Judith Carter
ANATOMICZNA : 1
NATURY : 5
ODPYCHANIA : 30
WARIACYJNA : 1
SIŁA WOLI : 20
PŻ : 180
CHARYZMA : 9
SPRAWNOŚĆ : 5
WIEDZA : 13
TALENTY : 24
6 maja 1985, około 2 w nocy Na początku było pierdut, a potem napięcie tylko rosło. — Co się stało, Judith?! – próbowała przekrzyczeć hałasy matka, ale odpowiedzi nie dostała. Odpowiedź dostała taką, że jestem wkurwiona, stąd też poszła (na szczęście pusta, bo ją najpierw opróżniłam) karafka, pożegnałam jej żywot na ścianie. Kilka moich ciuchów walało się teraz po podłodze, a najlepsze, że im coś większy hałas wywoływało, tym było, kurwa, lepiej. A potem mi było smutno. Po pierwsze – jak mógł? Tak odwrócić się i pozwolić mi odjechać z piskiem opon. Po drugie – jak mógł? Nie odezwać się i nie oddzwonić do końca dnia, kiedy jutro mamy jechać do tego pieprzonego sanatorium. Po trzecie – jak mógł? Sprawić, że od trzech godzin wpatruję się w słuchawkę na widełkach telefonu, gryzę paznokcie, przytulam się do poduszki, opieram się o ścianę i po raz pierwszy boję się, naprawdę się boję, że to już koniec? Przesadziłam? Może trochę. Ale… kurwa, no nie chcę go stracić. Dłoń robi postęp – teraz waha się nie wzrok, ale cała ręka, tuż nad uchwytem słuchawki. Jest pierdolona druga w nocy, a ja raz ją podnoszę, raz odkładam. Wszyscy już śpią, on pewnie też. Tylko ja nie mogę. Numer wybiera się sam po kilku głębokich oddechach i opróżnieniu ostatniej szklanki whisky. — Sebastian? – mówię cicho. Teraz nie ma już odwrotu. |
Wiek : 48
Odmienność : Czarownica
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : starsza oficer sumiennych w Czarnej Gwardii