Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
There's something in the air in Hollywood |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Esther Marwood
NATURY : 18
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 166
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 25
TALENTY : 9
O tym, że zostanie największą filmową gwiazdą świata wiedziała od zawsze. Całe swoje życie poświęciła na wspinanie się po szczeblach kariery, dążąc do chwały, jaka się jej należała. Warsztat teatralne w szkole, ukierunkowana uczelnia wyższa, niezliczone castingi, nieprzespane noce, klepane na pamięć teksty, podlizywanie się i płaszczenie przed pożal-się-Lucyferze producentami oraz reżyserami, w których wizjach nie zawsze było dla niej miejsce. Ostatni głośny film, w którym wzięła udział, miał okazać się kasowym sukcesem. Odegrana w nim główna rola była pierwszą, jaką uzyskała, co uważała jednocześnie za zasłużoną nagrodę, jak i hańbę - no bo jak to możliwe, by przez tyle lat nikt jej nie docenił?! Musiała przyznać, że western absolutnie nie należał do kategorii filmów, w jakich chciała się odnaleźć i z jakimi chciała być kojarzona. Jak to mówią, darowanemu biesowi w paszczę się nie zagląda, przyjęła więc to, co podsuwał jej agent, nawet jeśli z początku absolutnie nie była doń przekonana. - Pif-paf! - uśmiechała się sztucznie do zaczepiających ją osób, którym po premierze filmu głęboko w pamięć zapadła jedna ze scen, w której to trzymać miała broń i bronić się przed bandytami. Machnąwszy dłonią nieomal oblała się własnym drinkiem, którego sączyła już połowę wieczoru, nie chcąc upić się zbyt wcześnie, nim podejdzie od niej ktoś, z kim naprawdę chciałaby porozmawiać. Słysząc wypowiadany męskim głosem komplement, odwróciła głowę, trzepocząc ciężkimi od maskary rzęsami, chcąc podziękować za pochwałę, kiedy zorientowała się z kim ma do czynienia. I znowu on, przemknęło jej przez myśl, a dobry nastrój natychmiast poszedł się paść. Marshall Abernathy prześladował ją przez całe życie, choć mogłaby dać głowę, że jest od niej kilka dekad młodszy. Nieustannie stąpał jej po piętach, starając się dotrzymać kroku i zabłysnąć w śmietance towarzyskiej. - A ty co, nadal drugorzędne fuchy w reklamówkach? - Ciemna brew uniosła się wysoko, a kąciki ust zadarły w sarkastycznej złośliwości. - Muszę przyznać, że twój ostatni popis w promocji serów był niesamowity. - W ciągu dnia tak wiele razy pojawiał się na szklanym ekranie, że zdążył głęboko zapaść jej w pamięć. - Nic dziwnego, że okadzasz się tym smrodem, skoro pod spodem nosisz wciąż warstwę Vieux Boulogne. Wymownym spojrzeniem przesunęła po tkwiącym między jego palcami ruskim papierosie, by zaraz wrócić wzrokiem do męskiej twarzy. - Przyszedłeś wygrzać się w moim blasku? Łudzisz się, że nas razem sfotografują? Na to nie musieli zbyt długo czekać, bo wtem na horyzoncie pojawił się z twarzą skrytą za aparatem, będącym masywną, dymiącą na różowo z lśniących rurek maszyną. - Proszę o uśmiech! - zaskrzeczał do nich i nim zdążyli zareagować, błysnął oślepiający flesz. |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : siewca historii magii
Marshall Abernathy
POWSTANIA : 15
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 167
CHARYZMA : 4
SPRAWNOŚĆ : 1
WIEDZA : 8
TALENTY : 13
Uśmiechnął się, w tym urzekającym wygięciu ust, które ukazuję wręcz kły w szczęce. Obecnie nieco bardziej zwierzęce niżeli sam Hall by tego oczekiwał. Poczuł się jak młody wampir bądź stary wilkołak chętny rozszarpać swoją ofiarę za jedno, niepochlebne słowo. Ostatecznie chłopak zaśmiał się nieco gardłowo, upijając łyk nienaturalnie różowego ponczu w myśl zasady: jebać konsekwencje. Z własną odpowiedzią czekał, delektując się każda sekundą ciszy. Momentem, który się przeciągał, niemal do tego momentu absorpcji chaosu, w którym wyrachowana odpowiedź zderzała się z wymyśleniem czegoś na poczekaniu. Jedno zaklęło w sobie dużo nonszalancji, drugie skrywało wiele żenady. - Moje reklamy dały mi tytuł najdroższego uśmiechu w Hollywood - wyznał beznamiętnie. Jego dentysta musiał wzbogacić się niemal tak bardzo jak chirurg Marwood, który zaklął jej twarz w typowym dla Fabryki Snów stanie. Między wieczną trzydziestką a potencjalną sześćdziesiątką. Ale kto skupiałby się na szczegółach i małych złośliwościach? Abernethy musiałby wtedy wypomnieć kobiecie, że jego pracodawca sponsorował western Marwood, wciskając tam tandetną scenę, w której jej ekranowy kochanek myję zęby pastą znaną z roznegliżowanych reklamówek Marshalla. Albo to że te reklamówki nie miałby żadnego wzięcia, gdyby Esther w ogóle w tym westernie nie wystąpiła. Byli w pewnym uścisku, jak pasożyt i żywiciel, ale które było którym? Subiektywnie, ona pasła się na grzbiecie Marshalla. Wszystko szłoby po jego myśli. Niemal bez zarzutu i żadnych oburzeń, aż pojawił się temat sera. Wielce zgryźliwy, rysa na niemal nieskazitelnej karierze młodego aktora, który zasłynął brakiem węchu i jedzeniem nabiału w samym, obcisłym podkoszulku. Przeszło rok od feralnego nagrania, dalej zaskarbiał sobie wielkie tantiemy, ale - jak widać - komuś w branży ser już się przejadł. - Nie musisz przejmować się tym, że ludzie widują mnie na ekranie częściej niż ciebie. - Dodał smutnym tonem, spoglądając na kobietę z pewnym politowaniem. Od razu zaciągnął się dymem, pokładając w fajce całą nadzieję, iż dzięki temu nie zostanie wyprowadzony z równowagi. Po czym wystąpiło małe zamieszanie. Hall nie zdążył odpyskować nędznej aktorce, jakiś pseudo fotograf strzelił im fleszem po oczach, towarzystwo całego balu się rozbiegło w głośnym krzyku. Aparat wydał z siebie charakterystyczne pstryknięcie, a oni znaleźli się w zupełnie innym miejscu. Wciąż byli na przyjęciu, ale teraz leżeli na sobie jak bohaterowie z okładki filmu Przeciw wszystkim. Z tym, że to Esther zajęła rolę Jeffa Bridgesa, a Marshall leżał na niej skąpo odziany niczym ekranowa partnerka Jeffa. - Dziś chyba panowie proszą panów - żachnął kąśliwie. |
Wiek : 24
Odmienność : Czarownik
Zawód : Zaklinacz
Wendy Paterson
ILUZJI : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 167
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Życie celebrytów musiało być moim życiem. Jako naczelna redaktor Monitora Gwiazd śledzę każde ich ruchy, przeprowadzam wywiady i piszę artykuły na ich temat. Przekształcam prawdę, zwiększając sprzedaże mojej gazety poprzez okrutne plotki. Znane osoby mnie za to nienawidziły, unikały mnie, ale za to dla pospólstwa byłam jedynym źródłem interesujących informacji. Zaczęłam budować swoją renomę, również stając się poniekąd celebrytką i moje sekrety stały się tematami innych magazynów. Nie musiałam długo czekać, żeby ludzie okrzyknęli mnie "Niszczycielką Gwiazd", po tym jak udało mi się zakończyć karierę kolejnej osoby, jednym nagłówkiem. Uwagę też zaczęła zwracać moja cera: "Jakim cudem w wieku pięćdziesięciu lat wygląda na mniej niż trzydzieści?" - czytałam znowu w jakieś gazecie, chichocząc przy tym dumnie. Zjawiłam się na dzisiejszym wydarzeniu. Oczywiście nie mogło mnie tu zabraknąć i jako jedyna z dziennikarzy miałam specjalne zaproszenie. Film mało mnie interesował, jakaś piękna, drobna kobieta z umiejętnościami umięśnionego szeryfa pokonywała z łatwościom bandziorów? Tylko pospólstwu mogło się coś takiego spodobać. Za to moim dzisiejszym celem było znaleźć niejaką Esther, która tego wieczoru lśniła najbardziej. Wywiad odnośnie do tego, co się działo za kulisami? Wszyscy chcieli wiedzieć, czy zaiskrzyło między nią, a nie jakim Frankiem Marwoodem - reżyserem tego gniota, który o dziwo ma takie samo nazwisko, jak jego główna aktorka. Konkurencja podłapała ten temat, ale to ja zamierzałam przejąć inicjatywę i zgarnąć z tego pożytki. Nie musiałam długo jej szukać, bo to od niej błysk fleszy odbijał się najjaśniej. Widziałam, że była zajęta rozmową, ale nie obchodziło mnie to zbytnio. Niszczycielka Gwiazd nie ma w zwyczaju wykazywać się cierpliwością! - Esther Marwood! - Wykrzyczałam ze sztucznym zachwytem, a inne mniejsze gwiazdki odsunęły się na boki, znikając z mojego pola widzenia. Nikt nie chciał być wybranym przeze mnie, więc pani szeryf musi teraz przynajmniej trochę się stresować... chyba że jest tak odważna, jak w filmie. Jej odmowa nie wchodziła w grę, bo mój magazyn obsmarowałby ją pod każdym względem tak mocno, że każdy reżyser bałby się wziąć ją do swoich produkcji. - Zajmę tylko sekundę! - Złapałam ją pod ramię i może wbrew jej woli pociągnęłam ją do dziwnych drzwi, które nagle pojawiły się na ściance. Zaraz po przekroczeniu ich zmieniła się całkowicie perspektywa sytuacji. Siedziałyśmy w czarnym, bezkresnym pomieszczeniu, na równie ciemnych obrotowych fotelach, a zwisająca żarówka nad naszymi głowami była jedynym źródłem jasnego, białego światła. Stał pomiędzy nami jeszcze mały biały stolik, na którym stały dwie identyczne szklani, a napełnione były do tego samego poziomu krystalicznie czystą wodą. W sekundę dźwięki bankietu umilkły, a po okolicy zaczęła się roztaczać aura sądu ostatecznego. - Esther! Musisz przyznać, że już po pierwszych zwiastunach tego jakże cudownego filmu poczułaś sławę, prawda? W dwadzieścia cztery godziny stałaś się nieprzerwanym tematem numer jeden! - Uśmiechnęłam się, dając jej teraz czas na odpowiedź, notując jej każde słowo zamaszystymi ruchami. Zaczęłam łagodnie, ale planowałam już swoje kolejne, ostrzejsze pytania... |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Dziennikarka w Piekielniku Codziennym
Esther Marwood
NATURY : 18
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 166
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 25
TALENTY : 9
Na wyszczerzone kły Abernathy’ego momentalnie przeszedł ją dreszcz niepokoju. Czy wampirzy uśmiech miał być najpiękniejszy Hollywood? Esther musiała przyznać, że nie należał do najgorszych, ale żeby zaraz go podziwiać i publikować przez kilka kolejnych miesięcy na okładkach kolorowych magazynów? Nie było okazji, by dłużej się nad tym zastanawiać, zresztą młody chłopak rozmył się zaraz wśród tłumu i narastających błysków fleszy. Słysząc swoje nazwisko, natychmiast zwróciła się w kierunku podążającej w jej kierunku dziennikarki. Wendy Paterson - przebiegła i złośliwa, niszczycielka wschodzących gwiazd, jak i tych o umocnionej już w świecie pozycji. Swoim ciętym językiem i świetnie dobranymi pytaniami potrafiła zagiąć każdego, zagonić go w kozi róg i zasypać gradem bezczelnych słów, skąd trudno o ucieczkę. Esther czasem zastanawiała się kiedy dziennikarka zjawi się u jej boku z zamiarem zmieszania kolejnej sławy z błotem, lecz nie przypuszczała, że stanie się to tak prędko. Czy powinna uznać jej obecność za nobilitację? Szczycić się zainteresowaniem Paterson, podejść doń z uprzejmością i sympatią, tak jak zresztą zwracała się do wszystkich innych, nie chcąc nikogo urazić? Życie w szołbiznesie nie należało do najprzyjemniejszych miejsc. Tu liczyły się spryt i twarde pośladki. Wzdrygnęła się, czując dotyk czarownicy, wzrok potoczył się po sali w poszukiwaniu pomocy, potencjalnej drogi ucieczki - tak nie wchodziła już w grę. W jednej chwili tłum rozstąpił się, jakby chcąc ustąpić im miejsca. - Ależ oczywiście - odpowiedziała najsłodszym głosem, na jakim ją było stać. Była aktorką, najlepszą zresztą w ostatnim czasie, kłamstwa, udawanie i wcielanie się w nowe role przychodziły z łatwością. Tyle że na planie zdjęciowym, nie w towarzystwie wścibskiej dziennikarki. Zawieszona nad głową żarówka rzucała blade światło, bardziej spowijając pokój w cieniu, niż ułatwiając rozpoznawanie kształtów. Z łomoczącym w piersi sercem Marwood znalazła się w mało wygodnym fotelu. Znała już te sposoby - zwiększenie dyskomfortu, wprawienie przesłuchanego w stan pełen napięcia, zmuszenie go do prawdziwych, nierzadko pogrążających go wyznań. Esther odchrząknęła i wyprostowała się na krześle, pstryknięciem palców zapalając papierosa. - To w pełni zasłużone wyróżnienie. Korzystam z szansy, jaką dał mi Lucyfer. Dzięki temu cały świat może dowiedzieć się o moim talencie - odparła ze spokojem, nie bojąc się wspomnieć imienia Niosącego Światło. Był on przecież jedynym słusznym wyborem, jakiemu należało oddać cześć i być wdzięcznym za otrzymaną łaskę. - Cóż mogę zrobić, kiedy potrzebują mnie widzieć, doceniać, wprawić się w zachwyt? Rozumiem, że i ty nie możesz oprzeć się sile mojego uroku. - Czy naprawdę tak było? Nie miała na to żadnej gwarancji, ale teraz musiała zrobić wszystko, by przekonać do siebie Wendy Paterson. Posłała jej wyczekujące spojrzenie spomiędzy chmury papierosowego dymu. Ten zaś zaczął kłębić się w pokoju przesłuchań, wprowadzając iście noirowy nastrój. Obie czarownice mogły odnieść wrażenie, że w tle wybrzmiewa wolna muzyka rodem z taniego dreszczowca. |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : siewca historii magii
Wendy Paterson
ILUZJI : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 167
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że widok panny Marwood na tym stołku, bez żadnej drogi ucieczki, nie sprawiał mi przyjemności. Czułam, że czarownica wie, że każde jej słowo od tego momentu musi być przemyślane. Tutaj nie ma scenariusza i kolejnego ujęcia, jeśliby jej coś nie wyszło. Musiała się wykazać inteligencją, sprytem albo spróbować zagrać te cechy, jeśli ich nie posiadała. Najbardziej właśnie lubiłam te pierwsze wywiady. Po nich wiedziałam, czy warto tracić czas na danego celebrytę. Jeżeli ten efektywnie wybraniał się, wolałam skupić się na kimś, kto swoją nieporadnością sprawi mi nowy, hitowy nagłówek. Liczyłam, że moja dzisiejsza towarzyszka będzie należeć do tej lepszej dla mnie grupy. Na pewno byłoby jej żal, że tak szybko zniknęła, ze światła reflektorów i fleszy. No cóż, show must go on. Nie ona pierwsza i nie ostatnia. Słuchałam słów Esther bardzo uważnie, czasami spoglądając do swojego notatnika, w którym zapisywałam swoje spostrzeżenia. Były w nim słowa kobiety, niektóre podkreślone, jakby mogły być potem użyte w artykule. Uśmiechałam się przy tym, choć wiedziałam, że kobieta zapewne wyczuwa w tym grymasie fałsz. Wiedziała pewnie od chwili, gdy zabrałam ją tutaj, że nie jestem tu po to, żeby wybić ją jeszcze bardziej. - Jesteś bardzo odważna... To się ceni! - Zmrużyłam oczy, przyglądając się świeżej gwiazdeczce, a następnie ja również sięgnęłam do czarnej torebki i sięgnęłam po papierosa. Zapaliłam go powoli, cały czas obserwując moją rozmówczynię. - Jakbym potrafiła, to kto wie? Może nie rozmawiałybyśmy dzisiaj? - Zachichotałam cicho, a następnie znowu się zaciągnęłam, oddając swoje płuca chwili przyjemności. Sama podsunęła mi się pod mój następny temat. Nie musiałam nawet się starać, żeby ta nieświadomie pomogła gładko mi spytać się o relacje z jej współpracownikiem. - Teraz nasuwa mi się pytanie - czy Frank, reżyser filmu, potrafi się mu oprzeć? - Już w swojej głowie wymyślałam nagłówek, który mógł sugerować, że moja rozmówczyni zdobyła wspomnianą rolę przez łóżko. Widziałam już przed oczami, jaki społeczny szok ta informacja wywołała, ile ludzi kupiłoby moją gazetę, tylko dla tego tytułu. Teraz moje ślepia, choć miałam na twarzy uśmiech, wydawały się puste, jakby przed kobietą siedziała tylko bezduszna lalka, chcąca pożywić się jej losem. Idealnie współgrało to z mroczną aurą, która panuje w tym pomieszczeniu od samego momentu, w którym nagle się w nim znalazłyśmy. |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Dziennikarka w Piekielniku Codziennym
Esther Marwood
NATURY : 18
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 166
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 25
TALENTY : 9
Nawet w najśmielszych snach nie zakładała, że w tak szybkim czasie uda jej się dostać pod czujne oko Paterson, zdobyć jej zainteresowanie na tyle, by zechciała sprawdzić w czym tkwi ewenement Marwood. A jednak drzwi szerokiego świata stały dziś przed nią otworem, sława, pieniądze i każdy luksus były na wyciągnięcie ręki, a siedząca przed nią czarownica miała jej w tym pomóc. Przelotnie rzucone na notatnik dziennikarki spojrzenie nie przyniosło żadnych konkretnych rezultatów, czy nawet wskazówek względem tego co Wendy zapisuje na jego kartach. Czym się interesowała, które słowa traktowała jako klucze? Wystarczyło rzucić jedno, proste zaklęcie i wszystko stałoby się jasne - tylko czy aż tak zamierzała sobie ułatwić? Bez problemu przejść po śladach do celu? Banał, przemknęła myśl, jaka nie dawała satysfakcji. Esther Marwood należała do osób, które ceniły sobie interesującą rozgrywkę pełną wrażeń, a zapisana w notatniku ściąga jawiła się jako droga na skróty. Czarownica zamrugała kilkakrotnie, wracając wzrokiem do swojej rozmówczyni; podjęła rękawicę. - Bezczelne insynuacje - syknęła ze zmrużonymi czujnie oczami, a w wyglądających spomiędzy powiek ciemnych tęczówkach majaczył się jadowity cień i w jednej chwili policzki Esther oblały się czerwienią złości - czyli dokładnie tak, jak zakładał naprędce snuty plan. To oczywiste, że posiadając niezwykłą moc przekonywania, należy z niej skorzystać. Z takiego założenia wychodziła czarownica, sięgając do swego najwyższego kunsztu manipulacyjnego, byleby osiągnąć to, na czym zależało jej najbardziej. Zainteresowanie Paterson było jej na rękę, niezależnie od tego co znajdzie się na łamach artykułu - byleby o niej pisano, byleby pojawiała się na ustach wszystkich liczących się w show biznesie ludzi. Chciała dać dziennikarce to, czego ta poszukiwała i czego pragnęła - soczystego tematu, w którym mogłaby się rozsmakować i zatriumfować po raz kolejny, zaznaczając swoją wyższość nad spragnionymi popularności gwiazdkami. Szybki gest ręki, niedopalony papieros wylądował daleko na podłodze, gdzie dogasł samotnie. Esther ułożyła łokcie na blacie i nachyliła się nad nim, by gwałtownie zredukować między nimi odległość, gdzie gęstość srebrzystego dymu nie rozmywała widoczności. - Do czego dążysz, Paterson? - ściszyła głos do teatralnego szeptu. - Tak bardzo zależy ci, by wejść w butach w każde życie prywatne? - Wzięła głębszy wdech, prowadzając do płuc papierosowy dym, a wyraz jej twarzy spowił się chłodem. - Z Frankiem bardzo dobrze się dogadujemy. Dzielimy wiele wspólnych pasji, oboje mamy wielką słabość do niebanalnego kina. Nie wszystko musi obracać się wokół układów i manipulacji. Czy tyle wystarczy, by dziennikarka zechciała pociągnąć ją za język i poznać więcej szczegółów? A może trzeba będzie ją lepiej zachęcić? |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : siewca historii magii
Wendy Paterson
ILUZJI : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 167
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
- Słucham? - Prychnęłam śmiechem, dalej zapisując wszystko, co kobieta powiedziała. Czułam się wręcz urażona tym, co miała czelność do mnie mówić. Zmrużyłam jednak oczy z zainteresowaniem, gdy aktorka jednak wytłumaczyła pokrótce, co łączy ją z reżyserem filmu. Wystarczyły mi te słowa, żeby napisać o tym główny temat następnego wydania. Ale Esther Marwood zapomniała o jednym. Jestem mistrzynią w przeinaczaniu słów. Zobaczymy czy wyjdzie jej to na dobre. - Skarbie... - Zaczęłam z wyczuwalną zniewagą w głosie. - To nic osobistego. Ja jestem tutaj tylko po to, żeby zadać ci kilka pytań i utrzymać twój światowy rozgłos, a ty dasz mi nagłówek, którego nie będzie miała żadna z innych gazet... - Uśmiechnęłam się fałszywie i włożyłam papierosa do ust, zaciągając się nietypowo długo. - Czyli, że dobrze mam rozumieć - wasze wspólne pasje podzielacie również prywatnie? Poza planem? - Wystarczy tak i ułożę wszystko w ten sposób, że wyjdzie na to, iż pseudoaktorzyna zdobyła rolę w łóżku reżysera. Ziemia zatrzęsła się nagle w czarnym jak noc pomieszczeniu, a jego ściany zaczęły pękać. Szczeliny promieniowały jasnym gryzącym światłem, ale też odczułam niepokojące ciepło, gdy jego promienie dotknęły mojej skóry. Nie musiałyśmy długo czekać, gdy niepokojąco ściany rozpadły się. Nie byłyśmy już dłużej na premierze. Byłyśmy teraz w środku dzikiego zachodu. W oddali zauważyłam coś pędzącego. Niewątpliwie były to konie, ale to, co na nich siedziało, było czymś nietypowym. Zielono-skórzy marsjaninie w kowbojskich butach i kapeluszach. - Jeszcze tego brakowało... Pokaż, czego nauczyli Cię na planie - Powiedziałam, wstając z krzesła, rzucając niedopałek papierosa w bok. Z małej torebeczki, wyjęłam pokaźną strzelbę, która w życiu by się w niej nie zmieściła, a jednak cały czas tam była. Na sobie nie miałam już stylowej garsonki, a istnie kowbojski strój i wykałaczkę w ustach. Wycelowałam ze strzelby w pierwszego z trzech kosmitów i oddałam strzał. 1. celowanie - brzuch próg 45 + 10 za odległość |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Dziennikarka w Piekielniku Codziennym
Stwórca
The member 'Wendy Paterson' has done the following action : Rzut kością 'k100' : 55 |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru satanistycznej sekty
Esther Marwood
NATURY : 18
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 166
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 25
TALENTY : 9
Śmiech dziennikarki wyraźnie wskazuje na to, że nie traktuje swoich rozmówców poważnie. Skoro tak, dlaczego przejmować się jej opinią? Poza oczywistym wysmarowaniem na łamach gazety. To jednak ma stać się mało istotne w obliczu nagłego obrotu sprawy. Trzęsącą się pod stopami ziemię wyczuwa niemal od razu, chwytając się dłońmi blatu. Widząc nieodgadniony wyraz twarzy dziennikarki, Esther ściąga brwi w zaniepokojeniu. Dopiero wtedy odwraca się przez ramię i wybałusza zaraz oczy na widok gnających w ich kierunku kosmitów. Jeszcze tego brakowało, powtarza w myślach za towarzyszką niedoli, ale jej usta zaraz wyginają się w przebiegłym uśmiechu. To zdecydowanie lepsze od bankietu. - Szykuj nowy nagłówek - rzuca do Wendy i sama zrywa się z miejsca. Elegancka suknia ustępuje miejsca krótszej, falbaniastej spódnicy, której warstwy falują przy gwałtownym ruchu. Ogniskuje czujne spojrzenie na trzech jeźdźcach, chcąc wychwycić ich słabe punkty. - Moje krowy! - woła starszy mężczyzna, który wychodzi właśnie przed drzwi drewnianej chaty i macha rozpaczliwie rękami. Przestraszone unoszącym się w powietrzu kosmicznym, migoczącym w powietrzu pyłem, wyrwały się z zagrody i pognały prosto w ich kierunku. - Cholera - klnie Esther pod nosem, kiedy nagle pada strzał z dubeltówki. Jeden z szarżujących napastników obrywa i zielona maź rozbryzguje się wokół. Wśród wznoszącego się gwałtownie tumanu kurzu rozlega się rżenie konia. Krew kosmity okazuje się być żrąca - zwierzę pada na ziemię. To wtedy Marwood mierzy się z nadciągającym stadem. Szybkim skokiem dosiada krowy i wspina się na jej wierzch, z zadziwiającą łatwością i lekkością utrzymując równowagę. Sięga do przypiętego u pasa błyszczącego złotem sznura i wprawnym ruchem związuje go w lasso. Kiedy tylko chce zarzucić je w kierunku kosmitów, krowa w obawie przed kolizją próbuje zahamować. Nie stoi to jednak na przeszkodzie, by wykonać manewr. Pętla momentalnie zawiązuje się wokół ciał napastników, a ci spadają z wierzchowców. Nie powstrzymuje ich to jednak przed dalszym natarciem, bo nadal w zaskakująco szybkim tempie czołgają się w kierunku dziennikarki. - Wendy, teraz! - woła do Paterson, z trudem utrzymując na linie siłujących się z nią kosmitów. Czy czarownica ma na tyle umiejętności, by zabić ich obu jednym strzałem? |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : siewca historii magii
Wendy Paterson
ILUZJI : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 167
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
- Ha! - Uśmieszek na moich ustach pojawił się, gdy strzał ugodził pozaziemską istotę, która definitywnie musiała uciec z Nevady. Dopiero w tamtym momencie uświadomiłam sobie, iż stado krów wyrwało się jakiemuś wieśniakowi. Patrzę ze zdumieniem na wręcz kaskaderski wyczyn świeżej aktorki, a ja tylko zastanawiałam się, czy te wszystkie niebezpieczne sceny w filmie, były robione przez nią. Miała potencjał, a ja w tym momencie zwątpiłam, czy na pewno chce mieszać ją z błotem w najnowszym numerze. Z przemyśleń dopiero wyrwała mnie kolejna zagubiona i przestraszona krowa, która pędziła akurat w moim kierunku. Ścisnęłam lufę w lewej dłoni, jakby zastanawiając się, czy powinnam odebrać temu mężczyźnie jedno ze jego bydła, dzięki któremu jest w stanie przeżyć w tym materialistycznym świecie. Westchnęłam, obniżając lufę. Zaparłam się w twardym wypalonym na wiór podłożu, żeby w ostatnim momencie, próbując uniknąć nadciągającego bydlaka w czarne łaty. Próbowałam odskoczyć w bok, ale jeden z jego rogów zahaczył o moje ramie, rozcinając je. Syknęłam tylko z bólu, gdy nie mogłam nawet złapać się za zranione miejsce, bo w dłoniach wciąż trzymałam strzelbę. Nie miałam znowu chwili, żeby odetchnąć. Zielony stwór czołgał się w moją stronę, z kolejnym związanym do jego pleców. Złapałam za broń, kładąc palec na spuście. Uszkodzona ręka drżała, utrudniając mi poprawne wycelowanie. Gdy oddawałam strzał, wiatr zawiał mi piachem prosto w oczy, ale mimo to wystrzał nastąpił. Śrut niestety nie poleciał tak, jakbym sobie to wymarzyła. Lina rozerwała się pod jego siłą, a czołgający się kosmita dostał nią jedynie w jedną rękę, uwalniając przepalający ziemię kwas. Uwolnieni nie byli tak głupi, jak mogło nam się zdawać. Uszkodzony wstał i znowu pędził w moją stronę, gdy ten drugi wziął na cel Marwoodównę... - Podjedź do mnie! - Krzyknęłam w jej stronę, chcąc wskoczyć z nią na krowę, zanim monstrum obleje mnie swoim kwasem. |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Dziennikarka w Piekielniku Codziennym
Esther Marwood
NATURY : 18
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 166
CHARYZMA : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 25
TALENTY : 9
Marwood ostatnie miesiące swojego życia poświęca pracy zawodowej. Jest gotowa zrobić wiele, byleby kariera aktorska nabrała rozpędu, aby zacząć się wreszcie pojawiać na ustach liczących się w show-biznesie osób, by zaistnieć w świecie. Nie jest jednak na tyle gruboskórna, by bezwzględnie chronić własną twarz. W sytuacji kryzysu serce ujmuje potrzeba służenia dobrem, niesienia pomocy temu, kto jest w sytuacji podbramkowej. - Uważaj! - woła do Paterson zdecydowanie zbyt późno, kiedy to pędząca nań krowa rani ją w rękę. Czy będzie w stanie dalej walczyć? Esther wodzi za nią wzrokiem, w razie potrzeby gotowa zawrócić i udzielić kobiecie pomocy - ta jednak nadal utrzymuje się na nogach. Niezła jest, przemyka jej przez myśl, a usta wykrzywiają w przebiegłym uśmiechu, Tak możemy bawić się dalej. Klnie zaraz szpetnie, kiedy trafione ramię kosmity plami linę. Złoty splot pęka, a istoty uwalniają się spod pętli, od razu gotowe do dalszej walki. Trafiony śrutem pędzi w kierunku Paterson, a jego towarzysz pada pierw od odrzutu, by zaraz po tym puścić się pędem w kierunku Esther. Czarownica szarpie za jeden z krańców sznura, drugiemu pozwalając swobodnie opaść na ziemię. Złota lina jakby zaczarowana zwija się z powrotem i wtem pod nogami kosmity trzaska bat. Uderzenie odbija się głośno w bębenkach uszu, nie wyrządza mu żadnej fizycznej krzywdy, ale zielony odskakuje od razu w przestrachu, co kupuje Marwood kilka jakże cennych sekund. Odrzuca ciemne, lśniące włosy, nienagannie prezentujące się wśród pustynnego pyłu i wtedy to szarpie krowę za wodze. Łaciate zwierzę zawraca, wymijając pędzącego ku niej zdezorientowanego kosmitę i gna w kierunku dziennikarki, do której w zastraszająco szybkim tempie zbliża się zielone, znaczące za sobą krwawo-żrący ślad monstrum. - Podaj mi rękę! - woła do Wendy, wychylając się mocno, by wciągnąć czarownicę na grzbiet krowy. - Dokończ robotę i zmywamy się stąd! - Samej pilnując wodzy wierzchowca, odsłania wolną ręką skórzany pas, a do niego przytroczony rząd granatów. |
Wiek : 50
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Wallow
Zawód : siewca historii magii
Wendy Paterson
ILUZJI : 1
ODPYCHANIA : 5
SIŁA WOLI : 7
PŻ : 167
CHARYZMA : 18
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 9
TALENTY : 16
Nie widziałam tego dobrze. Kosmita zmierzał wprost na mnie i na moje nieszczęście okazało się, że był to ostatni z pocisków, które miałam załadowane. Nie pozostało mi nic innego, jak powoli wycofywać się w strachu do tyłu, gdy pozaziemska istota zbliżała się nieubłaganie, a kwas z jej uszkodzonego ramienia rozbryzgiwał się na wszystkie strony. Widziałam już, jak kwas przepala mi skórę, jak odsłania nagie kości, jak moje agonalne krzyki rozpościerają się po tym dzikim zachodzie. Już leciały na mnie pierwsze krople tego kwasu, gdy mój jeździec na białej krowie w plamy bordo wystawił mi pomocną dłoń, zaraz wciągając mnie na jej grzbiet. Odetchnęłam wtedy z ulgą i owinęłam ręce wokół talii Esther, wcześniej zakładając pas strzelby na ramię. Wtedy też odsłoniła swój nietypowy arsenał granatów. Uśmiechnęłam się wtedy tylko pod nosem i złapałam dwa z nich. Wprawnym ruchem, jak jakiś komandos, odbezpieczyłam je oba zębami i rzuciłam nimi prosto w dwójkę kosmitów. Te zaraz wybuchły, pozostawiając po sobie grzyb z dymu, piachu i ich zielonej krwi. Krowa przestraszyła się huku i zrzuciła nas z grzbietu prosto na martwą od słońca ziemię. - Kurwa... - Jęknęłam tylko, gdy zaryłam plecami o cienką warstwę piachu i z trudem się podniosłam, zaraz oferując Esther dłoń, jeżeli potrzebowała pomocy, żeby wstać. - Zrobiłyśmy to... Wygrałyśmy z tymi zielonymi skurczybykami... - Odsapnęłam wtedy, będąc przekonana, że to jest koniec, że to jest nasz Happy End. Myliłam się. Słońce zostało czymś zakryte, a cała okolica skryła się w cieniu. Względna cisza została zastąpiona przez odgłos ciężkiej maszynerii. Oboje spojrzałyśmy w górę, żeby zauważyć wielki spodek UFO, którego celem byłyśmy my obie. Zdjęłam strzelbę z ramienia i ustawiając pozę kończącą, światła zgasły. Była już tylko ciemność. TO BE CONTINUED. pojawił się na ekranie, gdy seans się skończył. Rozległ się szeroki aplauz, ludzie wstali z krzeseł, a oczy wszystkich były skierowane wprost na nas. "Aktorka i dziennikarka kontra UFO" zostało sukcesem i wkrótce klasykiem kina western i science fiction, a już za rok miała być premiera kolejnej części tego hitu. To dopiero pierwszy, ale też najwyższy schodek w naszej drodze na szczyt w Hollywood. Wendy i Esther z tematu |
Wiek : 25
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Dziennikarka w Piekielniku Codziennym