Witaj,
Mistrz Gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t58-budowanie-postaci
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t179-listy-do-mistrza-gry
First topic message reminder :

HORROR HILL
To przecznica jakich wiele w Little Poppy Crest. Dalej od zgiełku centrum miasta, nieco bardziej na uboczu - przy osiedlu mieszkalnym - znajduje się Horror Hill. Powstające w tym miejscu domy łączy jedna legenda - wszyscy sąsiedzi uparcie wierzą, że osiedle powstało na pozostałościach indiańskich cmentarzy, w końcu jak inaczej wytłumaczyć dziwy zdarzające się tutaj regularnie, zwłaszcza nocami? Prawda jest nieco inna. To wina mieszkających tu czarowników, którzy dumnie potwierdzają plotki i mity, uśmiechając się do siebie nawzajem, że nie zostali wykryci.
Mistrz Gry
Wiek :
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
Kontemplacja plakatu w zasadzie była na tyle zajmująca, że na chwilkę opuściła gardę i nie zwróciła za dużej uwagi na kroki zmierzające wypisz wymaluj w jej stronę, w towarzystwie bardzo charakterystycznych dla biegaczy sapnięć. Wprawdzie biegacz mógł być groźny, ale jakoś o tym nie pomyślała. I nawet dobrze, bo zadane zdyszanym głosem pytanie całkowicie rozwiało ewentualne złe myśli wywołane wcześniejszym „wandalem”.
- Mhmmmm. – skinęła głową, mierząc mężczyznę wzrokiem. Zakapturzony, wysoki… Zawsze istniało ryzyko, że przestępca. Ash kompletnie oduczyła się ufać ludziom, choć istniały niewielkie wyjątki. No, kaptur jednak zdjął. Znaczy po prostu biegacz. Sport w końcu to zdrowie, warto było dbać o kondycję fizyczną. Zaraz potem cicho parsknęła w torbę z zakupami, ponownie tego wieczoru.
- Facet mnie tylko potrącił oddalając się ekspresem z miejsca zbrodni, to jest przejawów wandalizmu. Nic mi nie będzie, nawet się nie przewróciłam. Nie musisz się przejmować. – no dobra, w jakiś sposób ta troska była ujmująca. Odzwyczaiła się od bycia uważaną za osobę, która potrzebuje pomocy z jednym chuliganem. – I wbrew pozorom te błyskotki nie są takie łatwe w zdjęciu. – zamachała wolną dłonią, a złoto zabrzęczało cicho, niosąc się dźwiękiem wśród ciemności. Pokręciła jednak głową na pytanie o policję. Wątpiła, by gościa złapali, poza tym wieszanie plakatów nie było karalne, takie miała wrażenie. Prędzej staruszki pokroju pani Mahoney mogłyby się pluć o obrazę uczuć religijnych.
- Nie kłopocz się policją. Nawet nie zapamiętałam, twarzy tego gostka, więc i tak nic nie zrobią. Plus niska szkodliwość czynu, to tylko plakat. – przyjrzała się mężczyźnie z nieukrywaną uwagą. W Horror Hill nieczęsto miewała do czynienia z Latynosami, no chyba, że facet był po prostu Włochem. Zresztą sama nie przypominała wyglądem klasycznej białej Amerykanki, na co już dawno przestała zwracać uwagę. Nie wypadało jednak pytać o takie sprawy, poza tym skąd by nie był, imigranci zazwyczaj nie mieli łatwo. Zwłaszcza ci o nieco ciemniejszej karnacji, czego tłumaczyć nie trzeba jej było. Chociaż udawanie cygańskiej wiedźmy przed okoliczną dzieciarnią potrafiło dać kilka punktów do szacunu na dzielni.
Zmierzyła mężczyznę wzrokiem, gdy skomentował plakat. Estetycznie zaprojektowany, EHE. Ash mimowolnie uśmiechnęła się, szeroko aż rozbolały ją kąciki ust, nienawykłe do mimiku uśmiechu.
- Jest zajebisty. – skwitowała jego słowa. – Jeszcze w życiu nie widziałam tak seksownie narysowanej sylwetki Lucyfera. – pominęła dyplomatycznie kwestię hasła, które wypisano pod spodem. W pełni się z nim zgadzała, moc, którą dzierżyła z urodzenia, w żadnym wypadku nie była żadnym przekleństwem. Owszem, geny rozszczepieńca były upierdliwe w niektórych wypadkach, ale na pewno nie nazwałaby tego przekleństwem. Moc była prawem. Prawem dającym wolność każdemu, kto ją dzierżył.
- Chociaż obiektywnie rzecz biorąc, nie jestem pewna, czy mieszkająca tu staruszka doceni ten plakat. Już wyobrażam sobie te teksty o satanistach i takich tam… Tylko w sumie mógł czarownice narysować ładniej. No ale Lucyfer jest zdecydowanie ważniejszy. – przyznała bez oporów, nie mając nic przeciwko propagowaniu wiary w Piekło i trójcę piekielną. Łypnęła ukradkiem na mężczyznę, zastanawiając się, czy jest niemagiczny czy wręcz przeciwnie. Problem polegał przede wszystkim na tym, że nie sposób było się tego dowiedzieć bez pytania. Jej własny pentakl był skryty głęboko pod koszulą, by nikt niepowołany go nie zobaczył. Nikt w końcu nie chciał powrotu polowań na czarownice.
- No, pani Mahoney jak nic nasłałaby na autorów inkwizycję. Jakby było cokolwiek złego w wyznawaniu Lucyfera… - stwierdziła całkiem niewinnie, obserwując reakcję mężczyzny. Jeśli trafiła na niemagicznego, to najwyżej uzna ją za hipiskę sprzeciwiającą się naukom kościoła. Albo jednostkę na tyle liberalną, że nie przeszkadza jej żadna wiara.
Ashena Asselin
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Kiwnął lekko głową, łatwo przyjmując do wiadomości, że nieznajoma kobieta nie potrzebowała pomocy – czy to w postaci zabrania jej do szpitala, czy wydzwaniania patrolu policji. Wydawała się wyjątkowo wyluzowana w porównaniu do niedawnych wrzasków za wandalem, ale może po prostu miała takie usposobienie? Względnie elastyczne, bezproblemowe? Nieco dziwne, zważywszy że kobiety niestety musiały na siebie bardziej uważać po zmierzchu – albo była bardzo pewna siebie, albo głupia. Javiemu wyglądała raczej na tą pierwszą, mimo drobnej postury.
Cichym parsknięciem, nie tak odmiennym od jej własnego, skomentował kwestię łatwości w ściąganiu błyskotek – był w końcu jubilerem, wiedział, jak pokierować magiczną mocą, by uszkodzić konstrukcję biżuterii na tyle, by się zsunęła, ale wciąż była stosunkowo łatwa w naprawie. Rozważnie nie podzielił się tą myślą z nieznajomą. Może i często chlapał, co mu ślina na język przyniosła, ale miał też zaskakująco dobrze rozwinięty instynkt samozachowawczy – a w tym wypadku mówienie obcej kobiecie, że bez trudu mógłby zwędzić jej cały zestaw tych podzwaniających bransoletek, nie było rozważnym krokiem. Co najwyżej takim, dzięki któremu mógłby zaliczyć ekspresowy prawy sierpowy prosto w nos. Czy też przy jej wzroście sójkę w bok. Dopiero po chwili, gdy mógł już spokojniej przyjrzeć się kobiecie w nikłym świetle latarni, dostrzegł, że jej skóra miała ciemniejszy odcień od standardowej bladości, jaką odznaczała się większość – a więc pokrewna dusza, w jakimś pokręconym sensie.
Komentarz odnośnie plakatu miał być z założenia niezobowiązujący, ledwie sugerujący temat magii i nagły uśmiech w akompaniamencie słów, nazwaniu Lucyfera z imienia, wziął Javiera z zaskoczenia. W odruchowym, pytającym uniesieniu brwi, słuchał z wyraźnym zainteresowaniem, jak perorowała o staruszce mieszkającej tuż obok, o tym że czarownice mogłyby być ładniejsze i wreszcie, że wiara w ojca nie była niczym złym.
Nie była, to prawda. Pytanie, czy stwierdzenie to padało jednak z ust oszałamiająco liberalnej niemagicznej, czy kogoś kto wzrastał w jedynej słusznej wierze.
- Mmm – mruknął, przekrzywiając głowę i przyglądając się przez chwilkę twarzy kobiety, łowiąc jej uważne spojrzenie. - Oczywiście, że nie ma w tym nic złego, szczególnie w takiej wersji – rzucił wreszcie, celując lekkością tonu w okolice żartu. - No chyba, że obok stałby akurat ktoś, kto chciałby ci za takie teksty wepchnąć w tyłek coś zaostrzonego i niemiłego. Takie widły na przykład. Dobrze wiedzieć, że mamy w naszym mieście kobiety kultury – stwierdził z łatwym, wyuczonym uśmiechem, kołysząc się przez chwilę na piętach. Jeszcze raz zwrócił wzrok na plakat, odruchowo przygryzając lekko wnętrze policzka – potrzeba by wykonać kopie, w liczbie mnogiej, musnęła mu wnętrzności czymś gorącym, w pewien sposób naglącym.
- Gdyby artysta przeszedł się ostatnio po Deadberry, na pewno miłe panie w tle wyszłyby mu lepiej – rzucił niezobowiązująco, specjalnie używając nazwy jedynej magicznej dzielnicy w mieście. Prosty test – jeśli kobieta zmarszczy brwi w niezrozumieniu, ujawni się jako niemagiczna.
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler
Ashena Asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
ODPYCHANIA : 20
POWSTANIA : 5
SIŁA WOLI : 10
PŻ : 188
CHARYZMA : 7
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 7
TALENTY : 9
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2416-ashena-asselin
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2420-ashena-asselin
RELACJE : https://www.dieacnocte.com/t2421-popioly-z-ogniska
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2419-skrzynka-ash-asselin
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f266-horror-hill-13
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2422-rachunek-bankowy-ashena-asselin
Dla jednych odwaga była skrajnym przejawem głupoty, godnym potępienia, dla innych sprawą godną pochwał. Ash nie bała się, bo nie miała po prostu czego. Znała tę okolicę, znała ścieżki i była dosłownie rzut beretem od własnego domu. Nie musiała aż tak uważać na swoje życie czy też dobytek, nawet jeśli jakiś wariat postanowił ją potrącić. Na szczęście po prostu uciekał, a nie próbował ukraść bransoletki. W innym wypadku Ashena mogłaby być bardzo nieprzyjemną w odbiorze personą.
Na parsknięcie nieznajomego za to uniosła lekko brwi. Łączenie wątków, krótka chwila zastanowienia – parskał w kwestii ściągania z jej rąk biżuterii. Dla standardowego, niemagicznego złodzieja uporanie się z nimi byłoby dosyć trudne i wymagałoby chwili czasu, dłuższej niż kradzież kieszonkowa. No ale mężczyzna mógł być albo niestandardowy, albo magiczny albo ewentualnie znać się z różnych powodów na zamkach. Nie drążyła jednak tego, bo mówiąc szczerze chyba wiedzieć po prostu nie chciała. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz, a znała swoje usposobienie za dobrze, by zdawać sobie sprawę, że bywała za bardzo służbistką. Póki nie czynił zakusów na bransoletki, reszta miała mniejsze znaczenie.
Miała jednak dosyć trzymania torby w rękach – komentarz o plakacie zaczynał przeradzać się w całkiem solidną dyskusję, którą to mężczyzna ku jej zaskoczeniu podchwycił. Dlatego też odłożyła swoje zakupy na murek i jednym ruchem usadowiła obok nich tyłek. Nie będzie stać jak idiotka, bądź co bądź jeszcze się w życiu nastoi.
- Uuuuu, widły. – wykrzywiła wargi, chociaż jej oczy i tak się śmiały. – Ja bym prędzej powiedziała, że za takie teksty, to co poniektórzy woleli by powrót świętej inkwizycji i młota na czarownice. – czy było to stwierdzenie bezczelne? Pewnie i owszem. Czy umniejszało to jednak jego prawdziwości? Nie sądziła. Może nie było z tym aż tak tragicznie jak w czasach pogromu w Salem, ale i tak zdarzały się babcie dewotki, o niektórych pastorach nie wspominając. Miała różne doświadczenia, nie pchała wszystkich do jednego worka, a nazwanie jej kobietą kultury wywołało jedynie szeroki uśmiech na jej twarzy.
- A dziękuję, monsieur. – no dobra, z francuskiego znała zaledwie kilka słów, podchwyconych od ojca w dzieciństwie, ale nie sądziła, by użycie romani było tutaj adekwatne.
- Skąd pan wie, że tam nie był. Może tylko zabłądził w złą uliczkę. – odparowała bez namysłu, unosząc bardzo wysoko brwi. Deadberry. Dzielnica magiczna. Nie było kija we wsi, by niemagiczny mógł wiedzieć o tej dzielnicy. Znaczy się trafiła na czarownika. W sumie jakiś to był plus, dyskusja z czarownikiem była lepsza niż niemagicznym, chociaż nic do nich nie miała. Po prostu czasem udawanie, że magia nie istniała, było serdecznym wrzodem na tyłku.
- Czyli mam jak rozumiem do czynienia z personą, którą niektórzy chętnie widzieliby na stosie. – stwierdziła jeszcze bardziej bezczelnie niż wcześniej, mierząc mężczyznę wzrokiem. Co ciekawsze, niekoniecznie mogła mówić tu o magii – w końcu dyskryminacja Latynosów miała się świetnie, ku ubolewaniu Ash; od czasu do czasu obrywała przez to rykoszetem, patrz niejaki ojciec Weatherby. Nadal miała ochotę urządzić sobie z faceta chodzącą tarczę strzelecką, choć na głos rzecz jasna tego nie powiedziała.
- Ashena. – przedstawiła się, wyciągając dłoń w stronę nieznajomego. Nie był bucowatym kapłanem, nie musiała rzucać nazwiskiem, które zresztą nawet pominęła. Oczywiście ukradkowo zerkała, na bransoletki, bo cały czas nurtowało ją jego wcześniejsze parsknięcie.
Ashena Asselin
Wiek : 32
Odmienność : Rozszczepieniec
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : Protektor w Czarnej Gwardii, twórca laleczek voodoo
Javier Rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
ODPYCHANIA : 5
POWSTANIA : 20
SIŁA WOLI : 15
PŻ : 183
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 9
WIEDZA : 6
TALENTY : 24
KARTA POSTACI : https://www.dieacnocte.com/t2211-javier-rivera
KALENDARZ : https://www.dieacnocte.com/t2249-javier-rivera
POCZTA : https://www.dieacnocte.com/t2248-poczta-javiera
MIESZKANIE : https://www.dieacnocte.com/f253-deepwood-drive-15-8
BANK : https://www.dieacnocte.com/t2250-rachunek-bankowy-javier-rivera
Pomyślałby kto, że na wieczornym kółku po dzielnicy, natknie się nie dość że na osobę kompletnie nieznajomą, to jeszcze w dodatku magiczną i wda się z nią w dyskusję nad fantastycznie – i może odrobinę komicznie – przerysowanym plakatem sławiącym Lucyfera. Gdyby był jedną z osób czytających romanse, mógłby się w tym momencie zacząć zastanawiać, czy dziwnym zbiegiem okoliczności nie stał się nagle bohaterem ich fabuły. W filmach dla dorosłych, które przynosił do domu względnie regularnie z wypożyczalni, nie było aż tak ambitnie zarysowanych postaci i potencjalnego dramatu.
Z zadowoleniem zauważył rozbawiony błysk w oczach kobiety, łasy na ich zainteresowanie niezależnie od tego, czy miał do czynienia z ekspedientką w sklepie, panią w urzędzie, czy jego Anaiką. Najwyraźniej nieznajome panny na ulicy też się liczyły. Nawet jeśli dyskutowały z nim o marzeniach co poniektórych odnośnie powrotu czasu stosów i inkwizycji – nie brał tego prawdę mówiąc na poważnie. Nie w tych okolicznościach.
Strategiczne zastosowanie nazwy Deadberry, by w końcu dowiedzieć się z kim miał do czynienia, zakończyło się sukcesem, na co Javier kiwnął lekko głową sam do siebie. Nie powtórzyła nowego zbitku sylab, bez zająknięcia odbijając piłeczkę i kontynuując ich małą wymianę zdań. Nie potrzebował więcej dowodów na to, że zbiegiem okoliczności znalazł się w towarzystwie czarownicy, a nie osoby niemagicznej – nie miał nic przeciwko tym, których nie dosięgnęło jeszcze światło Lucyfera, ale wymagali więcej uwagi. Jakiegoś zastanowienia i pilnowania słów jeszcze bardziej niż w przypadku ukrywania zwierzęcopodobności przed innymi czarownikami.
Parsknął śmiechem, wykonując przed kobietą teatralny ukłon, kiedy sama doszła też do odpowiednich wniosków, identyfikując go jako kogoś, kogo historia chciałaby postawić na stosie.
- Do usług – rzucił wyćwiczonym, nieco oficjalnym tonem, psując całe te chwilowe wrażenie profesjonalizmu dołeczkami w policzkach i iskrzącym spojrzeniem. Celowo nie wspominał o tym, że nie tylko niemagiczni mogliby chcieć przywiązać go do słupka i patrzeć jak ładnie skwierczała mu skóra i dymił tłuszcz, ale też ci którzy nie lubili lub bali się odmieńców, a także paru mężów, narzeczonych i kawalerów, jakim podprowadził na parę miłych chwil damy, które darzyli zainteresowaniem. Nigdy na siłę, zawsze z własnej woli, ale zaskakująco nikt nigdy nie chciał słuchać.
- Ładnie – rzucił odruchowo, kiedy się przedstawiła i uścisnął jej drobną dłoń bez wahania. - Javier. Albo Javi, na oba odpowiadam – dodał, po chwili przesuwając spojrzenie znów w kierunku plakatu, który zainspirował ich, by zamienić więcej niż dwa, trzy uprzejme słowa.
- No dobra – zaczął po chwili, pocierając razem dłonie – jak już ustaliliśmy pewne fakty, to nie wiem jak ty, ale potrzebuję takiego plakatu w swoim życiu. I na ulicach, w większej ilości miejsc niż ten jeden smętny murek. Co ten typ sobie w ogóle myślał, przyklejać podobiznę Ojca na wysokości, na której przeciętny Burek może ją oszczać. Ostatni idiota – perorował przez chwilę, starając się pamiętać o tym, by utrzymać ton głos na poziomie, który nie zwracałby uwagi postronnych, ani nie kazał podchodzić okolicznym mieszkańcom do okien, by sprawdzić, co to za raban po zmroku.
- To się nie godzi – mówił, kręcąc głową i przykucając tuż przed plakatem, przesuwając spojrzeniem wzdłuż ekspresyjnych linii i złoceń. Rzucił tylko okiem na boki, upewniając się, że nikt nie nadchodził ulicą i wymamrotał formułę zaklęcia kopiującego niemagiczne przedmioty. Z zaskoczeniem spojrzał na własną dłoń, bo moc niemal natychmiast odbiła się od powierzchni ilustracji, każąc wysnuć wniosek, że być może byle Burek jednak nie zniszczyłby podobizny Lucyfera.
- A to ciekawe – mruknął, bardziej świadomie przykładając dłoń do plakatu i ostrożniej prowadząc magię uwolnioną przez zaklęcie. - Replicare Exemplar.
Powierzchnia plakatu zafalowała przez moment, a gdy pociągnął ostrożnie za jego górną krawędź, zdała się rozdzielić na oryginał i kopię – ta druga odeszła bez problemu, nie uszkadzając oryginału pozostałego na murku. Przez chwilę przyglądał się, czy udało się odbić wszystkie szczegóły, a potem zwinął plakat w zgrabny rulon.
- Co ty na to? – spytał, podnosząc głowę i zerkając znów na usadzoną na murku kobietę. - Piszesz się na trochę wandalizmu, jak zrobię więcej?

Rzuty na Replicare Exemplar, próg: 35
nr 1 nieudane (8+20)
nr 2 udane (16+20)
Javier Rivera
Wiek : 40
Odmienność : Zwierzęcopodobny
Miejsce zamieszkania : Saint Fall
Zawód : jubiler