Salon Salon Abernathych utrzymany jest w kolorach drewna i zieleni (którą obite są kanapy). Chociaż w komuniku zawsze pali się ogień, można mieć wrażenie, że nie jest on wystarczający, aby ogrzać zimne wnętrza domu. Jak w każdym pomieszczeniu i tutaj pełno jest wszelakich książek, najczęściej czytanych przez członków rodziny w samotności. Nie od dzisiaj w końcu wiadomo, że Abernathy wolą zagłębiać się w pergaminie, zamiast żywo dyskutować. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Nathan Abernathy
11 lutego 1985 Miał wrażenie, że dawno nie miał okazji, żeby tu w spokoju usiąść i oddać się zadumie w towarzystwie światła słonecznego. Na co dzień preferował sztuczne oświetlenie, bo mniej się ono zmieniało i łatwiej było je dostosować do długich godzin siedzenia nad księgami czy też tonięcia we własnych notatkach, a tych Nathan robił od groma. Wychodził z założenia, że zawsze warto mieć przy sobie notes, w którym można było zapisywać swoje pomysły, rzeczy do zrobienia i zaplanowane zdarzenia, żeby później nie trzeba było zaprzątać sobie głowy pamiętaniem tego wszystkiego. Dla niego kluczem do dobrej pamięci oraz pracy było niezaśmiecanie przestrzeni mózgowej niepotrzebnymi drobiazgami. Wiedział, że musi wysłać parę listów i umówić się na parę spotkań. Ostatnio stracił swoją ulubioną broszę z oliwinem, więc był to dobry pretekst, żeby odwiedzić jubilera, a skoro już tam będzie, to mógł od razu przekazać listę pozostałych zamówień. Zwłaszcza, że od jakiegoś czasu pracował nad projektem naszyjnika składającego się w kilku zawieszek, które nałożone na siebie, tworzyły spójny obraz. Najpierw jednak potrzebował zebrać myśli i poćwiczyć nieco zatrzaskiwanie zaklęć. Ostatnie dni wolnego wytrąciły go z codziennego planu pracy i czuł, że musi się w to dobrze wczuć zanim zacznie pracę nad kolejnym projektem. Przed przystąpieniem do części praktycznej badań czekało go najpierw przetrawienie dużej ilości teorii, być może z paru rzadziej sprawdzanych dziedzin, więc trochę skupienia na rzucaniu zaklęć mogło być miłą odmianą przed powrotem do książek. Tym bardziej, że wolał mieć zawsze w zanadrzu coś obronnego, gdyby coś miało pójść nie po jego myśli i był zmuszony do ratowania własnego (bądź w ostateczności też cudzego) życia. - Najbezpieczniej będzie pewnie postawić na usuwanie ust. Z tym zawsze jest najwięcej problemu - westchnął mamrocząc do siebie, po czym wyjął spod koszuli swój pentakl, ścisnął go mocno w dłoni i przymknął powieki. Wiedział, że musi się teraz bardzo mocno skupić. - Clam - wypowiedział i... nie poczuł nic. Chyba naprawdę przyjdzie mu trochę poćwiczyć. No nie wyszło: rzut |
Wiek : 40
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cold Hall
Zawód : Badacz Magii
Magnus Abernathy
11.02.1985 Nathan Abernathy Wydawać by się mogło, że w domu tak dużym, jak ten Abernathych łatwo o prywatność, ale nie była to prawda, szczególnie kiedy pod jednym dachem mieszkała cała twoja bliższa czy dalsza rodzina. Przy takim zagęszczeniu ludzi nie dało się niekiedy swobodnie przemknąć, nie napotykając się na kogoś. Oczywiście były momenty, kiedy owa osoba była tak pochłonięta przez lekturę, że cię nie zauważała albo uznawała za zwid, ale Magnus miał wrażenie, że w jego przypadku były one już rzadkością. Po wydarzeniach ze września rodzina bardziej niż kiedykolwiek zaczęła zwracać uwagę na chłopaka. Co prawda nie był już on pod stałym nadzorem jak wcześniej, ale nadal nie czuł się w pełni swobodnie. Czasami odnosił wrażenie, że był na jakieś niewidzialnej smyczy, która jedynie w przeciągu ostatnich tygodni została wydłużona, ale nie zdjęta. Nikogo więc nie powinien dziwić fakt, że chłopak ubrany jedynie w spodnie od piżamy i narzucony na siebie byle jak szlafrok boso i po cichu przemierzał korytarze domu z ulubioną filiżanką w jednej ręce i kawiarką francuską pełnego napoju boków w drugiej. Nie chciał wpaść na kogokolwiek. Jego plan był prosty: dostać się do kuchni, zjeść coś, zaparzyć kawę i wrócić do siebie, a to wszystko będąc niezauważonym. Trzy pierwsze punkty udało się zrealizować, teraz została tylko ta z pozoru najłatwiejsza rzecz. Magnus nie był tego dnia w nastroju na obcowanie z pozostałymi domownikami, dlatego zamarł, słysząc głos dochodzący z salonu. Kurwa - przeklął w myślach i ostrożnie zajrzał do pomieszczenia, aby zobaczyć, kto się tam znajduje i ocenić swoje szanse na pozostanie niezauważonym. Zerkając ostrożnie do środka, jego wzrok przesuwał się po salonowych meblach i regałach z książkami, aż znalazł źródło dźwięku. Nathan. Mężczyzna był jedną z niewielu osób, do których chłopak aktualnie nie czuł, aż takiej urazy w rodzinie. - Mówisz do siebie czy dyskutujesz z głosami? - blondyn odezwał się, opierając o framugę drzwi i zdradzając swoją obecność. Tę dwójkę łączyła nić porozumienia za sprawą posiadania tej samej odmienności, co chłopak czasami naprawdę uznawał za błogosławieństwo od Nieświętych, gdyż tylko słuchacz mógł zrozumieć słuchacza. Przynajmniej tak uważał młody Abernathy. Kiedy już Nathan postanowił spojrzeć na intruza, mógł spojrzeć rozczochrana blond włosy, które już jakiś czas temu widzieć się z nożyczkami, ciemne kręgi pod oczami chłopaka i cień zarostu na jego szczęce. Całość dopełniał ów strój i kawa, co mogłoby sugerować, że niebieskooki dopiero co wstał. Nie mijało się to z prawdą, ale lepiej nie pytać ile czasu spał… Podwinięty rękaw szlafroka odsłaniał białą podłużną bliznę na skórze Magnusa. Pamiątkę po nieudanym „spektaklu”, którą razem z jej bliźniaczką na drugim przedramieniu zakrywał poza domem rękawami czy biżuteria. |
Wiek : 27
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : EAGLECREST, SAINT FALL
Zawód : Opiekun księgozbiorów | Student
Nathan Abernathy
Zanim dołączył do niego Magnus, brunet podjął się jeszcze jednej próby zatrzaśnięcia uciszającego ludzi czaru, ale i tym razem proces zakończył się niepowodzeniem, a do tego drobną irytacją mężczyzny. Chyba naprawdę będzie musiał więcej poćwiczyć, skoro tak bardzo wyszedł z wprawy. Odpoczynek od spraw związanych magią i chęć ponownego obniżenia własnego zatrucia magicznego sprawiły, że mężczyzna nie był w stanie wrócić do swojego typowego poziomu skupienia w trakcie zatrzaskiwania zaklęć. Oczytany, ale bez zdolności. Westchnął ciężko, puszczając pentakl by ten mógł znowu swobodnie zwisać na łańcuszku, a w międzyczasie przetarł oczy wolną dłonią. Przed popadnięciem w samobiczowanie się uchroniło go jednak pojawienie się młodszego kuzyna, który jak widać, postanowił wychylić nosa ze swojego pokoju. To było nawet pocieszające, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia i zaprzęgnięcie chyba wszystkich członków rodziny do kontrolowania jego stanu. - Dyskutuję z głosami w głowie, w jaki sposób zamierzamy dorwać pierwszą ofiarę - odparł lekko, uśmiechając się nieznacznie do Magnusa. Nie czuł potrzeby komentowania jego stroju, bo chłopak był przecież w domu. Niby rodzice zawsze powtarzali, że o tej godzinie wypada być już przebranym w coś "normalnego", ale obecnie byli tu tylko we dwóch i żadnemu z nich nie powinien przeszkadzać wygląd drugiego. Przynajmniej dopóki obaj byli ubrani. Dość rodzinnej nagości potrafiło się tu przewinąć w przypadkowych wizjach przeszłości. Nathan zwyczajnie nie był fanem późnego wstawania i chodzenia cały czas w piżamie. To utrudniało mu przestawienie się z trybu nocnego na tryb pracy, więc zazwyczaj miał na sobie, chociaż czarną koszulę z podwiniętymi rękawami i ciemnoszare spodnie. - A jak u ciebie? - rzucił naturalnie i bez wymuszenia. Domyślał się, że Magnus mógł mieć dość wypytywania o to ostatnimi czasy. Zwłaszcza że nawet mało zainteresowani ich losami wujkowie czuli ostatnio potrzebę kontrolowania stanu chłopaka. Tak, jakby taka powierzchowność miała mu faktycznie jakoś pomóc... //Zaklęcie Clam nie udane: klik |
Wiek : 40
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cold Hall
Zawód : Badacz Magii
Magnus Abernathy
O ile zaraz po powrocie z Londynu Magnus specjalnie izolował się od rodziny, popadając w coraz większy mrok, który w końcu niejako go pochłonął, o tyle teraz po prostu starał się korzystać z odrobiny odzyskanej wolności na swój własny sposób. Nikogo nie powinno interesować czy tym sposobem było picie gdzieś w barze lub ze znajomymi, zażywanie pewnych substancji lub szukanie uciechy w ramionach czarownicy bądź czarownika, - a może obojga jednocześnie - czy po prostu spędzanie czasu w czterech ścianach własnej sypialni z jego chowańcem czytając lub tworząc. Przynajmniej dopóki oddychał, prawda? - Doszliście do jakiegoś konsensusu? - Ton chłopaka był lekki i żartobliwy, co w porównaniu do jadu lub oschłości z ostatnich tygodni, które słychać było podczas wspólnych rodzinnych kolacji, było miłą odmianą. Jeżeli chodziło o konwenanse, to Magnus Abernathy ich nie przestrzegał, no, chyba że naprawdę zostawał do tego zmuszony jak w przypadku oficjalnych kolacji Kręgu, świąt czy pójścia nawet na msze. Był zbyt wolną duszą i go to dusiło. Od ojca słyszał, że wpadł się za bardzo w rodzinę matki, jakby było coś w tym złego lub mężczyzna żałował, że poślubił Overtone’ównę. Blondyn był po prostu artystą, którego ubranie nieraz oddawało jego stan, a towarzystwo nocnych stworzeń pomagało w tworzeniu. Nawet ta część jego natury, która bezapelacyjnie potwierdzała, że jest krwią z krwi Abernathych, wolała siedzieć nocami nad książkami często właśnie w takim stroju jak teraz. - Jak widać, jeszcze żyję, więc jest okay. - W ostatnim czasie nasilił się u chłopaka czarny humor, ale dopóki nie próbował powtórzyć akcji z wanną, było dobrze, prawda? Poza tym te pytania niezmiernie go już drażniły i męczyły, szczególnie kiedy padały od osób, które wcześniej traktowały go jak cień. - A u ciebie? Oczywiście oprócz tego, że wyglądasz, jakbyś potrzebował kawy bardziej niż ja. - Magnus nalał czarnego płynu do filiżanki i zaoferował ją kuzynkowi, dalej stojąc oparty o framugę wejścia do salonu. |
Wiek : 27
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : EAGLECREST, SAINT FALL
Zawód : Opiekun księgozbiorów | Student
Nathan Abernathy
Chyba każdy słuchacz musiał być przynajmniej lekko szalony. W końcu kto normalny żyje z losowymi halucynacjami i zachowuje pełną czystość umysłu? Jeżeli dodatkowo nie dbał o siebie i zamiast oddawać się jakimś medytacjom czy ćwiczyć swoją silną wolę, wolał skupiać się na testowaniu magii z wielu różnych dziedzin i to nieraz w formie rytuałów, to już chyba nie miał szans pozostać normalny. Cóż, Nathan przynajmniej z zewnątrz starał się wyglądać na w miarę ułożonego, żeby nie dawać członkom rodziny jeszcze więcej pretekstów do czepiania się go. W luźniejszym gronie nadal nie miał problemu z naruszaniem wielu zasad savoir-vivre'u, ale przy starszych czy też bardziej sztywnych czarodziejach starał się w miarę hamować. Zwłaszcza że niedługo przed "wypadkiem" Magnusa podsłuchał, jak ciotki znowu plotkowały o jego zwlekaniu z poślubieniem jakiejś panny. Mimowolnie cieszył się, że ten temat znowu trochę ucichł dzięki wypadkowi. - Doszliśmy do wniosku, że warto się najpierw przygotować i zatrzasnąć w pentaklu "plan B" - odparł, chwytając za wisiorek i podnosząc swoją gwiazdę nieco wyżej. Na odpowiedź kolegi, Nathan skinął głową, nieco uspokojony. Już wolał czarny humor, niż odburkiwanie krótkimi frazami albo patrzenie spode łba, bo czarownik nie wiedział, co powinien w danej sytuacji powiedzieć. - Zawsze chętnie napiję się kawy - przyznał, odbierając od kuzyna ciepły napój. - Chcesz się przysiąść? - zapytał, przesuwając się trochę na sofie, aby zrobić Magnusowi miejsce. - Możemy też coś wrzucić do twojego. Czasem warto mieć coś w zanadrzu na czarną godzinę - zapytał. Miał w sobie jednak coś z opiekuńczego starszego brata, a nie przeszło dekadę starszego wuja. Chciał być dla niego wsparciem i pomocą, na ile jako wiecznie rozkojarzony introwertyk niemogący opanować własnego życia był w stanie to robić. |
Wiek : 40
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cold Hall
Zawód : Badacz Magii
Magnus Abernathy
Pewnie nie byłoby kłamstwem stwierdzenie, że słuchacze bardziej niż inni magiczni byli skłonni do chorób psychicznych. W końcu kto zdrowy wytrzymałby głosy w swojej głowie i halucynacje oraz przykre konsekwencje w postaci młodsi, oraz migren? Jednak chyba nikt w magicznej społeczności nie podjął się zbadania tego tematu. Zresztą chyba też nikomu nie było to na rękę, skoro natura odmienności pozwalała tłumaczyć pewne nietypowe zachowania jej posiadacza bez szukania głębiej i wyciągania brudów, które mogłyby odbić się negatywnie na rodzinie. Lepiej i łatwiej było mówić: to po prostu słuchacz ze słabą wolą albo jeszcze musi się nauczyć nad tym panować. Zamiecenie pod dywan w końcu jest najłatwiejsze. Magnus nie miał problemu z noszeniem niejako miana czarnej owcy w rodzinie. Sprawa jak na razie nie wyszła poza ściany tego domu, więc równie dobrze mógł znosić komentarze ciotek i wujów, którzy patrzyli na niego z politowaniem. Ojciec zresztą dał mu wyraźnie do zrozumienia, że to nie w nim widzi swojego następcę, więc chłopak nie widział sensu w tym, aby przybierać maskę idealnego syna. Poza tym niebieskooki miał wrażenie, że tym samym odpędza zapędy rodziny do szukania kogoś do potencjalnego mariażu z nim. Może był młodszy i był młodszy od Nate’a, ale kuzyn w oczach ciotek przecież jawił się już jako stary kawaler. - A jakiś to „plan” wymyśliliście? - Magnus przechylił głowę patrząc, na pentaklt mężczyzny. Naprawdę był ciekawy, co wymyślił kuzyn. Zatrzaskiwanie zaklęć to nie była jego mocna strona. Zresztą odkąd zaczęła się jego mania związana z chowańcem, zamknął się na zgłębianiu magii natury, oczywiście nie porzucając zamiłowania do teorii, co było widać jednoznacznie po kierunku, który obrał na Tajnych Kompletach. Kiedy oddał swojemu towarzyszowi filiżankę z kawą, został z jeszcze pełną kawiarką. - Jasne, tylko pójdę po filiżankę dla siebie. Szkoda, żeby kawa się zmarnowała. - Odstawił kawiarkę na stolik przed kanapą i znikł na chwile z pomieszczenia, aby po chwili wrócić i zająć miejsce obok. Mając już w ręku naczynie z czarnym napojem bogów, zerknął na Nate’a, który zaproponował coś, czego Magnus nigdy nie rozważał. - Nigdy o tym nie myślałem. Zresztą zaklinanie nie jest moją mocną stroną - zauważył, biorąc do ręki pentaklt, który do tej pory spoczywał na jego skórze. Jak przystało na porządnego czarownika, nigdy się z nim nie rozstawał. Kiedy to robił, czuł się nagi, jakby pozbawiono go pewnej cząstki duszy, która odpowiadała za coś równie ważnego, jak oddychanie. Ponadto paraliżowała go myśl, że mógłby go zgubić i narazić się Czarnej Gwardii, a przede wszystkim Kościołowi. Magnus mimo wszystko wolał pozostawać poza ich radarem. Chłopak nigdy nie postrzegał Nathana jako swojego wuja. Może to za sprawą tego, że razem z Morrigan się przy nim wychowywali i po prostu byli traktowani przez niego jako młodsze rodzeństwo. Co prawda jego ojciec, jak i niektóre ciotki (szczególnie te, które przypominały wiedźmy z bajek dla dzieci) zwracali mu na to uwagę i upominali. Chłopak jednak nie potrafił się przemóc i mówić do Nate’a wuju lub wujku. Wydawało mu się to nienaturalne i z trudem przechodziło przez gardło. |
Wiek : 27
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : EAGLECREST, SAINT FALL
Zawód : Opiekun księgozbiorów | Student
Nathan Abernathy
Im dłużej Nathan przyglądał się członkom swojej rodziny, tym bardziej zaczynał odnosić wrażenie, że pojawia się w niej coraz więcej czarnych owiec. I to nawet nie z jednej konkretnej linii! Wcześniej jego ojciec, owładnięty szałem eksperymentowania, zamiast spokojnie czytać książki, później Nathan, który poszedł w ślady ojca, wewnątrz dalej był trochę nieokrzesany, a do tego preferował mężczyzn i od lat wzbraniał się przed małżeństwem. Do tego bliźniaki, z których przynajmniej jedno nawet nie próbowało udawać, że jest typowym Abernathy'm ze starego pokolenia, który zawsze ma kij w dupie i nie robi nic poza czytaniem i okazjonalnie nauczaniem innych. Ach tak, i jeszcze próbą samobójczą, która jak na razie nie rozeszła się jeszcze nawet po kościach. Nawet na ich młodszego brata starszyzna kręciła czasem nosem, że muzyk albo że dziwnie się ubiera... Czasy się zmieniały, a to dawało jakąś nikłą nadzieję, że społeczność magów może się stać nieco bardziej otwarta. To podsunęło Nathanowi lekko szalony pomysł, jak może odpowiedzieć na pytanie kuzyna. - Że może warto wprowadzić trochę więcej wolności wśród magicznych rodów. Całe to "powinieneś", "tak nie wypada", "nie możesz kochać, kogo chcesz" jest strasznie dobijające - oświadczył, nie tracąc lekko pogodnego tonu, choć widać było po nim, że mówi szczerze. Skinął głową na wiadomość o brakującym naczyniu i zaczekał chwilę na Magnusa. - Wystarczy, że podasz mi pentakl, nie musisz go nawet zdejmować, a ja umieszczę w nim wybrane zaklęcie, którego sam będziesz mógł później z łatwością użyć - wyjaśnił, wyciągając rękę do przyjaciela i czekając na jego decyzję. - Pozostaje też pytanie, czy wolisz coś do obrony, zabawnego czy może coś na uśmierzenie nerwów po kolejnej rozmowie z dalszą ciotką - uniósł jeden z kącików ust. Miał już parę pomysłów, co mógłby podsunąć kuzynowi, ale ostateczną decyzję wolał zostawić jemu. |
Wiek : 40
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cold Hall
Zawód : Badacz Magii
Magnus Abernathy
Hellridge było skostniałe, o czym chłopak dobrze wiedział, a czego stał się jeszcze bardziej świadomy po spędzeniu kilku dobrych miesięcy w Londynie, który jemu osobiście jawił się jako bardziej postępowy i to nie tylko w zakresie praktyk niemagicznych, ale też magicznych. Co prawda nie zagłębiał się on, aż tak w to, jak wyglądają tam sprawy polityczne, ale mimo wszystko nie było w jego odczuciu tam tak sztywno, jak w jego rodzinnym miasteczku. Tutaj czas wydawał się naprawdę zatrzymać. - W Londynie jest się wolnym. Przynajmniej ja byłem. - Odpowiedź Magnusa była enigmatyczne, ale też nie zwierzał się zbytnio nikomu z tego, co działo się w Anglii. Rodzince sprzedał historię, że studiował i zgłębiał stare księgi z zakresu teorii magii i po prostu zaniedbał się, stąd to załamanie prowadzące do próby samobójczej, a co za tym idzie, udawał, że jest na nich zły dlatego, że nie pozwolili mu się uwolnić od nawiedzających głosów. Morrigan wiedziała o imprezach, alkoholu, dragach i seksie, ale nic więcej. Nikt nie wiedział o jego złamanym sercu i Magnus miał nadzieje, że tak pozostanie. To miało zapewnić mu bezpieczeństwo - przynajmniej takie miał wrażenie. Blondyn ściągnął swój pentakl i położył go na ręku Nate’a. Ufał mu, a zresztą byli w domu. Co mogłoby się stać? Ptak wleciałby przez okno i porwał jego amulet? Mało prawdopodobne. Popijając niespiesznie z filiżanki kawę, słuchał kuzyna, a kąciki jego ust podniosły się delikatnie w odpowiedzi na jakże kuszącą propozycję. - Oboje wiemy, że niektórych z ciotek to nawet Piekło nie będzie chciało przyjąć i zaraz je zwróci. - Salon wypełnił śmiech chłopaka, który w ostatnich tygodniach był żadkością. - Wiesz, osobiście podejrzewam, że to już nie są nasze cioteczki, a jakieś demony. Słyszałeś ciocie Sully i odgłosy, jakie wydaje przy kolacji? Coś musiało ją opętać. - W tym momencie Magnus zachowywał się jak stary on, narzekając i naśmiewając się z ciotek. |
Wiek : 27
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : EAGLECREST, SAINT FALL
Zawód : Opiekun księgozbiorów | Student
Nathan Abernathy
Londyn. W sumie, aż dziwne, że Nathan nigdy nie zdecydował się pojechać do Europy, do kraju swoich przodków. No tak, nie pojechał, bo najpierw był za młody, później był w związku, a jeszcze później James kazał mu tu zostać, więc Nathan usłuchał i leczył złamane serce na miejscu i jakoś tak z biegiem czasu przekształciło się w jego głowie w podział na okolicę, w której mieszkał i potrafił się poruszać oraz na świat zewnętrzny i odległy, gdzie znikają ludzie, których nie ma w domu i są niedysponowani. Gdzieś wewnątrz krył się strach, że jeżeli opuści swój dom, to tam w dalekim świecie natknie się na Jamesa, który ma już inne życie. Bał się, czego mógłby się dowiedzieć, co mogłoby się stać, jak to spotkanie by wyglądało, jak jego dawny kochanek zdążył się przez te lata zmienić. Czy go w ogóle pamiętał? A może miał po drodze wielu takich jak on, zakochanych po uszy i gotowi rzucić wszystko, by uciec razem z nich? Ta wizja była najbardziej bolesna. Już lepiej było zostać w domu i mieć pewność, że nie zderzy się ze swoją przeszłością. - Dobrze byłoby sprowadzić wolność również tutaj - zauważył. - Trochę zazdroszczę, że nie umiem tak, jak ty nie przejmować się zdaniem rodzinki i być bardziej sobą - westchnął cicho, uciekając myślami w stronę nowego znajomego, za pokazywanie się, z którym pewnie będzie musiał się kiedyś zacząć tłumaczyć. O ile w ogóle do tego dojdzie. W końcu syren mógł się na niego w pewnym momencie naprawdę obrazić, skoro zdawało się, że co chwila balansują na tej krawędzi. Na żart ze strony kuzyna, brunet parsknął śmiechem. - Wiele z demonów byłoby milsze od nich - dodał, dalej z rozbawieniem. Przyjrzał się powierzonemu mu pentaklowi. Teraz będzie musiał się trochę skupić. Wziął głęboki oddech, przymknął powieki i odszukał w pamięci odpowiedni czar. Chciał podarować krewniakowi jakiś zabawny sposób na oderwanie się. A może tak uczynić go Jezusem imprezy i dać możliwość zamiany wody w wino? To mogło mu się spodobać. - Dulcevinum -powiedział z głęboką nadzieją, że tym razem magia zacznie z nim współpracować. |
Wiek : 40
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cold Hall
Zawód : Badacz Magii
Stwórca
The member 'Nathan Abernathy' has done the following action : Rzut kością #1 'k100' : 34 -------------------------------- #2 'k3' : 2 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Magnus Abernathy
Magnus naprawdę podziwiał Nathana za to, że ten wierzył, że da się jeszcze cokolwiek w tym mieście zmienić. Chłopak osobiście spisał je niejako na straty przez to, że jawiło mu się jako skostniałe. Blondyn miał wrażenie, jakby czas w tym miejscu się zatrzymał. Może i docierały tutaj nowe trendy ze świata niemagicznego, ale co z tego? Rodziny magiczne, a szczególnie te z Kręgu dalej powielały te same schematy i dalej oczekiwały od swoich dzieci tego samego, czego ich rodzice oczekiwali od nich. Nie brali pod uwagę obecnej chwili, potrzeb i wyzwań, które stały przed ich pociechami. Widzieli tylko utarty tor, w który zostali wpuszczeni lata temu, kiedy założono im klapki na oczy… - Podziwiam cię za tą wiarę, że coś można tutaj zmienić. Hellridge zatrzymało się w czasie i tylko otwarcie się na nowo Bram Piekieł byłoby w tanie tutaj cokolwiek zmienić. - Chłopak naprawdę tak myślał. Potrzeba było interwencji piekielnej, aby cokolwiek to przyniosło. Bez tego niebieskooki wiedział, że prędzej czy później jemu, Nathanowi i całej reszcie założą klapki na oczy i karzą iść wytyczoną przez innych ścieżką. A co do chwili obecnej… po prostu odwlekał nieuniknione. Na wyznanie Nathana Magnus zaśmiał się szczerym śmiechem, który odbił się echem od ścian salonu. - Powiem ci coś w sekrecie mój drogi kuzynie. - Blondyn nachylił się konspiracyjnie do mężczyzny, aby następne słowa móc mu wyszeptać prosto do ucha: - Prawda jest taka, że przejmuje się i to bardzo. Po prostu nie daje po sobie tego poznać. - Kiedy jego wielka tajemnica została wyjawiona, chłopak jakby nigdy nic usiadł z powrotem na kanapie i zaczął sączyć kawę, która teraz już nie smakowała tak dobrze, jak przedtem. Magnus Abernathy naprawdę przejmował się tym, co słyszał z ust swoich ciotek, wujków czy nawet rodziców. Kolejne wyznania jego ojca jak to bardzo zawiódł się na synu i przyniósł mu hańbę, raniły dogłębnie chłopaka, ale nie tak mocno, jak zawód, który widział w oczach matki. W snach prześladowało go spojrzenie jej błękitnych oczu, które po niej odziedziczył, a które zachodziły mgiełką powstrzymywanych łez, ilekroć ojciec wzywał go do siebie, aby zrugać. Oczywiście mógł przestać zachowywać się w sposób nieodpowiedni, ale wtedy przestałby być sobą. Niestety nauczył się tej gorzkiej prawdy, że jeżeli chce się być sobie wiernym, to czeka cię zbieranie batów od najbliższych… - Masz rację. Ona ma swój własny krąg piekielny, w którym karze nieszczęsne dusze. - Młody Abernathy wcale nie byłby zaskoczony, gdyby jego słowa okazały się prawdą. W końcu jak wiadomo bibliotekarki to stworzenia z piekła rodem, które stąpają po tej ziemi. Spróbuj mieszkać z całą zgrają takich pod jednym dachem… Kiedy Nathan przystępował do zatrzaskiwania zaklęcia, blondyn przyglądał mu się wyraźnie. Jakby nie był ekspertem w tej dziedzinie i wypowiedziana przez kuzyna inkantacja wydała mu się znajoma, jednak informacja o tym, z czym się wiązała, była ukryta głęboko w zakamarkach jego mózgu. - Udało się? - spytał ,odbierając pentakl z rąk Nate’a. Kiedy musnął jego skórę, odbierając swój wisiorek, nawiedziła go nieproszona wizja. |
Wiek : 27
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : EAGLECREST, SAINT FALL
Zawód : Opiekun księgozbiorów | Student
Nathan Abernathy
Nathan westchnął ciężko. - Mam wrażenie, że od jakichś 15 lat stoję w miejscu i żyję tylko pracą. Poza nauką nic się w moim życiu praktycznie nie zmienia. Oszaleć można - wyjaśnił, nie kryjąc już irytacji na obecny stan rzeczy. Niby byli bogaci, niby wpływowi, niby należeli do Kręgu i co im po tym? Rodzina narzucała im tyle ograniczeń, że nie mogli być w połowie tak bardzo sobą, jak czarownicy bez znanych nazwisk. Dla bruneta istniały obecnie trzy wyraźne ścieżki. Zmienić tu coś, strzelić sobie w łeb albo iść za radą Milesa i olać wszystkich, by iść własną drogą, nawet jeżeli będzie to oznaczało utratę wszystkiego, co było. - Tym bardziej przydałoby się coś w tym domu zmienić - dodał, po odpowiedzi kuzyna. Skoro cierpiał na tym nie tylko Nathan, ale też inni przedstawiciele jego rodu, to coś było tutaj mocno nie tak. Nie z nim, a ze starymi zasadami. - Tak, oficjalnie możesz teraz zmieniać wodę w wino. Jak się postarasz, to może nawet dobre - zaśmiał się, oddając Magnusowi jego pentakl i niechcący dotykając przy tym jego ręki. Zazwyczaj unikał z ludźmi kontaktu fizycznego, ale przy bliskich czuł się na tyle pewnie, że mniej na to uważał. Tym razem, chyba na ich wspólne nieszczęście. Przed oczami młodszego z mężczyzn zawirowało i zaczęły pojawiać się mgliste obrazy wydarzeń sprzed paru dni, jakich był świadkiem jego wuj. Nie wszystko było wyraźne. Nathan chyba utknął nogą w błocie i wylądował na kolanach, nad nim stał młody szatyn i śmiał się z jego położenia, co Abernathy'ego wcale nie irytowało. Na żart o kończeniu często na kolanach, sam zawtórował, przyznając się do bycia w związku z Jamesem, którego Magnus mógł trochę kojarzyć. Później osoby w wizji rozmawiały o czymś w dużych emocjach. Młodszy Abernathy mógł wtedy poczuć ból złamanego serca, który rozsadzał klatkę piersiową Nathana w tamtym momencie. Wydawało się to być stare wspomnienie. Czyżby o Jamesie? W końcu tamten zniknął z ich życia bardzo nagle. Później obraz znowu się wyostrzył. Nathan leżał na ziemi, wpatrując się w niebo. Towarzyszący mu szatyn znowu go zaczepiał, chyba próbując go w ten sposób pocieszyć. Musiało mu się to udać, bo Nate znowu się zaśmiał. Ciekawiej się zrobiło, gdy chłopak się nad nim pochylił. Kolejne silne emocje. Tym razem oznaczające uświadomienie sobie, że spotkało się osobę, do której serce chce poczuć coś więcej, chociaż to baaaaaardzo zły pomysł. Na koniec Nathan leżał już sam, wpatrując się w gwiazdy i strzelając sobie facepalm, jakby wyszedł na idiotę. |
Wiek : 40
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : Cold Hall
Zawód : Badacz Magii
Magnus Abernathy
Magnus odchylił się na kanapie i oparł swoją głowę o kant kanapy, patrząc prosto w sufit, kiedy słuchał swojego kuzyna. - A nie tego od nas oczekują? Oddania całego swojego życia nauce i służeniu? Służeniu innym w bibliotece czy też poprzez przekazywanie innym naszej wiedzy? - Magnus nie pytał dla samego pytania. Chłopakowi odpalił się jego tryb artysty filozofa, który pytał wszechświat jak żyć. - A czy po prostu wszyscy nie jesteśmy szaleni? Każdy na swój sposób zagłębiając się z dnia na dzień coraz bardziej w naszych własnych oceanach obłędu, będąc ciągniętymi przez syreny, które kuszą nas pocałunkiem i chwilą oddechu, normalności, a tak naprawdę wciągając nas jeszcze głębiej. - Gdyby tylko znał lepiej pewne fakty z życia swojego wuja, można by pomyśleć, że te słowa wydobywają się z jego ust celowo. Teraz jednak były tylko bełkotem artysty, który w pewnych momentach zapominał, że rozmawiał tylko ze śmiertelnikami, którzy nie zawsze byli w stanie zrozumieć jego pokręcony umysł lub słowa, które opuszczały jego wargi. Blondyn wiedział, że próba zmienienia pewnego zastanego stanu rzeczy jest bezcelowa. Młody czarownik może i był buntownikiem oraz indywidualistą, ale nawet ze swoimi masochistycznymi zapędami wiedział, że ta walka jest bezcelowa. - Zmienić? Najpierw trzeba by było wszystko spalić do gołej ziemi, aby na tych popiołach móc zbudować nowe, ale z chęcią dowiem się, jakie będą efekty twojego eksperymenty w tej materii. - Jeżeli Nathan chciał próbować Magnus, nie miał zamiaru odwodzić go od tego pomysłu, jednak nie miał zamiaru brać w tym czynnego udziału, dopóki nie zostanie do tego zmuszony i nie będzie innej opcji. Na razie rodzina dawała mu żyć tak, jak chciał, przynajmniej w pewnym sensie, więc nie miał zamiaru sprawiać, aby zmienili zdanie na ten temat. Chłopak nie zdążył podziękować za zaklęcie takiego czasu w jego pentaklu, gdyż na skutek kontaktu skóry ze skórą doznał wizji. Magnus może powinien być ostrożniejszy, aby uniknąć niepożądanych przebłysków przeszłości, ale był u siebie w domu. Czuł się tutaj bezpiecznie i zapominał o przezorności, zresztą myślał, że po tylu latach wystarczająco nad tym panuje. Jak widać, przeliczył się z tym, kiedy obrazy przewijały się przed jego oczami. Niektóre były wyraźniejsze od innych. Nathan, który utknął w błocie i wylądował na kolanach przed jakimś młodym szatynem. Dwuznaczny żart, po którym nastąpiło wyznanie, że jego kuzyn był w związku z mężczyzną. James… To imię gdzieś świtało na skraju jego wciągniętej przez wizję świadomości. Dopiero po chwili przypomniał sobie, kim był - syren, który po ujawnieniu uciekł z miasta, a wcześniej bywał czasami gościem w ich domu. A więc przychodził nie tylko się pouczyć.. Kolejny obraz przyniósł ze sobą duży ładunek emocji. Magnus początkowo nie był pewien czy ból, który odczuwał, powodowało jego niedawno złamane serce, czy też pochodziło to z wizji, której doświadczał. Dopiero po chwili udało mu się odróżnić swoje emocje od tych Nathana. Obraz był niewyraźny, a więc wspomnienie musiało być stare. Czyżby związane z kochankiem kuzyna? W końcu chłopak zniknął z miasta, a raczej uciekł, kiedy na światło dzienne wyszły rewelacje na temat jego odmienności i całego zdarzenia, w którym brał udział. Kolejne wspomnienie było już bardziej ostre, więc musiało być świeże. Nocne niebo i Nathan leżący na ziemi w towarzystwie jakiegoś szatyna, który go zaczepiał i chyba próbował pocieszyć. Kolejny śmiech, a później chłopak pochylający się nad czarownikiem. Z tym przyszły kolejne silne emocje, ale tym razem niebolesne. Coś zaczynało kiełkować w sercu kuzyna, ale on chyba sam się tego bał. Ostatnie co zobaczył Magnus to Nate'a otoczonego tylko przez noc i gwiazdy, zachowujący się, jakby zrobił właśnie największą głupotę w swoim życiu, przez którą się zbłaźnił. Przez ten krótki moment Magnus po prostu zastygł, a kiedy wyrwał się spod wizji, nie dał po sobie nic poznać. Salon domu to nie było dobre miejsce na dzielenie się rzeczami, które właśnie zobaczył, a poza tym nie chciał wprawiać kuzyna w zakłopotanie. Przynajmniej jeszcze nie teraz. - Dziękuję, pewnie wykorzystam to przy jakieś nudnej kolacji, kiedy znowu nie dadzą mi pić albo podczas dyżuru w bibliotece - powiedział, jakby nigdy nic, zawieszając sobie pentaklt z powrotem na szyi. To, co widział na razie, miało zostać jego słodką tajemnicą. - To może skoro z tym ci się udało, to nie będę ci przeszkadzał? Wiesz, warto łapać szczęście, póki przy nas jest - rzucił, jakby od niechcenia podnosząc się wraz ze swoją filiżanką zimnej kawy. |
Wiek : 27
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : EAGLECREST, SAINT FALL
Zawód : Opiekun księgozbiorów | Student