Brzozowy lasek Jeden z bardziej urokliwych zakątków Rezerwatu to dom dla wielu magicznych bestii, które lubią promienie słońca i wszechobecną ciszę. Brzozowy lasek to stosunkowo młody nabytek; drzewka zasadzono kilkanaście lat temu, w efekcie tworząc doskonałe środowisko dla spacerów pod ścisłą kontrolą opiekunów Rezerwatu. Dzięki nieodległemu położeniu od głównego szlaku, często można tu spotkać studentów tajnych kompletów, którzy swoją karierę naukową skupiają na magicznych bestiach — ryzyko, że któryś zagubi się w kniei, jest niskie, za to prawdopodobieństwo spotkania niektórych piekielnych okazów całkiem wysokie. |
Wiek : ∞
Miejsce zamieszkania : Piekło
Zawód : Guru sekty satanistycznej
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
26 maja 1985 roku System metryczny, system imperialny, system dróg — odległość w Cripple Rock odmierza czerwona włóczka cierpliwości. Wertep numer dwadzieścia siedem napina ją do granic wytrzymałości; droga do Rezerwatu przypomina krater po uderzeniu komety Rozpierdol, meteoru Zagłada, satelity Apokalipsa. Las nie do końca potrafi podnieść się z kolan — nie pomaga mu szekspirowska waśń dzielących okolicę rodzin, ani cykliczność katastrof, które wkrótce zastanowią lokalnych geologów. Maine nie leży na styku płyt tektonicznych; skąd te trzęsienia? — Musimy zatrzymać się tutaj. Larry Barry — na siedzeniu pasażera z przodu — chyba pochodzi z niedaleka. Barnaby niedawno pożyczył go na polowanie bez prochu strzelniczego, broni i krwi; upolowany okaz miał trochę ponad sto metrów kwadratowych i nazwę z czernią w tle — na Staromiejskiej marszczyłem brwi w ramach nagany dla metrażu. Teraz będę marszczyć nos w ramach odrazy dla— — Cholerne Cripple Rock — silnik Lincona cichnie, razem z nim Szostakowicz; muzykę i brak owadów zostawiam we wnętrzu samochodu — wymiana barterowa z Rezerwatem, którego brama szczerzy się do nas kilka kroków z przodu, obejmuje świeże powietrze i— — Nie zadowalały cię opowieści, więc przyszedłem osobiście — zderzenie dwóch różnych galaktyk — pierwsza ma na sobie skrojony na marę garnitur, białą koszulę i zegarek o równowartości dziesięciu hektarów tego lasu. Druga to koszula w kratę, wytarte spodnie i dłoń, którą za moment zmiażdży mi w uścisku. Panowie i panowie — pań podczas negocjacji nie stwierdzono — Ronan Lanthier we własnej osobie. Przekraczam umowną granicę; brama Rezerwatu skrzypi, las wciąż ma odór zbyt świeżego powietrza, kilka pożółkłych igiełek już szpeci nieskazitelnie lśniący czubek buta. Tłamszę potrzebę starcia brudu; przez kolejne dziewięćdziesiąt minut — widzisz, ile czasu wygospodarowałem, Ron? — będziemy w nim brodzić. Liczba mnoga wskazująca na udział osób trzecich; dziś przestrzeń samochodu dzieliłem z kimś jeszcze — nie liczę asystenta, bądźmy poważni. — Martin Hartman, przedstawiciel Komitetu do Spraw Magicznych Zwierząt — niski człowieczek z ilością włosów, które można policzyć na dłoni; cztery z nich zdobią czubek głowy, jeden udaje grzywkę. — A to Ronan Lanthier, opiekun Rezerwatu Bestii oraz człowiek, który poświęcił im całe życie. Uśmiechem numer siedemnaście (eu de Richie — rześka radość gotowości) nie naprawię świata, ale gdzieś trzeba zacząć; równie dobrze mogę zacząć od Cripple Rock. Praca przybiera dziś formę spełnienia przedwyborczej obietnicy — Ronan szukał dofinansowania z Referatu, więc Ronan dostanie dofinansowanie z Referatu. Cała reszta — głosy w wyborach, zacieśnienie więzi, kilka wyszeptanych na ucho słówek — to miły dodatek do szlachetnej sprawy. — To co, panowie? Bierzemy się do pracy? Słowo dnia: inspekcja. Pan Hartman sprawdzi stan ogrodzenia, pan Lanthier naprawi wskazane niedociągnięcia, pan Williamson skontroluje pracę pana Hartmana i upewni się, że pan Lanthier otrzyma pozytywną opinię, dzięki której będzie mógł ubiegać się o finansowe wsparcie z ramienia Referatu Magicznego. Czyż to nie piękne — ile zdziałać mogą panowie? — Larry Barry, skocz po kawę. I Larry. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Rześkie poranki i upalne dni; Cripple Rock nie do końca potrafi zdecydować, czy nastało lato, czy między drzewami wciąż rozbestwia się wiosna. Upływ czasu odmierza mgła — co rano cofa się w głąb Rezerwatu i kurczy do niewielkich połaci nad wilgotnymi łąkami; dziś wędrówkę skończyła o ósmej. O dziesiątej warkot silnika — dźwięki w lesie to zabawna symfonia; czasem kichnięcie rozlega się przez dwie mile — zakłóca rytm ostatnich kontroli przez kontrolą właściwą. Wizyty z Ratusza w Rezerwacie zdarzają się wyłącznie wtedy, kiedy ktoś coś spierdoli — dziś Ronan nie zamierza spierdolić niczego. Ogrodzenie w pobliżu bramy naprawiono i wzmocniono, drzewa uprzątnięto, ziemię przyklepano; tylko trawnika nikt nie pomalował na zielono — to zadanie zlecono pani wiośnie i spisała się wybornie. — Richard Williamson w Rezerwacie — albo to świat naprawdę dobiega końca (dobiega), albo właśnie dorobili się nowej bestii z politycznego gatunku (to się jeszcze okaże). Nienaganny Richie w nienagannym garniturze, z nienaganną fryzurą, nienagannym krawatem i nienagannie idealnym uśmiechem — Ronan, w trochę upierdolonej koszuli w kratę i zdecydowanie upierdolonych jeansach, nie wygląda zbyt reprezentatywnie. W tym rzecz; przedstawiciel komitetu nie przełknąłby myśli o dodatkowym finansowaniu, gdyby Lanthier powitał go w bramie Rezerwatu mając na sobie nowy sweterek Kevina (Calvina?) Kleina. — Panie Hartman — wyciągnięta w kierunku niskiego mężczyzny dłoń ma kilka odcisków i żadnego brudu za paznokciami; szacunek najłatwiej przejawić czystością. — Odradzam dziś spacerów nad łąki, coś jest we mgle. Nadal nie zidentyfikowaliśmy, co. Krótki test kompetencji urzędnika — jeśli zbladnie i zacznie wyglądać, jakby zamierzał wyrzygać wielkomiejskie śniadanie na buty, Ronan uzna, że nie mają o czym rozmawiać. Ciekawość prowadzi wzrok na prawo; Richie zawsze wybiera strategicznie miejsce przebywania — Lanthier nigdy nie widział go po lewej stronie sceny. — Nie ukrywam, że priorytetem zawsze były, są i będą barghesty — dopiero teraz spojrzenie przemyka do tyłu; asystent Williamsona wygląda znajomo, Ronan przez ulotny moment odnosi wrażenie, że na świat chyba wypluło go Cripple Rock. Na analizę drzewa genealogicznego Larry'ego zaczyna brakować okazji; Richie wzywa do pracy (i kawy), a Lanthier skinieniem głowy wskazuje kierunek wędrówki. — Po wydarzeniach z końca lutego i marca, część klatek uległa zniszczeniu, a przez naruszone ogrodzenia wydostało się kilka sztuk. Martin Hartman to niski człowieczek i ma krótkie nogi; po dziesięciu krokach w słowa wciska sapanie. — Zdaje się, że niektóre zostały odnalezione i przygarnięte przez— Trudno ukryć posiadanie barghesta w Hellridge; rzucają się w oczy. — Przedstawicieli Kręgu, tak — trzy nazwiska, w tym jedno wywołujące skurcz żołądka. — Nie mamy nic przeciwko, o ile są pod dobrą opieką. W końcu i tak przeznaczamy okazy na sprzedaż, a lepszy ratunek przez odnalezienie niż śmierć z wyziębienia. To prosta zależność urzędowa i Hartman na pewno o tym wie — gdyby barghesta kupiono od Lanthierów, zezwolenie na posiadanie bestii przekazano by razem z certyfikatem pochodzenia. — Wracając — na prawo Williamson słucha i Ronan ma świadomość, że to stan przejściowy; Richard nie wyświadcza nikomu przysługi — jest tu, bo zamierza wyrwać poparcie wuja w wyborach. Lanthier planuje wykroić z tego tortu własny kawałek. — Po zniszczeniach spowodowanych przez anomalie, Rezerwat musiał przeznaczyć znaczą część środków na sfinansowanie najpilniejszych napraw — pieniądze siłą napędową tego świata; niby się człowiek brzydzi, ale z czegoś utrzymać to miejsce musi. — Pan Williamson został zawiadomiony przeze mnie na początku maja o konieczności rozdysponowania dodatkowych środków na wsparcie. Zanim Harman powie coś brzydkiego — na przykład: dlaczego nie wysłaliście oficjalnego wniosku o przyznanie dofinansowania? — Ronan przerzuca piłeczkę na prawo. — Richard, wytłumaczysz ponownie? |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser
Richard Williamson
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 13
PŻ : 171
CHARYZMA : 23
SPRAWNOŚĆ : 4
WIEDZA : 19
TALENTY : 8
Dziś w odcinku rzeczy niesłychanych: Richard Williamson w Rezerwacie. Ronan nie brzmi na ubawionego tą wizją, choć podobno śmiech to zdrowie; Jackie na pewno wspomniała mężowi. Umiarkowana dawka zainteresowania przepływa przez fronty atmosferyczne wschód—zachód; na lewo mam urzędnika, na prawo opiekuna tego zakątka lasu, na wprost drogę w nieznane i perspektywę niezidentyfikowanego zjawiska we mgle. Cholerne Cripple Rock; wspominałem? — Szczęśliwie mgły mają do siebie to, że lubią opadać — w tym kontekście niczym nie różnią się od entuzjazmu wytapianego ze mnie z każdym krokiem w głąb Rezerwatu. Niektórzy czarownicy nie potrafią oprzeć się dreszczykowi emocji towarzyszącemu wyprawom bez opiekunów; u siebie, nawet w obecności Lanthiera, stwierdzam wyłącznie dreszcz niechęci do idei pieszych wędrówek w paszczę piekielnych bestii. Nic, co może porwać garnitur z wełny Vicuña, nie powinno budzić entuzjazmu. Tym trudniej zrozumieć mi kręgowe bractwo; gdybym znalazł szczenię barghesta, zamiast obdarzać go awansem na członka rodziny, wydałbym rozporządzenie obowiązkowych szczepień na wściekliznę. Chów wsobny — poza aberracjami genetycznymi — najwyraźniej pozbawia też zdrowego rozsądku; pewnie dlatego nadal potrafię uśmiechać się ze zrozumieniem dla obłędu jednostek. — Jeśli dobrze zrozumiałem, niektóre z barghestów wcieliły się w role pupilów przedstawicieli Kręgu bez zaświadczenia ze strony rodziny Lanthier, że odnalezionym osobnikom nie dolega żadna choroba mogąca wpłynąć na kruchy ekosystem Hellridge — nagle pomysł ze szczepieniami nie brzmi na zapobiegawczość, tylko konieczność pierwszego sortu. — Panie Hartman, zanotował pan? Pan Hartman ma podkładkę, formularz i brzydkie pismo; gdy zerkam przez ramię, dostrzegam szlaczki niewyraźnych słów. — Tak, panie Willia— — To, że należałoby przeprowadzić kontrolę, w jakim stanie są zaadoptowane barghesty oraz by piekielne bestie, w razie wykrycia nieprawidłowości przez pański komitet, zwrócone zostały pod opiekę Rezerwatu, również zaprotokołowano? Władza ma wiele twarzy i tytułów; dziś nosi krawat starszego specjalisty Komitetu do Spraw Międzystanowej Koordynacji. — Naturalnie. Numer trzydzieści cztery — uśmiech zatytułowany dokładnie za to ci płacą. — Cieszę się, że się zgadzamy, panie Hartman. Prawdopodobnie nie potrwa to długo; Lanthier właśnie zahacza o kwestię pieniędzy, a jeśli istnieje na tym świecie coś, co w równej mierze różni rodziny, kochanków, małżeństwa i całe rządy, to szelest banknotów. Z dofinansowaniem dla Rezerwatu nie będzie łatwo, ale gdybym lubił rzeczy proste, zostałbym bankierem. Im głębiej w las, tym gęściej od słów; po Richard, wytłumaczysz ponownie? mógłbym klasnąć z ekscytacji — gdyby nie uwłaczająca infantylność tego gestu. — Pan Lanthier został poinformowany, że urzędowo prawidłową ścieżką byłoby zwrócenie się z wnioskiem formalnym do Komisji do Spraw Magicznych Zwierząt, ergo pańskiej, panie Hartman. Ten krok ominęliśmy z racji przeprowadzania audytu z inicjatywy Ratusza, nie potencjalnego odbiorcy wsparcia — inicjatorem byłem ja, audyt przeprowadzamy dziś; wszelkie wątpliwości można zgłaszać w godzinach pracy Międzystanowego Magicznego Ratusza na adres skrzyneczki skarg — chyba od pół roku nie zatrudnili praktykantki na miejsce tej, która zwolniła się, kiedy ktoś w liście wysłał środkowy palec; dosłownie. — Po sporządzeniu pańskiego protokołu, rodzina Lanthier powinna złożyć wniosek o dofinansowanie dla Rezerwatu, powołując się na regulację dotyczącą dbałości o bezpieczeństwo czarowników w kontekście zagwarantowania organizacjom odpowiedzialnym za opiekę nad piekielnymi bestiami jednorazowego wsparcia finansowego, którego wysokość zależy od ustaleń budżetu Komitetu do Spraw Magicznej Polityki Publicznej na bieżący rok podatkowy. Jednakże— Są na tym świecie przyjemności różnych kalibrów i wymiarów; panika w oczach szarego obywatela, który z urzędniczego bełkotu nie rozumie absolutnie nic, to kategoria wielkich satysfakcji. — Z uwagi na nadzwyczajny charakter sprawy, który ujęto w ustawie dotyczącej klęsk żywiołowych, katastrof naturalnych oraz współczynników niezależnych noszących znamiona niekontrolowanych wybuchów magicznych, może być mowa o doraźnej pomocy natychmiastowej, mającej na celu zminimalizowanie ryzyka wywołanego bezpośrednimi skutkami spowodowanymi czynnikami wspomnianymi w wyżej wymienionej ustawie. Czy dałoby się prościej — po ludzku? Oczywiście. Czy zamierzałem ułatwiać panu Hartman pracę? Cóż— Na tym polega kontrola Komitetu do Spraw Koordynacji; naszym zadaniem jest testować jej utrudnianie. — Panie Lanthier — Ronnie, Ronnie, Ronnie; widzisz, co dla ciebie robię? — Pokaże nam pan skalę zniszczeń oraz stan klatek? Jestem pewien, że pan Hartman chciałby upewnić się, że żadna piekielna bestia z hodowli nie wydostanie się na wolność. W każdym razie — do kolejnego trzęsienia w Cripple Rock. |
Wiek : 30
Odmienność : Słuchacz
Miejsce zamieszkania : north hoatlilp
Zawód : starszy specjalista komitetu ds. międzystanowej koordynacji
Ronan Lanthier
NATURY : 21
WARIACYJNA : 5
SIŁA WOLI : 9
PŻ : 187
CHARYZMA : 3
SPRAWNOŚĆ : 14
WIEDZA : 10
TALENTY : 10
Nieszczęśliwie mgły — szczególnie w Rezerwacie — mają to do siebie, że rzadko są po prostu mgłą. Lanthier kiwa lekko głową, magiczne właściwości mlecznobiałych obłoków zachowując dla siebie; i bez świadomości zagrożenia, Richard nie wygląda na zachwyconego popołudniem na łonie natury. Może to kwestia butów — Ronan przenosi na nie wzrok na dwie sekundy i wycenia lśniącą skórę na kurewsko drogie — albo garnituru skrojonego od krawieckiego centymetra na kształt i podobieństwo właściciela. Richie i Cripple Rock nie są zgranym duetem; Lanthier wie, że to nie kwestia nazwiska. Jeden Williamson zamierza tu zamieszkać — inny zgodziłby się tylko, gdyby dostał za to prezydenturę. Ich wędrówka w głąb Rezerwatu wybrzmiewa długimi falami monologu; Richard liczy sobie od słowa, a rachunek, który wystawi na koniec tego spotkania, będzie opiewać na walutę politycznego poparcia. Ronald jest wszystkim, czego Ronan personalnie nie popiera — od poszerzenia władzy Kościoła zaczynając — ale w tym bagnie kłamstw lśni kilka cennych kamyków. Williamson nigdy nie przepadał za niemagicznymi; obsadzenie go na stołku burmistrza umocni Hellridge w tej pozycji — gdy dodać do tego plany rozszerzenia granic Deadberry, szala wpływów przechyla się na magiczne społeczeństwo kosztem nie—czarowników. To dobre pole do zasiania ziaren prawdy Matki; próba usprawiedliwienia się przed samym sobą zaczyna przynosić efekty. — W razie konieczności skonsultowania stanu zdrowotnego barghestów, pozostajemy do dyspozycji, panie Hartman — polityczny zmysł prowadzi Richiego na meandry, o których Ronan nie pomyślał; kontrole, odebranie zaniedbanych osobników z ramienia Komitetu — leżąca w Ratuszu władza wykracza poza biurokratyczny bełkot i ustawy, których nikt nie powinien potrafić przywołać z pamięci. Williamson to wyjątek; nigdy nie pojawia się nieprzygotowany. Lanthier łapie się na poruszaniu głową w rytm jego słów — polityczny żargon wpada lewym uchem i wypada prawym, ale zanim zniknie, zostawia po sobie wrażenie, że słowa wypowiedział człowiek, który wie, czego szuka w leśnym poszyciu; zaufanie mu to kwestia własnego zysku, nie połechtania cudzego ego. — Zależy nam na przyznaniu wsparcia finansowego w trybie przyspieszonym. Bez przeznaczenia środków przez Ratusz, prace naprawcze będą trwać znacznie dłużej, a w interesie nas wszystkich — co do tego Lanthier ma wątpliwości; chwilowo wymownie nie wybrzmiewają — jest zadbanie o to, by piekielne bestie nie opuszczały granic Rezerwatu. W nawałnicy słów większość drogi przebyli niepostrzeżenie; dotarcie do kompleksu hodowlanego, gdzie kojce i klatki dla barghestów w większości zreperowano i zabezpieczono, to kwestia kilu jardów. Williamson musi wyczuwać bliskość piekielnych bestii; może — mimo wszystko — nie jest tak niedopasowany do Cripple Rock, jakby się zdawało? — Większość szkód zdołaliśmy naprawić z własnych środków, ale nie da się ukryć, że mocno nadszarpnęło to przewidziany na najbliższe lata budżet — to żadna tajemnica, w Kręgu i poza nim; Lanthierowie nie zarabiali na sprzedaży barghestów na tyle, by nazywać się śmietaną kręgowego bogactwa. Inwestycje planowane były z wyprzedzeniem, a każda niezapowiedziana katastrofa — zwłaszcza te następujące po sobie — wyczerpywała źródełko dolarów. — Planowaliśmy rozbudowę kojców, o, tutaj — szeroka polana od dawna przeznaczona była dla wyłącznie jednego gatunku piekielnych bestii; długie kojce, drewniane budy z powodzeniem mogące uchodzić za małe domki, szerokie klatki — hodowla była niewielkim kompleksem pośrodku niczego. — I dobudówkę dla gatunków, które mogą przebywać w pobliżu barghestów. Dzięki temu osobniki przeznaczone na sprzedaż łatwiej zaaklimatyzują się w nowych środowiskach, niejednokrotnie na drugim końcu świata. Hartman zatrzymuje się przy jednym z pustych kojców; niedawno wymieniono w nim siatkę, ale byłego lokatora nie odnaleziono. — O jakich gatunkach rozmawiamy, panie Lanthier? — Odkryliśmy, że barghesty uczą się dyscypliny przy kołysankach. Prawdopodobnie to zasługa ich łagodnego usposobienia i krótkiej żywotności, na dodatek są— Jak określić piekielną bestię, która jest nią tylko z nazwy? — Cóż, bezbronne. Przygotowanie ciepłego miejsca dla kołysanek, na dodatek w sąsiedztwie kojców z barghestami, może zapobiec kolejnym ucieczkom. Urzędnik odwraca głowę; nawet nie walczy z zaskoczeniem. Kołysanki i barghesty w jednym miejscu brzmi na łatwy posiłek dla tych drugich — tyle, że rzeczywistość pokazała im zgoła inne możliwości. — W jakim sensie? — To proste — tym razem to Lanthier nie potrafi powstrzymać drgnięcia w kąciku ust; uśmiech towarzyszy mu w przenoszeniu spojrzenia na Williamsona. — Kołysanki im śpiewają. Natura — zwłaszcza magiczna — jest piękna. |
Wiek : 31
Odmienność : Czarownik
Miejsce zamieszkania : Cripple Rock
Zawód : opiekun rezerwatu bestii, treser