Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

Dyżurka lekarzy
Pokój socjalny, w którym lekarze pracujący w szpitalu spędzają najmniej czasu. Tutaj napić mogą się kawy albo herbaty, a także zjeść drugie śniadanie (najczęściej tylko do połowy, gdy trzeba z powrotem pędzić na oddział). Obok dwóch stolików z krzesłami znajdują się szafki, w których doktorzy trzymają swoje prywatne rzeczy. Często gra tutaj radio, chociaż odrobinę umilające czas między kolejnymi zabiegami.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
Kurtuazyjna wymiana grzeczności była zawsze wyżynami tego, co mogli osiągnąć w łączącej ich relacji – co Frankie pozwalała im osiągnąć, rękoma i nogami uparcie zapierając się przed jakąkolwiek poufałością. Teraz – teoretycznie – było dokładnie tak samo, garść uprzejmych pytań i równie uprzejmych odpowiedzi.
Tylko, że tak naprawdę było inaczej. Francesca czuła, że coś się zmieniło. Nie wiedziała, co. Nie wiedziała, czy jej się to podoba. Wiedziała jednak, że uprzednia, zazwyczaj irracjonalna złość jakby częściowo zwietrzała... No, przynajmniej na chwilę. To dlatego, widząc, jak Dorian teatralnie przewraca oczami, parsknęła cicho i równie teatralnie uniosła brwi. Nie wierzysz? Słusznie.
Kiedyś, jeszcze z miesiąc temu, policzki zaczerwieniłyby się tylko z irytacji, a sama Frankie najpewniej opuściłaby dyżurkę jeśli nie na sam widok Shoguna na progu, to właśnie teraz, gdy tak wyraźnie podważał jej zapewnienia. No i na pewno nie prosiłaby go o kawę.
- My chyba tylko raz pędziliśmy bimber przez okno – palnęła bez większego zastanowienia, wspominając swoje czasy studenckie. – Mieliśmy całą destylarnię w jednej z tych od dawna pustych salek na samej górze, puściliśmi rurkę przez okno i dwa piętra niżej zbieraliśmy alkohol do pięciolitrowych kolb, które ktoś podprowadził uczelnianemu szklarzowi. Przenoszenie ich, już pełnych, było cholernie niewygodne, bo przecież nie miały uchwytów i... – zacięła się, uzmysławiając sobie, co robi.
Sama historia nie była pewnie dla Doriana nowa, jeszcze parę lat temu była to przecież jedna z zabawniejszych anegdot i na Kompletach, i tu, w szpitalu. Po pierwszej burze, jaką caly jej rocznik zebrał od profesorstwa i dyrekcji szpitala, zaczęli spotykać się ze skrytymi wyrazami uznania – wszak był to piękny popis kreatywności, urządzić sobie destylarnię właśnie w ten sposób. Kreatywności, znajomości chemii, no i – przede wszystkim – godnej podziwu smykałki do biznesu.
Nie chodziło więc o to, że właśnie zdradzała Dorianowi coś, o czym nie wiedział. Chodziło o to, że mówiła. Tak zwyczajnie, luźno wspominając nie tak znowu dawne czasy.
Strasznie dziwne uczucie.
Lizakiem ją zaskoczył. Złapała smakołyk odruchowo, tylko dzięki wyćwiczonemu refleksowi. Spojrzała na kolorowy papierek ze zdumieniem zupełnie niepasującym do sytuacji – co takiego dziwnego było w lizaku? – zaraz jednak ochoczo odwijając słodycz i wpychając go sobie do ust.
- Dzięki – wymamrotała niecałkiem wyraźnie i uśmiechnęła się niepewnie.
Dziwnie.
Dzieląc czas między Doriana a dokumenty, podziękowała Shogunowi jeszcze raz – i uśmiechnęła się nieco szerzej – gdy parę chwil później podał jej termos z kawą. Zdążyła dokończyć jeden raport i planowała przejść do kolejnego – przeplatając wpisywanie kolejnych nudnych formułek czy to jeszcze paroma anegdotkami ze studiów, czy może tylko pełnymi uprzejmego zainteresowania pytaniami, jak tam dzisiaj sytuacja na oddziale – gdy pagery jej i Doriana zapiszczaly głośno, tą tonacją, którą znał doskonale każdy medyk. W towarzystwie takiego piszczenia przychodziły alerty reanimacyjne. Wezwania do karetki.
Tym razem przyszedł prosty komunikat: Ewakuacja oddziału kardiologicznego. Tylko tyle znaków zmieściło się na niewielkich wyświetlaczach pagera, ale to i tak aż nadto.
Francesca przez chwilę spoglądała na własne urządzenie z niedowierzaniem.
- Chyba jednak ich zalało – stwierdziła oczywistość. – Przecież mieli to naprawić – dodała ze zdziwieniem, rozczulająco zaskoczona tym, że hydraulicy zamiast opanować przeciekanie, to najwyraźniej coś jeszcze popsuli.
Z większym zaangażowaniem pociamkała lizaka, popiła dwoma łykami gorącej jeszcze kawy, parząc sobie przy tym język, i bez żalu odsunęła od siebie raporty.
- Ciekawe gdzie chcą ich przenieść – rzuciła niezobowiązująco. Ewakuacja oddziału mogła oznaczać tylko jedno – mobilizację wszystkich, którzy byli obecni w szpitalu i nie utknęli akurat na sali operacyjnej czy obchodzie, i szeroko zakrojoną operację przenoszenia sercowców gdzieś, gdzie nie będą musieli chodzić w kaloszach czy pływać kajakiem. Frankie strzelała, że wydzielą im pewnie jeden z korytarzy i kilka sal koło OIOMu, ale nie mogła mieć pewności.
Pewna była natomiast tego, że dzisiejszy, w założeniu spokojny dyżur właśnie przestawał nim być. Ewakuacja oddziału zajmie im godziny, z których żadna spokojna nie będzie. Dużo pracy fizycznej, dużo lęku pacjentów do uspokajania i – znając życie – przynajmniej jedno zatrzymanie akcji serca, z którym będą musieli sobie poradzić.
Francesca Paganini
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Na wzmiankę o pędzeniu bimbru uniósł zaskoczoną brew, a potem przeniósł wzrok na nią, sięgając po winogronowego lizaka – wiśniowych już niestety zabrakło.

A więc to wasz rocznik! Teraz rozumiem, co John miał na myśli, mówiąc: „Czas pędzi jak strzała, a rezydent pędzi bimber” — zaśmiał się głośno. — Macie talent do interesów alkoholowych, trzeba przyznać. Można było to jakoś wykorzystać. Na przykład każdy pacjent na wyjściu dostawałby małpkę bimbru w ramach pamiątki — zażartował, jednocześnie zalewając kawę wrzątkiem. Chwilę później podniósł kubek i termos Panini, po czym zajął swoje miejsce przy stoliku. Siadając, zamruczał coś jeszcze pod nosem.
U nas nie było takich kreatywnych rozwiązań, jak w waszym roczniku. Zdecydowanie ginęło to wśród tej "śmietanki". Pamiętam, że jedyne, co zapadło mi w pamięć, to incydent z Anthonym… Obserwował wtedy wkłucie wenflonu i pobieranie krwi do badań. W pewnym momencie poproszono go o przelanie krwi. No i Anthony, w swoim przebłysku geniuszu, wstrzyknął krew z powrotem do pacjenta! — opowiedział z lekkim rozbawieniem.To był jeden z tych momentów, kiedy myślenie się wyłącza, a człowiek działa jak automat. Sam miał kilka takich przebłysków w swojej karierze, choć nie aż tak spektakularnych.

Kiedy wygodnie rozsiadł się na krześle i poprawił okulary, natychmiast zabrał się do pracy z papierami. Co jakiś czas popijał swoje kawowe mleko, sprawiając wrażenie, jakby praca i rozmowa z Franką były dla niego czymś zupełnie naturalnym. Wydawało się, że ich współpraca, przeplatająca historie z codziennymi obowiązkami, przebiegała płynniej niż kiedykolwiek wcześniej. Zaskoczyło go to, bo nie przypominał sobie, żeby Franka kiedykolwiek tak chętnie garnęła się do kontaktu, nawet tego najdrobniejszego. Nie narzekał jednak – wręcz przeciwnie, podobało mu się to. Przynajmniej nie była obrażona ani zadziorna jak osa, co stanowiło miłą odmianę. Sielankowy nastrój przerwał znajomy dźwięk peagera. Jego ciało zareagowało automatycznie – niemal bezwiednie sięgnął po urządzenie i szybko przeczytał wiadomość. Jak się okazało, jego przeczucie go nie zawiodło. To doświadczenie podpowiedziało mu, że coś może się wydarzyć. Upił większy łyk napoju, po czym odezwał się spokojnym tonem, jakby to, co usłyszał, było jedynie kolejną codzienną sytuacją.

Wygląda na to, że naprawa miała nastąpić dopiero rano, a teraz zrobili tylko prowizorkę — powiedział, zdejmując okulary i zahaczając je o kieszeń fartucha. Zawsze dbał o to, by zachować spokój, nawet w obliczu niespodziewanych sytuacji. To było kluczowe, zwłaszcza w pracy, gdzie chaos często był nieodłącznym towarzyszem dnia codziennego. W jego gestach i słowach nie było pośpiechu – przyzwyczajony do stresu, potrafił radzić sobie z nim z pozorną łatwością, co z kolei pozwalało mu lepiej kontrolować sytuacje wokół. Rozłożył się wygodnie na krześle, wpatrując się w kubek z kawą. W jego tonie było słychać lekką nostalgię, jakby wspomnienia o dawnych gafach wywoływały mieszankę śmiechu i ulgi, że te czasy już minęły.


Nie mam pojęcia, ale trzeba się dowiedzieć, prawda? — uśmiechnął się do niej ciepło, podnosząc się z miejsca. Czuł, że teraz zacznie się coś bardziej intensywnego, coś, na co Franka zapewne czekała. W końcu każda czynność, która nie polegała na papierkowej robocie, była zapewne mile widzianą odmianą. Sam też cieszył się na chwilę przerwy od dokumentacji — potrzebował ruchu, akcji, czegoś, co wyrwie ich z monotonii. Ruszył w stronę drzwi, rzucając jeszcze okiem na Panini.
Chodź, bo przegapimy najlepsze — powiedział z lekkim uśmiechem, gestem zapraszając ją do wyjścia. W jego głosie brzmiała nutka podekscytowania. Zawsze wolał takie momenty — te, które wyciągały ich z rutyny, wprowadzały element nieprzewidywalności i pozwalały skupić się na czymś konkretnym, a nie na stosie papierów.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
Chyba była trochę zdziwiona spokojem Doriana. Sama nie była zdenerwowana – ewakuacja oddziału to nie najgorsze, z czym miała już do czynienia – ale z pewnością była podekscytowana. Nie co dzień zdarza się okazja do pracy w szpitalu na taką skalę – nie wspominając, że bieżąca awaria dosłownie spadła jej z nieba, ratując od papierkowej roboty. Gdy więc Bane-Park wyglądał tak, jakby bieżące wydarzenia niespecjalnie go poruszały – Paganini radośnie zamknęła raport, nad którym pracowała, jako-tako wyrównała papiery i, biorąc je pod pachę (nie mogła ich przecież zostawić w dyżurce, musiała je odnieść do pokoju lekarskiego), z kawą w drugiej ręce, była gotowa do wyjścia.
Dorian zarządził wymarsz i Frankie uśmiechnęła się szeroko jak nigdy w jego towarzystwie.
Na oddział dotarli szybko, jednak jeszcze nim znaleźli się na docelowym piętrze sygnały katastrofy stały się bardziej niż wyraźne. Gdy tylko odnieśli papiery do lekarskiego i schodami ruszyli te parę pięter wyżej, w oczy rzucił się wzmożony ruch na klatce – pielęgniarze, medycy, wszyscy wspinali się dzielnie, by odpowiedzieć na wezwanie. Gdzieś po drodze schody zrobiły się jakby odrobinę wilgotne, na części ścian wykwitły ciemniejsze plany zacieków.
- Dyrekcja się ucieszy – wymamrotała pod nosem i uśmiechnęła przelotnie na porozumiewawczy uśmiech jednej z mijających ją pielęgniarek.
Szykował się nie lada remont.
Na poziomie oddziału mieli do czynienia z pełnoprawnym już rozlewiskiem. Woda nie stała może po kolana, ale tylko dlatego, że spływała wartkim strumieniem po schodach. Sam korytarz kardiologii był obrazem nędzy i rozpaczy. Woda to jedno, ale wszechobecny, wymywany przez nią brud – to drugie. Gumowe podeszwy szpitalnego obuwia skrzypiały i pluskały na mokrej podłodze, razem z podniesionymi głosami organizujących się medyków składając się na symfonię nerwów, ekscytacji i rezygnacji.
Przez chwilę podziwiając całe to pobojowisko już, już gotowa była dołączyć do pobliskiej grupy medyków, by dowiedzieć się czegoś więcej – gdzie przenoszą pacjentów? jaki jest plan? co w ogóle się stało? – gdy z jednej z sal szpitalnych wychynęła znajoma postać.
- Pani Stephie, a pani gdzie się wybiera? – Frankie zerknęła tylko na Doriana i w jednej chwili doskoczyła do niedużej, wątłej starowinki, uparcie sunącej przez zalany korytarz. Kobiecina przez jedną rękę miała przerzucony ręcznik, w drugiej trzymała kurczowo wypchaną torbę podróżną, która najlepsze czasy miała już wyraźnie za sobą – i z godną pozazdroszczenia determinacją parła przed siebie, mocząc nie tylko kapie, ale też skraj koszuli nocnej.
Osiemdziesięcioletnia Stephanie Morrell była już niejako maskotką szpitala. Znał ją każdy, bywała tu bowiem tak często, że szpital stał się w zasadzie jej drugim domem. Ratownicy ją znali, bo przywozili ją tu regularnie – medycy szpitalni, bo Stephie i jej kolekcja mniej lub bardziej poważnych schorzeń przechodziła już przez ręce niemal każdego z nich. Pani Morrell była weteranką, która nie tylko przetestowała już na sobie torby leków i litry kroplówek, ale była też dumną posiadaczką przeróżnych implantów – bioder, kolana, ale też stentów w sercu i prawdopodobnie czegoś jeszcze, o czym Frankie nie wiedziała.
Zaoferowanie kobiecie ramienia było teraz odruchem, którego Paganini nie próbowała powstrzymywać.
- Wyprowadza się pani? – spytała uprzejmie, w kolejnej chwili zabierając z ręki pacjentki torbę i zarzucając ją sobie na ramię.
- Jakbyś zgadła, drogie dziecko – zgodziła się Stephanie i rozejrzała znacząco. – Nie będę tu przecież w tej powodzi, prawda, a słyszałam, że jakaś ewakuacja. No, ja jeszcze siłę mam, jeszcze mogę sama.
- Więc się pani ewakuuje? – upewniła się Frankie.
Morrell skinęła głową.
- Ewakuuję się – przytaknęła raźnie kobieta.
Paganini uniosła wzrok i uśmiechnęła się przelotnie do Doriana. Uśmiechnęła się. Do Doriana. Świat stawał na głowie.
- W porządku, to ja pani pomogę, co pani na to? – zapytała jednocześnie, w zasadzie nie czekając jednak na odpowiedź. – Wszystko pani ma? Ubrania? Szczoteczkę?
Słowa dla Stephie, pytające spojrzenie – dla Shoguna. Mam nadzieję, że mają już przygotowane sale dla tych naszych sercowych uchodźców.
Francesca Paganini
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Spokój Doriana wydawał się niecodzienny, choć dla niego był to stan całkowicie naturalny. Przyzwyczajony do działania na automacie, w rutynie, jaką wypracował przez lata pracy jako ratownik, nie dawał po sobie poznać emocji, które mogłyby zdradzić niepokój. Nawet gdyby znowu musieli stawić czoła kolejnemu pożarowi, zapewne zareagowałby podobnie – może jedynie subtelny błysk w jego oczach zdradziłby coś więcej. Gdy zauważył, jak Francesca z uśmiechem na twarzy rzuciła się do uwalniania od dokumentów i raportów, Dorian także się lekko uśmiechnął, choć raczej pod nosem, niemal niezauważalnie. On sam zrobił to samo co ona – zebrał swoje papiery, tyle że z większą dokładnością i starannością, biorąc je pod pachę. Kawę jednak zostawił, bo wiedział, że w tej chwili nie była mu potrzebna.

Szeroki uśmiech Franceski był pokrzepiający. "Jak niewiele trzeba, żebyś czuła radość, Paganini" – pomyślał, spoglądając na nią z boku, kiedy opuszczali dyżurkę. Nadal poruszał się w swoim spokojnym, niemal mechanicznym trybie, jakby wyciszał wokół siebie cały zgiełk. Był do tego przyzwyczajony – w końcu pracował od lat. Musiał jednak przyznać przed sobą, że tak nietypowa sytuacja, jaką była ewaluacja, nie zdarzała się zbyt często. Może drugi raz w jego karierze spotkał się z czymś podobnym w szpitalu. Zostawił papiery i ruszył z Francescą w kierunku oddziału kardiologicznego, mijając po drodze znajomych pracowników szpitala. Skinął im porozumiewawczo głową. Zdecydowanie szpital potrzebował tego gruntownego remontu, który wszyscy od lat odkładali na "nigdy". Wyglądało na to, że dopiero nieszczęście, które ich spotkało, mogło przyspieszyć decyzje. Mimo to, Dorian w głębi duszy wątpił, że nawet taka tragedia znacząco wpłynie na tempo działań. W końcu, jak często bywało, biurokracja potrafiła wszystko opóźnić.

Na widok rozlewiska Dorian w myślach zaczął szybko układać plan działania. Obraz ewakuacji formował się w jego głowie – krok po kroku wiedział, jak to powinno wyglądać, by wszystko przebiegło sprawnie. Już miał ruszyć naprzód, gdy usłyszał słowa: „Panie Stephanie...”. Zatrzymał się i odwrócił w stronę, z której dobiegł głos. Zobaczył Francescę rozmawiającą ze starszą panią. Uśmiechnął się do niej porozumiewawczo, po czym dołączył do medyków, którzy najwyraźniej koordynowali całą akcję. Jego celem było zdobycie jak najwięcej informacji, by pomóc w organizacji ewakuacji.

Jak się domyślał, problemem była uszkodzona uszczelka, którą naprawiono byle jak, a za nią posypały się kolejne, co doprowadziło do zalania łazienek. Teraz, zamiast normalnie funkcjonować, oddział zmienił się w improwizowane kąpielisko. Główne pytanie brzmiało: gdzie teraz przenieść pacjentów? Początkowym pomysłem było wykorzystanie sal operacyjnych, ale nie mogli ich blokować na resztę nocy – w końcu mogły być potrzebne przy nagłych operacjach.

Dorian szybko zapytał o liczbę pacjentów i odszukał jedną z pielęgniarek. Poprosił ją, by sprawdziła, jak wygląda sytuacja z wolnymi miejscami na pozostałych oddziałach. Zaproponował, by przenieść pacjentów do wspólnych sal, co pozwoliłoby zwolnić inne pomieszczenia dla osób z ewakuowanego oddziału. Mieszanie pacjentów z różnych oddziałów było jednak niepożądane, a Dorian chciał uniknąć sytuacji, w której wszyscy wylądują na korytarzach – to była ostateczność, i to wyłącznie dla tych, którzy byli w najlepszym stanie. Po zakończeniu narady poszedł pomóc przy ewakuacji. Zajął się pacjentem na wózku, chociaż prowadzenie go przez zalane podłogi nie wydawało się najlepszym pomysłem. Dorian nie skomentował tego, nie chciał teraz wygłaszać żadnych uwag ani robić wykładu, a priorytetem było szybkie działanie.

Jego wzrok spotkał się z uśmiechniętą twarzą Franceski. Zdziwił się – czyżby uśmiechała się do niego na trzeźwo? Czy może aż tak cieszyła się, że w końcu robi coś innego niż zajmowanie się dokumentami? Może po prostu wypiła za dużo kawy. Dorian odwzajemnił uśmiech, jakby nigdy nic, choć w myślach nie mógł się nadziwić tej przemianie. Podjeżdżając z pacjentem bliżej Franceski, spojrzał na nią wymownie, dając jej do zrozumienia: „Improwizujemy”. Kątem oka zauważył, że jedna z pielęgniarek, którą wysłał na zwiad, właśnie wróciła. Wyglądało na to, że wkrótce dowiedzą się, czy są wolne pokoje i jak dalej pokierować ewakuacją.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
Potem, już w zaciszu własnego mieszkania, sama miała niedowierzać w to, że... Było normalnie. To znaczy, z Dorianem. Że, na moment pozwalając sobie nie jeżyć się tylko dla zasady, potrafiła z nim rozmawiać. Wciąż trochę ją drażnił. Jego spokój był tyleż samo godny podziwu co frustrujący, a Paganini skłamałaby mówiąc, że nie czeka tylko na moment, w którym Shogun coś skrytykuje, coś jej nakaże; w którym jego polecenia – w jej mniemaniu – tak bardzo nie będą miały sensu. Mimo tego jednak...
- ...gdzie mamy iść, drogie dziecko?
Frankie drgnęła, łapiąc się na tym, że przez dobrą chwilę nie słuchała, wpatrując się tylko w Doriana ze średnio inteligentnym wyrazem twarzy.
- Przepraszam, mogłaby pani powtórzyć? – poprosiła grzecznie, zmuszając się, by wrócić do staruszki.
Ta zaś uśmiechnęła się podejrzanie szeroko.
- Pani taka zapatrzona w doktora – stwierdziła radośnie Stephanie i Frankie poczuła, jak policzki płoną jej intensywną czerwienią.
- Ja nie... – zająknęła się, staruszka zaś pokręciła głową stanowczo.
- Och, nie ma się czego wstydzić, drogie dziecko. Ja też byłam kiedyś młoda, tak, tak – perorowała Stephie, jednocześnie trochę silniej opierając się na Frankie.
Francesca niemal fizycznie czuła, jak z uszu uchodzi jej para a policzki palą żywym ogniem.
Bo przecież to nie o Dorianie nie potrafiła zapomnieć, i to nie on parę dni temu sprawił, że–
Sapnęła cicho.
- Chodźmy już – zakomenderowała, zupełnie niesubtelnie udając, że nie było tematu. Stephanie wciąż uśmiechała się pięknie, Frankie wciąż była czerwona aż po same uszy, ale przynajmniej wiedzieli już, gdzie iść – pielęgniarka oddelegowana wcześniej przez Doriana wróciła właśnie z umiarkowanie dobrymi wieściami. Dobrymi, bo było dość miejsc, by pomieścić wszystkich sercowców. Umiarkowanie, bo przez najlbliższy tydzień? dwa? kadra kardiologii będzie musiała biegać między dwoma innymi oddziałami.
- Część na chirurgię ogólną, reszta na endokrynologię – obwieściła pielęgniarka i Frankie z żalem stwierdziła, że pomyliła się sądząc, że jednym z kierunków będzie OIOM.
- Trzyma się pani mocno – zarządziła, jednocześnie poprawiając torbę panie Stephanie na swoim ramieniu. – I idziemy. Powolutku.
I tak, ślimaczym tempem, zaczęły pełznąć, chlapiąc wodą na wszystkie strony.
- Dorian? – zagaiła Frankie chwilę potem, gdy zrównały się z Shogunem i jego pacjentem. Paganini bardzo starała się udawać, że policzki wcale jej nie pieką, a Stephanie nie przygląda się to jej, to Bane-Parkowi ze szczególnym zainteresowaniem. – Na chirurgię, co?
To, że na chirurgię było bliżej, to jedno. To, że było to dla sercowców lepsze miejsce, to zupełnie inna sprawa. Francesca nie miała nic osobistego do endokrynologii – prosty rachunek sprzętu dostępnego na jednym i drugim oddziale oraz przeszkolenie kadr tu i tam wskazywały po prostu, że gdyby miało wydarzyć się coś kardiologicznego, na chirurgii poradzą sobie z tym prawdopodobnie lepiej.
A pani Stephie zasługiwała przecież na wszystko, co najlepsze. Nawet mimo swoich komentarzy i aktualnej ciekawości.
Dotarcie na miejsce nie zajęło długo – no, nie aż tak długo, jak zajęłoby dobrnięcie na endo. Ot, rejs przez zalany korytarz, potem windą piętro wyżej – schorowanych pacjentów nikt przecież nie ciągnąłby schodami – i już. Jeszcze tylko zaczekać, aż medyk koordynujący rozlokowanie pacjentów na oddziale docelowym wyznaczy im miejsca i–
Komunikat code blue poniósł się echem po korytarzu i Frankie jęknęła cicho. Czy akurat z tym musiała mieć rację? Z zatrzymaniem akcji serca jako obowiązkowej atrakcji podczas ewakuacji?
- To ktoś z naszych – rzuciła półgłosem do Doriana. – Na pewno. – Nerwowo obejrzała się za siebie, skąd powoli napływali kolejni pacjenci w asyście medyków.
- Co się dzieje? – spytała panie Stephie, rozglądając się niespokojnie. – Ktoś umiera? – dodała aż nazbyt rzeczowo.
- Panie Stephie – sapnęła Frankie z oburzeniem. – Nikt nie umiera.Oby.Zaraz znajdziemy pani jakieś miłe łóżko, tak?
Jednocześnie zerknęła na Doriana i zmarszczyła brwi lekko, pytająco.
Powinniśmy to sprawdzić. Powinniśmy, nie?
Na pewno ktoś już reagował. Każdy medyk wiedział, z czym wiąże się code blue, na pewno ktoś niezajęty pognał już, by–
Frankie była jednak ratownikiem. Świerzbiło ją, by zostawić panią Stephanie pod opieką którejś z pielęgniarek czy innych medyków i pognać za wezwaniem.
Francesca Paganini
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA
Dorian Bane-Park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
ANATOMICZNA : 15
NATURY : 10
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 164
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 25
TALENTY : 6
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2319-dorian-bane-park
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2349-dorian-bane-park
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2350-dori-mori-boom
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2351-poczta-doriana-bane-parka
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f263-raventree-hall
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2431-rachunek-bankowy-dorian-bane-park
Wzrok Franki był zagadkowy, jakby obecność Doriana działała na nią niekorzystnie. Gdyby nie był świadomy emocji, które nią targały, mógłby pomyśleć, że jest w nim głęboko zauroczona. Jednak ten dziwny wyraz jej twarzy mógł być winą okularów, które jeszcze przed chwilą nosiła. Dorian wiedział jednak, że uczucie, jakim go darzyła, z pewnością nie było związane z romantyzmem. Najprawdopodobniej czuła wobec niego jedynie tolerancję, a może nawet słaby cień sympatii.

Dorian słuchał słów pielęgniarki, jeszcze wymieniając z nią kilka zdań. Wieści, które usłyszał, były przygnębiające — dwa tygodnie oczekiwania były zdecydowanie zbyt długie. Widział w wyobraźni lekarzy, zmuszonych do balansowania między chirurgią a endokrynologią, przerzucających się z jednego oddziału na drugi. Miał nadzieję, że w ciągu kilku najbliższych dni uda się znaleźć bardziej satysfakcjonujące rozwiązanie. Na razie musiał pogodzić się z tym, co otrzymał. Podziękował pielęgniarce pięknym uśmiechem, doceniając jej pomoc, po czym zamienił jeszcze kilka słów z lekarzami. Myśl o OIOM-ie została szybko odrzucona — specyfika tego oddziału wykluczała taką możliwość, zresztą sam Dorian odradziłby to rozwiązanie.

Gdy dotarł z pacjentem do Franki i pani Stephani, spojrzał na obie, obdarzając je swoim niezmiennie uroczym uśmiechem, jakby był to kolejny spokojny, słoneczny dzień. Jednak jego twarz spoważniała, gdy dostrzegł wyraz na twarzy Franki. Coś było nie tak, i to wyraźnie.
Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej, masz gorączkę? — zapytał spokojnym tonem, w którym dało się jednak wyczuć subtelną nutę troski. Zauważył delikatne zmęczenie na jej twarzy, być może to alergia? Postanowił jednak nie naciskać. — Może to po prostu jest zmęczona — dodał w myślach, uznając, że na razie nie ma sensu zagłębiać się w temat.

Tak, chirurgia — odpowiedział, a w jego głosie zabrzmiała nuta pewności. Z zupełnie innych powodów wybrał ten oddział. Chirurgia była jego domeną, miejscem, do którego czuł szczególny sentyment, ponieważ często tam pracował, gdy nie było akcji ratunkowych. Znał doskonale tamtejszy personel i miał pełne zaufanie do ich umiejętności. Zgodził się z opinią, że zespół chirurgii był bardziej wykwalifikowany niż ci na endokrynologii, choć nie brakowało mu sympatii do obu grup. Jednak w tym szpitalu chirurgia zdecydowanie górowała. Chociaż lubił zespół endokrynologów, to w chirurgii czuł się jak u siebie, pewny zarówno swoich kompetencji, jak i tych, z którymi pracował.
Trochę dłużej zajęło mu przetransportowanie pacjenta, bo zalana podłoga, wózek i schody okazały się fatalnym połączeniem. Każdy krok był wyzwaniem, a wózek niebezpiecznie ślizgał się na mokrych stopniach. Na szczęście, z pomocą innego lekarza udało się w końcu znieść pacjenta na dół. W takich momentach człowiek naprawdę docenia windy – pomyślał z ironią. W jednej chwili prawie stracił równowagę, ale w ostatnim momencie udało mu się oprzeć o ścianę, zapobiegając upadkowi. Było blisko, zbyt blisko. Kiedy w końcu pokonał tego wielkiego, mokrego potwora, zwanego schodami, w głośnikach rozległ się komunikat. Westchnął ciężko, przypominając sobie słowa Franki, która nieopatrznie wyprosiła dla nich kolejną, pełną wyzwań noc. Mimo to czuł ulgę, kiedy bezpiecznie odstawił pacjenta do oddziału, przekazując go pod opiekę kolegom. To była jego „bezpieczna przystań” — miejsce, gdzie kończyła się jedna trudna misja, a zaczynała kolejna.
To co, idziemy? — zapytał retorycznie, dobrze wiedząc, jaka będzie odpowiedź. Franka była pełna energii, zawsze gotowa ruszyć w kolejną akcję. Już teraz widział, jak w myślach szykuje się do kolejnego zadania, niecierpliwie szukając czegoś do zrobienia. Skinął głową, wskazując kierunek, i ruszył pierwszy, torując drogę przez zatłoczony korytarz, gotowy do podjęcia kolejnego wyzwania tej pięknej nocy.
Dorian Bane-Park
Wiek : 34
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Eaglecrest
Zawód : Chirurg ogólny, Ratownik, Dorywczo model
Francesca Paganini
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
ANATOMICZNA : 15
ODPYCHANIA : 3
SIŁA WOLI : 5
PŻ : 175
CHARYZMA : 2
SPRAWNOŚĆ : 10
WIEDZA : 14
TALENTY : 12
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2265-francesca-paganini
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2276-francesca-paganini#31175
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2277-poczta-franceski-paganini#31177
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f254-sycamore-street-3-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2278-rachunek-bankowy-francesca-paganini#31178
Co miała powiedzieć na pytania Doriana? Na pewno nie zamierzała mu referować, co też podejrzewała jej pacjentka – stwierdzenie, że miałaby być zauroczona Bane-Parkiem nie przeszłoby jej przez gardło nawet w żartach. To po prostu... Nie. No nie. Jej głowa zajęta była zupełnie kimś innym, jej serce wzdychało do kogoś innego. Panie Stephanie fantazjowała, i to fantazjowała w zupełnie zlym kierunku.
W efekcie nie odpowiedziała więc zupełnie nic – ot, skinęła głową na znak, że w porządku; pokręciła nią, zaprzeczając gorączce. Jeszcze czego, żeby uzewnętrzniała się z własnych uczuć przed Shogunem. Potrzeba było czegoś więcej niż powódź na kardiologii żeby Frankie aż tak upadła na głowę.
Tak czy inaczej, powędrowali na chirurgię – mniej lub bardziej żwawo, w tempie narzucanym przez kondycję ich pacjentów. Francesca dopiero po drodze uświadomiła sobie, że jeśli ona nie wybrałaby tego oddziału jako pierwsza, zrobiłby to Dorian, na pewno. To było przecież jego miejsce. Z pewnością znał tu wszystkich i niewątpliwie wolał oddać pacjentów w ręce kadr stąd niż z endo.
Mogła pomyśleć o tym wcześniej. Teraz fakt, że w ogóle zastanawiała się nad endokrynologią, że w ogóle pytała Doriana, co sądzi, zamiast uznać chirurgię za pewnik – teraz wydawało się to zwyczajnie głupie. Powinna przecież wiedzieć.
To co, idziemy?
Rozpromieniła się zupełnie nieadekwatnie do okoliczności.
- Pani Stephie, zostanie pani z... – Wzrok Frankie powędrował ku plakietce z nazwiskiem pielęgniarki, która właśnie znalazła się obok, gotowa przejąć pacjentkę. – Z Emily, tak? – spytała, chociaż tak naprawdę nie zamierzała czekać na odpowiedź. Nie było czasu.
Zdjęła z ramienia torbę Stephanie i przekazała ją pielęgniarce, w kolejnej chwili prąc już zatłoczonym korytarzem tuż za Dorianem.
Nie musieli iść daleko.
Tuż za szerokootwartymi teraz drzwiami chirurgi napotkali zbiegowisko wyjątkowo niezwiązane z ewakuacją – a przynajmniej już niezwiązane, nie ulegało bowiem wątpliwości, że leżący teraz bez tchu na podłodze pacjent był emigrantem kardiologicznym. Pusty teraz, zaparkowany nieopodal wózek jeszcze niedawno musiał służyć do przewozu pacjenta – przynajmniej do chwili, w której na oko sześćdziesięcioletni mężczyzna zasłabł, przegrywając z własnym sercem. Powodów mogło być wiele, ze stresem związanym z przenosinami na czele. Teraz jednak tak naprawdę nie miało znaczenia, dlaczego. Bardziej liczyło się co – i jak to naprawić.
Lekarze przy tym, oczywiście, nie próżnowali. Medyk odpowiedzialny za nieprzytomnego pacjenta musiał reanimować go już od dobrej chwili – oddechy, masaż serca, oddechy, masaż serca; i tak w równym, doskonale znanym rytmie – bo na czole lekarza perlił się już pot.
- Zmienię cię – rzuciła Frankie bez wahania, w jednej chwili padając na kolana. Odliczyli do trzech – i Paganini płynnie przejęła reanimację. Oddechy, masaż, oddechy, masaż.
Potrzebujemy adrenaliny, pomyślała. I defibrylatora. I noszy, wymieniała. Prawda była jednak taka, że nie zamierzała po to iść. Trzeba było podtrzymywać reanimację, a sam jeden medyk by temu nie podołał – ratowanie ludzkiego życia było fizycznie zbyt wyczerpujące dla jednej osoby. Ot, przyziemne problemy, nieodłączne codzienności ratownika.
- Musimy go przenieść – rzuciła, nie bardzo wiedząc, do kogo i po co. Przecież to wiedzieli. I ona, i medyk zajmujący się dotąd pacjentem, i Dorian też. Wszyscy wiedzieli. Trzeba było tylko podjąć jakieś decyzje, a ona...
Ona chyba nie potrafiła, zbyt skupiona na tym, by po prostu zmuszać serce pacjenta do jakiejkolwiek pracy.

Proponuję zdać się na losowość! Uznajmy, że próg udanej reanimacji to 150. Pacjent po przejściach, zapewne z niejednym zawałem już za sobą – nie ma lekko! Jeśli wspólnie osiągniemy próg w tej turze, można uznać pacjenta za uratowanego. Jeśli nie, będziemy odgwizdywać zgon i kajać się jako medycy, co to nie potrafią wypełnić swoich obowiązków.

Do rzutu k100 należy dodać bonus odpowiadający posiadanemu poziomowi magicyny.

Reanimacja pacjenta | Próg: 150 | Limit czasowy: 1 tura
Zostało: 150 – 96 (k100) – 20 (magicyna II) = 34
Francesca Paganini
Wiek : 24
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Little Poppy Crest
Zawód : RATOWNIK REZYDENT W SZPITALU IM. SARY MADIGAN, STUDENTKA