Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
KUCHNIA Utrzymana w jakiś takich specjalnie ciepłych barwach jest królestwem Shiri. Białe zasłony w kolorowe kropki dodają jej niemal stylu. Pomieszczenie jest zwykle posprzątane, ale i tak znaleźć tu można dużo różnych i nikomu niepotrzebnych pamiątek, jak np. wiatraczek z Maywater, wiecznie zacinający się zegar ścienny w kształcie kota i drugi — działający — na prostopadłej ścianie. Rytuały: Tenebrae Omnipraesentes, próg: 79 Ostatnio zmieniony przez Sierra Ignacio dnia Pią Kwi 07 2023, 21:16, w całości zmieniany 1 raz |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
11 stycznia 1985 — Wiesz co... — zaczęłam, mieląc akurat w ustach absurdalnie duży kawałek ciasta, jaki bez wahania porwałam z patery. — Jakby ten spod czwórki przestał dyszeć, nawet jak wchodzi po schodach na nasze piętro, to może nawet bym się zastanowiła. Skończyłam swój trwający blisko pięć minut wywód na temat różnic między mężczyznami w naszej kamienicy. Nie, żeby było z czego wybierać. Właściwie — jeśli miałabym obniżyć znacząco swoje standardy (nie żebym kiedykolwiek z jakiś słynęła) to i tak połowa z nich odpadłaby już w pierwszej rundzie. Otworzone wino z niższej półki z marketu, które wpatrywało się we mnie szkarłatnym spojrzeniem (butelka wina nie ma oczu, ale nikt nie zabroni mi marzyć), stało wtedy już prawie w całości opróżnione przeze mnie i Shirę. Miałyśmy parę zwyczajów. Kiedy Carlos kładł się na plecach — należało głaskać go po brzuchu. Kiedy któraś z nas stawiała na stole alkohol — należało go wypić. Kiedy przeciekał kran — któraś musiała zadzwonić po hydraulika albo samodzielnie złapać za klucz francuski i próbować cokolwiek z tym zrobić. Czasem żałowałam, że magia nie załatwi za mnie każdej drobnostki, ale wtedy prawdopodobnie miałabym do niej znacznie mniej szacunku niż mam dzisiaj. Chowałam się blisko śmierci, ta obecna była ze mną od maleńkości. Każde lustro przypominało mi o zmorze czyhającej na powinięcie mi się nogi. Tak samo czekało na Stellę, ale Stella jej nie uniknęła. Przełknęłam słodką od ciasta i gorzką od rozmyślań ślinę, na chwilę wyłączając się z dyskusji. — A tak poza tym, to mogłabyś upiec pojutrze ten placek z kruszonką i wiśniami, co zawsze? Idę do rodziców, ostatnio im smakował — wzruszyłam ramionami. Miałam tendencję do tworzenia w oczach mojej matki i ojca postaci, którą wcale nie byłam. Muszę przyznać, że było to wtedy dla mnie bardzo wygodne. Nie żałowałam prawdopodobnie ani jednego kłamstewka, za to zabiegałam o ich uwagę, tak jakby wciąż widzieli po mojej prawej stronie Stellę. — Mama ostatnio kompletnie oszalała na punkcie Bruce’a Springsteena. Wyobrażasz to sobie? Stara kobieta, a biegnie do kuchni, gdy tylko puszczają Dancing in the dark — przewróciłam oczami. Sama dobrze czułam się w towarzystwie jego twórczości, czego nie było mi wstyd przyznać przed Shirą. Byłyśmy jeszcze młode — tak sobie powtarzałam, tym samym zabijając każde poczucie winy (a miałam ich całkiem sporo) w zarodku. Lewą dłoń uniosłam wyżej do kolczyka. Kupiłam je na bazarku, kosztowały góra 25 centów, a sprawdzały się prawie, jakby były warte co najmniej całego dolara. Bawiąc się szerokim kołem, mój wzrok znowu poleciał w stronę ciasta i nie czekając na przyzwolenie od mojej współlokatorki, skradłam jeszcze jeden kawałek, krusząc go na bluzkę. |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Shiri Windward
Shiri zmarszczyła brwi, a jej dłoń z kawałkiem ciasta zatrzymała się w połowie drogi. Część się nawet odłamała i spadła na talerzyk. Dobrze, że nie na bluzkę, ani nie pod stół, bo tak czy siak trzeba by sprzątać, a to by ją zirytowało. -Daj spokój. Temu spod czwórki nawet jakby przestał dyszeć, to bym nie obciągnęła, nie mówiąc o czymś więcej. wzruszyła ramionami. Cóż Shiri bywała dosyć bezpośrednia, przede wszystkim w kwestiach natury erotycznej czego nie ukrywała. Nie owijała też w bawełnę. Jednak z większością wywodu trudno się było nie zgodzić. Nawet przy niskich standardach Shiri zdecydowana większość, jeśli nie wszyscy z ich budynku po prostu odpadali. A szkoda, fajnie byłoby po prostu wejść piętro lub dwa wyżej i się dobrze pobawić. Butelka, ani wino jako takie, może i oczu nie mają, ale lepiej wzywają do siebie niż nie jeden człowiek z oczami i potrafiący wydawać z siebie mniej lub bardziej zrozumiałe dźwięki. Byłoby tylko smutno, gdyby wino się skończyło. Właśnie, byłoby, gdyż Shiri zawsze stała na straży tego by się nie skończyło i robiła przegląd szafek i lodówki niemalże codziennie by być zaznajomioną z ilością alkoholu w mieszkaniu. Czasem dokupowała sama, a czasem informowała o tej potrzebię Sierrę. Ich zasady były proste i logiczne, ale to sprawiało, między innymi, że tak dobrze razem funkcjonowały. Ani Carlosowi, ani głosom z wewnątrz butelek z takim czy innym trunkie się nie odmawia. I tyle. Poza tym chyba dobrze, że Shiri znała już numer do hydraulika na pamięć. Ale tak, szkoda, że magią nie da rady załatwić każdej drobnostki, takiej jak domowe usterki. To by znacznie usprawniło wszystkim życie i sprawiłoby, że traci się dużo mniej czasu. Słysząc kolejne słowa uśmiechnęła się szerzej. Historia tego jak Sierra udaje porządną, i nudną, dziewczynę przed swoimi rodzicami była doprawdy zabawna, łącznie z tym jak często, kiedy rodzice przychodzą w odwiedziny, Shiri jest szturchana w bok by nie dzieliła się swoimi poglądami na tą czy inną kwestię. Ale problemu z ciastem nie będzie, gdyż panna Windward uwielbiała piec. W ogóle lubiła gotować, czasem przygotowywała również obiady dla nich dwoje, jednak to ciasta były jej prawdziwą pasją. Uniosła szklankę z winem, którą opróżniła, po to by nalać sobie i Sierze z butelki. -Pewnie, że zrobię. Jutro wieczorem, potem przed wyjściem, włoże do piekarnika i nastawię. Jak się skończy piec, zostaw. Wyjmij tak z pół godziny przed tym jak pójdziesz do rodziców. Takie z kruszonką dobrze smakują trochę ciepłe. stwierdziła ze znawstwem. -Kto by pomyślał? Może jednak jest młoda duchem odparła Shiri śmiejąc się lekko na myśl o tańczącej do Springsteena matce Sierry. Przyglądała się jak Sierra pałaszuje ciasto i nie miała oczywiście nic przeciwko, zawsze szczególnie się przykładała do ciast pieczonych w domu. Potem przeniosła spojrzenie na jej kolczyki. -Ale te cuda, to masz zajebiste. A teraz, otwieramy drugie wino, na drugą nóżkę, prawda? powiedziała tonem jakby stwierdzała najbardziej oczywistą rzecz na świecie. |
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Cukiernik
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
— Loca, za dobrą cenę? — wtrąciłam. Typowo już nazywałam Shiri szaloną i byłam przekonana, że moja współlokatorka akceptuje ten stan rzeczy, ale — co tu dużo mówić — z pewnością nie była normalna. Warto było zacząć od tego, że jej związek z tymi wszystkimi chaszczami, jakie wystawiała w mieszkaniu, był co najmniej dziwny. Nie twierdziłam nigdy, że moje obcowanie ze śmiercią zahaczało choćby o skrawek normy. W końcu to ja wprowadziłam do tego domu zasady takie jak zasłanianie luster, niewpuszczanie tutaj innych medium (działały mi na nerwy z jakiegoś powodu) albo dzielenie się ze mną ciastem (uznawałam, że to niska zapłata za obcowanie w moim towarzystwie). Windward przystała na to wszystko, a ja już nie wnikałam czy z ochotą, czy może z jakąś niechęcią. Dobrze mieszkało nam się razem z Carlosem. Carlos oczywiście był najbardziej wymagającym lokatorem, bo jego kuweta wymagała częstego opróżniania. My nie miałyśmy takiego problemu. Nie musiałam czyścić kuwety Shiri, chociaż jestem pewna, że któregoś zakrapianego wieczora, kiedy to rozprawiałyśmy głęboko nad różnicami płciowymi, narzygała do kociej toalety. — Jesteś dobrym człowiekiem, Shiri — teatralnie wręcz położyłam dłoń na piersi, chociaż wcale nie miałam na celu wyśmianie jej czy żadną ironię (okej, bywałam sarkastyczna, ale, tylko gdy byłam zirytowana). Prawdopodobnie w tamtym momencie działał na mnie alkohol. Wino ma swoje magiczne właściwości, nawet jeśli jest dostępne w przeciętnym hipermarkecie dla każdego śmiertelnika. Uderzyło mi do głowy, rozpętało w niej jakąś wojnę z każdym możliwym problemem, jakby ucinało go, rozłupywało na pół i wyrzucało. Teraz był mój czas na zabawę, nawet jeśli rano łeb będzie mi pękał. — Wino? No manches! Tequila, chica! — wykrzyczałam radośnie, bo po pierwszej butelce zawsze łagodnych trunków zawsze przychodziła mi ochota na mocniejsze zabawy. Mrugnęłam do towarzyszki na jej komplement, o moich wybitnych i pięknych kolczykach. Aż chciałoby się odpowiedzieć „wiem”. — Pos-posłuchaj mnie — w tamtym momencie rozmowa na temat ozdób w uszach była najbardziej absorbującą rzeczą, jaką mogłam sobie wyobrazić. — Możesz je ode mnie pożyczać, ALE — mój palec zamaszyście wystrzelił w górę, obijając się o talerz, który zadzwonił o stół (dobrze, że się nie potłukł, nie miałyśmy nieskończonej ilości talerzy). — ALE... Opowiesz mi najbardziej żenującą historię ze szkoły — dumnie założyłam rękę na rękę i czekałam na największe wpadki z przeszłości mojej drogiej współlokatorki. |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Shiri Windward
Shiri westchnęła, bo pewnie jakby to była naprawdę dobra oferta i przyszłoby co do czego to by się bardzo mocno zastanawiała. -Chyba to musiałaby być co najmniej podwójna cena. I to za samo obciągnięcie. rzuciła, jeszcze raz przywołując przed oczami sapiącego faceta, który zdecydowanie płci przeciwnej do siebie nie przyciągał. A to, że była nazywana szaloną zupełnie jej nie przeszkadzało. Wolała zdecydowanie w ten sposób, niż być nudną, szarą, przeciętną. To by było najgorsze. A tak, przynajmniej robi wrażenie na innych tak by ją zapamiętano, najwidoczniej nawet jej współlokatorka, która sama miała swoje dziwactwa związane ze śmiercią. Niemniej jednak Shiri daleka była od oceniania jej samej. A i trzeba przyznać, że czas i energia jaką poświęca na opiekę nad różnymi rodzajami roślin były spore. Uważa jednak, że są tego warte. Warte uwagi bardziej niż wiele osób. Warunki Sierry, która zdawać by się mogło zaakceptowała rośliny w mieszkaniu, były do przyjęcia, luster, poza rankiem w łazience, raczej nie potrzebowała, sama nie była medium ani wskrzeszeńcem, a dzielene się ciastem, to akurat popularny warunek wśród znajomych dziewczyny. Ohh no bywa, po mocno zakrapianej nocy zdarza się rzygać w różnych miejsach. A skoro już nie mogła dojść do toalety, to miejsce, które i tak trzeba wyczyścić było lepsze niż środek podłogi czy sofa, prawda? Choć Shiri nie lubi wracać do tego incydentu. Może nie jest aż taką fanką kotów jak Sierra, niemniej trochę wstyd, że tak zapaskudziła miejsce Carlosa. -Najlepszym! Nie zapominaj o tym! tutaj Shiri użyła poważnego tonu i skierowała swój palec wskazujący w kierunku Sierry, by po chwili jednak po prostu wybuchnąć śmiechem. Wino, czy jakikolwiek inny trunek z procentami ma swoiste magiczne właściwości, potrafi wywoływać naprawdę dobry humor. To był czas na zabawę, a o bólu głowy rano nikt nie będzie myślał, bo i nie ma sensu prawda? -Ty wiesz co dobre, chica! aż klasnęła w dłonie na myśl o tequili. Tak, to będzie naprawdę fajny wieczór. Zawsze tak było jak już nadchodził czas shotów z tequili. Jej ulubiony czas. Wstała by wyciągnąć i położyć na stół butelkę tequili, tak się nie mogła doczekać. -Słucham... słucham Cię! rzuciła zatrzymując się. Szczęście im dopisało, każdy talerz był na wagę złota. -Wysoka cena... ale niech ci będzie... Ale! Ale pod warunkiem, że też opowiesz swoją! -Moja szkoła to taka stara była, łącznie z łazienkami, nie? No to na przerwie obiadowej raz, wchodzę do łazienki dla dziewczyn, z jedną laską z druży cheerleaderek, no to idziemy do kabiny się przelizać i trochę pomacać, bo głodna nie byłam. No i się liżemy, aż ona mnie pchnęła na ściankę kabiny, nie? No i byłoby ok, tylko, że ścianka się przełamała i wpadłam z cyckami na wierzchu i rozpiętym rozporkiem do kolejnej kabiny, a tam jakaś laska od nerdów chce sikać. Ale zaczęła piszczeć i jakiej afery narobiła. A ja chyba nigdy tak szybko się nie ubierałam w życiu. pod koniec opowieści zanosiła się śmiechem na to wspomnienie. Wyjęła z szafki kieliszki do shotów, bo o to akurat zadbała, zeby były, i nalała do nich, stawiając butelkę obok. -Ok, twoja kolej chica. |
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Cukiernik
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
Nierzadko przerażała mnie bezpośredniość Shiri. Czasem miałam wrażenie, że jakby tylko dano jej szanse i postawiono przed samym Gabrielem, to wygarnęłaby mu wszystkie swoje żale bez najmniejszego się zawahania. Ja nauczyłam się, że żeby przetrwać jakkolwiek w świecie, należy czasem trzymać język za zębami. Częściej słuchać niż mówić, patrzeć, a nie wpychać się na pierwszy plan. Kiedy jeszcze żyła Stella (świeć Lucyferze nad je duszą), zwykle to ja byłam jej cieniem. Moja popularna w szkółce (oczywiście tylko w otoczeniu kilku dzieciaków) siostra, była osobą, która uwielbiała wręcz błyszczeć. Wtedy sądziłam, że robi to moim kosztem, ale dzisiaj wiem, że po prostu potrzebowała mieć coś swojego, tak samo, jak ja miałam swoje momenty ciszy. Wzruszyłam więc ramionami na słowa Windward. Naprawdę sądziłam, że każdy człowiek ma swoją cenę. Ba! Ja też ją miałam. Oczywiście nie byłam w stanie jasno określić kwoty, jaka była potrzebna, żebym na przykład zdradziła swoje ideały, albo powiedziała w twarz rodzicom, jak wielką złość do nich czuje. Wszystko zależało od odpowiednich okoliczności. Piłyśmy już długo, a minuty myliły mi się z minutami. I wydaje mi się, że to właśnie przez alkohol Shiri zdecydowała się znów bezpośrednio powiedzieć to, co jej w duszy grało. A to, co jej w duszy grało, było zbyt wielkie, nawet jak na mnie (gdzie uważałam siebie za osobę SZALENIE tolerancyjną). Na początku zmarszczyłam brwi i zakiwałam się niebezpiecznie na krześle (to wina alkoholu, miałam ewidentny problem z równowagą). Sądziłam, że opowie mi historie, jak zarzygała komuś plecak, bo kanapka, jaką dostała do szkoły, była nieświeża, albo że spadły jej spodnie na zajęciach ze sportu aż do kostek i świeciła przed wszystkimi różowymi majtkami z wielkim sercem na dupie. Nie spodziewałam się, że Windward wyrzuci z siebie historię, która wydawała mi się przesadnie progresywna. Brwi zmarszczyłam jeszcze bardziej, gdy wspomniała o zawalonej ściance i całej reszcie konsekwencji. Chwilę tak trwałam w takim bezruchu. — Żartujesz, co? — roześmiałam się nagle, bo to musiał być żart. Nie podejrzewałam mojej drogiej współlokatorki o bycie (ciężko mi było nawet znaleźć to słowo w głowie) lesbijką. Oczywiście nie byłam idiotką, nie wierzyłam w te pokracznie wymyślane przez republikanów historie o tym, że homoseksualizmem można się zarazić, ale momentalnie było mi dziwnie. Nie czułam się dobrze w towarzystwie chłopców, ale zwiedziona prawdopodobnie wpływem mediów, momentalnie zaczęłam postrzegać Shiri inaczej. Od tamtej pory jej zdjęcia w negliżu porozwalane po mieszkaniu przestały być dla mnie formą dziwnej sztuki, a zaczęły być choćby i manifestem. — Ha! Na pewno żartujesz — roześmiałam się jeszcze bardziej i otworzyłam butelkę tequili. Byłam ciekawa i czułam się nieswojo. — Czemu niby moja? Ja nic nie pożyczam — wzruszyłam ramionami. |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Shiri Windward
Czy bezpośredniość, albo raczej szczerość jak wolała nazywać swoją postawę Shiri może przepraszać? Zapewne tak, jednak dziewczyna żyjąc przez dobrą część swojego życia w drodze z takim czy innym motocyklowym gangiem nauczyła się, że walenie prosto z mostu tego co się myśli to zazwyczaj najlepszy sposób na uzyskanie tego co się chce. Bawienie się w subtelności nie przynosiło konkretnych rezultatów, co więcej było uważane po prostu za słabość. A słabość była ostatnią rzeczą jaką Shiri chciała się wykazywać. No i ciężko było też porzucić stare przyzwyczajenia, których nauczyła się w drodze, co więcej wcale nie miała takiego zamiaru. Cóż ciężko się nie zgodzić, że każdy ma swoją cenę. Po prostu uważała, że facet, o którym rozmawiały nie byłby w stanie zapłacić ceny jakiej zażądałaby Shiri za takie czy inne usługi. Cenę ma każdy, pytanie jak wysoką i czy druga strona jest w stanie ją zapłacić. Ot i cała filozofia, Shiri bowiem na pewno nie należała do idealistek rzucających hasła jakoby to nie można było wszystkich kupić, co to, to na pewno nie. I cóż, Shiri uważała, że trzeba się bawić póki można bo młodym się wiecznie nie będzie i taką filozofię wykazywała już po części w czasach szkolnych, choć oczywiście mniej niż teraz. Poza tym wychodziła z założenia, że rewolucja seksualna miała miejsce dobre 15-20 lat temu, i wtedy działy się dużo bardziej dzikie rzeczy, niż to co ona sama robiła, nie miała więc sobie samej nic do zarzucenia, nie uważała też, że inni ludzie powinni się temu dziwić. Jeżeli ich dobra zabawa napawała takim strachem to nie było to w najmniejszym stopniu problem Shiri. To raczej Sierra ją zaskoczyła, gdyż bezruch w jakim siedziała mógł wskazywać, że jest w pewnym szoku, nie spodziewała się po niej oceny idącej w takim właśnie kierunku. -Nie, nie żartuję. W dobrej zabawie nie ma nic złego, a jak już pozbierasz szczękę z podłogi, to tequila czeka. powiedziała wskazując na butelkę. -I eeej nie bądź taka... to właśnie ten moment kiedy dzielimy się fajnymi historiami. Opowiedz coś! powiedziała Shiri wpatrującv się w nią błagalnym wręcz spojrzeniem. |
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Cukiernik
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
Na krótki moment zwątpiłam. Shiri nigdy nie wydawała mi się przesadnie rozsądną osobą (kto trzyma taką niebotyczną ilość kwiatków w domu? To bardzo dziwne), ale nie podejrzewałabym jej o rzeczy, o których mi opowiadała. Widywałam czasem w telewizji takie sceny, zwłaszcza w teledyskach gwiazd, że kobiety ocierały się o siebie, a mężczyźni nosili makijaż, ale zawsze wydawało mi się to jedynie wizerunkiem scenicznym. Na etapie mojego życia, na którym mieszkałam z Shiri i zapraszałam rodziców na ciasto, które ona upiekła, całą swoją wiedzę czerpałam z telewizji i czasopism, nie uważałam, że jakakolwiek inna jest mi potrzebna. Poza tym wszystko to, co potrzebowałam wiedzieć, przekazywali mi zmarli. To oni widzieli na świecie najwięcej, a nie pisarze, co wymyślili wszystkie mądre książki. — Shiri, ale to chyba nie jest normalne, co? — ściszyłam nieco głos, próbując zabrzmieć jak najmniej oceniająco, chociaż prawda była taka, że w mojej głowie pojawiły się ciągle nowe wątpliwości dotyczące tego, czy w ogóle kobiecie z kobietą wolno się całować. Nigdy wcześniej głęboko nad tym nie rozważałam i ewidentnie moment, w którym byłam upita, a butelka tequili stała otwarta i czekała na dalszą zabawę, był najlepszym czasem na takie rozmyślania. Wzruszyłam ramionami. — W sensie ja jestem bardzo tolerancyjna, ale no wiesz... Dalej tak robisz? Okej. Każdy ma w życiu czas na zabawę i czas na dojrzałość, tata zawsze tak powtarzał, kiedy Stella biła mnie po głowie pluszowym miśkiem, a ja oddawałam jej drewnianym klockiem. W pewnym sensie potrzebowałam zrozumieć te wszystkie mechanizmy, równocześnie próbując odsunąć się od nich jakby prawda o świecie była mi zbędna i właściwie niewygodna. — Eh. Męczydupa jesteś. No dobra! Jak miałam 12... A może 13? Jak miałam 13 lat, na przerwie w szkole pękły mi spodnie. Centralnie normalnie na dupie — uśmiechnęłam się kącikiem ust. — No i wiesz, zawsze miałyśmy ze Stellą ten sam rozmiar, a ta jędza nie chciała mi oddać swojej bluzy, żebym mogła się okryć, bo ja swoją zostawiłam w szafce. I musiałam łazić tak... Z majtkami na wierzchu. Potem zwinęłam jej tę bluzę i tak, ale ona poskarżyła się mamie, straszna była afera... No nieważne — polałam nam po kieliszku tequili. — Nie porzygaj się, dobra? |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara
Shiri Windward
Oh nie, Shiri zdecydowanie nie była przesadnie rozsądną osobą. Gdyby ktoś ją nazwał rozsądną, to zdecydowanie by się oburzyła, gdyż nie chciała uchodzić za nudną, o nie, w żadnym razie. A swoją drogą, miłość do rośli przecież jeszcze nie świadczyła o tym, że ktoś jej nie rozsądny, tylko, że ma pasję i oddaje się jej całym sercem, prawda? Może mieszkanie w Seattle, w jednym z najbardziej liberalnych miast, a może czas, który spędziła w drodze, wśród motocyklowych gangów sprawił, że nie ma żadnych hamulców, jednak była zdania, że ich rodzice, jakieś dwadzieścia lat temu, robili już dużo bardziej szalone rzeczy niż ona teraz, więc nie było o co się tak naprawdę przerażać. Już wtedy hippisi, ale i aktorzy oddawali się wręcz orgiom, a nie tylko zabawie wśród przedstawicielek tej samej płci. Shiri też nie potrzebowała do tego mądrych książek by tak myśleć. Ona zresztą uważała, że całą wiedzę potrzebną do życia już uzyskała żyjąc ciągle w drodze. To była dla niej prawdziwa szkoła życia. Słysząc słowa Sierry westchnęła i wskazała dłonią właściwie całe mieszkanie. -Normalne? A co z tego jest normalne? Rozmawianie ze zmarłymi? Umiłowanie roślin? Raczej nie. Mam jedną niemagiczną znajomą, ona już, na szczęście, uważa, że wróżbiarstwo jest niemożliwe, nienormalne. Nie mówiąc o innych rzeczach, które potrafimy robić. Więc nie, nie jesteśmy normalne i nie chcę być normalna/ westchnęła i upiła nieco alkoholu. Zdecydowanie nie chciała być uznawana za normalną. Normalność była po prostu nudna. Prychnęła słysząc kolejne pytanie. -W tej dziurze? Raczej nie, wszyscy kochają plotki za bardzo. Ale jak wybiorę się znów do Seattle... to kto wie. zakończyła puszczając oko do Sierry, po czym wsłuchała się w jej opowieść. -Uhh... Wiek szkolny, siostry... tak to mógł być czas pełen dramatów. Za pęknięte spodnie! rzuciła i upiła nieco tequili. -Ej... Ej! Ja nie rzygam... tak szybko... bez takich mi tu! rzuciła głosem, który wskazywał, że wspina się na wyższy etap upojenia alkoholowego. |
Wiek : 27
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Cukiernik
Sierra Ignacio
POWSTANIA : 14
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 169
CHARYZMA : 15
SPRAWNOŚĆ : 2
WIEDZA : 9
TALENTY : 21
Czasem lepiej mi było w małym mieście, kiedy miałam pewność, że nie przytłoczą mnie dźwięki, kolory i przemieszczające się duchy. Te bywające w Hellridge znałam dobrze. Helen Cook była nieprzyjemna, kiedy mówiło się do niej oschle. Śpiąca Królewna miała skupienie uwagi godne trzylatka. Burmistrz był nadzianym dupkiem. Mogłabym tak wymieniać i wymieniać, żyjąc w błogiej świadomości, że tutaj w jakiś sposób byłam bezpieczna. Czasem gorzej mi było w małym mieście, kiedy widziałam, że moje ambicje zaprowadzą mnie co najwyżej do Deadberry. I co, że turystów zjeżdżała tu masa? Co, że przychodzili i odchodzili, czasem zostawiając mi kilka dolarów, a czasem irytując się faktem, że w ogóle śmiałabym przewidzieć im przyszłość. Wszystko zapisane było w dłoniach, oczach, gwiazdach, fusach, horoskopach i pięciuset innych źródłach, nierzadko okraszonym dodatkowym komentarzem. Czasem było mi w małym mieście tak se. Nie powiem, poczułam się znacząco urażona słowami Shiri i nawet tłumaczenie sobie w głowie, że to efekt alkoholu jakoś nie podziałało. Mogła dostrzec, jak moja twarz naburmusza się, a grube brwi ściągają do siebie (kiedyś ta baba z naprzeciwka proponowała mi, że mi je wydepiluje, ale wyśmiałam ja tylko, bo bałam się, że zostanę bez brwi i będę wyglądać jak jakiś obcy albo David Bowie). — Niemagiczni nie znają prawdy, Shiri. To logiczne, że nie ogarniają świata, skoro gówno o nim wiedzą — naburmuszyłam się, ale mówiłam ciszej, jakby nagle zaczęło mi to przeszkadzać. — Poza tym... Co jeśli... Co jeśli ja chce? — wzrok powędrował mi gdzieś w tył, w otoczenie, skupił się na wskazówkach niedziałającego zegara, jakbym próbowała je siłą woli naprawić. — Czasem mam dość bycia nienormalną, dość nie mocy do patrzenia w lustro i dość wiesz czego — śmierci wokół mnie, Shiri. Śmierci! Alkohol uderzał w tętnice, bałwany taplały się w śniegu, a mnie już siekało. — Każdy rzyga po tequili — wypiłam ostatni kieliszek, jaki miałam zamiar tego wieczora i pozwoliłam sobie, by powieki mi opadły. A dalej? Dalej nie pamiętam. pijana Sierra z tematu <3 |
Wiek : 25
Odmienność : Medium
Miejsce zamieszkania : stare miasto, Saint Fall
Zawód : medium, wróżbitka za dolara