio, skoro znosi go na długi dystans i bliskie odległości, ale żadna ilość miłości nie rozprasuje zmarszczek znużenia. Paganini okrywa się nimi jak prześcieradłem. Strata czasu to jedno; strata świec to inna sadzonka bazylii. — Si, uno momento i po sprawie. Chyba, że magia odmówi współpracy; chyba, że rytuał powie nie, spierdalaj, Valerio. Chyba, że sam Paganini straci chęci i cel z oczu — ten odpływa coraz dalej, za horyzont myśli, za ostatnią linię usypaną z okruchów dobrej woli. Wahanie właściciela zostawia w tyle; nawet Genny przesuwa się na drugi plan, kiedy mężczyzna zamyka drzwi cukierni i odsuwa na bok kilka krzeseł. Puste wnętrze bardziej bawi, niż straszy — espresso może i mają dobre, ale co, jeśli ciasta są o kant dupy rozbić? Powinni wziąć jedno na wynos; jeśli im nie posmakuje, zostawią dla Elio. Ze skórzanej torby Valerio wyciąga niezbędne składniki przygody — athame, mieszanka rytualna, świece, kości małych ssaków. To pierwsze musi zaczekać na stoliku, aż drugie usypie miejsce dla trzecich; pentagram powstaje bliżej wejścia do cukierni i nie przyciąga niczyjej uwagi — za drzwiami (jeszcze) nie ustawia się kolejka spragnionych próchnicy klientów. Są tu, żeby to naprawić; niebieskie świecie w ramionach mączno—popiołowo—kościanej mieszanki podzielają to zdanie. Krok wystarcza, by przekroczyć linię pentagramu — w jego wnętrzu rzeczywistość zawsze wygląda inaczej, nawet światło na ostrzu athame nie przypomina samego siebie. Cazzo, za jakie grzechy. (Wymienić alfabetycznie, Valerio?) — Det locus quisque quod quaerunt. Det locus quisque quod quaerunt — słowa inkantacji płyną przez powietrze prosto do krainy niebytu; tylko potencjalny blask świec może powołać je do życia. — Felicem emptori afferat pecuniam possessori. Magia iluzji lubi sprawiać iluzję powodzenia; do samego końca Paganini jest przekonany, że się uda. rytuał słodkiej chęci | próg 45 | k100 + 20 zużywam niebieskie świece & rytualne kości[ukryjedycje] Ostatnio zmieniony przez Valerio Paganini dnia Pon Lis 04 2024, 18:54, w całości zmieniany 3 razy |
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii
Stwórca
The member 'Valerio Paganini' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 23 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Genevieve Paganini
ANATOMICZNA : 10
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 13
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 22
TALENTY : 10
Możliwości, perspektywy, cierpliwość sunącego po papierze nadgarstka — końca dobiegało wszystko. Pokreślone tu i ówdzie menu było dowodem zbrodni; główny zarzut? Drzemiące Liczi miało zbyt wiele ambicje na zbyt małą społeczność. Odkładany długopis stuknął cicho o blat; zamaszyste ruchy Valerio zamieniały posadzkę cukierni w pole bitwy, gdzie niebieski wosk i szary popiół byłyby ładną aranżacją kolorystyczną dla chłopięcego pokoiku w— Genny, opanuj się. — Panie Blythe, proszę zaufać procesowi — zmartwienie na twarzy właściciela było mozaiką wycinaną nożykiem do papieru; ostre kanty, zero ładu: kubizm w najczystszej postaci. — Obiecuję, że nie pozostawimy pana ani pańskiego biznesu na pastwę losu. Krąg reprezentuje magiczne społeczeństwo, a to miejsce jest jego integralną częścią. Brutalne realia biznesu były innego zdania, ale Genny nigdy nie przemawiała ustami kapitalizmu — chociaż to kapitalizm zagwarantował jej wygodną posadę na obitym włoską skórą fotelu w Palazzo. Popyt, podaż, dolary; świat kręcił się na orbicie uszytej z szeleszczących banknotów — pechowo, pan Blythe wypadł poza zasięg grawitacji. Valerio z athame w dłoni nie zachęcał, by na nią wrócić; na szczęście Genny wytwarzała silne pole grawitacji (bo co, bo jestem gruba). — Jeśli zastosuje pan sugestie i nie będzie wahał się przed skontaktowaniem z nami, gdyby potrzebował pan dodatkowej porady, Drzemiące Liczi przetrwa. Ma niesamowity potencjał oraz kompetentnego człowieka za sterami — ster to ładne określenie na butwiejące wiosła, którymi z zapalczywością wymachiwał właściciel od kilku miesięcy; drobne kłamstwo Genny zwróciło się w wartkim strumyku wdzięczności. — Dziękuję, pani Paganini, usłyszeć takie słowa po ostatnich miesiącach— — Musiało być ciężko, to zrozumiałe — obniżona o dwa tony rozmowa mogłaby trwać bez końca; ludzie posiadali niebywałą tendencję do narzekania na własne bolączki. Na ratunek przyszedł Valerio — cicha inkantacja rozbłysnęła blaskiem pięciu świec, uruchamiając reakcję łańcuchową magii. Rytuały są bezdźwięczne, ale gdyby miały melodię, brzmiałyby jak Ricci e Poveri — szczególnie w wykonaniu Valerio. — Same dobre znaki! Sukces gonił sukces, ich poganiał czas; na prostokątnej wizytówce, właśnie sunącej przez blat stolika, z daleka krzyczała nazwa: Palazzo di Fuoco. Ryzykowanie, że Valerio zabrał drugi zestaw świec i nie zawaha się go użyć — tym razem na kimś — nie widniało w dzisiejszym bingo Genny. — Zechce pan zatrzeć ślady po rytuale? — usypany na środku cukierni pentagram mógłby służyć za artystyczną aranżację; przynajmniej dopóki któryś z klientów nie uznałby, że zamierza wykonać rytuał wskrzeszenia. — Oczywiście, oczywiście, nie zostanie nawet okruszek! Entuzjazm właściciela był dobrym znakiem; tchnęli w to miejsce odrobinę sycylijskiego blasku i prowansalskiego smaku. — Dziękujemy za spotkanie, panie Blythe. Prawda, Valerio? Mężczyźni mieli uściski dłoni — kobietom został uśmiech. Więc dlaczego wyciągasz rękę, Genny? Bo zasłużyła. |
Wiek : 29
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : specjalistka ds. PR w Palazzo, realizatorka przyjęć
Valerio Paganini
ILUZJI : 20
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 9
TALENTY : 9
Możliwości, perspektywy i cierpliwość utopiona w espresso — rozbłysk rytualnych świec to wskazówka, która krzyczy dai, Valerio; andiamio. Dość tego dobrego, pora na coś złego. Genny wylewa serce nad tanim, kawiarnianym stolikiem; ma złote i cenne, i Paganini nigdy nie zrozumie, czym Elio zapracował na podbicie tego skarbeńka. Miłość dziwna jest, miłość popierdolona jest, miłość do bliźniego swego zawsze mniejsza niż do siebie samego. — Signor Blythe, pozostaniemy w kontakcie — dłoń z athame obraca się w lewo, w prawo, w lewo; rytualne ostrze to zakrzywiony nóż, Valerio potrafi docenić potencjał. — Rytuał będzie trzeba odnowić za trzy miesiące, radzę go dobrze wykorzystać. Ten człowiek—robak, larwa—mężczyzna, istota—glista zabiera im czas; Valerio patrzy na niego, ale tak naprawdę na przestrzał, gdzieś daleko, w coś niedostrzegalnego; przyszłość to mgła. Błądzą w niej wszyscy. Przyszłość tego miejsca trafia do wora, wór do jeziora; non importa, nieistotne, są tu dlatego, że dobre imię rodziny wymaga polerowania, czyszczenia i szorowania. Ktoś cyklicznie na nich spluwa i rozwiązaniem byłaby prawdziwa spluwa — przy skroni, po pif zawsze wybrzmiewa paf — ale podobno nie wszystko można rozwiązać przemocą. Merda, myśli Valerio. Stuprocentowa skuteczność mówi sama za siebie. — Dai, Genny, il nostro lavoro è finito. Athame wpada w skórzaną teczkę; pięć dogasających świec wypełnia wnętrze kawiarni subtelnym odorkiem dymu. Dokonali niewykonalnego — wcisnęli w gardło tego człowieka nadzieję. Genny użyłaby innego słowa, czegoś ślicznego, czegoś łagodnego, może tchnęli; tchnąć nadzieję w trupa znaczy nadmuchać w sine usta. Drzemiące Liczi nadal żyje, ale to stan agonalny potrąconego jelenia — czasem morderstwo to litość. Tym razem litość to zapowiedź. — Wrócę w lipcu, signor. Sporo czasu na naniesienie poprawek, no? Pentagram na posadzce ma sine żyłki ramion, niebieskie świece już nie płoną, włożone w rytuał koszty przewyższają cenę dwóch kaw, ale Genny dostała to, czego pragnęła. Mentalnie podbudowany właściciel po raz pierwszy od kilku miesięcy spokojnie prześpi noc — mentalnie zdegenerowany Valerio nie zamierza. Dzwoneczek nad drzwiami żegna ich smętnie; Paganini powinien obrócić się przez ramię i rzucić: jego też pan wymień, ale tchnięcie wolności na twarzy obmywa z odpowiedzialności, a owinięte wokół talii Genny ramię — z osamotnienia. Jeden trud skończon; dwa tysiące nowych czeka na złapanie za psyk i ustawienie do pionu. oboje z tematu |
Wiek : 33
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : szef egzekucji dłużników familii