Witaj,
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson

KalendarzBarnaby Williamson



Stan zdrowia


Skutki uboczne

W efekcie utraty krwi, od 14 do 17 maja ujemny modyfikator —5 do PŻ.
Na wskutek rytuału, od 13 do 20 maja ujemny modyfikator —5 do PŻ.


Nawiedzony dom

Rzut kością k6 w trakcie każdego wątku w mieszkaniu. W przypadku wyrzucenia 1, wszyscy przebywający w pomieszczeniu nie są w stanie z niego się wydostać. Możliwość złamania rytuału [moc 54] po konsultacji z postacią posiadającą wiedzę z dziedziny teorii magii na co najmniej II poziomie.


Rozmowy telefoniczne


Styczeń—luty 1985

7 II | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
20 II | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
26 II | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson

Marzec—kwiecień 1985

2 III | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
14 III | Perseus Zafeiriou & Barnaby Williamson
16 III | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
26 III | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
30 IV | Richard Williamson & Barnaby Williamson

Maj—czerwiec 1985

15 V | Lyra Vandenberg & Barnaby Williamson
03 VI | Benjamin Verity II & Barnaby Williamson


Retrospekcje


Tytuł i data



Rzemiosło

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Barnaby Williamson dnia Pią Lis 01 2024, 18:29, w całości zmieniany 16 razy
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson

styczeń—luty1985



Styczeń


Klub Midnight Mirage
04 | I| Yadriel Venoir [5]

Ręka gwardzisty poderwała się z lepkiego blatu i runęła na tył nachylonej nad ladą głowy; palce zacisnęły się na twardej jak dwudniowa kajzerka czaszce barmana i wykonały jedyny słuszny w tych okolicznościach gest.
Z pełnym impetem pchnęły jego łeb w kierunku lepkiego drewna.


Zatopiony pirs
11 | I| Lyra Vandenberg [11]

— Zawsze masz wybór, Vandenberg — nie powinien jej podpowiadać; przecież osiągnął to, czego chciał, właśnie dlatego, że nie wierzyła w wybory. — Niekoniecznie rozsądny i zwykle ciągnący za sobą smród przykrych konsekwencji, ale wciąż — wybór.


Salon
13 | I| rytuał [1]

Porządek na blacie był wprost proporcjonalny do chaosu rozsianego dookoła. Sześć ksiąg różnych rozmiarów, grubości i stanu sfatygowania zaściełało przypadkowe elementy podłogi — poruszanie się po salonie przypominałoby przeprawę przez pole minowe, gdyby tylko po mieszkaniu krzątał się ktoś poza właścicielem.


Ujście Restless River
14 | I| Judith Carter [5]

Barnaby nie był czarnym rycerzem bez białego ogiera, Judith nie była damą w opałach — od lat przypominała mu za to jeden z silników Forda: surowa, kanciasta, bezkompromisowa. Nie miała grama zbędnego ciała, nie nosiła żadnych zbędnych ozdób i z całą pewnością nie żywiła zbędnych sentymentów.
Zwłaszcza wobec niego.


Salon
20 | I| rytuał [1]

Ostatni łyk kawy przypomniał o posmaku krwi w ustach i rozepchanym w płucach ciężarze. Niektórzy wierzyli, że sny to przestroga; ostrzeżenie ze świata zmarłych; błogosławieństwo demona, któremu przypadło się do gustu. Williamson wierzył, że sny to bękarcie dzieci przemęczonych umysłów.


Warsztat
21 | I| Frank Marwood [5]

Najtrudniejszy etap już za nimi; bańka podejrzeń pękła, prawda ujrzała światło warsztatu, nawet wątpliwości — czy za naukowym bełkotem siewca nie próbuje ukryć niewygodnych faktów? — rozmyły się pod spojrzeniem, które cierpliwie odkrywało tajemnice zagraconego wnętrza.


Salon
26 | I| Ben Verity, Johan van der Decken, Valerio Paganini [5]

Innym razem; powtarzając te słowa, wcale nie czuje się lepiej. Kłamstwo krzepiło, chociaż pod nim rozciągała się pozbawiona dna studnia — wrzucał w nią śliskie kamyki słów, wszystkie te innym razem, dziś nie mogę, nocna zmiana.  Innym razem; po czterech podwójnych whisky zastanawiał się, co powiedzą chłopcy, kiedy pewnego dnia Barnaby po prostu zniknie — Gwardia nie lubiła zostawiać po sobie ciał.


Kościół Piekieł [1]
28 | I | Lucyfer [1]

Znowu pustka, zwarcie, ułamek sekundy, podczas którego jest niczym, nie pamięta nawet, jak się nazywa. Szczerość bywa trudna; zwłaszcza ta wobec samego siebie, w kącie kościoła, gdzie chłód wieczoru, woń nadtopionego wosku i dym płomieni scalają się w jedno.


Stolik dla dwojga
31 | I| Misty Presswood [5]

Chyba nie rozumiem; gdyby dostawał dolara za każdym razem, kiedy te słowa docierały do uszu każdego z jego wcieleń — policjanta, gwardzisty, starszego brata, sąsiada skarżącego się na hałas, czy pan musi tak napierdalać od rana tym młotkiem? — miałby garść banknotów i udany wieczór w lokalnym klubie z amatorkami tańca.


Luty


Bar Rubież
1 | II| Gill Collingwood [3]

Posmak alkoholu w ustach i jego przyjemne mrowienie we krwi łagodziło obyczaje; wiele wskazywało na to, że panna Collingwood nie wypiła dość, żeby wybrać ścieżkę pokoju — na naprawienie tego błędu jeszcze przyjdzie czas. W tym momencie liczyły się kroki, oddechy, gesty i liczba przeciwników — siedem, pięć, dwa, jeden.


Skwerek przy kościele
2 | II| Czara Ognia [1]

Przedstawienie czy tradycja?
Wetknięta w kieszeń płaszcza dłoń drży nerwowo; trochę jak myśliwski pies, który złapał trop, ale nadal nie usłyszał rozkazu — bierz go.
Odprawiany pod publiczkę rytuał czy faktyczna wiara?


Perłowe łuki
2 | II| Charlotte Williamson [5]

Zmieniłeś się, bracie; powtarza sześć lat później i tym razem Barnaby nie ma w sobie wiele poza jeszcze głębszym zmęczeniem i jeszcze groźniejszym gniewem. W co dokładnie się zmienił? W samca alfa, zapatrzonego we własne, rozdęte ego? W potwora  z bagien? W kogoś, kto nie działa według zasad Charlotte — nie tak, jak Charlotte sobie życzy — więc siłą rzeczy zajmuje pionierskie miejsce na liście jej rozczarowań?


Pub Empire
3 | II | Yadriel Venoir [5]

Jego obecne życie też nie przypominało tego sprzed dziesięciu lat — nie musiał w tym celu znikać z miasta; wystarczyło pochować parę bliskich osób, stracić kilka nadziei na przyszłość i przekreślić własny los jednym podpisem. Yadriel po przeciwnej stronie stołu nie był tym, który odkrywał przed Williamsonem sekrety komisariatu; Williamson nie był tym, który bez słowa sprzeciwu wykonywał jego najdurniejsze polecenia.


Kawiarnia Cardio Praise
4 | II| Winnie Marwood [5]

Bardziej nieoczekiwane były tylko dietetyczne porady w miejscu, które opływało cukrem — zerknięcie na gablotę ze słodkimi wypiekami to prosty przepis na wizytę u dentysty; zajrzenie do zakupów zrobionych przez Williamsona to jeszcze szybsza wyprawa do diabetyka. Przez dokładnie cztery sekundy — zegar może i był faszystowski, ale uczciwie odmierzał czas — Barnaby milczał.


Ławka na skwerku
8 | II| Orestes Zafeiriou [5]

Gdyby działało to w drugą stronę, Barnaby mógłby powiedzieć: Ores, ja cię bardzo przepraszam, ale jestem zmęczony. Mam dość tego dnia i zimy, i tych ciągłych przepychanek. Bardzo cię przepraszam, ale mam za sobą gówniany tydzień, dwie migreny, jedno splunięcie w twarz na patrolu i muszę się napić.


Mieszkanie wdowy McIntosh
9 | II| Helen van der Decken [5]

Ostatni raz młodzieńcem nazwano go pięć miesięcy temu; było ciemno, lał deszcz, a autor tych słów właśnie kończył butelkę taniego wina i poszukiwał sponsora, żeby kupić kolejną. Williamson najpierw zapytał, co to za marka — wino marki wino, panie kierowniku — później wyłowił z kieszeni pięć dolarów i kilka ćwierćdolarówek, wykupując tym kolejną falę podziękowań.


Komisariat policji
10 | II| Ben Verity [5]

Będzie brzydko.
Dwa słowa, jeden domysł, ilość sylab, których nie miał siły liczyć. Będzie brzydko, bo brzydko być musi; będzie paskudnie, bo czasami paskudztwo wypełza z zasypanego grobu przewinień i domaga się konsekwencji za popełniane przez lata błędy.


Archiwum
14 | II| gwardia [1]

Chłodne ściany zazdrośnie strzegły sekretów ukrytych w podziemiach Kościoła — nieostrożne muśnięcie zimnego kamienia przypominało wyładowanie elektryczne; pstryknięcie prądu na opuszkach palców, kiedy magia ścierała się z magią, a wplecione w mury rytuały sprawdzały, czy posiadasz prawo do oddychania powietrzem Kazamaty.


Izba wytrzeźwień
16 | II| Valentina Hudson [5]

Z obrzydliwą kawą na języku i opanowaną do perfekcji obojętnością obserwował zbyt dobrze znany rytuał poprawiania, wygładzania, rozcierania, niwelowania szkód — włosy trochę bardziej wygładzone, makijaż wciąż tak samo rozmazany, buta nie uratuje już nic. Trupie światło jarzeniówek nie działało na korzyść Valentiny, optycznie nadając jej niebieskawy, chory odcień.


Laboratorium
22 | II| gwardia [1]

Wąski, sterylny stół, mikroskop i formularz — oddzielała ich przestrzeń złożona z abstrakcyjnych elementów i wciąż wybrzmiewająca echem równie abstrakcyjnych słów. Dla niego; dla niej miały cały sens świata.


Leśne schronisko
23 | II| Valerio Paganini [5]

Gra na zwłokę przesuwała w czasie grę w zwłoki; już za moment ciało Valerio zamieni się w bezwładną masę kości, mięsa, krwi i flaków. Już za kilkanaście sekund uśmiech zniknie, oczy zapadną się w głąb, świadomość opuści pustą puszkę łba; zostanie jedynie pusta skorupa, której można wyrządzić całą krzywdę świata.


Salon
25 | II| rytuały [1]

Na nadgarstku nosił czerwoną recepturkę; podobno odganiała uroki. Podrażnienie po kolejnym pstryknięciu — bo znów o mało nie powiedział dormi zamiast po prostu przesunąć regał — zdążyło już zniknąć; kiedy sięgał po notes, spod rękawa swetra wysunął się skrawek złowieszczej gumki.


Zaplecze
26 | II| Jakub i płaszcz [1]

Zegarek na nadgarstku wskazywał jedenastą; jedenasta oznaczała, że Perseus spóźnia się tylko kwadrans, chociaż od drzwi antykwariatu oddzielało go półpiętro i kilkanaście schodów. Jedenasta była ostatnią, stabilną godziną ich życia — jeszcze o tym nie wiedzieli, jeszcze niczego nie przeczuwali.


Promenada
26 | II| Na całej połaci krew [9]

Suchość w ustach zamieniła język w kołek; przymknął powieki, na oślep łapiąc za zimny filar wiaty. Czuł dotyk obcej dłoni na odsłoniętym fragmencie skóry — rozsadzona puszka, w którą zamienił się jego łeb, uznała, że to ten uścisk ściągnął go z powrotem.


Zalany tunel [11]
26 | II| Na całej połaci krew vol. 2 [11]

Kakofonia krzyków i echo własnych wątpliwości; metaliczna woń krwi i znacznie dosadniejsza obecność kościelnych kadzideł; ciche dudnienie serca i zdecydowanie głośniejszy wniosek.
Obłęd.


Biura sierżantów
26 | II| sierżant Hampton [1]

Droga do Kazamaty z przejścia na granicy Starego Miasta i Deadberry nie była długa; w zwyczajny, niepozorny dzień trwałaby siedem minut. W dzień obłędu trwała trzy.

[ukryjedycje]

Ostatnio zmieniony przez Barnaby Williamson dnia Pon Kwi 08 2024, 22:15, w całości zmieniany 3 razy
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
[ukryjedycje]

marzec—kwiecień1985



Marzec


Nocna przystań
1 | III |Gwardia [1]

Po kolei odfajkowywał punkty działania — okoliczności, świadkowie, okazja; dalej wszystko kalkulowało się samo. Czas przyspieszył, kiedy pan Bosky otworzył drzwi pod pokład; cztery schodki w dół i tym razem mrok wieczoru rozświetlała brudna żarówka nad głowami — martwa chwila pomiędzy gwardzistą i zleceniem w końcu ruszyła się z miejsca.


Salon & kuchnia
1 | III |Valerio Paganini [3]

Włoskie zlepki sylab i sycylijska pobudka dla połowy kamienicy — drobna zemsta na sąsiedzie zza ściany po ostatnim koncercie nocnego szczekania — nakłoniły dłoń do odłożenia pistoletu na szafkę przy drzwiach; Valerio alergicznie reagował na widok broni.
Zwłaszcza wymierzonej w siebie.


Droga do miasta & syreni zakątek
2 | III |Lyra Vandenberg [9]

Skręcone końcówki domagały się uwagi; zaciśnięcie dłoni na kubku z kawą to próba unieruchomienia odruchu — szorstkie opuszki, spijające ciepło kawy, bez trudu odtworzyły słoną wilgoć oceanu i chłodny kosmyk owinięty wokół palca.
Wystarczyło wyciągnąć dłoń, żeby—


Salon
3 | III| Lyra Vandenberg [8]

Oni, zamiast wąskiej przestrzeni auta, mieli całe mieszkanie, ale wybrali kanapę i centymetry zamienione w milimetry, a milimetry w nicość. Konsensus, którego nie ustalał nikt; po prostu się stał — tak, jak stał się mikroświat salonu. Ten za zasłonami nie czekał na nikogo; ten skąpany w świetle żarówki nikogo nie zapraszał do wnętrza.


Stołówka
3 | III| Charlotte Williamson [5]

Za lekkim tonem — śmierć to nic wielkiego, nie dla rodzeństwa Williamson; ile lat miała Charlotte, kiedy pomyślała, że łatwiej byłoby umrzeć niż spędzić kolejny rok w rodzinnym domu? — ukrywał się luksus prawdy.
Jeden z niewielu, na który nie mogli sobie pozwolić.


Uliczka koło piekarni
4 | III |Annika Faust [5]

Po poniedziałkowych porankach nigdy nie spodziewał się tego, co dobre i piękne — aż do czwartego marca i stolika przed piekarnią. Spowolniony krok, zapomniane zakupy, jedno spojrzenie na to, co nieświadoma jego obecności Annika zaciskała w dłoniach — zaszedł ją od tyłu; wyjątkowo nieeleganckie, zwłaszcza bez pukania.


Pokój służbowy
5 | III | podejrzany [1]

Kawa — przesada i obelga dla całych generacji kawowca — w obitym kubku, z którego piło prawdopodobnie trzecie pokolenie lokalnych gliniarzy, smakowało dokładnie tym, czym powinna; trochę spalenizną, odrobinę mydlinami, na pewno znajomą goryczką zmęczenia.


Jeden za wszystkich
7 | III| pomocnicy odbudowy [7]

Przez cztery godziny zdążył poznać zakątki Placu Mniejszego lepiej od własnej piwnicy; chociaż dziś mundur zastąpiony został garniturem, a obowiązki Czarnej Gwardii obowiązkami syna, bratanka i Williamsona, ostrożność w jego krwi zajmowała tyle samo miejsca, co magia.


Klub "Purple Oyster"
7 | III |Valentina Hudson [5]

Muzyka połknęła słowa i zrobiła to profesjonalnie — z niewypowiedzianych sylab nie zostało nic, tylko okruch w kącikach ust; uniosły się o milimetr w górę — mniej wie, lepiej śpi. Coś lśniącego pokryło skórę pod jej oczami — gdyby przesunął palcem po napiętej skórze, pod spodem odkryłby tajemnicę.


Sypialnia
13 | III| Lyra Vandenberg [8]

Znoszenie ostatniej granicy rozpoczęło się od ruchu; powolny gest poruszył złączonymi rękoma — splecione dłonie zatrzymały się przy jego piersi; tam, gdzie ostry odłamek kry próbował otworzyć zabliźnioną ranę po sercu. Szeptane prawda utrzymywało pozory; w syrenim zakątku panowały trzy zasady — w sypialni na Starym Mieście nie obowiązywały żadne.


Velvet Shadows
15 | III| Vittoria L'Orfevre [3]

Od sześciu lat nie było ani czasu, ani miejsca; istniała tęsknota i gorycz, poczucie obrabowania z czegoś istotnego i wrażenie błędu; przez ponad pół dekady orbitowali w tej samej galaktyce kręgowych gwiazd, tylko cudem unikając kolizji..


Basen sportowy
16 | III| Annika Faust [5]

Świat chloru i śliskich płytek; zaspanych portierów i opustoszałych szatni. Mikrokosmos zdezelowanych zamków w metalowych szafkach i plastikowych tabliczek—zakazów: nie biegać, nie skakać, nie zostawiać dzieci i Williamsona bez nadzoru.


Groby w rogu
18 | III| Orestes Zafeiriou [2]

W słabym świetle latarni nagrobki były tylko zapomnianymi skamielinami, które każdego roku coraz gęściej pokrywał mech; miejsce niewiecznego spoczynku Heanforda Abernathy — zgodnie z informacjami, wciśniętej w starszą część magicznego cmentarzyska — powinno być gdzieś—
— Tu?


Biuro
19 | III| rytuał [2]

Wypalony w połowie papieros dołączył do kurhanu braci — popielniczka na parapecie miała dobry widok na Stare Miasto i nie narzekała na samotność; przed każdą konsekracją, próbą świecarstwa albo rytuałem, dołączał do niej kolejny dowód nałogu.


Sala wykładowa
23 | III| profesor Hasty [1]

Uniwersytet przypominał miasto duchów; tyle, że po zapadnięciu marcowego zmroku, zniknęły nawet one. Jedynymi mieszkańcami cmentarzyska studenckiego życia — piątek, godzina dziewiętnasta; kto mógł ich winić? — były dwie wciąż przytwierdzone do ciał doczesnych dusze.


Tor do kręgli
26 | III| Charlie Orlovsky [5]

Droga do lśniących na podajniku kul była krótka; namysł w wyborze odpowiedniego koloru i wagi jeszcze krótszy — z licealnych rozgrywek pamiętał złotą zasadę: rzucać przed siebie. Druga dotyczyła stopy i równie dobrze mogła brzmieć: jeśli upuszczasz, to na cudzą.


Krzywy zaułek
28 | III| zakupy [1]

Zgoda to wyciągnięta dłoń — do uścisku albo po pieniądze, w finalnym rozrachunku to bez znaczenia; sprzedawca otrzymuje oba. Williamson wysunął portfel z kieszeni, jeden pieniądz, drugi pieniądz, trzeci pieniądz.


Szlak tropicieli
28 | III| Maurice Overtone, Theo Cavanagh [5]

Cienka zmarszczka między brwiami pogłębiła się o pół cala i rozgościła tam na dobre; Williamson w skupieniu słuchał opowieści o talencie tropicielskim współtowarzyszy — słowa Overtona prawie nakłoniły kącik ust do drgnięcia, wyznanie Cavanagha zasłużyło na spojrzenie dłuższe o sekundę niż wymagały tego okoliczności.


Krzywy zaułek
29 | III| Gwardia [1]

Druga godzina, trzeci obchód, jeden nafurany bagiennym zielem delikwent.
Wskazówki na zegarku przeskakiwały w rytm niecichnącego brzęczenia straganów — rozpoczął się kolejny dzień świątecznych obchodów, kolejna doba pompowania w Deadberry upuszczonej pod koniec lutego krwi.


Wąwóz im. Bazela Hudsona
29 | III| Orestes Zafeiriou, Perseus Zafeiriou [5]

Spokój na twarzy jednego Greka i dotkliwa nieobecność drugiego nie równoważyły podejrzeń; w leśnym zgiełku słychać panikę, jeszcze chwilę i ta rozpęknie, zamieni się w coś innego, w milczący koszmar bez dźwięku i koloru, w otwartą ziemię i tunele pod Cripple Rock, gdzie—


Starodrzewie
30 | III| Richard Williamson [5]

Sześć sekund, zanim w tłumie kartonowych ludzików zauważy własnego brata; dwie, w trakcie których go nie kojarzy. Wygląda jak jeden z bohaterów programów w stylu Poranek z Ameryką, które migają na wypukłej szybce telewizora między piątą a szóstą rano — doskonale wycięty szablonik okutany w nieskazitelny gust.


Kwiecień


Alejka z latarniami
1 | IV| Annika Faust [5]

Wzrok handlarza zatrzymał się na Williamsonie; Williamson odpowiedział spojrzeniem — westernowy pojedynek bez rewolwerów w dłoniach, które zaczęło otwórz buzię, pokaz język, a skończyło chuja ci pokażę, dawaj to.
Czekolada z dłoni do dłoni, z dłoni na język — zgodził się wyłącznie na zamknięcie oczu i to był błąd kluczowy; po rozchyleniu powiek, ze słodkością na języku, zamiast kramu, odkrył pustkę.


Pokój Carol
5 | IV| Daniel Murphy [1]

Prezenty zawsze chodzą dwójkami — o ile Williamson nie odkrył w sobie zamiłowania do celulozy, miał na myśli ciastka, nie kolorowankę z żukami; na widok zielonego pudełka Dinosaur Grrrahams, uśmiech Carol awansował z zasilacza do elektrowni atomowej.


Kwatera myśliwych
6 | IV| kłusownicy Hellridge [9]

Po prostu las — gęsto splecione, iglaste korony i złamane od ciężaru śniegu gałęzie. Po prostu las — dopiero hodujące liście krzewy i błoto, w którym buta zgubić równie łatwo, co orientację w terenie. Po prostu las — całe mile boru, który zazdrośnie strzeże swoich tajemnic.


Miękki dywan
6 | IV| Lyra Vandenberg [10]

W miejscu podwiniętego dywaniku — po zakradnięciu się do szafki i wydobyciu z niej zestawu porannego rytualnika — po kilku minutach wykwitł pentagram. Znajoma czerwień świec zwieńczyła każde z jego ramion; wygrzebane z odmętów plecaka athame było pierwszym momentem zawahania.


Spokojna dróżka
9 | IV| Marvin Godfrey [5]

W podskakujących na nierównościach świetle reflektorów wszystkie sylwetki są czarne i każda jedna porusza się chwiejnie; ta, która raźno kroczyła poboczem, przystanęła na dźwięk silnika — nawet we wtorkowe, późne wieczory ciekawość przegrywa z instynktem.


Acorn Street
10 | IV| Andrew Webster [1]

Wciśnięty w sprany fotel mężczyzna przypominał rannego, wyliniałego bizona; mógł mieć osiemdziesiąt lat, ale tylko pod warunkiem, że wyceniający jego wiek obserwator był w hojnym nastroju. W nieregularnych odstępach — dziwnie zgranych z nierównym tykaniem zegara — wydawał z siebie ciche he.


Pas kanap
10 | IV| Lyra Vandenberg [5]

Ciemny kosmyk załaskotał w policzek, czubek nosa zahaczył o skroń; istniało ryzyko, że złapał na niego odrobinę brokatu — istniało jeszcze większe prawdopodobieństwo, że Vandenberg mu o tym nie powie. Skinięcie podbródkiem w kierunku baru rozwiewało wątpliwości — cel był tylko jeden, a imię jego wodopój.


Pradawny las
11 | IV| Perseus Zafeiriou [5]

Chaos greckiego umysłu mieszał się z rześkim powietrzem; las to nie Stare Miasto, woń zbutwiałych liści to nie smród rozgrzanego asfaltu, szelest liści nad głowami to nie przerywany piskiem opon szum miast. Drzewa mówiły w antycznym języku, którego nie zrozumiałby nawet Orestes; szmer spoza miejsca i czasu powtarzał każde słowo Perseusa.


Dom ślepego Toma
13 | IV| Gwardia [1]

Nigdy nie wątpił w skuteczność drastycznych środków; nigdy nie wątpił, że te same środki bywają szczególnie ryzykowne. Postrzał, poparzenie, oderwanie losowej kończyny — swojej, cudzej, iluzorycznej — w służbie Gwardii były prawdopodobnym punktem wycieczek w teren.


Biurka funkcjonariuszy
14 | IV | Sierra Ignacio [5]

Ostatnie sekundy zanim krzesło po przeciwnej stronie zaskrzypi w znajomy sposób to dobry moment na zanurzenie w papierach — na równe linijki tekstu patrzeć łatwiej, niż na ludzi; młode dziewczyny i przestępstwo zwykle oznaczały trzy kategorie zgłoszeń.


Na tyłach
16 | IV| Sebastian Verity [5]

Nigdy nie rozmawiali o kiedyś; to druga z zasad Czarnej Gwardii. Pierwsza zakazywała rozmawiać o jutrze — bo jutro mogło nie nadejść nigdy. Dziś znaczenie miało tylko teraz; skąpe światło utkało czas teraźniejszy z zaplątanych w jasne włosy refleksów i zabawie odcieni — sześć kieliszków na tacy, pięć z Ajaxem w środku, jeden z czymś, co przypominało rozcieńczoną mlekiem wódkę.


Biuro
17 | IV| rytuał [1]

Życie w złudzeniu było wygodne, ale nie dla niego; myśląc o osiągnięciu poziomu eksperta, pod lupę zaciągał wyzwania, które czyhają po drodze i nie mogą się doczekać, aż ugryzą go w dupę. Ile porażek odniesie, zanim poczuje na języku osamotnioną krople sukcesu?


Bary Deadberry
17 | IV| Orestes Zafeiriou [6]

Drugi odcinek brodzenia w zagadce nieobecnego barmana — kilka dni temu Vandenberg i Zafeiriou węszyli w Sonk Road, ale problem z informacjami wyciśniętymi z tamtejszych szynkwasów był jeden; każda trącała brudną szmatą.


Przed rezydencją
19 | IV| rytuał [2]

Athame w dłoni spijało ciepło — każde słowo miało szansę skraść resztkę dźwiganej w krwi energii; spić wszystko, co pieczołowicie gromadził od ostatniego oczyszczania z zatrucia i wstrzyknąć w żyły świeżą dawkę porytualnych efektów.
Niespełna trzy tygodnie temu w Sonk Road wypacał przez każdy por ciała ból; wolałby nie powtarzać tego samego na podjeździe Bena.


Ulica rzemieślnicza
19 | IV| Judith Carter [5]

Jest piątek wieczór i humor nie—gituwa; spragnieni przygód bywalcy lokalnych pubów to odsetek zwykłych tłumów, do połowy puste bary częściej wybrzmiewają echem zbyt głośniej muzyki niż wszczynanymi o honor drużyn sportowych burd.


Tereny łowieckie
21 | IV| pomocnicy Cripple Rock [9]

Rytuał za rytuał, machnięcie łopatą za machnięcie łopatą, a wszystko to jako pretekst dla skandalicznie banalnego w założeniu wniosku; lubił Carter tak, jak lubi się broń, która nigdy nie nawaliła — jak kogoś, z kim można cyklicznie odkażać się od wewnątrz.


Błędne łąki
22 | IV| Ronan Lanthier [5]

Las za plecami, łąka przed nimi — równie dobrze mogło to być bagno; rozlane nad gruntem mleko było tylko kolejnym przejawem rezerwatowej zazdrości. Lanthier był — niezaprzeczalnie i stuprocentowo — dupkiem. Znał tu każdą dziurę — własnej żony zwłaszcza.


Wypożyczalnia kaset
22 | IV| Charlie Orlovsky [5]

Ostatni oddech przed kolejnymi krokami na lewo; Williamson wiedział, że razem z powietrzem pochłania coś, co nigdy nie powinno dostać się do środka ludzkiego organizmu. Paskudny stop brutalności, ulepek nieodwracalności i coś, co bez trudu rozpoznał, kiedy zwinięta w pięść dłoń zaczęła gromadzić energię; czerwony blask na neonie horror imitował ten pomiędzy zaciśniętymi palcami.


Restauracja Acapella
23 | IV| Ben Verity [7]

Głos, który przeszedł wszystkie stadia żałoby — od zaprzeczenia do gniewu, od gniewu do negocjacji, od negocjacji przez marazm, od marazmu prosto w sidła akceptacji — był teraz ciężki; jakby w gardło wbiło mu się coś małego, inwazyjnego, coś, czego nie może odcharknąć i odpluć.


Salon
24 | IV| Rytuał [1]

Usypująca ramię pentagramu dłoń drgnęła; pozbawiona snu noc w kazamacie (pozbawione przyjaciela życie) nie sprzyjała dokładności. Nie pomogła rutyna — znajomy kształt na podłodze, znajoma czerwień świec w każdym rogu, znajomy chłód athame w dłoni.


Salon
26 | IV| Lyra Vandenberg [7]

Myśl lżejsza od balastu konsekwencji; myśl, która przebiła się przez ścianę niezrozumienia i rozbiła na podłodze w akompaniamencie zdławionych sylab. Kto zaczeka; gdzie nie ucieknie; czyja wina? pojawia się i znika pod kolejną falą wdechu, który gubi drogę przed dotarciem do płuc.




Ostatnio zmieniony przez Barnaby Williamson dnia Sob Paź 12 2024, 12:39, w całości zmieniany 5 razy
Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii
Barnaby Williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson
ANATOMICZNA : 5
ODPYCHANIA : 33
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 11
PŻ : 211
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 25
WIEDZA : 6
TALENTY : 16
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t285-barnaby-williamson#794
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t404-barnaby-williamson#1290
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t405-poczta-barnaby-ego-williamsona
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f107-ulica-staromiejska-9-6
BANK : https://www.dieacnocte.com/t1062-rachunek-barnaby-williamson

maj—czerwiec1985



Kwiecień


Gabinet Benjamina
30 | IV| Ben Verity, Valerio Paganini [5]

To miasto było za małe.
Na ich dwóch, na trzech, na całą skalę nienawiści, która wsiąknęła w asfalt, w budynki, w koryto Restless River — w zlepek trzech liter listu, niepotrafiących zdecydować, czy są wyrokiem, czy stwierdzeniem faktu.
Czy jedno musi wykluczać drugie?


Fort Shoals Keep
30 | IV| Bal Magicznej Rady [7]

Cierpliwość była cnotą i nie otrzymała zaproszenia na bal Kręgu; pod misternymi maskami, gdzie kinetyczne elementy mieszały się z lustrzanym echem odbić, a koronki — w ramach rekompensaty za dekolty — odsłaniały więcej, niż zakrywały, ukrywało się wiele intencji; żadna z nich nie była bezgrzeszna. Ta noc nie była dla ludzi; Beatrice chciała przecież Cripple Rock, więc dostała bestie (1 2 3 4 5 6 7)


Maj



Thornhill Hall
01 | V| rytuały [5]

Dobę temu obiecał Richiemu obłożenie domu rytuałami; słowo wypowiedziane było słowem zobowiązującym — w świetle zbliżających się wyborów, rosła temperatura niechęci. Tyle wystarczyło, żeby skręcić w pobliżu tarasowych drzwi i wydostać się na rześki poranek; widok na ogród rekompensował świadomość grzechów, których uzbrojony w wiecznie pióro Richard dopuszczał się na świeżym powietrzu. (1 2 3 4 5)


Kuchnia & skalne zejście
02 | V| Lyra Vandenberg, Orestes Zafeiriou [x]

Intuicja nie istnieje; intuicja to przejaw osobowości paranoidalnej.
Jeśli to prawda — jeśli intuicja to tylko chuchanie w trzymane w dłoni kości, Williamson właśnie wyturlał szóstkę; oczka potoczyły się po jodełce paneli i dotarły aż do źródła dźwięku — stłumione echo niezrozumiałych słów płynęło przez korytarz z kuchni i odprawiło na nim rytuał pułapki grawitacyjnej. (1 2 3)


Kaplica cmentarna
03 | V| pogrzeb Wesleya [6]

Zerwana taśma wspomnień zwinęła się w ciasny kłębek; w sześć sekund cofnął się po własnych śladach o sześć lat. Bruk cmentarza był parkietem, marsz pogrzebowy mógłby równie dobrze przekonwertować się na kankana — śmierć potrafiła zatańczyć do wszystkiego (1 2 3 4 5 6)


Country Club
03 | V| pogrzeb Wesleya: stypa [5]

Śmierć to tylko śmierć.
Zmiana stanu skupienia, niepodbity przegląd podwozia, rozmazana pieczątka na przepustce do Piekła; gdyby nie drewniane skrzynki, które ktoś nazwał trumnami i skatalogował po typach drewna (mahoń, dąb, wisienka, jabłonka, morelka; kiedy zaczęliśmy pakować trupy w kartony po sokach?) martwi ludzie wyglądaliby jak menele śpiący w parku (1 2 3 4 5)


Latarnia morska
04 | V| Czarna Gwardia [1]

Dziś była sobota i świat dopiero budził się do życia; ciemny las połykał echo każdej pękającej pod krokami gałązki — już po kilkunastu jardach w głąb linii drzew, Williamson dostrzegł odległy, wyblakły zarys rybackich magazynów. Jeśli ktoś o nich nie wiedział, przeoczyłby dwa zniszczone budynki bez trudu, ale nie na wątpliwej sferze wizualnej bazowali bracia Ketellbum — to miejsce z daleka cuchnęło magią.


Dróżka do miasta
05 | V| Claire Finnegan [5]

Nie podał nazwiska. Pół godziny później nie miało to znaczenia; dokładnie wtedy na horyzoncie pojawiła się jedna z niewielu osób, których obecności w tych okolicach nie tylko powinien się spodziewać, ale przy okazji oczekiwać.
Zasłużona przerwa w kopaniu dziur zamieniła się w niezasłużoną mękę drążenia dziury w całym.


Fitness Zone
06 | V| trening [1]

W kącie sali czekała maszyna, którą Williamson wybierał nałogowo — nawet, gdy inny poranny (i ranny na psychice) ptaszek odwiedzał siłownię, na upatrzonym miejscu posiadał bezwzględną pewność, że nikt nie zakłóci treningu. Skupienie było częścią sukcesu; upór porządnym kawałkiem.


Różany ogród
06 | V| Richard Williamson [x]

Przepalony przełyk, wypalone kubki smakowe, nadal tlące się zgliszcza szans na cywilizowaną wymianę zdań — w połowie drugiego łyka, Williamson starszy rozważał tanie kłamstwo; coś o niewyłączonym żelazku, wibrowaniu pudełka w kieszeni albo schronisku dla szopów, które trzeba ratować (schronisko, nie szopy).


Pracownia alchemiczna
07 | V| Lorraine Faulkner [x]

Festina lente, mówił wymarły język i Williamson nie zamierzał się z nim kłócić.
Dzwoneczek nad drzwiami wydał z siebie dzyń; Williamson starszy powinien zacząć od dzień dobry, ale pozory lubiły opuszczać tymczasowe miejsca pobytu, kiedy wnętrze apteki było puste, właścicielka odcinała się od ściany pełnej buteleczek idealnie rudą kaskadą włosów, a żadne z nich nie lubił tracić czasu.


Latarnia przy skrzyżowaniu
09 | V| Orestes Zafeiriou [5]

Festina lente, mówił wymarły język i Williamson nie zamierzał się z nim kłócić.
Cicha okolica między kamieniczkami w milczeniu obserwowała intelektualne wysiłki spod znaku odmian czasownika; kwadrans temu Orestes powiedział Barnaby, odmieć być— i otworzył tym zardzewiałe zawiasy do świata antyku. Williamson zamierzał wykorzystać okazję — miał obok profesjonalistę od wszystkiego, co stare.


Most nad wodospadem
10 | V| Ashena Asselin [11]

Fakty powinny przemawiać na korzyść Ash — była kobietą i tych bić nie wypada; wszystko zmieniało się w momencie, kiedy ta sama kobieta potrafiła strzelić w pysk na tyle mocno, żeby odbiorca w trzy sekundy przeleciał przez Galaktykę Andromedy.


Mała księgarnia
11 | V| Kayla Rossi [x]

Nie twoja sprawa; krok w lewo — w kierunku, gdzie zaparkował na pograniczu dzielnicy samochód — zmienił się w krok w prawo. Echo awantury bez trudu pokonało zakręt; Williamson nie widział, czy gówniara była mała i czy naprawdę była gówniarą — czerwona cegła nadal zasłaniała mu widok na źródło afery.


Gabinet
12 | V| Delilah Verity [x]

Od dawna nic nie było w porządku — ani on, ani świat, ani to miasto. W porządku nie było mieszkanie na Staromiejskiej, w porządku przestało istnieć pomiędzy nim i duetem Paganini—Verity; w porządku przestało być z rodzeństwem, w porządku nie działało nawet sprzęgło w samochodzie.
Ale przecież — czarno na białym — jest w porządku.


Sala ćwiczeń
13 | V| Judith Carter [5]

Z doświadczenia — niepokojące statystyki, Barnaby; to druga kobieta w przeciągu dwóch miesięcy, którą pozbawiasz przytomności — wiedział, że mógłby czekać dziesięć kolejnych. Magia odpychania odpychająca była nie tylko z nazwy; efekty jej nadużycia wsiąknęły w materiał ciuchów Carter, która wyglądała—
Kurwa, bywało z nią lepiej.


Nawa główna
13 | V| rytuały [5]

Spędził nad księgami minioną noc, skreślając w notatniku większość lokacyjnych inkantacji; wyłonienie tych, które nie zwróciłyby się przeciwko gwardzistom, wiernym i samemu Kardynałowi, znacznie skróciło repertuar, ale to nic.
Będą na swoim terenie — to, czy zdecydują się brać jeńców, pozostawało kwestią otwartą.


Młodnik
14 | V| Charlie Orlovsky [9]

Mentalna lista obecności spisana na korze mózgowej — w końcu byli w lesie.
Charlie na stabilnym gruncie? Jest. Dziecko za pazuchą? Obecne. Sowy w stanie permanentnego lub tymczasowego bezruchu? Są.
Krew? Nadal płynie; na szczęście nie z niemowlęcia.


Salon
14 | V| Francesca Paganini [6]

W innych okolicznościach powiedziałby: nie otwieraj drzwi po zmroku, świat to brzydkie miejsce, ktoś mógłby chcieć skrzywdzić Valerio, krzywdząc ciebie. W innych okolicznościach nie zmieniałby trasy powrotu z Cripple Rock; zamiast na Stare Miasto, skręcił do Little Poppy — reszta była historią, ciasnym miejscem parkingowym i adresem, który bezczynszowo żył na szybkim wybieraniu w myślach Williamsona, ilekroć ilość krwi przekraczała dopuszczalną — nawet jak na niego — normę.


Miękki dywan
15 | V| Lyra Vandenberg [x]

Barwne plamki dotarły do skóry; różowa na udzie, fioletowa na brzuchu, czerwona na piersi — usta musnęły ramię w miejscu, gdzie zatańczyła niebieska i dla pewności przesunęły się wyżej. Słony pot, słodkie spełnienie, gorzka świadomość, że za chwilę będą musieli przebić bańkę; zaskakujące, ile smaków można znaleźć w zagłębieniu smukłej szyi.


Nawa główna
16 | V| Czarna Msza [7]

Rozkazy płynęły przez nienaturalnie ciche powietrze — wszystkie odpowiedzi rozgrywały się w ich oddechach. Verity i Orlovsky z ciężarem odpowiedzialności za dowodzenie, Carter, Morley, Murphy, Williamson ze świadomością, że wszyscy są trybikami w wielkim mechanizmie Kościoła (1 2 3 4 5 6 7)


Główny hol
18 | V| Wendy Paterson [x]

Williamson darzył dziennikarzy dokładnie takim zaufaniem, na jaki zapracowali — żadnym — więc utrzymywanie przed nimi sekretu przynależności do Gwardii było formą samozachowawczości. Teraz, na progu sali, wypierdalał tę zasadę do pobliskiego kosza na odpady medyczne.


Biuro
20 | V| świecarstwo i meteor [5]

Decyzja zapadła, zanim buteleczka z barwnikiem wydała z siebie ciche pyk! — miał kilka godzin i kofeinę wymieszaną z winem w żyłach; jeżeli zamierza uczyć się rzemiosła, to właśnie tak — o poranku z monakijskim piaskiem we włosach (niedosłownie; półgodzinny prysznic po samolocie próbował wytopić ze skóry prawie—francuskie powietrze).


Sparingowy oktagon
20 | V| Ronan Lanthier [7]

Osiemdziesiąt procent sparingu to pot, krew i łzy tylko wtedy, kiedy przeciwnik trafi w oko — w pozostałych dwudziestu trzeba ścisnąć uniki, wnioski i przeforsowane mięśnie. Z podręcznego zestawu walki, to nie zadawanie ciosów było najtrudniejsze; najtrudniejsze od zawsze jest czekanie.


Grota pod konarem
21 | V| Lyra Vandenberg [x]

W Cripple Rock cisza była pożądana; kolejny powód na liście za przeprowadzką do miejsca, gdzie kciuk może sunąć po wybrzuszeniu knykci, a skóra czuć słońce. Żadnych zamkniętych przestrzeni i nocy w miastach zbyt tłocznych, by dwa mikroświaty zostały zauważone. Tylko las i myśl, którą próbował wyciszyć, zanim zacznie krzyczeć; dlaczego zacząłeś myśleć o przyszłości?
Jej istotna część właśnie szła obok.


Sala ćwiczeń
27 | V| kurs samoobrony [x]

Prywatne preferencje przegrały ze świadomością, że za dokładnie dziesięć minut — zegarek na nadgarstku bezlitośnie odmierzał czas — będzie musiał stoczyć bitwę o przyszłość i dusze dzisiejszej młodzieży. Listę zapisanych na kurs ukrzyżował na tablicy korkowej; czarne pinezki przytwierdziły kartkę na widoku — dokładnie o siedemnastej mentalnie odhaczy listę obecności i nie zamierza brać jeńców.


Czerwiec


Ścieżka z belami
3 | VI| Perseus Zafeiriou [x]

Wyschnięta szyszka uciekła spod podeszwy desantówki; pobliskie jeżyny zaszeleściły w odpowiedzi, mimowolnie przyciągając wzrok do splątanych z sobą gałęzi. W Cripple Rock wszystko posiadało oczy, uszy i nieodparte pragnienie krwi — Williamson nie miał złudzeń, że grecki szaszłyk trafiłby na grill w pierwszej kolejności.


Ławka muchołówek
12 | VI| Francesca Paganini [x]

Ciężar tajemnic ukrywał się nawet tu, na ławce muchołówek; ostre ząbki roślin zaciskały się na ukrytych przed wzrokiem ofiarach — zamiast pudełka Schrödingera, były rosiczki. Owad w środku mógł żyć albo nie żyć; Williamson miał swój typ.


Barnaby Williamson
Wiek : 33
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Stare Miasto
Zawód : starszy oficer oddziału Czyścicieli w Czarnej Gwardii