Czarownicy szykują się do świętowania Nocy Walpurgii. Zaobserwowano wybuchy magiczne na terenie Hellridge, a w Saint Fall zaczyna robić się coraz bardziej niebezpieczne. Coraz częściej słyszy się o radykalizacji Kościoła, ale pojawiają się głosy przeciwników tego nurtu. Co zmienią nadchodzące wybory?
Lepszy pokój najgorszy Niepewne czasy wymagają pewnego działania. Na którą stronę przechyli się szala?
I ujrzałem ziemię nową Cripple Rock przeżywa kolejny wstrząs, wypluwając dziwactwa, jakich świat nie widział.
Czarna Msza Oto nastają ciężkie czasy – módlmy się do Piekielnej Trójcy.
Niech żyje bal Na wystawnym balu Krąg świętuje sabat pośród tańca i plotek.
Noc Walpurgii Najważniejszy z sabatów zaprasza wszystkich atrakcjami na wzgórza Cripple Rock.
Wybory Los Saint Fall leży w Twoich rękach – wybierz swojego kandydata na burmistrza.
Pomożecie Pomożemy! W odbudowie Hellridge potrzebna jest pomoc. To jak? Pomożecie?
Człowiek jest jak ćma Zwyczajnego dnia czarownicy poznają niezwyczajne istoty, stając przed moralnymi wyborami.
Spotkanie Kowenu Dnia Wrota Piekieł zostały otwarte – Kowen bez prefekta musi się naradzić co dalej.
Spotkanie Kowenu Nocy Wśród śmiertelnych zamieszkała Lilith – Matka wzywa swój Kowen na spotkanie.
nazwisko matki Van der Decken data urodzenia 2.11.1961 miejsce zamieszkania North Hoatlilp zawód studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity status majątkowy bogaty stan cywilny panna wzrost 173 waga 60 kolor oczu zielone kolor włosów brązowe odmienność n/d umiejętność n/d stan zdrowia zdrowa znaki szczególne znamię w kształcie pierścienia na karku
magia natury: 0 (I) magia iluzji: 8 (II) magia powstania: 20 (III) magia odpychania: 0 (I) magia anatomiczna: 0 (I) magia wariacyjna: 0 (I) siła woli: 8 (II) zatrucie magiczne: 3 sprawność: 9 Gibkość: I (1) Pływanie: II (6) Jazda na deskorolce: I (1) Taniec towarzyski: I (1) charyzma: 13 Kłamstwo: II (6) Perswazja: I (1) Savoir-vivre: II (6) wiedza: 3 Historia: I (1) Zoologia: I (1) Religioznawstwo: I (1) talenty: 16 Percepcja: I (1) Zaklinanie: III (15) reszta: 1 pso
rozpoznawalność II (społeczniak) elementary school Sunset high school Frozen Lake High edukacja wyższa Tajne komplety - demonologia - praktyk moje największe marzenie to znaleźć swoje prawdziwe powołanie, zobaczyć akceptację w oczach rodziny najbardziej boję się zostać wydziedziczoną w wolnym czasie lubię pływanie, imprezy, uprzykrzanie życia innym, przekraczanie wszelkich granic znak zodiaku skorpion
i met evil when i was only a child
W wielu rodzinach zwykle bywa, że najmłodsza z pociech staje się oczkiem w głowie rodziców, wielbionym i rozpieszczanym. Takiemu dziecku pozwala się na więcej, częściej przymyka oko na przewinienia, podsuwa dodatkową porcję deseru, gdy skarży się na złe samopoczucie. W rodzinie Williamsonów kwestia ta wyglądała zgoła inaczej. Jako przedstawicielka płci słabszej Charlotte od razu została wepchnięta w objęcia matki, by ta pełniła pieczę nad rozwojem córki. Maaike z domu van der Decken daleko było do czułości i zrozumienia, jakie pragnie każde dziecko. Pod czujnym okiem czarownicy młoda panna odbierała nauki, jakie ta uznawała za niezbędne. Wyniesiona z domu rodzinnego surowość kobiety szła w parze z wysokimi wymaganiami, jakim Charlotte próbowała sprostać. Poza tradycyjną dla rodziny znajomością historii - zwłaszcza znamienitych zasług Williamsonów na przestrzeni wieków - dbała o swoją sprawność fizyczną. Na obowiązkowe lekcje pływania stawiać musiała się nawet w niepogodę, kiedy rzęsisty deszcz lał się z nieba, utrudniając widoczność i wprowadzając drobne ciało w drżenie. Trudno było zadowolić matkę, która stale podnosząc poprzeczkę, czyniła cel nieosiągalnym. Zasłużenie na pochwałę graniczyło z cudem, a dziewczynka robiła wszystko, by ją uzyskać. Do dziś pływa często, dbając o swoją sylwetkę i sprawność fizyczną, tym samym dając matce powód do dumy, nawet jeśli ta nie wyraża jej nigdy na głos. Z nazwiskiem Williamson wiązać się miała ogłada oraz nienaganna prezencja, wysoko uniesiona głowa świadczyła o opanowaniu i zachowaniu zimnej krwi w każdej sytuacji. Grzeczność i dobre maniery także nie przyszły Charlotte z łatwością. Wprost uwielbiała towarzystwo starszych braci, chcąc wtórować w ich zabawach, być taką jak oni. Biegała krętymi korytarzami wiktoriańskiej posiadłości, zdzierała delikatny materiał rajstop, brudziła ręce i płatała figle mieszkańcom domu. Uginała się wtedy pod grzmiącym głosem matki i ciężką ręką ojca. Naznaczona sinymi plamami blada skóra chowana pod drogą tkaniną czystej sukienki piekła boleśnie, wykrzywiając dziewczęcą twarz w rozgoryczeniu. - I po co te łzy? Słabością nic nie osiągniesz - wdzierał się do serca matczyny głos, kiedy dziewczynka przecierała wierzchem dłoni słone ślady na policzkach. Poprzysięgła wtedy sobie, że nigdy więcej nie będzie płakać i tego słowa zamierzała dotrzymać. Karę za każde kolejne przewinienie przyjmowała z pokorą, to dlatego reszta rodzeństwa skupiała na sobie największą złość bezwzględnego ojca. A przynajmniej tak sobie to sobie wtedy tłumaczyła, dopiero po latach dostrzegając jak Barnaby posuwa się do kłamstwa, by ściągnąć na siebie jego gniew. Zrozumiała, że wielokrotnie wstawiali się za nią, chcąc chronić małą przed kolejnym ciosem. Początkowo była im wdzięczna, wreszcie zaczęła to wykorzystywać. Charlotte miała być wizytówką rodziny i stać się idealną partią do zamążpójścia, musiała więc nauczyć się niezbędnych zasad dobrego wychowania. Prawidłowe stosowanie całej gamy sztućców, odpowiednia tytulatura wobec możnych; młoda czarownica przyjmowała je początkowo niechętnie, nie rozumiejąc dlaczego ma udawać sympatię do tych, za którymi nie przepada. Niejednokrotnie uczestniczyła przecież w przyjęciach, czujnie obserwując rodziców, z uśmiechem zwracających się do osób, których w domowym zaciszu określali niepochlebnymi określeniami. - Jeśli chcesz, by inni tańczyli tak, jak im zagrasz, musisz trzymać ich blisko. Niech uwierzą, że mają w tobie sojusznika, a będą jeść ci z ręki - powtarzał ojciec, a dziewczynka chłonęła jego słowa, uznając je za jedyną słuszną prawdę. Z czasem ta cała maskarada przychodziła jej z coraz większą łatwością, a uprzejmość i wyuczone gesty wyglądały na niewymuszone. Któż miałby zwątpić w szeroki uśmiech i nienaganne maniery niewinnej dziewczyny? Miała zaledwie dwanaście lat, gdy Leonard zaginął. Stale niosący się długimi korytarzami rezydencji Williamsonów przepełniony złością krzyk nagle ucichł, pogrążając rodzinę w milczącym napięciu. Charlotte nie rozumiała tej zmiany, dziwiąc się związanemu z brakiem chłopaka przejęciu. Nigdy przecież specjalnie do nich nie pasował; ciepły, delikatny, z niewymuszonym uśmiechem na ustach. Budził zdziwienie dziewczyny, ale i złość ojca, który nie przepuszczał okazji, by wyładowań na nim złość. Zniknięcie brata najbardziej wstrząsnęło Barnabym, nie chciał on pogodzić się z brakiem odpowiedzi, co Charlotte obserwowała z cichym zaniepokojeniem. - Czy to nie dobrze, że go nie ma? Przecież tu nie pasował - zwróciła się kilka dni później do matki, przyjmując wymierzony ciężką dłonią policzek. Na zaczerwienionej skórze długo utrzymywało się uporczywie piekące mrowienie. - Rodzina trzyma się razem - wycedziła tylko w odpowiedzi Maaike, nie zagłębiając się w szczegóły, tym samym pozostawiając w córce sprzeczne odczucia. here comes trouble
Nikogo nie zdziwił fakt, że młoda panna Williamson trafiła do szkoły Sunset na Starym Mieście. Wychowywana w pełni wiary do Lucyfera, zewsząd otoczona magią, nie potrafiła zrozumieć, że po świecie chodzą istoty ich pozbawione. Budziło to niechęć Charlotte wobec niemagicznych rówieśniczek, z wolna kiełkujące poczucie wyższości, jakiego reszta rodziny nie zamierzała studzić. Wyniosła ponad inne dziewczęta często wymierzała w nie drobne złośliwości - skradziony zestaw kolorowych szkiełek, wrzucone za kołnierzyk szkolnego mundurka robaki, a także popychanie w korytarzach czy oskarżanie o ściąganie podczas testów. Od tamtych dni lądowanie na dyrektorskim dywaniku stało się dla Charlotte zwyczajem, który towarzyszył jej przez wszystkie kolejne lata edukacji. Dzięki wstawiennictwu wysoko postawionych rodziców, obyło się bez zawieszenia w prawach ucznia, lecz każda taka interwencja wiązała się z wymierzeniem kary w domu. Przemoc ta nie była jednak dla dziewczyny przeszkodą, jaka powstrzymałaby ją przed kolejnymi złośliwościami, ale motywowała do poszukiwania coraz zmyślniejszych sposobów, jakie odsunęłyby od niej podejrzenie winy. Po przejściu do Frozen Lake High nadal bardzo uważnie dobierała sobie znajomych, otaczając się kręgiem zaufanych sobie osób. Zaufanych, znaczy tych, którzy w pewien sposób udowodnili jej swoją wartość. Drobne przekupstwa, rozpuszczanie plotek, Charlotte dbała o to, by tworzony przez siebie wianuszek kojarzony był z elitarnością, aby każdy chciał do niego należeć. Już wtedy czerpała satysfakcję z posiadania władzy nad czyimś losem, kiedy to od jej zachcianki zależało, czy ktoś zostanie zaakceptowany czy też popadnie w niełaskę. Nie tylko uczniowie, ale i kadra nauczycielska dostrzegała specyficzną zależność, jaką łączyła dziewczynę z rówieśnikami, lecz póki ta wiodła prym wśród zdobywających najlepsze oceny uczniów, niewiele mogli tu zdziałać. W szkółce kościelnej mogła prawdziwie rozłożyć skrzydła, ucząc się wreszcie tego, na czym prawdziwie jej zależało - magii. Niczym gąbka chłonęła wszelką wiedzę, zarówno o literaturze, alchemii czy historii magii. Kiedy przedstawiano podstawy wiedzy o Piekłach, z ekscytacją słuchała o istnieniu demonów i możliwości ich przyzywania oraz zaklinania w przedmiotach. Czym prędzej chciała przejść przez kolejne zagadnienia magii powstania, wyprzedzając materiał przerabiany na zajęciach, by móc wreszcie samodzielnie podjąć się tej opisywanej jako niebezpieczną praktyki. Maaike widząc zainteresowanie najmłodszej z pociech demonami, podsuwała czarownicy księgi traktujące o zaklinaniu. Od tamtej pory trudno było zmienić tok myślenia Charlotte czy zająć ją czymkolwiek innym. Siewcy ze szkółki kościelnej spoglądali nań z pobłażliwością, uznając taką fascynację za niegroźny i przejściowy etap, lecz dla panny Williamson był to dopiero początek. W dniu szesnastych urodzin zamaszystym ruchem wpisała swoje imię do Księgi Bestii, godnie przyjmując pentakl i sztylet athamé. Wśród licznych pochwał najcenniejszą była ta padająca z ust rodziców. Oszczędne uśmiechy, ułożona na ramieniu dłoń - dla wychowanej w oszczędności uczuć Charlotte była to nagroda, jaka dawała prawdziwą satysfakcję i jednocześnie motywowała do dalszej nauki. a psychopath is better than no path
To wtedy w ich domu pojawiła się Daisy z domu Padmore, która prędko zaczęła psuć rodzinną atmosferę. Irytowała Charlotte swoją ciągłą podejrzliwością, nie była wcale odpowiednią małżonką dla Barnaby. Męczył się z nią, coraz częściej się kłócili. Młoda czarownica wiedziała, że na niego nie zasługuje. Pamiętała wciąż słowa matki o konieczności jednoczenia rodziny, a Daisy do niej nie pasowała. Przez uchylone drzwi w pokoju wyglądała na korytarz, obserwując kroczącą kobietę. Odkryte niedawno zaklęcia magii iluzji aż same prosiły się, by je wykorzystać. Zaczęło się od pisków i szmerów, uporczywie wwiercających się w mózg, utrudniających skupienie. Mrowienie ciała kojarzone ze wspinającymi się po łydce pająkami, zasiane w umyśle zwątpienie we własną poczytalność; te krzywe uśmiechy i sztuczne uprzejmości, podpowiadały, że dochodzące zza pleców szepty chcą wyrządzić jej krzywdę. Kilka miesięcy później sama podała jej sznur, przysunęła krzesło, by zrozpaczona, zalana histerycznymi łzami kobieta z łatwością zawinęła pętlę na masywnym żyrandolu. Stojąc obok niej w pokoju obserwowała jak ulatuje życie, jak zanika magia, a jasną twarz Charlotte nie przecięło poczucie winy. Było kilka przesłanek, zmuszających zwrócić oczy ku nastoletniej dziewczynie, nasuwały domysły, że mogła maczać w tym palce. Nikt nie wypowiedział ich na głos, nie chciano wprowadzać dodatkowego zamętu, zaś w jej iskrzyła tylko jedna myśl. Teraz mógł już być szczęśliwy. Mógł spędzać więcej czasu z nią. Tyle że plan ten miał swoje wody. Po śmierci żony Barnaby opuścił rodzinny dom i dołączył do Czarnej Gwardii. W Charlotte zrodziła się irytacja, na wierzch wyszła głęboko skrywana zazdrość. Zupełnie nie rozumiała łączącej ją z bratem więzi, jak i nie zamierzała szukać jej podwalin. Ogarniała ją złość, że mimo tego, jak wiele dla niego zrobiła, odwdzięczał się w taki sposób. Borykała się z ciągłym rozdrażnieniem, jakie coraz bardziej rozlewało się na otoczenie dziewczyny, ból przekuć chciała w siłę. Dlatego też ukończywszy szkołę średnią z wyróżnieniem, od razu dostała się na tajne komplety na kierunku demonologii. Tylko magia dawała jej prawdziwą satysfakcję, tylko ona rozumiała. Nie oglądając się za siebie, pięła się coraz wyżej i dalej. Kotłująca się w żyłach wzburzona krew, nasilające się bóle głowy, Charlotte nie zna słowa dość i wysoko stawia sobie poprzeczkę. Zauważając satysfakcjonujące efekty, wymaga od siebie coraz więcej. Można byłoby stwierdzić, że z taką pasją do ogromu potencjału czarów, będzie ona wierna naukom Kościoła. Na czarne msze uczęszcza rzadziej, niż życzyłaby sobie tego rodzina, która pragnie podtrzymywać wizerunek zjednoczonej i oddanej Kościołowi. Charlotte wyznaje zasady wiary, dobrze znając prawdziwe dzieje świata oraz magii, lecz nie ma w niej gorliwości, zmuszającej do bicia się w pierś. Obecnie będąc na ostatnim roku studiów nie ma jeszcze sprecyzowanych planów odnośnie swojej przyszłości. W natłoku pracy znajduje czas dla wąskiego grona znajomych, korzystając z dobrodziejstwa istniejących rozrywek. Raczej stroni od ludzi niemagicznych, wychodząc z założenia, że nie będzie mieć z nimi wspólnych tematów. Wpojona już we wczesnym dzieciństwie niechęć nie wybrzmiewa w niej na tyle głośno, by ostentacyjnie przelewać się jadem. Każdy człowiek, nawet pozbawiony cząstki magii, może być użyteczny, kiedy potraktować go jak narzędzie. Znajomymi Charlotte są więc przeważnie czarownicy, uważnie dobierani pod kątem idących z nimi w parze benefitami, czasem opierające się wyłącznie na zapewnianej przezeń rozrywce, nierzadko też stojącej w opozycji do stróżów prawa. Mając za sobą bogatych i wpływowych rodziców, a także brata w Czarnej Gwardii, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że jest bezkarna i może sobie pozwolić na wszystko. Co rusz dochodzą doń głosy starszyzny Williamsonów, która chce wypchnąć ją wreszcie z gniazda i wydać odpowiednio za mąż. Tego Charlotte się nie obawia, przecież wie, że i tego weźmie pod but.
[ukryjedycje]
Ostatnio zmieniony przez charlotte williamson dnia Nie Paź 13 2024, 08:35, w całości zmieniany 7 razy
Wiek : 23
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : North Hoatlilp
Zawód : studentka demonologii, asystentka w kancelarii Verity
W tym momencie zaczyna się Twoja przygoda na Die Ac Nocte! Zachęcamy Cię do przeczytania wiadomości, która została wysłana na Twoje konto w momencie rejestracji, znajdziesz tam krótki przewodnik poruszania się po forum. Obowiązkowo załóż teraz swoją pocztę i kalendarz , a także, jeśli masz na to ochotę, temat z relacjami postaci i rachunek bankowy. Możesz już rozpocząć grę. Zachęcamy do spojrzenia w poszukiwania gry, w których to znajdziesz osoby chętne do fabuły.
I pamiętaj... Piekło jest puste, a wszystkie diabły są tutaj.